Pięcioro wędrowców, mnich, dwie białowłose kobiety z których jedna na pewno była bushi, wysoki wojownik o łagodnym obliczu i drugi o twarzy skrytej za maską, przemierzali góry klanu smoka. Ten zawsze niegościnny rejon, stał się teraz jeszcze bardziej niebezpieczny ze względu powodzie, które zniszczyły wiele dróg. Również pola zostały spustoszone. Choć chłopi nie protestowali, gdy piątka podróżników brała od nich jedzenie, to w ich oczach można było zobaczyć coś, czego nikt nie potrafił nazwać. Mozolna wędrówka dobiegała jednak końca i już tylko jedna przeszkoda oddzielała wędrowców od ich celu. Był to zamek Shiro no Kasada Tsema. Przed nimi rozpościerała się przepaść nad którą rozciągał się most linowy, przez który próbowało się przedostać kilkunastu chłopów. Przed mostem jednak czekało trzech samurajów, wyjątkowo nędznie wyglądających, i pobierało od każdego z przechodzących opłatę.
W końcu zobaczyli piątkę wędrowców i podeszli do nich. Starszy wyglądał na ojca dwóch pozostałych, którzy mogli być nawet bliźniakami. Jako jedyny miał pełne Daisho. Pokłonił się uniżenie Torukiemu i rzekł do pozostały
- Ustanowiliśmy nowy podatek za przekraczanie tego mostu. Wynosi on dla waszej czwórki po dwa koku - Rzekł obcesowym tonem. Jego synowie patrzyli na kobiety w sposób niegodny Samuraja