Gnom sięgnął do miecza zawieszonego na plecach i wykonał niedbałe cięcie. Klinga przecięła powietrze omijając grzbiet z wilczych kości.
Bard tylko parsknął płynnie zmieniając charakter recytowanej improwizacji.
- Powiem ci w słowach kilku Co myślę o tym wilku Gdyby nie był jeno czaszką Zaraz by cię zjadł, głuptasku
Atak pudło (http://kostnica.eu/roll/525069480ec41/) Inspire Courage +1 - active(+1 do ataku i obrażeń oraz rzutów przeciw strachowi dla wszystkich sojuszników)
Ostatnio zmieniony sob paź 05, 2013 9:46 pm przez Agnostos, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
Rosły półork stanął "u progu" Daggerford. Jego osobliwy wygląd przyciągał spojrzenia, ale zbytnio go to nie interesowało. Miał ważniejsze rzeczy na głowie niż zdumiene wieśniaki, które o orkach słyszeli tylko od łowców głów i innych najemników tego typu. Ur-Thog rozejrzał się dookoła. Musiał popytać gdzie ten słynny grobowiec dokładnie się znajduje, lecz wcześniej zaczepieni ludzie zgodnie wskazywali tylko dwa miejsca, w których można było dowiedzieć się czegoś więcej. Zielonoskóry ruszył zatem do jednego z nich. Kapitan straży z całą pewnością nie był dla niego towarzyszem do rozmów. Strzegł prawa, którego półork z zasady nie respektował, albo przynajmniej nie w pełni. Co prawda nie był mordercą czy kompletnie wyjętym z pod prawa oprychem, napadającym ludzi na szlaku. Dawno też zostawił za sobą przeszłość dzikiego barbarzyńcy z serca orczego klanu w górach.
-Karczma.- burknął pod nosem, po czym ruszył w tym kierunku. Budynek jakich wielu. Typowa pijalnia, gdzie wieczorami można było spotkać kiepskiego artystę próbującego umilić czas gości grając za kilka miedziaków na dziwacznych instrumentach. Można tu było stracić całe złoto w zakładach a czasami jak zaczynało się robić późno i wszyscy mieli w sobie ogrom alkoholu, można było stracić zęby, oko i temu podobne. Lecz tego typu miejsca miały swój urok. Z zasady bowiem to nie Ur-Thog tracił oko, zęby czy złoto. Przy jednym ze stolików siedziała para półelfów. Byli takimi samymi bękartami jak on. Z tym, że z pewnością ich matka miłowała swego kochanka o elfich korzeniach, zaś matka Thoga z pewnością nie była zadowolona, że w jej łonie rósł potomek orka z gwałtu. Cóż już to życie było okrutne. Thog podszedł do dwójki rozmawiających półelfów i spytał o grobowiec. Kupcy, bo chyba tę profesję pełnili osobnicy, wskazali gospodarza za ladą. Thog skinął głową i udał się do karczmarza. -Dowiedzieć się muszę, gdzie ten grobowiec, o którym głośno...- rzekł w końcu
Wilki zjeżyły się i Montaron czul smród ich mokrej sierści. Jego towarzysze dzielnie stawiali czoła zagrożeniu, a krew wilków zrobila już podłogę. Cienie latały wokól wszystkich szaleńczo śmiejąc sie z "bezbronnego" niziolka, wróżąc mu śmierć, to naśmiewając sie z procy. Montaron staral sie byc ponad to, choć bylo to trudne. Włożył kamien do procy i uniósł ja nad głowę kręcąc wściekle, aż powietrze zabrzmiało furkotem naciągniętej gumy. PACH! Pocisk w końcu wystrzelił mknąc w kierunku szczerzącego kły wilka
Opuszczona kopalnia srebra/Wejście do Szepczącego Grobowca.
Yavandir, Mortaron, Daren, Farlin
To, że Farlin był w stanie jednocześnie walczyć i recytować wiersz było na pewien sposób godne pochwały. Szkoda tylko, żę jego ciosy nie były celne. Tymczasem Mortaron zakręcił swoją procą i uwolnił pocisk, który po raz kolejny minimalnie chybił celu. Możliwe właśnie, że to dlatego Cienie tak drwiły z niziołka...
Tymczasem elf postanowił nie próżnować i rzucił się do ataku na kolejnego przeciwnika, stając ramię w ramię z paladynem. Postanowił wykończyć ranny już szkielet - Yav był strasznym oportunistą. Na jego nieszczęście nie był w stanie wykończyć przeciwnika Darena, ponieważ żaden z jego ciosów nie sięgnął celu.
Inicjatywa: Heretyk, Qrak, Skeleton Wolf 2, Skeleton Wolf 3, Agnostos, Suld.
Kiedy półorczy barbarzyńca wszedł do środka, zobaczył kilka wzburzonych osób, które piły raczej na umór. Wyglądało na to, że większość z nich była z jakiegoś powodu czymś zdenerwowana, jednak to nie zaprzątało głowy Ura. Podszedł do baru, gdzie paskudna - nawet jak na standardy orcze i półorcze karczmarka obrzuciła półorka złym wspomnieniem. - Następny jebnięty, co szuka grobowca. Dopiero co jedni obwiesie się nim interesowali. Co się tak nagle tyle osób tutaj zwaliło do tysiąca diabłów! I po jakiego grzyba chcesz tam leźć?
Opuszczona kopalnia srebra/Wejście do Szepczącego Grobowca.
Yavandir, Mortaron, Daren, Farlin
Paladyn po raz kolejny zamachnął się jednak po raz kolejny jego cios rozciął tylko powietrze. Tymczasem wilki same rzuciły się do ataku. Jeden pozostał przy Darenie, podczas gdy drugi zaatakował wspierającego go elfa. Oba szkielety nagle przyśpieszyły tak, że mężczyźni nie mieli szans aby się zasłonić, czy odskoczyć. Daren oberwał w tą samą nogę co poprzednio, natomiast Yavandir nie zdążył zbić mieczem wyskakującego na niego szkieleta i przez chwilę kościany wilk wisiał na jego uniesionym ramieniu, wbijając kły w przedramię Łowcy, zanim ten zdążył go zrzucić i odskoczyć.
Inicjatywa: Heretyk, Qrak, Skeleton Wolf 2, Skeleton Wolf 3, Agnostos, Suld.
Skeleton wolf 2 - atak Daren 18 - trafiony. Obrażenia: 3
Skeleton wolf 3 - atak Yavandir 17 - trafiony Obrażenia: 5
Barbarzyńca przez chwilę spoglądał bez mrugnięcia powieką na mężczyznę za baru. Był kretynem, lub miał dobre kontakty z miejscową strażą, gdyż pyskowanie półorczemu wyrzutkowi z ogromnym toporzyskiem w ręku nie należało do mądrych posunięć. Thog przełknął ślinę i wziął głęboki wdech. Przez chwilę chciał powiedzieć człekowi, co o nim sądzi lecz dotarło do niego, że mija się to z celem, a głupiec i tak nie zrozumie. Z resztą może nawet sam Thog tego by nie zrozumiał. Półork dźwignął swoją broń i położył z impetem na ladzie, nie odrywając wzroku od mężczyzny. -Jak coś wiesz to gadaj, a jak nie to nie marnuj mojego czasu chłopie.- burknął zielonoskóry, licząc na to, że osobnik podzieli się swoją wiedzą.
Kolejny atak barda również był nieskuteczny. Szkielety zdawały się nie przejmować zbytnio recytowaną dalej piosnką i wciąż równie zwinnie uskakiwały przed ciosami.
Nie było dobrze, krew laął się strumieniem, ale Yavandir nie miał czasu na rozpaczanie, bo była by to ostatnia rzecz w jego życiu. - Cofamy sie blaszaku. Do dzury, tam będziemy sie bronić. - A wy kurduple zróbcie coś do cholery. Zwinał sie w piruecie i tnąc mieczami mieczami. Poczym zaczał cofąc się krok za krokiem.
http://kostnica.eu/roll/525b162358d30/ pierwszy atak czy przyśpiewki małego cos dają?
Montaron zrobił parę kroków w tył widząc, że jego ataki na niewiele się zdają. ~ Przestńcie ze mnie drwić! ~ fuknął na cienie, które zaśmiały się złowieszczo. Jednak coś się stało. Jeden z cieni, wystrzelił w powietrze, po czym zanurkował, owinął się dwa razy wokół niziołka i pomknął w kierunku jednego z wilków, uderzając z impetem. Mortaronowi oczy wyszły z orbit, jeszcze bardziej niż zwykle, nie widział bowiem nigdy wcześniej, by cienie miały taki wpływ na inne istoty. Ten czarny obłok uderzył w wilka rozbryzgując się, jakby próbował pochłonąć bezkształtem swojego przeciwnika. Cały czas chichocząc, cień skleił futro, pysk i łapy przeciwnika, dodatkowo zapierając się szponami o ziemię. Montaron był prawie pewien, że słyszał zduszony pisk wilka.
Paladyn zasyczał z bólu, kiedy ponownie wilcze zęby zatopiły się w jego ciele. Zacisnął zęby i chrząknął, choć trudno było stwierdzić, czy zrobił na potwierdzenie słów elfa, czy z innych powodów. Bez słowa zamachnął się ponownie mieczem na jednego z przeciwników, po czym cofnął podobnie jak Yavandir.