Witam. Postanowiłem dopisać swoje kilka zdań do tej dyskusji, która miejscami doprowadza do wniosku, że najrozsądniej byłoby w ogóle wywalić Mona na śmietnik, bo nic w nim specjalnego.
Mówicie o tym, że Warhammer to nic innego, niż Monastyr oczami szlachcica. Jasne, w Warhammerze da się grać szlachcicem, jednak jego odgrywanie będzie tylko namiastką prawdziwego szlachectwa. Dlaczego? Spójrzcie choćby na karty postaci obu systemów. Czyż w WarMłotku większości miejsca nie zajmują zbroja, broń i rozpiska akcji? Oczywiście, nie świadczy to o tym, że należy od razu wszystko kroić, ale sami przyznajcie: Warhammer jest nastawiony na bitkę (jeśli nie, to czekam na sensowne argumenty). Oczywiście wszystko zależy od grających, ale takie jest moje odczucie co do tego systemu.
Religia- tutaj Warhammer polegnie w pierwszej rundzie. Idea Jedynego jest o niebo ciekawsza i nowatorska, niż oklepany panteon bóstw, z czego gracze nie wiedzą w sumie, do kogo skierować modły i próbują przywołać z pamięci przeznaczenie jednego z x bogów. Przyznaję, mi osobiście opis religii w Monie wydaje się zbyt mało szczegółowy i po prostu za krótki, jednak sama religia jest czymś oryginalnym i ważnym w samym świecie. To ona kształtuje także kolejną różnicę i wyższość (w moim odczuciu) nad Warhammerem.
Mówicie, że klimat w nim jest mroczny. Wskazujecie na kultystów, zwierzoludzi itp. Wiecie, dlaczego Monastyr bezsprzecznie ma cięższy klimat? Tam rzadko kiedy spotkasz orka, krasnoluda czy elfa. Nie dostaniesz w bebechy sztyletem od skaven'a. Chaos w Warh'u objawia się pod postacią namacalną, możesz tego dotknąć i stanąć twarzą w twarz. W Monie prócz bestii są jeszcze demony szepczące do uszu słabym wiarą, pętającym ich dusze. Ciemność nie jest zawsze widoczna, choć spotykasz jej przejawy na każdym kroku.
Co do walki, to jest ona dopracowana i szczegółowa, fakt. Z drugiej strony jest cholernie śmiercionośna. Zauważył to Gruszczy i dołączył do swojego postu. Tylko czy to źle, że walka jest śmiercionośna? Tutaj wszystko zależy od chęci realizmu w grze. Po prostu Mon jest bardziej realistyczny, tyle. W przeciwieństwie do Warhammera nie jest nastawiony na walkę i pomimo rozpisanych na nią zasad gracze powinni jej unikać.
Podsumowując: Monastyr jest w pewnych sprawach głębszy, niż Warhammer. Ma inny klimat, nie należy go porównywać do wrażeń po grze szlachcicem w Warhammerze. Czy Monastyr nie może zaoferować nic innego, niż on? Jeśli nie widzicie różnicy między światami to rzeczywiście nie. W dziele (bo tą grę tak postrzegam) Portalu jest rozbudowany, głębszy świat, nastawiony na inne priorytety oferowane graczom. W Monastyrze nie tłuczemy się z goblinami, tylko wdajemy się w dworskie intrygi i przemyślenia problemów stawianych przed doświadczonymi życiem ludźmi. Tak, w Warhammerze da się grać szlachcicem. Tak samo jak da się grać w D&D Wampirem, po co komu Świat Mroku? Tylko zastanówcie się, czy wolelibyście grać krwiopijcą w Dedekach czy Mrocznych Wiekach?
Patrząc na ogół wypowiedzi: z całym szacunkiem, ale nie chodzi Wam o Monastyr. Doczepiliście się polityki wydawniczej Portalu, jadąc Trzewika za "niespełnione" obietnice. Sorry, panowie, forum Wydawnictwa czeka, nie będziecie odosobnieni.
Na koniec coś do Szczura. Jeśli uważasz, że najlepiej w Monie obić się kolczugę i ganiać z toporem, to gratuluję wczucia się w szlachcica.
P.S. To, co napisałem powyżej nie ma na celu obrażenia Was w jakikolwiek sposób. Po prostu stanąłem w obronie jednego z moich ulubionych systemów i razi mnie tak nachalne porównanie do Warhammera. Spisałem najrzetelniej, jak potrafiłem swoje argumenty i proszę Was o równie konkretne odpowiedzi.