I ja w ostatni weekend rozpocząłem prowadzić Koronę Cienia. Zazwyczaj moje sesje trwają cztery, maksymalnie pięć godzin. W przypadku Korony w sobotę graliśmy siedem godzin, w niedziele tyle samo. Graliśmy tak długo, bo nikt nie chciał wcześniej skończyć. Gracze (koledzy z doświadczeniem w rpg od '93 roku) siedzieli z wypiekami na twarzy i jak na szpilkach, przekrzykując się wzajemnie deklaracjami. Jak dzieci
Obok treści przygody, sesja była poprowadzona na innej mechanice. Wybrałem The riddle of steel, którego rzeczywista symulacja świata i śmiertelność, odpowiadały mi w dużo większym stopniu do mrocznego świata Midnight, niż D&D (konwersja okazała się łatwiejsza niż sądziłem, gdyż wcześniej znalazłem na sieci już przygotowaną część).
I mechanika i świat były dla moich graczy pierwszym spotkaniem. Korona Cienia wydaje się bardzo dobrym wprowadzeniem w świat, nawet dla takich graczy, którzy nie przeczytali podstawowych informacji z podręcznika.
Jak przedmówca pozwoliłem sobie urozmaicić postaci elfów w przygodzie: śnieżny elf Bayal prowadził rozmowę z języku nordlanzkim z dornijskim niewolnikiem (jeden z graczy), który nie znał innych języków prócz ojczystego, elficka magini Rhyan okazała się miłą, skorą do śmiechu towarzyszką. Jeden z graczy ma wadę (słabość do kobiet), powodującą, że zrobi wszystko byleby tylko przypodobać się kobiecie i nie potrafi im odmówić. Podczas sesji zostało to wykorzystane dwukrotnie - raz podczas podróży do Durgis Rock a drugi raz, gdy umierająca Rhyan prosi o doniesienie przesyłki do Erethoru.
Pierwsze spotkanie z goblinami w Kurgun Falls okazało się bardzo niekorzystne wobec nich. Gracze, mający czas na rozbicie obozowiska, postanowili spędzić noc w głównym budynku ze zniszczonym częściowo dachem. Z leżącego gruzu zbudowali przy wejściu prowizoryczny mur (tak do wysokości piersi). Podczas ataku goblinów pozwoliło im to "dawkować" wbiegających do środka, gdzie czekał już na nich sztych miecza. Nim do budynku dotarł niewrażliwy na ataki golem, z 8 atakujacych goblinów (2 zostały utopione przez golema podczas przejścia przez most, 2 kolejne zgineły od strzał Bayala) nie ostał się żaden. Wtedy zawisło nad postaciami graczy, gnomem i elfami niebezpieczeństwo zginięcia pod gruzami budynku ale Eyrin (trzeci z elfów) zareagował wyskakując przez okno i odciągając chodzącą skałę od hali. To dało czas pozostałym do ucieczki. Następnie Eyrin z powrotem wskoczył do budynku. I w czasie gdy golem zabrał się do jego rozbiórki, wyskoczył drugim oknem. Postacie graczy i reszta straciła prawie wszystkie rzeczy pod gruzami. Stracili prowiant, który w jakiś sposób musieli uzupełnić w drodze do Durgis Rock. To dało świetny motyw do testowania mechaniki łowiectwa/zbieractwa/zakładania sideł z TROSa. Skończyło się na tym, że gracze wrócili z kilkoma garściami jagód. Głód zajrzał im w oczy. A ile było przy tym śmiechu i zabawy to głowa mała.
Dalsze wydarzenia potoczyły się biegiem przewidzianym w przygodzie. Nie będę ich tutaj opisywał. Powiem tylko, że kolejne spotkanie rozpoczęte udaną zasadzką z nieumarłymi goblinami, o mało nie skończyło się tragicznie dla reszty. (dla gnoma się tak skończyło - jedna z postaci graczy musiała skakać w toń wody za porwanym gnomem, gdyż wierzyła, że ten ma przy sobie tubę... wyciągneła tylko odgryzioną stopę gnoma.
Spotkanie z dornijskimi dziećmi odbyło sie... ale tylko w początkowej fazie. Po raz kolejny nieudane polowanie doprowadziło jednego z PG nad strumień... gdzie wystraszył dzieciaki i zabrał im złowione pstrągi... za co został później ukarany potrzebą biegu na przełaje przez las za goniącym go głodnym niedźwiedziem
Oczywiście dalsze wydarzenia związane z dornami z domu Orin nie miały miejsca.
Skończyliśmy grać w momencie odnalezienia przez postaci graczy krasnoludzkiego schronienia i odcyfrowania przez nich inskrypcji na drzwiach, które szczękneły głucho i otworzyły się przed nimi. Za drużyną znajduje się las z obu stron ograniczony ściagającymi ich orkami więc cóż innego im nie pozostało, jak nie zakraść się w czeluści przed nimi?
Na następnej sesji dungeon crawling
Dzisiaj już odebrałem telefon z niecierpliwym pytaniem: kiedy gramy następny raz?!
Korona Cienia jest liniowym scenariuszem, ale jak na razie żaden z graczy (a są szczególnie na to wyczuleni) nie odczuł railroadingu... może go w ogóle nie będzie? Czego sobie jako mg i im życzę
Kampanię polecam wszystkim, którzy chcieliby wprowadzić nowych graczy w świat.