Sim pisze:W starej trylogii czuło się tę rękę artystyczną, ten warsztat, czuło się ten ciężar Niszczyciela Gwiezdnego, tą wielkość.
Kwestia aranżacji, pomysłu. IMO tę "wielkość", jak to ujmujesz, czuć także na otwarciu Zemsty Sithów, gdzie znów powrócił potężny "stary klimat". Co prawda jest to w ogromnej mierze zasługa Johna Williamsa, który zbudował klimat i napięcie wspaniałą partyturą i b. dobrym użyciem kotłów, ale samo "bliskie ujęcie" tażke przypomina to "in the middle of the fight" z Nowej nadziei.
Sim pisze:Przypomniała mi się jeszcze jedna sprawa pod hasłem "brak konsekwencji" a chodzi tu o początek ROTS gdzie pojawia się Generał Grievous ze swoim kaszlem. Wielu, którzy nie widzieli serial animowany Clone Wars nie zrozumie dlaczego Grievous kaszle.
Albo zapominasz, albo po prostu nie jesteś świadom i nie bierzesz pod uwagę jednej rzeczy. Zemsta Sithów nie była filmem kręconym "dla ludzi". Ona była i jest dla fanów. Lucas zrujnował niemalże swój wizerunek w oczach fanów najpierw cuierkowym Mrocznym widmem, a potem pustym Atakiem klonów.
To się wydaje takie przyjemne, gdy się patrzy z boku, ale w rzeczywistości Zemstą Sithów Lucas desperacko próbował odzyskać wsparcie i poparcie fanów. By dostać od nich choćby słowa "to jest dobry film". Fanów, którzy chcieli znów się wzruszać, znów zobaczyć mrok, humor na poziomie, którzy mieli swoje oczekiwania woec wykorzystania ulubionych postaci z EU, na które wykładali przecież ciężką kasę, i które naprawdę kręci tak Gwiezdnymi wojnami, jak i kontem Lucasa. Kaszlący Grevious to jeden z najfajniejszych "smaczków" jakie pojawiły się w Zemście Sithów. I zostało to docenione. Została doceniona także masa innych rzeczy, które korzystają z dorobku jakie Gwiezdne wojny zgromadziły przez 30 lat swego istanienia. Ostatecznie Lucas uzyskał, co chciał, choć było to trochę "wymęczone" (głównie przez dialogi, które doslownie zabijają ten film...), ale opinie o RotS są generalnie pozytywne.
Sim pisze:Stara Trylogia nie miała takich posunięć
Hehe, dobre. Jakich posunięć? Nawiązań do czego? Filmu stworzonego kosztem 12 milionów dolarów, w atmosferze, gdzie w Foxem trzeba się było wykłócać niemal o każdego centa? Filmu, który miał przynieść takie kolosalne... straty, że głowa boli? Nie, faktycznie nie ma szans ani na stworzenia dla niego fanowskiego półświatka, ani na nawiązania do niego =). Jest to również trudne przez 9 lat produkcji filmu. W tej chwili SW mają 30 lat za sobą, ponad 100 powieści, setki komiksów, kilkadziesiąt gier video itd itd... Jest z czego czerpać, jest komu robić ukłon w filmach. I wysoce mało sprytnym byłoby tego nie robić. Gwiezdne wojny kończą się tam gdzie zdecyduje o tym Lucas, a skoro nawiązuje do "rozszeżonego wszechświata", oznacza to, że nie ma ludzi dzięki którym jego dzieło z dnia na dzień żyje w głębokim poważaniu.
A to, że może to stanowić lekki (bo nie oszukujmy się - kaszel GG niejest niezbędny do ogarnięcia fabuły i spora część widzów nawet go nie odnotuje) problem - cóż, odbijają się czkawką "grzeszki" z TPMu i AotC.