Kłębowisko
Chomik pierwszy pozbierał się po upadku robota i mutanta. Wrócił do swojego starego wroga czyli cwaniaka z Vegas. Mimo, że każdy z waczących sprawiał wrażenie, że bardziej zależy mu by uderzyć niż trafić Staruszek stopniowo zdobywał przewagę nad młodzieńcem. W końcu obrona kupca stała się słaba i anemiczna aż w końcu zupełnie ustała.
Bynajmniej nie oznaczało to, że doświadczony szef kuchni i lokalu z Miami miał dość. Zaczął rozglądać się za następnym przeciwnikiem mimo, że zdawał się, że zaraz wypluje płuca z wysiłku. Jego wzrok spoczął na ćmiącym fajka kumplu i ten zauważył jak twarz wykrzywia mu maska wściekłości. Rzucił się na niego jednak Psu spokojnie udało się zrobić unik. Zwłaszcza, że właśnie ten moment wybrał sobie robot John'a by wykonać jego ostatni rozkaz i uciekać. Przecwałowal więc po plecach mającego własnie wykonać skok na kaolegę dziadka i pocwałował w głąb korytarza.
Tymczasem Baba już prawie dorwał molochowego sługusa kiedy ten o włos mu się wymsknął i czmychnął w dal. Jeszcze przez momet widział jego beczkowaty, niebieskawy korpus ale szybko przykuło jego uwagę coś innego. Wokół siebie miał pełno molochowych mutantów. Co prawda jeden z nich leżał zdaje się powalony ale drugi był na wyciągnięcie ręki. I wielgachny Mutant miał jak najbardziej w zamiarze je po niego wyciągnąć.
Pies i Johnny
Pies widział, że walka była wybitnie brutalna i nikt się nie oszczędzał ani o włos. Na szczęście dla niego jego kumpel wygrał ten swój pojedynek. Zaraz potem jednak maszyna Johna potraktowała go jak chodnik co jeszcze takie straszne nie było. Gorzej, że w końcu Baba zdawał się odzyskać równowagę i sprawność po upadku i dał temu wyraz. Jakieś dwie setki wysportowanych mięśni rzuciło się i przygniotło jego kumpla do ziemi tak, że ten tylko jęknął. Właściwie przy takiej różnicy masy Babie wystarczyłoby pozozstać na górze by zakończyć walkę na swoją korzyść samą swoją masą.
Stripper z ulgą stwierdził, że robot w końcu się wykaraskał z kłębowiska ciał i prysnął w głab korytarza. Stracił go z oczu jednak wciąż widział co się wokół dzieje na ekranie swojego wyświetlacza. Miał na tyle dobry program by nie musiał obawiać się, że wpadnie na jakąś ścianę czy coś, to nie był jakiś przygłupi mechaniczny pasikonik. Sytuacja się skomplikowała. Will najwyraźniej został sklepany na amen i nie wiadomo kiedy wróci do użyteczności publicznej. Baba zabrał się za Chomika i mając w pamięci jego możliwości nie wróżyło to dziadkowi nic dobrego. Pies na razie był zajęty kibicowaniem i najwyraźniej uważał wszystko za niezłą rozrywkę. Budziło się pytanie za kogo Baba lub/i Chomik wezmą się jak skończą to co właśnie zaczęli. Nawet jeśliby ich obydwu jakoś od ręki udało się spacyfikować to nie wiadomo kiedy będą się do czegoś nadawać.