AelorahZanim Eld powrócił ze zwiadu i ustalili dalsze kroki, zapadła już noc. Księżyc wzeszedł i pobłyskiwał słabo pomiędzy chmurami sunącymi na nocnym niebie. Aura w górach mogła zmienić się z minuty na minutę.
Wydawało się, że w pobliżu rzeczywiście nie było innych żywych dusz, a przynajmniej nic, co w takich warunkach wypatrzyłyby bystre oczy elfki.
Próbując zwizualizować sobie opis załomu skalnego podany przez Elda, Aelorah wyciągnęła z ekwipunku wyśmienitej jakości linę i obwiązała się nią mocno w pasie. Drugi koniec przymocowała do solidnego haka i przewiesiła go przez ramię. Wszystko to nie trwało dłużej niż kilka sekund. Elfie komando w akcji.
- Wreszcie na coś się przyda tachanie ze sobą tego cholerstwa... - mruknęła tylko pod nosem.
Po czym, tak jak ustalili, ruszyli ostrożenie przed siebie, kierując się ku wypatrzonemu przez elfa, dobrze ukrytemu wejściu do goblińskich jaskiń. Aelorah na przedzie, za nią gotowy do wsparcia swoja magią Eld, a pozostała dwójka ubezpieczając tył.
Gdy dotarli w pobliże krawędzi, Aelorah bez słowa umocowała hak z obwiązanym drugim końcem liny pomiędzy dwiema, solidnie wyglądającymi skałami. Przetestowała siłą własnych mięśni czy dobrze trzyma - naprężając się wyglądała jak górska puma szykująca się do ataku, aż jej kompanom zabiły mocniej serca, tak przyjemny dla oka był to widok. Następnie przysypała hak rumoszem skalnym, aby nie był widoczny tak długo, dopóki ktoś się o niego wręcz nie potknie.
W niczym nie przypominała teraz tej elfki, która długimi tyradami pouczała swoich towarzyszy na każdym kroku okazując nad nimi dyskretnie swoja wyższość i lepszą znajomość rzeczy. Teraz była cicha, opanowana i zabójczo szybka... Polowanie się rozpoczęło.
- Trzymajcie linę, opuśccie mnie na dwa metry, a chwilę potem dalej, aż nie poczujecie luzu. - rzuciła reszcie towarzystwa zwój liny wraz z wypowiedzianym półszeptem rozkazem, po czym sama zbliżyła się do krawędzi. Goblin wciąż drzemał. Głowa oparta na założonych z tyłu rękach, gardło perfekcyjnie odsłonięte.
Szukając nogami oparcia osunęła się w dół. Kompani nie mieli problemu z utrzymaniem zwinnej elfki, powoli luzowali kolejne zwoje liny.
Choć używanie łuku w pozycji wiszącej nie należy do najłatwiejszych, najwyraźniej Aelorah nie takie rzeczy już przerabiała. Ledwo znalazła się poniżej skalnego nawisu, nałożyła na cięciwę strzałę o dziwnie spłaszczonym i nadzwyczaj ostrym grocie i rozcharatała goblinowi na wylot gardło. Choć zielonoskóry był już pewnym trupem, odruchowo posłała kolejne dwie - jedna utkwiła w małej czaszce humanoida, a druga wbiła się w jego pachwinę, gdy jego truchło już bezgłośnie osuwało się na ziemię, brocząc obficie krwią.
Rozhuśtała delikatnie linę, aby miękko dotknąć skały w bezpiecznej od tajemniczych odrzwi odległości. Zbliżyła się kocim krokiem, aby je obadać, cały czas będąc gotową do ataku i nasłuchując pilnie, czy nie dochodzą zza nich jakiekolwiek odłosy życia.
Wydawało się, że jest bezpiecznie. Odwiązała linę i zrzuciła ją z siebie na twarde podłoże. Luźne zwoje liny leżały bezpiecznie, a Aelorah przytrzymywała ją, aby reszta nie miała problemów z dołączeniem. Dała znać gestem i cichym gwizdem pozostającym na górze, aby śmiało opuścili się na półkę skalną.