Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pn wrz 23, 2013 1:58 pm

Bosede Baba Kafu

Baba próbował napierać na stwora, ale obecnie mógł się jedynie bronić. Mimo to było dobrze. Puki on zajmował stwora, nie mógł on pójść z odsieczom swojemu kumplowi, który walczył z pozostałą częścią małego oddziału.
Będąc w defensywie, nie był w stanie jednak nic zrobić, poza, przejęciem inicjatywy. Próbował zatem raz za razem napierać na stwora.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

śr wrz 25, 2013 10:08 pm

Wściekły Pies

Baba, zasłaniając się ramieniem, próbował dalej napierać na swojego przeciwnika, gdy nagle usłyszał znajomy odgłos krótkiej serii z karabinku maszynowego. Bestia z którą walczył Bosede drgnęła, jakby to właśnie w jej chitynowy pancerz uderzyły pociski.

Tuż obok wejścia do magazynu przykucnął zwrócony plecami do ściany Wściekły Pies. Po krótkiej chwili, niezbędnej dla lepszego przycelowania, Indianin powtórnie wymierzył i wystrzelił w kierunku przeciwnika Baby.

Chomik

- Will, zamknij... - język ognia żarłocznie oblizał twarz farciarza z Vegas. Szczeniak nie zdążył jeszcze pożegnać się ze swoimi brwiami, a już zaczęły go opuszczać rzęsy - ...oczy! - krzyknął podniecony Chomik, kiedy z przyjemnością kontynuował obróbkę termiczną bestii znajdującej się tuż koło Willa - Hajcuje się jak ta lala! - uszczęśliwiony mieszkaniec Missisipi jak zahipnotyzowany wpatrywał się w płonącego mutanta.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

czw wrz 26, 2013 12:15 am

Walka z pierwszym stworem



Will

Potwór jak na swoje rozmiary był cholernie szybki. Nawet pomimo ran i dźwigania Strippera. Handlarzowi na razie udawało się parować kolejne ciosy jednak za każdym razem czuł wyraźnie tempe drętwienie w ramionach. Wiedział, że długo tak nie wytrzyma takiego naporu ciosów. Za którymś jednak razem stwór pomylił się w obliczeniach i chybił dawając mu szansę do kontrataku. Jednak gdy uderzył go raz i drugi miał wrażenie walenia karabinkiem w ścianę: na stowrzeniu jego ciosy zdawały się nie robić wrażenia. Pocieszające było, że póki zadawał ciosy stworzenie na razie przestało go atakować.


Stripper


Johnny zdawał sobie sprawę, że bestia w której był uwięziony w paszczy walczy z Willem. Co się działo dalej i gdzie indziej nie bardzo zdawał sobie sprawę. Usiłował pociągnąć za spust. Potrzebował momentu spokoju. Jednak stwór mu go nie dawał bez przerwy poruszał się walcząc z Handlarzem niejako "niechcący" powodując machanie swym więźniem na wszystkie strony. Robotykowi w końcu udało się strzelić. Za pierwszym razem pociski rozorały posadzkę, za drugim jednak stwór zaryczał a on poczuł, że coś ciepłego ochlapało mu twarz i ręce, za trzecim razem usłyszał strofujące bearnejowe - Ej, nie po ludziach! - nie wiedział jednak czy go trafił czy po prostu poszło blisko niego.


Chomik


Chimik błądził po tych podziemiach wraz z Psem tropiąc stwora który porwał sir Edrika. Niedawno doszły ich odgłosy walki więc obaj ruszyli w ich stronę. Dopiero na sali się rozdzielili każdy zamierzając wesprzeć walkę z jednym stworzeniem. Podszedł na tyle blisko na ile uznał za stosownę. Jak na broń zasięgowoą jego zabaweczka nie mogła się pochwalić fenomenalnym zasięgiem. Miała za to inne zalety. Krzyknął ostrzegawczo do Will"a i pociągnął za spust. A może najpierw pociągnął a potem krzyknął? Albo na raz? Kto by się tym przejmował?!

Z satysfakcją obserwował jak płonąca struga najpierw niby leniwie szybuje w górę by łagodnym łukiem zacząć opadać. Był ten ekscytujący moment niepewności gdy jeszcze nie był pewny czy dobrze wymierzył strzał i struga nie opadnie zbyt blisko lub nie przeleci nad celem. Ale nie! Nie tym razem! Tym razem idealnie wpasowała się w korpus bestii. Atak z kompletnie innej strony, do tego płonący płyn o temperaturze kilkunastu setek stopni oblepiający ciało zupełnie zaskoczył i najwyraźniej przeraził stwora. Zawył on rozdzierająco przy okazju upuszczając poranionego Strippera. Przez chwilę kompletnie spanikował najwyraźniej próbując dzikimi wygibasami strząść z siebie płomienie niby wodę lub niechcianego jeźdźca. W końcu najwyraźniej zamierzał się przeturlać. Chomik wykorzystał okazję i poczęstował go dodatkową porcją przez co sylwetka stwora stała się zamazana komletnie znikając pod nawałą płomieni. Ostatecznie wyjąc i jęcząc próbował uciec jednak zdołał przebyć jedynie parę kroków po czym padł wydając z siebie ostateczne tchnienie.





Walka z drugim stworem



Baba


Bosede musiał przyznać, że przeciwnik trafił mu się nie byle jaki. Ale i sam przecież nie był bylegamblożercą z Pustkowi. Bestia i wojownik na zmianę zadawali i parowali swoje ciosy. Żadne z nich nie mogło uzyskać na tyle przewagi by zadać cios przebijający się przez obronę przeciwnika. Wszystkie ciosy stwora Zwiadowca parował swoimi ostrzami. Jednak gdy udawało mu się już wyprowadzić jakiś cios bestia zasłaniała się szponami.

Przełom w walce nastąpił gdy Baba usłyszał nowe strzały, zupełnie jakby się pojawił nowy strzelec. Pociski najwyraźniej przeorały bestię z którą walczył bo zawyła z bólu i unosząc swoją wyjącą skargę i pretensję ku sufitowi. To był moment na jaki czekał eks-gladiator. Stwór odsłonił się kompletnie pozwalając Babie zatopić w trzewiach swoje ostrza zanim zdążył podjąć jakąkolwiek akcję obronną. Stwór upadł na posadzkę. Jeszcze rzęził i wił się po podłodze ale widać było, że jego los jest przypieczętowany.


Pies

Olbrzymi Indianin zakradł się od tyłu do walczących. Mdłe ale stabilna poświata zagubionego gdzieś lightsticka oraz co rusz przecinające przestrzeń promienie latarek dawały mu wystarczająco dużo światła by włączyć się do walki. Tak jak umówił się z Chomikiem zajął się stworem walczącym z ich Mutantem. Wycelował i wystrzelił a potem ponownie i jeszcze raz. Broń delikatnie stukała go w pierś za każdym razem ale odczuwał to zaledwie jak mocniejsze dotknięcie. Broń z Dawnych Czasów zadziałała jak trzeba i posłał kolejne półserie w stronę bestii. Widząc efekt ryczącego z bólu potwora był pewny, że przynajmniej większość pocisków musiała skutecznie osiągnąć cel. Więcej nie było sensu strzelać bo jedyny członek drużyny który był większy od niego rzucił się ze swymi morderczymi ostrzami by definitywnie dokończyć dzieła.



Po walce


Baba wciąż stał nad dogorywającym stworem. Mógł go właśnie artystycznie wykończyć tak jak niegdyś wykańczał swoich przeciwników na arenach a widownia szalała z zachwytu uwielbiając ten moment. Pies podniósł się i omiatał lufa karabinku pozostałości po walce, tym razem śliczne oświetlone przez huczne ognisko urządzone przez jego starszego kumpla. Will nadal stał pomiędzy obiema bestiami, tym razem jednak zdawały się one niegroźne. Johnny który wciąż leżał po upadku na podłodze zaczynał odczuwać efekty zębościsku potwora. Świeże rany bioder i boków nie wróżyły niczego dobrego. Chomik zaś stał niedaleko Johna i Willa z satysfakcją obserwując płonącą poczwarę. Właśnie w tym momencie usłyszeli krzyk Barney'a. Dobiegał jakoś z okolicy powalonej i płonącej bestii. Zza niej? Spod niej? Jakoś nie mogli go zlokalizować w tej chwili. Najbarrdziej świadomy niebezpieczeńśtwa był stary piroman bo na słuch to Naukowiec był stanowczo za blisko efektów jego hobby i pasji.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

ndz wrz 29, 2013 10:52 am

Chomik i Wściekły Pies

- Kurphhh - zaklął Chomik, kiedy w akcie desperacji rąbnął barkiem o truchło potwora, próbując odepchnąć je jak najdalej od Barneya. Mimo swoich lat dziadek miał cały czas nieco pary, a może po prostu strach o los towarzysza wyzwolił w piromanie dodatkowe siły.

Pies zabrał się do rzeczy o wiele skuteczniej. Wykorzystując zablokowaną stopą beczkę czy inne pudło, długi pręt i myśl techniczną rodem z antycznej Grecji Indianin za pomocą prostej dźwigni starał się zepchnąć zwłoki mutanta z ciała drużynowego technika. Chomik, widząc przebłysk geniuszu czerwonoskórego, również zaprzestał jałowych prób i złapał za trzonek zaimprowizowanej dźwigni.
 
Awatar użytkownika
carloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: pn lip 23, 2012 7:57 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

ndz wrz 29, 2013 9:48 pm

Will rozejrzał się za czymś czym mógłby zepchnąć cielsko zmutowanego potwora z Barneya. Przewyższające ich wagą truchło na pewno nie podda się łatwo.
Na szczęście Pies szybko znalazł odpowiednie narzędzia i razem z Chomikiem z trudem uwolnili przyjaciela od ich niedawnego przeciwnika.

Will wykorzystał ten moment, by odciągnąć Barneya z okolic palącego się mięcha. Chwyciwszy go oburącz za zlepione nogi, pociągnął go po podłodze kilka metrów uważając, by nie wyrządzić mu jeszcze większych krzywd niż biedak musiał już wycierpieć.

- Baba, uwolnisz Barneya? - spytał patrząc się na ostre noże towarzysza - Tylko uważaj żeby nie pociąć go za bardzo...- dodał widząc niepewną minę naukowca
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pn wrz 30, 2013 9:57 am

Bosede Baba Kafu

Baba w uszach słyszał ryk tłumu, piski kobiet. Uśmiechnął się jak półgłówek i już chciał zabrać się do żmudnego aczkolwiek efektownego procederu dekapitacji poczwary by móc jej czerep unieść rycząc opętańczo nad głowę. Jednak wtem z przyjemnego snu na jawie wyrwały go wrzaski kamerherów.
- Na słodką Maryję pannę. - wydukał olbrzym i rzucił się całą siłą na truchło gada, wspomagając chomika i wściekłego psa.
Gdy już udało im się wyciągnąć naukowca, Baba rozciął resztę plączących go więzów. Ale już o wiele ostrożniej. Najwidoczniej, nic im tu już nie groziło. gdyby coś jeszcze tu czyhało, krzyki, strzały i ryki potworów dawno by to coś tu już zwabiło.
- Jak się pan czuje, panie Barney? - zapytał z nieskrywaną troską w głosie.
Baba odszukał też Nu i sprawdził też stan pozostałych, tak by się upewnić, iż są w komplecie.
Gdy już Baba uporał się z tą pracą, wybił kilka kłów z paszczy martwego stwora. - Zrobię sobie naszyjnik. - wyjawił swój zamiar.

Potem mutant rozejrzał się dookoła. - Ooo.... Brakuje jeszcze Edrika... - zorientował się poniewczasie i zabrał się za przeszukiwanie okolicy. Oczywiście, z wszelką ostrożnością.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

wt paź 01, 2013 8:54 am

Johnny "Stripper" Blunt


Stripper wstał powoli z ziemi był poobijany czuł jak coś ciekłego cieknie my z miejsca w którym zaciskały się zęby potwora. Nikt z jego towarzyszy nawet nie raczył przyjść i przyznać mu, że miał rację z tą zasadzką. Gdyby nie cudowne wejście chomika mogli wszyscy tutaj zginąć.

- Hej! Ma ktoś jakiś bandaż? Ten bydlak nieźle mnie poharatał. Nie chcę mówić "a nie mówiłem" ale następnym razem musimy być ostrożniejsi w takich sytuacjach.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

wt paź 01, 2013 5:01 pm

Chomikowi i Psu dosc latwo udalo sie dzieki dzwigni podniesc fragment truchla. Musieli przyznac, ze zar byl ledwo do zniesienia mimo, ze sami nie zostali poczestowani mieszanka z miotacza. Zorientowali sie tez, ze brakuje im kogos trzeciego bo zanim skrepowany Barney zdolalby wypelznac samodzielnie moglo ich cala trojke niezle przypiec. Na szczescie z pomoca pospieszyl im Baba ktory bez wiekszego wysilku wyciagnal Hibernatusa. Cala czworka mogli wiec zostawic za soba plonace truchlo. Cale szczescie bo gorac juz sie robil niezly.


Baba rownie latwo uwolnil Barney'a z oblepiajacych go wezlow. Barney zdawal sie zmaltretowany, sykonczony, spocony, przegrzany, rozkojarzony ale zdecydowanie zywy. - Dziekuje Baba. I wam chlopaki. Juz myslalem, ze mnie zezra zywcem... - wyraznie sie wzdrygnal gdy sobie przypomnial oblazace go larwy. Obejrzal sie dokladnie. W zielonkawym swietle lightsticka i kopcacego sie stwora mogli zauwazyc jak wlasnym noze zdrapuje z rekawow oblepiajaca go mase. W miejscach gdzie stworzenia jednak przegryzly sie przez mase widac bylo nieregularne wyrwy w materiale, skorze i miesniach. Naukowiec patrzyl na to wszystko z jawnym niesmakiem i niechecia jednak zdawalo sie go to calkiem nie bolec. No ale krwawil dosc slabo. Tylko ze na niebiesko...


Baba tymczasem dosc latwo ogarnal reszte pobojowiska. Nu i Vince znalazl nieprzytomnych na korytarzu zaraz przy wejsciu do pomieszczenia gdzie walczyli. Po oddechach i cieplocie cial zdolal stwierdzic, ze zyja ale wygladali jakby spali albo byli nieprzytomni. Udalo mu sie ich bezpiecznie przesunac do reszty. Gdy zorientowal sie, ze brakuje im Rycerza odezwal sie Pies. Mowil, ze chyba go mijali z Chomikiem ale nie mieli czasu go uwalniac. Faktycznie obaj znalezli go niedaleko w innej czesci pomieszzenia. Byl przylepiony do sciany podobnie do Barney'a i podobnie do niego oblazily go te obrzydliwe stworzenia. Tym razem gdy nie mieli ich starych na glowie jego uwolnienie poszlo dziecinnie latwo.


Na pytanie Strippera Barney odpowiedzial krotko - Pokaz mi to. - potem spytal czy maja jego plecak. Z widoczna wprawa nawet po takich przezyciach Naukowiec odkazil i opatrzyl rany Cybernetyka. - Nie przejmuj sie, nic w srodku nie masz powaznie uszkodzone. Zebra i miednica tez cala. Ale bedzie bolec przy bieganiu i skakaniu. Przychodz na zmiane opatrunkow rano i wieczorem. - Nastepnie przeszedl i kolejno obejrzal reszte poszkodowanych. Pod jego fachowa opieka nieprzytomni wracali do ptzytomnosci a ranni zostali opatrzeni. Jego pewny siebie glos i ruchy zdradzaly ze robil to wiele razy i dodawaly wszystkim otuchy. To co jednak powiedzial na koniec nie bylo zbyt przyjemne. Jego zdaniem obrazenia jakie skolekcjonowali Vince, sir Edrik i Nu byly zbyt powazne by nadawali do dalszej sensownej eksploracji. Zwlaszcza jesli dalej czekalo ich cos takiego jak do tej pory. On sam jako doktor powinien z nimi zostac.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

śr paź 02, 2013 7:53 pm

Bosede Baba Kafu

Baba niechętnie zgodził się by Barney został z rannymi... Potrzebowali go również do przygotowania, nie, najpierw do odnalezienia szczepionki... cóż jakoś będą musieli sobie poradzić. może uda się dopytać co i jak przez radio.
- Znajdźmy zatem jakąś bazę... no punkt obozowy. - Baba zastanawiał się, co by tu wybrać. Pomieszczenia u góry nie okazały się specjalnie bezpieczne. Z drugiej jednak strony, wątpił jakoś, by takich stworów było tu więcej. No ale coś jeszcze mogło tu być... Z drugiej jednak strony, nie mieli zbytniego wyboru.
- Przenieść rannych do góry, czy zostajecie tu, na dole? - zapytał Baba.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pt paź 11, 2013 3:28 pm

Wszyscy



Barney nie bardzo chcial tracic za duzo czasu. Byli w o tyle dobrej sytuacji, ze nikogo z rannych nie trzeba bylo niesc ale biorac pod uwage przygody jakie mieli do tej pory Hibernatus nie byl pewny jak dlugo zdolaja sie oni utrzymac w tym stanie. Zapowiedzial, ze wezmie ze soba rannych na ow poziom medyczny co go znalezli powyzej. Z calego bunkra jaki zwiedzili do tej pory te miejsce nadawalo sie najbardziej do tego celu. No i do tej pory wygladalo na to, ze chyba gorne poziomy udalo im sie oczyscic w przywoitym stopniu. Ostatecznie obie grupy pozegnaly sie i Barney zabral ze soba Vince, Nu i sir Edrika na wyzsze poziomy.


Na pobojowisku pozostali Baba, Will, Stripper, Chomik i Pies. Skwierczace cielsko stwora pod naporem ognia juz prawie przygaslo przez co zrobilo sie znacznie ciemniej niz do niedawna. Paliwo z miotacza najwyrazniej sie zaczynalo wypalac a nie majac nowego pozywienia ogien zamieral. Za to wszedzie unosil sie smrod palonego miesa i ciemny dym wywolujacych pokaslywania zgromadzonych ludzi.


Okazalo sie ze zwyciestwo nie przyszlo im latwo. Po kilku dniach ciaglych walk ich grupa stopniala prawie o polowe. I biorac pod uwage stan rannych nie mozna bylo sie spodziewac, ze predko wroca do akcji. Z bronia i amunicja nie bylo co prawda najgorzej ale z co innego z zapasami zywnosci. Nie zabrali jej zbyt wiele ze soba. Teraz gdy emocje walki opadly zaczynal doskwierac im glód. No i pragnienie. Wody mieli jeszcze mniej niz jedzenia a intensywne przezycia jakie oferowaly im te podziemia wcale nie zmniejszaly zapotrzebowania na nia. Niewesolo tez bylo z oswietleniem. Co prawda dzieki generatorowi kinetycznemu mogli ladowac baterie w marszu ale tylko dwie na raz. Te co mieli obecnie powinny starczyc im na najblizsze kilka godzin. Co mialo byc dalej nie bylo pewne. Lightsticków tez zostalo juz tylko kilka. Stripperowi wciaz chodzil po glowie uszkodzony robot którego zostawili za soba. Byl w stanie jak najbardziej naprawialnym choc pewnie musialby nad nim troche posiedziec. Will nie czul sie za dobrze, goraczka chyba zaczynala brac go na dobre. Czul nieustanne pragnienie i zaczynaly miec chyba mdlosci oraz zawroty glowy. Baba na razie czul sie calkiem niezle jak na rany jakie oberwal ale nie byl pewny jak dlugo zaaplikowane leki beda dzialac.


Jak na razie dwa ostatnie poziomy sprawdzili dosc pobieznie co podczas poscigu nie bylo wcale dziwne. Mieli wrazenie, ze poziom na którym byli byl jakims skladem albo magazynem. Dominowaly na nim dosc sporych gabarytów drzwi i pomieszczenia. Wiekszosc z nich zostala jednak pominieta. W samym pomieszczeniu jakim byli zdazyli dosc dokladnie sobie zwiedzic, zwlaszcza Baba i Pies. Wygladalo na to, ze dwa stwory przerobily sobie je na gniazdo. Wszedzie byly jakies dziwne wygladajace na wpolzywe nacieki. Gdzieniegdzie przechodzily one w pozostalosc po kokonach w jakie byl owieniet Barney. W niektorych wciaz znajdowaly sie resztki jakichs nieszczesnikow. Znalezli tez calkiem sporo roznych wiekszych i mniejszych kosci oraz róznych trodnorozpoznawalnych resztek. Gdzieniegdzie wciaz klebily sie larwy stowrzen wijac sie i syczac cicho. Dalo sie jednak dosc latwo zauwazyc, ze dla nieskrepowanego czlowieka nie stanowia one wiekszego zagrozenia. Natkneli sie tez na nieco wczesniejszy etap rozwoju tych stworzen w postaci skorzastych jaj. Wygladalo na to, ze stworzenia goscily tu od dluzszego czasu i calkiem niezle im sie do tej pory powodzilo. Az do dzisiaj.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

śr paź 16, 2013 1:04 am

Bosede Baba Kafu

Baba przyglądał się z obrzydzeniem larwom. - Ochyda. Potem rozejrzał się dookoła. Skądś przytaczał jakiś stalowy pręt i zabrał się za metodyczne zabijanie larw. Nie wiedział jak to szybko rośnie... a wolał by się nie obudzić jutro tylko po to by znów spotkać dorosłe sztuki....
Nie oszczędził też jaj.
- Dobrze. - sapnął. - teraz mała przerwa. - dodał, i wyciągnął manierkę z wodą i coś do jedzenia. Walka spowodowała iż zgłodniał. Po tej krótkiej przerwie zachęcił towarzyszy do dalszej drogi. - Gdzieś tu musi być ta szczepionka... bierzmy się za poszukiwania! - rzekł już radośniej.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

śr paź 16, 2013 1:54 pm

Johnny "Stripper" Blunt


Striper analizował sytuację ich siły nie były zbyt wielkie, mieli kilku rannych on sam też nie czuł się najlepiej chociaż miał więcej szczęścia niż niektórzy z grupy.

- Słuchajcie nie możemy wszyscy iść, bo niektórzy z nas do niczego się nie nadają, a ciągniecie ze sobą rannych i nieprzytomnych mija się z celem. Sugeruję aby Pies chomik i Baba ruszyli dalej ja zostanę z Barneyem i rannymi i spróbuję naprawić robota. Przeszukajcie te piętra przez które goniliśmy i do czasu aż wrócicie powinienem doprowadzić chudzielca do używalności i wtedy razem zbadamy resztę.
 
Awatar użytkownika
carloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: pn lip 23, 2012 7:57 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

śr paź 16, 2013 6:46 pm

Will z niezadowoleniem przyjął propozycję Barneya, by ten został z rannymi. Jeśli chcieli przeżyć, musieli szybko znaleźć szczepionkę, a to było bardzo trudne bez Barneya.
- Jak będzie wyglądała ta szczepionka - spytał naukowca. Chłopak obawiał się, że nawet jeśli znajdą lekarstwo, nie rozpoznają go i będą starali się szukać dalej.

Odłączenie się Strippera też nie wywołało wybuchu radości u najmłodszego członka drużyny. Robot który od razu pierwszego dnia został rozwalony na drobne części, zdaniem chłopaka nie był wart poświęcenia tyle czasu na naprawę.

Mimo wszystko nie upierał się by ktokolwiek zrezygnował ze swoich planów. Razem z Babą zjadł posiłek i mimo dużego pragnienia wypił niewiele wody.
Will czuł się coraz gorzej i nie wiedział ile jeszcze minie czasu nim choroba całkiem go rozłoży. Miał tylko nadzieję, że zdążą wcześniej znaleźć szczepionkę. Chłopak wolał bowiem uznać, że zaczęły się pierwsze objawy śmiertelnej choroby niż mieć nadzieję, że to zwykła grypa albo przemęczenie.

Po skończeniu przygotowań, otarł pot z czoła i czekał aż reszta ekipy będzie gotowa.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

ndz paź 20, 2013 1:09 pm

Chomik i Wściekły Pies

Trudno powiedzieć, żeby perspektywa dalszego pałętania się po kompleksie pełnym mutantów napełniała Chomika optymizmem. Mimo to, dziadek widząc, że Baba razem z pedałkiem z Vegas zabrali się do konsumpcji, rzucił do nich krótkie:
- Poczekajcie, cholerka, zaraz coś przyrządzę - ciężki plecak jaki Chomik nosił na swoich plecach, oprócz różnego rodzaju gratów zawierał też całkiem przyzwoitą psią karmę, nieco mąki i starą żeliwną patelnię na której byłemu nauczycielowi wychodziły najlepsze omlety świata. Tym razem nie miał dość zapasów, aby przygotować prawdziwą ucztę, ale zwykłe zrazy były lepsze niż suchy prowiant - Jedz, synku - zwrócił się do Willa.

Tymczasem Pies razem z Babą metodycznie mordował maleńkie mutanciki.

- Słuchajcie, trochę bez sensu jest się tak pchać w dół nie wiedząc co i jak - zagaił Chomik, gdy już się wszyscy zebrali - Te podziemia są naprawdę olbrzymie, widać, że planowali spędzić tutaj całe lata. Gówno znajdziemy, a nie szczepionkę jak będziemy tutaj kręcić się bez celu. Może tego nie pamiętacie, ale przed wojną było coś takiego jak normy behape. Bezpieczeństwo higieny pracy, coś takiego - dziadyga potarł czoło - W każdym razie gdzieś przy którejś klatce schodowej powinna być jakaś mapka kompleksu z zaznaczonymi drogami ewakuacyjnymi. Można się spodziewać, że na tym małym planiku będzie zaznaczone parę ważniejszych miejsc. Widzieliście już coś takiego?
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

ndz paź 20, 2013 2:40 pm

Grupa na dole


Baba z Chimikiem razno sie uporali z dobiciem pelzajacych mutantow. Nie stanowily dla nich zadnego wyzwania ot aby zadnego nie przeoczyc. Gdy wrócili zastali jeszcze grupe Barney'a ale ci szykowali sie juz do powotu na wyzszy poziom. Chomik zas zabral sie do swojej firmowej roboty. Co prawda spalona bestia wyhajcala sie prawie do kosci i niewiele z niej zostalo. Jednak druga, zarznieta przez Babe nic nie stracila na swoich wartosciach odzywczych. Reszta grupki miala okazje troche odsapnac i podziwiac wprawne ruchy Kucharza. Widac bylo, ze zaden ruch nie jest zbedny, z calej sylwetki dominowala pewnosc siebie zupelnie jakby preparowal podobne bestie setki razy wczesniej. Posilek tez powstal wcale w niezbyt dlugim czasie, bylo go sporo, nawet jak na Babe, i byl wrecz nieziemsko smaczny. Zwlaszcza w swietle ostatnich paru dni gdy musieli sie obywac na suchych racjach a i wcale do latwych nie nalezaly. Az dziwne ze mogli sobie poradzic bez chomikowych posilków.


Po skonczonym chyba sniadaniu, mogli zaczac rozsadniej myslec o dalszej eksploracji kompleksu. Cwaniakowi z Vegas goraczka niepokojaco wcale nie schodzila a moze nawet i sie pogorszyla. Choc bez termometru nie byl pewny, moze mu sie tylko zdawalo? Ruszyli przed siebie. Wskazówka Chomika co do planu budynku wydawala sie calkiem nieglupia. Zaczeli mijac kolejne pomieszczenia i korytarze. Wygladalo, ze maja do czynienia z jakims magazynem. Wszystko tu bylo wieksze niz powyzej i drzwi przez które spokojnie moga wjechac przynajmniej osobówka albo wózek widlowy, na które zreszta sie kilka natkneli, i korytarze i same sale. Mialo sie wrazenie, ze wiekszosc zasobów zniknela i to dawno temu. A moze po prostu nigdy ich tam nie bylo? To co jednak zostalo jak na ich potrzeby wygladalo nadal godne uwagi.


Swiatlo latarek niezbyt nadawalo sie do eksploaracji tak duzych pomieszczen. Mialo sie wrazenie, ze gdzies po drodze tonie w mroku. Lightstick dawal pewna strefe bladego, zielonkawego swiatla jednak mial dosc waska strefe swiecenia zaledwie kilka, kilkanascie kroków. Wraz z wedrówka kolejne elementy otoczenia wylanialy sie z mroku, najpier majaczac blado o nie do konca rozpoznawalnym ksztalcie, potem oswietlone zdawaly sie ukazywac wrecz z przerysowanym kontrastem wszelkie wypuklosci, kanty i zaglebienia az w do momentu gdy je mijali i zaczynaly one podobna wedrówke wstecz by ostatecznie zniknac w ciemnosciach za nimi. Bez reguralnego oswietlenia ciezko sie penetrowalo ten teren. Zwlaszcza tak daleko i tak gleboko. A wedle Barney'a nie mozna bylo tego zrobic bez dotarcia i uruchomienia glownego generatora.


W pewnym momencie Chomikowi rzucilo sie w oczy dosc obiecujacy napis. Byli akurat w jakiejs czesci która nie byla typowa magazynówka a na jednymi z drzwi, dostrzegl napis "Biuro Kwatermistrza". W srodku nie róznilo sie niczym od tego czego mozna bylo sie spodziewac w typowym biurze czy na powierzchni, czy pod ziemia czy nawet tutaj w tym bunkrze. Biurka, skrzynki na dokumenty, segregatory z niewiadomo czym, obrotowe krzesla, lampki, ramki ze zdjeciami jakichs ludzi, komputery nawet amerykanska flaga w rogu. Nic specjalnego jednym slowem. Jednak w swietle lightsicka za plecami "najglówniejszego" biurka na którym wciaz widniala ladna zlotawa plakietka z napisem "Glówny Kwatermistrz plk Jordan Grant", byl zawieszony calkiem sporych rozmiarów plan bunkra. Choc nieco z zawodem musieli stwierdzic, ze jedynie obecnego poziomu. Nie nalezalo sie temu specjalnie jednak dziwic skoro przed wojna panowala moda na powszechna komputeryzacje wszystkiego co sie dzialo. Mozna bylo zgadywac, ze wiecej znajdzie sie w komuterze kwatermistrza o ile da sie go uruchomic po dwóch dekadach bez pradu.


Na obecnym planie jednak po chwili odnlezli miejsce gdzie zdaje sie wlasnie byli. A przynajmniej nie bylo zadnego innego "Biura Kwatermistrza". Bylo ono w pólnocnej czesci tego poziomu. Podobnie jak podobna siec biur i ogolnie pojetej administracji magazynowej. Lwia czesc poziomu jednak stanowily magazyny które na planie jawily sie jako seria ustawionych obok siebie sporych prostokatów. Znalezli tez wejscie na wyzszy poziom z którego przyszli, byly odpowiednio oznaczone na "górze" i "dole" planu czyli odpowiednio po osi pólnoc - poludnie. Bylo tez zaznaczone zastanawiajaco szeroki korytarz który byl po prostu oznaczony jako "Hangar". Byl jedynie "doczepiony" do planu i sam ów "hangar" nie byl juz zaznaczony na planie. No i jeszcze byly dwa zejscia na dól. Zrobione w podobnym bunkrowym klimacie jak do tej pory czyli zestaw klatki schodowej i windy wystajacej poza obrys budynku. Te jednak byly zorientowane na osi wschód - zachód. Byly jednak dalej odsuniete od sciany bunkra i odzielala je jedna lub dwie komory wiecej niz do tej pory mijali.



Grupa Barney'a


Barney rzekl z rozbrajajac szczeroscia na slowa Willa. - Sluchaj nie mam pojecia jak bedzie wygladac ta szczepionka ani czy po tylu latach bedzie sie ona do czegos nadawac. W tej notatce bylo jednak napisane, ze moze byc podany przepis jak ja zrobic. Jak mi go dostarczycie bede mógl spróbowac to odtworzyc. Same szczepionki na ogól robi sie w formie takich malych buteleczek aby mozna je bylo wbic w strzykawke i podac choremu. Czesto przetrzymuje sie je w medycznych chlodniach lub po prostu w lodówkach wiec szukajcie takich rzeczy. - zamilkl na chwile najwyrazniej zastanawiajac sie nad tym co mogliby znalezc na dole. W koncu dodal - Po prostu jak znajdziecie laboratorium medyczne to mnie zawolajcie. Mysle, ze powinnismy sie spieszyc. - wymownym gestem otarl pot z czola. Teraz dopiero zwrócili uwage, ze goraczka chyba zaczyna dopadac tez i Naukowca. - Aha, jeszcze jedno. Skoro mamy do czynienia z miejscem gdzie bawiono sie z wirusami i szczepionkami na nie no to powinno byc niezle zabezpieczone. Lepiej niz cokolwiek na co natknelismy sie do tej pory. To nie bedzie jak penetracja jakiejsc ulicznej psiej budy. Powodzenia chlopaki. - rzekl na koniec po czym zabral ze soba grupe rekonwalescentów. Poniewaz podzielili sie na dwie grupy skape zasoby swiatla stopnialy jeszcze bardziej.


Stripper po drodze natknal sie na porzuconego robota. Wciaz lezal jak go zostawil. Jak to maszyna. Chudzielec generalnie podpadal pod kategorie lekkich maszyn. I wlasciwie byl lekki, watly i dosc podatny na uszkodzenia jesli juz go cos trafilo czy walnelo. Jego glówna obrona byla ruchliwosc i mobilnosc przez co byl dosc trudnym celem. Tak wiec byla to dosc lekka maszyna. Tylko gdy Johnny musial ja dzwigac to sie nagle okazywala calkiem ciezka. Zalowal, ze nie moze sie wyreczyc kims silniejszym jak Baba czy Pies. Albo chociaz jakichs wózek by sie przydal. Generalnie nim doszeedl do miejsca które Barney uznal za odpowiednie na baze spocil sie calkiem niezle.


Gdy juz chwile zlapal oddech mógl jednak przystapic do diagnozy i naprawy robota. Dzieki panelowi sterowania na spokojnie sprawdzil jego stan. Bylo o tyle dobrze, ze maszyna wlasciwie wszystkie glowne funkcje miala w pelni sprawne i pod tym wgledem wyszla ze starcia bez szwanku. Biorac pod uwage ze walczyla z masywna bestia z która nawet taki weteran jak Baba mial niezla zagwostke a której jeden cios mógl oznaczac calkowita destrukce robota lub niewiadomo jak dlugi remont musial uznac, ze robocik poradzil sobie swietnie. Zwlaszcza gdy w krytycznej chwili gdy bestia mogla zaskoczyc jego i Vince'a i maszynka walczyla samotnie przeciw potworowi.


Ostatecznie okazalo sie ze musi "jedynie" wymienic nogi Chudego. Mógl spróbowac naprawic stare. Byly pogiete i urwane. Ale jakby udalo mu sie naprostowac i dospawac do urwanych resztek jakie wystawaly z korpusu. Wtedy zapewne robot odzyskal by mobilnosc choc nie wiadomo czy taka naprawa nie wplynelaby na jego plynnosc ruchów. Mógl tez po prostu zastapic stare nogi nowymi lub przeszukac teren i po prostu zmajstrowac z czegos nowe.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

wt paź 22, 2013 9:46 am

Johnny "Stripper" Blunt


Stripper nie był w nastroju na samotne szwendanie się po kompleksie w poszukiwaniu czegoś co nada się na nogi robota. Obrzucił spojrzeniem pomieszczenie w którym się aktualnie znajdował, jeżeli tam nie było nic odpowiedniego, to zabrał się za naprawę starych zniszczonych nóg. A na poważniejsze naprawy nadejdzie czas, kiedy będą mieli trochę więcej czasu wtedy pomyśli nad lepszą metodą naprawy Chudzielca.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

śr paź 23, 2013 11:22 pm

Bosede Baba Kafu

Baba nic oczywiście nie widział na znalezionym planie bunkra. Musiał zatem polegać na opisie jaki otrzymał od kolegów.
Widocznie zmarkotniał, słysząc, że jest tam gdzieś jeszcze jakieś niżej... Nie wiadomo czemu, ale był przekonany, że to już najniższy poziom.
Baba zaproponował jednak, by sprawdzili najpierw ten korytarz prowadzący do rzeczonego hangaru, którego jednak nie było na planie... nie wiadomo dlaczego.

O ile nie było sprzeciwów, drużyna ruszyła właśnie tam w pierwszej kolejności.
 
Awatar użytkownika
carloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: pn lip 23, 2012 7:57 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

czw paź 24, 2013 9:22 pm

Podczas gdy grupa oglądała mapę, chłopak postanowił zajrzeć do biurka kwatermistrza. Nie miał pojęcia co znaczy to słowo, jednak kojarzyło mu się z kwaterą, a to z kolei ze wspaniałymi czasami przed wojną, więc z mnóstwem gambli.
Po przejrzeniu szuflad przyjrzał się też powierzchni biurka w nadziei na znalezienie jakichś cennych informacji - na temat szczepionki, choroby albo w ogóle czegoś innego.

Po skończeniu zgodził się z Babą żeby najpierw zajrzeć do hangaru - nie mądrze zostawiać za plecami niezbadanych obszarów
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

sob paź 26, 2013 2:08 pm

Chomik i Wściekły Pies

- Racja, powinniśmy sprawdzić hangar - dziadek skomentował słowa baby, a Pies jak zwykle milczał - Mimo wszystko wydaje mi się, że powinniśmy się najpierw wrócić po Barney'a i Strippera. Może hangar to dopiero pierwsze z pomieszczeń o których nic nie wiemy. Lepiej nie ryzykować, że wpadną w jakieś kłopoty. We dwóch mogą sobie nie poradzić - Chomik mądrzył się chowając do jednej z toreb kilka długopisów znalezione w szufladzie wraz z małym notesem. Niby nic, ale zawsze będzie z tego parę gambelków.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

czw paź 31, 2013 7:46 pm

Biuro Kwatermistrza


Chlopcy rozbiegli sie po biurze. Troche przeszkadzali sobie nawzajem lazac to tu to tam i zagladajac gdzie sie da bo biuro az tak duze nie bylo. Zwlaszcza dla Baby. Stary gladiator mimo woli zauwazyl, ze w razie walki jakby dodac dowolnie malego przeciwnika tutaj byloby bardzo niebezpiecznie. Na razie jednak nic walki nie zapowiadalo. Co wiecej humory im sie co nieco poprawily jak za wiekszosci razów gdy mogli sobie pozwolic na penetracje zasobów tej podziemnej budowli.


Prócz calej masy olówków, dlugopisów, róznokolorowych markerów, a nawet takiej fajnej bialej tablicy do pisania tymi wlasnie markerami oraz calej masy gambli jakiej mozna sie spodziewac po malo spladrowanym biurze znalezli tez cos ekstra. Pies na jednym z wieszaków znalazl kapelusz. Chomik z rozzewnieniem wrecz rozpoznal ze ktos byl chyba fanem Indiany Johnes'a bo kapelusz prócz kurzu wygladal jakby Indiana dopiero co go zostawil. Baba niechcay tracil noga jakas kanke która okazala sie dziwnie ciezka. Gdy ja podniósl i bez trudu pokonal opór korka okazala sie baniaczkiem z woda. 10 l wody moze jakos strategicznie nie poprawialo ich sytuacji ale zawsze bylo to 10 l do rozpica. Prawdziwy rarytas znalazl Chomik. Gdy szperal w jednej z szuflad odnalazl mala walizeczke. Zamknieta byla na zwykle zatrzaski wiec otworzyl ja bez wiekszego trudu. W srodku znalazl prawdziwe cacko. Moze specem od uzbrojenia nie byl ale ksztalt kultowego Desert Eagle byl dosc znany nawet w takich czasach jakich zyli. Co wiecej nie byl to jakis zwykly Desert jakich moglo byc pelno tylko najwyrazniej jakas edyzcja kolekcjonerska, robiona na zamówienie. Na wewnetrznej wysciólce walizcy lezal jakby dopiero co zapakowany i ociekajacy zlotem potezny pistolet. Obok w specjalnej przegródce lezaly dwa magazynki. Calosc byla tak "nowa" ze az dziwne bylo ze mozna ja tak zwyczajnie dotknac, wziac, zabrac, zupelnie jakby dawniej ktos przyslal paczke na urodziny. Blask zlotego gun'a nawet w zielonkawym pólmroku lightsticka kusil oko na tyle ze wszyscy prócz Baby dla który jedynie rozpoznawal niebieski, zimny ksztalt broni, przerwali swoja prace i poswiecili dobra chwile by nacieszyc oko tym dziwem. Wypucowany i w swietle slonecznego dnia musial wygladac po prostu niesamowicie. Zupelnie "przy okazji" zas wyuczone oko szperacza znalazlo drzwiczki do sejfu wmurowanego w sciane. Niestety byl zamkniety.


Willowi równiez sie poszczecilo choc moze nie znalazl nic az tak oszalamiajacego. Za to znalazl na dnie biurka minibarek w którym byl komplet 3 bardzo ladnych pekatych krysztalowych szklanek i dwie butelki mocnego, 20-tniego alkoholu. Stary wyga Will wiedzial, ze ludziska potrafili placic krocie za mozliwosc samodzielnego otwarcia i spróbowania takiego smakolyku. Mozna bylo sie poczuc "jak za dawnych czasów" a to zawsze bylo w cenie. Znalazl tez maly sprytny laptop co prawda byl rozladowany ale wygladal na tyle porzadnie ze warto bylo spróbowac go podlaczyc do jakiegos zródla energii i sprawdzic czy dziala. Znalazl tez niewielka metalowa kasetke. Niestety nie znalazl kluczyka do niej. Wygladala jak typowa kasetka na pieniadze czy cos podobnego. Znalazl tez calkiem sporo róznych dokumentów. Pobiezny przeglad pozwolil mu ocenic, ze wiekszosc to chyba jakies dokumenty dostawy. Pojawialy sie nazwy róznych towarów, rzeczy, nazwisk, stopni wiekszosc niewiele mu mówila. Ale wlasciwie jakby nad tym posiedziec to chyba mozna by sie zorientowac gdzie i ile czego rozsylano. Czyli co i gdzie jest. Nawet jesli nie bylo tego na mapie która znalezli.




Poziom chirurgiczny


Stripper dzwigajac Chudzielca troche sie zmachal. Zdecydownie przydalby mu sie jakis abgrejd do maszyny na takie okazje... Po dotarciu na miejsce czyli do jakichs szpitalopodobnych pokoi z lózkami gdzie Hibernatus zarzadzil, ze "to tutaj", musial chwile zlapac oddechu. Gdy juz zlapal mógl sie zabrac za robote. Uszkodzenia maszyny nie byly zbyt powazne i uwinal sie z tym dosc szybko. Po prostu wymienil uszkodzone nogi na nowe. Gdy na próbe potestowal troche kiców i hopsów maszyny z satysfakcja mógl stwierdzic, ze dziala "jak nowe". Stare i polamane nogi na razie nie nadawaly sie do nieczego. Przynajmniej w takim stanie. Musialby je przynajmniej pospawac do czego potrzebowalby spawarki. Mógl tez zastapic urwane fragmenty innymi ale musialby znalezc cos zastepczego, jakies mocniejsze rurki chociaz. To wszystko jednak zabraloby mu troche czasu. Nalezalo sobie postawic pytanie czy bardziej zalezy mu na naprawie tych nóg i samotnemy szwendaniu sie po tym poziomie czy na powrocie na dól do chlopaków.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

czw lis 07, 2013 1:17 pm

Bosede Baba Kafu

Baba nie pchał się za bardzo do środka biura kwater mistrza. Nie lubił tłoku, gdyż ograniczało to znacząco jego mobilność. Owszem i zajrzał do środka, co jakiś czas przywołany zachwytem kolegów, i przyglądał się znalezionym gamblom. Zupełnie nie rozumiał, czemu to się aż tak ekscytują tym pistoletem. Nie wydawał się być tak szczególny. Od co, kolejna klamka. Choć, w bardzo dobrym stanie. Dopiero Will mu wytłumaczył, z czego to jest zrobione i czemu aż tak znaczący to jest skarb.
Większość czasu jednak stał na zewnątrz, pilnując, by nikt się do nich nie podkradł.
Kapelusz się za to Babie bardziej spodobał, przypominał mu nieco kapelusz jednej postaci z kreskówek. jak się ona nazywała... Lucky Luke? O wymienionym przez kogoś Indiana jakoś tam, nigdy nie słyszał.
- Chodźcie już, jak znajdziemy szczepionkę, będziecie mogli sobie do woli przeglądać rupiecie. - rzekł zniecierpliwiony, przestępując z nogi na nogę.
 
Awatar użytkownika
carloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: pn lip 23, 2012 7:57 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

czw lis 07, 2013 1:50 pm

Will od razu pożałował, że nie ma z nimi Barneya. Rozładowany laptop, zamknięty sejf i kasetka. Nie wiedział, czy naukowiec dałby sobie z nimi radę, jednak on na pewno nie potrafił.
- Ktoś potrafi otworzyć to ustrojstwo? - spytał grupy, ale wyraźnie patrząc się na Chomika

Następnie owinął w szmaty butelki i szklaneczki i zabrał się za przeglądanie dokumentów. Nie mieli czasu, żeby wszystkie przejrzeć, ale chłopak postanowił, że grupie na pewno się jeszcze sporo zejdzie w tym pomieszczeniu, więc wykorzysta ten czas. Może przypadkiem znajdzie coś pożytecznego...
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pt lis 08, 2013 2:22 pm

Johnny "Stripper" Blunt


Robot chodził jak trzeba więc nie było sensu teraz spawać mu zapasowych nóżek, tym bardziej, że nie miał spawarki pod rękom. Upewnił się, że doktorek i ranni nie potrzebuja niczego potem nadał wiadomośc na radiu chłopaką, że rusza w ich kierunku. Nie był pewny czy go usłyszą ale lepsze to niż nic.

Następniu puszczając robota jakiś 5 do 10 metrów przed sobą ruszył w kierunku w którym udali sie towarzysze. Co jakieś dokładnie co 5 min ptróbował ich wywoływać przez radio.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pt lis 08, 2013 9:42 pm

Biuro Kwatermistrza


Grupce amatorów szwendania sie po przedwojennych bunkrach udalo sie w koncu zebrac do kupy, zgarnac co najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyc z miejsca. Wiedzieli, ze bliza sie do nich Stripper wraz ze swoim robotem. Mieli co prawda klopoty z polaczeniem sie z nim ale najwyrazniej gdy sie do nich zblizyl na odpowiednia odleglosc udalo im sie w koncu rozsadnie porozumiec. Stawialo to jednak pod znakiem zapytania ewentualna lacznosc z grupka Barney'a pozostawiona na górze. Wlasciwie juz teraz jej wlasciwie nie bylo.



Zarosniety sektor


Uzbrojeni w nowa tajna bron czyli plan tego poziomu bunkra udali sie w kierunku czegos co na planie mialo byc wejsciem do garazu. Pod czujnym termicznym okiem Zwiadowcy i mechanicznym robota mogli liczyc, ze raczej ciezko byloby ich zaskoczyc. Pomieszczenia przez które przechodzily nieodmiennie kojarzyly sie z jakimis magazynami. Ale w pewnym momencie ustapily miejsca calkiem sporemu sektorowi porosnietemu roslinnoscia. Byly to albo jakies blade, smetne chwasciki, albo brunatne gdzyby czy delikatne mchy lub rózowawa plesnia. Co niektóre nawet wydawaly z siebie slabiutka blekitnawa poswiate. Najwyrazniej tutejsze flora potrafila sie obyc bez swiatla slonecznego przez cale dziesieciolecia. Ogólnie jednak caly ten biosystem wygladal calkiem odmiennie od tego co znali z powierzchni. Sadzac po wystroju wnetrz w postaci resztek stolów, jakichs próbek, doniczek, skrzynek tudziez czasem najzwyczajniejszego w swiecie sprzetu ogrodniczego sprawiala wrazenie ze od poczatku mialo tu miejsce zabawa w ogrodnictwo. Nazwa na planie tego sektora "Laboratorium Agro" oraz tuz obok "Farma" tylko to potwierdzaly. Najwyrazniej roslinki radzily sobie calkiem niezle nawet bez opieki swoich ogrodników.

Zwiadowca byl sredniawo zadowolony z takiej okolicy. Swoim termowzrokiem wyczuwal, ze w zarosnietym sektorza temperatura byla wyraznie wyzsza o kilka stopni. Gdzieniegdzie przemykaly mu male stworzenia ale rzadko które bylo wieksze od szczura i zdaje sie usilnie ich unikaly. Dobre na pewno bylo to, ze miekki dywan roslinnosci skutecznie tlumil kroki nawet jego obutych towarzyszy. Niekonieczne zas dobre bylo to ze podobnie mógl wytlumic czyjes inne kroki. Odmienne zapatrywal sie na to wszystko Chomik. Wiedzial, ze rzeczy sa jadalne albo jadalne po odpowiedniej obróbce. W koncu jak mialby gotowac z przetworów które spelnialy przedwojenne normy BHP to juz zmarlby z glodu lata temu. Zwlaszcza, ze zapewne przynajmniej pierwotnie te rosliny musialy sluzyc czemus konkretnie pozytecznemu inaczej nie tracono by bezcennego w podziemiach miejsca.



Korytarz


Dotarli w koncu do miejsca które stykalo sie z zewnetrzna sciana bunkra i mialo prowadzic do garazu. Wejscie bylo blokowane potezna sluza powietrzna. Caly korytarz byl na tyle duzy, ze kontener to pewnie nie ale taka sredniej wielkosci ciezarówka jakie byly w wojsku popularne raczej by sie zmiescila. Choc sam korytarz byl raczej zbyt waski na wiecej niz jeden pojazd. Obie bramy sluzy stanowily arcudzielo sztuki inzynieryjnej. Jednym slowem bez jakiegos ciezkiego sprzetu bylyby zapewne nie do sforsowania. Na szczescie oba odrzwia byly otwarte na osciez.

Korytarz wedle profesyjnego oka Zwiadowcy byl dosc latwy do upilnowania. W koncu wlasciwie mial tylko przód i tyl. Jak na korytarz byl calkiem szeroki ale do obrony jak na tyle luf co mieli oraz mutanciego i robociego fajtera wygladalo to niezle. Do tego prawie pusta przestrzen raczej uniemozliwiala skryte podkradniecie sie do nich. To samo jednak obowiazywalo i ich.

Czasem natkneli sie na porzucany karton, jakiez zarosniete krzeslo, nawet wylazace gdzieniegdzie kable, kosci, grzuz czy stalowe prety. W wiekszosci jednak korytarz byl monotonnie pusty. Od czasu do czasu robil skret w te czy tamta strone, nie za ostry by najwyrazniej ciezarówka dala rade przejechac. Czasem natrafiali na kolejne mijanki, posterunki, czy bramy wszystko jednak swiecilo martwota, cisza i pustka. Do najciekawszych znalezisk jakie znalezli nalezal przewrócony zólty wózek widlowy i wbita w jeden z zakretów ciezarówka. Na pace znalezli kilka noszy oraz kilka równie porzuconych martych cial. Wlasciwie bardziej juz teraz szkieletów niz cial. Calosc byla pokryta jakimis brunatnym ni to mchem ni to dziwna trawa. Najwyrazniej w ciagu ostatnich dwóch dekad niepodzielnie zawladna on tym korytarzem i porastal chyba wiekszosc mozliwych przestrzeni od podlogi po sufit. Tylko od czasu do czasu widzieli jakas wolna przestrzen gdzie zachowal sie beton pomalowany na szaro czy fragment jakiegos napisu.

Za kazdym zakretem wydawalo sie ze to juz ten ostatni a jednak po nim pojawiala sie kolejna prosta. Swiatla latarek i slabnacy lighstick oswietlaly jednak jako tako tylko kilka, kilkanascie metrów przed soba. A i tak krajobraz korytarza zdawal sie byc monotonnie niezmienny. Stripper jednak odkryl ze co jakis czas stoi nabazgrane cos co chyba mialo byc drogowskazem i jak zmilowania odliczali kolejne metry. Niestety zorientowal sie dopiero przy "1500 m" wiec tak na oko chyba juz byli blizej garazu nic powrotu do bunkra. Obecnie stwierdzil ze byli juz przy "100 m" wiec chyba niedlugo powinni byc na miejscu.



Wyjscie z korytarza


Baba

Baba odczuwal gniew i frustracje. Odczuwal takze oslabienie, zmeczenie, glód i chyba goraczke. Ale to tez wzbudzalo w nim gniew i frustracje. Wlasciwie wszystko go wkurzalo i to juz od dluzszego czasu. Czul, ze z trudem powstrzymuje sie aby nie biec ale... Wlasciwie czemu nie mialby biec? Byl przeciez dobrym biegaczem! Ba! Najlepszym! Byl niepowstrzymany i mógl to udowodnic kazdemu! Czul ze daje sie niesc furii i zaczal biec, lekko i blyskawicznie pokonujac kolejne metry, korytarz jawil mu sie jako idealna bierznia, wprost stworzona dla niego. Dosci szybko stwierdzil, ze to mu nie wystarcza wiec jeszcze przyspieszyl. Wiedzial, ze biegl szybciej niz kiedykolwiek! Byl naprawde swietny! Furia nadal jednak nie chciala sie wypalic. Czul rzadze zniszczenia. Najchetniej cos by wypatroszyl. Najchetniej swoimi wspanialymi, niezniszczalnymi ostrzami. I nagle zatrzymal sie. Przed soba ujrzal gibajaca sie humanoidalna maszyne. ¬ Moloch! ¬ zakodowana informacja natychmiast rozpoznala starego wroga. A za nim widzial jakies cieplne sylwetki cholernych zolnierzy Bestii. Pewnie idioci jak zwykle mysleli, ze ich nie zauwazy jak beda w bezruchu! Czul, ze wreszcie da upust nagromadzonej furii i rzadzy zniszczenia.


Chomik

Starszy mezczyzna byl poddenerwowany juz dluzszy czas ale teraz to juz bylo przegiecie! Wszystko go wkurzalo. Ten caly cholerny bunkier w którym nic nie bylo a w którym co chwila ktos próbowal go zabic, ci idiotyczni "przyjaciele", te gamble co juz jednak w koncu znalazl i musial je zostawic, pewnie ten caly Barney i reszta symulantów teraz wlasnie szabruje cos co on zdobyl a musial zostawic! Nawet ten cholerny Indianiec go wkurzal. Po co sie wlasciwie za nim szwendal?! Same problemy sa przez niego! I jeszcze nawet teraz sie tak bezczelnie i pogardliwie gapil na niego! Kpi sobie z niego?! Tego juz za wiele! Ruszyl wsciekle na niego by w koncu dac mu nauczke jaka dawno mu sie nalezalo! - Na co sie tak gapisz?! - warknal do niego wsciekle. Nagle jednak ktos cos krzyknal i odczul silne uderzenie w plecy po czym upadl na ziemie a ktos najwyrazniej zaatakowal go w plecy! No tak, czego sie mozna bylo spodziewac po tych "przyjaciolach"?!



Will


Cwaniak z Vegas nie czul sie za dobrze. Mial chyba goraczke i to co raz mocniejsza. Zdaje sie, ze niedlugo go calkiem rozlozy. A nikogo wokól to nie obchodzilo! Banda niewdzieczników! Na pewno potajmnie zyczyli mu zle! Powiódl nienawistnym wzrokiem po nich wszystkich. Najwyrazniej nalezalo im dac wszystkim lekcje respektu. Najbardziej wkurzyl go ten stary dziadyga. W koncu mial im wlasnie wyjasnic co trzeba o on mial to najwyrazniej w dupie! - Nie odwracaj sie do mnie plecami jak do ciebie mówie! - krzyknal wsciekle do niego ale sam juz stracil cierpliwosc no bo ile mozna im wybaczac? Rzucil sie na niego i dosc latwo udalo mu sie go przewrócic.



Pies


Indianin robil glównie za bliskie rozpoznanie pospolu z Chudzielcem Strippera. Chociaz w tym przydlugim korytarzu i tak raczej szli w dosc zwartej grupce. Prócz Baby ale ten stale gdzies tam byl z przodu, najczesciej poza oswietonym obszarem a dzieki jego kamuflarzowi nawet gdy sie pojawial widac go bylo w ostatniej chwili. Nie byl pewny co z reszta ale zauwazyl, ze jego kumpel Chomik jest jakis dziwny. W koncu gdy tamten zatrzymal sie i rozejrzal naprawde nieprzyjemnym i dzikim wzrokiem na serio sie zaniepokoil. W koncu gdy tamten na niego warknal cale jego bojowe doswiadczenie mowilo mu, ze tamten rusza do ataku na niego. Choc nie mógl w to uwierzyc w koncu znali sie tak dlugo i wedlug niego nie dal mu powodu do tego. Stary druch byl juz ze dwa kroki od niego gdy nagle Will sie na niego wydarl i rzucil sie na niego z pieciami po czym obaj sie przewrócili na ziemie.



Stripper


Blunt byl skupiony glównie na sterowaniu swoim robotem i reagowaniu na szereg komunikatów jakie plynely od jego mechanicznego zwiadowcy. Watpil by dzieki ich polaczonej robociej termowizji i ludzkiemu umyslowi cos umnknelo ich uwadze. Nie dostrzegal jednak za bardzo nic ciekawego oprócz migajajcej gdzies na przedzie gigantycznej cieplnej sylwetce olbrzyma które robot obejmowal swoimi sensorami. Wlasnie gdy w czasie jednego z patroli Chudy wyforsowal sie troche do przodu pomiedzy Babe a ich grupke Johnny zauwazyl jego dziwne zachowanie. Cos jakby zwolnil, pokrecil sie troche bez wiekszego sensu nawet pobiegal w te czy w tamta. W koncu jednak najwyrazniej pedem ruszyl prosto na nich. Gnal na pelnej predkosci pokonujac kolejne metry w ulamku sekund. Zupelnie jak jakas wyscigówka na dwóch nogach, zupelnie jakby chcial ich "rozjechac" nawet nie zwalniajac. Stripper jeszcze nie widzial Mutanta ani go nie slyszal bo wciaz byl poza zasiegiem oswietlonego terenu. Widzial go jedynie na wizjerze swojego monitorka a tam byl cieplna sylwetka olbrzymiego rozpedzonego olbrzyma. Najgorsze, ze nie wiedzial co sklonilo Zwiadowce do takiego zachowania. Ani czy biegl z tymi swoimi maczetami czy nie. Te pasjonujaca ale i niepokojaca obserwacje przerwala mu nagla bójka w jaka o dziwo wdali sie Will i Chomik, dwaj zdawaloby sie najmniej skorzy do tego czlonkowie ich ekipy. Obaj wlasnie tarzali sie po ziemi okladajac jeden drugiego.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

śr lis 13, 2013 5:23 pm

Bosede Baba Kafu

Baba wpadł w szał. Adrenalina szumiała w jego żyłach, a potężne serce tłoczyło gorącą szkarłatną ciecz przez żyły z siłą pneumatycznego tłoka.
Mutant pochylił się do przodu, wysuwając przed siebie śmiercionośne ostrza. Widział molocha, jedną z jego wielu postaci. Ten mały blaszak zapłaci mu, zapłaci za wszystko. Za ból i żal, za rozpacz i cierpienie. ~ Dziś jest dzień spłaty! Dzień ostatniego sądu! ~ krzyknął w swej głowie potężnym basem. Na zewnątrz nie wydostał się jednak żaden dźwięk, perfekcyjna maszyna do zabijania, idealny myśliwy wiedział, że cisza jest jego przyjacielem, dobrym płaszczem jakim można się okryć i który skryje przed złem.
Chwilę później, rozpędzona biologiczna i cybernetyczna maszyna runęła na dużo mniejszego blaszanego przeciwnika. Spod ostrzy sypnęły iskry.
 
Awatar użytkownika
carloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: pn lip 23, 2012 7:57 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pt lis 15, 2013 11:19 pm

Will czuł wyłącznie złość. Nie wiedział kiedy staruch zaczął go wkurzać, jednak na pewno sobie zasłużył. Chłopak rzucił się na niego i z łatwością przewrócił. Z triumfem uśmiechnął się szeroko i mocno przywalił mu w twarz.
Z każdą sekundą ponura determinacja i wściekłość tylko wzmagały. Chłopak poprawił swoją pozycję i z każdym ciosem coraz mocniej próbował rozkwasić głowę starucha na twardej posadzce.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

ndz lis 17, 2013 1:02 am

Johnny "Stripper" Blunt


Widząc jak towarzysze wpadają kolejno w szał Stripper nie miał kompletnie pojęcia co zrobić nie był lekarzem, żeby ich zdiagnozować ani wojownikiem, żeby ich powstrzymać. Jedyne na co mógł liczyć, to że ich szaleństwo jest tymczasowe i się opanują lub jest chociaż związane z tym miejscem.

Szybko wbił robotowi komendę ucieczki od goniącego go mutanta. Sam odsuwając się na bok by nie blokować drogi pędzącemu murzynowi.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

ndz lis 17, 2013 10:31 am

Wściekły Chomik i Mniej Wściekły Pies

- Rrrrah! - wrzasnął Chomik i złapał zębami za ucho alfonsa z Vegas, po czym zatopił zęby w miękkiej małżowinie i zacisnął szczęki. Żelazisty smak krwi wypełnił usta dziadka, który natychmiast wypluł odgryziony kawałek ciała Willa - Krwiii - dziadek do końca pogrążył się w krwawym amoku.

Pies się zawahał. Widział wyraźnie, że zły Manitou odebrał rozum staremu piromanowi. Z drugiej strony nic tak nie cieszyło wzroku starego gladiatora jak krwawa walka wręcz, a widać było, że Chomik wkłada naprawdę dużo serca w to starcie. Nie chcąc przerywać tak ciekawego widowiska Wściekły Pies złapał staruszka i szczeniaka za wierzgające nogi, po czym zaczął ich ciągnąć do tyłu, aby mogli swoją potyczkę rozstrzygnąć w bezpieczniejszym miejscu.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

wt lis 19, 2013 10:58 pm

Baba i Chudzielec


Robot posłuszny komendzie swojego właściciela zrobił zwrot o 180* i natychmiast dał dyla. Niestetyy dla niego jego przeciwnik okazał się szybszy i dystans między nimi zmniejszał się błyskawicznie. Baba mógł jedynie prychnąć z pogardą na taki poscig, przeciwnik okazał się typową robocią schematycznością i był jak najbardziej przewidywalny. Natomiast znacznie trudniej było go trafić. Za każdym razem gdy zbliżał się do uciekającego przeciwnika na tyle by zadać cios to trafienie w tak mały cel podczas biegu okazywało się za trudne. W końcu zdesperowany i wściekły na mechanicznego sługusa Molocha puścił się pięknym rzutem który przeszedł w długi slizg. Rozpędzone ponad dwie setki mięśni nawet przy spowalniającym tarciu o asfalt nie zatrzymywały się łatwo. Wiedział jednak, że już prawie ma robota!



Pies, Chomik i Will


Duży Indianin bezceremonialnie złapał za nogi obu walczących kolegów i ciągnął po asfalcie. Ci mimo tego znaczącego utrudnienia nie przerywali swojego pojedynku jedynie od czasu do czasu próbując się mu wyrwać. Zupelnie jakby o nim nie pamiętali przez większąść czasu. Pies musiał przyznać, że już dawno nie widział takiego zacietrzewienia w walce, było to absolutnie nienaturalne. Obaj zdawali się w ogóle nie zwracać uwagi na bolesne ciosy jakie otrzymali od przeciwnika. Nawet Will który po odgryzieniu kawałka ucha zawył z bólu co powinno go spowolnić albo i wyłączyć z walki już po chwili znów okładał kucharza z Miami zupełnie jakby zapomniał o tym uchu. To już było zdecydowanie nienaturalne i Psu nie wygladało na to by mieli skończyć dobrowolnie. Wręcz przeciwnie, byli całkowicie pochłonięci unicestwieniem przeciwnika. To, że jeszcze żaden z nich nie doznał chyba poważniejszych obrażen wynikało z tego, że tłukli się gołymi rękami, niewygodnej pozycji która utrudniała zadanie dobrego ciosu.



Stripper


Johnny był poważnie zaniepokojony zarówno o los swojej dopiero co naprawionej maszyny jak i przede wszystkim swój własny. Olbrzymi mutant doganiał go błyskawicznie, Stripper swoim fachowym okiem oceniał, że chyba miał prędkość porównywalną z najszybszymi ścigaczami Molocha a w końcu jego Chudy nie był maszyną pościgową. Z dreszczem na karku słyszał stukot metalowych odnóży metalowego pdowładnego. Były co raz głośniejsze i co raz bliższe. Natomiast za cholerę nie mógł usłyszeć ani zobaczyć Baby, widział tylko jego cieplną sylwetkę na ekranie wyświetlacza.


Miał na tyle wprawy, że podniósł wzrok znad monitora akurat w momencie gdy jego robot w pełnym pędzie wbiegał w granicę oświetlonego terenu. Zdaje się, że w tym samym momencie dopadł go Bosede. Jego smoliscie czarny kamuflarz spowodował to, że był niewidoczny praktycznie do ostatniej chwili. Najpier zobaczył jego dłonie i ramiona absolutnie czarne, które wyłoniły się z ciemności i już prawie obejmowały chudego. Potem pokazała się głowa i korpus aż w końcu czła reszta. Dopiero w tej chwili do Johna dotarło, że Baba najwyraźniej kończy skok i własnie złapał jego robota. Mutant i maszyna z rozpędu sunęli jednak dalej. Prosto na trzech pozostałych kompanów.



Pies i Johnny


Pies zwietrzył niebezpieczeńśtwo jak tylko kątem oka zauważył Babę i Chudego. Drugi moment wystarczył mu by ocenić, że wszyscy oni są na kursie kolizyjnym. To wystarczyło by jego wysportowane ciało zdążyło zrobić błyskawiczny odskok choć kosztem porzucenia swoich ciągniętych towarzyszy. Usłyszał za sobą odgłosy uderzenia, zderzanych ciał, metalu, zdławione okrzyki zaskoczenia i bólu. Gdy się odwrócił dwóch ludzi, mutant i maszyba stanowili jedno wielkie kłebowisko. Obecnie chyba wszyscy byli trochę trochę zaskoczeni i oszołomieni zderzeniem ale wiedział, że za chwile to minie. Nie widział za to czemu Baba gonił robota ale pocieszające było, że jego hebanowe smiercionośne ostrza wciąż spoczywały w pochwach. Jednak wiedział też, że przeciwnik klasy Baby stanowił niebezpieczeństwo nawet w takim pocharatanym stanie i z gołymi rękami. Jeśli miałby jakieś wątpliwości mógł to mu potwierdzić Johnny który na ekranie monitora widział jaki efekt miały zadane ciosy mutanta na jego maszynę. I to ledwie raz czy dwa i to takie zadane w biegu.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

czw lis 28, 2013 6:40 pm

Wściekły Chomik i Pies

Podczas gdy staruszek paznokciami drapał twarz Willa, Indianin spokojnie sięgnął do swojej kamizelki, po czym z lubością odpalił papierosa i zaciągnął się głęboko. Każda walka, nawet tak nieskoordynowana jak ta, przypominała mu cudowną przeszłość na gladiatorskiej arenie. Pies nie zamierzał interweniować dopóki Chomik jako tako sobie radził.

Tymczasem piroman nie zadowolił się odgryzieniem prawego ucha Willa. W tej chwili dziadek, usiadłszy na klatce cwaniak z Vegas, mocno go ciągnął za lewą małżowinę, najprawdopodobniej pragnąc ją również oddzielić od głowy szczeniaka. Drugą ręką rytmicznie walił w nos Will, zamieniając ten szlachetny organ powonienia w krwawą miazgę.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość