ndz kwie 17, 2011 9:54 am
Chciałbym odnieść się do wspomnianej wyżej bitwy pod Agincourt i tego, jakoby łucznicy angielscy wystrzelali opancerzonych rycerzy francuskich. Nie było tak do końca. Ktoś już wyżej podniósł, że pełna zbroja była nie do przebicia strzałą i to był raczej fakt. Skuteczność łucznictwa przeciw kawalerii opierała się przede wszystkim na tym, że strzały zabijały konie, a przez to skutecznie psuły szyk szarży. Wysadzenie z siodła szarżującego w zbroi rycerza nierzadko też powodowało wyeliminowanie go z walki. Pod Agincourt łucznicy wykorzystali doskonale teren. Bitwa rozegrała się na niewielkim, błotnistym polu, na dodatek Anglicy ukryci byli za umocnieniami.
Podobnie stało się w 1346 roku pod Crecy. Tam łucznicy wykorzystali przewagę wysokości nad kusznikami, a ubłocone pole i umocnienia z łatwością powstrzymały szarżę francuskiego rycerstwa. ok. 16 000 Anglików pod Edwardem III rozbiło wówczas 35 000 Francuzów pod Filipem VI. Dodatkowo ciekawym epizodem była szarża Jana Luksemburskiego, który postanowił, że umrze w bitwie, i faktycznie tego dokonał. Wydawałoby się, normalka, gdyby nie to, że król Czech miał wówczas 80 lat i był całkowicie ślepy. Kronikarze twierdzą nawet, że kiedy ruszał do walki, jego koń był przywiązany do wierzchowców jego przybocznych, żeby nie stracił orientacji.
Jeśli mowa o największych bitwach, to trzeba też wspomnieć o Tannenbergu, czyli naszym drogim Grunwaldzie. Jedna z największych bitw średniowiecza, istotna zwłaszcza z tego powodu, że była przede wszystkim bitwą kawaleryjską. Szacuje się, że Krzyżaków było ponad 25 tysięcy, a Koalicji było ponad 30 tys.