pt lis 08, 2013 9:42 pm
Biuro Kwatermistrza
Grupce amatorów szwendania sie po przedwojennych bunkrach udalo sie w koncu zebrac do kupy, zgarnac co najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyc z miejsca. Wiedzieli, ze bliza sie do nich Stripper wraz ze swoim robotem. Mieli co prawda klopoty z polaczeniem sie z nim ale najwyrazniej gdy sie do nich zblizyl na odpowiednia odleglosc udalo im sie w koncu rozsadnie porozumiec. Stawialo to jednak pod znakiem zapytania ewentualna lacznosc z grupka Barney'a pozostawiona na górze. Wlasciwie juz teraz jej wlasciwie nie bylo.
Zarosniety sektor
Uzbrojeni w nowa tajna bron czyli plan tego poziomu bunkra udali sie w kierunku czegos co na planie mialo byc wejsciem do garazu. Pod czujnym termicznym okiem Zwiadowcy i mechanicznym robota mogli liczyc, ze raczej ciezko byloby ich zaskoczyc. Pomieszczenia przez które przechodzily nieodmiennie kojarzyly sie z jakimis magazynami. Ale w pewnym momencie ustapily miejsca calkiem sporemu sektorowi porosnietemu roslinnoscia. Byly to albo jakies blade, smetne chwasciki, albo brunatne gdzyby czy delikatne mchy lub rózowawa plesnia. Co niektóre nawet wydawaly z siebie slabiutka blekitnawa poswiate. Najwyrazniej tutejsze flora potrafila sie obyc bez swiatla slonecznego przez cale dziesieciolecia. Ogólnie jednak caly ten biosystem wygladal calkiem odmiennie od tego co znali z powierzchni. Sadzac po wystroju wnetrz w postaci resztek stolów, jakichs próbek, doniczek, skrzynek tudziez czasem najzwyczajniejszego w swiecie sprzetu ogrodniczego sprawiala wrazenie ze od poczatku mialo tu miejsce zabawa w ogrodnictwo. Nazwa na planie tego sektora "Laboratorium Agro" oraz tuz obok "Farma" tylko to potwierdzaly. Najwyrazniej roslinki radzily sobie calkiem niezle nawet bez opieki swoich ogrodników.
Zwiadowca byl sredniawo zadowolony z takiej okolicy. Swoim termowzrokiem wyczuwal, ze w zarosnietym sektorza temperatura byla wyraznie wyzsza o kilka stopni. Gdzieniegdzie przemykaly mu male stworzenia ale rzadko które bylo wieksze od szczura i zdaje sie usilnie ich unikaly. Dobre na pewno bylo to, ze miekki dywan roslinnosci skutecznie tlumil kroki nawet jego obutych towarzyszy. Niekonieczne zas dobre bylo to ze podobnie mógl wytlumic czyjes inne kroki. Odmienne zapatrywal sie na to wszystko Chomik. Wiedzial, ze rzeczy sa jadalne albo jadalne po odpowiedniej obróbce. W koncu jak mialby gotowac z przetworów które spelnialy przedwojenne normy BHP to juz zmarlby z glodu lata temu. Zwlaszcza, ze zapewne przynajmniej pierwotnie te rosliny musialy sluzyc czemus konkretnie pozytecznemu inaczej nie tracono by bezcennego w podziemiach miejsca.
Korytarz
Dotarli w koncu do miejsca które stykalo sie z zewnetrzna sciana bunkra i mialo prowadzic do garazu. Wejscie bylo blokowane potezna sluza powietrzna. Caly korytarz byl na tyle duzy, ze kontener to pewnie nie ale taka sredniej wielkosci ciezarówka jakie byly w wojsku popularne raczej by sie zmiescila. Choc sam korytarz byl raczej zbyt waski na wiecej niz jeden pojazd. Obie bramy sluzy stanowily arcudzielo sztuki inzynieryjnej. Jednym slowem bez jakiegos ciezkiego sprzetu bylyby zapewne nie do sforsowania. Na szczescie oba odrzwia byly otwarte na osciez.
Korytarz wedle profesyjnego oka Zwiadowcy byl dosc latwy do upilnowania. W koncu wlasciwie mial tylko przód i tyl. Jak na korytarz byl calkiem szeroki ale do obrony jak na tyle luf co mieli oraz mutanciego i robociego fajtera wygladalo to niezle. Do tego prawie pusta przestrzen raczej uniemozliwiala skryte podkradniecie sie do nich. To samo jednak obowiazywalo i ich.
Czasem natkneli sie na porzucany karton, jakiez zarosniete krzeslo, nawet wylazace gdzieniegdzie kable, kosci, grzuz czy stalowe prety. W wiekszosci jednak korytarz byl monotonnie pusty. Od czasu do czasu robil skret w te czy tamta strone, nie za ostry by najwyrazniej ciezarówka dala rade przejechac. Czasem natrafiali na kolejne mijanki, posterunki, czy bramy wszystko jednak swiecilo martwota, cisza i pustka. Do najciekawszych znalezisk jakie znalezli nalezal przewrócony zólty wózek widlowy i wbita w jeden z zakretów ciezarówka. Na pace znalezli kilka noszy oraz kilka równie porzuconych martych cial. Wlasciwie bardziej juz teraz szkieletów niz cial. Calosc byla pokryta jakimis brunatnym ni to mchem ni to dziwna trawa. Najwyrazniej w ciagu ostatnich dwóch dekad niepodzielnie zawladna on tym korytarzem i porastal chyba wiekszosc mozliwych przestrzeni od podlogi po sufit. Tylko od czasu do czasu widzieli jakas wolna przestrzen gdzie zachowal sie beton pomalowany na szaro czy fragment jakiegos napisu.
Za kazdym zakretem wydawalo sie ze to juz ten ostatni a jednak po nim pojawiala sie kolejna prosta. Swiatla latarek i slabnacy lighstick oswietlaly jednak jako tako tylko kilka, kilkanascie metrów przed soba. A i tak krajobraz korytarza zdawal sie byc monotonnie niezmienny. Stripper jednak odkryl ze co jakis czas stoi nabazgrane cos co chyba mialo byc drogowskazem i jak zmilowania odliczali kolejne metry. Niestety zorientowal sie dopiero przy "1500 m" wiec tak na oko chyba juz byli blizej garazu nic powrotu do bunkra. Obecnie stwierdzil ze byli juz przy "100 m" wiec chyba niedlugo powinni byc na miejscu.
Wyjscie z korytarza
Baba
Baba odczuwal gniew i frustracje. Odczuwal takze oslabienie, zmeczenie, glód i chyba goraczke. Ale to tez wzbudzalo w nim gniew i frustracje. Wlasciwie wszystko go wkurzalo i to juz od dluzszego czasu. Czul, ze z trudem powstrzymuje sie aby nie biec ale... Wlasciwie czemu nie mialby biec? Byl przeciez dobrym biegaczem! Ba! Najlepszym! Byl niepowstrzymany i mógl to udowodnic kazdemu! Czul ze daje sie niesc furii i zaczal biec, lekko i blyskawicznie pokonujac kolejne metry, korytarz jawil mu sie jako idealna bierznia, wprost stworzona dla niego. Dosci szybko stwierdzil, ze to mu nie wystarcza wiec jeszcze przyspieszyl. Wiedzial, ze biegl szybciej niz kiedykolwiek! Byl naprawde swietny! Furia nadal jednak nie chciala sie wypalic. Czul rzadze zniszczenia. Najchetniej cos by wypatroszyl. Najchetniej swoimi wspanialymi, niezniszczalnymi ostrzami. I nagle zatrzymal sie. Przed soba ujrzal gibajaca sie humanoidalna maszyne. ¬ Moloch! ¬ zakodowana informacja natychmiast rozpoznala starego wroga. A za nim widzial jakies cieplne sylwetki cholernych zolnierzy Bestii. Pewnie idioci jak zwykle mysleli, ze ich nie zauwazy jak beda w bezruchu! Czul, ze wreszcie da upust nagromadzonej furii i rzadzy zniszczenia.
Chomik
Starszy mezczyzna byl poddenerwowany juz dluzszy czas ale teraz to juz bylo przegiecie! Wszystko go wkurzalo. Ten caly cholerny bunkier w którym nic nie bylo a w którym co chwila ktos próbowal go zabic, ci idiotyczni "przyjaciele", te gamble co juz jednak w koncu znalazl i musial je zostawic, pewnie ten caly Barney i reszta symulantów teraz wlasnie szabruje cos co on zdobyl a musial zostawic! Nawet ten cholerny Indianiec go wkurzal. Po co sie wlasciwie za nim szwendal?! Same problemy sa przez niego! I jeszcze nawet teraz sie tak bezczelnie i pogardliwie gapil na niego! Kpi sobie z niego?! Tego juz za wiele! Ruszyl wsciekle na niego by w koncu dac mu nauczke jaka dawno mu sie nalezalo! - Na co sie tak gapisz?! - warknal do niego wsciekle. Nagle jednak ktos cos krzyknal i odczul silne uderzenie w plecy po czym upadl na ziemie a ktos najwyrazniej zaatakowal go w plecy! No tak, czego sie mozna bylo spodziewac po tych "przyjaciolach"?!
Will
Cwaniak z Vegas nie czul sie za dobrze. Mial chyba goraczke i to co raz mocniejsza. Zdaje sie, ze niedlugo go calkiem rozlozy. A nikogo wokól to nie obchodzilo! Banda niewdzieczników! Na pewno potajmnie zyczyli mu zle! Powiódl nienawistnym wzrokiem po nich wszystkich. Najwyrazniej nalezalo im dac wszystkim lekcje respektu. Najbardziej wkurzyl go ten stary dziadyga. W koncu mial im wlasnie wyjasnic co trzeba o on mial to najwyrazniej w dupie! - Nie odwracaj sie do mnie plecami jak do ciebie mówie! - krzyknal wsciekle do niego ale sam juz stracil cierpliwosc no bo ile mozna im wybaczac? Rzucil sie na niego i dosc latwo udalo mu sie go przewrócic.
Pies
Indianin robil glównie za bliskie rozpoznanie pospolu z Chudzielcem Strippera. Chociaz w tym przydlugim korytarzu i tak raczej szli w dosc zwartej grupce. Prócz Baby ale ten stale gdzies tam byl z przodu, najczesciej poza oswietonym obszarem a dzieki jego kamuflarzowi nawet gdy sie pojawial widac go bylo w ostatniej chwili. Nie byl pewny co z reszta ale zauwazyl, ze jego kumpel Chomik jest jakis dziwny. W koncu gdy tamten zatrzymal sie i rozejrzal naprawde nieprzyjemnym i dzikim wzrokiem na serio sie zaniepokoil. W koncu gdy tamten na niego warknal cale jego bojowe doswiadczenie mowilo mu, ze tamten rusza do ataku na niego. Choc nie mógl w to uwierzyc w koncu znali sie tak dlugo i wedlug niego nie dal mu powodu do tego. Stary druch byl juz ze dwa kroki od niego gdy nagle Will sie na niego wydarl i rzucil sie na niego z pieciami po czym obaj sie przewrócili na ziemie.
Stripper
Blunt byl skupiony glównie na sterowaniu swoim robotem i reagowaniu na szereg komunikatów jakie plynely od jego mechanicznego zwiadowcy. Watpil by dzieki ich polaczonej robociej termowizji i ludzkiemu umyslowi cos umnknelo ich uwadze. Nie dostrzegal jednak za bardzo nic ciekawego oprócz migajajcej gdzies na przedzie gigantycznej cieplnej sylwetce olbrzyma które robot obejmowal swoimi sensorami. Wlasnie gdy w czasie jednego z patroli Chudy wyforsowal sie troche do przodu pomiedzy Babe a ich grupke Johnny zauwazyl jego dziwne zachowanie. Cos jakby zwolnil, pokrecil sie troche bez wiekszego sensu nawet pobiegal w te czy w tamta. W koncu jednak najwyrazniej pedem ruszyl prosto na nich. Gnal na pelnej predkosci pokonujac kolejne metry w ulamku sekund. Zupelnie jak jakas wyscigówka na dwóch nogach, zupelnie jakby chcial ich "rozjechac" nawet nie zwalniajac. Stripper jeszcze nie widzial Mutanta ani go nie slyszal bo wciaz byl poza zasiegiem oswietlonego terenu. Widzial go jedynie na wizjerze swojego monitorka a tam byl cieplna sylwetka olbrzymiego rozpedzonego olbrzyma. Najgorsze, ze nie wiedzial co sklonilo Zwiadowce do takiego zachowania. Ani czy biegl z tymi swoimi maczetami czy nie. Te pasjonujaca ale i niepokojaca obserwacje przerwala mu nagla bójka w jaka o dziwo wdali sie Will i Chomik, dwaj zdawaloby sie najmniej skorzy do tego czlonkowie ich ekipy. Obaj wlasnie tarzali sie po ziemi okladajac jeden drugiego.