Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pn maja 20, 2013 3:43 pm

Bosede Baba Kafu

- No to już wiemy, dlaczego pająki nie zapuszczają się tu na dół. - zasugerował sucho Baba, po tym jak ich spece stwierdzili, iż ów ochłap, to właśnie jeden z pajączków. - Czy one są takie niesmaczne? - zapytał poważnie. Zastanawiając się, dlaczego ochłap został wypluty.

Po cichu mutant zwiadowca, był przekonany, iż i na poziomie medycznym, przyjdzie im stoczyć walkę. Jednak, walkę i owszem, ktoś tu stoczył, ale kilkadziesiąt lat temu. Coś nieprzyjemnego się tu działo, sugerując się po liczbie samobójstw. Zapewne ci ludzie byli przekonani, że zostali skażeni, co innego mogło by ich skłonić do tak drastycznego rozwiązania?
Nie będąc w stanie spoglądać przez szkło, Baba musiał polegać na towarzyszach, by opisali mu oba trupy, do których nie mogli dojść. W pierwszej mierze, interesowało go, co to są za pomieszczenia. Wisielec był w biurze, ale drugi? Czy była to izolatka? I jeśli, czy w pobliżu może była jakaś karta chorego?
Sprawdzone zostały również znalezione klucze, kto wie, może pasowały do jednego z zamkniętych drzwi.
- Czy mam je wyważyć? - zapytał Baba, wyciągając swój łom. Był dość pewien, że z pomocą kawałka hartowanej stali i wsparciem wściekłego psa, dadzą radę otworzyć każde drzwi i bez klucza.

Nadjedzony trup również był szczególnie ciekawy. Reszta zmarła od postrzałów, względnie od skutków które uchodziły za naturalne. Lecz ten? Dlaczego tylko on został nadgryziony? baba podzielił się swoimi wątpliwościami, i poprosił ich medyka, by ten przyjrzał się dokładniej ranom, czy pasowały może do ludzkich szczęk? Były mniejsze, większe, i czy w ogóle były to ślady po ugryzieniach?

Każde zwłoki zostały również dokładnie przeszukane, głównie chodziło oczywiście o amunicję, której im tak brakowało. Ślady po ostrzale, sugerowały, iż mogli mieć szczęście.
Ciekawe były również wszelkie źródła światła, klucze, a także żywność lub woda. No tych dwóch ostatnich to zapewne nie znajdą przy trupach, ale po cichu Baba liczył na automat z słodyczami, o którym mu pewnego razu opowiedział Will. Szafka pełna słodkości robiła spore wrażenie na inteligentnym inaczej mutancie.

Mutant nie zapomniał również o trzymaniu radiowego kontaktu z ich rycerzem, raportując w chwilach przerwy postępy i pytając się o status. Miał jedynie nadzieję, że zamknęli dolne drzwi dość dobrze, i cokolwiek zjadło pająka, nie przebije się.

Drugie schody nieco zdziwiły mutanta. - Po co z tej strony również zejście?. - Jedno im nie starczyło?

- Jeśli nie ma tu szczepionki, Nie mamy wyboru, musimy zejść na dół. Proponuję szczególną ostrożność i zwarty szyk bojowy. To, co odstrasza pająki, za pewne nadal tam jest...
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pt maja 24, 2013 7:03 pm

Przyczajony Chomik i Wściekły Pies


Chomik i Pies na chwilę się oddalili od reszty zespołu, by po chwili wrócić niosąc całe garści fantów:
- Mam wszystko, co było warto teraz wziąć - zachwycał się dziadek - Dwie Beretty, Pies twierdzi, że to dziewięćdziesiątki dwójki, trochę sanitariatów i patrzcie na to! Pudełko baterii! - Chomik zagrzechotał znaleziskiem - Trzeba je naładować, ale będą wtedy jak znalazł. I do walkie-talkie, i do latarek. Barney, dałbyś radę zrobić jakąś ładowarkę? A dla ciebie, Baba... - piroman z uśmiechem wyciągnął w stronę mutanta dłoń pełną batonów z jakiegoś automatu.

Kiedy zapadła decyzja o zejściu w dół, Chomik zaproponował:
- Nie schodźmy całą grupą. Dwie osoby niech idą z przodu, reszta za nimi. Skoro coś przepłoszyło pająki... - chemik wyraźnie obawiał się nieznanego zagrożenia.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pt maja 24, 2013 7:27 pm

Bosede Baba Kafu

Oczka mutanta aż się zaszkliły a na jego twarzy wymalował się błogi uśmiech jak u ośmio-latka. - Dzię-kuje bardzo. - wymamrotał odbierając batoniki. Natychmiast otwierając pierwszego. Mutant zaciągnął się zapachem, rozkoszując się tą błogą chwilą.

i] - Ja mam Generator Kinetyczny.[/i] - oznajmił jakby wspominał o czymś zupełnie nieważnym. To cacko przy zwykłym człowieku i normalnej prędkości marszu generowało 50W, jak działało u tak napakowanego i szybkiego mutanta można było jedynie zgadywać. jeśli brać by pod uwagę samą prędkość mutanta, który w marszu był dobre 4 razy szybszy od przeciętnego człowieka, to generator robił pewno 200W. A gdy Baba się rozpędził to jego małe cacko robiło pewnie jakieś 600W.

- A możemy się najpierw chwilę przespać? - zapytał Baba, przecierając oczka. Widać było, że wielkolud pada z nóg.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

sob maja 25, 2013 7:32 am

Przyczajony Chomik i Wściekły Pies


- Parę segmentów nieopodal jest mały pokój, gdzie się wszyscy zmieścimy. Ma również mocne drzwi - zasugerował Chomik - Jestem za tym, abyśmy się wszyscy przespali. To był zdecydowanie ciężki dzień. Wartę pierwszy weźmie Wściekły Pies.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

sob maja 25, 2013 4:27 pm

Bosede Baba Kafu

Mutant poczłapał do wskazanego pomieszczenia, gdzie zwinął się w kłębek na miękkiej wykładzinie. Na całe szczęście, nie chrapał znów aż tak głośno.
 
Awatar użytkownika
carloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: pn lip 23, 2012 7:57 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

ndz maja 26, 2013 5:11 pm

Will wyraźnie był rozczarowany tym, że na tym piętrze nie znaleźli sejfu ze szczepionką. Co prawda dalej miał spore nadzieje, że wyjdą z tego bez szwanku, jednak liczył na szybsze dotarcie do lekarstwa.

Zamyślony zdjął pancerz i położył wraz z plecakiem w bezpieczniejszy kąt. Następnie rozłożył koc i położył się niedaleko Baby kładąc sobie przy boku obrzyn.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pn maja 27, 2013 2:59 pm

Wieczor w bunkrze



Baba nie doczekawszy sie ani zachety anie nagany sam nie zdecydowal sie na wlamywanie do izolowanych pomieszczen. Co prawda szklo w biurze w ktorej znalezli wisielca nie wygladalo na zwykle jednak mozna bylo watpic czy na dluzsza mete zdolaloby sie oprzec miesniom i lomowi mutanta. Inna sprawa z tamta niby izolatka. Moze nie bylo to dokladnie to ale najwyrazniej dosc skutecznie spelnialo podobna role. Tutaj jesli mialoby sie do dyspozycji jedynie Babe i jego narzedzia mozna bylo sie spodziewac dlugiego oporu ze strony wytrzymalosci drzwi i ich mechanizmow a efekty byl niepewny. Co do poszukiwan kart pacjenta albo czegos podobnego ogromny Mutant musial zdac sie na kolegow ale nie znalezli oni niczego podobnego.


Co do "pogryzionego" denata, jak go dziwnie nazwal Barney podczas ogledzin o ktore poprosil go Zwiadowca musial przyznac, ze rany faktycznie mogly powstac od ludzkich szczek. Co prawda uplyw czasu w sporej mierze je zatarl i byc moze byl to tylko zlosliwy przypadek jednak ze swoja wiedza i doswiadczeniem Naukowiec nie byl w stanie zaprzeczyc ze to sa rany od czegos innego. Choc ostrzegl, ze moglo je zostawic po prostu stworzenie o podobnej budowie szczek jak np. malpa. Po zastanowieniu dodal, ze mogly to zrobic nawet takie podobne stwory jak te latajace co ich zaatakowaly na wiezy albo te male pokraki spod lotniska.


Sam Baba ponownie czul sie dziwnie. Podobnie jak we wszystkich placowkach medycznych ktore zdolaly zachowac choc czesc przedwojennego wyposazenia i charakteru. Tu zas bylo zupelnie jak w przedwojennym szpitalu. Wiedzial, ze tak bylo choc nie wiedzial skad ta pewnosc. Gdy buszowal po okolicy przez ktora przedzierala sie druzyna mial czas i mozliwosc obejrzec sobie to czy owo. Caly wystroj z jednej strony go niepokoil a z drugiej go pociagal. Czul sie zupelnie jakby juz tu byl. Albo w jakims podobnym miejscu. Na skraju pamieci i swiadomosci przemykaly mu cienie ni to snow ni wspomnien. Rzeczy o ktorych raczej nie chce sie pamietac, nasycone bolem, cierpieniem, wstydem, ponizeniem i bezradnoscia. Najsilniejsza z tego wszystkiego byla wlasnie swiadomosc wlasnej bezradnosci i niemozliwosci wplyniecia na swoj los.


Uwage Mutanta przykulo charakterystyczne lozko. Wlasciwie olbrzymie loze ktore z normalnym lozkiem mialo tyle wspolnego ze sie na nim kladlo. Bynajmniej nie dla odpoczynku. Pod miekka powierzchnia materaca, wciaz przykrytego szpitalna posciela byl caly zestaw machin i urzadzen sluzacych do... ~ Obcieli mi nogi na takim ~ przypomnial sobie nagle Mutant. Przypomnial sobie caly urywek sceny. Nie pamietal juz co sie stalo z jego "starymi" nogami. Jednak pamietal ze mial miec jakies metalowe albo mechaniczne. Ktos jednak stwierdzil, ze "Nie pasuja". Ten ktos... Bosede pamietal, ze stal na krancu jego pola widzenia, w cieniu, wlasciwie widzial tylko blysk idealnie wypastowanych eleganckich butow. Wiedzial, ze takich butow niegdy nie mogl sobie pozwolic kupic ani on ani jego ojciec. Byly za drogie. I jeszcze bialy lekarski fartuch, sam dol, prawie do samych wypastowanych butow. Ten ktos tam byl i byl wlasnie bardzo niezadowolony ze owe metalowe nogi "nie pasuja". To on sprawil potem, ze Baba mial teraz takie a nie inne nogi. Ale wczesniej lezal wlasnie na takim lozku. Nie mogl sie ruszyc. I patrzyl w dol jak jakies mechanizmy obcinaja mu nogi. Widzial jak rozmazana smuga obrotowej pily zbliza sie do jego unieruchomionej nogi, czul jak stara sie jej uniknac, napreza miesnie jak do kopniecia czy do uskoku ale nie moze sie ruszyc. Wiec pila zbliza sie do nogi na centymetry, milimetry az w koncu zaczyna zaglebiac sie w nim samym przecinajac najpierw skore, potem powierzchniowe miesnie, potem te w glebi, na moment zwalnia napotykajac grzechoczacy opor kosci...


W tym momencie mara urwala sie. Baba zorientowal sie ze stoi przy owym dziwnym lozku jedna dlonia dotykajc go a druga przy swym udzie. Zorientowal sie, ze odruchowo spoczela na granicy pomiedzy starym a nowym cialem. Mimo jednak tych naglych wspomnien jakie go wlasnie nawiedzily jakos nie czul niecheci do tego miejsca czy nawet tego specyficznego lozka. Gdy sie zastanowil nad tym paradoksem to odpowiedz ~ Bo one pomagaja ~ pojawila mu sie sama. Bo pomagaly na pewno. Nie pamietal wlasciwie kim byl kiedys ale wiedzial, ze na pewno nie byl tak silny, szybki i wytrzymaly jak teraz. O tak, takie miejsca na pewno pomagaly. I pracujacy tam ludzie, ludzie w bialych fartuchach. Dlatego im tez trzeba pomagac. Trzeba pomagac i dbac o takie miejsca. I o takich ludzi, ludzi w bialych fartuchach.



Noc w bunkrze


Gdy wszyscy zdecydowali sie na postoj zawiadomiono Rycerza i Giermka. Gdy dotarli okazalo sie, ze mieli nudna wartownicza sluzbe bez jakichs sensacji. Nie widzieli ani nie slyszeli nic podejrzanego. Przed pojsciem spac Naukowiec skontrolowal stan swoich pacjentow i na nowo przemyl i zabezpieczyl rany. Z jego pewnych ruchow i spokoju mozna bylo wnioskowac, ze wszystko jest w porzadku i nie ma powodow do zmatrwien. Podczas tego zajecia zaskoczyl wszystkich mowiac, ze nie zamierza isc dalej tylko zamierza tu zostac. Wlasciwie nie bardzo mozna bylo wywnioskowac czy mowi na powaznie czy zartuje.


Ogolnie argumentowal ze po ranie brzucha nie bardzo sie czuje za dobrze i nie przedstawia soba zbytniej wartosci bojowej. Co wiecej w podobnym stanie byl sir Edrik i Nu. Proponowal wiec ze we trojke zostana na tym poziomie. W koncu jak cos by tu buszowalo to by to znalezli no a pewnie Baba przynajmniej na cos by wpadl. Wiec skoro tu nic nie ma no to jest w miare bezpiecznie. Chlopaki moga go zawolac na dol przez radio jesli oczyszcza dolny poziom. On sam moglby zostac tutaj i sprobowac ogarnac nieco miejscowe. Jedynie obyty w niuansach roozmow wszelakich Will zdawal sobie sprawe ze Hibernatus troche blefuje. Raczej stara sie ich wybadac jak zareaguja na taka mozliwosc. Zapewne gdyby sie upalli mogliby go namowic by im dalej towarzyszyl. Z drugiej jednak strony widzial tez ze chec pozostania na tym poziomie i sprawdzenia swoich nowych zabawek tez jest jak najbardziej prawdziwa.


Gdy okazalo sie ze "Dziadek" znalazl fajna miejscowe i nawet bez zgrzytow udalo sie ustalic ze jego indianski kumpel pierwszy stanie na warcie wszyscy odetchneli z ulga. Mogli spokojnie posilic sie i spoczac a w koncu probowac zasnac. Jednak probowac zasnac w takim otoczeniu wcale nie bylo tak latwo. Spanie w podziemiach bylo czyms kompletnie innym niz spanie na powierzchni, nawet w jakism budynku. Co charakterystyczne i mozna sie bylo spodziewac to to, ze bylo kompletnie ciemno. Wszedzie gdzie nie padalo swiatlo bylo calkowity mrok, zdecydowanie ciemniejszy niz w najciemniejsza noc na powierzchni. No i brak rytmu dnia i nocy do ktorego byli przyzwyczjeni byl z lekka irytujacy. Bylo tez duzo ciszej choc bynajmniej nie cicho. Okazalo sie, ze to miejsce tez ma cala swoja palete odglosow i dzwiekow jakich wczesniej nie slyszeli skupieniu na swoim zadaniu. W koncu jednak zmeczenie zyciezylo i jeden po drugim posneli.



Atak


W uplywajacym czasie i bez naturalnego czasomierza w postaci Ksiezyca czy gwiazd ciezko bylo sie zorientowac ile czasu uplynelo. W kazdym razie uplynela warta Psa i kolejnych wartownikow. Atak nastapil podczas warty Chomika. Widzial jak zmeczeni towarzysze spia nieruchomo na swoich mniej lub bardziej prowizorycznych poslaniach. W pewnym momencie wstal Barney i powiedzial, ze idzie za potrzeba. Hibernatus zniknal w toalcie ktora po farciarsku miescila sie zaledwie parenascie krokow od ich pomieszczenia. Zabral ze soba jednego z ligtsticka. Po calym dniu swiecenia patyczki swiecily dosc slabo jednak obecnie mieli "noc" i nie bylo potrzeby uzywac nowych.


Nagle Chomik uslyszal glosny rumor, zupelnie jakby cos ciezkiego z loskotem zwalilo sie na podloge oraz alarmujacy okrzyk Hibernatusa. Nagly halas natychmiast obudzil reszte towarzyszy jednak Chomik wiedzial, ze mina cenne skundy zanim polapia sie co sie stalo. Na razie byl jedynym w pelni przytomnym i ubranym czlonkiem grupy no i mial bron pod reka. No i wiedzial gdzie poszedl Naukowiec. Reszta przebudzonych gwaltownie probowala sie zorientowac gdzie jest i co robi w tym bladym lighstickowym oswietleniu. Baba czul sie nienajlepiej, Rycerz syknal z bolu gdy zerwal sie za gwaltownie i zebra mu o tym przypomnialy, Nu wygladala na rozkojarzona i przetraszona, Will czul ze ma goraczke i ma cale ubranie przepocone, Vince zaklal gdy odruchowo podparl sie na zranionej rece, Pies warknal cos pytajacego w swoim narzeczu. Wszyscy zas generalnie byli zaskoczeni naglym przebudzeniem.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

czw maja 30, 2013 7:21 pm

Bosede Baba Kafu

Mutant rzucał się we śnie, dręczony koszmarami ze swej przeszłości. Laboratoryjne otoczenie wyzwoliło wspomnienia, które zwykle pozostawały tuż poza jego świadomą jaźnią, gdzieś na obrzeżach jego jestestwa.

Hałas wyrwał Babę ze snu. Próbując wstać mutant zatoczył się niczym pijany, a żółć podeszła mu do ust. Baba splunął gęstą flegmą w bok. Rozejrzał się wokół próbując ocenić sytuację i zlokalizować źródło hałasu.
jego dwa czarne ostrza błysnęły w jego dłoniach. Jednak minęła jeszcze chwila, zanim Baba był w stanie ruszyć za chomikiem w miejsce gdzie coś się działo.

 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

wt cze 04, 2013 3:49 pm

Johnny



"Striperowi" nie udalo sie dotrzec na dol jeszcze za dnia. Po pokonaniu wod jeziora a potem ladnego kawalka jakas nedzna blotnista i rozjezdzona imitacja drogi juz na Wyspie po prostu nie starczylo juz mu czasu by zejsc na dol. W podziemiach co prawda i tak zawsze bylo ciemno i pora doby na powierzchni miala minimalne znaczenie ale przyzwyczajenie robilo swoje.

Szczerze mowiac mial klopot z nawiazaniem lacznosci z grupa. Wygladalo, ze albo w ich krotkofalowkach siadly baterie, co po paru dniach na odludziu wcale nie bylo niemozliwe albo po prostu byli poza zasiegiem co tez nie bylo niemozliwe. Wyspa moze Granlandia nie byla ale jesli chcialoby sie ja zbutowac to troche do lazenia bylo.

Wiedzial z wczesniejszych ustalen, ze mieli zaczac w jednym z dwoch miejsc ktore wygladaly najbardziej obiecujaco. Te tzw. "Centrum Meteorologiczne" bylo po prostu blizej. Znaleziona po drodze transporterka i slady do niej prowadzace wygladaly zachecajaco. Zupelnie jakby ktos niedawno ja uruchomil. Biorac pod uwage stan wiedzy technicznej na Pustkowiach oraz glownych podejrzanych mogl smialo obstawiac, ze to zapewne ktos z grupy Barney'a a zapewne i sam Barney.

Lacznosc nawiazal dopiero po zejsciu pod ziemie. Za ktoryms razem jego radio po prostu szczeknelo odpowiedzia od chlopakow. Cale szczescie bo w dzisiejszych czasach perspektywa samotnego penetrowania niezbadanych wojskowych tuneli i pomieszczen rzadko kogos kusila. Dzieki temu mniej wiecej wiedzial czego sie spodziewac. Wiedzial ze natknie sie na jakies martwe pajeczaki i slady walki. Faktycznie je znalazl. Tak samo jak kuchnie ktora byla niezle poszatkowana przez stwory i dzialania obroncow. Natknal sie tez na wspomniane gniazdo ktore udalo sie Chomikowi dzielnie wysadzic.

W koncu kierowany wskazowkami doszedl juz calkiem chyba blisko, gdzies gdzie powinni sie rozbic na nocleg. W koncu ich uslyszal. Troche byl zaskoczony bo sadzac po odglosach chyba ktos biegl mu na spotkanie. Poswiecil w tamtym kierunku ale zobaczyl tylko brudna, zakurzona szybe i glownie siebie samego w odbiciu. Niemniej mial wrazenie, ze za szyba cos sie porusza. Ktos biegl? Nie byl pewny. Zanim zdarzyl sie upewnic ze na prewno co wlasciwie widzi szyba eksplodowala zasypujac go deszczem szklanych odlamkow. Reszte zarejsertrowal katem oka juz upadajac i zaslaniajac twarz ramieniem. Cos duzego i podluznego. Wypadlo przez szybe w ktora sie wpatrywal. Jednym susem przebylo caly korytarz i wbilo sie w szybe po drugiej stronie. To cos mialo ciagnelo ze soba czlowieka. Czlowieka w bialym kitlu.

Powstal na nogi na tyle wczesnie by widziec jak to cos staje sie metnym ciemnym cieniem w swietle latarki. Duzo lepiej slyszal niz widzial jak najwyrazniej taranuje kolejne przeszkody. Nie byl pewny ale cos mu switalo, ze ten w kitlu to chyba byl Barney. A gdzie reszta?
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

śr cze 05, 2013 9:08 am

Przyczajony Chomik i Wściekły Pies


- Kurde - warknął do siebie Chomik próbując dobudzić Psa - Baba, poczekaj.

Kiedy półprzytomny Indianin wracał do siebie z objęć Morfeusza, Chomik już zapiął na plecach miotacz ognia. Na razie go nie uruchamiał, zadowolił się odbezpieczeniem zdobycznej klamki:
- Idź przodem, Baba - mimo swoich rozmiarów mutant był zwiadowcą lepszym od piromana - Będziemy za tobą.
 
Awatar użytkownika
carloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: pn lip 23, 2012 7:57 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

śr cze 05, 2013 5:35 pm

Will słysząc hałas usiadł na swoim posłaniu. Z trudem otworzył oczy i próbował zorientować się co i dlaczego go obudziło. Gdy zobaczył znikającego za drzwiami Babę, chwycił leżący przy łóżku obrzyn i zataczając sie ruszył za zmutowanym kolegą.

Nie wiedział gdzie i dlaczego idzie, postanowił trzymać się jednak Baby i zobaczyć co takiego się wydarzyło.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

czw cze 06, 2013 4:39 pm

Bosede Baba Kafu

Baba rozejrzał się wokół i od razu zauważył, że jednego z nich brak. ciarki przeszły mu aż po plechach. - Panie Patrick? Gdzie jest Barney! - mutant zdawał sobie sprawę, że bez naukowca, będą mieli marne szanse na stworzenie szczepionki... a bez tego byli zdani jedynie na to co było w sejfie, i być może już dawno dawno przeterminowane. No i nie wiadomo było ile tego jest...
Baba ruszył do przodu, pragnąc jak najszybciej sprawdzić gdzie jest Barney. Ale nie rzucał się do przodu jak głupek. Za stary był, by szarżować ot, tak sobie.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pt cze 07, 2013 1:03 am

Jonny "Striper" Blunt"


Wcześniej


Jonny młody i szczupły chłopak przechadzał się po wyspie w poszukiwaniu swoich towarzyszy, początkowo na plecach niósł kawałek metalu z licznymi ostrzami. Ktoś kto by go zobaczył mógłby mieć wrażenie, że chłopak taszczy ze sobą stół rzeźnicki. Jednak po otrzymaniu raportu od kompanów, że w okolicy są niebezpieczne stworzenia, Pierwiosnkowiec postanowił uruchomić swoją zabawkę. Ściągnął z pleców kupę metalu i wstukał jakąś komendę w radio. Po chwili robot, składający się w dużej mierze jedynie z silnika i ostrzy które służyły mu za broń i za kończyny jednocześnie, wstał i ruszył za swoim panem.

- Dobra Chudzielec dość drzemki czeka nas praca. - powiedział do roota. Jonny miał w zwyczaju mówić do swojego robota jak do inteligentnej istoty, mimo, że wiedział doskonale, jak ułomne jest oprogramowanie maszyny.

Ubrany w ubranie szyte na wojskową modłę, Jonny ruszył przed robotem, z kałaszem w dłoni, gotowym do strzału uważnie rozglądając się po okolicy.

Teraz


Jonny, odruchowo spojrzał na Chudzielca, martwił się że cokolwiek to było staranowało biedaka, a włożył sporo trudu w doprowadzenie robota do używalności. Robotowi jednak nic się nie stało, zapewne mógłby go posłać w pościg za Barney ale mężczyzna nie miał na sobie nadajnika, jeżeli Chudzielec by go odnalazł w trybie bojowym, to zostałoby z niego jedynie kawał poszatkowanego mięsa.

Złapał więc za radio i szybko wywołał chłopaków.

- Hallo to Jonny, żyjecie!? Coś właśnie przebiegło w moją stronę i chyba taszczyło ze sobą Barneya. Odbiór.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pt cze 07, 2013 8:11 am

W pokoju ktory podziemni eksporatorrzy obrali sobie za kryjowke powstalo zamieszanie. Gwaltownie rozbudzeni loskotem i halasem ludzie probowali sie zorientowac co sie stalo. Gdy z pospiesznej relacji Chomika ktory staral sie na chybcika dotroczyc swoj plecakowy miotacz i dobudzic Indianina jednoczesnie zorientowali sie co i jak tez zaczeli sie zbierac. Grupie dalo sie procz standardowego nerwowego pospiechu rowniez liczne niepewne spojrzenia po sobie. W koncu im wiecej wzieli ze soba tym mniejsze szanse na to ze zapomna czegos istotnego ale jednoczesnie wiedzieli, ze maleja szanse na ratunek Hibernatusa. Poczucie winy i kolezenstwa walczylo ze soba z instynktem samozachowawczym i ostroznoscia. Ostatecznie te dwa ostatnie zachowania zdominowaly grupe.


Pierwszy z pozbieraniem sie wyrobil sie Baba i jak sie okazalo zostal wyznaczony na ochotnika do przewodzenia misji ratunkowej. Gdzies w miedzyczasie Chomik zdolal wspomniec reszcie ze udalo mu sie podczas warty nawiazac lacznosc ze "Striperem" i powinien byc gdzies juz calkiem blisko. To tak jakby kogos swedzial palec na spuscie. Ruszyli wiec dalej za stosunkowo bezpieczna zywa sciana wielgachnego ale czujnego Mutanta.


Dotarli do toalety w ciagu paru sekund. Baba ktory wpadl do srodka pierwszy po dominujacych blekitach od razu wiedzial ze nie ma tu nikogo zywego. Pocieszajace jednak bylo, ze nie znalazl wlasciwie zadnej zoltawej rozchlapanej plamy co dawalo nadzieje ze Hibernatus nie krwawi za mocno a moze i wcale. Znalezli jednak przewrocone szafki, rozbite lustra, rozwalony zlew i "ogolny rozpierdol" jak to skomentowal sucho Vince. Poniewaz byli tutaj wczesniej wiedzieli ze zniszczenia sa swieze. W swietle ligtstickow dostrzegli przede wszystkim swieza dziure w scianie. Najwyrazniej cos przebilo sie przez nia, stojace za nia szafki i rzucilo sie na Barney'a. Oraz najwyrazniej zabralo go ze soba. Dziura wygladala na tyle duza ze nawet Baba sie przez nia dalby rade przecisnac choc zapewne musialby przejsc na czworakach, prawie ze sie czolgajac.


Przez dziure w scianie dostrzegli nastepna podobna wywalona w jakims przepierzeniu oraz kolejna za nia. Najwyrazniej sciany w tym rejonie nie byly zbyt mocne. Jednak dzieki temu nawet kompletny amator tropienia nie mial problemow z podazaniem za celem. Wowczas dotarl do nich komunikat od Johnnego. Okazalo sie ze natknal sie na "cos z Barney'em". Sadzac jednak z kontekstu byl to dosc nagly i ulotny kontakt.


Poscig odbywal sie w dosc nerwowej atmosferze. Z jednej strony najbezpiecznej dla scigajacych byl profilaktyczny atak na wszystko co nie jest od nich. Z drugiej mogli w ten sposob odstrzelic Barney'a albo Johnnego. Sam Barney jakos nie dawal znaku zycia. Zas Johnny ponownie zorientowal sie ze slyszy szybko zblizajace sie kroki. Za cholere jednak nie mogl sie zorientowac do kogo naleza. Radio nie pozwalalo na zbyt dokladna lokalizacje polozenia wiec wiedzial ze jest gdzies niedaleko od chlopakow ale jak daleko to nie wiedzial. Kroki mogly wiec nalezec do nich albo do czegos innego. Wiedzial jednak, ze Chudzielec w trybie bojowym zaatakuje kazdego kto nie ma respondera. A na razie mial go tylko on sam. Nie byl pewny czy zdola "w razie czego" na czas go wylaczyc wiedzial jednak ze na pewno nie da rady i walczyc i nim sterowac. Jego wsparcie w walce bylo dla niego istotne, zwlaszcza jesli lecialo na niego cos tak duzego jak wlasnie go minelo. Robot mogl zwiazac przeciwnika walka i dac mu czas na... Na cokolwiek. Mogl tez jednak rownie dobrze poszatkowac cieplnych dwonogich humanoidow.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pt cze 14, 2013 10:00 am

Bosede Baba Kafu

- Striper? - Baba wywołał kolegę przez radio. - Gdzie jesteś? Idziemy tropem tego czegoś, niebawem powinniśmy być u ciebie.
Baba dał znak pozostałym by się nieco pośpieszyli i pognał do przodu. Zakładając, że droga aż do ich kolegi powinna być czysta. Mutant poruszał się z gracją czarnej pantery, ciszej niż cień przemierzając kolejne metry.
Czasem zatrzymywał się, czekając na resztę, i wywoływał Barney 'a przez radio. Nie wiedział nawet, czy ten zabrał ze sobą radio... ale warto było próbować.

 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pt cze 14, 2013 9:52 pm

Przyczajony Chomik i Wściekły Pies


- Niech wyłączy blaszane nogi - Wściekły Pies trzymał się tuż za Babą. Barczysty Indianin poruszał się z kocią gracją, a jego oczy uważnie śledziły otoczenie.

To samo robił Chomik, który razem ze szlachcicem z Federacji Appalachów pilnowali tyłów. Coś, może szósty zmysł, podpowiadało staruszkowi, że krewniacy tego, co porwało Barney'a, kręcą się w pobliżu.
 
Awatar użytkownika
carloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: pn lip 23, 2012 7:57 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

sob cze 15, 2013 10:23 am

Will mimo adrenaliny wciąż nie za trzeźwo myślał. Biegł obok któregoś ze swoich znajomych próbując wymyślić co takiego mogło się stać ich naukowcowi.

Chłopak klepnął się w policzek, by doprowadzić swój umysł do porządku. Wiedział, że gdy zaczną strzelać będzie za późno na obmyślanie taktyki
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

sob cze 15, 2013 8:48 pm

Jonny "Striper" Blunt"


Striper wsłuchiwał się w sygnały radiowe, kiedy dostał wiadomość od chłopaków włączył roota w stan czuwania i czekał, miał jednak w rękach radio, gotowy włączyć maszynę w stan bojowy, na wypadek gdy okazało, się że przed nimi na miejscu zjawi się cokolwiek innego.

- Nie mam pojęcia gdzie dokładnie jestem, ale według tego co mówiliście nie powinienem być zbyt daleko. Pospieszcie się i nie strzelajcie do robota, dopiero co go poskładałem na nowo.

Uważnie obserwował co się dzieje w okolicy i postarał się stanąć plecami do ściany, tak, żeby przynajmniej z jednej strony być zabezpieczonym.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

ndz cze 16, 2013 1:15 pm

Grupa Poscigowa


Baba byl zwinny ale przebijanie sie przez kolejne dziury wybite przez stwora znacznie go spowalnialo. Caly czas i odleglosc jaki zyskiwal na prostych ponownie tracil przy przelazeniu przez nie. Przy kazdej pojawial sie tez ten niebezpieczny moment gdy po drugiej stronie byla juz glowa ale reszta ciala byla jeszcze po "starej" stronie. Dosc ladnie wystawialo to kazdego delikwenta na atak, zwlaszcza tego co szedl pierwszy czyli obecnie wielkiego mutka. Niemniej nastepny ktory biegl i przeczolgiwal sie za nim czyli Wsciekly Pies musial zauwazyc, ze Baba stoponiowo zyskuje przewage w tym biegu i prawdopodobnie gdyby nie teren juz dawno straciliby go z oczu.


Do Stripera dotarli bez przeszkod. Pierwszy na korytarz zajmowany przez speca od robotow i jego robota wpadl umiesniony Mutant. Chwile po nim Pies, Chomik i reszta ferajny. Baba od razu zauwazyl zoltawo - czerwona humanoidalna sylwetke przyklejona do sciany z bronia wymierzona mniej - wiecej w jego kierunku. Chwile pozniej zauwazyl nieruchomy chlodny obly ksztalt stojacy niedaleko owej sylwetki. Wlasnie w tym momencie dogonil go Pies i reszta.



Johnny


Striper musial zaryzykowac gdy wylaczyl swoja maszyne. Gdy tylko ja wylaczyl Chudzielec poslusznie znieruchomial i przysiadl opuszczajac bezwladnie swoje patykowate konczyny. Na jakims zlomowisku mogl byc pewnie w pierwszej chwili wziety za nieduza metalowa baryleczke z powtykanymi na chybil trafil drutami.


Obecnie nerwowo czekal oswietlajac sobie latarka okolice. Wiedzial ze cos sie do niego zbliza. Z tego co mowil Baba mogli byc to wlasnie oni. Ale nie musieli. Gdy poczul za plecami stosunkowo bezpieczna sciane wiedzial, ze przynajmniej stad nie powinno nic na niego wyskoczyc. Baba go jednak zaskoczyl. Gdy chwile wczesniej oswietlal dany fragment korytarza byl pusty. Gdy powrocil do niego moment pozniej stala juz tam milczaca, olbrzymia sylwetka ludzkiego niedzwiedzia. Nie widzial zadnych detali bo calosc jakos dziwnie zlewala sie z tlem. Poznal ze to Baba po specyficznych detalach jak dziwnie wygiete nogi, krotkie szorty czy dwie czarne maczeciory jakie ze soba taszczyl. Niepokojace bylo to, ze dziecko Molocha przy swoich rozmiarach i ciezarze potrafilo sie poruszac tak szybko i cicho.



Poscig


Mimo ze wszyscy odczuli chwile ulgi i radosci, ze spotkania kolegi a nie kolejnej maszkary to nie mieli czasu na wylewne powitania. Kolega zas zawalil im mimo wszystko troche czasu rozdajac im dziwne male pudelka wygladajace na jakies elektroniczne ustrojstwo. Jak po krotce wyjasnil bez tego jego robot bedzie ich traktowal jak obcych i ich zaatakuje jesli go wlaczy. A dzwigac mu sie go nie chcialo. Problem pojawil sie troche u Baby bo przy swej "bogatej kolekcji ubioru "Jesien Postapo" mial standardowy problem z przetrzymywaniem nadprogramowego ekwipunku.


W koncu ruszyli w dalsza droge. Nadal nie udalo im sie nawiazac zadnej lacznosci z Hiebrnatusem ale tez nadal nie natrafili na zadne slady swiadczace ze spotkal go smutny koniec. Okazalo sie ze stwor niedlugo po minieciu Stripera zmienil swoj dotychczasowy zwyczaj przebijania sie przez sciany i najwyrazniej zaczal korzystac z korytarzy i pomieszczen. Trop przez to stal sie duzo mniej wyrazny a dla Baby po prostu zniknal. Jego termo po prostu wykrywalo jednolite promieniowanie martwych korytarzy a gladkie podlogi nie zostawialy zadnych wyraznych dla niego sladow. Pozostawalo mu zgadywanie i przeszukiwanie okolicy w nadziei ze natknie sie na cos wyrazniejszego albo trzymanie sie reszty grupy.


Tymczasem gdy reszta sie rowniez zorientowala o nawych zwyczajach podrozniczych poczwary sila rzeczy naprzod wyforsowali sie tropiciele czyli Pies i Vince. Obaj porozumiewali sie prawie bez slow i mimo wszystko utrzymywali calkiem przyzwoite tempo na pograniczu szybkiego marszu i truchtu. Najwyrazniej nie mieli wiekszych trudnosci z ustaleniem marszruty. Ta zas o dziwo prowadzila do klatki schodowej. Tej przeciwleglej niz niz ta ktora zeszli. Trop prowadzil na dol do tego poziomu z magazynami ci mieli je sprawdzic rano.


Vince zatrzymal grupe i znaczaco spojrzal na reszte grupy. Mieli przy sobie tylko po dwie rzeczy na krzyz i caly ciezki sprzet zostal w ich obozie. Wygladalo na to, ze czeka ich choc czesciowe przeczesanie nizszego poziomu i zapewne starcie z "tym czyms". Dotychczasowe starcia z podziemnymi tubylcami nie byly zbyt lekkie o czym wyraznie swiadczyly ich liczne bandaze i opatrunki. Obecnie zas moze i kazdy mial bron ale amunicji juz tyle co kot naplakal. Nikt nie zdazyl ubrac swojego pancerza ani chocby porzadnie zawiazac butow. To zniechecalo do dalszej wedrowki. Powrot jednak do obozu zabranie swoich betow i ponowny powrot na dol oznaczal ogromna jak na obecne warunki strate czasu. Byc moze strate nie do odrobienia.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pn cze 24, 2013 12:23 pm

Przyczajony Chomik i Wściekły Pies


Mężczyźni stali w milczeniu i przestępując z nogi na nogę starali nie patrzeć sobie w oczy.

- To nie ma sensu - powiedział Chomik, kiedy cisza stała się już męcząca - Ja, mój Pies i Edric wracamy do obozowiska. Niech każdy zdecyduje, co jest potrzebne, przyniesiemy ze sobą trochę waszych maneli. Vincent i jego pies pójdzie tropem tamtego stworzenia, Striper będzie ich osłaniał. Reszta niech tutaj posiedzi i spróbujcie odpocząć, ledwo trzymacie się na nogach - nie żeby staruszek był w lepszej formie, ale ktoś tutaj musiał coś zrobić.

W odpowiedzi Vincent tylko ciężko spojrzał na piromana:
- Uch, przepraszam, Vince - Chomik gwałtownie zamachał rękami. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że tropiciel nie towarzyszy jego wierny przyjaciel.

Ostatnio zmieniony pn cze 24, 2013 12:44 pm przez PPPP, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pt cze 28, 2013 1:07 am

Wszyscy



Przeciwko planowi starszego czlowieka nikt nie oponowal. Wkrotce tez grupa rozdzielila sie na 3 mniejsze. Jedna pod przewodnictwem dzielnego Chomika udala sie z powrotem do obozowiska. Duet Johnny'ego i Vinnce'a oraz patykowatego robota zszedl na nizszy poziom a reszta mogla zlapac oddech czekajac przy klatce schodowej miedzy poziomami.



Zaopatrzeniowcy


Chomik, Pies i sir Edrik razno ruszyli w strone ich pokoju przemienionego w prowizoryczne obozowisko. Szybko sie okazalo, ze Rycerz ma problemy z poruszaniem sie i wyrazne kustyka na zranionej nodze. Jednak jego wola walki bynajmniej na tym nie ucierpiala i stekajac i posapujac z wysilku kontynuowal marsz tak szybko jak mogl i nie spowalnial mini konwoju. Udalo im sie dotrzec do obozowiska bez przeszkod. Towarzysze Chomika staneli w progu niezdecydowani i w koncu najwyrazniej scedowali decyzje na niego - To co bierzemy? - spytal po prostu Pies swojego mniejszego kumpla. A bylo co brac. Byli we trzech a toreb, broni i plecakow bylo na ponad dwukrotnie wiecej osob. No i musieli to przeniesc znaczny kawalek a nie tylko na chwile i jeszcze dodatkowo towarzysze pewnie by sobie zyczyli by nic nie zgubic po drodze i jeszcze wrocic jak najszybciej.


Wracali juz gdy nastapil atak. Objuczeni tobolami calej grupy posuwali sie moze niezbyt wolniej ale stracili poprzednia wygode i swobode ruchow. Marsz w takich warunkach byl zdaje sie na granicy rycerskich mozliwosci bowiem sir Edrik wyraznie zostawal z tyle za pozostala dwojka. Ci zas w pewnym momencie uslyszeli rozdzierajacy dzwiek dartej blachy, brzek rozbijanych szyb i odglos upadajacego ciala. Oslabiony ranami i kilkudniowym wyczerpaniem Rycerz nie mial najmniejszych szans nie dac sie zaskoczyc. W migotliwej zielonkawej poswiacie dzierzonej przez Psa i bedacych jedynym zrodlem swiatla w tej grupce dostrzegli jak cos wielkiego wlasnie skonczylo skok na sir Edriku. Ten przygnieciony dzwiganymi manelami i obecnie tym czyms wygladal na zaskoczonego, moze nawet oszolomionego.


Pies nie tracil czasu i rzucajac co mial w reku lacznie ze swiecacym patykiem odbezpieczyl swoj karabinek i otworzyl ogien do tego czegos. To cos bylo dziwnego podloznego ksztaltu. Poruszalo sie na czterech chudo wygladajacych konczynach. Z czego para tylnych odnozy byla wyraznie dluzsza od przednich. Moze nie bylo wyzsze od stojacego czlowieka ale bylo zdecydowanie dluzsze. Obecnie wydalo z siebie ni to piskliwy zlowrogi wrzask. Obaj towarzysze byli prawie pewni ze ktorys z pociskow musial widocznie trafic stwora. Temu jednak udalo sie mimo wszystko pochwycic stawiajacego jedynie symboliczny opor sir Edrika i odskoczyc w wyrwana przez siebie dziure znikajac im z pola widzenia. Po Rycerzu pozostaly jedynie dzwigane przez niego bambetle oraz pobojowisko w postaci posypanego tynku, fragmentow szafki, rozbitej szyby oraz kaluzy ciemnej, lepkiej cieczy. Chomikowi nie dane bylo wlaczyc sie do walki. W momencie gdy wycelowal swoja bron i pociagnal za spust poczul irytujace "klick" zamiast znajomego huku wystrzalu i odrzutu broni. Zanim uporal sie z zacieciem jego wielgachny kumpel wlasnie przestal strzelac za znikajacym potworem - Gonimy go czy wracamy do reszty? - spytal szybko. Obecnie stwor mial duzo mniejsza przewage niz przy wczesniejszym poscigu przy porwaniu Barney'a. Wciaz go slyszeli a dokladniej przewracane przez niego sprzety. Jesli stwor mogl osiagnac predkosc jak czlowiek mieli szanse go doscignac a przynajmniej na tyle by otworzyc ogien.



Rezerwa


Will, Baba i Nu mogli obserwowac jak za rogiem znikaja dwie grupki kolegow. Nu im wszystkim zyczyla powodzenia ale gdy zostala sama bez bliskiej obecnosci Rycerza widac bylo ze czuje sie nieswojo. Co chwile zerkala na korytarz ktorym powinna wrocic grupka wracajaca z obozu zupelnie jakby w ten sposob mogla przyspieszyc te zdarzenie. - Cos ich chyba dlugo nie ma prawda? - rzucila prawie szeptem z wyraznym niepokojem w glosie.


Prawie w tym samym momencie cala trojka uslyszala strzay dobiegajace ich mniej wiecej z kierunku ich starego obozu. Wszyscy jak na komende odwrocili sie w tym kierunku wpatrujac sie w nie z napieciem. Za dlugo sie nie wpatrywali bo zaraz doszly ich dzwieki kolejnej palby, tym razem z dolu. Dziewczyna spojrzala z rosnacym niepokojem w kierunku nowego zagrozenia. Widac bylo ze niepokoj mlodej Giermek przeradza sie dosc szybko w cos mniej stabilnego. - T-to c-co robimy t-teraz? Otaczaja nas. Po nas tez przyjda... - nerwowo rozgladala sie chaotycznie przeszukujac wszystkie kierunki na raz. Przeszukiwala wodzac rownolegle z nim swoja Beretta. Obaj mezczyznie z niepokojem uslyszeli nieprzyjemne "klick" odbezpieczanej klamki. A juz na pewno nieprzyjemne bylo gdy lufa klamki od czasu do czasu przejezdzala w okolicach ich sylwetek.


Jedyne swiatlo jakie mieli pochodzilo z migotliwego chemicznego patyka i dawalo zaledwie kilkumetrowy promien swiatla. Za nim otaczala ich zlowroga i tajemnicza ciemnosc z ktorej dobiegaly odglosy walki. Jedynie dzieki Babie mogli wierzyc, ze przynajmniej nic w bezposredniej okolicy sie na nich nie czai w ciemnosci. Nie teraz w kazdym razie. Dwojce ludzi nie zmodyfikowanych w zaden sposob w trzewiach molochowych laboratoriow minimalnie dodawalo to jednak otuchy. Nie dalo sie jednak ukryc, ze wygladalo na to, ze obie grupki ich towarzyszy napotkaly wroga i mialy klopoty. Czy Nu okaze sie zla wrozka i faktycznie wykracze, ze "po nich tez cos przyjdzie" nie bylo wiadomo. Przynajmnie na razie.



Zwiadowcy


Striper i Vince w towarzystwie metalicznej beczuleczki z patykowatymi odnozami odlaczyli sie od reszty najszybciej nie chcac tracic czasu w poscigu. Prowadzenie przejal Vince ktory tropil ich porywacza. Oslanianie go pozostawalo wiec w rekach speca od robotow i jego mechanicznego podopiecznego. Robotowi ciemnosc nie przeszkadzala jednak pozostali dwaj czlonkowie grupy musieli sie posilkowac swiatlem sztucznym Johnny przyswiecal sobie latarka a Vince chemicznym swiatlem. Pod wzgledem oswietlenia wyszli wiec najlepiej "uzbrojeni" ze wszystkich grup. Johny troche zmarkotnial gdy od Vince'a dowiedzial sie, ze to sa ich ostatnie swiecace patyki w grupie a baterii nie mieli kiedy naladowac mimo ze latarki mieli. Na razie problem z oswietleniem mieli za soba przynajmniej na najblizsze kilka godzin.


Idacy na czacie Vince dal sygnal do zatrzymania sie. Nastepnie dal znac by Johny podszedl do niego. Gdy to zrobil i wychyli sie zza rogu ujrzal pogryzajace cos stworzenie kilkanascie krokow przed soba. Bylo dosc male, moze wielkosci malego psa czy kota nawet. Podobnie jak te zwierzete bylo czworonozne i mialo korpus jednak na tym podobienstwa sie konczyly. W swietle latarki Robotyk dostrzegal brunatno - szarawa brudna lysa skore okrywajace podlozne, wezowat cialo. Moglo przypominac kawalek weza na konczynach lub jakas jaszczurke gdyby nie to, ze zamiast glowy konczylo sie jakims bezsensownym przedluzeniem tulowia z paszcza na calej swej szerokosci. Stworzenie bylo zajete szamaniem jakiejs masy czy nalotu pokrywajacego sciane bunkra i wygladalo ze na promien latarki w ogole nie reaguje. Po chwili gestem Vince wskazal Striperowi kolejnego podobnego stwora odleglego kilka krokow dalej.


Tropiciel klepnal na swoj karabin i wskazal glowa na stwory pytajaco spogladajac na Stripera. Na migi dal znac, ze albo atakuja te stwory albo probuja je obejsc. W tym momencie dotarl do nich rozdzierajacy krzyk. Na pewno ludzki i najwyrazniej nalezacy co ich zaginonego Hibernatusa. Czyli zyl. Jednak sadzac po skali paniki i bolu jaki dalo sie w nim slyszec nie dzialo sie mu nic dobrego. Krzyk zdaje sie dobiegal mniej wiecej z kierunku w jakim do tej pory podazali.


Vince zdaje sie uslyszal cos jeszcze bowiem ponownie wychylil sie zza rog i przywolal gestem swego towarzysza. Ten zauwazyl, ze cicho popiskujac niczym szczury male dziwolagi zniknely umykajac poza zasieg ich swiatla. Zaniepokojony tym zachowaniem Tropiciel naszykowal swoj karbinek i wycelowal w jego glab spodziewajac sie najwyrazniej nadejscia klopotow. Atakowi z zaskoczenia unikneli dzieki mechanicznym zmyslom Chudzielca.


John uslyszal tylko znajome cichutkie sykniecie serwomotorow napedzajacych konczyny swego pupila oznaczajace wzmozona prace. Poczul przeplyw powietrza na karku gdy tamten przlecial tuz za jego plecami. Moment pozniej obaj zwiadowcy uslyszeli wlasciwie jednoczesnie i swiszczacy odglos przecinanego powietrza gdy cienkie metalowe odnoza - ostrza ciely powietrze i zaskakujaco glosny zwierzecy ryk w ktorym pobrzmiewala bol i wscieklosc. Ryk byl zdecydowanie za blisko. A stworzenie ktore je wydalo tym bardziej. Bylo tuz poza granica bladego zielonkawego kregu swiatla rzucanego przez lightick Vince'a wiec bylo wlasciwie nie do zauwazenia. Dopiero latarka Johnnego oswietlila je barzdziej i wowczas im oczom ulazala sie przede wszystkim szeroko rozdziawiona paszcza z calym mnostwem ostrych zebiszczy znikajacych chyba az gdzies do gardzieli stwora.


Obecnie stwor miotal sie usilujac uniknac atakow mniejszego mechanicznego przeciwnika. Ten jednak wpil sie w niego i obaj byli zwiazani walka. Widac bylo, ze stor zdecydowanie przewaza masa a wiec i zapewne sila nad robotem. Temu jednak udawalo sie na razie wykorzystywas szybkosc na swoja korzysc. Robotyk jednak nie mial zludzen jaki bylby jego los po jednym solidniejszym trafieniu od stwora tych rozmiarow. Pierwszy z zaskoczenia otrzasnal sie Vince. Wrzasnal tylko krotko ale tresciwie - O kurwa co to jest?! Zabij to! Strzelaj! - ponaglil swojego towarzysza po czym otworzyl ogien najwyrazniej nie przejmujac sie ktorego z walczacych trafi.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pt cze 28, 2013 11:26 pm

Bosede Baba Kafu

- Spokojnie Nu. - Próbował uspokoić dziewczynę Baba. - Damy sobie radę. Zachowaj tylko zimną krew. I pamiętaj, krótkie, kontrolowane serie. - rzekł spokojnie.
Przez radio wywołał obie grupy. - Homik, Striper? Meldujcie, co się u was dzieje. Dacie radę do nas dołączyć?.
Baba najchętniej podążyłby na ratunek walczącym. Ale... nie chciał zostawić Nu i Willa samych. Nie wiedział też, która grupa go bardziej potrzebowała. No i na koniec, kiepsko się czuł. Rana pleców go potwornie piekła, mięśnie dygotały z wyczerpania, a w głowie słyszał szum własnej krwi, buzującej w jego żyłach.

Baba ustawił swoją małą grupkę tak, by mieli za plecami mocne zewnętrzne ściany, a nie lekkiej konstrukcyj ścianki działowe, jakie najwidoczniej oddzielały pomieszczenia biurowe i medyczne od siebie.
Ostatnio zmieniony sob cze 29, 2013 2:49 pm przez Ehran, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

sob cze 29, 2013 2:02 pm

Jonny "Striper" Blunt


Nie wiele było do myślenia, najważniejsze było przetrwać, chudzielec spisywał się nieźle ale ten robot był stworzony do walki z ludźmi, a nie do zabijania ogromnych bestii. Spec od rootów doskonale wiedział, że ta walka może zakończyć się po pierwszym potężnym uderzeniu łapą przez przeciwnika. Nie miał też najmniejszych oporów przez uszkodzeniem robota, Chudzielec był narzędziem i jak każde inne mógł być naprawiony. On i Vince nie mogli. Klepnął Vinca w ramię i krzyknął.

- Wycofuj się powoli dajmy sobie nieco przestrzeni!

Sam powoli cofnął się kilka kroków by zwiększyć dystans między sobą i bestią. Po jakiś 5 krokach wycelował i strzelił serią z karabinu. Zamierzał w taki sposób kontynuować, do póki nie oddali się na jakieś 25 metrów od walczących. Jeżeli robot padnie to będą mieli jeszcze szanse ustrzelić przeciwnika, zanim ten do nich dobiegnie. Jeżeli wejdą w zwarcie karabiny będą już nieprzydatne.

Jonny słyszał w radiu głos Baby, ale nie miał teraz warunków, żeby odpowiedzieć mutantowi więc tymczasowo go zignorował.
 
Awatar użytkownika
carloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: pn lip 23, 2012 7:57 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

sob cze 29, 2013 2:23 pm

Will był nieco zagubiony całą tą sytuacją. Fale gorąca uderzające do jego głowy nie pozwalały mu się skupić i zebrać myśli. Dlatego nie protestował gdy Chomik tak podzielił ich drużynę, dając mu chwilę na ochłonięcie.

Chłopak postanowił ją wykorzystać. Oparł się o ścianę, zamknął oczy i próbował skupić się na tym co muszą zrobić. Wtedy usłyszał pierwsze strzały, tuż potem kolejne od drugiej grupy.

Cwaniak zareagował kompletnie odwrotnie od Nu. Szybko się otrząsnął, moment zastanowił i już wiedział co muszą zrobić.
- Idziemy pomóc Chomikowi. - powiedział pewnym tonem - nie możemy stracić całego naszego sprzętu. Jak zwiadowcy sobie nie będą radzić, to się do nas cofną. - dokończył po raz pierwszy od dawna pewny swojej decyzji. Odbezpieczył karabin, poprawił go w rękach i gotowy do drogi powrotnej, zaczekał moment na towarzyszy
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

sob cze 29, 2013 2:36 pm

Bosede Baba Kafu

Baba przytaknął i ruszył w stronę chomika, nie oddalając się jednak za bardzo od Willa i Nu. Nie chciał zostawić ich bez wsparcia.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

śr lip 10, 2013 12:07 am

Rezerwa



Na słowa otuchy jakie próbował wlać w serce Nu Baba dziewczyna zareagowała jedynie krótkim, nerwowym spojrzeniem w jego stronę. Nawet wielgachny i niezbyt empatyczny Mutant wyczuł, że chyba jej nie przekonał. W końcu jednak mówcą za dobrym nie był a i dotychczasowe przygody jakie zniósł nie czyniły go bardziej wylewnym. Młoda Giermek dość chętnie przytuliła się plecami do ściany wciąż omiatając spojrzeniem dość wątły krąg światła dawany przez lighstick. Za to gdy Will zakomenderował, że idą opuściła swoje stanowisko dość niechętnie.


Mimo, że Zwiadowca nie czuł się za dobrze wciąż jeszcze miał przewagę prędkości nad pozostałą dwójką. Nadal więc mógł krążyć wokół nich zwłascza, że w przeciwieństwie do nich widział nie tylko w promieniu kliku metrów chemicznej pochodni. Poruszali się dość sprawnie. Nie bardzo udało się nawiązać kontakt z pozostałymi grupami. Chomik co prawda odezwał się coś krótko w odpowiedzi ale nie można było zrozumieć co krzyczy i zaraz potem umilkł i więcej się nie odezwał. Zwiadowcy nie odpowiadali w ogóle. Will i Nu byli w o tyle ciężkiej sytuacji że mieli jedynie kilka kroków zapasu świetlnego kręgu. Niezbyt to pomagało w orientacji gdzie są a i zdawali sobie sprawe, że sprzyja to w zasadzeniu się na nich.


Zdaje się, że poruszali się tą samą trasą co ekipa Chomika bo w penym momencie natknęli się na swoje gamble. Był i karabinek Baby, i plecak Willa i inne ich bety. Tylko nigdzie nie było widać Zaopatrzeniowców. Za to wyrażnie wyrwana świeża dziura w ścciance i meblach znamionowała dość już znajomy rodzaj ataku. W pewnym momencie do dwóch mężczyzn doszedł rozdzierający kobiecy jęk który przemienił się w płacz. Gdy spojrzeli na Nu klęczała obejmując karabinek M 16 który najwyrażniej znalazła wśród pobojowiska. Taki karabinek w drużynie mieli tylko Vince i sir Edrik skoro zaś Vince poszedł na dół z Johnym to to musiała być broń Rycerza. - Zz-abralli go... Zabrali... Tak samo jak Barney'a... Wszystkich nas tak zabiorą... Nigdy stąd nie wyjdziemy... - najwyrażniej dla młodej dziewczyny, pozbawionej mentorskiego wpływu swego Rycerza okoliczności okazały się zbyt ciężkie. Rozmazała się zupełnie i siedząc na podłodze przedstawiała sobą po prostu rozbrajający widok.




Zwiadowcy


Johny'emu udało się wycofać i przyjąć pozycję strzelecką. Pociągnął za spust i broń plunęła ogniem. W tym samym czasie Vince przerwał ogień i rzucił lightstickiem w walczącą bestię i robota po czym rzucił się sladem Stripera. Ten musiał uważać by w dość wąskim korytarzu nie trafić wracającego kolegę. Ten go minął i krzyknął - Dawaj kurwa! - na znak, że mogą znów się zamienić rolami. Gdy Spec od maszyn już dobiegał do niego zauważył, że Treser nagle przerywa ogień i z niepokojem oglada swoją broń. Gdy spojrzał na Johna jego wzrok mówił wszystko: skończyły mu się naboje. A, że pobiegli w poscig z tym co mieli nie miał żadnej innej broni ze sobą.


Gdy John ogarnął sytuację zorientował się w jeszcze jednym detalu. Ucichły odgłosy walki. Gdy spojrzał w miejsce gdzie przed chwilą walczyli bestia i robot zobaczył tylko puste miejsce. Nie było ani zwierzęcia ani maszyny. Miał wrażenie, że udało im się trafić stwora jak nie postrzałami to Chudzielcowi bo słyszał ryki bólu. Jednak skoro zniknął to na pewno go nie zabili. - Ej, masz jakąś zapasową spluwę? - ocenę sytuacji przerwał mu szept Myśliwego. Zauważył też, że niepokojąco chciwie wpatruje się w jego karabinek.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

śr lip 10, 2013 3:59 pm

Bosede Baba Kafu

Wielkiemu mutantowi zrobiło się bardzo żal dziewczyny. Nie lubił jak niewiasty płakały, zawsze mu wtedy krwawiło serce. Nie wiedział jednak co powiedzieć. Dlatego podszedł do niej i ją najzwyczajniej w świecie przytulił. - Nie martw się. Odnajdziemy go - zapewnił ją.

Potem przypasał swój karabinek i swoje granaty. i ruszył przez wyrwę w za chomikiem i resztą.
- Chodźcie! - zachęcił Willa i Nu.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

sob lip 13, 2013 12:45 pm

Bosede Baba Kafu

Baba zatrzymał się, a jego twarz przeszył grymas bólu. Rana pleców przypominała o sobie ostrym kłuciem i paskudnym pieczeniem. W głowie szumiała krew, dudniło niczym bęben serce, a ostry ból za oczyma również nie wróżył nic dobrego.
Mutant obrócił się i odnalazł wzrokiem plecak ich polowego medyka. Barney wspominał, że ma coś na ból, jeśli przyszło, by im walczyć z ciężkimi ranami.
Niestety, Baba nie był w stanie samemu przeczytać naklejek... Może udało by mu się odgadnąć po kształcie... ale równie dobrze mógłby trafić na środek usypiający lub gorsze paskudztwo.
dlatego skierował się do Willa. - Zerknij proszę do plecaka Barney 'a, i daj mi coś na ból. Rana... boli... ciężko walczyć... - w jego głowie rozległ się inny głos. Z dawnych czasów. ~ Jednostka ciężko uszkodzona. Sprawność bojowa zredukowana do 20%. Zaleca się pilną ewakuację do najbliższej stacji naprawczej.~.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

ndz lip 14, 2013 1:59 am

Johnny "Striper" Blunt


- Co to za stwory jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem? - Johnny wydawał się bardziej podekscytowany niż wystraszony.

Kiedy jednak kolega do niego przemówił odezwał spojrzał na jego karabin i odezwał się.

- Jeżeli ci podejdą moje naboje to weź sobie kilka, jak nie to masz i tak strzelasz z tego lepiej niż ja. - to mówiąc podał towarzyszowi swój wysłużony karabin.

Potem odezwał się przez radio.

- Baba tu Striper. Zostaliśmy zaatakowani przez tego samego stwora, jak wy w obozie. Nic nam nie jest, chyba nawet zraniliśmy go nieco ale prawdopodobnie straciliśmy chudzielca. Jak u was z sytuacją?

Jednocześnie spec od robotów gmerał coś przy swoim sterowniku od Chudzielca, starając się nawiązać jakąś komunikację z robotem i nakazać mu odwrót do właściciela.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

ndz lip 14, 2013 12:31 pm

Bosede Baba Kafu

- Zgubiliśmy chomika, Edrika, i wściekłego psa. - Baba zrobił przerwę. - Chyba ścigają potwora. Dacie radę się do nas wycofać? Musimy się przegrupować. - oznajmił przez radio.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości