Następnego dnia, gdy już Ci którzy pili tej nocy wytrzeźwieli, ruszyliście dalej na północ do należącej do orków twierdzy na spotkanie z Helmem lub/i jego zastępcą Tordilem. Dowódca baszty Helmond życzył wam powodzenia podczas podróży. Żegnając się z wami oddał Armanusowi własną magiczną szablę. Armanius przekazał ją jednemu ze swych przybocznych Olgierdowi. Helmond żałował, że nie może dla was uczynić niczego więcej. Od jednego z tutejszych krasnoludów dowiedzieliście się, że w kompleksie jaskiń na drodze między basztą a twierdzą do której zmierzacie rozlokowała się ponoć grupa krasnoludzkich górników, którzy to założyli kopalnię srebra. Brodacz poinstruował was jak tam mniej więcej dotrzeć. Z analizy mapy wynikało, że na krasnoludy powinniście się natknąć po drodze, nie będziecie nawet musieli zbaczać z obranego kursu. Wygląda na to, że mieliście, więc pomysł na ewentualny nocleg i kto wie, może górnicy będą mieli coś na handel albo będą w posiadaniu jakiś ciekawych informacji.
Krasnoludzka kopalnia srebraPodróżowaliście dalej, nie napotkaliście żadnego niebezpieczeństwa. Jedynie pogoda wam nie sprzyjała. Drugiego dnia od opuszczenia przez was baszty rozpętała się ulewa, jakiej dawno nie uświadczyliście. Jeszcze przed zmierzchem zmęczeni po całodniowej drodze bez postoju (i gdy na moment przestało lać) zaszliście do jaskiń wskazanych przez krasnoluda. Widok
brodatego pokurcza stojącego przy wejściu do całkiem pokaźnego tunelu utwierdził was w przekonaniu. Armanius przemówił w waszym imieniu. Krasnolud podejrzliwie patrząc na elfy i magów w waszej sporej kompanii zdecydował się was wpuścić. Zastrzegł jednak żebyście nie używali magii i nadmiernie nie hałasowali. Rzekł, że przywódca ich grupy zdecyduje czy pozwoli wam nocować. Poruszając się przez momentami naprawdę ciemne i wąskie schodzące w dół tunele dotarliście do zdecydowanie większego korytarza. Tutaj napotkaliście ciekawskie spojrzenia innych krasnoludów. Wreszce po dość długiej drodze dotarliście do przywódcy górników. Powiedział, że zwie się
Balfar i kieruje obecnie dziewięcioma młodymi krasnoludami z którymi to wydobywa srebro z tutejszych podziemi. Zaoferował wam gościnę. Spać niestety musieliście na ziemi, za to poczęstował was miodem pitnym i to nie byle jakim bo dwójniakiem. Opowiedział wam o trapiących górników problemach
- Tyramy tu od miesięcy, do niedawna wszystko wyglądało w porządku. Przed paroma dniami zaatakowały nas pokurwione bestyje, wielkie podziemne robale o skorupach prawie nie do przebicia.
Zwą je ankhegami. Te bydlaki pluły w nas kwasem. Jednemu z naszych odgryzły łeb - w tym momencie któryś z krasnoludów zaczął lamentować nad losem zabitego towarzysza
- innego wciągnęły w głąb podziemi. Podejrzewam, że dawno go pożarły. Działo się to pięć dni temu. Licząc z tym zaginionym stracilimy czterech kranoludów, jeden zaś jest ranny. Ruszylibyśmy pomścić naszych ziomków, problem w tym, że mom tu samych młodziaków, co to nie wiedzą jak należy odpowiednio walczyć, a i nie mamy do tego odpowiedniej broni. Ino ja mam swój młot bojowy, jestem tu tak narawdę jedynym który wie co to wojaczka - tutaj dało się słyszeć kilka pomrukiwań, ktoś stwierdził, że również potrafi niezgorzej walczyć, jednak Balfar szybko uciszył kompanionów
- zawrzeć gęby jak mówię chłystki! Sam jeden nie dam rady tym bydlakom... Naliczyłem tych ankhegów ze 3... Ale chyba uda się je jakoś wywabić żeby walczyć z nimi osobno... Pomóżcie mi ich ukatrupić a nagrodzę hojnie!- Nie jesteśmy zainteresowani - odparł Armanius, nie silił się nawet na to żeby ubrać to w delikatniejsze słowa
- Powinniśmy ich wysłuchac Armaniusie, wszak jesteśmy najemnikami i żadnej pracy się nie boimy! O ile oczywiście jest dla nas opłacalna... - niespodziewanie odezwała się Linael
-Ponieśliśmy zbyt duże straty. Nie możemy sobie pozwolić na utratę kolejnych osób- A ja sądzę, że poradzimy sobie bez większych problemów, tylko pytanie brzmi jaka zapłata wchodzi w grę... - naciskała Linael
- Dobrze więc. To cholernie niebezpieczne Balfarza. Nie prosisz nas o wybicie bandy goblinów z którymi sami byście sobie poradzili - widać Armanius wreszcie dał za wygraną
-
Co powiesz na... 500 złotych monet?
- Kpisz chyba, potworów jest jak powiadasz ze 3, takiej sumy nawet równo nie podzielisz przez tyle, dlaczego za któregoś mielibyśmy dostać mniej? - odparł Armanius nawiązując z nim kontakt wzrokowy
- Wybacz, Niechaj będzie 600, to niemała suma
- Wasze życie warte jest więcej dobrze o tym wiesz - wtrąciła się Linael
Balfar wyglądał na wkurzonego tym, że elfka się wtrąciła w tak delikatnej sprawie, jednak koniec końców powściągnął nerwy i zaproponował:
- Tak, przy czym nie damy wam na zawołanie większej ilości złota. Ciężko będzie, ale jakoś damy radę wykombinować 900 monet, na więcej nie liczcie. Dobra, niechaj stracę! Dorzucimy wam jeszcze ostatnią beczkę z tym miodem pitnym!- Nie żebym gustowała w tym miodzie, ale tyle złota już coś. Nie wiem jak Ty Armaniusie, jednak ja chętnie im pomogę! Kto jest ze mną? - rudowłosa czarodziejka tym razem zwróciła się do was
- Pewno, że ja! - odezwał się Rob
- W sumie czemu nie... - te słowa padły z ust Olgierda
- z ich pancerzy ja i Raynald możemy zrobić całkiem wytrzymałe zbroje!- Zbyt ryzykowne, ja się nie piszę - powiedział zachowawczy Swen, łotrzyk podlegajacy Stoodyemu
- Jak uważasz ojciec? Idziem na te skorupiaki czy lepiej nie? - zapytał Wolf Bite Frostmaera
- Ja tam uważam, że te podziemne tałatajstwo i nas może pożreć w całości. Nie damy rady przebić się przez pancerze tych bestii - uznał Hrafn, wojownik w służbie Frostmaera
- Proszę Cie, posłuchaj Armaniusa, nie pakujmy się w to - doradził Layli Anvas
- Nie uważam tego za dobry pomysł, ale wiesz że zawsze jestem z Tobą - zadeklarowała Akesza swemu mistrzowi
- Ja i Garlang, to ten coście go poznali przy wejściu chętnie wam pomożemy w walce - rzekł przywódca kopaczy Balfar
- Jak mówiłem trza uważać na ich kwas, Antytoksyna powinna przed nim trochę chronić, mamy niestety ino jedną butelkę. Chętnie ja oddam Teraz głos zabrał Armanius
- Jak mówiłem to naprawdę niebezpieczne cholerstwa. Jeden strumień kwasu może uśmiercić na raz kilka osób...- Ale ich gruczoły jadowe pozwalają wystrzelić taki strumień ledwo raz na kilka godzin - odrzekł Balfar
- Tak, ale przeciwników jest co najmniej trzech... - odparł wasz przywódca, po czym ze zrezygnowaniem stwierdził
- Jeśli jeszcze przynajmniej czworo spośród was zgodzi się walczyć z ankhegami to pozwolę wam na nie ruszyć. Walcząc z takimi potworami należy mieć przewagę przynajmniej trzech do jednego... Zatem Balfar, Galrang, Linael, Olgierd i Rob to już pięcioro. Potrzebują jeszcze do pomocy przynajmniej czterech osób. Pozostali wraz ze mną rusza dalej na północ pomagać przy oblężeniu twierdzy. Możemy pozostawić tym którzy zostaną konie ażeby nas dogonili. Kilkoro będzie musiało jechać konno dwójkami. Jak mówiłem stanowczo wam to odradzam, to kiepski pomysł, czasami jednak powinniście być kowalami własnego losu- Zatem kto jeszcze nas wspomoże? - zapytał Garlang pełnym nadziei głosem
- Może macie jeszcze jakie pytania