Najemnicy
Kompania Straceńców znana też jako Wyszczerbione Ostrza – założona przed dwoma laty grupa wszechstronnych najemników gotowa do wykonywania trudnych zadań. Ich atutami jest szeroki wachlarz umiejętności jej członków, ich wysokie morale, dobre uzbrojenie, kadra dowódcza i liczebność. Straceńcom przewodzi liczący ponad czterdzieści lat człowiek Armanius Silbersten – niezłomny wojownik nieustannie doskonalący swój kunszt posługiwania się bronią egzotyczną - podwójnym mieczem. Armanius nieczęsto wpada w gniew, a jeszcze rzadziej zdobywa się na zdawkowy uśmiech, nigdy nie okazuje smutku czy radości. Zimny jak lód, niewzruszony, chyba nic już nie robi na nim wrażenia. Nawet w najstraszniejszych chwilach nie okazuje strachu czy zwątpienia. Z nikim się nie spoufala, ale potrafi wyróżnić najlepszych spośród swoich podwładnych. Przewodząc niemałej grupie wyznaczył kilkoro oficerów, z których każdemu przydzielił konkretne funkcje. Nieco niżej niż oficerowie w grupowej hierarchii znajduje się pięcioro przybocznych Armaniusa: magini, dwoje wojowników i dwóch rzemieślników. Oficerowie mają do dyspozycji trzech podwładnych, którym wydają polecenia przede wszystkim podczas bitew. Spośród podlegających im najemników kilku nazwać można „świeżakami”, którym nie było dane uczestniczyć w zbyt wielu starciach, to właśnie oni znajdują się na najniższym szczeblu tej drabiny.
Everlund, 1372 RD Rok Dzikiej Magii
Ostatnimi dniami zawitaliście do miasta kupieckiego Everlund. To dla was krótki moment wytchnienia po dopiero co wykonanym zadaniu. Właśnie tutaj zamierzacie wydać swe ciężko zarobione pieniądze po trosze na przyjemności, po trosze na lepszy ekwipunek. Dzięki kilku pochodzącym stąd kompanom trafiliście na idealny moment. Tutejsza świątynia Waukeen z okazji obchodzonego co kilka lat święta organizuje jutro wieczorem wielką licytację na której to za bezcen zakupić można interesujące przedmioty magiczne. Ta przerwa w waszych podróżach to także czas na przyjęcie kolejnych zleceń. Wasz dowódca Armanius Silbersten nie próżnował, zamierza przyjąć dzisiaj dwóch wysłanników. Pozwolił uczestniczyć w tych rozmowach Wam - swoim oficerom. Wczesnym rankiem jako pierwszy pojawił się niejaki Bernard, korpulentny wysłannik przysłany tu z pobliskiej oddalonej o sześć dni marszu niewielkiej Twierdzy Olostina na południowym zachodzie należącej do bogatego lorda Marciusa Sharpsword. W oczy rzucały się pierścienie i sygnet zdobiące jego palce i jedwabne odzienie. Sprawiał wrażenie możnej i ważnej persony. Gościa podjęliście w karczmie, którą to na kilka godzin wynajęliście na wyłączność. Ustawiliście kilka stołów razem w prostokąt. Na końcu rzędu połączonych stołów usiadł dowódca, wy zaś pozajmowaliście upatrzone przez siebie miejsca po jego prawicy i lewicy. Naprzeciw dowódcy honorowe miejsce zajął posłaniec. Nowo przybyły przywitał się z wami kłaniając się najpierw głównemu gospodarzowi, potem jednej i drugiej stronie. Tak jak i wy uraczony został winem. Do waszego przywódcy zwrócił się na przywitanie kilkoma ciepłymi pełnymi szacunku słowami. Armanius przedstawił każdego z was. Zaraz po tej krótkiej prezentacji Bernard szybko nawet nie mocząc ust w winie zaczął:
- Wasza kompania Wyszczerbionych Ostrzy zyskała niemałą sławę, w mych rodzinnych stronach snuje się o was mnóstwo pochlebnych opowieści. Mego pana lorda Marciusa Sharpsword wielce ucieszyły wieści o pojawieniu się was w mieście Everlund, tak blisko od jego twierdzy. Nie będę ukrywał, że jesteśmy w pilnej potrzebie. Najęliśmy już małą kompanię najemną, jednakże ich od drogi do samego Everlund dzielić może nawet dekadzień. Istnieją ogromne obawy, że nie dotrą na czas, a i są zbyt nieliczni i jak podejrzewamy zdecydowanie za mało doświadczeni ażeby podołać temu wyzwaniu. Nękają nas nieustanne ataki różnego rodzaju bestii. Do lorda Marciusa należy klucz pięciu wsi. Trzy spośród tych wsi zostały zrównane z ziemią. Przewidujemy, że także one mogą paść łupem tych potworów w przeciągu dekadnia. Wasza grupa prawdopodobnie samodzielnie bez pomocy tamtych da sobie radę z zagrożeniem.
- Zatem oczekujesz ażebyśmy wybili wszystkie atakujące was potwory –stwierdził Armanius - O jakim zagrożeniu konkretnie jest mowa? Co to za bestie? Jaką liczebność szacujecie? – wasz dowódca jak zwykle przemawiał rzeczowym nie wyrażającym żadnych emocji tonem.
- Osobiście ich nie widziałem, podczas ataków przebywałem w forcie lorda. Słyszałem, że to motłoch przeróżnej proweniencji, zbiegowie ze zniszczonych siół powiadają, że jednocześnie atakowały ich gobliny, koboldy, orkowie, gnolle, kilka ogrów. Nie sposób powiedzieć ilu ich jest, najpewniej mniej niż setka głównie pomniejszych stworzeń z którymi ktoś taki jak Wy nie powinien mieć większych problemów. Oprócz tego jest jeszcze jeden problem…
- Jaki? Mów śmiało
- Wioskę od pewnego czasu nawiedza także jakiś potwór. Miejscowi prostaczkowie twierdzą, że to zielony smok. Poczwara porywa krowy, owce, zdarzyło się jej nawet zabrać dwoje dzieci. Niewątpliwie wszystkie swoje ofiary zjadła…
- Reasumując oczekujesz, że wytłuczemy zorganizowaną bandę potworów i ubijemy tego smoka? – podsumował dowódca – jaka zapłata wchodzi w grę i kiedy mamy się wziąć za realizację zadania?
- Takie właśnie są nasze oczekiwania, sam bym lepiej tego nie ujął. Musicie to załatwić jak najszybciej. Nasze wioski mogą w każdej chwili paść, dlatego oczekujemy od was pośpiechu. Co do zapłaty, za wybicie wszystkich potworzysk lord Marcius oferuje całe cztery tysiące sztuk złota, dodatkowo możecie liczyć nawet na okrągły tysiąc jeśli uda wam się obronić obie wsie tak ażeby nie poniosły one żadnego uszczerbku w ludności i zabudowaniach. Ponadto jeśli ocalicie ludność naszych wsi, lord Marcius w swej hojności jest gotów nagrodzić Was kilkoma wartościowymi przedmiotami magicznymi.
- Jeszcze dziś wieczorem usłyszysz naszą decyzję panie. Jeśli podejmiemy się wykonania tego zadania to wyruszymy w ciągu trzech dni. Jeśli ktoś z was ma pytanie do sir Bernarda bądź chce w jego obecności zgłosić jakieś uwagi to teraz jest ku temu jedyna okazja.
Natępnie Bernard was opuścił żegnają się z każdym
Niecałą godzinę później przybył do was kolejny posłaniec, zajął miejsce Bernarda. Ten prezentował się zupełnie inaczej aniżeli poprzedni. Zobaczyliście krótko obstrzyżonego ciemnowłosego zbrojnego o orlim nosie i ponurym wejrzeniu odzianego w kolczugę. Trzymany w lewym ręku hełm położył przy krawędzi stołu na którym tuż obok czekał na niego dębowy kufel wypełniony ale. Ściągnął skórzaną rękawicę z prawej dłoni, po czym każdemu z was podał prawicę poczynając od dowódcy. Przedstawił się wam jako Greel chorąży i emisariusz w armii Sundabar, którą dowodzi niejaki Helm Przyjaciel Krasnoludów, ongiś słynny najemnik Kompanii Krwawy Topór. Na krótko Helm stanął nawet na czele Krwawych Toporów, grupa jednak ostatnimi laty poszły w rozsypkę, wielu spośród najemników z kompanii na stałe osiedliło się w krasnoludzkich twierdzach, część zaś postanowiła szukać bogactwa w mroźnej Dolinie Lodowego Wichru, niektórzy nawet jak głosi plotka wyruszyli daleko na południe aż do Chult ażeby tam przystać do najemników Płomiennej Pięści w Forcie Beluarian. Dzięki rozpadowi Krwawych Toporów to właśnie wasza Kompania Straceńców (czy jak zwą was inni Wyszczerbione Ostrza) wysunęła się na pierwsze miejsce wśród drużyn najemniczych Północy. Greel nie tracąc czasu przeszedł do rzeczy:
- Armanius zapoznał się już ze sprawą, chciał jednak żebyśmy omówili ją w większym gronie. Sundabarr znajduje siew stanie regularnej wojny z orkami. Potrzebne nam sprzedajne ostrza. W tych stronach lepszych od was nie znajdziemy, a my stawiamy przede wszystkim na jakość. Oferujemy wam dwumiesięczną służbę na żołdzie w naszej armii. Będziecie wykonywać rozkazy dowódcy armii Helma, lub jego zastępcy Tordila, jednak zostawimy wam wolną rękę co do sposobu realizacji powierzonych wam zadań, tak więc zachowacie pewną autonomię wewnętrzną w ramach armii. Zapewnimy wam wyżywienie i hojnie opłacimy. Dowódca armii przewidział dla was i tylko dla was pewną specjalną misję, którą gotów jest wam powierzyć jeśli się spiszecie. Nie zaznajomiono mnie ze szczegółami, wiem tylko, że zostaniecie nieźle nagrodzeni. W grę wchodzi znacznie powyżej dziesięciu tysięcy sztuk złota. Jesteście potrzebni na wczoraj, oczekujemy więc szybkiej odpowiedzi i stawienia się przez was w naszym obozie w przeciągu miesiąca, dacie radę, droga tam zajmie wam przy dobrych wiatrach dwadzieścia dni. Możecie być pewni, że będzie ciężko, nastawcie się na to, że może was nieźle przerzedzić, ale ryzyko jest przecie wkalkulowane w waszą profesje – pociągnął solidny łyk ze swego kufla nie zważając na rozlewający się przy tym alkohol – Przygotowujemy się do oblężenia twierdzy orków we wschodnim pasie Gór Rauvin, to kilka dni od Sundabar, być może zdobędziemy ja przed waszym przybyciem, jeśli tak to zastaniecie część załogi w twierdzy i tam otrzymacie dalsze polecenia, w innym razie pomożecie również przy oblężeniu za co oczywiście po każdym dekadniu będziecie otrzymywali żołd. Zatem jak sądzę możemy na was liczyć. Armia potrzebuje Kompanii Straceńców, wy zaś potrzebujecie złota, to dobry układ, nie uważacie? – zanim ktokolwiek odpowiedział napił się raz jeszcze
- Zatem z grubsza wiemy o co chodzi. płacicie wiele, ale przekaż swojemu dowódcy Greel, że za te pieniądze nie zrobię z mojej kompanii mięsa armatniego. Jeszcze dzisiaj wszystko omówimy, mamy również innego potencjalnego zleceniodawcę. Odpowiedzi spodziewaj się późnym wieczorem – następnie Armanius przemówił do was - Jeśli macie jakiekolwiek pytania, sugestie, uwagi to nie krępujcie się póki Greel tu jeszcze jest. Tylko pamiętajcie, że nie mamy całego dnia, oficjalne głosowanie wszystkich z kompani odbędzie się wieczorem, zatem w tej chwili możecie darować sobie argumenty za tym bądź tamtym zleceniem