Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

czw lis 28, 2013 7:54 pm

Kłębowisko


Chomik pierwszy pozbierał się po upadku robota i mutanta. Wrócił do swojego starego wroga czyli cwaniaka z Vegas. Mimo, że każdy z waczących sprawiał wrażenie, że bardziej zależy mu by uderzyć niż trafić Staruszek stopniowo zdobywał przewagę nad młodzieńcem. W końcu obrona kupca stała się słaba i anemiczna aż w końcu zupełnie ustała.


Bynajmniej nie oznaczało to, że doświadczony szef kuchni i lokalu z Miami miał dość. Zaczął rozglądać się za następnym przeciwnikiem mimo, że zdawał się, że zaraz wypluje płuca z wysiłku. Jego wzrok spoczął na ćmiącym fajka kumplu i ten zauważył jak twarz wykrzywia mu maska wściekłości. Rzucił się na niego jednak Psu spokojnie udało się zrobić unik. Zwłaszcza, że właśnie ten moment wybrał sobie robot John'a by wykonać jego ostatni rozkaz i uciekać. Przecwałowal więc po plecach mającego własnie wykonać skok na kaolegę dziadka i pocwałował w głąb korytarza.


Tymczasem Baba już prawie dorwał molochowego sługusa kiedy ten o włos mu się wymsknął i czmychnął w dal. Jeszcze przez momet widział jego beczkowaty, niebieskawy korpus ale szybko przykuło jego uwagę coś innego. Wokół siebie miał pełno molochowych mutantów. Co prawda jeden z nich leżał zdaje się powalony ale drugi był na wyciągnięcie ręki. I wielgachny Mutant miał jak najbardziej w zamiarze je po niego wyciągnąć.



Pies i Johnny


Pies widział, że walka była wybitnie brutalna i nikt się nie oszczędzał ani o włos. Na szczęście dla niego jego kumpel wygrał ten swój pojedynek. Zaraz potem jednak maszyna Johna potraktowała go jak chodnik co jeszcze takie straszne nie było. Gorzej, że w końcu Baba zdawał się odzyskać równowagę i sprawność po upadku i dał temu wyraz. Jakieś dwie setki wysportowanych mięśni rzuciło się i przygniotło jego kumpla do ziemi tak, że ten tylko jęknął. Właściwie przy takiej różnicy masy Babie wystarczyłoby pozozstać na górze by zakończyć walkę na swoją korzyść samą swoją masą.


Stripper z ulgą stwierdził, że robot w końcu się wykaraskał z kłębowiska ciał i prysnął w głab korytarza. Stracił go z oczu jednak wciąż widział co się wokół dzieje na ekranie swojego wyświetlacza. Miał na tyle dobry program by nie musiał obawiać się, że wpadnie na jakąś ścianę czy coś, to nie był jakiś przygłupi mechaniczny pasikonik. Sytuacja się skomplikowała. Will najwyraźniej został sklepany na amen i nie wiadomo kiedy wróci do użyteczności publicznej. Baba zabrał się za Chomika i mając w pamięci jego możliwości nie wróżyło to dziadkowi nic dobrego. Pies na razie był zajęty kibicowaniem i najwyraźniej uważał wszystko za niezłą rozrywkę. Budziło się pytanie za kogo Baba lub/i Chomik wezmą się jak skończą to co właśnie zaczęli. Nawet jeśliby ich obydwu jakoś od ręki udało się spacyfikować to nie wiadomo kiedy będą się do czegoś nadawać.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

czw lis 28, 2013 8:11 pm

Wściekły Chomik i Pies

Sprawa wyglądała kiepsko. Baba, ze wszystkimi swoimi wzmocnieniami, był przeciwnikiem ponad siły Chomika. Ba, nawet ponad połączone siły Chomika i Psa. Sytuacja wymagała radykalnych działań.

Pies, złapawszy za pozostawiony przez staruszka miotacz, ustawił strugę na najsłabszy możliwy ogień, po czym rzygnął płomieniem w stronę walczących. Uczynił to z dużej odległości, tak by nie spalić ich żywcem. Liczył, że płomienie przemogą obłęd w jaki wpadli jego towarzysze. Następnie Pies zamierzał odrzucić broń i ugasić ubranie Chomika, aby dziadyga nie przekręcił się już w tej chwili.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

sob lis 30, 2013 1:41 am

Baba, Chomik i Pies


Baba dopadł Chomika i zdawał się zamierzać wytłuc z niego życie. Dziadek co prawda w szale dzielnie próbował stawiać mu odpór ale gołymi rękami takiej żywej maszynie do walki w zwarciu za bardzo nie mógł coś zrobić. Jego pięści prawie, że bezsilnie tarabaniły o futro i pancerne mięśnie mutanta. Do tego z każdym oddechem było mu ciężej bo dwieście kilo na klacie dość skutecznie tamowało mu oddech. Zdawało się, że przy takiej różnicy potencjałów w tym starciu starszy piroman nie ma szans. Nawet jeśli Baba był osłabiony ranami i przygodami z ostatnich dni to nadal stanowił śmiertelne zagrożenie.


Na szczęście Chomik nie był sam i mógł liczyć na swojego starego druha. Plan Psa był co prawda dość ryzykowny. Dobiegł do miotacza i ustawił to co trzeba. Wycelował w walczących i pociągnął za spust. Lekka lufa miotacza prawie nie drgnęła gdy przepłynął przez nią strumień galaretowatej cieczy. Płomienny strumień trysnął z lufy i efektownym łukiem poszybował przez przestrzeń korytarza. Trafił tuż obok walczących oświetlając ich jasnym płomiennym światłem ale bynajmniej nie przerywając ich pojedynku. Drugi strzał za to trafił w dziesiątkę i płonąca struga która drotarła do walczących wylądowała w większości na Babie w niewielkiej części ochlapując Chomika.


Pies z niedowierzaniem obserwował jak mimo to obaj walczą dalej. Żaden zdawał się nie zwarzać na płomienie wżerające się w ich ciało. Może nie dostali pełną siłą strumienia jednak słychać było szalejące płomienie, czuć było swąd spalenizny i odgłosy walczących ale nie słychać było opętańczego wycia jakie powinno być słychać gdy ktoś płonie żywcem. Gdy już rozważał ponowne naciśnięcie spustu w końcu Baba jakby zdał sobie sprawę co się dzieje bo najpierw przestał okładać Chomika i próbował zgasić rękoma płomienie. Niezbyt to mu pomogło bo klejąca substancja przykleiła się teraz do jego dłoni. Dopiero teraz Baba zawył bolesnie zeskoczył z Chomika i zaczął się tarzać po posadzce próbójąc zgasić ogień.


Stary Piroman również zajął się swoim płonącym problemem. Z pomocą swojego przyjaciela szło mu to zdecydowanie sprawniej a i to co miał na sobie było zapewne z tym co ściekło na niego z tego czym oberwał Mutant. W końcu jednak udało im się zagasić płomień a może po prostu niewielka dawka sama się wypaliła. Pies z ulgą stwierdził, że Chomik zdaje się rozglądać po okllicy dość zaskoczonym ale już całkiem przytomnym wzrokiem. Dotarły ich też jęki obolałego i poparzonego Baby tak samo jak dochodzącego do przytomności Willa. Ci dwaj zdawali się być w najcięższym stanie z nich wszystkich.



Will, Baba i Chomik

Każdy z nich obudził się na leżąc na ziemi i czując straszliwy ból swego ciała. Nie do końca wiedzieli co się stało. Szli przez korytarz który miał ich zaprowadzić do garażu, byli już chyba dość blisko iii... i gdzieś w tym momencie urywały się jasne wspomnienia. Pamiętali jakąś walkę z potworami, chyba z jakimiś mutkami czy bandytami ale jakoś tylko urywki. Jakieś uderzanie głową przeciwnika o posadzkę czy pościg za wrogiem ale tylko mętne obrazy. Nie tak jak zazwyczaj gdy dość dokładnie mogli po walce odtworzyć co się stało.


Zwłąszcza Chomik czuł się dziwnie. Wiedział, że powinien czuć się obolały, nie wiedział dlaczego ale chyba był poparzony mieszanką z własnego miotacza a takie rany zawsze były groźnie, czuł też ból w żebrach jakby coś go przygniatało a mimo to z każdym oddechem wszystko to słabło a w zamian za to nadchodziła czerwonawa fala gniewu. Nie był pewny ile czasu da radę jej się oprzeć. Miał niepokojace wrażenie, że już to raz przeżył i to całkiem niedawno.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

sob lis 30, 2013 9:13 am

Chomik i Wściekły Pies

- Mam gorączkę berserków - wymamrotał Chomik podnosząc się z podłogi. Były nauczyciel słaniał się na nogach, w płucach mu świstało, jakby zamieszkała w nich orkiestra dęta, a posiniaczone w walce ciało przypominało jeden wielki krwiak - Nie dam rady pójść głębiej, odbije mi znowu i będziecie musieli mnie zastrzelić jak psa. Bez urazy, Pies - autorytatywny głos Chomika świadczył, że dobrze zna takie przypadki - Wracam na powierzchnię. Muszę znaleźć jakiegoś medyka. Kto wraca ze mną? I błagam, zwiążcie mnie i włóżcie coś w usta, żebym sobie nie odgryzł języka.

Indianin powstał w milczeniu, nie zamierzał opuścić swojego kumpla. Spokojnie zabrał się do krępowania rąk i nóg staruszka.
Ostatnio zmieniony ndz gru 01, 2013 7:09 pm przez PPPP, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
carloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: pn lip 23, 2012 7:57 pm

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

ndz gru 01, 2013 6:52 pm

- Oszaleliście? - wymamrotał podpierając się o ścianę żeby nie upaść - jak teraz zawrócimy, to umrzemy w ciągu kilku godzin... - uważnie przyjrzał się towarzyszom. Zauważył, że Baba był podobnym stanie jak on, Pies prawie kończył już wiązanie Chomika, zaś Chudzielca nigdzie nie było widać. Jedynym w miarę zdrowym wydawał się być Stripper
Zapomnieliście po co się tu szwendamy do jasnej cholery - kontynuował coraz bardziej drżącym głosem - Wszyscy jesteśmy śmiertelnie chorzy! Przez cały dzień mam gorączkę, Baba jedzie tylko na painkillerach, a połowa ekipy została na górze. Jeśli chcecie zawracać, to proponuję szybsze wyjście - strzelcie sobie w łeb. Wyjdzie na to samo, a może unikniecie wycia przez kilka godzin z bólu umierając. - wytarł spocone czoło ręką patrząc na towarzyszy i próbując złapać ich wzrok

Zawrócenie jest samobójstwem, pójście dalej też. Ale jak mam wybierać, to wolę zginąć próbując uratować siebie i przyjaciół, a nie chowając się w kącie jak szczur. - skończył ledwo łapiąc oddech.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

ndz gru 01, 2013 7:05 pm

Chomik i Wściekły Pies

Indianin, patrząc na wijącego się w więzach Chomika, odbezpieczył karabinu:
- Blada twarz chce pomoc? - zapytał łamaną angielszczyzną wskazując na Willa wylotem lufy - Trzeba wnieść Chomik na górę do Barney. Teraz.
 
Awatar użytkownika
carloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: pn lip 23, 2012 7:57 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

wt gru 03, 2013 8:29 pm

Chłopak nie przejął się groźbą potężnego Indianina. Mimo, że ten z pewnością pokonałby go z dziecinną łatwością, sprawiał wrażenie całkowicie posłusznego wobec Chomika, a więc chwilowo nieszkodliwego.
- Pamiętacie jak zginęli tamci ludzie? - spytał zwracając się do Strippera i Baby - zabijali siebie nawzajem, popełniali samobójstwa, zachowywali się jak zwierzęta. Cokolwiek powoduję tą chorobę, to moim zdaniem jest za tym korytarzem. A więc tam musi też być szczepionka - odwrócił się do Johnny'ego - Sprawiasz wrażenie odpornego na działanie tego świństwa... Jeśli pójdziecie z Barneyem kawałeczek dalej, to jestem pewny, że znajdziecie to pieprzone lekarstwo i wszyscy w spokoju będziemy mogli wynieść z tego cholernego bunkra tyle gambli ile tylko zdołamy unieść. - wziął głęboki oddech i ponownie wytarł spocone czoło -
W samochodzie było napisane, że choroba zabija w ciągu 2 dni. Zdaje mi się, że mniej więcej tyle minęło od pierwszego kontaktu z tym świństwem.
- zakończył patrząc się w oczy kolegi.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

czw gru 05, 2013 9:32 am

Johnny "Stripper" Blunt


Z ulgą przyjął fakt, że obyło się bez potrzeby ustrzelenia towarzyszy, bo poważnie zaczynał rozważać wprawienie chudzielca w ruch i powalenie Baby na dobre.

- Zgadzam się z Willem, cokolwiek wpłynęło na wasze zachowanie zdaje się być w tym korytarzu, trzeba jak najszybciej stąd wyjść i was niestety związać dla waszego bezpieczeństwa, musimy się upewnić, że to tylko działa tutaj, a nie jakiś wirus, który już na dobre pozostanie w waszym organizmie. - pomógł Indianinowi związać towarzysza - Wasza kolej. Pies odprowadzi was na górę, ja może i jestem odporny ale cholera wie na jak długo. Wycofam się nieco i poślę robota na zwiad. Jak wszyscy będą bezpiecznie na górze wracaj tutaj Pies i postaramy się pójść dalej.

To mówiąc przywołał robota i posłał go w głąb korytarza samemu cofając się aby nie paść ofiarą takiego samego zachowania jak jego koledzy.
Ostatnio zmieniony czw gru 05, 2013 9:33 am przez Feniks, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

sob gru 07, 2013 8:53 pm

Chomik i Wściekły Pies

Staruszek na chwilę odzyskał odrobinę świadomości i wycharczał przez knebel:
- Pies, on ma rację.. Mhm... Wynieś mnie stąd.

Czerwonoskóry zadecydował, że nie warto marnować nabojów na płaksę i zostawił Willa w spokoju. Zamiast tego chwycił Chomika na plecy i wyniósł go na klatkę schodową prowadzącą na ten poziom podziemi. Tam Pies ułożył dziadka na podłodze i ze stoickim spokojem patrzył jak ten zwija się w konwulsjach niekontrolowanego ataku szału. Kiedy Chomik wreszcie się uspokoił, Pies z zaskakującą jak na siebie delikatnością rozwiązał piromana.

- To chyba psychoza Tysona - Chomik, gdy już doszedł do siebie, zaczął powoli analizować go spotkało - Jest powodowana zarodnikami grzyba, który rośnie wyłącznie w suchych podziemiach, właśnie takich jak te. Zauważyłeś, że jedynie John nie padł ofiarą tego ataku wściekłości? Też potrzebujemy masek na twarze...

Pies znacząco spojrzał na swoją broń, a Chomik natychmiast zaczął machać w powietrzu chudziutkimi łapkami:
- Nie, nie, nie możemy go zabijać. Spróbujemy sami zrobić z czegoś maski przeciwgazowe... Pomyślmy

 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

ndz gru 08, 2013 6:04 pm

Koniec korytarza


Sytuacja zdawała się być chwilowo opanowana, przynajmniej chwilowo. Nikt nie przejawiał objawów powrotu krwiożerzego szału ale nikt nie wiedział ile to potrwa. Dzięki połączeniu umiejęteności Chomika i Johna udało im się znaleźć i sklecić jakieś prowizoryczne filtry do ich gazmasek. Filtry były co prawda na tyle prymitywne, że przypominały gałgan wepchnięty wewnątrz maski ale wedle Johna powinien działać odpowiednio długo by zdołali opuścić te pechowe miejsce. O prowizoryczność takich filtrów nie musiał nikogo przekonywać gdyż oddychało się w nich naprawdę ciężko i zdaje się, że użytkową wartość można było mierzyć w minutach.


Chomik postanowił po tym wszystkim trochę odsapnąć. Ten cały szał i bójka ostro dały się dziadkowi we znaki. Will też gdy już zeszła z niego energia walki czuł się wykończony. A w miejsce gdzie do niedawna miał ucho piekło go jak cholera, chyba bardziej niż cała reszta siniaków. Do tego znów zaczął odczuwać lekkie pulsowanie w skroniach i gorączkę. Zdaje się, że zaraza o nim nie zapomniała. Baba z wszystkich którzy ulegli szałowi wyglądał najlepiej ale i jemu odpoczynek się przydał. Wszystkich łączyło to, że właścwie nie mogli sobie przypomnieć prawie nic od momentu rozpoczęcia gdy zatrute powietrze ich ścięło. Wszystko było zamazane i mogli wyłonić tylko mgliste fragmenty jakichś majaków. Właścwie nawet nie byli świadomi kto ich tak urządził.


Tym czasem Johny, świadom, że jako jedyny jest zdaje się w porządny sposób zabezpieczony przed tym zdradliwym powietrzem zajął się rozpoznaniem. Posłał robota do przodu. Szansa, że komuś z jego towarzyszy uda się wrócić do początku korytarza na obecnych prowizorycznych filtrach były bliskie zeru. Trzeba było znaleźć coś porządniejszego na te filtry albo chociaż miejsce gdzie mogli w miarę bezpiecznie przeczekać.


Na ekranie wyświetlacza przekazwane z kamery robota widział kolejne metry korytarza. Jakoś nie różnił się specjalnie od tego co widzieli do tej pory. Tak jak przypuszczał czekało ich ostatnie sto, no może dwieście metrów. Następnie widział podobną pancerną bramę oddzielającą korytarz od tego co było za nim. Wyglądała na taką samą jak ta z drugiego krańca przez który tu weszli i podobnie jak tamta była na ościerz otwarta.


Za bramą pojawiło się dość duże, podłużne pomieszczenie. Miało towarowe rampy i za nimi wielgachne żaluzjowe drzwi, część z nich była otwarta a część nie. Przy jednej z nich wciąż stała wojskowa trzyosiowa ciężarówka. Wszystko tonęło w zimnych błękitach, tylko gdzieniegdzie przebiegały małe cieplne szczurze plamki. Umykały jednak przed metalicznymi krokami maszyny. Całość sprawiała wrażenie jakiejść rozdzielni czy punktu przeładunkowego. Zgadywał, że stąd zapewne zaopatrywano bunkier bo jak się zastanowił to zwiedzając bunkier jakoś nie zauważył przejść czy wind o tych gabarytach. Wszsytko było pomyślane na ruch osobowy i to raczej o niezbyt dużej przepustowości. A skądeś te wszelkie dobra ze świata zewnętrznego docierać musiały.


Rozmyślania przerwało mu nagły ruch kamery. Zupełnie jakby Chudy się o coś potknął albo wpadł na chwile do jakiejś dziury. Oprogamowanie i motoryka przystosowane do balansowania drobnym mechanicznym ciałem prawie od ręki złapało i odzyskało balans. Jednak chwilę później robot znów się potknął. Mechaniczny móżdżek wysłał zapytanie do swojego operatora w zwiążku z tą sytuacją. Stripper widział, że móżdzek ma sprzeczność danych ponieważ sytuacja mówiła mu, że natknął się na przeszkodę a sesnsory mówiły mu, że żadnej przeszkody nie ma. Zanim Stripper zdążył przekazać odpowiedź widział gwałtowny, rozmazany ruch przed kamerą. Zupełnie jakby maszyna skądś spadła i poszorowała po betonowej posadzce dobre kilkanaście metrów. Tyle, że teren był raczej równy. Ewentualnie niewidzialna przeszkoda wprawiła w ruch prostolinijnie szorujący jego robota.
 
Awatar użytkownika
carloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: pn lip 23, 2012 7:57 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

czw gru 12, 2013 9:41 pm

Gdy minęła chwila odpoczynku i wszyscy zaczęli się szykować Will postarał się znaleźć jakąś szybę, czy blachę w której mógłby sprawdzić stan swojego ucha. Mimo, że swędziało i bolało jak cholera, to wolał się nie dotykać do rany brudnymi łapami.

Chłopak upił trochę ze skąpych resztek wody i oddychając głęboko próbował się nieco uspokoić. Gorączka, ból i strach skutecznie mu to utrudniały. W końcu jednak odepchnął się od ściany o którą się opierał i podszedł do Johnny'ego.
Spytawszy się czy może, zaczął razem z nim wpatrywać się ekran monitorka.
- A jednak to nie koniec niespodzianek - powiedział smutnym głosem gdy zobaczył co się stało z robotem. Nadzieja powoli zaczynała go opuszczać, ale jeszcze się nie poddał. - Może na tej ciężarówce jest antidotum? - spróbował - Jeśli przygotowywali się na ewakuacje, to na pewno zabrali by lekarstwo ze sobą...
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

sob gru 14, 2013 8:53 am

Chomik i Wściekły Pies

- Pokaż to ucho, synek - Chomik zwrócił się do dzieciaka, chociaż ten już w zasadzie nie miał tego ucha, a tylko luźno wiszący krwawy strzęp - Powinieneś się wrócić do Barney'a i jakoś to opatrzyć, albo dać mi spróbować coś z tym zrobić. Nawet jeśli znajdziesz antidotum, to zakażenie zabije cię w przeciągu następnych kilku dni.

Chomik ciekawie patrzył jak Stripper zareaguje na zniknięcie swojego robota. Prawdę mówiąc chciał już ruszać dalej, ale miał nadzieję, że technik ma jakąś koncepcję co się stało z jego zabawką.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

wt gru 17, 2013 9:15 am

Johnny "Stripper" Blunt


- Nie mam pojęcia co się stało, możliwe,że mają jakieś zabezpieczenia przed robotami. Moje kamery różnią się nieco od normalnego wzroku, być może na żywo zobacze co tam sie stało. Być może robot został potraktowany jakimś impulsem elektromagnetycznym, nie dowiemy się do póki nie zobaczymy. Jeżeli wasze maski są gotowe to możemy ruszać
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

czw gru 19, 2013 8:20 am

Chomik i Wściekły Pies

- Moja maska jest gotowa, ale wiesz, ja myślę, że najlepiej będzie przodem puścić Babę - powiedział Chomik wręczając Murzynowi maskę, którą dla niego zrobił - Jest najlepszym zwiadowcą, rozumiesz. A my pójdziemy troszkę za nim. Bo może te pułapki tam - Chomik splunął na ziemię. Cały czas miał w ustach dziwny, żelazisty posmak krwi - To mogą być nie tylko na roboty, cholerka.

Pies po swojemu milczał dziwnie wpatrując się w Strippera.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

ndz gru 22, 2013 7:24 pm

Stacja przeładunkowa


Udało im się wydostać z tego przeklętego korytarza bez większych trudności. Baba jak zwykle udał się na zwiad choć teraz poproszony przez kolegów nie oddalał się poza zasięg ich wzroku. Na ogół. Szczerze mówiąc jego profesjonalna wiedza zwiadowcy mówiła mu, że to słaby sposób rozpoznania i "w razie czego" będzie miał naprawdę mały margines bezpieczeństwa.


Gdy minęli próg korytarza mogli ujrzeć potężne, pancerne odrzwia. Były wręcz bliźniacze w stosunku do tych co minęli wchodząc do tego korytarza. Nie było mowy by te wielotonowe bryły metalu ruszyć bez urcuhomienia głównego źródła zasilania. Na szczęscie dla nich były otwarte tak samo jak poprzednie.


Na zewnątrz teren okazał się zbliżony do tego co można zastać na jakiejkolwiek stacji przeładunkowej na powierzchni. Rampy, schodki, windy, żółte barieki, skosne żółto - czarne paski na krawędziach, żaluzjowe drzwi poszczególnych komór, jakieś dźwigi, podnośniki, paleciaki, widlaki, filary, ażurowe schody, wszystko to stało ciche, martwe, nieruchome. Tu obraz ewakuacji był dużo mniejszy. Właściwie wyglądało jakby ktoś zrobił nagły fajrant w połowie dnia roboczego i tak wszystko zostawil na 20 lat do czasu ich wizyty właśnie teraz. Śladów ludzkich ani do nich podobnych nie znaleźli. Jedyne tropy to od czasu do czasu odciśnięte w jakiejś kałuży, błocie, smarze czy kurzu slady robocich łap. Metlicznego podopiecznego Strippera też najpierw usłyszeli a w końću i go spotkali. Wyglądało, że nic mu nie jest choć jego operator był prawie pewny, że na kadłubie "pleców" robota poajwiło się nowe wgniecenie jak po uderzeniu prętem albo bejzbolem. Choć nie było na tyle poważne by szkodziło systemom wewnętrznym.


Cały obszar stacji przeładunkowej był dość duży i jak na podziemną budowlę całkiem wysoki. W najwyższych partiach miał nawet 5 - 6 metrów czyli był prawie dwukrotnie wyższy od tego co już zdążyli poznać jako tutejszy standard. Znaleźli nawet kilka klatek schodowych prowadzących tak na dół jak i do góry. Wind osobowych było podobnej ilości. Jednak towarowa były już tylko dwie. Mniejsza przeznaczona zapewne na mniejsze ładunki zdolna pomieścić co najwyżej wózek widłowy. Większa jednak spokojnie mogła zmieścić trzyosiową ciężarówkę. Wszystkie urządznie, swiatło i maszyny były oczywiście niezdatne do urzytku bez uruchomienia głównego generatora. Całość jednak nie sprawiała wrażenia miejsca dobrego na przechowywanie szczepionki. Zwiedzając ten podziemny obszar musieli w końcu pozbyć się prowizorycznych gazmasek bo już nie dało się w nich dłużej wytrzymać. W ten sposób znów tylko Johnny pozostał w swojej ochronce choć zdawał sobie sprawę, że już trochę tego filtra używał i w końcu mu się on skończy. Tak samo jak baterie w latarkach które znów zaczynały blednąć.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

ndz gru 22, 2013 8:40 pm

Bosede Baba Kafu

- O... Mario matuleńko boża... co się stało... - jęknął obolały Baba próbując niezdarnie podnieść się z ziemi. Plecy paliły go niemiłosiernie. - Grillowaliście bez mnie? - zapytał się, przy akompaniamencie burczenia w brzuchu. Zaciągnął się węsząc, szukając źródła smakowitego zapachu przypalonego mięsa. - Święty Barnabo, to Ja! - zląkł się nie na żarty, gdy wreszcie zauważył, że to on sam bawił się najwidoczniej niedawno w żywą pochodnię.


Baba odebrał posłusznie gaz maskę od chomika. Uśmiechnął się głupkowato słysząc pochwałę pod swoim adresem, zupełnie ignorując drugą cześć wypowiedzi, tą o pułapkach i implikacji idących z takiego rozumowania.
Mutant pochodził dookoła pilnie wypatrując jakiegoś zagrożenia. Coś przydarzyło się małemu blaszanemu koledze, trzeba było to coś znaleźć i zlikwidować.
Mutant nie omieszkał zajrzeć również do ciężarówki. Ciekaw był co się w niej kryło.
 
Awatar użytkownika
carloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: pn lip 23, 2012 7:57 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pn gru 23, 2013 1:52 pm

Will zerwał z twarzy maskę w momencie gdy z coraz większym trudem przychodziło mu oddychanie. Rozejrzał się uważniej po hali szukając śladów szczepionki. Gdy zobaczył leżące ciało pośrodku pomieszczenia, ostrożnie podszedł by sprawdzić zawartość kitla i spodni trupa.

Już wiedział, że jest stąd dojście do laboratorium, teraz trzeba było tylko wybrać odpowiednie schody. Chłopak obszedł ciało naokoło szukając śladów krwi - może to pomoże ustawić z której strony przyszedł ranny.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

czw sty 02, 2014 11:15 pm

Stacja Przeładunkowa


Grupka zgodnie z zaleceniem ich drużynowego speca od rozpoznania nie traciła za dużo czasu na badanie tego poziomu. Starczyło im jednak czasu by zajrzeć do ciężarówki. W szoferce nie znaleźli niczego ciekawego. Chyba, że zaciekawe uznać mała samochodową gaśnicę która wciąż miała plomby i wyglądała na zachowaną w dobrym stanie. Reszta jednak przypominała standardowe wyposażenie wozu pozostawionego na 20 lat parkowania w wilgotnym garażu. Choć swoim wprawynym okiem i ręką przepatrywaczy Pustkowi mogli ocenić, że chyba przez te dwie dekady nikt nie tykał tego pojazdu.

Za to coś znacznie ciekawszego znaleźli na pace ciężarówki. Wśród różnych przegniłych i spróchniałych betów ktoś zachaczył nogą o coś cięższego i solidnijeszego. Gdy po chwili wydobyto całkiem ciężki pakunek okazało się to nierozdziewiczoną skrzynką amunicyjną. Wedle napisów jakie przeczytali na opakowaniu w środku powinno być 500 szt nabojów kal. 5.56. Po otwarciu faktycznie się okazało, że jest tam te ołowiowe złoto choć był feler w tym, że naboje były luzem. Zabranie całej szkrzynki było dość niewygodne choć wykonalne. Załadowanie pustych magazynków zaś też musiało trochę potrwać a upychanie nadmiaru naboi po plecakach i kieszeniach było mało funkcjonalne.


Will zaś zajął się martwym facetem w kitlu. Wychodziło mu na to, że albo koleś jakoś złamał nogę już tu na hali albo skądeś się urwał i po prostu ten czołgany etap był jego ostatnim na tym ziemskim padole. Znalazł przy nim jakiś identyfikator który mu powiedział, że ma do czynienia z ciałem Martin'a Breakwather'a który był jakimś "Laborantem I klasy" na oddziale wirusologicznym. W kieszeniu znalazł coś co wygladało na kartę dostępu do jakiegoś elektronicznego zamka. Teraz wystarczyło znaleźć te drzwi i mieć nadzieję, że będą działać. Z drugiej strony coś mu mówilo, że nawet jeśliby znaleźli te drzwi to elektronika bez prądu raczej nie będzie chciała współpracować.



Siłownia


Mając aż wręcz za duży wybór i żadnych wskazówek co do wyboru drogi ruszyli na niższy poziom na chybił trafił. Połaczenie molochowych zwiadowców i tego mutanciego i robociego dało im dość spore poczucie bezpieczeńśtwa bo ciężko byłoby ich czymś zaskoczyć. Byli już w głebi klatki schodowej którą wybrali gdy z oddali dotarł ich dziwny i przjmujący dźwięk. Był to ni to ryk ni to skrzek na pewno jednak należał do jakiegoś żywego stworzenia które zostało na górze. Z braku profesjonalnego myśliwego czy tropiciela w ich gronie, ciężko im było go zinterpretować czy to wyraża gniew, strach, groźbę czy ostrzeżenie. Nasłuchiwali chwilę tych odgłosów jednak chyba stworzenie nie zamierzało podążać ich śladem bo odgłosy nie nasilały się a po krótkiej chwili zamily. Cierpła od nich jednak skóra i zwłaszcza Chomik i Johnny cieszyli się, że klatka schodowa oddziela ich od tego czegoś na górze.


Na dole na całej napotkanej okolicy dominowały jakieś rury, kable, maszyny i tylko Stripper czuł się jak u siebie. Dość szybko załapał oznaczenia na ściacnach i tablickzach i dość szybko zaczął kierować drogą grupki. Po niezbyt długim czasie dotarli do jakiejś sterówki skąd był widok za szybą na jakąś całkiem sporą salę, prawie mała halę. - To główny generator. - oznajmił swoim przyjaciołom. Ogarnięcie sytuacji zeszło mu trochę a by sie upewnic musiał zejśc na dół do głównej sali generatora. Teraz już był pewny, że da radę uruchomić generator choć pewnie zajmie mu to z parę godzin. Co więcej generator ten zasila ten poziom w jakim byli czyli po tej stronie korytarza. Ta po drugiej stronie widocznie ma własny system zasilania. No i jeszcze, że z takich oznaczeń jak "Hangar" czy "Mesa Pilotów" wnioskuje, że gdzieś na górze jest pewnie jakies pomieszczenie ze sprzętem lotniczym.


Gdy Stripper rozkminiał kwestię generatora reszta miała trochę czasu by odsapnąć. Nie dało się nie zauważyć, że ten poziom jest najbardziej podmokły ze wszystkich. Woda była wszędzie, ściekała, płynęła, kapała ale przede wszystkim pluskała im kilkucentymetrową warstwą pod nogami. Światła w latarkach znów świeciły się bardzo blado. Podobnie w manierkach zostały im już jakieś resztki tak samo wyglądała sprawa prowiantu.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

wt sty 07, 2014 4:57 pm

Chomik i Wściekły Pies

- A niech to gęś kopnie - powiedział Chomik otwierając mała stalową skrzyknę, która znalazł tuż obok sporej skrzyni z nabojami. Zamek szyfrowy, który z trudem poddał łomowi Psa sugerował, że zawartość pojemnika będzie ciekawa. Niestety, w środku znaleźli wyłącznie kolekcję kolorowych pism z atrakcyjnymi, zupełnie nagimi kobietami.
- Pornole - westchnął ze smutkiem piroman przerzucając stare świerszczyki - Pewnie by poszły za sporo, teraz trudno o tak ładne dziewczyny. Co nie, Pies? Żadnych śladów chorób, blizn…
- Grube - powiedział Indianin i oblizał spękane wargi. Chomik przez chwilę w milczeniu patrzył na swojego towarzysza, zastanawiając się co gladiator ma na myśli, ale potem wrócił do przerwanych poszukiwań.

Parę minut potem Stripper pracował już nie przy świetle latarki, ale migoczącym płomieniu pochodni. Być może jedne z ostatnich egzemplarzy amerykańskiej pornografii dostarczyły Chomikowi dostatecznie dużo materiału do wykonania kilku prowizorycznych pochodni. Część została przy Stripperze, resztę zabrał ze sobą staruszek odchodząc razem ze swoim ochroniarzem na poszukiwanie gambli. Chomik wrócił szczęśliwie już po chwili, niosąc ze sobą trochę narzędzi i rurek.
- Woda jest czysta, nie zawiera domieszek jakiś metali ciężkich czy innych gówien. Ale znalazłem tutaj prawdzie góry podchlorynu, no, może przesada, jakieś dwa kilo, ale to i tak więcej niż potrzebujemy i będzie lepsze niż te wd-tabsy. Wody nam nie zabraknie. Jak idzie ci naprawa tego generatora, Stripper? Mogę jakoś pomóc? Nie brakuje ci jakiś części? - Chomik zakręcił się koło pracującego mózgowca zamierzając mu pomóc w miarę swoich możliwości.
 
Awatar użytkownika
carloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: pn lip 23, 2012 7:57 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pt sty 10, 2014 1:26 am

Will szeroko się uśmiechnął gdy otworzyli skrzynkę z amunicją. Mimo, że wszędzie było tyle gambli, że nie mieli szans wszystkiego wziąć, to amunicja w tych czasach była najbardziej pewna. Oczywiście nie był aż takim optymistą, by twierdzić, że nie będzie im potrzebna jeszcze przed znalezieniem szczepionki...

Chłopak uzupełnił więc swoje zapasy i zajął się przeszukiwaniem naukowca.
Po znalezieniu u niego karty do laboratorium, przynajmniej wiedzieli, że szczepionka znajduje się w tym budynku.

Will nie był przekonany, czy odpalanie generatora na zalanym wodą poziomie jest najbezpieczniejszym wyjściem. Swoimi wątpliwościami podzielił się z Chomikiem i Stripperem.
Uruchomienie prądu dawało im większe bezpieczeństwo, możliwość otwarcia drzwi elektronicznie, ale jeśli miało im zagrażać, to należało to przemyśleć.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pt sty 10, 2014 8:49 pm

Bosede Baba Kafu

Baba ze wzruszeniem ramion przyjął odnalezienie amunicji. Aktualnie oddał swoją pukawkę, i był uzbrojony jedynie w mnożę i granaty. Mimo to, przesypał trochę do plecaka, owijając w szmatę, by nie brzękały.
Ze świerszczyków też nie miał pożytku, jego wrażliwe na ciepło oczy, nie były w stanie widzieć kolorów, tym samym drukowane obrazki były dla niego całkowicie niewidzialne. Mimo to strzelił buraka i oddalił się speszone słysząc o czym rozmawia chomik.
Interesujący był trup. - A może tak spadł? - zastanawiał się Baba, zerkając do góry, badając czy tam wyżej jest coś, jakiś balkon, pomost techniczny albo co.

Gdy dotarł do nich ów zwierzęcy ryk, Baba wyruszył na jego poszukiwania. Ale nie oddalił się za daleko od drużyny. Nie był nadal w najlepszej formie a i towarzyszy trzeba było chronić. Dlatego ograniczył się do krótkich wypadów, pozostając w pobliżu reszty.
- Może najpierw znajdźmy drzwi, a potem weźmiemy się za naprawę generatora? Może się okazać, że tracimy tylko czas. - Baba podzielił się swoimi wątpliwościami.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

ndz sty 12, 2014 8:02 am

Siłownia



Stripper

Stripper zdawał się zupełnie pochłonięty naprawą generatora. Pozostawił swoje bezpieczeństwo na głowie swoich kolegów oraz mechanicznego obrońcy. Jak na tyle lat zaniedbań sprzęt zachował się w niezłym stanie choć czas i wilgoć zrobiły swoje. Naprawy nie były jakoś specjalnie skomplikowane ot po prostu punktów w których coś trzeba było zrobić było od cholery. Stąd pomocna para rąk która się choć trochę znała na tym i owym była bardzo przydatna. Na uwagę Willa co do ewentualnego niebezpieczeństwa połaczenia wody i energii machnął tylko ręką najwyraźniej nie uznając je za naprawdę realne.



Will

Will tylko mógł z żalem patrzeć jak ogień pochłania kolorowe pisemka z ładnymi nagimi paniami. Wiedział, że Dziadek ma racje i faktycznie gdyby donieść owe gazetki do jakiejś oazy cywilizacji na pewno by się je wymieniło na coś potrzebnego. Przerobienie akurat czegoś takiego na rozpałkę było czystą stratą zysku.



Chomik

Gdy młodzian z Vegas dumał nad spopielającą się z każdą chwilą stratą Chomik zajął się konstruowaniem systemu uzdatniania wody. Okazało się, że kilka prostych ćwiczeń z laboratorium chemicznego jakie pamiętał jeszcze z przedwojennej szkoły ładnie sprawdzało się co do ustalenie jakości wody. Była na tyle zdatna do picia, że raczej nie powinni wykitować od niej od razu ani nawet w ciągu kilku dni. Zapewne gdyby mieli specjalistyczny sprzęt do badania skażeń taki jak został w gąsiennicówce na powierzchni pewnie by mogli sprawdzić co dokładnie jest w tej wodzie ale na razie musieli sobie poradzić tym prowizorycznym sposobem. Następnie zajął się konstruowaniem filtra którego jednym z głównych składników był znaleźny podchloryn i zużyty filtr od p-gazki. Gdy skońćzył okazało się, że mają system uzdatniania wody choć przez cała tą roboczą destylatornię woda ciurkała się irytująco wolno.



Bosede

Baba do końca nie był zadowolony ze swoich grzechoczących zabawek. Dla jego czujnego ucha zwiadowcy zdawało się, że grzechoczące naboje są niesamowicie głośne, zwłaszcza, że słyszał je przy każdym ruchu. A może był przewrażliwiony? Był jednak pewny, że gdy były w magazynkach to były zdecydowanie dyskretniejsze. Chociaż nie, gdy przechodził obok kolegów co poładowali sobie trochę zapasu też słyszał charakterystyczny grzechot.


Co do sztywniaka którym zainteresował się Will mógł spaść a mógł nie spaść. Jeśli spadł z półpiętra albo klatki schodowej to chyba musiał się doczołgać do tej ciężarówki albo ktoś go tu dowlókł. Mógł też wypaść z jakiegoś pojazdu który potem został gdzieś usunięty lub po prostu porzucony w ostatniej chwili przez towarzyszy. Po dwóch dekadach ślady były słaboczytelne. Właściwie można było puścić wodze wyobraźni i rozważać do woli co tu się działo w tamtych nerwowych dniach.


Nie chcąc się oddalać od swoich towarzyszy Baba nie zdecydował się na samodzielną wycieczkę na górę. Jednak najwyraźniej stworzenie nie kwapiło się by zejść na dół. Dość szybko stracił kontakt słuchowy ze stworem bo zamilkł i znów nie było wiadomo co knuje.



Pies

Wielki Indianin towarzyszył swojemu kumplowi ale gdy ten zaczął grzebać się przy pracy zaczął się najwyraźniej nudzić. - To ja się rozejrzę. - mruknął informacyjnie do starszego drucha i już go nie było. Wrócił akurat gdy Chomik z satysfakcją obserwował pierwsze krople zdatnej do picia wody ściekające pod podstawione naczynie. - Choć, coś znalazłem. Weź broń. - czy reszta się tym zainteresuje najwyraźniej niezbyt go obchodziło. W świetle pochodni powędrowali salami i korytarzami które Indianin już zdołał najwyraźniej choć z grubsza obejrzeć bo prowadził pewnie. Zatrzymał się dopiero przy schodach w dół, najwyraźniej na niższy poziom. Nawet w tak marnym świetle widać było, że wody jest tam od cholery, pewnie co najmniej po pas. - Zobacz. Coś tu było. Niedawno. - wskazał improwizowaną pochodnią na coś co pewnie normalnie by nie zwrócił uwagi bo było pod wodą i wyglądało niezbyt imponująco. Teraz jednak Chomik widział, jakieś błyszczące chyba elastyczne coś co układało się w ciągłą smugę. Przypominało klejący ślad pozostawiony przez jakiegoś gigantycznego ślimaka. Gęstszy od wody śluz najwyraźniej nie rozpuszczał się w niej łatwo ale i nieźle w niej maskował. Gdyby nie czujne oko Psa pewnie by to przeoczył. Ślad ciągnął się po schodach. Ale nawet Indianin nie był w stanie powiedzieć czy coś tam zlazło czy wylazło.



Wszyscy


Teraz gdy nic bezpośrednio im nie zagrażało i mieli chwilę oddechu dopadło ich pragnienie, zmęczenie i głód. Z niecierpliwością czekali kiedy Stripperowi uda się naprawić generator i choć uda się przywrócić światło. Dzięki pomysłowości Chomika mogli liczyć na odnowienie zapasów wody na wypadek gdyby coś było nie tak z generatorem albo pompami wody. Głód już dokuczał im wszystkim niemiłosiernie więc zajęli się pomniejszaniem masy swojego bagażu o zbędne w tej chwili produkty żywnościowe. Z powodu nocnych przygód każdy kto tylko znalazł sobie chwilę spokoju i jakichś suchszy kąt sen możył niemiłosiernie.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pn sty 27, 2014 8:34 am

Chomik i Wściekły Pies

- No dobra - powiedział Chomik kiedy się wszyscy zebrali - Sprawa wygląda tak. Znaleźliśmy tu ślady jakby wielkiego ślimaka.
- Wielkiego - Wściekły Pies raczył się odezwać. Po kamiennej twarzy Indianina przebiegł cień uśmiechu, tak jakby czerwonoskóry miał w zanadrzu jakąś niespodziankę.
- Tak czy owak, nie możemy liczyć, że mieszkańcy tego poziomu zostawią nas w spokoju. Zanim zaśniemy powinniśmy po pierwsze znaleźć odpowiednie pomieszczenie, po drugie wystawić warty. Możemy albo spać przy generatorze, ale w jednym z pomieszczeń, które znalazłem - ciągnął dalej piroman - To coś w rodzaju małego magazynu na części metalowe. Jedno wyjście, grube, stalowe drzwi. Nie będzie problemu, żeby je zamknąć. W środku jest trochę ciasno, ale się zmieścimy, jeśli wywalimy ze środka większość półek. Jedyny minus jest taki, że nie będziemy mogli pilnować generatora.

Jeśli nikt się nie sprzeciwi, to Chomik zaprowadzi wszystkich do wspomnianego magazynku.
 
Awatar użytkownika
carloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: pn lip 23, 2012 7:57 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pn sty 27, 2014 11:05 pm

Will coraz bardziej obawiał się, że może nie zdążyć dotrzeć do szczepionki. Jednak dalsza droga bez światła, zmęczonym, głodnym, na skraju wytrzymałości mogła być jeszcze gorszym pomysłem.

Ze spokojem zgodził się z Chomikiem, że powinni odpocząć, licząc, że jego organizm okaże się na tyle silny, że wytrzyma te kilka godzin.
-Jeśli Stripper ma naprawić ten generator, to nie możemy zostawić go bez opieki - zauważył dobrze pamiętając chwile spędzone w opuszczonych magazynach w Vegas, gdy kompletnie nie zdawał sobie sprawy co się dzieje naokoło w czasie majstrowania z kabelkami - Tam jest wystarczająco dużo miejsca, a w więcej osób będzie na pewno bezpieczniej.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pt sty 31, 2014 12:36 am

Siłownia


Znużenie stopniowo brało górę. Skraplacz skonstruowany przez Chomików również działał usypiajaco. Zwłaszcza jeśli się w niego za długo wpatrywało czekając aż naczynie z czystą wodą się napełni. Stopniowo wszyscy pozasypiali w improwizowanych posłaniach. Nie przeszkadzała im ani wilgoć, ani chlupiąca czy kapiąca woda, ani niewygodna pozycja. W końcu nawet Stripper dał za wygraną bo okazało się, że napraw jest więcej niż początkowo przypuszczał. Nawet jego robot musiał przejść w tryb drzemki by podładować baterie. Nie byli pewni ile już są pod ziemią bo potracili naturalne poczucie rytmu dnia i nocy. Ale chyba ostatnio nie spali za dużo to a i bunkier nie dał im o sobie zamomnieć.


Willowi kleiły się oczy. Zdawało mu się, że jest strasznie zimno więc opatulił się czym mógł by nie tracić ciepła. Jednak gdy zbudzono go do warty stwierdził, że jest cały rozpalony i praktycznie skopał z siebie całą "pościel" czyli to w czym spał. Cholernie też chciało mu się pić więc praktycznie opróżnił cała manierkę za jednym posiedzieniem.


Warta trafiła mu z Chomikiem. Ten mógł obserwować, że Handlarz ma wyraźną gorączkę, wraz z potami i pragnieniem. Ciężko było stwierdzić czy po prostu jakaś grypa go dopadła po szlajaniu się w tym niebzyt przyjaznym środowisku czy może to coś innego. Nie miał czasu by za dużo myśleć bo usłyszał dźwięki. Jakby coś spadło z półki i się potoczyło, niezbyt blisko ale i niezbyt daleko. Wokół i tak była ciemność, poza promieniem oświetlanym przez ogień. Usłyszał też odgłos szurania, jakby nieśpiesznie przesuwano coś ciężkiego. Choć raczej nie szafę czy skrzynię. Coś za ciche i subtelne to było.


Gdy zbudzili resztę towarzyszy odkryli kolejne niepokojące objawy. Niezmordowany Baba w końcu został zmordowany. Bez painkillerów stał co prawda i trzymał się dzielnie ale widać było, że każdy ruch powoduje mu ból i stracił całą swoją sławną grację ruchów. No Johnny też wyglądał dość blado. Rany na biodrach dawały mu się we znaki. Wyglądało, że żyć póki co będzie ale raczej by ich tylko spowalniał. Z budzonych więc tylko Indianin okazał się zdrów i zdolny do akcji.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

czw lut 06, 2014 8:47 pm

Chomik i Wściekły Pies

Indianin przebudził swojego towarzysza kilkoma silnymi mocnymi szturchnięciami. Chomik z trudem otworzył oczy:
- Nie dam już rady... Dobij mnie... - staruszek zachrypiał dramatycznie, ale natychmiast sprostował, gdy zdał sobie sprawę, że Pies jest gotów zrealizować tę prośbę - Tak tylko mówię... Już się zbieram.

Kiedy wszyscy się już przebudzili, staruszek spojrzał po swoich kumplach:
- Nie ma co tego ciągnąć w ten sposób. Baba, weź Strippera i idźcie do góry, do Barney'a. Powiedzcie mu co tutaj zastaliśmy. Ja, Will i Pies pójdziemy dalej szukać tych cholernych leków.

Następnie Chomik przedyskutował z Willem i Psem, w którym miejscu podziemi najlepiej będzie zacząć poszukiwania medykamentów, a raczej elektronicznego zamka do którego kartę znalazł chłopiec z Vegas.

 
Awatar użytkownika
carloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: pn lip 23, 2012 7:57 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

ndz lut 09, 2014 11:34 am

Will z trudem otworzył oczy. Miał ochotę z powrotem się położyć przespać co najmniej 16 godzin.
Zebrał jednak całą silną wolę jaka jeszcze w nim została i niepewnie wstał na nogi. Musieli natychmiast znaleźć szczepionkę albo było już po nim.

Chłopak spojrzał się na znalezioną kartę szukając jakiś pomocnych informacji - numer pokoju, piętro albo chociaż jakaś nazwa działu.
Po ustaleniu z Chomikiem gdzie idą, Will klepnął się parę razy w twarz dla rozbudzenia i ruszył za towarzyszami.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

sob lut 15, 2014 4:39 pm

Baba wyglądał niezbyt dobrze, najwyraźniej painkillery przestały działać kompletnie i trzymał się na nogach tylko dzięki wrodzonej odporności i uporowi. Stripper wygladał na zmęczonego a uwalany smarem, błotem i brudem które kontrastowały z jego w miarę jeszcze czystymi bandażami na ramionach wygladał na zmęczonego, wręcz wykonczonego. Ale dziwnie szczęsliwego. Wstrzymał ich jeszcze na chwilę oznajmiając, że ma coś do powiedzenia. A właściwie pokazania. Podązyli za nim do znanej już sterówki. Tam podszedł do konsolety powciskał coś i po chwili usłyszeli jęk generatora. Najpierw powolny i cichy który zgrzytał i nie wiadomo było czy w ogóle odpali na serio czy tak se zaburczał i nie zamierza wybudzać się z dwudziestoletniej drzemki. Jednak posterunkowiec miał pewną siebie minę i po chwili rzężenia silniki faktycznie zaskoczyły na dobre i po chwili dał się słyszeć uspakajająco monotonny pomruk mechanizmów prądotwórczych.


Johnny potłumaczył im chwilę co to oznacza. Generator działał i był go raczej pewny. Miał wystarczająco mocy do zasilenia całego podziemnego bunkra w którym się znajdowali. Jednak nie był pewny co z tą częscią którą opuścili tym długim korytarzem, mogła mieć własny generator. Jednak poszczególne poziomy, sieci, kwartały, windy, drzwi, wentylatory i światła miały uszkodzenia i żeby je ponaprawiać potrzeba było zwyczjnie je obejść i naprawić. A tu jak dla niego była robota liczona na tygodnie a nie godziny. W efekcie wciąż sporo urządzeń mogło być martwe jak było wcześniej. To obecnie było jednak ponad jego siły, dał z siebie wszystko co mógł i teraz zamierzał udać się wraz z Babą na odpoczynek powierzając ciężar bezpieczeństwa na barki mechanicznego strażnika.


Patrzyli za nimi jak odchodzą. Mutant, człowiek i robot doszli do windy i z Johnny wcisnął przycisk. Nic się nie stało. Ani na tą chwilę ani chwilę później. Tak samo było z następną. Jednak już kolejna zadziałała poprawnie. Drzwi się otworzyły i nawet blade światło było w srodku jak w jakimś przedwojennym budynku normalnie. Chłopaki jeszcze raz na pożegnanie im pomachali i drzwi się zamknęły. Gdy jeszcze chwilę patrzyli na zamknete drzwi stało się na raz parę rzeczy.


Po pierwsze usłyszeli za sobą jakiś hałas. Zupełnie jakby ktoś przewrócił metalowy regał. Po drugie Chomik oberwał czymś w głowę na tyle mocno, że aż się zatoczył. Po trzecie Willowi któremu udało się uniknąć fartem prosto z Vegas spadającego regału i odskoczyć wpadł na jakąś szafkę i wraz z nią wpadł do jakiejś dziury wywołując kolejną meblową lawinę. A po czwarte Indianinowi udało się również uniknąć spadającego mebla ale poczuł, że coś go oplotło mu nogi i ciągnie go po podłodze w ciemność.
 
Awatar użytkownika
carloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: pn lip 23, 2012 7:57 pm

(Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

sob lut 22, 2014 1:38 am

Will z uśmiechem patrzył na pobudzony do życia generator. Po pierwsze z sentymentu - wyjechawszy z miasta tysiąca neonów rzadko widział swobodnie płynący kablami prąd. Teraz mógł obserwować ładnie oświetlony korytarz, działającą windę i inne drobiazgi. Mimo skrajnego wyczerpania i świadomości bliskiej śmierci, ten widok uspokoił go i zrobiło mu się lżej na sercu.
Po drugie z całą pewnością w jasności było o wiele bezpieczniej. No i każde zamknięte elektronicznie drzwi nie będą już przeszkodą nie do pokonania.

Z nowym zapałem więc pożegnał towarzyszy wsiadających do windy i już chciał ruszać w dalsza drogę by odnaleźć szczepionkę i wyjść z tych cholernych bunkrów, gdy wszechświat po raz enty w ciągu ostatnich dni wywrzeszczał mu do ucha, że powinien siedzieć w ciepłym gniazdku w Vegas.

Chłopak z trudem podniósł się na nogi i rozejrzał się gdzie jest. Dla pewności wyjął broń, bo zazwyczaj meble same nie atakują ludzi i podziękował losowi, że generator już działa.
Will widząc przynajmniej co jest na około i upewniwszy się, że kolejne meble nie chcą go zaatakować, krzyknął przez dziurę:
- Wszystko u was ok? - po czym wytężył słuch czekając na odpowiedź
Po chwili wytarł pot z czoła, wziął kilka głębokich oddechów szykując się do wysiłku który wydawał się jego rozgorączkowanemu i zmęczonemu ciału zdecydowanie nie warty zachodu. Następnie ustawił kilka wyglądających na lekkie mebli w piramidkę i ostrożnie wspinając się na kolejne stopnie wystawił głowę na zewnątrz, a później jeśli nic nie chciało urządzić sobie z jego głowy przekąski wspiął się z powrotem na korytarz.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: (Neuroshima 1.5) Eden i jesienna wyspa skarbów

pt lut 28, 2014 11:12 pm

Will


Farciarz z Vegas wpadł do jakiejś dziury w wyniku nagłego ataku co nie było przyjemne a na pewno i fartem ciężko nazwać. Ale farciarsko nic sobie nie połamał ani nie spadło na niego nic ciężkiego ani dziura nie była zbyt głeboka. A to już było coś. Wygrzebywał się właśnie spod stosu rupieci które spadły na dół razem z nim, krzyknął nawet do chłopaków na górze gdy promień latarki oświetlił jakieś stworzenie, zaledwie parę kroków od niego.


Stworzenie przypominało szczura choć o dość smukłej, wręcz chudej budowie ciała. No i wielkości małego psa. Miało matową i czarną sierść a jego oczy odbijały światło lotarki sprawiając wrażenie, że świecą. Stworzenie piskało ale Willowi ciężko było zinterpretować te piski. Strach? Groźba? Ostrzeżenie? Wezwanie o pomoc? To mogło być wszystko a Cwaniak z Miasta Neonów był w końcu stworzony do szlachetniejszych rzeczy niż rozkminianie szczurzej mowy. Szczur jakoś imponującego wrażenia jako przeciwnik nie przedstawiał, nawet jakby go porównać do psa to raczej małego. Ale świecących punkcików było więcej a i piski docierały do niego zewsząd dookoła. I coś mu świtało, że słyszał jakieś ploty o takiej odmianie szczurów choć nigdy ich wcześniej nie spotkał. Żyły w podziemiach i były chyba ślepe czy co i coś miały ze światłem. Bały się go i uiekały przed nim? A może je drażniło i wywoływało agresję? Czasu na powzięcie decyzji miał mało bo kakofonia szczurzych pisków rosła z każdym szybkim oddechem i nawet dla niego było pewne, że jesli zostanie w tej pozycji szczury zapewne nie poprzestaną na utrzymaniu swojej. Ale czy uciekną czy zaatakują czy zrobią jeszcze coś innego to nie miał pojęcia.



Chomik


Chomik stał chwilę naprawdę zdezorientowany co raczej starszemu mężczyźnie co już niejedno przeżył i przed, i w trakcie i po wojnie zdarzało się raczej rzadko. Teraz jednak w jednym momencie żegnał się z Babą i Stripperem i stał między Psem a Willem a w następnej był sam na środku korytarza.

Zorientował się, że na pewno coś ich zaatakowało. Czy to było zbieżne z odwrotem dwóch przyjaciół czy nie nie miał czasu tego roztrząsać. Grunt, że zaatakowany Kupiec stracił równowagę i wpadł na jakieś drzwi, wraz z nimi wpadł do jakiegoś pomieszczenia gdzie zawalił pod sobą podłogę, poleciały na niego jakieś regały i inne szpargały a to wszystko znikło w jakiejś dziurze. Chyba jednak nic strasznego mu się nie stało by pytał się co u nich z tej dziury. Jeszcze się znaczy żył jak na razie.

Co innego Pies. Tego po prostu coś wciągnęło w ciemność. Potężny wojownik po prostu zniknął. Własciciel knajpki w Miami widział tylko przez moment jak Indianin szoruje po posadzce najwyraźniej złapany i ciągnięty przez coś a potem własnie zniknął. Nawet jego broń została tu na miejscu gdzi stał. Mógł spróbować wyciągnąć Willa i spróbować we dwóch ratować Indianina albo pozostawić go samemu sobie i liczyć, że sam da radę rozprawić się z tym czymś w ciemności. A to coś musiało być jeśli nie duże to przynajmniej silne skoro tak zdołało raczej bez trudu machnąć kimś takim jak Indianin, w końcu to nie był jakiś cherlak.



Pies


Weteran gladiatorskich aren był ciągnięty bez większych trudów po podłodze. Więc to co go pochwyciło musiało być silne. Zdawał sobie sprawę, że oplotło go coś w rodzaju węża albo macki. Było grube jak jego ramię i trzymało całkiem mocno. Po drodze co chwila nabijał się o jakiś regał a to uderzył głową o jakąś nogę a to przewrócił jakiś kosz na śmieci i tak szorował zdawałoby się bez końca. Stopniowo światło dawane przez oświetlenie towarzyszy znikało a akurat tam gdzie sięgo ciągnięto panowała ciemność.

Doświadczenie gladiatora mówiło mu, że lepiej wyrwać się z matni nim dotrze do kresu błyskawicznej podróży. Starał się oswobodzić z pętlących go więzi ale było to trudne bo to coś ściśle oplotło go w biodrach. Na szczęscie mógł użyć dzięki temu swych mocarnych ramion. Stękał z wysiłku i czasem z zaskoczenia gdy akurat uderzał o coś po drodze ale w końcu udało mu się wśliznąć rękę pod tą mackę. Teraz poczuł, że to coś obrzydliwie galaretowatego ale tylko z wierzchu. Pod spodem było to całkiem giętkie i mocne. Ale brakowało temu czemuś reguralności jaka cechuje choćby węże czy inne żmije. Więc nawet jak to coś od nich to jakieś nietypowe cholerstwo. W ogóle zawało się kości w środku nie mieć. Teraz jednak nie miało to znaczenia. Stopniowo udało mu się odwinąć to coś z siebie na tyle, że zdołał poszerzyć otwór na tyle by zwinnym gibnięciem ciała wywinąć się z uścisku.


Wykulał się parę kroków po podłodze i zdołał na niej pozostać. Rzut oka na sytuację pozwolił mu zorientować się w sytuacji. Po pierwsze był sam w ciemności i ani Chomika ani Willa a zwłaszcza ich świateł nigdzie nie było widać. Po drugie w trakcie szorowania po ziemii wypuścił wszystko co miał w rękach i zostało mu tylko to co miał na sobie. Po trzecie gdzieś w pobliż niego, góra parę kroków musiało być calkiem spore stworzenie bo słyszał jakieś syczenie, mlaskanie, chlupotanie i generalnie masę obrzydliwych i groźnych odgłosów. A po czwarte stworzenie zdaje się nadal próbowało go pochwycić bo usłyszał świsty uderzeń tuż obok siebie i rozbryzgiwały go robijane biurka, przewracane regały a na niego samego i wokół niego spadały różne odłamki i drzazgi sypiące się z nieszcoznych sprzętów.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość