W Polsce rozwinęła się dystrybucja narkotyków typu z ręki do ręki. W przypadku legalizacji co niektórych narkotyków wcale by ona nie zniknęła. Zatem sobie wyobraźmy, że teraz trawkę można hodować równie otwarcie jak buraki. Rolnicy nie mają kontroli jakościowych, dopóki nie będą tego upychać choćby do cukrowni, albo do firm przetwarzających żywność. One dopiero weryfikują, sanepid dopiero na tym etapie weryfikuje jakość.
Zatem mamy pola trawki, które może hodować każdy. Czy myślisz, że wtedy ten interes przejdzie z rąk przestępców do rąk legalnych rolników? Nie, gdyż obecnie tylko przestępcy mają dostęp do dużej ilości krzaków trawki. Skąd niby nie-przestępca miałby zakupić krzaki? Z zagranicy? No skąd? Nadal przestępcy, którzy mają dostęp nielegalny do innych źródeł, by kontrolowali to. To oni by nadal mieli by znaczącą przewagę. Z czasem by inni zdobyli dostęp i być może przejęli większość interesu. Jest jedno ale...
Tym ale jest to, że legalny hodowca trawki musi je sprzedać do firmy, która się zajmuje przetworzeniem jej. Zatem musi spełniać wymogi, szereg uwarunkowań prawnych. A trawka z pola, którego właściciel ma odpowiednich kumpli? No nie musi do żadnej apteki iść. Wystarczy, że puści się to starymi kanałami. Bez kontroli. Bez potrzeby zgłaszania zysków itd. Bo rolnicy nie płacą podatku dochodowego, zaś puszczenie to starymi kanałami da też i zysk. Ludzie to kupią, tak jak to do tej pory kupowali. Młody koleś, który się kreuje na gangsta kupi towar od swojego znajomego a nie pójdzie do apteki, bo tam jest sam szmelc, po którym nic nie czuć. Bo przestępcy odpowiednio preparują trawkę by mocniej waliła po głowie. Dla przekonania, proponuję pojechać do Holandii i tam kupić trawkę w coffe shopie. Nawoływanie radosne o legalizacji trawki na tych zasadach to woda na młyn przestępcom. Myślisz, że oni znikną, bo coś jest legalne? Nie, oni tylko zmienią nazwę i założą białe kołnierzyki.
To może zróbmy to na zasadzie leków, tylko, że wtedy jest aparat nadzoru, o którym pisał Rukasu.