@Maelstrom
Jestem za legalizacją wszystkich możliwych substancji, na takiej samej zasadzie, na jakiej są legalne leki, produkty spożywcze i środki chemiczne.
W pewnej mierze się z Tobą zgadzam.
Chciałbym jednak zaznaczyć, że wiele leków dostępnych jest jedynie na receptę, a wiele produktów spożywczych i środków chemicznych jest zakazanych. Co więcej, wprowadzenie na rynek leku poprzedzane jest zawsze wieloletnimi kompleksowymi analizami (w tym testami na ludziach), a także próbą oceny potencjalnych korzyści/ryzyka (ryzyka wynikającego m.in. z działań niepożądanych). Wiele leków nie doczekuje etapu rejestracji. Tymczasem większość narkotyków nie jest wciąż zbyt dobrze przebadana – a jeżeli już (medyczne zastosowanie narkotyków), to raczej na ludziach wykazujących silne zaburzenia psychiczne.
Co więcej, produkcja i sprzedaż leków/żywności nadzorowana jest przez liczne instytucje, które mają zapewnić bezpieczeństwo użytkowników. Nie zawsze instytucje te działają prawidłowo (zwł. w przypadku żywności), co nie znaczy, że nadzór taki nie jest potrzebny.
Przykład: mirakulina jest zakazana jako dodatek do żywności (w UE i USA), bowiem potrafi zmienić na korzyść smak spożywanych produktów w niewyobrażalnym stopniu. Ubłocona podeszwa buta smakować może jak wykwintny posiłek. W rezultacie, władze większości zachodnich państw uznały, że ryzyko nadużyć jest zbyt duże.
Tak więc pisząc „na takiej samej zasadzie”, odwołujesz się w rzeczywistości do niezmiernie złożonego i obwarowanego licznymi przepisami systemu kontroli.
Nic nie powstrzymywało "kolegów" z osiedla przed wąchaniem kleju i rozpuszczalnika. Nic nie powstrzymuje ludzi przed suszeniem i paleniem szałwii. (...)
I tak naprawdę, to nikt nie powstrzyma Cię przed zasadzeniem w doniczce krzaczka z konopią oraz paleniem pochodzącej z niego „trawki”. Szansa, że ktoś się zorientuje jest niewielka.
Co innego, kiedy zamiast doniczki masz całą szklarnię. Albo kiedy skręty rozdajesz dzieciakom z pobliskiej szkoły. Albo kiedy budujesz laboratorium, w którym poddajesz „surowe” narkotyki masowej przeróbce, z przeznaczeniem na sprzedaż.
@Bortasz:
Innymi słowy narkotyki powinny być nielegalne ponieważ ci co łamią prawo mają przez to mniejszy dostęp do nich. (...) Osoby, które łamią prawo i tak znajdą dostęp do narkotyków.
To dosyć popularny mit. Wystarczy porównać statystyki przestępstw popełnionych z użyciem broni w Ameryce (gdzie – w większości stanów – wolną ją kupować i posiadać) oraz w Europie (gdzie w wielu krajach nielegalne jest noszenie przy sobie – bez dobrego powodu – nawet śrubokrętu).
To jasne, że zawsze znajdzie się grupa ludzi, którzy potrafią zdobywać nielegalne towary – głównie członkowie zorganizowanej przestępczości, bądź też osoby z nimi powiązane. W takim przypadku, same posiadanie kontrabandy pozwala jednak „zaalarmować” wszystkich wokół, a także zidentyfikować posiadaczy jako przestępców. Przestępcom znacznie trudniej ukryć jest zbrodnię, bowiem każdy Europejczyk widząc pistolet u nieumundurowanej osoby, zwraca na tę osobę szczególną uwagę (i zapewne zawiadamia policję).
Jeżeli spotkasz w autobusie dresiarza uzbrojonego w pistolet maszynowy, to będziesz się przy nim czuł bezpiecznie?
Co więcej w wypadku legalności narkotyków Policję winno interesować kto i dlaczego nagle kupuje hurtowe ilości narkotyków. I nie mów że nie mają prawa tego skontrolować. Mają.
Znowu wydaje mi się, że przestajemy prowadzić poważną dyskusję.
WIĘKSZA ILOŚĆ?
Uważasz, że jeżeli ktoś nosi przy sobie 10 pigułek gwałtu, to policjant powinien mu się uważnie przyglądać? Że państwo nie ma co robić, tylko stawiać policjanta przy każdym, kto kupuje „większą ilość” legalnie dostępnego towaru?
1 pigułka gwałtu może zniszczyć Twoje życie.
1000 pigułek gwałtu można(by) kupić poprzez 500 podstawionych osób.
I co dokładnie chcesz kontrolować, skoro każdy może te 1000 pigułek gwałtu posiadać? Czy są przechowywane w ładnym kolorowym pudełeczku?
Litości!
To jest populistyczny argument. Jest ogromna ilości ludzi, którzy brali i przestali, i nic złego z tego nie wyszło. Ich to nie jarało
Cóż... W moim odbiorze, to właśnie Twoja odpowiedź jest populistyczna.
Tak: jest wiele osób, którzy nie poddali się uzależnieniu. I dużo więcej osób, którzy się mu poddali.
Ci, którzy nie zdołali zapanować nad uzależnieniem, nie odpowiadają za swoje zachowanie – nie panując nad sobą, gotowi są okraść Cię, okłamać, zabić, torturować... Jest bardzo niewiele substancji tak groźnych, tak uzależniających i tak odbierających Ci wolny wybór, jak narkotyki.
Dlaczego ja mam ponosić konsekwencje tego, że ktoś inny się stoczył, i jest gotowy zabić mnie za kolejną dawkę narkotyku?
W dodatku pragnę zaznaczyć że ja mówię o tak zwanych miękkich lub legalnych narkotykach. Różnica między koką (liść rośliny) a kokainą (produkt laboratorium)
I jak rozumiem jesteś biologiem lub farmaceutą, który jest w stanie wykazać (analizując szlaki metaboliczne lub powołując się na medyczne eksperymenty), o ile mniej groźne są „miękkie” narkotyki niż np. palenie papierosów?
Czy może po prostu powtarzasz to, co opowiadają na prawo i lewo dilerzy?
Nie za bardzo też rozumiem, skąd przekonanie że substancje wytworzone w laboratorium są „groźniejsze” od substancji naturalnych. Jest wiele naturalnych trucizn. I odwrotnie: jest wiele niegroźnych substancji, powstających w laboratoriach (spożywasz je zresztą na co dzień).
Co tez się odnosi do poprzedniego argumentu bo nikt nie optuje za legalizacją tabletek gwałtu.
To kwestia skali. Osoba pod wpływem marihuany łatwiej da się namówić na łóżkowe przygody niż osoba „trzeźwa”. I potem może żałować.
Ale idźmy dalej: przyjmijmy na chwilę, że marihuana jest legalna. Tyle, że jej zażywanie wciąż prowadzić może do ciężkich chorób: takich jak astma, depresja, schizofrenia, psychozy... Jeżeli byłbym pracodawcą, uważam że powinienem mieć w takim układzie prawo do weryfikacji, czy mój potencjalny pracownik zażywał kiedykolwiek marihuanę. I wiesz co? Z czysto „ekonomicznego” punktu widzenia, raczej bym nie zatrudnił takiego, który ją zażywał. Tak samo, jak nie chciałbym (z czysto „ekonomicznego” punktu widzenia) zatrudnić alkoholika, czy też osoby skazanej za oszustwa. Mam nadzieję, że zgodziłbyś się na rozwiązanie polegające na prowadzeniu jawnego rejestru osób kupujących „miękkie” narkotyki?
A tak swoją drogą, polecam np. tę stronę:
http://zielonemity.republika.pl/mity.htmlOczywiście że będzie to miało miejsce. Jednak porównaj sobie jaką skalę przemyt miał za Ala capone i jak nisko to spadło po zniesieniu prohibicji
Tyle, że to nie jest dobry argument. Bo (jak już wielokrotnie pisano) zgodnie z tą logiką, powinieneś też zalegalizować kradzież, broń biologiczną i atomową, pornografię dziecięca, itp.
Tylko że jak to jest nielegalne to tego w ŻADEN sposób nie kontrolujesz.
Proponuję sprawdzić definicję słowa „kontrola”. Bo w moim rozumieniu kontrola (nadzór, zarządzanie, opieka) jest dużo łatwiejsza, kiedy dany produkt jest całkowicie nielegalny. Wtedy sprawa jest dosyć prosta i jednoznaczna: masz zakazany produkt = należy podjąć interwencję.
Jak narkotyki by sprzedawała apteka to myślisz ilu ich by się pokusiło by sprzedać maryszkę dzieciak? Ryzykować prawo do wykonywania zawodu i więzienie dla kilku złociszy?
A ilu widziałeś do tej pory sprzedawców w sklepie monopolwym, którzy żądali od dzieci/młodzieży okazania dowodu przed sprzedaniem im alkoholu?
Chciałbym, żeby to było takie proste.
Czy ryzykować wiezienie dla kilku tysięcy złociszy?
Ludzie ryzykują więzienie dla kilkudziesięciu złotych.
Dla kilku tysięcy? Skusi się ich bardzo wielu.
Papierosy w 80% Składają się z substancji trujących. Jeżeli alkohol zmieszasz z lekami to cie zabiją. Obie te substancje są legalne. W dodatku dość często dochodzi do sytuacji gdy osoba umiera lub poważnie traci zdrowie w skutek picia zanieczyszczonego alkoholu. Więc powiedz mi dlaczego te dwie substancje są legalne, opodatkowane i państwo czerpie z nich miliardowe zyski podczas gdy reszta narkotyków jest nielegalna.
Jestem zwolennikiem zakazania / wprowadzenia znacznych ograniczeń, jeżeli chodzi o papierosy. Uważam, że zatruwanie dymem papierosowych pobliskich osób (dla własnego widzimisie), powinno być karalne. Tak jak karalna jest np. próba dokonania „umyślnego” zabójstwa.
A jeżeli chodzi o alkohol... Właśnie on pokazuje, jak niebezpieczne jest legalizowanie substancji uzależniających, oddziałujących na umysł. Tyle, że alkohol wymyślono na tyle dawno temu, że stał się częścią naszej kultury, i obecnie niezmiernie trudno byłoby go zdelegalizować. Choć takie próby wciąż są podejmowane: przykładowo w niektórych regionach skandynawskich sprzedaż alkoholu dozwolona jest w ograniczonych ilościach, jedynie przez „państwowe” sklepy, a osoby publicznie przyznające się do picia (nawet niewielkich ilości) traktowane są mniej więcej tak, jak u nas narkomanii.
I wiesz co? Żaden skandynawski Al Capone się jak dotąd nie pojawił...
Prawda jest taka że w zbyt dużej ilości woda, tak zwykła woda, jest trucizną i może cie zabić.
Wydaje mi się, że potwierdzasz tym zdaniem, że nie posiadasz fachowej wiedzy na temat narkotyków. „Zwykła” woda (w sensie woda desytlowana/dejonizowana) jest groźna nawet w stosunkowo niewielkich ilościach, bowiem wypłukuje z organizmu jony. Co więcej, słynne zdanie Philippusa Aureolusa Theophrastusa Bombastusa von Hohenheim („Cóż jest trucizną? Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną.”) jest znane większości osób związanych z biologią, nie jest więc dla takich osób stwierdzeniem odkrywczym.
A odnoszenie powyższej oczywistości do dyskusji o narkotykach jest niepoważne i... populistyczne.
Mówi Ci coś – na przykład – skrót ADI?
Co do polskich instytucji i ich nie kompetencji, to jedynie skłania do zmiany tych którzy zatrudniają niekompetentnych użytkowników
Ale nie o tym jest ta dyskusja, prawda?
Bardzo przepraszam, ale tematy polityczne niezmiernie mnie denerwują. Nie lubię się denerwować, nie mam więc zamiaru się na nie wypowiadać (a już zwłaszcza przy sobocie).
Nie zrozum mnie źle, jestem za legalizacją narkotyków ale to nasz najmniejszy problem. Mamy zrujnowaną ekonomię, prawie bilionowy dług publiczny (...)
Nie zrozum mnie źle – nie jestem przeciwnikiem legalizacji narkotyków. Staram się pokazać jedynie, że nie jest to takie proste i jednoznaczne ekonomicznie/moralnie. Argumenty, które przedstawiłem, nie są dla mnie wystarczające, aby opowiedzieć się po stronie przeciwników legalizacji.
Niestety, Twoje argumenty nie przekonują mnie tym bardziej.
...a narzekać na innych jest bardzo łatwo. Czy mogę zakładać, że masz zamiar zostać/już jesteś zawodowym politykiem, i zamierzasz naprawić nasz ustrój?
Uznanie marihuany za lek, którym jest w takiej kaliforni, to tak przy okazji, pomiędzy zwolnieniem z 300 tysięcy zbędnych urzędników administracji państwowej a zmniejszeniem pensji posłom, senatorom i wszystkim dyrektorom w państwowych spółkach do średniej krajowej.
Mam nadzieję, że potrafisz w jakiś sposób udowodnić, że legalizacja narkotyków przyniesie państwu korzyść „netto”? Uwzględniając koszty wynikające ze wzrostu przestępczości, wydatków poniesionych na leczenie ORAZ/LUB niepokoje społeczne, na utworzenie instytucji kontrolujących produkcję i sprzedaż, na spadek produktywności społeczeństwa, itp.?
Zwracam też uwagę, że jestem absolutnie ZA stosowaniem narkotyków w medycynie. I, o ile wiem, prawodawstwo polskie w pełni na to zezwala. Argument uważam więc za całkowicie chybiony.