Zrodzony z fantastyki

 
Bergho
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 9:05 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

ndz wrz 08, 2013 2:22 am

Frostmaer

- Jesteście dla mnie ważni, wiem jednak, że podołacie stawianym przed wami wyzwaniom. Jeśli mamy wybór: pomóc niektórym albo rozdzielając się pomóc wszystkim to wolę udzielić tej pomocy każdemu. Nikt nie dał nam prawa do udzielania pomocy jednym i jednoczesnego odmawiania jej drugim - stwierdził Storr
- Tam gdzie wyruszamy będzie trudno o uzdrowicieli, choćby dlatego będziemy potrzebni ludności na południu - oświadczył półelf
- A i nie uśmiecha nam się żywot na pańskim żołdzie w wielkiej armii - dodał milczący do tej pory elfi kompan Storra
- Pewnego dnia nas zrozumiesz. Każdy z nas podjął tę decyzję dobrowolnie i nikt nikogo nie musiał do niej przekonywać - jego towarzysze pokiwali głowami potwierdzając słowa Storra - wiem, że się gniewasz. Mam nadzieję, że czas umniejszy Twój gniew. Z naszej czwórki tylko Fallas chce pozostać kompanią. Zajmij się nim, proszę. Bywa porywczy, ale to świetny kompan i dobry wojownik. Weź to, może się przydać - wydobył z plecaka eliksir - to mikstura lecznicza. Mam jeszcze jedną, którą wezmę na drogę. Przekaż Aramniusowi, że powrócimy gdy już przegnamy zagrożenie. Odstąpimy kompanii połowę zysków z tego zlecenia. Na nas już czas, pozdrów pozostałych i oby szczęście wam sprzyjało
Pozostali również się pożegnali zostawiając Frostmaera samego. Wyglądało na to, że spośród podwładnych Storra tylko Fallas nie podzielał jego zdania. Najpewniej wkrótce Fallas zostanie przydzielony do innego oficera

Amon
To była wyjątkowo przykra noc. Na szczęście niebezpieczeństwo zostało oddalone. Dla trojga spośród waszej czwórki nastał kolejny piękny ranek. Otrzymaliście ochronę od Armaniusa w postaci kilku spośród najemników. Ostatni dzień przed podróżą na północ Ty i Akesza przeznaczyliście na naukę zaklęć w gildii magów. Ceny okazały się dwukrotnie wyższe niż zapowiedział to wcześniej mistrz gildii, być może było to konsekwencją nie przyjęcia przez was zlecenia od maga. Niemniej nadal nie żądano nazbyt wygórowanej ilości złota. Wieczorem gdy już opuściłeś gildię zostałeś zaczepiony przez druida Storra
- Dzisiaj wraz z dwoma towarzyszami opuszczam kompanię. Postanowiliśmy wybrać się na południe wspomóc te wioski, które nie poddały się jeszcze tym bestiom. Decyzja już zapadła i nie ma sensu odwodzić nas od niej. Dowiedziałem się gdzie Cie szukać. Przyszedłem tu, ponieważ chciałem o kimś porozmawiać. Przykro mi z powodu Sary. Wiem, że była dla ciebie kimś naprawdę ważnym. Chciałbym ci pomóc na tyle na ile potrafię. W walce z tymi potworami powinni mnie wesprzeć zaprzyjaźnieni ze mną elfi druidzi, którzy zamieszkują las w tamtych stronach. Jeden spośród nich, mistrz tamtejszego kręgu zgłębił sekrety objawionej magii nieosiągalnej dla większości śmiertelników. Jest druidem znacznie zdolniejszym ode mnie i zdecydowanie bardziej doświadczonym. Z pomocą magii i pewnym drogich maści i olejów będzie w stanie przywrócić życie Sarze… Jest to jednak zabieg drogi, jestem gotów oddać mu swój magiczny pierścień, sądzę że to powinno wystarczyć jako zapłata. Są jednak większe problemy. Po pierwsze prochy Sary w ciągu tygodnia muszą do niego dotrzeć. Chyba potrafię to zorganizować. Mogę porozumiewać się ze zwierzętami. Poproszę najlepiej któregoś z orłów ażeby dostarczył mistrzowi kręgu urnę z prochami Sary, wiadomością ode mnie i magicznym pierścieniem. Powinno się udać. Jest jeszcze jedna rzecz o, której koniecznie musisz wiedzieć. Mistrz kręgu druidów powinien być w stanie
reinkarnować Sarę. To znaczy, że nie wiadomo pod jaką postacią wróci do świata żywych. Jest mała szansa, że wróci do świata żywych jako człowiek, ale istnieje też ryzyko, iż ożyje pod postacią goblina, kobolda albo krasnoluda. Sam nie wiem jakie postaci może przybrać w tym nowym życiu. Może nawet zyskać i odrodzić się jako elfka… -
rzekł elf po czym patrząc w niebo dokończył wywód używając często w takiej sytuacji używanej frazy:
- Niezbadane są wyroki losu. Jesteś gotów zdecydować się na ten ryzykowny krok? Jeśli się uda to Sara sama zadecyduje czy zechce nam pomóc na południu czy powróci do was. Możesz być pewny, że wyślę do ciebie wiadomość. Wyruszamy za chwilę, tak więc musisz podjąć decyzję właśnie teraz

Layla i Stoody:
Wreszcie uporaliście się z zakupami. Nabyliście co trzeba. Druid Storr i podlegli mu kapłan i adept na pewien czas opuścili wasze szeregi. Sara i bard Keelain zostali zamordowani. Layla zdecydowała się zapłacić za Lisa. Spośród trzydziestoosobowej grupy pozostało ledwie 25 osób. Ubytek był zatem dość dotkliwy. Jedyną dobrą stroną tej sytuacji (jeśli można mówić o jakiejkolwiek dobrej stronie) było zaoszczędzenie kilku monet na ekwipunek. Mogliście bez ubytku w złocie zwrócić nieco zakupionego sprzętu. Co się tyczy Lisa...
- Dziękuję ci Pani. Obiecuję, że drugi raz tego nie spróbuję. Teraz, gdy nie ma wśród nas Keelaina chciałbym spytać czy... mógłbym się znaleźć pod tobą Pani... - najwyraźniej nie chcąc oberwać sprostował - znaczy, czy mogę być twoim podkomendnym? Już nie będę sprawiał kłopotów, obiecuję. Chciałem w ten sposób spłacić zaciągnięty u ciebie dług. Mogę się przydać, chętnie nauczę młodą Lannike tego i owego... W końcu ja jestem dojrzałym, doświadczonym mężczyzną, a ona młodą dziewczyną bez takiej eksperiencji, choć nie przeczę że ona także posiada parę atutów... - tu pozwolił sobie na głupawy uśmieszek. Szybko jednak analizując Twoje lodowate spojrzenie poprawił się. Natychmiast ściągnął uśmiech z twarzy i spróbował zdobyć się na rzeczowy ton - to jest, chciałem rzec, że znam kilka przydatnych w naszym fachu sztuczek


W drodze na północ:

Wreszcie z samego rana wyruszyliście. Pierwszy dzień przebiegł bez jakichkolwiek ekscesów. Przez dłuższy czas milczeliście pogrążeni w przemyśleniach dotyczących głównie malującej się przed wami nie tak odległej przyszłości. Większość z was maszerowała, niektórzy posiadali własne konie. Szczęściarzami posiadającymi konie byli: Layla, służący często jako zwiadowca tropiciel Garios, Armanius i jego przyboczni: Linael, Rebeca i Olav. Pozostali dwaj podwładni Armaniusa: Olgierd i Raynald jechali wozem ciągietym rzez dwa konie. W wozie tym trzymaliście żywność, część broni i ekwipunku. Gdy zapadła noc mogliście (po uprzednim sprawdzeniu terenu) rozpalić ogniska. Przy jednym z ognisk zebraliście się Wy - oficerowie, Armanius i Linael. Nie czekając długo odezwał się przywódca
- Jak dobrze wiecie nasza kompania ucierpiała po wizycie w Everlund. Utraciliśmy dwóch oficerów Keelaina i Storra oraz troje członków kompanii. Trudno będzie ich zastąpić, chyba wszyscy jesteście tego świadomi. Ubolewamy nad stratą Sary Amonie, a i szkoda barda pomimo wszystkich jego wad. Trudno być zadowolony z decyzji pozostałych, ale nie trzymaliśmy ich na siłę. Storr i jego podwładni chcą do nas wrócić gdy uporają się z potworami na południu. Jeśli faktycznie wrócą to w tym gronie zdecydujemy co z nimi uczynić – zrobił krótką przerwę na solidny łyk czegoś co miał w bukłaku, następnie podał go siedzącej najbliżej osobie i kontynuował – Nasza kompania liczy teraz 25 osób, należy zdecydować kto przejmie obowiązki Keelaina i Storra. Keelai odpowiadał za werbunek i zbieranie informacji. Wygląda na to, że teraz tylko Ty Stoody będziesz odpowiadał za informatorów, informacje na temat zleceń i zbieranie plotek. Ufam, że sobie poradzisz. Proponuję żeby werbunkiem zajęła się Linael, nie chcę za bardzo przeciążać pozostałych obowiązkami. Jeśli ktoś ma coś przeciw to niechaj mówi – poczekał czy ktoś nie chce zgłosić w związku z tym zastrzeżeń czy uwag. Następnie mówił dalej – Storr odpowiadał za wsparcie medyczne i zwiad. Najlepiej żeby sprawami sanitarnymi zajął się Frostmaer. Co do organizacji zwiadowców – tu miał na myśli przede wszystkim drużynowych tropicieli Gariosa i Vindela – nie wiem kto z was najlepiej by się do tego nadawał, dlatego zlecanie zwiadów wezmę na siebie. Wyłączając zwiady, tak jak to było wcześniej Laylo, Vindel nadal będzie Twoim podkomendnym. Co do najemników, którzy utracili przełożonych… – tu po raz kolejny pozwolił sobie na pauzę, wziął bukłak od aktualnie trzymającej go osoby i napił się raz jeszcze – Słyszałem, że Lis chce służyć u Layli, a zatem teraz ona będzie jego bezpośrednim zwierzchnikiem. Tylko postaraj się żeby już więcej nie narozrabiał. Drugi raz nie mam zamiaru wyciągać go z więzienia. Spośród elfów Storra został z nami tylko Fallas. Podobno Storr chciał ażeby zajął się nim Frostmaer, niechaj tak będzie. Jest jeszcze dwóch podwładnych barda. Lodovick i Garios. Lodovick jak chyba pamiętacie to ten, który odpowiada za wyroby drewniane i zna się na ślusarstwie. Garios jest naszym zwiadowcą, posłańcem i myśliwym, ale tego też nie muszę wam chyba przypominać. Amonie, po tym jak utraciłeś Sarę, pozwolę Ci wybrać jednego z nich. Od tej pory Lodovick albo Garios będzie wykonywał Twoje polecenia. Drugi przejdzie pod rozkazy Stoodyego
Teraz głos zabrała Linael.
- Musimy też niezwłocznie omówić jedną kwestię. Greel, to znaczy wysłannik lorda Helma wspominał nam, że możemy wybrać w miarę bezpieczną drogę idąc na północ, czyli nieznacznie na wschód od Lasu Księżycowego. Następnie przy Samotnym Kamieniu możemy zbić na wschód. Po kilku dniach miniemy Czerwony Nurt i wkrótce potem zajdziemy do Gór Rauvin. Będziemy zmuszeni przebyć rzekę o tej samej nazwie. Gdy się z nią uporamy czeka nas jeszcze niecały dzień drogi. Podróż zajmie nam około dwóch dekadni, może nieznacznie dłużej. To jedna z możliwości. Greel rzekł również, że orkowie zajęli ważną z przyczyn ekonomicznych Przełęcz Księżycową. Mały garnizon na zachód od przełęczy, który zgromadził się w Jalantharze nie jest w stanie ich stamtąd wyprzeć. Jeśli zdecydujemy się oczyścić przełęcz z orków to dotrzemy do armii Helma szybciej. Greel twierdził, że rozwiązanie tego problemu powinno nam zapewnić uznanie u Helma. Na pewno będziemy mogli liczyć na dodatkowe wynagrodzenie, a i część garnizonu z Jalantharze powinna być skora ażeby do nas przystać. Należy jednak pamiętać, że wybranie przełęczy może być dla nas ryzykowne. Niewykluczone, że możemy stracić kilka osób w trakcie tej operacji.
- Zdam się na waszą opinię. Jak uważacie. Pomożemy oczyścić przełęcz czy obierzemy dłuższą bezpieczną trasę? –
zapytał Armanius. Wiedzieliście, ze w tym wypadku interesuje go tylko zdanie oficerów. Nie było potrzeby konsultowania tego z pozostałymi
Ostatnio zmieniony ndz wrz 08, 2013 2:25 am przez Bergho, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Basilius
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 35
Rejestracja: pt gru 07, 2012 5:13 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

ndz wrz 08, 2013 9:13 pm

Layla Krwistowłosa

Krwistowłosa była w dobrym nastroju. Udało się załatwić sprawę zaopatrzenia, byli gotowi wyruszyć w drogę. Nie mogła się doczekać okazji, aby trochę pomachać mieczem. Zaniepokoiły ją nieco wiadomości o częściowym rozpadzie Kompanii. Choć jak zawsze niespodziewane, ubytki w najemnikach były często spotykane. A to dezercja, a to komuś przestało odpowiadać, lub zwyczajnie ktoś miał mniej szczęścia… Norma. W przypływie dobrego humoru postanowiła wykupić Lisa z więzienia. Miała o nim niskie mniemanie, był zarozumiały i zbyt pewny siebie. Jednak wyszła z założenia, że lepiej mieć przy sobie kogoś, po kim wiadomo czego się spodziewać, niż kogoś nowego. Kiedy usłyszała jego gadaninę, postanowiła pokazać mu, gdzie jego miejsce. Na pierwszą wzmiankę względem jej osoby przewróciła go szorstko na ziemię i przygniotła swoim butem:
- Znaleźć możesz się jedynie pod moim butem. I coś mi się zdaje, że często będziesz tam lądował. Nie wykupiłam cię przez sympatię do twojej żałosnej osoby. Masz mi spłacić dług z nawiązką, która będzie tym większa im dłużej będziesz zwlekał. Masz wykonywać moje rozkazy, ze wszystkim przychodzić do mnie. I koniec takich nieprzemyślanych akcji, zrozumiano?
Myślała, że to powinno w zupełności wystarczyć, jednak wzmianka o Lan ją rozsierdziła. Zdjęła przewieszony przez plecy miecz i mocno wbiła go w ziemię pomiędzy rozkraczonymi nogami a blisko jego klejnotów rodowych:
- Nie waż się zbliżyć do Lanniki, spróbować czegokolwiek, rozmawiać, choćby spojrzeć na nią w niewłaściwy sposób. Będziesz miał ze mną do czynienia. Ja też znam parę sztuczek i wcale nie chcesz ich poznać, wierz mi. No, chyba że wolisz być nazywanym Lisem Bez Ogona
Posłała mu jedno ze swoich lodowatych spojrzeń. Tak, tym razem chyba załapał.

Layla odetchnęła rześkim powietrzem. W końcu wyruszyli. Rozmyślała nad tym, co przyniesie ta wyprawa. Z równowagi wybijał ją jednak ten cholerny koń. Kupiła go dla prestiżu, w końcu była oficerem Ostrzy, nie zwykłym najmitą. Jednak im dłużej go miała, tym bardziej upewniała się w przekonaniu, że tylko sprawia kłopoty. Bywa narowisty mimo łagodnego prowadzenia, trzeba go karmić, poić. W oberżach dodatkowo płacić za stajnie. W dodatku zwyczajnie śmierdział. Dobrze, że zazwyczaj zajmują się nim jej podkomendni, inaczej by tego nie zniosła. Poprawka, przez najbliższy czas będzie zajmował się nim Lis…

Podczas wieczornego zebrania przedstawiła swoje stanowisko:
- Lis nie stanowi problemu, będę trzymała go w ryzach. Po naszej małej pogawędce trzy razy zastanowi się zanim coś zrobi. Co do wyboru drogi, opowiadam się za oczyszczeniem przełęczy. Tak, powiecie że kieruje mną chęć do jak najszybszej walki. Zgadza się, jednak jest coś jeszcze. Owa przełęcz jest miejscem strategicznym dla dostaw armii, w wypadku przeciągającej się wojny żołnierze Helma mogą zostać odcięci od posiłków i dostaw. Również w naszym interesie jest, żeby tak się nie stało. Zabezpieczenie garnizonu wzmocni naszą pozycję, być może także skład Straceńców. Większe ryzyko? Być może, jednak z nowym wyposażeniem powinniśmy sobie poradzić. Poza tym, jeżeli Helm jest chociaż w połowie tak szlachetnym mężem jak powiadają, warto zdobyć jego uznanie. -
 
Awatar użytkownika
Amon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 554
Rejestracja: śr sie 25, 2004 9:19 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

ndz wrz 08, 2013 10:02 pm

Słysząc ofertę Storra po prostu mnie zatkało, przez jakiś czas nie wiedziałem co powiedzieć, potem mój umysł podryfował w wiadomym kierunku: “co on z tego będzie miał” - no jasne! Sara związana zobowiązaniem będzie musiała pomóc mu w walce z potworami. “Sara sama zadecyduje”... jaasne. Tak czy siak oferta wyglądała całkiem uczciwie.
- Storr, naprwdę nie wiem co powiedzieć… dziękuję! - wyciągnąłem z kieszeni trzy perły i wręczyłem je elfowi:
- Proszę, daj je Sarze… jeśli będzie miała ręce. - uśmiechnąłem się.
- Chciałbym żeby pomogła ci w twojej misji, na pewno przyda wam się wiedźma. Powiedz jej też, żeby nie trapiła się nową formą jakkolwiek by nie była… znacznie trudniej jest przywrócić do życia niż zmienić wygląd. - jakiś czas później wręczyłem druidowi i jego kompanom urnę z prochami Sary.



Skłoniłem grzecznie głowę w dowód wdzięczności.
- Dziękuję, Panie Silbersten. - Zwróciłem się do Starego w typowy sposób.
- Bez czarów, ja i moje podkomendne marnymi jesteśmy bojownikami, tędy łuk i cichy chód Gariosa, okażą się rozsądnym uzupełnieniem.



- Tutaj zgodzę się z piękną Lajlą... - puściłem oko do dumnej wojowniczki.
- Skoro sama idea tego zadania to batalia z hordami dzikusów… wypadało by ich wypróbować jak najszybciej. Zważcie że owa “najkrótsza droga” prowadzi w oba kierunki… - jeśli okaże się że jednak nie jesteśmy gotowi na tego przeciwnika, można szybko się wycofać i zapomnieć że w ogóle próbowaliśmy. Jesli natomiast wybierzemy dłuuugą spokojna drogę… to będzie też dłuuga droga ucieczki.
 
Yuan
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 303
Rejestracja: pt lip 23, 2010 6:50 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

pn wrz 09, 2013 2:08 pm

Stoody

Piratowi nie dane było nawet chwilę odpocząć. Gdy skończyli sprawę zaopatrzenia było już późno, a nieprzespana noc zaczęła dawać się we znaki. Pożegnał się więc krótko ze swoimi podwładnymi i zapadł w kamienny sen. Rankiem obudził go Rob (miał dziś litość i zrezygnował ze swojego ulubionego sposobu budzenia brata - wiadrem zimnem wody). Z żalem stwierdził, że nie zdołał znaleźć czasu na choćby krótką wizytę w gildii magów, zgromadzona tam wiedza wielce go fascynowała. Szybko zebrał swoje rzeczy i podpierając się swoim kosturem wyruszył z kompanią na północ. Kostur zdawał się mu dodawać sił nawet przy zwykłym chodzie (aczkolwiek zapewne była to tylko autosugestia spowodowana dziecięcą radością z nowej zabawki).

Na słowa Armaniusa, że został sam ze zbieraniem informacji skinął tylko krótko głową - Ostatnio w tej kwestii i tak nie było z Keelaina większego pożytku... Miał nadzieję na Gariosa w swojej drużynie, brakowało mu łowcy, ale cóż... decyzja szefa była święta, a Frostmaer wolał go mieć u siebie. - Chętnie przyjmę Lodovicka pod swoje skrzydła - uśmiechnął się ~mam nadzieję, że zna się na czymś więcej niż na drewnianych ozdobach ~ dokończył w myślach. Bądź co bądź dodatkowy człowiek był zawsze cennym nabytkiem.

Pozostała decyzja w sprawie wyboru drogi. Stoody'ego martwiło nieco wyraźne ostrzeżenie Greela na temat przełęczy, ale z drugiej strony brakowało mu adrenaliny, a także kusiła go możliwość wczesnego wkupienia się w łaski zleceniodawców... to zawsze się opłacało. - Podobnie jak i moi towarzysze opowiadam się za oczyszczeniem przełęczy. Greel na pewno doceni nasz wysiłek, a jeśli chodzi o ryzyko to cóż... jest chyba wpisane w nasz zawód. Poza tym chyba wszyscy chcemy w końcu ściąć trochę orczych głów, Everlund nas trochę rozleniwiło.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

czw wrz 12, 2013 1:44 pm

Druid wywodzący się od barbarzyńców zamieszkujących północ popatrzył lodowato na Stoora

- Kto swych towarzyszy porzuci w potrzebie, ten po kres czasów przeklęty będzie - rzekł Frostmaer. Nie był przywiązany do takich pojęć, jak dyscyplina, ale uważał, że wilk nie może odłączyć się od watahy w pogoni za zającem. Pozostawił Stoora razem z jego towarzyszami. Przy pierwszej okazji dokona jakiejś zemsty... a może nie.

Podróż upłynęła spokojnie. Frostmaer był przyzwyczajony do długich wędrówek. Jego rosomak pomagał w polowaniach.
Gdy dowódca zadał im pytanie dotyczące dalszej drogi, odparł
- Orków i tak zabijać będziemy musieli, a chwałę w ten sposób zyskamy. Wybierzmy drogę dłuższą, gdzie wróg czeka
 
Bergho
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 9:05 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

czw wrz 12, 2013 4:39 pm

Linael skrzywiła się usłyszawszy jak Amon zwrócił się do Layli. Mag nie wiedział czy nie spodobała mu się jego bezpośredniość wobec kobiety, czy poczuła ukłucie zazdrości.
- Doskonale, a zatem przegłosowane. Ja również sugerowałam Armaniusowi zajęcie się potworami na przełęczy. To tylko kilkoro orków, nie będą stanowić dla nas żadnego wyzwania. Może nawet wcielimy kogoś w nasze szeregi i miast stracić zyskam kilkoro załogantów. Rebeca i Olav także w pełni zaaprobowali pomysł – wyraziła swe zdanie Linael
- Wolałem nie narażać nas na potencjalne dodatkowe straty, ale chyba macie rację, zwłaszcza Amon mnie przekonuje
- Zrobiłeś się tak ostrożny, że ktoś uszczypliwy mógłby uznać, że się starzejesz – pozwoliła sobie zauważyć Linael
Ponuremu Armaniusowi (jak zwykle) nie było do śmiechu
- Zginęło dwoje spośród nas, dlatego musimy być ostrożni. Powinniśmy postępować rozsądnie. Nawet nie wiecie ile ostatnimi czasy miałem roboty. Straż miejska wie, że Amon i jego podopieczne zostali napadnięci, jednak mieliśmy drobne problemy z nimi gdy Frostmaer uśmiercił jednego z tutejszych hycli. Do tego w jednej z uliczek znaleziono bardzo zimne zwłoki dwóch obwiesi. Nie mieli na to dowodów, ale podejrzewają, że uśmiercił ich mag z naszej kompanii. Sporo problemów mieliśmy przez incydent z bardem, to poważnie wkurzyło straż. Ten kretyn Lis próbował okraść dom szlachetnie urodzonego. Natomiast Fallas i Olav wdali się w jakąś bójkę w karczmie. Strażnicy musieli interweniować. Zarzucano nam też, że zakłócaliśmy spokój w mieście podczas głośnej nocnej libacji po naradzie. Dano mi do zrozumienia, że zbyt wiele się przez nas działo i nie jesteśmy już mile widziani w Everlund. Ale zostawmy ten temat. Wyśpijcie się. Jutro ruszamy na wschód

W drodze do Jalantharu:
Mijały kolejne dni. Rzadko i na krótko czyniliście postoje każdorazowo wystawiając warty z każdej strony. Zapasów żywności mieliście pod dostatkiem. Stoody, Anvas i Layla zadbali o to ażeby nikt nie głodował. Pierwsze dni obyły się bez przygód, nikogo nie spotkał żaden wypadek. Nikt nie zachorował. Podejrzewaliście, że to ostatnie dni gdy widzicie się w takim składzie. Wkrótce możecie utracić kilkoro spośród was. Czwartego ranka Armanius postanowił rozesłać zwiadowców. Elf Vindel na koniu użyczonym mu przez przybocznego Silberstena Olava został oddelegowany na zachód, ażeby wypatrywać z tamtej strony ewentualnych zagrożeń. Garios wyruszył na wschód. Zlecono mu rozeznanie w obecnej sytuacji, w tym celu ma przybyć przed wami do garnizonu w Jalantharze. Wyglądało na to, że Amon i Layla na kilka najbliższych dni utracili podwładnych. Piątej nocy zrobiliście nieco dłuższą przerwę. Zatrzymaliście się przy jeziorze nie uwzględnionym przez waszą mapę.

Amon i Stoody:
Stoody i Amon zmęczeni po niemal całodniowej wędrówce wpatrywali się w wyspę pośrodku jeziora. Wyspa była znacząco zalesiona, ale po bliższym przyjrzeniu się jej dało się dostrzec schowaną za drzewami drewnianą chatkę. Zaciekawiło was kto może ją zamieszkiwać, co może się tam znajdować. Przysiadł do was zajadający się kawałkiem mięsa Rob. Poczęstował was i odezwał się do brata:
- Ciebie też ciekawi co to za chata, co? Mamy dłuuugą przerwę. Można by się trochę rozejrzeć, o ile rzecz jasna nie jest dla ciebie problemem trochę się zamoczyć. Płyniemy tam?
Stoody momentami czuł, że jego brat nadal ma coś w sobie z dziecka. Mag był zmęczony, niemniej faktycznie intrygował go ta chata. W sumie co mu szkodziło wybrać się tam? Amon również rozważał taką możliwość. On jednak również miał ochotę na sen, a i czułby się mało komfortowo zostawiając swoje dziewczęta same. Dodatkowym argumentem przemawiającym przeciw wyprawie na wyspę był fakt, że Amon i Stoody nie był dobrymi pływakami. Co prawda jezioro nie sprawiało wrażenia głębokiego, ale mogliby mieć problem z dopłynięciem na wyspę. Na pewno rozsądniejsze było poświęcenie tego czasu na odpoczynek.

Layla i Frostmaer:
Tymczasem w zupełnie innej części obozu z dala od uszu i oczu obu magów na warcie przebywali Layla i Frostmaer. Początkowo się na kolejną spokojną noc. Większość obozu pogrążona była we śnie. Staraliście się należycie wypełniać obowiązki. Layla nie zauważyła niczego podejrzanego . Kobieta powoli przysypiała, ale trzymała się twardo. Z kolei Frostmaer w najmniej spodziewanym momencie dostrzegając coś w oddali rzekł pokazując palcem odpowiedni kierunek
- Patrz – druid wskazał na dwie sporych rozmiarów humanoidalne postaci na koniach, które to szybko oddalały się od waszego obozowiska. Nie mieliście wątpliwości, że powinniście jechać za nimi. Layla mała nieopodal własnego konia. Tuż przy nim znajdowały się wierzchowce Silberstena, Rebeki i Linael. Ta ostatnia nie spała jako jedyna. Właśnie szczotkowała swojego zwierzaka. Zauważywszy, że druid i Layla podbiegają w stronę koni spytała:
- Co się dzieje?
Nie było czasu na budzenie reszty obozu, tym bardziej, że mieliście tylko cztery konie, nie licząc dwóch służących do ciągnięcia wozu, które w tej chwili znajdowały się na drugim końcu obozowiska.
Frostmaer wiedział, że nikt się na niego nie obrazi jeśli pożyczy konia należącego do Rebeki albo Silberstena. Nie było czasu do stracenia. Należało się czym prędzej przekonać co to za jedni.
Ostatnio zmieniony czw wrz 12, 2013 4:40 pm przez Bergho, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Basilius
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 35
Rejestracja: pt gru 07, 2012 5:13 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

czw wrz 12, 2013 10:56 pm

Layla Krwistowłosa

~ Niech to szlag! Czemu nie zauważyłam tego wcześniej?! Cholera, jeśli nam uciekną to możemy mieć niemałe kłopoty. Dobrze, że Frostmaer miał się na baczności. Stary jednak wie co robi, wystawiając po dwie osoby na warcie. ~
Dopadła swojego konia, rozpętała go szybko i wskoczyła zręcznie na jego grzbiet. Wyjaśniła krótko czarodziejce:
- Dwójka wrogich zwiadowców ucieka konno w tamtym kierunku. Jeśli się pośpieszymy, to może uda nam się ich złapać. Masz ochotę na nocną przejażdżkę?
Poczekała chwilę na reakcje magiczki oraz druida, po czym podjęła pościg, ostro poganiając swojego wierzchowca.
~ No koniku, masz teraz szansę udowodnić mi, że pieniądze na ciebie wydane nie zostały zmarnowane. Mknij szybko jak wiatr, musimy ich dopaść, ~
 
Yuan
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 303
Rejestracja: pt lip 23, 2010 6:50 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

pt wrz 13, 2013 12:52 am

Stoody

Stoody uśmiechnął się do brata i spojrzał na wyspę. - W sumie można by się rozejrzeć, ale jakoś nie mam dzisiaj ochoty na pływanie - mrugnął do Roba i ruszył w kierunku swojego namiotu. Wrócił po chwili niosąc w ręku małą buteleczkę. Pora się trochę rozprostować... uśmiechnął się do siebie, zrzucił koszulkę i wypił jedną haustem miksturę. Ciałem Pirata szarpnęły nagłe konwulsje. Zaniepokojeni towarzysze ruszyli odruchowo na pomoc koledze, ale po chwili wszystko ustało, a Stoody stał przed nimi w całkiem nowej odsłonie. - I jak? - uśmiechnął się, machnął skrzydłami i zawisnął, nieco niezdarnie, metr nad ziemią. - To jak Rob, kto pierwszy na wyspie? Rozejrzę się trochę zanim przypłyniesz. - Amon zaoferował rzucenie niewidzialności, za co Stoody był mu bardzo wdzięczny, z pewnością podnosiło to bezpieczeństwo operacji. Po chwili więc skrzydlaty Pirat zniknął im z oczu i tylko coraz cichszy szum skrzydeł przypominał o jego obecności.

 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

pt wrz 13, 2013 12:51 pm

- Możesz spróbować dogonić tych orków Laylp o krwawych włosach, lecz prawdopodobnie ci uciekną mając przewagę bardzo znaczną, a jeśli w ich przebiegłą pułapkę niefortunnie wpadniesz, los gorszy od śmierci najstraszliwszej spotkać cię może. Lepiej sami się przygotujmy, aby ich niespodzianka spotkała - mówił do Layli, ale to go nie posłuchała. Poszedł do dowódcy, któremu opowiedział swym planie. Radził wysłać za laylą kogoś jeszcze i przygotować się na atak, a być może nieco przemieścić obóz w miejsce lepsze do obrony. Wiedział, że nie da się uniknąć wykrycia przez orków, ale mimo to, by niezadowolony.
 
Bergho
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 9:05 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

sob wrz 14, 2013 1:43 am

Frostmaer

Druid postąpił całkiem zachowawczo. Postawił na nogi część obozu. W pierwszej kolejności obudził Armaniusa. Wołany dowódca od razu otworzył oczy. Nie zdradzając żadnych oznak zmęczenia wstał natychmiast wykazując trzeźwość umysłu. Nie tracąc czasu siodłał swojego konia mówiąc do Frostmaera
- Obudź resztę. To musi być patrol. Nie ryzykowaliby zwabienia nas w taki sposób. Pozorowany odwrót stosuje się raczej w otwartej bitwie. Garios już by wrócł i doniósł nam o oddziale w pobliżu. Zna się na tropieniu orków jak nikt. Gdyby czyhało ich tutaj więcej to najpewniej próbowali wymordować nas we śnie. Obudź pozostałych i postaw ich w stan gotowości. Gdzie pojechały Layla i Linael? – usłyszawszy odpowiedź pomknął we właściwą stronę rzucając na pożegnanie – wrócę z nimi!
Frostmaer wiedział, że minęło trochę czasu i Armanius nie prędko je dogoni, choć jego wierzchowiec był znacznie szybszy. Druidowi pozostało jedynie wykonać polecenie przełożonego. Takie zachowanie jak teraz kiedyś może wpędzić waszego przywódcę do grobu. Amanius z jednej strony nigdy nie wahał się osobiście walczyć w pierwszym szeregu. Jeśli zaś chodziło o was potrafił być naprawdę ostrożny i zachowawczy. Co jeśli to tym razem coś się nie uda i Armanius nie wróci? Kto wtedy obejąłby dowództwo? Mimowolnie Frostmaer musiał sobie zadać te pytania, choć ufał zapewnieniu Silberstena

Stoody:

- Magowie i ich przeklęte sztuczki – powiedział przewracający oczyma Rob. Stoody znał brata a tyle, żeby wiedzieć, że ten tylko udaje dezaprobatę – zrobiłbyś wszystko żeby się tylko nie zamoczyć, co? Jak cie znam, pewnie wpakujesz się w jakieś kłopoty. Mała kąpiel dobrze mi zrobi, ale tobie Stoody przydałaby się zdecydowanie bardziej
Stoody chętnie poleciałby z bratem, jednak przybrana przez niego forma nie czyniła go w żaden sposób silniejszym. Załamałby się pod ciężarem Roba. Wiedział, że pod tą postacią może przebywać długo, jednak Amon ostrzegł go, że zaklęcie niewidzialności utrzyma się znacznie krócej i na niewiele może się zdać. Stoody szybko poleciał na wyspę nie czekając aż dopłynie tam brat, który dopiero co ściągnął zbroję. Niewidzialność zaczęła się wyczerpywać, niemniej okazała się przydatna. Mag dotarł na trawiastą gęsto zalesioną wyspę pełną drzew iglastych. Nieopodal skrytej za drzewami drewnianej chałupy, na przewróconym obdartym z kory pniu siedziały dwie istoty. Stoody rozpoznał parszywe gęby orka i hobgoblina. Przy pasach mieli pałki. Zajadali się udźcami bliżej nieokreślonych zwierząt. Czarodziej przemknął obok nich i obejrzał chatę wokół. Wykonana została głównie z ułożonych poziomo belek drewna. Było tu tylko jedno otwarte okno, tuż obok jedynych drzwi. Mag spojrzał przez nie widząc wewnątrz pomieszczenia okrywające coś czarne płachty oraz dwóch orków. Jeden coś mówił a drugi dłubał sobie między zębami. W środku przy ścianie znajdowało się także kilka egzemplarzy różnego rodzaju broni. Ci dwaj tutaj w tej chwili byli bezronni, ale w razie czego mieli z czego wybierać. Stoody rozważał wlecenie do środka przez okno, ale czuł, że zaklęcie niewidzialności właśnie przestaje działać. Miał zaledwie moment żeby się schować. Pobliskie krzewy zdawały się zapewniać mu dobrą kryjówkę. Mag zastanawiał się co dalej, naliczył trzech orków i hobgoblina, a Rob jeszcze nie przypłynął. Czar rzucony nań przez Amona pozwolił mu spokojnie rozeznać się w sytuacji, ale teraz gdy przestał działać Stoody był zdany na siebie. Wiedział, że jeśli zaatakuje kogoś wewnątrz albo na zewnątrz to będzie miał po swej stronie przynajmniej element zaskoczenia

Layla i Linael:
Barbarzynka zostawiła koleżankę nieco z tyłu. Udało sie jej nieco zbliżyć do uciekających., wciąż jednak dzielił ich spory dystans. Okazali się oni orkami, co nie stanowiło dla kobiet zaskoczenia. Jeden większy od deugiego miał na sobie gruba skórzana zbroję. Drugi nosił znacznie lżejszą skórznie. Zielonoskórzy wyraźnie widzieli pędzący za nimi pościg, nie zwalniali więc tempa. Linael jedną ręką trzymała za lejce. Drugą w kierunku postawniejszego orka wystrzeliła dwa magiczne pociski. Trafiony nimi uciekinier krzyknął rozsierdzony. W swoim dziwnym języku wydał polecenie kompanowi. Jego towarzysz usłuchał i pojechał dalej. Raniony zaklęciem spojrzał złowrogo na elfią czarodziejkę. Wyjął całkiem pokaźną jednoręczną maczetę jadąc prosto na nią.
- Jedź za tym drugim, ja się zajmę nim – ofiarnie oświadczyła Linael
Layla wiedziała, że rozsądnie dla was wszystkich będzie gonić uciekiniera, z drugiej jednak strony nie sądziła żeby Linael sama poradziła sobie z tym wielkim orkiem, któremu toczyła się piana z pyska. Ten potwór potrzebowałby zaledwie chwili żeby przeciąć kruchą elfkę na pół. Linael miała małe szanse w tym starciu
Ostatnio zmieniony sob wrz 14, 2013 1:45 am przez Bergho, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Amon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 554
Rejestracja: śr sie 25, 2004 9:19 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

sob wrz 14, 2013 2:22 pm

Widząc “foch” Linaelii nie zareagowałem od razu, lecz gdy zebranie dobiegło końca, zmierzyłem ją flirciarskim spojrzeniem. I tyle, przynajmniej póki trzyma ze Starym. “Stary czesze wiewiórce futerko każdej nocy” zwykł mawiać Kilain gdy wypiliśmy już trochę więcej i czuł się odważniejszy. Sam nie jestem święty, ale nasz bard był erotomanem. I to doprowadziło go do śmierci. W sumie trudno mi oceniać jak sam bym się zachowywał, gdybym spędzał całe miesiące z samymi facetami. Od lat podróżuje w towarzystwie młodych atrakcyjnych kobiet, gdyby mnie jakoś strasznie do kurnika ciągnęło to zawsze byłbym w stanie “wyżebrać” odrobinę czułości i uciechy jak nie od tej to od tej. Z Kilainem oczywiście było inaczej, chociaż jestem przekonany że widziałem go obściskującego się z jedną z moich podopiecznych chociaż raz. Etam, nie moja to rzecz.

Sam byem ciekaw tej wyspy wiec wsparlem Stidiego na ile moglem. Jednak dzialenie w pierwszym szegegu... nie to nie w moim stylu.

Wrciem do namiotu zobaczyc co z dziewczynami.
 
Yuan
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 303
Rejestracja: pt lip 23, 2010 6:50 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

ndz wrz 15, 2013 11:21 pm

Stoody

Stoody niezwykle zadowolony ze swojej nowej postaci postanowił trochę zabawić się z orkami... Zanim zaklęcie niewidzialności przestało działać uniósł się z krzaków 3m nad ziemie i donośnym głosem rzekł - O nikczemni barbarzyńcy! Ten świat jest za piękny na goszczenie takich plugawych stworzeń jak wy. Za wasze niecne uczynki spotka was teraz kara! - Efekt był piorunujący. Ork i hobgoblin zobaczyli wyłaniającego się z nicości anioła, a na ich twarzach pojawiła się komiczna mieszanka strachu i zdziwienia. Stoody wiedząc, że nie ma na co czekać poraził przeciwników mrożącym zaklęciem, starając się trafić obu z nich i jednocześnie uważając, żeby nie zgasić ogniska, które zapewniało mu jako taką widoczność.

 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

pn wrz 16, 2013 12:29 pm

Frostmaer wskazał w mrok.
- Jak już wam mówiłem, dziewczyny pojechały za orkami. Bardzo ryzykowny to jest pomysł, bo potwory mogą ulec pokusie. Pułapkę zaaranżować jest łatwo, los ciężki je spotka - rzekł i ruszł pomóc szykować się do ewentualnej obrony.
 
Bergho
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 9:05 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

śr wrz 18, 2013 11:35 pm

Stoody:
Stoody pod postacią istoty przypominającej niosącą śmierć Devę rzucił zaklęcie na swych dwóch przeciwników. Wystarczyłoby ażeby uśmiercić słabsze istoty. Ci dwaj okazali się jednak silniejsi. Niemniej widać, że zaklęcie wywarło na nich bardzo negatywny pływ. Hobgoblin drżąc z zimna popędził do chaty. Jego kompan ork z wyraźną powodowaną bólem trudnością zakręcił maczugą i cisnął nią prosto w jawiącą mu się „Nemesis”. Jak się okazało Stoody znajdował się dla niego za wysoko, maczuga nie doleciała do celu. Z tego co widział mag można było objąć ich obu jeszcze jednym zaklęciem obszarowym zanim hobgoblin wejdzie do domu.

Layla:
Layla zdecydowała się pomóc koleżance w potrzebie. Pognała co koń wyskoczy ku orkowi pędzącemu prosto na Linael.Wierzchowiec Layli trącił konia orka kopytami. Ork wypadł z siodła, ale zdołał się przy tym nie potłuc. Zaraz potem został ugodzony stworzoną przez czarodziejkę kwasową strzałą.
- Goń tamtego! - nakazała Linael. Wyglądało na to, że teraz magini powinna sobie poradzić
Layla ciągle widziała umykającego orka, wciąż istniała szansa na dogonienie go
 
Basilius
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 35
Rejestracja: pt gru 07, 2012 5:13 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

śr wrz 18, 2013 11:41 pm

Layla Krwistowłosa

~ Dobra robota, jak na magiczkę rzecz jasna. Powinnam gonić uciekającego, jeśli chcę uniknąć gniewu Armaniusa. Jednak ten ork z maczetą wygląda paskudnie, wątpię by magiczka sobie z nim szybko poradziła, tym bardziej że nie ma ze sobą zwykłej broni… Z pewnością odniesie jakieś obrażenia. Cholera, przeklęci magowie! Muszę coś wymyślić, byle szybko… ~
W tym momencie postronny obserwator mógłby zauważyć uśmiech, pojawiający się na twarzy kobiety. Galopująca w świetle gwiazd wojowniczka z rozwianymi włosami prezentowała się niemal majestatycznie. Jednak wystarczyło spojrzeć na jej uśmiech, pochwycić jej spojrzenie, aby szybko zapomnieć o tym wrażeniu.
Krwistowłosa gotowała się do ataku.
Szybkim szarpnięciem nawróciła konia w stronę nadjeżdżającego orka. Popędziła wierzchowca jeszcze bardziej, przylegając do niego. Będąc blisko wydała dziki okrzyk i wjechała prosto w orka. Manewr zakończył się sukcesem, zaskoczony zielonoskóry wypadł z siodła. Linael nie próżnowała, trafiając leżącego ociekającą kwasem strzałą. Layla utrzymała się w siodle, zamierzając podjąć pościg.
Wyglądało na to, że teraz magini powinna sobie poradzić.
Poklepała swojego wierzchowca po szyi:
- Chyba nazwę cię Taran. A teraz dalej, jeszcze trochę wysiłku i będziemy mogli odpocząć. -

Layli po morderczym pościgu udało się dogonić orka. Jej wierzchowiec był już na skraju sił, jednak koń przeciwnika, który przecież musiał nieść większy ciężar, wyglądał jeszcze gorzej. Zielonoskóry nie był tchórzem, dobył miecza i ruszył do ataku.
Krwistowłosa nie potrzebowała większej zachęty.
Wyszarpnęła swój miecz i natarła na orka. Była szybsza, wykonała potężne cięcie tnąc go przez bark. Ten próbował w przypływie desperacji dosięgnąć jej konia, jednak nie zdołał i zwalił się na ziemię. Był bardzo ciężko ranny, kobieta zbliżyła się do niego i go ogłuszyła.
- Zobaczymy, może będziesz miał coś ciekawego do powiedzenia, brzydalu.
Zarzuciła go na wolnego konia, dbając aby się nie wykrwawił. Oszczędzając wierzchowce wróciła spokojnie do Linael, która zdążyła się już uporać ze swoim orkiem. Wyglądał paskudnie, z dziurą wyżartą w brzuchu. Widać, że z magiczką nie ma żartów.
W międzyczasie nadjechał Armanius. Kobiety zdały mu pobieżny raport na temat pościgu. Był wyraźnie zadowolony, że poradziły sobie same. Odebrały nawet wyrazy uznania, co jest rzadko spotykane u Starego. Razem wrócili do obozu, zamierzając w najbliższym czasie przesłuchać jeńca.
Ostatnio zmieniony pt wrz 20, 2013 10:40 am przez Basilius, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Bergho
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 9:05 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

sob wrz 21, 2013 3:36 pm

Layla, Amon, Frostmaer:

Krwistowłosa wróciła do obozu postawionego na nogi przez Frostmaera. Towarzyszyli jej Armanius i Linael. Zostali przywitani przez kilka osób w tym Amona i Frostmaera. Jak się okazało wrócili cali, zdrowi i z... "łupem". Armanius prowadził jeszcze jednego konia bez jeźdźca. Layla przytargała ze sobą jednego z orków. Rzuciła jego ciężkim cielskiem o ziemię.

- Skrępować go, Frostmaer ulecz go nieco żeby odzyskał świadomość. Trzeba go wypytać o kilka rzeczy. Dobrze by było gdyby byli przy tym wszyscy oficerowie. Amonie, gdzie jest Stoody? Zawołaj go, chyba zna ich język
- Przecież ja posługuję się orczym, ale to żadne osiągnięcie. Te prymitywy znają około dwustu słów, z czego większość dotyczy zabijania, jedzenia i pogardliwych określeń kierowanych do innych ras
- rzekła Linael

Orka związano, pozbawiono go broni. Miał jedynie bukłak z wodą i sakwę z pięcioma złotymi monetami, które w pełni zasłużenie otrzymała Layla. Kręcący się po okolicy Lis zajął się koniem Layli, mimowolnie nie mógł oderwać wzroku od jej kobiecych atutów
- Jesteś jedyna swoim rodzaju Pani. Wiele Ci zawdzięczamy, cieszę się, że nic Ci się nie stało - przerwał w obawie przed otrzymaniem kolejnych razów - Już się biorę do roboty

W tym czasie Frostmaer uleczył część z ran jeńca. Ork odzyskał świadomość, mogliście zadać mu kilka pytań
Armanius wypytał go komu służą, ilu ich było, skąd i dokąd jechali
Po zastosowaniu perswazji bezpośredniej (to znaczny głównie licznych kopniaków w brzuch) dowiedzieliście się od orka, a dokładniej od tłumaczącej jego gardłową mowę Linael, że: służą najstarszemu synowi Oboulda Wiele Strzał, że byli tylko dwaj. Jechali z lasu na zachodzie do Jalanthar. Mieli poczynić tam zwiad, natknęli się jednak na was i zamiast jechać dalej zmierzali donieść, że natrafili na obóz należący do ludzi i elfów
Parszywiec nadal był w stanie mówić, zatem można mu było zadać jeszcze kilka pytań
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

wt wrz 24, 2013 8:18 pm

Druid pochylił się nad orkiem
- Mowę ty moją znasz? Bo ja twej nie.
 
Bergho
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 9:05 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

śr wrz 25, 2013 3:40 pm

Na kolejne pytania Armaniusa na temat rozmieszczenia okolicznych posterunków orków i ich liczebności zielonoskóry odpowiedział, że na zachód od Everlund w Srebrnej Puszczy jest koło setki jego ziomków. Podobno ponad dziesięciu najsłabszych włóczników i łuczników z jednym magiem wysłano żeby z zaskoczenia zaatakowali Jalanthar z zachodu. Ich ewentualna utrata nie byłaby zbyt odczuwalna, a zyski w razie sukcesu mogły okazać się znaczne. Najwięcej orków przebywa obecnie w Górach Rauvin i Ruathym. Ork stwierdził, że nic nie wie na temat innych posterunków.
- Coś mi się zdaje, że w niedługiej przyszłości ktoś będzie musiał zająć się tą grupą zmierzającą do Jalantharu - podsumował Armanius

Na pytanie zadane przez druida ork nie odpowiedział, nie rozumiał najwyraźniej o co chodzi. Spojrzał jedynie pytająco na Linael
- Wielu orków posługuje się tylko własnym językiem. To przeważnie imbecyle dla których język wspólny jest zbyt skomplikowaną sztuką - wyjaśniła czarodziejka
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

czw wrz 26, 2013 1:44 pm

- Pytań mam tylko trzy. Gdzie są pozostali orkowie, ilu was tam jest, jak silnie uzbrojeni jesteście? - rzekł druid.
Ostatnio zmieniony czw wrz 26, 2013 3:14 pm przez slann, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Amon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 554
Rejestracja: śr sie 25, 2004 9:19 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

czw wrz 26, 2013 3:01 pm

Zasmialem sie po ostatnim komentarzu Linael.
- Albo sztuka watpliwie konieczna. Ja nie znam jego jezyka, bo jakos nie widzialem nigdy potrzeby sie go nauczyc, czy to czyni mnie, czy innych "prostych ludzi" imbecylami w towich oczach Linael? - unioslem teatralnie brew. Pyknelem fajka i wrocilem do spraw wazkich zmieniajac ekspresje twarzy:
- Jak to jest ze orkowy lud w ogole ma jakis "magow" i w dodatku takich ktorych utrata nie byla by zbyt odczuwalna? - skierowalem pytanie do Linael.
Ostatnio zmieniony czw wrz 26, 2013 3:02 pm przez Amon, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Yuan
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 303
Rejestracja: pt lip 23, 2010 6:50 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

czw wrz 26, 2013 11:50 pm

Stoody

Stoody z politowaniem patrzył na niezdarnie rzuconą maczugę, po czym bez zbędnych ceregieli ochłodził zapał do walki przeciwników kolejnym zaklęciem. Szybka reakcja pozwoliła mu uniknąć zaalarmowania dwójki zielonoskórych w środku. Gdy zobaczył wyłaniającego się z jeziora brata szybko do niego podleciał i w kilku zdaniach przedstawił mu sytuację. Rzucił też mu zbroję maga, jako, że Rob nie dał rady przypłynąć w swojej. Pirat ostudził zapał do walki brata i zaproponował zakradnięcie się do niczego nie podejrzewających orków.

Rob podkradł się do orka w skórzanej zbroi, który odwrócony doń plecami rozmawiał o czymś z tym lepiej opancerzonym. W tym samym momencie zauważy go ten drugi ork, ale nie zdążył dostatecznie szybko krzyknąć. Rob zamachnął się swoim dwuręcznym mieczem. Trafił w krzesło na którym siedział przeciwnik, jednak siła uderzenie roztrzaskała drewno i przecięła pancerz. W tym czasie wparował Stoody ze świeżo przyzwanym psem. Ork w koszulce kolczej podbiegł do stojaka z bronią biorąc z niego buławę i puklerz. W tym momencie do gardła skoczył mu przyzwany stwór. Zaatakowany ork okazał się całkiem zwinny i silny. Trącił psa ręką odrzucając go w bok. Drugą dłonią wydobył skryte za koszulką kolczą insygnia bostwa Gruumsha...

Wyglądalo na to, że trafili na kapłana. Pirat miał przeczucie, że czeka ich ciężkie starcie. Kapłan chwycił buławę i puklerz, z kolei jego kompan podbiegł po broń. W tym czasie Rob próbował sieknąć go swoim dwuręcznym. Zielonoskóry okazał się dla niego za szybki, zdołał sięgnąć po włócznię.

Podczas gdy jego brat prowadził równą walkę ze swoim przeciwnikiem Stoody przyzwał kolejnego psa, żeby zablokować Kapłanowi dojście do siebie, a następnie poczęstował go paroma magicznymi pociskami. Raniony kapłan desperacko próbował wypić miksturę leczenia, lecz psy wykorzystały tę okazję, żeby go dobić. Niebieskawy płyn rozlał się po posadzce.

Stoody nie czekając długo posłał kolejne wiązki magicznej energii w drugiego orka. Ten, poważnie raniony, stracił na chwilę czujność, co pozwoliło Robowi spektakularnie zakończyć walkę jednym silnym ciosem odrywając jego głowę od reszty ciała.

Pirat klepnął brata w plecy i pogratulował dobrej walki. Złotem podzieli się oczywiście po równo, lecz pozostawało jeszcze mnóstwo ekwipunku, który z pewnością przyda się kompani. Szczęśliwie orkowie mieli ze sobą łódkę co pozwoliło na łatwy transport rzeczy do obozu. Potem zmęczony poszedł spać.

Rano przywitała go wieść o złapanym i przesłuchanym orku. Cóż, jak widać nie tylko oni nie próżnowali. Łyknął trochę informacji i zaprowadził brata do Frostmaera prosząc o uleczenie jego ran. Później udał się do Anvasa, aby przeliczyć znaleziony ekwipunek i zdać raport Armaniusowi.
 
Bergho
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 9:05 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

sob wrz 28, 2013 4:30 pm

W obozie:
Elfka uniosła brwi słysząc zarzut Amona
- Uważaj, bo jeszcze ktoś uzna że z nimi sympatyzujesz. Językiem wspólnym posługują się wszystkie cywilizowane rasy. Orczym cóż… orkowie. Poza tym nie wątpię Amonie, że posiadasz większe talenty językowe niźli przeciętny człek. Nie znasz orczego, ale podróżujesz z ludźmi którzy się go nauczyli. Jak mówiłam nauczenie się go to nic trudnego, tym bardziej że nie zwykli używać pisma. Chciałam lepiej poznać wroga. Nie ulega wątpliwości, że są prymitywni, ale też bywają niebezpieczni. Uważasz zapewne, że nie jest im potrzebny język wspólny. Jesteś w błędzie. Gdyby każdy z nich znał naszą mowę, mogliby normalnie funkcjonować w ludzkim społeczeństwie. Można by ich wykorzystać przy ciężkiej pracy fizycznej. Wszyscy by na takiej kołoegzystencji mogli skorzystać. Niestety większość tych niedouczonych orków nie pojmuje prostych zasad osiadłego trybu życia czy zalet wynikających z budowania miast


Na pytanie dotyczące magów Linael odpowiedziała:
- Wątpię żeby ich magowie posiadali zdolności takie jak choćby Twoja Akesza. Niemniej nawet wśród takich wieprzy jak orkowie zdarzają się tego typu perły – po tym wyjaśnieniu dopytała jeńca dlaczego grupie towarzyszy mag. Następnie zabrała się za tłumacznie – orkowie starają się żeby ich grupom dywersyjnym towarzyszył mag na wypadek gdyby podczas łupienia natrafili na jakoweś magiczne przedmioty albo na innych znających sztukę – po tych słowach wyraziła własną opinię - O ile wśród elfów magowie zdarzają się nie rzadko, a u ludzi czasami to wśród orków jest to czymś wyjątkowym i raczej niespotykanym. Nawet jeśli ktoś z nich zgłębi sztukę to zdoła opanować co najwyżej podstawy

Stoody i Rob powrócili. Jak się dowiedzieliście ubili hobgoblina i trzech orków w tym kapłana. Mieli ze sobą broń zabraną z chaty na wyspie. Nie zdołali zabrac wszystkiego zatem Armanius ponownie wysłał na wyspę Olava i Olgierda. Ci wrócili z tratwą wypełnioną orężem. Anvas i Stoody zliczyli wszystkie łupy. Wreszcie Anvas podsumował:
- Jedna świetnie wykonana włócznia, dziesięć zwykłych włóczni, osiem oszczepów, sześć łuków krótkich, cztery długie, dwa refleksyjne, dwie kusze ręczne, jeden młot bojowy, pięć toporów bojowych, dziesięć toporków do rzucania, dwa topory dwuręczne, jedna buława, osiem maczug, trzy puklerze, trzy drewniane tarcze trójkątne, jedna pawęż, sto i sześćdziesiąt strzał, czterdzieści i dwa bełty, jedna zbroja skórzana, jedna koszulka kolcza
Wyglądało na to, że nieźle się obłowiliście. Koszulkę kolczą po zabitym kapłanie zabrał Rob, wyglądało na to, że dobrze na nim leży. Od jeńca dowiedzieliście się, że na wyspie mieli bazę zaopatrzeniową. Tu także miał się udać zwiad celem poznania aktualnej sytuacji, jednakże wasza obecność uniemożliwiła im dotarcie na wyspę.
Armanius usłyszawszy co miał usłyszeć zadał jeńcowi szybką śmierć.

W drodze do Jalantharu:
Następnego dnia natknęliście się na kogoś kogo wolelibyście nie spotkać
- Plugawa dwunastka - Rebeka (jedna z podpopiecznych Armaniusa) siarczyście splunęła wypowiedziawszy te słowa. Waszym oczom ukazalo się kilku obwiesi. Wszyscy odziani w skórznie (pewnie na droższe pancerze nie było ich stać) z różnej maści bronią u pasa. Ku waszemu zdziwieniu mieli nawet jednego kapłana. Widząc bransolety z insygniami jego bóstwa nie mieliście wątpliwości, że to Cyric. Krótko mówiąc stanowili bande obszarpańców przeróznej proweniencji. Byli tu ludzie, dwóch krasnoludów, jeden gnom.
- Żadnych kobiet, magów, kleryków prawych bóstw i elfów. Nie ma się co dziwić. Nikt kto choć odrobinę się szanuje nie przystałby do tych obwiesi - powiedziała z pogardą Linael
Jeden z nich. Całkiem wysoki i barczysty łysol o twarzy typowego bandziora i co się rzucało w oczy pozbawiony nosa zagadnął Armaniusa
- Kogo my tu mamy, stary Silbersten nadal siedzi w tym fachu. Myślałem, że już dawno temu szlag cie trafił. Wielka szkoda
- Ucisz się albo utracisz coś więcej niż nos Owcojebie -
odpowiedział złowróżebnie Armanius, jak zawsze był przy tym w pełni opanowany i pewny siebie
- No proszę, nawet raczyłeś zapamiętać moje przezwisko. Nie powiem, żeby miło było znowu cie widzieć...
- Wzajemnie, w pełni zasłużyłeś na ten tytuł, a teraz zamknij gębę i jedźcie gdzie macie jechać. Jeszcze jedno słowo i odetnę ci język.I nie żartuję. Nie mam cierpliwości dla takich śmieci jak wy -
te kilka słów wystarczyło żeby Owcojeb nie prowokował Armaniusa
- Sam jeden dałbyś radę tym obesrańcom - zauważył Olav
- Szkoda tracić czas i brudzić miecz - odparł Silbersten
Tymczasem dwóch z Plugawców nagabywało Laylę
- Hej rudowłosa, fajnego masz rumaka, może byś tak chciała dosiąść też takiego ogiera jak ja, co? Też jestem rudy, jesteśmy sobie pisani, dobrze o tym wiesz - zagadnął rudobrody kranolud
- Chodź tu do nas i rozchyl nogi. Śmiało. Obiecuję, że będzie przyjemnie, niekoniecznie dla ciebie- uśmiechnął się jeden z ich ludzi ukazując poczerniałe zęby
- Nie zwracaj na nich uwagi - poprosił Anvas
Ktoś od was krzyknął
- Boicie się kilku orków darmozjady? Uciekajcie najszybciej jak tylko potraficie frajerzy. Porządne zlecenia zostawcie lepszym od was
Podczas waszego krótkiego nieplanowanego spotkania padło jeszcze szereg innych obelg. Pomyśleć, że ktoś taki jak oni ma ratować wioski na południu. Już lepiej by było gdyby pozostawiono je samym sobie...


Wkrótce z Jalantharu przybył Garios. W tamtejszym garnizonie przebywało ostatnich jedenaścioro zbrojnych, w przeważającej mierze na załogę składali się nowi rekruci, ludzie i kilku krasnoludów. Sam Jalanthar został niemal w pełni ewakuowany. Oprócz obsady garnizonu został w nim jedynie kowal i cyrulik. Trudno było oszacować ilu orków i hobgoblinów obsadziło przełęcz. Wiadomo jest za to, że posiadają trolla i łuczników. Prawdopodobnie nie ma wśród nich magów i kapłanów. Sytuacja wydaje się patowa. Strona, która zdecyduje się na bezpośredni atak najprawdopodobniej poniesie klęskę. Garnizon już próbował jednego śmiałego wypadu i przypłacił go utratą połowy swoich. Czas przemawia na niekorzyść obrońców Jalantharu. Kończą się zapasy jedzenia i strzał. Od Jalantharu dzieliło was jeszcze półtora dnia gdy z zachodu przyjechał drugi tropiciel - elf Vindel. Jak doniósł tuzin orków zmierzało najpewniej w kierunku Jalantharu. Zbrojni w łuki i włócznie. Niektórzy w skórzanych pancerzach inni w normalnych łachach. Nie wiedział czy mają w swoich szeregach maga. Podążali w dwóch oddalonych od siebie o kilkadziesiąt metrów grupach. W każdej był jeden konny. Jeden z jeźdźców mierzył prawie cztery łokcie. Wyglądało na to, że dzieli ich od was ponad dzień drogi. Armanis wziął wszystkich oficerów na stronę
- To ta grupa o której wspominał nasz jeniec. Na pewno ruszają na Jalanthar. Spróbują go wziąć z drugiej strony. Nie obawiam się ich, ale nie chcę bagatelizować doniesień o magu i olbrzymie. Najlepiej będzie jeśli ktoś się nimi zajmie bez ponoszenia jakichkolwiek strat. Dlatego wy wszyscy ich wytropicie. Ruszycie konno z Vindelem. Nie mamy zbyt wielu koni dlatego mogę wysłać tylko najlepszych ludzi. Po uporaniu się z nimi powinniście nas dogonić zanim dotrzemy do garnizonu. Myślę, że w piątkę doskonale sobie poradzicie z dwunastoma. Vindel szybko ich odnajdzie. Powiadają, że jeden utalentowany mag z powodzeniem zastępuje dziesięciu zwykłych zbrojnych. Wśród was jest dwóch magów. Layla bez trudu poradziła sobie z dwoma doświadczonymi orkami. Przyda się żeby was osłaniać i jak trzeba będzie powali każdego jednym silnym ciosem. Frostmaer w razie konieczności uleczy rannych, a i niezgorszy z niego wojak. Ufam waszym umiejętnością. Niemniej w razie czego niechaj każde z was weźmie po miksturze leczniczej

Na krótko przed odjazdem Stoodyego zaczepił brat
- Wymykacie się wkopać kilku orkom? Nie może mnie tam zabraknąć. Jadę z wami!
Stoody wiedział, że znajdzie się jeszcze jeden koń dla brata. Gdyby zabrał brata to z nim w ekipie walczyliby orkami w proporcjach 1 do 2. Z drugiej strony Rob bywał porywczy, lubił stawać w ierwszm szeregu, choć podczas ostatniej walki udowodnił, że gdy trzeba potrafi posłuchać brata

W drodze na orków:
Dzięki tropicielskim talentom Vindela szybko natknęliście się na orków. Faktycznie podróżowali w dwóch zwartych grupach oddalonych od siebie o jakieś sto metrów. W każdej grupie po sześciu orków. W każdej po trzech z krótkimi łukami (w sumie połowa z nich miała broń dystansową). Jedenastu miało włócznie. Grupie po prawej przewodził ubrany w napierśnik jeździec z mieczem dwuręcznym przewieszonym przez plecy. Właśnie on był tym olbrzymem o którym wspomniał Vindel. Widzieliście na jego szyi połyskujący różnokolorowy naszyjnik. Po jego stronie było jeszcze trzech orków w skórzniach i dwóch bez pancerza. Po lewej stronie na przedzie grupy jechał włócznik w skórzni, za nim szło czterech orków bez zbroi i jeden również w skórzni. Chcieliście ich wziąć z zaskoczenia, ale któryś z orków was wypatrzył i następnie zadął w róg. Byliście gotowi do walki. Minie chwila zanim łucznicy wezmą łuki, wymierzą i wystrzelą w waszym kierunku pierwsze strzały. Większe zagrożenie mógł Stanowic w tej chwili mag, o ile któryś z nich był magiem

Info:
Jeśli ktoś dodatkowo zabrał coś na tę wyprawę to napiszcie o tym. Każdy z was otrzymał miksturę leczenia lekkich ran. Bez bawienia się w inicjatywę możecie zaatakować pierwsi. Pozwalam wam rzucić kilka zaklęć jeszcze przed rozpoczęciem walki.
Ostatnio zmieniony pn wrz 30, 2013 1:58 pm przez Bergho, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Amon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 554
Rejestracja: śr sie 25, 2004 9:19 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

ndz wrz 29, 2013 1:39 pm

- to tyle jesli chodzi o subtelna sztuke zwodu i zaskocznia. -rzucilem jeszcze cynicznie nim moje dlonie poczely tkac, a usta szeptac
. Ufny w bezpieczenstwo, przed tym co nadleciec moze, wydeklamowalem inna
 
Yuan
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 303
Rejestracja: pt lip 23, 2010 6:50 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

ndz wrz 29, 2013 3:01 pm

Stoody

Gdy podszedł do niego Rob, Pirat miał mieszane uczucia. Z jednej strony bał się o brata, szczególnie, że jego rany po starciu z orkami dopiero co się zagoiły, z drugiej strony wiedział, że w wirze walki doskonale się uzupełniają, zawsze działali przecież jako drużyna. Rob zdaje się zauważył na twarzy brata rozterkę i skrył swój smutek pod chmurą oburzenia. - Ej! Radzę sobie w walce lepiej niż ty! - Stoody uspokoił go gestem. - Nigdzie się bez Ciebie nie ruszam, ktoś w końcu musi uchronić mój tyłek jak wpadnę w tarapaty - mrugnął porozumiewawczo - Skombinuj konia i ruszamy. - Rob z uśmiechem wdzięczności i błyskiem w oku wyrażający zew przygody pobiegł w stronę obozu.

Pułapka teoretycznie się nie udała, ale mimo wszystko mieli nieco elementu zaskoczenia. Łucznicy nieco zmartwili Stoody'ego, z drugiej strony lekkie zbroje orków powinny ułatwić sprawę Layli i Robowi. Przymknął oczy i wyinkantował parę słów. Jego ciało pokrywała teraz delikatna, mglista powłoka, która, miał nadzieje, ochroni go nieco przed grotami strzał. Zanim łucznicy zdołali wystrzelić posłał w ich kierunku bojowe zaklęcie.

 
Bergho
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 9:05 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

wt paź 01, 2013 1:10 pm

Amon uśpił trzech słabszych spośród sześciu orków zgromadzonych po lewej stronie. Wszyscy trzej byli bez zbroi, dwóch posiadało łuki. Zaraz potem tych samych orków przetrzebił Stoody ze swą lawiną śnieżnych kul. Ci śpiący w najlepsze nie mieli jak umknąć. Zresztą nikomu nie udało się skryć przed niszczycielską mocą zaklęcia. Kolejny orczy łucznik padł na ziemię z kolei ci ułożeni do snu najprawdopodobniej pogrążyli się w odmętach snu wiecznego. Ubrani w skórzane zbroje zapewne dzięki dość grubemu pancerzowi przetrwali atak chłodu. Konny coś powiedział do towarzysza w orczym i rzucił mu miksturę. Ten natychmiast wlał ją do ust jednego z leżących na ziemi orków i przebudził go krzykiem. Tymczasem Vindel mając wcześniej przygotowany łuk refleksyjny wydobył strzałę, wstrzymał oddech, napiął pocisk na cięciwę, przymknął lewe oko, wycelował i oddał celny strzał w ranionego jeźdźca. Strzała pomknęła bezbłędnie przebijając się przez jego pancerz. Ork spojrzał wściekle na elfa. Szybkim i brutalnym ruchem wydobył zakrwawioną strzałę. Cisnął ją precz i popędził na tropiciela. Rob wyraźnie rozradowany, że coś się dzieje pomknął na swym wierzchowcu prosto na konnego uniemożliwiając mu wdanie się w walkę z waszym tropicielem
- Zostawcie mi tych po lewej, potem wam pomogę z resztą! – krzyknął pewny siebie nacierając na orka
W tym czasie uleczony ork siadając na ziemi ściągnął kawałek skóry w który zawinięty został jakiś podłużny przedmiot. Jak się okazało ork dzierżył teraz w dłoni różdżkę. Coś wymamrotał, wykonał nią ponad głową dwa obroty, a następnie zamachnął się wyprostowując rękę. Ze zwieńczenia różdżki (wyglądającego jak kiepska imitacja rubinu) wydostały się dwa magiczne pociski. Oba dosięgły Roba. Ten jednak nie zrażony utrzymał się na siodle. Pędząc dalej brat Stoodyego nie stracił na impecie. Tymczasem ork w skórzni, który przed chwila podał miksturę magowi podniósł łuk któregoś z martwych towarzyszy i również oddał strzał w kierunku Roba. Odległość była jednak zbyt znaczna. Rob nie zwróciwszy nawet uwagi na strzałę porządniesieknął orczego jeźdźca. Zbroja uchroniła ranionego przed utratą życia. Ostatkiem sił ciężko ranny orkugodził Roba włócznią wykonując nią atak oburącz znad głowy. Atak ten kosztował go jednak zbyt wiele wysiłku. Położył się wręcz na siodle niezdolny do dalszej walki. Rob natychmiast to wykorzystał wykonując cięcie, którym zakończył marny żywot zielonoskórego. Po prawej stronie zapanowało poruszenie. Trzech łuczników oddało w waszym kierunku strzały. Przeznaczone były dla Layli, Amona i Vindela. Staliście stanowczo za daleko, Jak jeden mąż spudłowali, a ściślej mówiąc strzały nie doleciały. Wielki ork ze swoim dwuręcznym mieczem na plecach popędził w kierunku przetrzebionej grupy po lewej. Kierował się najwyraźniej do łucznika i maga. Oddalił się od pozostałej piątki poza zasięg zaklęć obszarowych

 
Basilius
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 35
Rejestracja: pt gru 07, 2012 5:13 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

śr paź 02, 2013 12:50 pm

Layla Krwistowłosa

Kobietę przepełniała energia. Walka z licznym wrogiem, możliwość wykazania się, to jest to! Postanowiła jednak poczekać z działaniem na akcje magów oraz tropiciela. Ci niemal całkowicie wyeliminowali grupę po lewej stronie, wszystko przebiegało zgodnie ze sztuką wojenną. Szyki popsuł jednak atak narwanego brata Stoody’ego. Musiała przyznać, że potrafił szybko znaleźć się w sytuacji, wdzięczna była za osłonięcie Vindela. Jednak lepiej było przyjąć atak w miejscu, w którym się znajdowali, niż wystawiać na wrogi ostrzał. Ehh ta młodzieńcza zapalczywość… Sytuacja nie wyglądała dla niego najlepiej, pomimo wygranego starcia widać było, że odniósł dotkliwe rany. Trzeba było go ratować. Widząc manewr wielkiego orka postanowiła, że należy przejąć inicjatywę, zanim sytuacja jeszcze bardziej się skomplikuje.

Poleciła szybko czarującym, żeby pozbyli się grupy po lewej, skupiając się na magu, a następnie zajęli się piątką po prawej. Vindel, ze względu na swoją zwinność, miał doskoczyć do Roba i pomóc mu wycofać się z walki, a jeśli to nie będzie możliwe, to podać mu leczącą miksturę i rozpocząć ostrzał na grupę po prawej. Sama postanowiła zająć się wielkim orkiem.
Wyciągnęła swój miecz i popędziła konia. Pulsujący zew walki, pęd rumaka i odgłosy starcia były dla jej zmysłów muzyką. Pędziła prosto na spotkanie największego z orków.
~ Pora się przekonać, kto lepiej włada mieczem, wielkoludzie ~

 
Awatar użytkownika
Amon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 554
Rejestracja: śr sie 25, 2004 9:19 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

śr paź 02, 2013 12:59 pm

Glosne "Tak!" niemal wyrwalo mi sie na glos. Odkad zaatakowany podobnym efektem w miescie, sralem ze strachu, nie moglem sie doczekac az sam kogos czym takim potraktuje. Gdy tylko zlokalizwalem orczego mistyka, cisnalem w niego moim
 
Bergho
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 9:05 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

śr paź 02, 2013 8:30 pm

Layla wydala polecenie Vindelowi. Tropiciel usłuchał, natychmiast pojechał do Roba. Pozostawało mieć nadzieję, ze dojedzie na czas. Krwistowłosa ruszyła na największego z orków. Frostmaer nie był pewny czy pozostać przy magach i w razie potrzeby ich osłaniać, wyglądało jednak na to, że obaj nieźle sobie radzą i raczej nie potrzebują pomocy. Druid myślał nad rzuceniem jakowegoś zaklęcia, tudzież nad ruszeniem na pomoc Robowi (choć uczynił to już Vindel) lub nad pojechaniem za Laylą. Nawet ktoś tak silny jak ona mógł mieć problemy w starciu z przeciwnikiem o takich gabarytach. Amon rzucił zaklęcie na orczego maga. Ten jednak nie oparł się jego mocy. To pewnie przez to, że oficer miał zbyt mało czasu na pełne przyswojenie sobie nowo opanowanego zaklęcia. Layla natarła na wielkoluda. Jej taran zderzył się z ciężkim wierzchowcem orka zmuszając zwierze do chwiejnego cofnięcia się. Ork wskutek silnego uderzenia wypadł z siodła. Przez ciężką zbroję nieco się poobijał. Layla nie tracąc czasu z furia natarła nań znowu. Zdzieliła go mieczem pozostawiając ranę na klatce piersiowej wielkoluda oraz dziurę w jego napierśniku. Ork spojrzał na nią przekrwionymi oczyma rycząc tak donośnie, że usłyszeli go chyba wszyscy. Wykonał zamach swoim wielkim mieczem unosząc obie ręce ponad ramię. Siła uderzenia była tak potężna, że ostrze przeszło przez obie kończyny przebijając się przez kości. Olbrzymi ork obrócił się przy tym o 180 stopni. Layla usłyszała agonalne rżenie swego zasłużonego wierzchowca. W porę zdołała z niego zeskoczyć gdy ten pozbawiony przednich nóg runął na ziemię. Nie było czasu na opłakiwanie wiernego towarzysza, za to trudno było sobie wyobrazić lepszą chwilę na pomszczenie go. Wierzchowiec orka zobaczywszy co jego pan uczynił z innym zwierzęciem oddalił się spłoszony. Tymczasem dwaj włócznicy z grupy po prawej zaczęli biec na pomoc wielkiemu orkowi, nie ulegało wątpliwości, że on jest ich kapitanem
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

czw paź 03, 2013 1:15 pm

Frostmaer zobaczył orków i wezwał rój nietoperzy na największego na kapitana.
 
Yuan
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 303
Rejestracja: pt lip 23, 2010 6:50 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

czw paź 03, 2013 3:51 pm

Stoody

Stoody z przerażeniem patrzył jak włócznia przebija jego brata. Robowi niestety odwaga pomieszała się w tym momencie z brawurą. Był wdzięczny Vindelowi, że jedzie pomóc jego bratu, miał nadzieje, że dotrze na czas. Robowi krzyknął krótko, żeby uciekał stamtąd jak najszybciej. Wiedział, że nie jest w stanie mu teraz pomóc, a jego czary były potrzebne po drugiej stronie. Wyciągnięty z mieszka kamyczek zalewitował chwilę nad jego ręką, po czym pomknął w kierunku grupy orków po lewej. Eksplozja zimna kolejny raz przetrzebiła szeregi wrogów.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości