Bayuer pisze:
Konformizmem zalatuje. To, że jakiś termin jest ciężki do przetłumaczenia, nie oznacza, że się nie da go przetłumaczyć.
Nie o to mi chodziło. Próbujemy do puty, do póki jest szansa na coś sensownego. W momencie jednak, gdy jedyną alternatywą jest niedźwieżuk, no to sorewicz, ale to jest dno. Natomiast "dragonborn" zapowiada się na właśnie taki termin, bo jak na razie albo nazwy zajęte, albo beznadziejne.
Bayuer pisze:Czaroplaga. Nawet sensownie to brzmi. Choć Plaga Czarów chyba to lepsza nazwa. Kwestia gustu.
Nie za bardzo. Czaroplaga implikuje, że to nazwa własna, coś co jest efektem czarów, coś co od czarów pochodzi i kojarzy się z chorobą, co też jest efektem spellplague. Plaga czarów zaś wskazuje, że mamy do czynienia z mnogością czarów, z wielka ilością, dokuczliwą masą czarów, coś jak plaga szaranczy. A nie z Spellplague, a więc wypaczonym splotem, chorobą, deformacją.
Bayuer pisze:Trzewia to ogólnie narządy wewnętrzne. Ludzie weźcie sobie wpierw jakiś słownik do ręki zanim rzucicie, bo mi się to kojarzy z układem oddechowym.
Niestety nie, bo trzewia to generalnie rzecz ujmując układ pokarmowy i wszystko dookoła niego, a nie płuca. Ogólnie większość terminów takich jak trzewia, wnętrzności, flaki itd. dotyczy w pierwszej mierze właśnie tego znaczenia, a nie płuc czy serca. Z prozaicznej przyczyny-łatwiej komuś rozpruć brzuch niż przedostać się przez klatkę piersiowa i wyrwać płuca czy serce...dlatego jest rozróżnienie między groźba "wypruję ci flaki" a "wyrwę ci serce". Gdy w średniowieczu się naparzano, to najczęściej wypadały właśnie takie rzeczy z ran jak jelita, wątroba i cała ta reszta, a rzadziej płuca. I ta różnicę widać do dzisiaj w języku
poza tym istotny jest fakt, że termin trzewia, flaki, bebechy oznaczały też części patroszonych zwierząt, części uznawane za jadalne. Jakoś nikt nie oprawiał kiełbasy w płuca. Stąd kolejna różnica.
Co do smokasyna i mokasyna-no właśnie to mi w tym słowie przeszkadzało w pierwszym rzędzie...