Zrodzony z fantastyki

 
Bergho
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 9:05 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

sob paź 05, 2013 2:09 pm

Furia przyćmiła barbarzyńskiej wojowniczce rozsądek. Cios był naprawdę potężny, zapewne nie broniący się przeciwnik zostałby przepołowiony. Nie trafiła jednak na byle kogo. Ork zbił atak w bok po czym lewą ręka puścił swój dwuręczny miecz chwytając nią następnie za rękojeść broni Layli. Prawą ręką przyrżnął kobiecie łokciem w brzuch. Gdy nieco zwolniła chwyt wyszarpnął miecz z jej rąk i cisnął go precz. Ujął swój miecz w obie ręce. Zaśmiał się i zaatakował wkładając w atak tyle samo siły co przed chwila jego przeciwniczka. Ciął poziomo. Layla zdołała w porę odskoczyć do tyłu. Teraz musiała jakoś dostać się do utraconego oręża...
Nagle nadeszła niespodziewana pomoc. Na wielkiego orka rzuciła się chmara nietoperzy. Layla nigdy nie widziała takiego skupiska zwierząt w jednym miejscu. Korzystając z chwili gdy jej przeciwnik zaabsorbowany był ich odganianiem podbiegła do utraconego przed chwilą miecza. Wyglądało jednak na to, że nie tylko Krwistowłosa mogła liczyć na pomoc... W momencie podnoszenia broni zobaczyła jak prosto na nią szarżuje orkowy włócznik. Kierowana instynktem samozachowawczym Layla wykonała dość kaleczny (bo z mieczem w rękach), ale skuteczny przewrót w bok. Tuż za tym przeciwnikiem nadbiegał jeszcze jeden włócznik. Obaj bez zbroi. Sytuacja nie wyglądała zbyt kolorowo tym bardziej, że Layla zaraz po tym zauważyła strzałę, ale dopiero w momencie gdy ta zatopiła się całkiem głęboko w jej ciele tuż poniżej obojczyka. Zaraz po tym Layla zauważyła, że z obu stron doskakują ku niej wielkolud (ciągle dręczony przez nietoperze) i włócznik

Tymczasem dwaj pozostali łucznicy również oddali strzały. Obrali sobie jednak inne cele. Jedna ze strzal przemknęła koło Frostmaera, inna odbiła się od magicznej bariery stworzonej przez Amona

Stoody raz jeszcze rzucił swe śmiercionośne zaklęcie. I tym razem odniosło ono zadowalajacy skutek. Dwaj orkowie z lewej, czyli łucznik i mag padli. Stoody zdążył w ostatniej chwili, łucznik już naciągał dwie strzały na cięciwę z zamiarem wykończenia Roba. Mag również zaczynał kolejną inkantację. Teraz obaj leżeli martwi, Rob złapał miksturę rzucona m przez Vindela. Łapczywie pochłonął jej zawartość. Teraz obaj nie tracąc czasu pomknęli na pomoc Layli

 
Basilius
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 35
Rejestracja: pt gru 07, 2012 5:13 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

ndz paź 06, 2013 12:29 pm

Layla Krwistowłosa

Kobieta w ostatniej chwili zeskoczyła z umierającego wierzchowca. Agonalne męki konia, strach w jego oczach, parująca krew… Choć sarkała na niego cały czas, okazał się dobrym towarzyszem, w jakiś sposób odczuła jego stratę. Tego było za wiele, ten paskudny zielonoskóry zaraz się przekona, że nie należy jej denerwować, nigdy.
Wydała z siebie potężny nieartykułowany okrzyk, w jej oczach płonął ogień i pragnienie krwi. Uderzyła potężnie, wkładając w uderzenie całą swoją siłę, zamierzając ściąć orka jednym ciosem. Pech chciał, że zielonoskóry zdążył w jakiś sposób przechwycić uderzenie i wyrwać jej miecz z dłoni. Gdyby nie jej instynkt walki nie udałoby jej się odskoczyć przed jego zamaszystym ciosem. Sytuacja nie wyglądała najlepiej, nie mając oręża niewiele mogła zdziałać przeciwko temu szczerzącemu się bydlakowi.
Nieoczekiwanie na orka spadła jakaś skłębiona chmura, pełna wirujących stworzeń. W zgiełku walki nie mogła określić, skąd się pojawiły, domyślając się, że to sprawka druida. Nie tracąc czasu, wykorzystując zmieszanie orka, postanowiła odzyskać leżący nieopodal miecz. W trzech długich susach dopadła do broni, zaciskając dłoń na jego rękojeści. Kątem oka zauważyła jakiś ruch z boku, wrodzony instynkt kazał jej się uchylić. Przetoczyła się trochę niezdarnie przez prawe ramię, nie wypuszczając oręża. Szybka ocena sytuacji na polu walki pozwoliła określić, że do walki włączył się kolejny z zielonoskórych, dzierżący włócznię., kolejny nadbiegał tuż za nim.
~ Wygląda na to, że doczekałam się walki z prawdziwego zdarzenia. Kto by pomyślał, że ci zieloni potrafią tak zacięcie walczyć? Trzeba im jednak pokazać, z kim mają do czynienia. ~
Była gotowa rzucić się do ataku, kiedy usłyszała krótki świst i poczuła silne uderzenie, aż opadła na jedno kolano. Z jej ciała wystawało pierzysko strzały, która przeszła na wylot. Musiała oddać szacunek wrogiemu łucznikowi, z takiej odległości był to dobry strzał. Nie miała jednak czasu zająć się tą raną. Jej gniew sięgnął właśnie dawno nie widzianego poziomu. Jej ciało zaczęło się trząść, zęby wydawały się zgrzytać jak kamienie, ręce pobielały od zaciskania się na broni. Zakrwawioną rękę wytarła w swoją twarz oraz włosy, przybierając jeszcze bardziej złowieszczy wygląd. Nie przypominała już człowieka, była bestią gotową do walki na śmierć i życie. Bestią, która nie zamierzała tej walki przegrać…
Podniosła się dumnie, starając się nie krzywić z bólu. Ustawiła się w swobodnej pozycji do ataku i wyszczerzyła się w złowrogim grymasie. Ułamek sekundy później ruszyła do ataku.
~ Chodźcie wszyscy, jeden po drugim, chcę zatańczyć z wami krwawy taniec. Chcę ujrzeć w was strach, grozę śmierci w waszych oczach, chcę poczuć ciepło waszej krwi. Jestem jedna, was jest wielu, znajdę jednak czas dla każdego. Pożałujecie dnia, kiedy przyszliście na ten świat. To ja, Layla Krwistowłosa, zwiastun waszego końca… ~

 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

ndz paź 06, 2013 2:19 pm

Druid widząc jak wojowniczka zostaje otoczona, ruszył jej z odsieczą.

 
Yuan
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 303
Rejestracja: pt lip 23, 2010 6:50 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

ndz paź 06, 2013 2:22 pm

Stoody

Zaklęcie odniosło zamierzony skutek, lewa flanka była oczyszczona, a Rob wsparty dodatkowo miksturą leczniczą bezpieczny. Pirat odetchnął z ulgą i rozejrzał się po polu walki. Layla wydawała się być w trudnej sytuacji, ale ta dzielna wojowniczka z pewnością nie podda się łatwo. Jako, że Frostmaer zajął się już największym orkiem, Stoody postanowił pomóc unicestwiając łuczników z prawej. Kolejną fala mrozu spowiła pole bitwy poważnie raniąc orków. Wyglądało na to, że robił w tej bitwie za chodzącą artylerię. Uśmiechnął się do siebie i rozejrzał się za kolejnym celem dla swoich zaklęć.

 
Awatar użytkownika
Amon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 554
Rejestracja: śr sie 25, 2004 9:19 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

pn paź 07, 2013 8:43 pm

- A żeby cie rakowina zeżarła!! - zakląłem w ataku wściekłości po nieudanym zaklęciu. No nic trzeba sprobować czegoś prostrzego. Utkwiłem wzrok na przeciwniku Lajli i zadeklamowałem
 
Bergho
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 9:05 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

wt paź 08, 2013 1:10 am

Layla nie musiała nawet włożyc całej siły w to uderzenie. Wyjątkowo ostry magiczny miecz pokierowany silnymi rękoma odrąbał głowę orka. Na twarzy dekapitowanego zielonoskórego dało się zauważyć przerażenie. Najwyraźniej był świadom losu jaki go spotka. Tuż za nim podbiegł kolejny włócznik. Nie był jednak zbyt pewny siebie. Spróbował niezdarnego ataku, nawet nie sięgnął nim Layli. Wielki ork padł ofiarą zaklęcia Amona. Teraz z jego oczu można być wyczytać niepewność, może nawet strach. Mimo to zebrał się jakoś w sobie i uderzył silnie Layla. Ostrze jego miecza nie przeszło co prawda przez ogniwa zbroi, ale uderzenie było wystarczajaco potężne żeby Krwistowłosa zatoczyła się w bok i poczuła ból. Tymczasem druid uderzył wielkie orka kosą w lopatkę. Polala się krew, Rana była długa, ale nie głęboka, widać było, że ork z każdą chwila słabnie. Nietoperze ponownie próbowały go zaatakować, ale nie mogły sięprzegryźć przez noszoną przez orka zbroję. Jedna z przywołanych istot próbowała zaatakować go w twarz, ale ork uprzedził stwora łapiąc go zębami za skrzydło i odgryzając je. Trzej łucznicy choć mocno poranieni i wyziębieni wskutek zaklecia Stoodyego byli w stanie kontynuować walkę. Jeden z nich skupił się na Frostmaerze. Layla była dobrze zasłonięta przez jego sojusznika, toteż musiał obrać za cel druida. Frostmaer oberwał w rękę. Nie było tak źle, grot nie zatopił się w całości w ciele. Dwaj pozostali strzelcy zlokalizowali mag, który tak przetrzebił szeregi lewej grupy. Obaj oddali w jego kierunku celne strzały. Nie pomogła mu nawet magiczna bariera. Vindel i Rob byli już bardzo blisko, lada chwila powinni dojechać do Layli.
 
Awatar użytkownika
Amon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 554
Rejestracja: śr sie 25, 2004 9:19 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

wt paź 08, 2013 10:15 am

Utkwiłem wzrok na wielkim orku..
- Ktoś tu ma najwyraźniej wciąż za duzo energii... - To stwierdziwszy, zakreśliłem w powietrzu gest
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

wt paź 08, 2013 1:29 pm

Frostmaer ruszył ku łucznikom, uznając ich za główne zagrożenie.
 
Yuan
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 303
Rejestracja: pt lip 23, 2010 6:50 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

wt paź 08, 2013 2:34 pm

Stoody

Stoody nie docenił swoich przeciwników. Nie dość, że przeżyli jego zaklęcie to zdołali oddać dwa celne strzały, który dość poważnie go zraniły. Skrzywił się z bólu i wysłał wiązki magicznej energii w kierunku strzelających do niego łuczników.

 
Bergho
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 9:05 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

śr paź 09, 2013 1:54 am

Kolejne wydarzenia potoczyły się dla was nadspodziewanie pomyślnie. Wściekła Layla mogła wreszcie w pełni wyładować frustrację na przywódcy orków. Amon rzucił na wielkiego orka zaklęcie. Mięśnie olbrzyma zwiotczały. Dwuręczny miecz zaskoczonego orka opadł w dół. Jako, że garda została opuszczona Layla bez przeszkód odcięła wielkiemu orkowi ręce powyżej nadgarstków. Jej ostrze przeszło również po podbrzuszu przeciwnika. Wielkolud padł, na wierzch wydostały się jego wnętrzności. Wyjątkowo obrzydliwy był to widok. Odcięte dłonie wciąż ściskały rękojeść ostrego jak brzytwa miecza jakby nie zdając sobie sprawy z jałowości tego działania. Tymczasem włócznik próbował dźgnąć Layle, ta jednak zdołała uskoczyć. Zaraz potem nadjechali Rob z Vindelem. W tym samym momencie cięli włócznika. Tak oto padł kolejny ork. Druid ruszył na łuczników. Sieknął jednego z nic kosą. Orczy łucznik z pokaźną raną bez życia padł na ziemię. Jego dwaj towarzysze zdążyli jeszcze oddać celne strzały we Frostmaera. Druid pomimo ran wciąż był w stanie utrzymać się na koniu. Starania łuczników na nic się zdały. Dopadły ich magiczne pociski Stoodyego. Już wcześniej mag ranił ich lawiną śnieżnych kul. Magiczne pociski dokończyły dzieła. Ostatnie dwie ofiary można było wpisać na konto Stoodyego. Bilans po walce wydawał się całkiem zadowalający dla każdego oprócz Layli. Padł jej zasłużony wierzchowiec. Layla, Stoody, Frostmaer i Rob byli ranni. Bez szwanku z walki wyszli Amon i Vindel. Przy zabitych orkach znaleźliście jedenaście zwyczajnych włóczni, sześć łuków i trochę strzał oraz miecz dwuręczny. Miecz nie był magiczny, ale jak zauważyła Layla i Rob został mistrzowsko wykonany. Rob spytał czy może wziąć sobie ten miecz. Oprócz tego na szyi przywódcy zielonoskórych wisiał magiczny amulet. Niestety zbroja największego z orków była zbyt wielka dla człowieka i nazbyt uszkodzona po walce. Przynajmniej przywódca miał przy sobie jakąś niezidentyfikowaną miksturę. W sumie przy orkach znaleźliście 180 sztuk złota. Magów zainteresowały magiczna różdżka dzierżona przez orkowego czarodzieja. Ponadto znaleźliście przy nim dwa magiczne zwoje. Po pozbieraniu łupów należało się nimi podzielić. Frostmaer korzystając ze swych druidycznych talentów mógł zasklepić część ran. Vindel zdołał schwytać konia należącego do orczego włócznika. Przekazał go Layli. Po podzieleniu łupów, uleczeniu ran i odpoczynku czas wam było ruszać w drogę. Mieliście sporą szanse dogonić resztę kompani nim ta dotrze do Jalantharu



Jalanthar:
Szybko udało wam się wrócić do pozostałych nim ci dotarli do Jalantharu. Armanius był zadowolony z waszych osiągnięć, a kompani pogratulowali wam dobrze zakończonego wypadu. Każdy z was został w pełni uleczony. Wspólnie całą kompanią dotarliście na miejsce. Zobaczyliście resztki spalonych domostw. Niemal nic nie pozostało po osadzie, która niegdyś był Jalanthar.
- Orkowie i hobgobliny przeprowadzili atak na osadę, nie mogli jednak zdobyć baszty , musieli wycofać się z powrotem na przełęcz – wyjaśnił Garios, którego wysłał tu wcześniej Armanius.
Jedynym w miarę zachowanym obiektem pozostała górująca nad krajobrazem baszta. W kilku miejscach została wyraźnie uszkodzona
- Orkowie atakowali basztę przy użyciu przenośnego tarana. Troll rzucał w wieże głazami. Szczęśliwie atak został odparty, padło wtedy wielu orków, a taran został zniszczony – rzekł Garios
Solidne obijane ćwiekami wrota zostały przed wami uchylone. Wewnątrz. Przywitało was dwóch ludzi odzianych w skórzane zbroje. Zaprowadzili was dalej. Jak się okazało kręte schody baszty prowadziły jeszcze przez dwa piętra. Następnie po drabinie Armanius z wami, swymi oficerami wszedł na dach. Tam zostaliście powitani przez dowódcę baszty i dwóch wojów. Kapitan garnizonu przedstawił się jako Helmond. Armanius opowiedział mu krótko jak uśmierciliście zwiadowców, odkryliście skład broni na wyspie i zlikwidowaliście zagrożenie ze strony orków nadciągających z zachodu na Jalanthar. Helmond wysłuchawszy go opisał swoje położenie
- Jak wiecie od Gariosa jesteśmy w impasie. Orkowie boją się tu ponownie podejść. Moi łucznic i kusznicy dają im radę. Tyle, że my również nie zamierzamy zbliżać się do przełęczy, tam zdecydowaną przewagę mają orkowie. Oni również posiadają wielu strzelców i to niezgorszych. Są wyszkoleni lepiej niż większość mojej załogi. Do tego bezpośredni atak ze strony mojego garnizonu nie wchodzi w grę. Moi ludzie są chorzy i ranni. Zostało nas zaledwie trzynastu jeśli liczyć też rzemieślnika i cyrulika. Mam związane ręce, w przekazanych mi rozkazach nakazano mi wyłącznie utrzymać się w tym miejscu w oczekiwaniu na wsparcie. Niestety nie zanosi się na to żeby ktokolwiek miał przybyć. Szczęśliwie zjawiliście się wy. Obiecuję, że jeśli odbijecie przełęcz to pozwolę kilkorgu z moich ludzi dołączyć do was. Wystosuję też list do Helma, w którym dokładnie przedstawię wszystkie wasze zasługi. Oprócz tego jest jeszcze jeden problem. Zapasy jedzenia są praktycznie na wyczerpaniu. Racje głodowe wystarczą nam jeszcze na kilka dn
- Część zapasów pożywienia możemy wam przekazać. Jedzenia mamy pod dostatkiem, o to nie musicie się kłopotać – zaoferował Armanius – Jakimi siłami dysponują orkowie, czego możemy się po nich spodziewać? – zapytał wasz dowódca
- Jest ich ze dwudziestu, może trzydziestu. Orkowie i hobgobliny. Do tego mają trolla. Są doświadczeni w bojach, w walce z nimi musicie być ostrożni . Trzeba wam również wiedzieć, że orkowie w pierwszej kolejności polują na magów. Uśmiercili naszych jedynych dwóch czarodziejów. Jedyne dobre wieści są takie, że zielonoskórzy prawdopodobnie również nie posiadają magów
- Będziemy potrzebowali wsparcia ze strony garnizonu –
rzekł Armanius
- Naturalnie. Po magach pozostały trzy magiczne zwoje. Do tego mamy jedną butelkę ognia alchemicznego. Niestety skończyły nam się mikstury lecznicze. Mamy w zapasie nieco strzał i bełtów, choć sami ich możemy potrzebować
- Zwoje i mikstura mogą się przydać, ale liczymy, że wyślesz z nami kilku zbrojnych

- Mam swoje rozkazy, jednak kilku może z wami pójść. Jeśli znajdą się jacyś ochotnicy to mogą ruszyć z wami. Większość jednak musi pozostać tutaj ze mną. Mam do was jeszcze jedną prośbę. Słyszałem, że macie w swoich szeregach kapłanów i druidów. Proszę żebyście w miarę swoich możliwości pomogli rannym. My mamy do dyspozycji jedynie cyrulika nie dysponującego magią. Rzecz jasna możecie tu bezpiecznie odpocząć, baszta jest do waszej dyspozycji
- Pomożemy na tyle na ile potrafimy. Jutro ruszymy oczyścić przełęcz –
oznajmił Silbersten
Mieliście teraz czas dla siebie. Z tego co odkryli magowie zwoje znalezione przy zwłokach orczego zaklinacza zawierały zaklęcia identyfikacji i płomieni Aganazzara. Problem polegał na tym, że nie dysponowaliście odpowiednim kondensatorem potrzebnym do rzucenia zaklęcia płomieni. Na szczęście mieliście odpowiednie komponenty do wykonywania zaklęć udostępnionych wam przez Helmonda. Trzy zwoje, które pozostawili po sobie jego magowie zawierały następujące czary: Gracja kota, Upiorny śmiech Tashy, Płomienny promień. Linael zaproponowała Amonowi i Stoodyemu żeby oni najpierw wybrali po jednym ze zwojów, ona zaś weźmie trzeci
W garnizonie oprócz waszej kompanii przebywało dziesięciu ludzi, wśród nich tylko jedna kobieta oraz trzech krasnoludów, z których jeden naprawdę rzucał się w oczy. Mówił o sobie Harvgar Twardy Czerep. W trakcie wypadu przeciw orkom postradał prawą dłoń. Wcześniej zatłukł trzech zielonoskórych. Z upływu krwi utracił przytomność. Jeden z krasnoludów zabral go wtedy z pola walki do baszty. Cyrulik opatrzył jego rany. Dowiedzieliście się, że Harvgar marzył o zostanu szałojownikiem z prawdziwego zdarzeni. Jak łatwo wywnioskowaliście szałojownicy stanowili bandę niebezpiecznych nieobliczalnych krasoludów preferujących walkę w cięższym pancerzu wyposażonym w znaczną ilość ostrych szpiców, na które to z powodzeniem można nadziać przeciwników. Ich prostolinijna życiowa filozofia polegała na walce do zwycięstwa albo do wyzionięcia ducha. Pomimo utraty ręki Harvgar gotów był pomóc wam w walce z orkami na przełęczy. Dwoje młodych ludzi przebywających w garnizonie zainteresowało się waszą kompanią. Pierwszy przedstawił się jako Rorik zwany czasem Łajdakiem. Drugą osobą była Nathalija znana jako Łotrzyca – jedyna kobieta w garnizonie
Usłyszawszy o tym Armanius postanowił:
- Ci dwoje będą mogli dołączyć jeśli faktycznie są coś warci. Niechaj ktoś wyznaczy, któregoś ze swoich podkomendnych. Te z nich, które da mu rade w walce może do nas przystać. Bez zadawania sobie ran, tylko płazowanie. Ja mam teraz ważniejsze sprawy od zajmowania się nowymi. Laylo, przyjdź wieczorem na górne piętro. Omówimy taktykę jutrzejszej walki
Lis najwyraźniej myślał, że Layla nie usłyszy jak szepcze do Vindela
- No, no najpierw stary Armanius kręcił z Linael, teraz próbuje z Krwistowłosą. Chyba pociągają go rude – zachichotał cicho, ale Vindela najwyraźniej nie rozśmieszył

Ostatnio zmieniony pt paź 11, 2013 3:55 pm przez Bergho, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

pn paź 14, 2013 2:24 pm

Barbarzyński druid z niezadowoleniem obserwował obóz. Nie potrafił uwierzyć, że orkowie są skuteczniejsi od żołnierzy. świat schodzi na psy...
Ostatnio zmieniony pt paź 18, 2013 1:18 pm przez slann, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Basilius
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 35
Rejestracja: pt gru 07, 2012 5:13 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

wt paź 15, 2013 4:43 pm

Layla Krwistowłosa

Stan garnizonu stacjonującego w baszcie pozostawiał wiele do życzenia. Obrońcy byli wycieńczeni, nierzadko ranni, w niektórych oczach widać było zrezygnowanie. Gdyby Ostrza nie przybyły z pomocą, baszta zostałaby niechybnie zdobyta. Siły najemników powinny uczynić znaczną różnicę, trzeba je jednak umiejętnie wykorzystać…
Wysłuchała z uwagą słów kapitana garnizonu. Dobrze, sytuacja nie była przegrana. Podobał jej się zapał niepełnosprawnego krasnoluda, również dwójka ochoczych wojowników sprawiała niezłe wrażenie. Może jeszcze da się z nimi coś zdziałać?
Miała już wyznaczyć Anvasa jako człowieka do pojedynku, jednak słysząc komentarz Lisa natychmiast zmieniła zdanie. Podeszła do niego szybkim krokiem i zdzieliła pięścią w twarz. Zanim zdążył zareagować poprawiła na odlew. W ostatnie uderzenie włożyła więcej siły i posłała szubrawca na ziemię. Nachyliła się nad nim i dysząc wściekle wypowiedziała:
- Taki śmieć jak ty nie ma prawa mówić w taki sposób o oficerach kompanii, a tym bardziej o jej dowódcy. Jesteś utrapieniem na mojej głowie i szczerze żałuję, że nie pozwoliłam ci zgnić w tym lochu. Przy następnym takim komentarzu mój miecz najpierw obetnie ci genitalia, następnie język. – zastanowiła się chwilę - Teraz masz szansę udowodnić, że jesteś mocny nie tylko w gębie. Niech wystąpi z waszej dwójki sprawniejszy wojownik. Twoim przeciwnikiem będzie to ścierwo. Jeśli przegra, okaże się niegodny kompanii, zostanie oćwiczony, pozbawiony resztek wątpliwej godności i wygnany z naszych szeregów. Jeśli jakimś cudem zwycięży, zatrzyma miejsce w drużynie, będzie jednak otrzymywał najgorsze zadania i żył jedynie o chlebie i wodzie, dopóki nie uznam za stosowne zakończyć karę. Co najpewniej nie nastąpi zbyt szybko… Dość już jednak słów, czas zobaczyć, coś jest wart, psi synu.
Została, aby obejrzeć pojedynek. Chcąc tego czy nie, musiała zaakceptować wynik starcia, choć najchętniej spełniłaby swoją groźbę. Straceńcy nie potrzebują takich jak on, jednak postanowiła, że sprawy osobiste nie przyćmią jej osądu.

Następnie udała się na spotkanie ze Starym, przedstawiając swoje przemyślenia:
- Powinniśmy lepiej poznać ukształtowanie terenu. Być może da się w jakiś sposób zajść tę wrogą bandę i zaatakować w miejscu, w którym się nie spodziewają. Najlepiej byłoby podjąć walkę w sprzyjającym dla nas terenie, z osłoną dobrze kryjącą strzelców i magów – to oni mogą być naszym atutem w walce z trollem. Sugerowałabym nie ryzykować z nim bezpośredniego starcia, zbyt wielu naszych może zabrać ze sobą nim padnie. Cała akcja powinna być przeprowadzona szybko, element zaskoczenia może być decydujący – być może nie zauważyli jeszcze naszego przybycia. Myślałam długo nad najlepszym rozwiązaniem i wpadłam na coś, co nie do końca Ci się podoba… Mianowicie: skoro zieloni uparcie polują na magów, może powinniśmy wykorzystać ten fakt i zastawić przynętę? Jeden z naszych magów wraz z niewielką obstawą powinien zaatakować wrogie oddziały, pokazać kilka magicznych sztuczek, następnie wycofać się na z góry upatrzone miejsce. Ewentualny pościg wpadłby w zasadzkę. Grupa ta powinna być jak najlepiej osłonięta czarami ochronnymi, nasi czarujący pewnie będą potrafili pomóc. Dodatkowo oddział powinien być niewielki, nosić barwy garnizonu i niczym innym się nie wyróżniać, by nie zbudzać podejrzeń. Można również pomyśleć nad uformowaniem drugiej, liczniejszej grupy, która uderzyłaby na zielonych pozostających w obozowisku. Plan jest bardzo ryzykowny, jeśli jednak się powiedzie, oczyszczenie przełęczy może się odbyć z minimalnymi stratami po naszej stronie. Oczywiście zgłaszam się jako osoba ubezpieczająca maga
Skończyła przemawiać i cierpliwie czekała ma decyzję dowódcy.

 
Awatar użytkownika
Amon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 554
Rejestracja: śr sie 25, 2004 9:19 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

śr paź 16, 2013 12:28 pm

Gdy tylko nadarzyła się okazja, położyłem ręce na pergaminie Ohydnego śmiechu Taszy. Taka magia zdecydowanie pasowała do mojego stylu. Pewny byłem, że Studi będzie bardziej zadowolony z któregoś pozostałych zwojów.

W kwestii potencjalnych kandydatów wtrąciłem:
- Z tego co słyszałem, dziewuchę zwą "Łotrzycą" co wskazuje bardziej na finezję niż mięśnie. Zapasy z młódką, to chyba nie jest coś co Lis mógłby poczytać jako "kara", nigdy bym go też nie nagrodził aż tak hojnie. toż to niemal sutenerstwo... Oczywiście droga Lajlo, nie moja rzecz, jak Lisem rozporządzasz, fakt tego tam, "Łajdaka" mógłby spróbować, jednak dziewczynę widział bym raczej w zawodach, z którąs z moich podopiecznych, gabaryty mają podobne, uczciwsze by to bardziej było. A i tak, nie ukrywajmy tego, "Łotr" czy "Łotrzyca" to nie ktoś, kogo będziemy używać do frontalnych ataków.
Ostatnio zmieniony śr paź 16, 2013 12:32 pm przez Amon, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Bergho
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 9:05 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

śr paź 16, 2013 5:46 pm

Zaraz po tym jak Layla zwyzywała Lisa od psich synów pojawił się Rorik. Z tego co zauważyliście z Rorikiem Łajdakiem jest coś nie tak. Poszedł na patrol i długo nie wracał, zatem odnalazł go i przyprowadził jeden z garnizonowych żołnierzy. Rorik ma teraz oczy zasłonięte opaską. Jak wyjaśnił w pewnym momencie postradał wzrok. Nie potrafił wyjaśnić jak do tego doszło. Pojawiło się przypuszczenie, że pośród orków może jednak znajdować się jakiś mag bądź kleryk. Mimo to Rorik gotów jest walczyć z każdym kogo przeciwko niemu skierujecie. Jest pewien, że to tylko chwilowa niedogodność i szybko mu ona przejdzie. Na koniec rzekł do Nathaliji:
- Nat, udowodnię Ci że jestem coś wart. Niechaj ktoś mówi mi tylko skąd nadchodzi atak, podołam

Gdy głos zabrał Amon odezwała się Linael:
- Armanius powierzył mi sprawy rekrutacji. Ja odpowiadam za to kogo przeciw nim wystawimy. Nawet jestem skora się zgodzić żeby każde otrzymało innego przeciwnika. Pomysł wystawienia Lisa przeciwko ślepcowi wydaje się całkiem zabawny... Co do zasad walki. Dostaniecie długie lub krótkie miecze jeśli ktoś woli lżejszą broń. Tylko płazowanie. Możecie walczyć w zbroi albo bez. Żadnych zaklęć typowo bojowych w rodzaju magicznego pocisku. Nie chcemy tu trupów. Walczycie aż któryś z walczących będzie niezdolny do dalszej walki, zostanie obezwładniony, tudzież rozbrojony albo się podda. Ja nie mam żadnych podwładnych których mogłabym zaproponować. Frostmaer, Stoody, wy też chcecie wystawić kogoś ze swoich?
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

pt paź 18, 2013 1:27 pm

Nie zamierzał wyjawiać tego, o czym rozmawiał z dziewką, ale mu się to nie podobało. Kompani potrzebni byl7 silni ludzie. Mimo wszystko. postanowił wypytać o coś Laylę.
- [i ] Czy czegoś ci tu nie oferowano? [/i]
Najwyraźniej jednak ktoś dał się skósić, i pewnie był to Amon.
Jeśli był na naradzie wojennej
- To najlepiej się stanie, jak ja sprowokuję brzydali. Walczyć potrafię lepiej niż inni, na pewno tanio skóry nie sprzedam
 
Yuan
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 303
Rejestracja: pt lip 23, 2010 6:50 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

sob paź 19, 2013 10:09 am

Stoody

Stoody poczekał aż Rob wróci do pełni sił po czym podszedł do niego i trzasnął go w pysk. - Mogłeś zginąć idioto! Wiem, że nie jestem twoją matką, ale to nie znaczy, że będę tolerował taką bezsensowną brawurę. - westchnął cicho i próbował się uspokoić. - Słuchaj Rob, wiem, że jesteś pełen energii i aż rwiesz się do walki i chcesz pokazać się w kompanii z jak najlepszej strony, ale takie brawurowe posunięcia wcale Ci nie pomagają... a ja drżę ze strachu o twoje życie...

Stoody wysłuchał co ma do powiedzenia Helmond, wybrał Płomienny promień i skinął głowę w podziękowaniu. Nowi rekruci wydawali się ciekawi, szczególnie ten nieco szalony krasnolud. Pirat czuł, że ta strata ręki wcale go jakoś szczególnie nie osłabiła... a już na pewno nie osłabiła jego zapału. Reszta miała ciekawe przezwiska. Wskazywały one na ich złodziejską przeszłość, a dobry złodziej przydałby się w ich kompani. Zastanowił się chwilę nad wyborem przeciwnika dla nich. Rob wydawał się mu niekoniecznie dobrym przeciwnikiem w otwartej walce przeciwko łotrzykom, poza tym ciągle był na niego nieco zły. Zastanawiał się nad Swenem, ale on znowu nie walczył zbyt dobrze, więc nie był żadnym wyznacznikiem. Niech inni walczą.
Ostatnio zmieniony sob paź 19, 2013 10:09 am przez Yuan, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Bergho
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 9:05 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

ndz paź 20, 2013 12:21 am

- Dobrze, zatem skoro nie macie innych propozycji weźmiemy Lisa żeby spróbował się z Rorikiem Ślepcem. Z Łotrzycą może spróbować się Akesza. Nathalijo, Roriku stoicie przed niepowtarzalną szansą udowodnienia nam ile jesteście warci. Nie spodziewajcie się żadnej taryfy ulgowej. Porażka wystawionej przeze mnie osoby oznacza wcielenie zwycięzcy w nasze szeregi. Zróbcie im miejsce i dajcie broń

Jako pierwsi w szranki stanęli Rorik i Lis. Rorik wziął długi miecz. Wykonał nim kilka zamachów, parę osób musiało szybko uskoczyć do tyłu, z pewnością nagła utrata wzroku stanowiła coś więcej niż drobną niedogodność. Łajdak skupił się wytężając słuch, na twarzy Lisa (który to właśnie splunął krwią po ciosie zadanym mu przez Layle) malowała się złość. Linael nakazała zaczynać. Lis bez zwłoki skoczył ku rywalowi. Zamiast zaatakować mieczem próbował obalić przeciwnika popychając go rękoma i podstawiając nogę. Rorik jednak okazał ise silniejszy i odepchnął łotrzyka przedramieniem po czym próbował rąbnąć go płazem. Chybił. Rorikowi z ledwością udało sie sparować atak Lisa. Ktoś z garnizonu mówił mu skąd nadchodzą ataki. Rorik wyprowadził kolejne dwa zamachy. Jakis cudem zdołał trafić Lisa., który krzywiąc się z bólu wykonał dwa kroki w tył. Zacisnął jednak zęby nie będąc na tyle nierozsądnym ażeby okrzykiem bólu wyjawić swoją pozycję. Dystansował się od Rorika machającego mieczem na oślep w lewo i w prawo. Wreszcie wyczuł moment i doskakując doń sieknął Łajdaka w kostkę. Rorik zachwiał się od siły ciosu. Byliście zaskoczeni widząc, że wasz łotr pod wpływem presji potrafił uderzyć tak mocno. Lis świadom, iż wzrost i broń Rorika dają mu znaczną przewagę długości czekał aż niewidomy się zmęczy. Zaczął atakować zachowawczo, jednak w pewnym momencie potknął się. Mało brakował, a zostałby zdzielony płazem miecza w twarz. Drugi cios z pewnością powaliłby go na ziemię. Lis pomimo tego potknięcia okazał się naprawdę zwinny. Wreszcie podwładny Layli wyczuł doskonały moment. Uderzył Rorika głowicą miecza na wysokości żołądka. Gdy Łajdak zgiął się w pół ponownie zdzielił go głowicą tym razem w potylicę. Rorik padł na ziemię. Lis dotknął polowego sztychem miecza sygnalizując w ten sposób, że mógłby teraz dobić przeciwnika. Nie wyrażając najmniejszych oznak radości cisnął swoją broń na ziemię. Pomógł obolałemu Rorikowi wstać pociągając go za rękę
- Wybacz, nie mogłem ci odpuścić. Albo ty, albo ja
Lis zmierzył Layle lodowatym wzrokiem, do niej jednak nie odezwał się nawet słowem.

Rorik był wściekły na samego siebie. Oddalił się od was czym prędzej
Teraz zapowiedziano walkę Akeszy i Nathaliji. Obie wzięły długie miecze. Akesza rzuciła na siebie zaklęcie tarczy. Niepotrzebnie Nathalija nawet nie zamierzała jej atakować. Następnie młoda czarodziejka rzuciła zaklęcie na swoją broń. Jak się okazało podopieczna Amona mimo zaklęcia czyniącego miecz bardziej zwrotnym musiała trzymać go oburącz, ponieważ ciągle był dla niej ciężki. Bezładnie zamachnęła się na Łotrzycę. Nathalija nawet nie musiała unikać. Widać czarodziejka, nie potrafiła posługiwać się tego rodzaju orężem. Nathalija jednym uderzeniem skierowała sztych brzeszczotu słabszej Akeszy ku ziemi. Następnie jedną ręką chwyciła za rękojeść miecza oponentki. Odepchnęla ja gwałtownie łokciem i wydarła jej miecz z ręki dzierżąc teraz obie bronie.
- Chyba zwyciężyłam – rzekła rozpromieniona Nathalija oddając miecz pokonanej – miałam szczęście, że nie mogłaś zastosować przeciw mnie swych zaklęć bojowych

Teraz głos zabrała Linael
- Dobra walka. Nathalijo Łotrzyco, zostaniesz przyjęta w szeregi Kompanii Straceńców znanej też jako Wyszczerbione Ostrza. Oficjalnie zaprzysiężenie do kompanii przeprowadzi nasz przywódca Armanius Silbersten

Kilkoro z co bardziej wylewnych najemników pogratulowało nowoprzyjętej. Wśród nich nie było Lisa. W innych okolicznościach łotrzyk z pewnością skorzystałby z okazji żeby uściskać i ucałować wasz nowy nabytek. Zamiast tego ponury siedział na ziemi. Nie trudno było zgadnąć o czym i o kim mógł teraz myśleć
Nastepnie odbyła się rozmowa Armaniusa z Laylą. Silbersten przyznał Layli wiele racji. Pomysł z wabikiem zdecydowanie przypadł mu do gustu. Rzecz jasna przedstawił również własne propozycje. Gdy skończyliście rozmawiać wezwał Layle i poprosił ją o zwołanie wszystkich oficerów i Helmonda ażeby wyłożyć wam co wspólnie ustaliliście. Linael także miala się stawić. Gdy pojawiliście się wszyscy Armanius zaczął mówić:
- Opracowałem z Laylą plan działania. Jutro po południu przeprowadzimy atak na okpowaną przez orków Przełęcz Księzycową. Nie ma sensu z tym zwlekać. Liczę, że wasza trójka – tu zwrócił się do Stoodyego, Amona i Linael - nauczy się do tego czasu nowych zaklęć. Każdy kto dysponuje magią objawioną powinien wystarać się przede wszystkim o czary leczące, ale to chyba jasne. Co do samego ataku, dysponujemy znaczną ilością łuków i kilkoma kuszami, mamy też pod dostatkiem amunicji. Praktycznie każdy może zostać zaopatrzony w broń dystansową. Świeżacy będą atakować z dystansu, chyba że zostaną zmuszeni do walki bezpośredniej albo jeśli ja bądź Layla zakomenderujemy inaczej. Wasza trójka jako że jesteście magami… - ponownie zwrócił się do Amona, Stoodyego i Linael - koniecznie potrzebuje kogoś do ochrony, każdy powinien mieć do pomocy kogoś z tarczą. Mamy osiem mikstur leczniczych. My weźmiemy po jednej. Jedną dostaną też Olav i Rebeca. Layla zwróciła uwagę, że przeciwnik poluje na magów. Zaproponowała, więc ażeby któryś z was wywabił przeciwnika. Rzecz jasna otrzyma odpowiednią ochronę. Layla jest gotowa ubezpieczać tego maga. Przyda się rzucić na niego kilka zaklęć ochronnych, przede wszystkim tych chroniących przed strzałami…
- To najlepiej się stanie, jak ja sprowokuję brzydali. Walczyć potrafię lepiej niż inni, na pewno tanio skóry nie sprzedam
– odezwał się druid
- Rozważałem pozostawienie Cie w odwodach żebyś leczył rannych, ale to także będzie sensowne, z pewnością polują na każdego kto posiada talenta magiczne. W razie potrzeby możesz leczyć samego siebie i swoją ochronę. Musiałbyś tylko rzucić z jedno czy dwa zaklęcia w grupę przeciwników, a następnie brać nogi za pas. Chcemy żeby się Tobą zainteresowali. Liczymy na to, że spora część z nich opuści swoje stanowiska. Proponuję żeby poza Laylą z obu stron ochraniali Cie Fallas i Rob. Niestety musicie działać pieszo. Kamienisty, nierówny teren nie nadaje się do szybkiej i bezpiecznej konnej jazdy, do tego jadąc konno macie mniejsze szanse na wymuszenie pościgu. Gdy nieco się wycofacie nasi ukryci strzelcy ostrzelają orków z ich prawej strony. W tym czasie z drugiej strony druga grupa ruszy na przełęcz i wytnie pozostałych orków. Gdy orkowy wypad zostanie wyeliminowany wszyscy ruszą na przełęcz. Jeśli przełęcz zostanie oczyszczona najpierw to wówczas obie grupy będą mogły wziąć ich harcowników z obu stron. Być może zastanawiacie się czy nie lepiej najpierw uporać się tylko z orkami, które ruszą w pościg. Nie i to z kilku powodów. Jeśli będzie ich niewielu, bo również wyślą wabik, to zbyt szybko zdradzimy swoją liczebność. Atakując tylko harcowników narazilibyśmy się na salwę własnych łuczników. I co najistotniejsze mimo, że wzięlibyśmy ich z dwóch stron zawsze mogłoby nadejść dla nich wsparcie i wtedy jedna z naszych grup także zostałaby wzięta w kleszcze z dwóch stron. Dlatego zaaprobowałem plan Layli. Jest nas…
- 27, Nathalija pomyślnie przeszła nasz test i chce nam pomóc tamten krasnolud – rzekła Linael
- Całkiem możliwe, że będziemy dysponować przewagą liczebną. Ale nie możemy ich lekceważyć. Ci podobno są mocniejsi od tamtej dwunastki… i mają trolla. Doszły mnie też słuchy, że mogą jednak posiadać magów i kapłanów… Zatem uczyńmy w ten sposób. Cztery osoby narobią zamieszania, wywabiają tylu orków ilu się da. Frostmaer będzie musiał rzucić kilka bojowych zaklęć żeby sprowokować tę bandę. Gdy wycofacie się orkowi harcownicy zostaną ostrzelani przez naszych łuczników, którzy ukryją się w miarę blisko przełęczy ażeby w razie potrzeby móc do niej wkroczyć. Siedmiu strzelców i jeden z magów powinno wystarczyć. Zależnie od sytuacji jedenaścioro lub piętnaścioro z nas ruszy na przełęcz. Cztery osoby, czyli ja, Olav, Rebeca i Amon, Stoody albo Linael, któreś z waszej trójki wdamy się w walkę z trollem niezależnie od tego czy ruszy on w pościg czy zostanie na przełęczy. My wszyscy oprócz maga będziemy go zajmować bezpośrednią walką. Dodatkowo Olav będzie baczył ażeby wspierającej nas osobie czarującej nie stała się krzywda. Które z waszej trójki zgłasza się na ochotnika? – odczekał chwilę aż któreś odpowie - Pozostała jedenastka wedrze się do ich obozu. Wśród tej jedenastki przydadzą się kapłani i druidzi, tam przewiduję najbardziej krwawe walki. Przodem pójdą tropiciele i Lis. Muszą zrobić szybkie rozeznanie. Orkowie mogli przygotować na nas kilka paskudnych pułapek. Rzecz jasna łupienie zostawimy na koniec. Zamknięte skrzynie i schowki opróżnimy po bitwie. Jeżeli mają jakieś jaskinie to zapuścimy się do nich wspólnie po wybiciu wszystkich na zewnątrz. Jeśli mają kogoś rzucającego zaklęcia to będzie go trzeba szybko unieszkodliwić. Podobnie z uciekającymi orkami. Jeszcze co do naszych wabików. Wywabieni orkowie najpewniej ruszą na ostrzeliwujących ich łuczników. Wtedy Frostmaer, Layla, Rob i Fallas ruszą naszym na pomoc. Jakieś pytania, wnioski, propozycje odnośnie szczegółów planu?
 
Awatar użytkownika
Amon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 554
Rejestracja: śr sie 25, 2004 9:19 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

ndz paź 20, 2013 11:14 pm

Z sympatii dla Lisa nie oglądałem jego “pojedynku”. Za to nie mogłem sobie odmówić przyjemności popatrzenia na “niewieście zapasy”
Kiedy dziewczyny skończyły, objąłem uprzejmie Akeszę i rozmasowałem jej nadgarstek
- Mam nadzieję że ci się nie spodobało, szkoda tych miękkich dłoni na żelazo. - zaśmiałem się po czym zwróciłem się ku Natalce i zaklaskałem teatralnie.
- Och wybornie, cóż za technika! Jestem Amon, to moją podopieczną pokonałaś, jesteśmy magami i bardzo przydał by się nam ktoś z twoimi umiejetnosciami, także ty mogła byś skorzystać na współpracy ze mną. Będę zabiegał u naszego przywódcy byś trafiła pod moje skrzydła, jeśli nie masz obiekcji rzecz jasna. - uniosłem pytająco brew.

Potem zagadałem Linael:
- Widzę potęcjał w tej dziewczynie, jest subtelna i precyzyjna, myślę, że pasuje bardziej do mojej grupy niż do jakiejś innej. Mamy pełno rembajłów, za to szpiegów i skrytobójców niewiele, jesli nie licząc Lisa… W połączeniu ze Sztuką jej umiejetności będą najlepiej przydatne. Jak uważasz, Panno Linael? - Założyłem dłonie na piersi wyczekując w skupieniu odpowiedzi.

Na zebraniu.
Wyciągnełem fakję z ust:
- Sune mi świadkiem, w innych okolicznosciach wiele bym dał na taką romantyczną “randkę” z Lejlą. Jednak myslę że bardziej pomogę łucznikom.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

czw paź 24, 2013 12:05 pm

Frostmaer przyglądał się walce z niedowierzaniem. Co za głupiec pozwolił na walkę łotrzycy z czarodziejką. Nie spodziewał się tego po swojej kompani. Najpierw elfi druid zdezerterował, a teraz raka ustawka! Ale z drugiej strony, czy to jego sprawa. Jak ktoś chciał zaliczyć panienkę...
Podczas obrad dodał.
- Mogę podpalić ostrze, aby trola dobić. Sojuszników przyzwać potrafię, wspomogą nas w walce
 
Yuan
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 303
Rejestracja: pt lip 23, 2010 6:50 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

pt paź 25, 2013 10:16 pm

Stoody

Stoody wysłuchał cierpliwie co miał do powiedzenia Armanius. Musiał przyznać, że plan jaki ustalili z Laylą zapowiadał się bardzo dobrze, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem powinni roznieść orków... i trolla. Tak, to było zadanie dla niego, w ostatniej bitwie sprawdził się jako artyleria na mięso armatnie, teraz pora się było zająć cięższym zwierzem... Szczególnie, ze zapowiadała się doskonała okazja do wypróbowania nowego czaru.
- Ja wspomogę was w walce z trollem. Mam spory zapas zajęć bojowych i mogę przyzwać kilka stworzeń dla odwrócenia uwagi. Do tego, może w końcu przydadzą się te fiolki - wskazał ręką na ogień alchemiczny i kwas przypięte do jego pasa. - Załatwimy zieloną kreaturę raz dwa.
 
Bergho
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 9:05 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

ndz paź 27, 2013 5:24 pm

Linael nie miała nic przeciwko wysłaniu jej do wspierania grupy atakującej obóz na przełęczy. Teraz mieliście czas dla siebie. Layla i Frostmaer mieli ochotę spędzić ten wieczór na treningu sprawnościowym. Magowie musieli opanować nowe zaklęcia i przygotować czary na jutrzejszą batalię. Co się tyczy Nathaliji... Zarówno Linael jak i Armanius zgodzili się przydzielić ją do Amona. Posiadał on teraz tak jak pozostali oficerowie czworo podwładnych.

Wszyscy należycie wyspaliście się przed nadchodzącą bitwą. Wiedzieliście, że kierowani przez Armaniusa z pewnością rozniesiecie zielonoskórych. Kilkoro z najemninkow żywiło uzasadnione obawy. Być może to ostatnie chwile kiedy widzicie się wszyscy razem. Niektórzy wyraźnie cieszyli się na kolejne spotkanie twarzą w twarz ze śmiercią. Dla paru z was była ta jednak pierwsza poważniejsza bitwa.

Layla

Dobrze wiedzieliście, że niektórzy w waszym gronie nie nabrali jeszcze wprawy w rzemiośle wojennym. Jedną z takich osób była najmłodsza z was obecnie siedemnastoletnia Lannika. Zagadnęła Layle:
- Nie bardzo wiem czy dam rade. Postaram się dać z siebie wszystko, ale nigdy z nikim na poważnie nie walczyłam. Jak to mówią starzy wyjadacze – przerwała jakby szukając odpowiednich słów – jeszcze nie zasmakowałam w niczyjej krwi. Jakoś wątpię żeby mi to miało zasmakować, jeśli wiesz co mam na myśli… Ja po prostu chciałam rzec, że... – znowu niezręczna cisza – to znaczy, nie chcę żebyście traktowali mnie jak humorzaste dziecko i wiecznie widzieli we mnie biedną sierotę. Tyle, że ja po prostu się boję, na myśl o tym co nas tam czeka. Boję się widzieć jak umierają moi przyjaciele. Boję się o Ciebie i o samą siebie też. Wiem, że jesteś bardzo odważna, ale… czy Ty nigdy nie bałaś się śmierci i bólu którego możesz doświadczyć na krótko przed nią? – westchnęła – przepraszam, to tylko takie jak to mówią ci co ślęczą przy książkach… lęki egzystencjalne. Nie przejmuj się mną. I jeszcze jedno, tylko się nie denerwuj… Ten Lis jest całkiem miły. Nie wiem dlaczego, tak go traktujesz. Dobrze gra w karty, nauczył mnie nawet jednej takiej karcianej sztuczki z trzema kartami. Znasz ją może? A i pokazał mi grę w jedenaście monet, jeszcze ani razu z nim nie wygrałam. Kiedyś jak będziesz miała chwilę to pokażę Ci o co chodzi. Lis naprawdę nie jest taki zły. Poza tym nie wiem jak to powiedzieć… Chyba nigdy czegoś takiego do nikogo nie czułam, ale Ty i Linael jesteście tutaj jedynymi którym mogłabym się z tego zwierzyć… - znowu zawiesiła głos, Layla domyślała się czy raczej obawiała jakie słowa za chwilę mogą paść - Ten Lis jest naprawdę przystojny… Wydaje mi się, że ja też mu się podobam – rzekła konfidencjonalnym tonem, szybko potem dodając - Proszę, nie mów nikomu, że Ci to powiedziałam, ani nie próbuj się ze mnie śmiać jak z jakiegoś zakochanego dzieciaka! – jak to dobrze, że nikt nie słyszał waszej rozmowy.

Frostmaer

Tymczasem Wolf bite porozmawiał z Frostmaerem
- Uważaj ojcze, trudna walka nas czeka. Nadzieje mam, że wyjedziemy z tego cało, jeśli dobrze pójdzie do Sundabaru cali dotrzemy i wreszcie Wolf Howla ujrzymy. Dawno go nie widzieliśmy. Nadzieję mam, że jest zdrów i cały. A co do bitwy dzisiejszej… Z tego co słyszałem Hrafn został przydzielony do osłaniających Cię łuczników, ja zaś i Aric do obozu wedrzeć się mamy. Ja do leczenia ran się przydam. Aric jak zwykle powiedział, że nie potrzebuje żadnej broni i lepiej bez niej sobie poradzi. Jak wiesz Fallas będzie w Twojej „straży przybocznej”. Wiem, że Fallas, Layla i Rob nie pozwolą żeby cokolwiek stało Ci się, ale uważaj na siebie ojcze i czarów leczących nie szczędź

Frostmaer nieczęsto rozmawiał ze swoimi podwładnymi, niemniej nie wątpił w ich oddanie kompanii. Miał za to wątpliwości co do ich talentów bojowych. Hrafn był jeszcze młodym gołowąsem, który w życiu nie miał wielu okazji do machania mieczem. Z kolei Aric wybrał drogę mnicha. Ceniłeś w nim to, że potrafił uśmiercić gołymi rękoma uzbrojonego przeciwnika, niemniej był na początku długiej drogi samodoskonalenia się. Miał obawy, że kiedyś nadmierna pewność siebie może zgubić mnicha, podobnie zresztą jak pyszałkowatego Fallasa, który od niedawna trafił pod skrzydła Frostmaera po tym jak Storr i jego dwaj towarzysze opuścili kompanię.

Amon

Merril i Akesza wspólnie z Amonem jadły śniadanie. W pewnym momencie Merril poruszyła pewien dość poważny temat.
- Gdy już skończymy służbę dla Helma Przyjaciela Krasnoludów to co uczynimy dalej mój Panie? – spytała Merril - zamierzasz zostać w kompanii? Zarobimy wielkie ilości złota, na cóż nam będzie jego więcej? Nie boisz się stagnacji albo popadnięcia tutaj w rutynę? Nie lepiej będzie zaciągnąć w służbę do jakiegoś maga bądź organizacji zrzeszającej magów? Moglibyśmy pójść na przykład do tego maga, któremu chcieliśmy oddać swe usługi. Mówię o tym z którego zlecenie chciałeś przyjąć. Także żałuję, że reszta kompani nie zgodziła się przyjąć jego oferty. Zawsze moglibyśmy zaryzykować i spróbować pracy da czarnoksiężników z Thay. To podobno potężna zbiorowość. Tyle, że z takimi nigdy nic nie wiadomo, ponoć są nietolerancyjni wobec ludzi z poza ich kręgu, a i wyprawa do ich enklawy mogłaby być długa i niebezpieczna. Zawsze możnaby próbować szczęścia w Waterdeep, ale jak dobrze wiesz to domena w szczególności Mystry… Tak poza tym z tego co słyszałam, że każdy kto chce tam praktykować magię musi przynależeć do jakiegoś Zakonu Czujnych Magów i obrońców. Cóż za kretyńska nazwa. Oni tam ponoć także oddani są Mystrze. Są czymś w rodzaju Zakapturzonych Czarodziejów z regionu Amnijskego, tyle że ponoć Czujni Magowie nie są niestety tak skorumpowani…
- Zawsze możemy nadal pozostać w kompani – zauważyła Akesza
- To by było dość nudne, nie zyskamy tutaj wiele ponad to co już udało nam się osiągnąć. Co najwyżej możemy się pokaźnie wzbogacić po tym zleceniu. Wiem, że Ty Panie wybiegasz myślami daleko w przyszłość i nie zamierzasz spędzić w tej kompani całego życia prawda? – wyraźnie słyszałeś nadzieję w głosie zadającej to pytanie półelfki
- Cokolwiek zamierzasz nigdy Cie nie opuszczę, chyba że… - domyśliłeś się, że kolejne słowa przychodzą Akeszy z trudnością i wypowiada je niechętnie – kiedyś zażyczysz sobie ażebym odeszła
Rzecz jasna zastanawiałeś się nad odleglejszą przyszłością wcześniej, teraz mógł podzielić się wnioskami ze swoimi służkami

Stoody

Rob podszedł do toodyego, wyglądał na skruszonego po ostatniej reprymendzie usłyszanej od brata
- Zgoda miałeś rację, że mnie zdzieliłeś w twarz. Może nie potrafisz uderzać za mocno, ale w pełni to zrozumiałem i doceniam…
Akurat niedaleko przechodzili rozmawiający o czymś Malcolm i Lodovick. Malcom słysząc Roba przerwał złośliwie Robowi
-Nie przesadzaj, bo zaraz Stoody popłacze sie ze wzruszenia. Już widzę jak się na zgodę rzucacie sobie w ramiona, a jutro znowu któryś skoczy drugiemu do gardła. Ja to nazywam „kiczem pojednania” – zaśmiał się Malcolm
- Prosisz się o solidny wpier…
Zanim skończył Malcolm ponownie mu przerwał
- Spokojnie, nie wkurzaj się to tylko takie żarty – wydawało się, że ustępuje mu pola, ale za chwile dodał – powiedz lepiej Stoodyemu otwarcie czego od niego chcesz – zaśmiał się rzemieślnik
- Dobra Malcolm, powiem otwarcie czego chcę. Jeśli zaraz stąd nie znikniesz to zarobisz porządnego kopniaka w dupsko
- Malcolm, przestań go wkurzać , Nie mam ochoty sprzątać tego co z ciebie zostanie po waszej małej sprzeczce – rzekł „pojednawczo” Lodovick – mieliśmy omówić projekt ręcznej kuszy
- Dobra nie przeszkadzam. Miłej pogadanki

Gdy sobie poszli Rob mówił dalej:
- Słuchaj, obiecuję, że już nie będę tak szarżował. Po prostu wtedy sytuacja tego wymagała. Nie kłóćmy się o to. Chciałem tylko Cie o coś prosić. Ponoć masz pomagać w walce z trollem. Mało kto wychodzi cało z walki z takim bydlakiem. Ten potwór zgniecie Cie jednym ciosem. Nie wiem co Cie opętało żeby na niego iść, do reszty oszalałeś! – nawet byłeś zaskoczony podejściem brata, ale nie na długo - nie pozwól żeby mnie też to minęło! Pogadaj z Armaniusem żeby przydzielił mnie wam do pomocy w walce z tym bydlakiem. Przecież tak naprawdę robiąc za wabika nie będę miał okazji się wykazać. Najchętniej zatłukłbym z wami tego trolla, ale jeśli nie da rady to przekonaj Armaniusa przynajmniej do tego żebym mógł być w grupie uderzającej na obóz. Wiem, że Frostmaer, Fallas i Layla doskonale sobie poradzą i nic im nie grozi. Ja bardziej wam się przydam tam gdzie będą się toczyły najcięższe walki - a więc o to mu chodziło
Ostatnio zmieniony ndz paź 27, 2013 5:29 pm przez Bergho, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Basilius
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 35
Rejestracja: pt gru 07, 2012 5:13 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

śr paź 30, 2013 7:40 pm

Layla Krwistowłosa

Pojedynek Lisa nie był zbyt wyrównany, jednak nie mogła cofnąć swoich słów - będzie dla niej nadal utrapieniem. Co więcej, jego nastawienie nie zmieniło się, no chyba, że na gorsze. Następnym razem będzie trzeba poszukać bardziej dyplomatycznego rozwiązania. Zajmie się tym po nadchodzącej bitwie.
Narada z Armaniusem i oficerami przebiegła po jej myśli, każdy z Kompanii oraz gwardzistów miał określone miejsce w jutrzejszej potyczce. Plan wydawał się dopracowany, choć wiele zależało od reakcji przeciwników. Pozostawało mieć nadzieję, że zielone łby dotknie zamęt bitewny i zanim się spostrzegą, będzie już po wszystkim.
Miała dobry humor, postanowiła potrenować trochę cięć i zastaw, z nastawieniem na walkę z kilkoma przeciwnikami na raz. Zatrzymała ją Lannika, dziewczyna wyglądała na mocno podenerwowaną i zakłopotaną. Wysłuchała jej słów i odpowiedziała:
- Jeżeli chodzi o Lisa, decyzja należy do ciebie, nie mogę ci niczego zabronić. We mnie nie wzbudza zaufania, znajduję go jako irytującego osobnika, choć tak naprawdę nie miałam okazji go poznać bliżej. Skoro jest dla ciebie dobry i ci się podoba, ja nie zamierzam robić problemów. Chciałabym tylko poradzić, żebyś nie śpieszyła się w miłosnych sprawach. Jesteś młodą kobietą, spotkasz w swoim życiu jeszcze wielu mężczyzn, a z doświadczenia wiem, że nie każdy jest taki wspaniały jak sam siebie opisuje. Bądź rozsądna, nie pozwól omamić się uczuciu, możesz tego później żałować.
Odchrząknęła.
~ Czy ja naprawdę to powiedziałam? Cóż, Lan dorosła szybciej niż sądziłam, nie mogę jej trzymać z daleka od wszystkiego. Sama musi przekonać się, jak wyglądają sprawy na tym świecie. Będę jednak ją obserwować. I dlaczego akurat Lis? Co za utrapienie… ~
Po chwili podjęła.
- Ja walczę od zawsze. Nie zliczę, ile razy przelałam krew, ile razy to ja krwawiłam, ile śmierci zadałam i jak wielu z mojego otoczenia śmierć pochłonęła. Nie ma od tego ucieczki, to krwawa droga. Staram się być najlepsza w tym co robię, aby jak najlepiej walczyć i chronić innych. Od dawna nie zaznałam strachu, choć czasem w snach widzę twarze zabitych przeze mnie osób. Nie są to przyjemne sny. W walce musisz być pewna siebie i jak najlepiej wykorzystać atuty swoje i otoczenia. Obserwowałam cię, jesteś szybka i zwinna, szybko podejmujesz decyzje i dobrze się skradasz. Walcząc sztyletami powinnaś atakować w zwarciu, głównie przeciwników z krótszą bronią. Pamiętaj też, że w walce możesz liczyć na swoich towarzyszy a oni powinni móc liczyć na ciebie. Zawsze najgorszy jest pierwszy raz, jednak musisz pamiętać, że walczysz o życie swoje i towarzyszy. Ja w ciebie wierzę, poradzisz sobie doskonale. A teraz chodź, widziałam tu dobre pomieszczenie do ćwiczeń. Pokażę ci kilka przydatnych sztuczek. -
 
Awatar użytkownika
Amon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 554
Rejestracja: śr sie 25, 2004 9:19 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

czw paź 31, 2013 10:53 pm

Uśmiechnąłem się i przyłożyłem palec do ust Merril gdy wypowiadała imię bogini.
- Szzzz, moja sliczna uszatko - przejechałem delikatnie dłonią po jej gładkim policzku i trąciłem czule czubek jej ucha.
- Nie wymawiaj boskich imion na daremnie... Szczególnie gdy nie chcesz by któreś za często na ciebie patrzyło. Kiedy patrzysz w otchłań, ona patrzy też na ciebie. - Spojrzałem to na jedną to na druga dziewczynę, porozumiewawczo.
- Co akurat jest dobrą rzeczą... - zaśmiałem się.
- Niepotrzebnie się frasujesz - zwróciłem się rzeczowo do Merril - Oczywiście, że nie spędzimy w tej hanzie reszty życia, to tylko element, na naszej drodze. Żeby się rozwijać trzeba najpierw trochę się wzbogacić. - Przeniosłem spojrzenie na Akeszę, pogładziłem jej włosy, potem objąłem dłonią tył jej głowy i przysunąłem się do jej ucha.
- A tym to już w ogóle się nie przejmuj. - wymruczałem
 
Yuan
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 303
Rejestracja: pt lip 23, 2010 6:50 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

pt lis 01, 2013 12:02 am

Stoody

Pirata mocno poirytowała postawa jego podwładnych. Był wściekły, ale powstrzymał emocję, żeby nie wzbudzać niepotrzebnych sporów. Spojrzał tylko na nich jednoznacznie dając Malcolmowi do zrozumienia, że ma mu zejść z oczu.

Potem wysłuchał cierpliwie brata i westchnął cicho. - I co ja mam Ci powiedzieć Rob? - położył rękę na jego ramieniu - Słuchaj, zachowałeś się ostatnio jak skończony idiota, ale ufam, że wyniosłeś też z tego pewne nauki. Na trolla idzie silna grupa, która będzie mnie osłaniała za wszelką cenę. - mrugnął do brata porozumiewawczo - Ty zaś bracie potrzebny jesteś by chronić Frostmaera i całkowicie zgadzam się z decyzją Armaniusa. Nie umniejszaj swojej roli, pamiętaj, że tak naprawdę jest to najważniejsza część planu, jeśli trik z wabikiem się nie uda będziemy pozbawieni elementu zaskoczenia i możliwe, że zginie wielu z nas. Masz doskonałą okazję, żeby pokazać, że jesteś rozważnym człowiekiem, na którym można polegać, a uwierz mi, że to w kompani najemników jest znacznie ważniejsze od machania mieczem. Także głowa do góry, z pewnością nie będziesz się tam nudził. - klepnął go w ramię.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

pt lis 01, 2013 10:21 am

Żylasty druid podszedł do syna i poklepał po ramieniu.
- Ty się syna o mnie nie martw, o przyszłość swą zatroszczyć się już powinieneś
- Że jak tatko?
- Dziewuchę nadobną przygruchać se powinieneś, co by ci łoże grzała - rzekł Frostmaer.
Młody człowiek zaniemówił.
- Ale jak? - rzekł w końcu.
- W moich stronach dawało się dziewce broń pokonanego przeciwnika lub głowę, ty też powinieneś metody tej wielce starej i szacownej spróbować aby serce niewieście zdobyć
- Ale do której uderzać trza?
- Do każdej niezajętej syna próbować sił powinieneś, najlepiej tej nowej lub Layli zakręć się
Zostawił syna i poszedł poszukać Fallasa. Znalazł go przy ognisku.
- Walka jutro ciężka czekać nas będzie, uważaj aby w szał nie wpaść
- Dobra, dobra
- Nie dobra dobra gadaj, tylko czyń co mówię - zestrofował go druid. Potem poszedł się pomodlić do uthgara o odwagę.
 
Bergho
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 9:05 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

sob lis 02, 2013 12:24 am

Przełęcz

Bitwy czas już nadszedł. Postanowiliście walczyć za dnia, co było w pełni zasadne zważywszy na przewagę ludzi (nie obdarzonych zdolnością infrawizji) w waszym składzie rasowym. Pogoda zdecydowanie sprzyjała. Wielkie żółte ciało niebieskie świeciło intensywnie, choć przesadnie nie grzało. Na niebie dało się widzieć białe chmury. Wpływ wiatru zdawał się prawie niedostrzegalny. Dni takie jak te znakomicie nadają się na aktywne spędzanie czasu na świeżym powietrzu. Z pewnością krwawa rozprawa z orkami stanowiła jedną z tego rodzaju form aktywności.
Podróż na przełęcz zajęła wam kilka godzin. Rozlokowaliście się w pozycjach strategicznych. Podzieliliście się na cztery grupy zadaniowe. Czteroosobowa grupa specjalna Armaniusa Silberstena jako absolutny priorytet traktowała trolla. Znalazł się w niej Stoody wyposażony w odpowiednie zaklęcia bojowe do walki z tym wielkim bydlakiem. Druga również licząca cztery osoby grupa specjalna kierowana przez Frostmaera w skład której wchodziła także Layla miała odciągnąć możliwie wielu orków. Z grupą tą powiązany był oddział Amona. Jego rola zdawała się ze wszystkich najbezpieczniejszą. Wraz ze swoimi maginiami i łucznikami miał ukryty na skraju lasu ostrzeliwać orków pędzących za grupą druida. Amon rozkazał swojej grupie rozlokować się w miejscach odpowiednich do oddawania strzałów łuk oraz kusz i ciskania zaklęć, samemu również szukając odpowiedniego miejsca dla siebie. Czwarta grupa, najliczniejsza ze wszystkich miała być kierowana przez Linael Inverte. To z nią miał ruszyć szalony krasnolud. Przed bitwą z orkami przygotowaliście wszyscy broń, ustawiliście się w formacjach, rzuciliście na siebie odpowiednie zaklęcia, co poniektórzy zmówili też modlitwy do swych bogów

Frostmaer i Layla
Zabraliście się w czwórkę. Layla przed Frostmaerem, Rob po jego prawej, zaś po lewicy Fallas. Wszyscy czworo zostalscie wyposażeni w długie łuki i 10 strzał. Layla i Rob posiadali swe niezawodne miecze, Frosmaer kosę, zaś Falas uzbrojony był w długi miecz i trójkątną tarczę. Szczegóły dogadaliście z Armaniusem na kilka godzin przed walką.
- Troje z was pośle w kierunku zielonych ze dwie strzały. W tym czasie Frostmaer niechaj rzuci dwa zaklęcia bojowe. Maja widzieć, że czarujesz i mają łyknąć przynętę. Zaraz potem uciekajcie ile sił w nogach. Tylko uważajcie na ich łuczników. Jeśli się nie uda to pozostanie nam wspólny atak na przełęcz.

Wiedzieliście co macie czynić. Osoba rzucaj aa czary i jeszcze fakt, że Fallas należał do znienawidzonej przez orków rasy elfów dawały wam szanse powodzenia. Gdy już oddaliliście się od pozostałych Rob zagadnął Fallasa
- Uważaj na siebie Fallusie. Słyszałem, że jak schwytają jeńca to przed ukatrupieniem go odcinają mu kuśkę
- Zatem oprócz życia nie masz nic do stracenia
– odparował „Fallus”
Rob zaśmiał się na te słowa
- Ponoć robią też sobie naszyjniki z elfich uszu…
Layla przerwała mu jakąś ostrą uwagą
- Nie czas na gadanie, a czas na działanie – sentencjonalnie rzekł Frostmaer

Stąpając po niepewnym kamienistym gruncie dotarliście na przełęcz. Znajdowaliście się między wysokimi stromymi wzniesieniami. W oddali dało się zauważyć pas zieleni. Zapuściliście się nieco w głąb nieprzyjaznego terytorium. Bacznie rozglądaliście się dookoła. Szybko spostrzegliście czwórkę orków siedzących przy ognisku. Najwyraźniej coś sobie smażyli. Trzej w skórzniach, czwarty dwukrotnie grubszy od pozostałych i nieco od nich większy nie posiadał pancerza. Tuż za nimi jakiś dwóch orków chyba trenowało zapasy, przyglądało się temu większa grupa zielonoskórych i kilkoro hobgoblinów. Chyba tylko trzech hobgoblinów nie posiadało zbroi, orkowie zaś nosili głównie skórznie, ale zdarzyło się tez kilka kolczug. Trudno było wszystkich ich zliczyć na szybko. Layla spostrzegła na wzniesieniach orczych łuczników. Zasygnalizowała wam to, jednak zielonoskórzy także ją zauważyli. Jeden z łuczników krzyknął do orków na dole. Ci ostrzeżeni natychmiast skierowali się w waszym kierunku. Nie zastanawiając się długo przystąpiliście do ataku. Layla, Rob i Fallas naciągnęli strzały na cięciwy. Krwistowłosa na szybko zakomenderowała w kogo mają strzelać. Frostmaer natomiast rzucił jedno ze swych zaklęć bojowych w nadziei, że wkurzy nim orków.

Grupa uderzeniowa Linael
- Gdzie do cholery jest Lis? – zapytał szczerze zatroskany Swen (podwładny Stoodyego), który nawet często rozmawiał z Lisem i wielokrotnie przegrywał z nim w karty – miał ponoć iść z przodu, co zwiększa szanse, że zarobi strzałę zamiast mnie albo pierwszy wpadnie w jakąś paskudną pułapkę - teraz pozostali wiedzieli z czego ta troska wynikała
- Podobno pobiegł się wypróżnić... ma nas dogonić – odparł Garios (od niedawna podwładny Amona)
- Przeklęty tchórz,najpewniej wziął nogi za pas. Nie czekamy na niego. Garios i Vindel doskonale sobie poradzą idąc na przedzie bez niego – oznajmiła Linael
- Swoją drogą... jakie niby pułapki mogli tu na nas zastawić na otwartym terenie? Tym bardziej, że to skretyniali orkowie - stwierdził łysy Olgierd (podwładny Silberstena)
- Mimo to zachowajmy ostrożnosć, jeszcze do niedawna nie sądziłbym, że tacy jak oni posiadają magów - pozwolił sobie zauważyć Vindel
- Nie pierdziel mi tu o ostrożności elfie. Ostrożność jest dla słabych tchórzy. Szałojownicy poniesieni szalem bitewnym nie wiedzą co to strach i słabość. Zapamiętaj to sobie. Już niedługo posmakujemy orczej juchy. Że też cholera jasna musimy tyle czekać - wyraził swoje zdanie jednoręki Harvgar Twardy Czerep
- Nasz Lis w przeciwieństwie do nas wiedział kiedy się wycofać - zachichotał Swen

Stoody
Tuż przed walką Armanius powiedział
- Każdy ma mieć miksturę leczniczą pod ręką. Stoody nie zapomnij, że trolle nienawidzą ognia. Ty Olav osłaniaj Soodyego, poza tym atakujesz trolla z lewej. Rebeca weźmie potwora z prawej flanki. Uważajcie też na orków. Któryś może nas w każdej chwili zaatakować. Jeśli troll zostanie na przełęczy to wbiegamy tuż za główna grupą uderzeniową, która ominie trolla szerokim łukiem. My ruszymy prosto na niego uniemożliwiając mu rzucenie się na pozostałych

Amon
Na chwilę oddaliłeś się od grupy, w tym także od swoich dziewczyn. Przez moment w tym gęstym lesie znajdowali się nawet poza polem widzenia. Trudno było o znalezienie szczególnie dobrego punkt do ataku. Koniec końców uznałeś, że powinniście pozostawać w nieznacznych odstępach od siebie. Zakomenderowałeś, żeby każdy skrył się za jakimś drzewem na krawędzi lasu. Cieszyłeś się, że w Twej grupie znalazły się wszystkie Twoje podwładne: Merril, Akesza i Nathalija. Nathalija miała krótki łuk, natomiast Merril ręczną kusze. Akesza stwierdziła, że jej w zupełności wystarczą zaklęcia. Tylko Gariosa przydzielili do grupy idącej na przełęcz

Ostatnio zmieniony sob lis 02, 2013 12:51 am przez Bergho, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Amon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 554
Rejestracja: śr sie 25, 2004 9:19 pm

[DnD 3.5 FR] Najemnicy

sob lis 02, 2013 9:34 pm

Ostatniego wieczora poświęciłem czas na opanowaniu zaklęcia ze zwoju jaki wybrałam.

Zgodnie z zaleceniem Starego i jak podpowiadał zdrowy rozsądek, okryłem Frostmaera jednym z moich
.

Swoje podwładne poinformowałem:
- Nasze zadanie polega na zdjęciu jak największej liczby przeciwników. Grupa dywersyjna jest bardziej niż zdolna do poradzenia sobie w zwarciu, nie chciałbym też by któraś ze strzał trafiła naszych. Strzelajcie do tych samych ofiar na raz, w ten sposób będziemy mieli pewność że odwiedzą Grummsha jeszcze dziś. Dopiero kiedy któryś leży bez życia strzelacie do kolejnego. Ja będę starał się uśpić lub napełnić lekiem ścigających. To własnie ofiary czarów będą waszym pierwszym celem, ewentualnie ci nie posiadający odpowiedniego pancerza.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

wt lis 05, 2013 9:51 am

- Zbieranie uszu to wielce szlachetny zwyczaj, może my powinniśmy zacząć go stosować? - zastanowił się druid.

Podczas bitwy frostmaer cisnął ognistą sferę w stronę orków.
 
Bergho
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 9:05 pm

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

czw lis 07, 2013 8:27 pm

Frostmaer i Layla
Layla, Fallas i Rob oddali strzały w kierunku orków przy ognisku, a następnie w większa grupę, z kolei Frostmaer posłał w strone przeciwnikow płonącą kulę. Nie miał czasu na posłanie w kierunku przeciwników kolejnego zaklęcia, gdyż zmuszony był kontrolować to. Tocząca się kula ognia uderzyła w najbliższych orków zebranych przy ognisku. Najpierw płomienie ogarnęły grubasa, zaraz potem jednego z jego towarzyszy. Dwóm orkom udało się w porę uskoczyć. Jeden z tych, którym udało się uniknąć odskakując nieświadomie trafił niemalże prosto na strzałę wystrzeloną przez Fallasa. Pocisk elfa boleśnie otarł się o jego twarz pozostawiając krwawy ślad i całkiem możliwe, że bliznę. Niemniej rana nie była poważna. Strzał Layli okazał się skuteczniejszy. Ogarnięty druidzkimi płomieniami ork został trafiony przez nią strzałą w gardło. Padł bez życia na ziemię. Kolejna salwa również okazała się całkiem skuteczna. Rob ponownie chybił. Przeklął głośno stwierdziwszy, że woli miecz. Fallas ponownie lekko ranił któregoś z orków. Layla natomiast poważnie zraniła orka bez zbroi, tego który przed chwilą trenował zapasy z innym zielonoskórym. Oczywiście orkowie w tym czasie nie próżnowali. Ukształtowanie terenu działało na korzyść trzech usytuowanych na wzniesieniach orków. Oni również wystrzelili dwie serie. Bariera stworzona przez Amona uchroniła Frostmaera przed kiepskim końcem. Jednak jedna ze strzał trafiła Layle. Jedyny ork na wzniesieniu po waszej prawej coś krzyknął do dwóch strzelców na wzniesieniach po prawej. Wystrzelili ponownie. Jedna z ich strzał okazała się całkowicie niecelna. Obie strzały wystrzelone z waszej prawej trafiły w cele. Jednym z tych celów okazał się Frostmaer. Ponownie uchroniła go magia Amona. Layli ponownie się nie poszczęściło i została ugodzona kolejną strzałą. Kobiecie trzeba było przyznać, że jest zdecydowanie wytrzymalsza niż większość mężczyzn, przyjęła te rany nawet się nie krzywiąc. Wszyscy po zasianiu zamętu w obozie przeciwnika wykonaliście taktyczny zwrot o 180 stopni i zaczęliście się wycofywać. Któryś z orków wydarł się na cały głos. Z pobliskiej jaskini wyłoniło się jeszcze dwóch orków, w tym jeden w kolczudze miał hełm z rogami, wyglądało na to, że to ich wódz. Tuż za nimi wylazł wielki, paskudny troll. Wrogi przywódca zaczął wydawać jakieś komend ruszył za wami na czele pościgu. Wyglądało na to, że popędziła za wami około połowa orków i hobgoblinów. Trzej łucznicy mierzący do was z wysokości pozostali na pozycjach wystrzeliwując za wami ostatnią już salwę. Z bandy zaatakowanych przez was któryś także miał łuk i oddał strzał w waszą stronę. Zaledwie jedna strzała drasnęła uciekającego z wami Roba. Layla pomimo dwóch ran kłutych dotrzymywała kroku pozostałym. Zgodnie z planem wasza czwórka wywabiła możliwie wielu wrogów z przełęczy. Gdy nieco się oddaliście ku goniącym was pomknęły dwie salwy ze skraju lasu gdzie ulokowali się wasi sojusznicy dowodzeni przez Amona

Amon
Ty i Twoja grupa byliście przygotowani. Oprócz Ciebie Merril, Akeszy i Nathaliji byli tu jeszcze: Hrafn (podlegający Frostmaera), młoda Lannika (podwładna Layli), Lodovick (od niedawna służący Stoodyemu) i Malcolm (równeż w służbie u Stoodyego). Z tego co sądziłeś najbardziej w razie bezpośredniej walki mogli się wam przydać Nathalija i Hrafn. Akesza również mogła się okazać cenna, jeśli nie przy zabijaniu przeciwników jednym celnym strzałem to przynajmniej przy dobijaniu ich. W razie potrzeby Merril mogła kogoś podleczyć. Liczyłeś, że strzały Twych podwładnych okażą się celne i śmiercionośne, a Twoje zaklęcia w pełni skuteczne. Teraz była okazja się o tym przekonać. Właśnie nadbiegała grupa Frostmaera. Zakomendorowałeś pozostałym żeby gotowali się do strzału. Kątem oka widziałeś jak drżąca ze strachu Lannika przygryza wargę, nie było jednak czasu na zajmowanie się nią. Na szybko skalkulowałeś, że za czwórką waszych wabików zwarta grupą biegnie trzech hobgoblinów i czworo orków w tym jeden w kolczudze i hełmie z rogami z wielkim kafarem w dłoniach. Jakieś kilkanaście metrów za nimi pędziło jeszcze czterech orków z których jedyny bez zbroi biegł na samym końcu sapiąc cieżko. Byłby to dziwne zważywszy na fakt z epozostal trzej osli przeszywanice i nie męczyli się biegnąc. Szybko jednak zauważyłeś, że z brzucha tego bez zbroi sterczała złamana strzała. Błyskawicznie wybierając cel rzuciłeś odpowiednie zaklęcie i nakazałeś pozostałym atak

Stoody
Gdy Frostmaer, Layla, Rob i Fallas oddalili się, a za nimi pomknęli orkowie wasza czwórka przemknęła do obozu Z wami popędziła także największa dziesięcioosobowa grupa w której centrum znajdowała się magini Linael. Na krótko przed wyruszeniem Olav stwierdził, że w grupie Linael chyba brakuje jednej osoby. Armanius uznał, że za chwilę będziecie mieć większe zmartwienia. Ruszyliście na przełęcz. Przodem biegli tropiciele Vindel i Garios oraz łotrzyk Swen. Okazali się całkiem przydatni, najpierw odkryli skryte pod piaskiem pajączki. Gdy wkroczyliście trawiasty teren tropiciele w porę zasygnalizowali, że na waszej drodze znajduje się wilczy dół. Ominęliście go. Swen z kolei w ostatniej chwili spostrzegł inną zapadnię. Szczęśliwie ominęliście zastawione przez orków pułapki. Wasza czwórka oddzieliła się od pozostałych kierując się prosto na spotkanie z trollem. Wasz przeciwnik sięgnął po jakieś gliniane naczynie i opróżnił jego zawartość jednym haustem. Ku swemu zdumieniu zobaczyliście jak troll pędzi teraz z prędkością nieosiągalną dla zwykłego śmiertelnika. Najwyraźniej chciał dogonić swoich towarzyszy goniących Frostmaera i resztę. Zagrodziliście mu drogę przy najwęższym punkcie przełęczy niedaleko za pierwszą zapadnią z wilczym dołem zauważoną przez waszych tropicieli. Po lewej trolla stanął Olav, naprzeciw mu Armanius, po prawej Rebeca. Stoody stanął za Armaniusem. Armanius nakazal Stoodyemu potraktować trolla zaklęciem. Ten wykonał polecenie. Chwilę później bestia zaatakowała. Troll okazał się szybszy od was. Poddany działaniu magicznej mikstury zaatakował jako pierwszy. Jego ofiarą padł Olav. Troll skoczył nań z rozbiegu, a ściślej mówiąc podskoczył wysoko ponad wami przy okazji kopiąc Olava w locie. Wszystko działo się na waszych oczach tak szybko, że tylko Armanius zdołał dźgnąć gnojka między nogi gdy ten znajdował się tuż ponad nim. Każdy inny odczuwający ból przeciwnik najpewniej próbowałby się krwawo zemścić. Troll jednak ruszył prosto na maga… czyli Stoodyego. Stoody wiedział, że zdąży jeszcze rzucić co najwyżej jedno zaklęcie. Niewątpliwie czarodziej miał problem. Troll który wylądował za nimi miał teraz przed sobą Stoodyego, który nie mógł już liczyć na to, że ktoś zagrodzi potworowi drogę.

Lis
Lis dołączając do Wyszczerbionych Ostrzy chciał zostawić przeszłość za sobą, a nieprzyjemna to była przeszłość. Wychował się w Luskan, w ubogiej rodzinie wielodzietnej jako najmłodszy syn. Rodzice zmuszali swoje dzieci do kradzieży i żebrania z kolei rodzeństwo serdecznie się nienawidziło, nieustannie ze sobą konkurując i wdając się w kłótnie praktycznie o wszystko. On jako najmłodszy był gnębiony najbardziej. Najstarsi brat i siostra już dawno uciekli z tego przeklętego miasta, gdy miał 15 lat pozostał on, starsza o dwa lata siostra i brat starszy o ponad trzy. Wcześniej był jeszcze jeden brat, jednak został kiedyś przyłapany na napadzie i skończył na stryczku. Lisowi nie było go szkoda, nienawidził skurwiela. Kiedyś Lisowi udało się gwizdnąć dość pękatą sakiewkę pełną miedziaków. Zamiast oddać ją ojcu zapragnął choć raz poczuć się jak „prawdziwy” mężczyzna. Odwiedził najbardziej parszywy lupanar w mieście (nie było go stać na droższy), tam spotkał brata. Ten od razu dostrzegl, że młodszy trzy lata braciszek ma kilka monet. Wytargał Lisa z burdelu za kudły, dotkliwie go pobił i zabrał mu cały łup. Lis naskarżył na brata ojcu, z kolei tamten odpłacił tym samym. Ojciec był wściekły na obu. Doszło do strasznej awantury. Bracia otrzymali wiele ciosów. W pewnym momencie uderzony Lis przypadkiem rozlał ojcu alkohol. Przypłacił to połamaną ręką. Dwa dni później opuścił dom rodzinny i Luskan, nigdy więcej tam nie wracając. Teraz na wspomnienie dzieciństwa łzy napływały mu do oczu. Koniec końców czuł się zwycięzcą wstępując w szeregi Wyszczerbionych Ostrzy. Decyzja o dołączeniu do Kompanii Straceńców nastapiła co prawda pod wpływem nagłego impulsu, ale nic go nie kosztowała, wszak wstępując tu nie miał nic do stracenia. Teraz byliście dla niego kimś w rodzaju drugiej rodziny. Dołączył do was dzięki Keelainowi. Pamiętał jak kiedyś szukając szczęścia w Waterdeep wstąpił na dłuższą chwile do pewnej karczmy. Był tam również nieżyjący już bard Keelain zajmujący się werbunkiem nowych oraz Linael. Lis znał teraz wszystkie piosenki zagrane i zaśpiewane wówczas przez barda. Pamiętał też dokładnie wypowiedziane przez siebie słowa skierowane do Linael, słowa które ostatecznie zadecydowały o tym, że przystał do kompanii:
- Jeśli wszystkie niewiasty w waszej drużynie są tak urodziwe jak i Ty cna Pani… to gotów jestem własną krwią podpisać z wami nawet cyrograf!
Ostatnimi czasy nie było tak rożowo. Trochę narozrabiał, został wyciągnięty przez swoich z celi, potem poważnie naraził się Layli. No i utracił najlepszego ze swych kamratów Keelaina. Brakowało mu barda, choć starał się tego na co dzień nie okazywać. Miał tylko nadzieję, że on sam nie postrada życia w tak głupi sposób jak Keelain – przez kobietę. Lis uznał, że czas najwyższy uczynić coś dobrego czy raczej słusznego w jego parszywym życiu. Postanowił udowodnić swojej nowej rodzinie, przede wszystkim Armaniusowi i Layli, iż jest wart więcej niż całe to złoto, które zapłacili żeby wydobyć go z więzienia. Przy okazji jego łupem mogło paść kilka cennych przedmiotów. Pewnie kompani zastanawiali się gdzie on się do cholery podziewa. Może nawet przyjmują zakłady czy zrejterował czy też będzie walczył u ich boku. Cóż… niedługo się dowiedzą. Plan Lisa był prosty, stając się na kilka minut niewidzialnym przemknie się do obozu przeciwnika i ukatrupi któregoś z orczych magów albo kapłanów. Kto wie, może nawet dorwie ich przywódcę. Ryzyko wydawało mu się stosunkowo niewielkie. Gdy pozostali biegli ku przełęczy popędził wraz z nimi. Miał farta, że pędząc na złamanie karku (wszak zaklęcie niewidzialności nie trwało długo) nie wpadł do żadnego z wilczych dołów zastawionych przez orków. Grupa Linael wdała się w walkę z zielonoskórymi. Lis szybko wypatrzyl swój cel. Wśród orków znajdował się kapłan Gruumsha podnoszący wysoko swój symbol. Najwyraźniej pobłogosławił swych ziomków. Lis zbliżył się do niego gdy kapłan wypowiadał formułę kolejnej modlitwy. „Cholera, jest przy nim jeszcze trzech, jak już go załatwię muszę stąd spierniczać jeśli mi rzyć miła”. Łotrzyk stanął za „wielebnym”. Nie umknęło jego uwadze, że duchowny posiada całkiem sporą sakiewkę. Lis zasłonił orkowi twarz prawą dłonią, odgiął głowę kapłana do tyłu i poderżnął mu gardło sztyletem dzierżonym w lewej dłoni. W tym samym momencie stał się widzialny. Orkowie byli zaskoczeni tym co zobaczyli. Szybko jednak po otępieniu wywołanym przez Lisa górę nad nimi wzięła wściekłość. Cała trójka wrzeszcząc coś niezrozumiałego rzuciła się na łotra…

 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 FR] Najemnicy

pt lis 08, 2013 6:39 pm

- Poszukajmy proszę szybko jakiegoś dobrego miejsca, w którym byśmy mogli się obronić - wysapał druid.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość