AelorahJuż drugą noc spędziła bezproduktywnie czatując na linii lasu okalającego Sioło. Ostatnie ludzkie siedliszcze na szlaku wiodącym do celu. Obława zbliżała się ku końcowi, jednakże pojawiły się niespodziewane komplikacje. Wszystko wskazywało na to, że Malkar pozyskał nowego sojusznika. Zwiadowcze bandy goblinów czuły się niezwykle pewnie i zataczały coraz szersze kręgi, a strumień kontrabandy materiałów alchemicznych płynął szeroko. Zaiste musiał to być silny sojusznik skoro jego wpływy roztaczały się na tę część podnóża Gór Burzowego Rogu... oraz skoro odważył się współpracować z goblińskim magiem renegatem, na którym ciążyły listy gończe z karą śmierci zarówno przez ludzi, jak i orków.
To właśnie sprawiło, że łowczyni nie mogła kontynuować swojej misji samotnie. Było to zbyt ryzykowne, a skoro niejedna grupa musiała już wyruszyć zachęcona kolejnymi nagrodami za głowę Malkara, to właśnie w tym miejscu mogli liczyć na ostatni bezpieczny postój. Niestety nikt się nie pojawił poza tą kolorową hałastrą fircyków, którzy wyglądali , jakby karczemna bójka była szczytem ich możliwości. Cóż, Aelorah wiedziała, że nie może sobie pozwolić na więcej dni zwłoki, a przecież do roli mięsa armatniego mogliby się wszak nadać, tak aby wywabić Malkara, i by sama bez przeszkód mogła się z nim rozprawić.
~Chcąc czy nie chcąc, złożymy zatem małą wizytę. Nie mamy wiele do stracenia. W najgorszym wariancie w stodole zostanie parę trupów... - Zsunęła się bezszelestnie z drzewa i ruszyła w stronę domostw mówiąc czule do pięknie zdobionego elfimi symbolami łuku.
----------------------------------------
Zgrabna kobieca postać bezdźwięcznie wkroczyła w krąg blasku z żaru dogasającego ogniska. Bezceremonialnie przerwała toczącą się rozmowę:
- Nie polecam psów do tropienia. Pomijając oczywisty fakt, że te tutejsze potrafią jedynie poszczekiwać na owce, a nie tropić, to nawet pies łowny zgubiłby trop na pierwszym szerszym strumieniu, spanikował w pierwszej ciemnej pieczarze, w której poczułby nieznany zapach... a to i tak zakładając, że nie złapałby wścieklizny od przypadkowego lisa. A co do braku śladów, to śmiem twierdzić, że zgraja goblinów transportująca tonę alchemicznej kontrabandy zostawia ich aż nadto...Kobieta wypowiadała się surowo, wręcz oschle i bez jakichkolwiek emocji. Wyglądała jakby spędziła w dziczy wiele dni, być może tygodni. Jej długie włosy były zlepione w strąki, twarz pokryta warstwą pyłu, a zapach wskazywał, że rzeczywiście od wielu dni nie zaznała kąpieli. Mimo tego jej aparycja nie odejmowała jej kobiecości, zamiast tego przydając tylko determinacji i pewnej... dzikości. Poruszała się niczym kot, bezszelestnie obchodziła miejsce waszego obozu zataczając coraz węższy okrąg. Długi łuk spoczywał na jej plecach wraz z paroma kołczanami, które były przypięte do połyskującej malachitowym blaskiem elfiej koszulki kolczej z mithralu. Mimo że ewidentnie nie stanowiliście zagrożenia, w leniwych pozach i bez planu na przyszłość, zdawała się instynktownie traktować was jako zagrożenia czy może potencjalną ofiarę, w każdej chwili będąc gotową do błyskawicznego pochwycenia łuku i oddania serii strzałów.
W końcu zatrzymała się w miejscu, napięcie jej mięśni nieznacznie zelżało i rzekła zdobywając się na blady, krzywy uśmiech:
- Mówcie mi Aelorah. Bez względu na to czy jesteście tu w celu kontroli populacji goblinów, poszukiwania dawno zaginionych skarbów czy dostarczenia głowy Malkara na srebrnym talerzu - wypowiadając imię goblińskiego maga jej oczy na krótki moment zapłonęły niekontrolowanym gniewem -
to możemy połączyć siły. Dalsza wędrówka będzie coraz bardziej niebezpieczna, a z tego, co zdążyłam wywnioskować, beze mnie nie będziecie w stanie jej nawet kontynuować we właściwym kierunku.- Pozostaje tylko, żebyście przekonali mnie, że i z was będę miała jakikolwiek pożytek. - Tym razem jej twarz przeciął uśmiech jak najbardziej szczery, choć kpiący. Tak jak tylko kobieta potrafi zadrwić z mężczyzn, delikatnie acz wystarczająco sugestywnie, aby uzyskać wszystkie potrzebne informacje.