Byłem, Widziałem i mam mieszane uczucia.
Po pierwsze : Na początku filmu pada tytuł: "
Uwaga : Daltonowie! " a nie "Lucky Luke". I bardzo dobry tytuł... Tylko czemu na wszystkich plakatach pisze właśnie "Lucky Luke"? Głupi chwyt marketningowy by zachęcić dzieciaki... Albo po prostu ci co robili polskie plakaty nie mieli kontaktów z kolesiem od Dubingu.
A powiem szczerze że dubing mi się podobał. Jakiś "super-rewelacja" nie był ale nawet fajne spolszczenia. Np. w jednej scenie udający chińczyka Averell coś wspomina że na stadionie można kupić pyszne kurczaki.
Owszem film jest pełen humoru i śmiałem się w kilku momentach ale generalnie poziom żartów w filmie jest średni i głównie bawiły one najmłodszych widzów. Było także trochę wulgarnych dowcipów i aluzji Homoseksualnych (tu znowu w roli głównej Averell)
Tak więc faktycznie Lucki Lucek był postacią drugo... Jak nie trzecio planową i nie będzie wielkim spoilerem jak powiem że na początku pojawia się tylko w jednej krótkiej scenie a potem jest przez ostatnie 10-15 minut filmu.
Gada także mało, stąd przesadzone jest to całe szpanowanie nazwiskiem "Olafa Lubaszenko" we wszystkich reklamach.
Za ciekawie także go nie przestawili. Owszem strzela gratko (rzecz to znana) i jego Koń-Intelektualista się mądrzy (ale trzeba przyznać że głos mu zrobili beznadziejny) ale ostro przesadzili z "zdolnościami" tego bohatera.
Lucky Luke to nie Flash! Jest szybki, ale to ma się tylko do strzelania. Tu LL demonstruje że potrafi także poruszać się tak szybko że wszystko na około daje wrażenie jakby stało w miejscu.
Jako dodatkowe urozmaicenie tej postaci to cień. W komiksie cały dowcip polegał na tym że zawsze wyciągał rewolwer obrazek później. Tu niczym u Piotrusia Pana, cień ma "własną osobowość" i cały czas się wygłupia i wydurnia.
Głównymi bohaterami są więc Daltonowie, co wyszło całkiem ciekawie. Najfajniejszą postacią (jak zwykle) jest Averell który jest w filmie odrobinę mądrzejszy nisz w komiksach ale nic nie szkodzi. Joe wypadł w porządku i nie mam tej postaci nic do zarzucenia. Mama Dalton także pokazana jak należy. Uwagę mam tylko do pozostałych dwóch braci którzy zostali pokazani jako "pachołki" Joego. Jacyś tacy pozbawieni własnego zdania i charakteru.
I jeszcze jedną postacią na którą czekałem a która rozczarowała mnie najbardziej jest Bzik (A.K.A. Rin-Tin-Dam). Pojawia się w trzech krótkich scenkach ale nic nie robi. Owszem pada z jego pyszczka pare kwestii ale nie są one wcale zabawne. Ostatecznie, wcisnęli go na siłę by oburzeni jego brakiem fani nie podpalili im studia.
Największy plus filmu to to że świetnie odwzorowali "komiskowy" świat (lepiej nisz to zrobili w pierwszym Asteriksie) i naprawdę czuć atmosferę komiksu. Chociaż momentami było jak na LL za bardzo "fantasycznie" - Magiczne Sombrero które ma moc odbijania naboi i "magiczne eliksiry" Dr. Doxeya... Który w komiskie był szarlatanem i oszustem. Tu jednak jego mikstury naprawdę działają.
Krótko mówiąc – pod względem wizualnym zrobili dobrą adaptację komiksu. Nie wysili się za to z gagami które nie są zbyt wyrafinowane ale mimo wszystko film ogląda się przyjemnie.
P.S.
W scenie zaraz po tym jak Daltonie uciekają od EL Tarlo ,zwróćcie uwagę na tabliczki z nazwami miast. Na jednej pisze "St. Morris".