@ Michał
Dlatego napisałem, że fachowość nie oznacza, że ktoś odnosi sukcesy. A doświadczenie jest głównym składnikiem fachowości.
byli dowódcy biegli w sztuce wojny, którzy jednak nie posiadali doświadczenia (a przynajmniej nie na szczeblu na którym odnosili ogromne sukcesy), a i z wykształceniem bywało tak sobie.
znane są przecież przypadki, gdy np. wybitni dowódcy dywizji lub korpusów (których określiłbym fachowcami) nie byli w stanie przestawić się na dowodzenie większym związkiem.
O tym piszę. Dlatego normalna droga kariery powinna przebiegać od dowodzenia najmniejszymi jednostkami (drużyną, plutonem) po coraz to większe, by nabierać coraz większej fachowości, zdolności i doświadczenia.
Może i młody oficer dobrze sprawdzi się na stanowisku sztabowca, ale bardziej w roli asystenta któregoś z pułkowników lub generałów, przy których musi douczać się jeszcze przez kilka lat. A i tak, jeśli nie przebywał na polu walki, to nie będzie ogarniał różnych elementów, które powinien brać pod uwagę przy planowaniu kampanii, takich chociażby jak morale żołnierzy, ich stan psychiczny, możliwości bojowe itd.
Inna sprawa, że West Point kształcił głównie w tym kierunku (stąd dosyć częste były zarzuty, iż WP to nie uczelnia wojskowa, ale techniczna).
I tak kawaleria była uznana generalnie za dziedzinę nieuków i awanturników
I właśnie tu jest różnica. Kawaleria byla prestiżowa, bo przecież prawdziwy mężczyzna walczy z konia, ew. pieszo, a nie uczy się tablic geometrycznych
A hamerykanie głupki byli demokratyczni i wierzyli w znaczenie edukacji/ Pfff, i gdzie są teraz?:P
Malaggar pisze:W Stanach była po prostu odwrócona względem Europy "drabinka" prestiżowych broni w armii. I tak kawaleria była uznana generalnie za dziedzinę nieuków i awanturników, a nie porządnych oficerów-gentlemanów.