Umówiwszy się z Ritą w Domu Oghmy, Anhur'Thoth stwierdził, że reszta towarzystwa nie wygląda na skorą do równie ciekawej pogawędki. Skierował się więc w pierwszej kolejności na najbliższy targ. Przekąsił jakichś lokalnych przysmaków, żeby zabić nieco głód aż do czasu wieczornego bankietu. Zresztą pamiętał dobrze z rodzinnego Mulhorandu, że dobrą i powszechną praktyką było jedzenie jeszcze przed uroczystymi przyjęciami. Objadanie się w towarzystwie było w zdecydowanie złym guście, wręcz zakrawało na oznakę plebejstwa.
Następnie zaczął rozglądać się za stosowniejszym ubiorem na wieczór. Mógł się spodziewać bycia przedstawionym wielu ciekawym osobom, a do tego jako bohater chwili będzie zapewne darzony większym zainteresowaniem niż by sobie tego życzył. Warto więc było zadbać o należyte pierwsze wrażenie. W każdym razie z całą pewnością jego obecne, znoszone i pokryte kurzem i pyłem z eksplodującej posiadłości Karrutów odzienie, nie było dość godne.
W końcu znalazł coś, co było idealne na tę okazję. Ubiór tyleż prosty, co praktyczny, a jednocześnie wykonany z materiału okraszonego odrobiną magii iluzji. Dyplomaci w jego rodzinnych stronach nosili szaty wykonane z bardzo podobnej tkaniny, choć oczywiście dużo bogatsze i aż ciężkie od dodatkowych zdobień. Ten strój był jednak wręcz idealny dla niego. Mienił się delikatnie różnymi kolorami, jednak nie był w żadnym razie krzykliwy. Dominowały odcienie błękitu i granatu, barwy symbolizujące mądrość, uduchowienie, otwartość, a jednocześnie zawierały zdrową nutkę dostojeństwa. Strój wart każdej złotej monety, a zresztą przeczuwał, że długo będzie mu służył i jeszcze nie raz się przyda.
Następnie zaszedł do swojej karczmy przebrać się i zabrać resztę swoich rzeczy i po kilku chwilach był już gotów ze swoją magiczną torbą podróżną oraz w nowym odzieniu pod Srebrnym Kłosem.
Rita zeszła na dół ubrana w czarną suknię z czerwonymi obramowaniami. Długie - ciemnoczerwone włosy ma rozpuszczone
- To jak, wciąż gotowa na krótki wypad do Oghmitów? - rzucił żywo Anhur'Thoth
Rita kiwnęła głową. - Zawsze. Dużą część młodości spędziłam w bibliotekach - odparła i ruszyli w stronę świątyni Oghmy.
- W Silverymoon, tak? Czy innym mieście Srebrnych Marchii?
- Tu i ówdzie, gdzie się dało - uśmiechnęła się Rita i zmieniła temat. - Trzeba pomyśleć o transporcie. Do Iriaebor rzeka jest spławna, ale potem do Proskur musimy się niestety udać na piechotę. A szlak tam ostatnio niebezpieczny jest...
Aasimar przerwał jej delikatnie. - O transporcie będzie jeszcze niejedna okazja, żeby pomyśleć. Zresztą być może dziś jeszcze dowiemy się czegoś przełomowego na temat naszej zguby... - po chwili dodał z błyskiem w oku - - Widzę, że szybko zmieniłaś temat. - uśmiechnął się przyjaźnie - Nie ma się czego wstydzić, pytałem po prostu ponieważ to zabawne, bo ja też sporą część młodości przesiedziałem w szkołach i bibliotekach, tyle że Thotha i w Wiecznym Mieście Skuld.
- Powiem wprost - nie lubię wracać myślami do mojej młodości. Zbyt wiele bólu... - kobieta zachmurzyła się. Przypomniał się jej Robert i początki ich związku...
- Rozumiem, dobrze zatem. A możesz chociaż zdradzić co to za dług czy przysługa sprawiają, że narażasz życie szukając jakiegoś barda?
- Szczerze mówiąc - nie. To należy do mojego poprzedniego życia - odetchnęła. - Widzisz, kilka miesięcy temu moi najbliżsi zostali zamordowani. Mąż i córka. Więc sam rozumiesz, że nie chcę wspominać... - spojrzała mu szybko w oczy i odwróciła wzrok.
- Przykro mi... naprawdę. - Anhur'Thoth zamilknął na dłuższą chwilę. Zbierał myśli powracając w nich do innych, dawniejszych wydarzeń z jego życia. Życia, którego również już nie było.
- Wiesz, to zupełnie inna historia, ale myślę, że ból jest podobny. Bo kilka lat temu... straciłem moich rodziców... potem moich przyjaciół... wreszcie nawet ojczyznę. - przełknął ślinę i po kolejnej pauzie, dodał - Najgorsze jednak jest to, że to było niejako z mojej winy... było konsekwencją moich wyborów... które po czasie określiłem jako nie do końca odpowiedzialne... - westchnął i kontynuował - Nie wiem, dlaczego obarczam Ciebie tym wszystkim. To głupstwo przy Twoim cierpieniu, które jest do tego świeże. Ja już nic nie mogę zmienić. Po prostu... po prostu gdy wcześniej rozmawialiśmy Twoje jedno słowo uświadomiło mi, że to co przez tak długo nazywałem poszukiwaniem prawdy o sobie jest ucieczką. Ucieczką w zapomnienie. Oraz że przy tych wszystkich przygodach, których doświadczałem przez ostatnich pięć lat, nigdy nie spotkałem kogoś, komu mógłbym o tym ot tak po prostu powiedzieć... - zakończył swój wyjątkowo długi monolog. Zapadła dziwna cisza, jednak coś w tej ciszy koiło go. Wręcz krzyczało do niego, że powinien był to zrobić, wypowiedzieć tę prawdę na głos, już lata temu.
Rita po chwili odwróciła głowę w jego stronę i patrzyła na niego bez słowa, po czym uśmiechnęła się ciepło. Nie czuła, żeby jakikolwiek komentarz był potrzebny. Szli w milczeniu, które nie było krępujące. Był to ten rodzaj milczenia, któremu Anhurowi od dawna brakowało pośród natłoku jego własnych myśli. Gdy dotarli do wejścia do Świątyni, spojrzał Ricie w oczy i powiedział.
- Dziękuję. Więcej słów nie było potrzebnych. Cisza i wyraz spokoju na jego twarzy mówiły dużo więcej i lepiej. Wpatrywał się w nią jeszcze chwilę, po czym dodał, otwierając przed nią drzwi do przybytku Pana Wiedzy. - Słowa przynależą do czasu. Milczenie do wieczności.
Rita pomyślała, że być może ona o wieczności będzie wiedziała więcej niż śmiertelnicy, ale to zachowała dla siebie. Kiwnęła głową i weszła, a w jej oczach zamigotał filuterny blask. - I znowu bez wina popadliśmy w ten nastrój - westchnęła z udanym politowaniem.
Odpowiedział uśmiechem i oboje weszli zagłębić się każdy w swoich księgach.
Rita skierowała się wprost do książek traktujących o teorii magii - widać na gwałt musiała się doszkolić w tej dziedzinie.
Anhur'Thoth z kolei zgromadził pokaźny zbiór tomów traktujących o sekretach natury i zastanawiał się tylko, kiedy znajdzie czas, aby wszystkie je przejrzeć. Ostatecznie jednak uznał, że skupi się na kwestiach, które być może przydadzą się tegoż wieczoru. W związku z tym najwięcej czasu spędził na księgach traktujących o protokołach dyplomatycznych obowiązujących w tych krainach, a także opisach osobistości i lokalnych kręgów władzy, zwłaszcza Harfiarzach i klerze Tyra w Berdusk licząc, że będzie mógł dzięki temu jakoś zabłysnąć. A przynajmniej czuć się nieco bardziej komfortowo.