czw maja 08, 2014 9:43 pm
Melissandra Ulmiel
Opowieść Aupa wstrząsnęła Melissą do tego stopnia, że nie zrobiła ani ruchu w jego kierunku. Podziwiała jak ludzki był, mimo obecności do bólu złej istoty w umyśle. Gdy srebrnowłosy podziękował magowi, wyszła z pomieszczenia z pochyloną głową. Musiała wszystko uporządkować sobie w głowie, no i w księdze zaklęć. Zaszyła się w pomieszczeniu, oddając się kaligrafii i czerpiąc z tej czynności uczucie zrelaksowania.
Spędziła w pomieszczeniu już jakiś czas i zorientowała się, że zrobiło się późno. Zjadła obfite danie, przyrządzone przez najznamienitszych kucharzy w wieży. Dosiadł się Aup i gdyby nie to, wyszłaby szybciej, ale nie miała serca, żeby zostawić go bez chwili rozmowy. Słuchała z zainteresowaniem, lecz tak jak reszta, miała swoje sprawy do załatwienia. Podziękowała mnichowi za towarzystwo i powiedziała, że musi się wyrwać na godzinę, może trochę dłużej. Upięła włosy na czubku głowy i ruszyła ku wyjściu.
Idąc ulicami, spowitymi wieczornym półmrokiem czuła się rozdarta. Zastanawiała się, czy to co robi, jest fair wobec jej towarzyszy. Zaczęła się bić z myślami i na przemian – uzasadniać swoje działania i twierdzić, że to idiotyzm. W końcu ukróciła swoje rozważania, pamiętając o tym, że wola Mistrza jest najważniejsza. To najwyższa wartość w życiu. Do tego została stworzona. Stworzona, żeby służyć.
Nim się obejrzała, doszła do strzelistej iglicy, spowitej syczącymi runami. Budynek miał barwę granatu, choć co jakiś czas przechodził przezeń cień fioletu, zdradzając magię, jaką nasycona była wieża. Imponujące krużganki, balkony i spływające ornamenty były świadectwem wspaniałego rzemiosła. Spojrzała w górę, sięgając wzrokiem do jednej z wyższych kondygnacji, a tam zauważyła ciemną sylwetkę, która na nią spoglądała. Nawet stąd wydała się być wielka. Czuła jak wściekły musi być jej Mistrz, że nie dotarła tutaj na czas, skoro jego osobisty wartownik miał jej wyglądać. Melissa nie chciała się spotkać ze złością swego Pana, mimo że już przyzwyczaiła się do takiego stanu rzeczy. Niemniej zdecydowała, że nie ma co dodatkowo nadwyrężać jego cierpliwości i ruszyła do nagiej, wypolerowanej skały, tworzącej jedną ze ścian wieży. Dotknęła dłonią jednej z run, a ta zabłysła pod jej dotykiem. Strużka magii rozbiegła się w dwie strony, okalając magiczny znak w taki sposób, że stworzyła coś na kształt framugi. Czarodziejka zrobiła krok do przodu, a ściana zdematerializowała się, dając jej swobodny dostęp do wnętrza budynku.
Hall wejściowy robił spore wrażenie. Permanentne zastosowanie zaklęć zwiększających przestrzeń w środku budowli, nie naruszając przy tym jej zewnętrznej aparycji, sprawiał, że cienka iglicy potrafiła pomieścić wiele pomieszczeń i korytarzy. Zauważyła niewielką istotę, która w dosyć szybkim tempie przemykała w jej stronę. Rozpoznała w niej homunkulusa Gleba – jedno z kreacji jej mistrza. Ten był dosyć wadliwy, nie potrafił wypowiedzieć ani słowa. Wydawał z siebie jednak dźwięki, brzmiące na kształt trzaskającego drewna w ognisku. Poszła za nim, a jedyne co jej towarzyszyło to odgłosy wydawane przez stworzenie, jej obcasy odbijające się echem, bulgotanie z fiolek rozrzuconych po całym kompleksie oraz syk magii obronnej.
W końcu stworzenie zatrzymało się przed jedną z najwyżej położonych pomieszczeń i nie śmiało drgnąć, a już na pewno wchodzić do środka. Gleb wiedział, że jego istnienie polega na służbie.
~Tak jak i moje. ~ pomyślała Melissa i rozpostarła masywne drzwi. W komnacie panował półmrok, jedynie na sklepieniu wyprofilowanym na kształt kopuły na planie ośmiokąta odbijały się barwy fiolek, butelek i świateł innych magicznych urządzeń. Prawie na samym końcu pomieszczenie stało okute żelazem, masywne krzesło, wyściełane jednak mnóstwem tkanin. Obok niego stała potężna istota, niemal tak czarna jak noc. Miała około 11 stóp, trzęsła się w spazmach, jakby walczyła ze sobą, żeby w ogóle ustać. Jej czarne ramiona napinały się, a potem znowu bezwładnie opadały. To był golem. Jedna z najnowszych kreacji Mistrza. Stworzony niemal wyłącznie z kobaltu. Gdy oderwała oczy od imponującej postaci, jej wzrok spoczął na postaci, która zajmowała krzesło. Owinięta w równie granatowe szaty, co wieża, opierała podbródek na nadgarstku, który nerwowo pocierała. Spod kaptura, można było dostrzec ostre rysy twarzy pokryte kilkudniowym, równym zarostem. Jego oczy czasem błyskały w półmroku komnaty, gdy natrafiały na blask jednego z magicznych urządzeń.
-Mistrzu. – zaczęła Melissa, przerywając ciszę i klękając przy tym na jedno kolano.
-Wstań moje dziecko. – mężczyzna odezwał się głębokim, zachrypniętym głosem. -Wiesz dobrze, że nie jesteś jak moje kreacje. – mówiąc to, dotknął kobaltowego osobnika, stojącego dumne obok.
Melissa wstała i przełknęła uwagę, wiedząc, że mag i tak najchętniej zobaczyłby ją w tej właśnie pozycji w jego osobistych komnatach, tym bardziej, że mimo udawanego spokoju w Mistrzu musiało się gotować przez jej spóźnienie. Odegnała jednak od siebie gorzką uwagę, nie miała prawa nawet myśleć w ten sposób.
-Dowiedziałam się, co nieco o jednym z twoich rywali, Mistrzu. Wzięłam też udział w jego eksperymencie. - poinformowała. W jej głosie nie było słychać żadnych emocji.
-Rywal to złe określenie. – Mężczyzna mówił wolno, a w jego głosie było słychać rozwagę i zdecydowanie. -Nie bądź taka chłodna. Przerażasz mnie bardziej w ten sposób, niż myśl o tym, jak szybko mój strażnik mógłby w akcie buntu mnie rozszarpać.- odchrząknął i kontynuował dalej. -Wiesz dobrze, że uczyłem cię, czym jest wiedza.
-Wiedza to potęga, a informacja to klucz do sukcesu.- odpowiedziała beznamiętnie.
-Słyszę, że twój ton się nie poprawi, co zdecydowanie mnie zasmuca. Zdaję się jednak, że nie jestem w stanie na to wpłynąć… Niemniej, tak właśnie jest. Mam swoje ambicje i nie mogę się doczekać, żeby usłyszeć o twoich wrażeniach zdobytych w wieży starca. – powiedział, a w jego głosie dało się wyczuć zaintrygowanie.
-Przepraszam Mistrzu, postaram się poprawić. – odpowiedziała.
Melissa opowiadała ze szczegółami, co widziała, będąc w umyśle elfa, a mężczyzna słuchał z zaciekawieniem, notując wszystkie informacje. Po wszystkim pożegnał czarodziejkę.
-Pamiętaj, że czekam na więcej raportów. - rzekł. -Nie ma dla mnie lepszego narzędzia od ciebie, ale w końcu jesteś moją najznamienitszą kreacją. – uśmiechnął się do niej ciepło, co też uczyniła Melissa.
Wyszła z wieży, myśląc o tym, że coś się zmieniło. Zabrakło jej tego uczucia spełnienia, które zawsze jej towarzyszyło, służąc Mistrzowi. Bała się tego, że może nigdy tego nie poczuć. Właśnie, to było słowo klucz. Uczucie. Jeszcze niedawno było to dla niej zbyt abstrakcyjne pojęcie, żeby je pojąć. Nie wiedziała sama, czy jej się to podoba. Poczuła się zagubiona. Gdy wracała do wieży pracodawcy, łza spłynęła jej po policzku. Otarła ją dopiero przed samym wejściem do budynku. Przysiadła się do Aupa i jak gdyby nigdy nic, kontynuowała z nim przerwaną rozmowę. Lubiła z nim rozmawiać. Był silnym, zdecydowanym człowiekiem, który wyznaczając sobie cel, dążył do niego. Zdecydowała, że musi mu pomóc. Uśmiechnęła się na widok Jina i Eleril. Szczególnie gdy ta wyciągnęła pstrokatą bombonierkę i poczęstowała ją zawartością. Starała się zachować kamienny wyraz twarzy, czując okropny smak w ustach, ale im bardziej próbowała, tym na jej twarzy bardziej malowało się obrzydzenie.
Każdy z osobna był tak inny od drugiego, ale całkowicie jej to nie przeszkadzało – wręcz przeciwnie – ich obecność była dla niej wyjątkowo kojąca.
-Musimy pozbyć się gada z umysłu Aupa. – odpowiedziała na pytanie Jina Melissa, gdy wreszcie przeżuła insekta.
Ostatnio zmieniony czw maja 08, 2014 10:05 pm przez
Janaus, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: