A gdy bohater nie ma słabości? Pakuje wszystko jak idzie w pasywną i aktywną.
Ale przecież biegłości służącej do pasywnej obrony jest trochę. Niech np. pojedynek toczy się na ruchomym, niepewnym podłożu (może to być nawet osuwający się piasek lub sypki żwir). Postać nie ma balansowania? O jak mi przykro...
Równie dobrze można ją wsadzić na konia. Gwarantuję, że będzie kupa śmiechu, jesli postać nie potrafi jeździć konno (a np. musi - ucieka kurier posiadający bardzo ważne informacje).
A co, jeśli krewka postać wyzwie kogoś na pojedynek, a przeciwnik (znający przecież zdolności bohatera) wybierze jakąś egzotyczną lub rzadko spotykaną broń? Może to być pojedynek na armaty, może być na zweihandery - to wszystko jest jak najbardziej w konwencji 7thSea.
Co do chorób itd.
Rzeczywiście, zgodzę się z Hajdamaką - chory bohater pasuje bardziej do Monastyru, niż 7thSea (chyba, że taka jest koncepcja postaci - MacKotek grał kiedyś szermierzem-gruźlikiem z Montaigne). Niemniej jednak, czasem można trochę dopiec bohaterom, jeśli konwencja jest bardziej łajdacka (czytaj: bohaterowie mają niską reputację i lubią sobie poszaleć). Przykładowo, nasz szermierz może nieco za dużo wypić w tawernie, a na dosypany do kufla proszek nie pomoże nawet "wytrawny pijak". Innym razem, draby z poplecznikiem na czele mogą wparować do pokoju w zamtuzie, w którym nasz bohater właśnie zażywa rozkoszy. Trochę trudno się walczy próbując naciągnąć portki na tyłek i odegnać szpadą przeciwników...