Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

wt gru 30, 2008 9:24 pm

Na takie sytuacje jest miecz, całkiem przydatny gdy walczymy z czymś co również lata.
Akurat miecz w takiej sytuacji to najgłupsza broń, bo nie sięgniemy nim do przeciwnika.
Swoją drogą to załoganci "wierzyczek" na słoniach bojowych też zdaje się miewali długie włócznie do trzymania przeciwnika na dystans od boków słonia.

Ponadto nie każdy smoczy jeździec SIEDZI na smoku, niektórzy walczą biegając po jego ciele - jak np dwie słynne siostry z lasu Loren.
Geez... To prawie jak smok z ZOO... Równie idiotyczne jak Legolas w RotK skaczący po "słoniu". Mało praktyczne przy smokach wyglądających tak, jak w WFB, do tego w ogóle mało skuteczne.
 
Awatar użytkownika
Wlodi
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 35
Rejestracja: ndz gru 23, 2007 1:21 am

wt gru 30, 2008 10:10 pm

Ja wtrącę jedynie, że jeździec na smoku w WFB przeważnie udeża mocniej i pewniej od samej jaszczurki.
Przykładami takimi mogą być wampiry, chaos, czy orkowie (akurat u orków mamy wyverny, ale ciii).
A co do samych figurek... To nie ma być relistyczne, to ma ładnie wyglądać. I ma pasować do zasad.

Pozatym nie powinno odnosić się battle'a do WFRP, gdyż w WFB pojawia się wiele rzeczy które nie mają wyjaśnienia fabularnego.
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

wt gru 30, 2008 10:23 pm

A co do samych figurek... To nie ma być relistyczne, to ma ładnie wyglądać.
A najgorsze jest to, że na ogół wygląda głupio ;)

Pozatym nie powinno odnosić się battle'a do WFRP, gdyż w WFB pojawia się wiele rzeczy które nie mają wyjaśnienia fabularnego.
Inaczej bym powiedział. Nie należ bezkrytycznie tego robić. Bo niestety linia WFB jest obowiązująca wg. twórców.
I stąd mamy beznadziejną Burzę Chaosu, przybycie z pomocą wampirów i inne syfy.
 
Awatar użytkownika
Tullaris II
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 580
Rejestracja: czw cze 26, 2008 10:11 am

śr gru 31, 2008 7:44 am

Krzemien pisze:
Akurat lanca to najgłupsza broń na latającym wierzchowcu - dlaczego? Odpowiedź brzmi: bo jest jednorazowa, drzewce łamie się przy pierwszym uderzeniu a w powietrzu nie ma giermka, który poda nawracającemu rycerzowi kolejnej. Na takie sytuacje jest miecz, całkiem przydatny gdy walczymy z czymś co również lata. Ponadto nie każdy smoczy jeździec SIEDZI na smoku, niektórzy walczą biegając po jego ciele - jak np dwie słynne siostry z lasu Loren.

Ale mieczem jest trudno kogoś sięgnąć, lanca mimo, że jednorazowa sprawdza się najlepiej. Miecza można użyć w dwóch wypadkach, gdy dwa latające stwory zwarły się ze sobą w powietrzu i ciało wrogiej bestii jest w zasięgu ostrza, lub gdy się wyląduje i bestia złoży skrzydła. Ponad to jak się lanca złamie to wierny miecz jest przecież przy boku. Co do Sióstr to mam ten model (choć przerobiłem go na smoka DE) i z tego co widzę to obie siedzą na smoku, a nie biegają.

Malaggar pisze:
Ale ma skrzydla. A mieczem uderzało się na boki.
No tak, dlatego najlepiej użyć lancy którą uderza sie do przodu, a jak bestia wyląduje to skrzydełka ma złożone, w powietrzu jest jednak rzeczywiście trudno tym mieczem walczyć. Poza tym nie pamiętam jak w innych armiach, ale w moich mroczniakch, skrzydła Mrocznego Pegaza i Mantysi są za plecami jeźdźców, więc problemu nie ma.

Malaggar pisze:
Jak chcesz strzelać z czegoś, co nie jest w stanie idealnie zawisnąć w powietrzu? :wink: I co ma skrzydla, które przeszkadzają w strzelaniu na boki, a strzał w górę, by nie zawadzał łuk o wierzchowca wywala strzałę daaaaaleko za daleko?

A po co ma idealnie zawisnąć w powietrzu, wystarczy aby prosto leciał. Mongołowie potrafili strzelać z galopujących koni, a lot jest raczej spokojniejszy od galopu. Jak skrzydła przeszkadzają, to wystarczy lekko przechylić stwora w jedną stronę, skrzydło się opuści i po sprawie.
Ostatnio zmieniony ndz sty 04, 2009 5:15 pm przez Tullaris II, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Aureus

śr gru 31, 2008 10:02 am

Dodam tylko, że w wielu światach fantasy (chociażby w settingu do D&D - Dragonlance) dosiadanie smoków jest typowym elementem świata a nazwa "Smocza Lanca" nie jest przypadkiem - istnieją całe zakony rycerstwa ruszającego do boju na smokach. Logika tamtejszego zastosowania zazwyczaj polega na tym, że smok jest potężniejszy od wszystkiego, z wyjątkiem innego smoka - dlatego jeździec uzbrojony jest w dłuuugą broń drzewcową (bynajmniej nie "jednorazową" - w ogóle dziwi mnie, skąd Ci to przyszło na myśl. bitwa to nie pojedynek - nie używano zbrój pojedynkowych) która ma na zadaniu zadać pierwszy cios wrogiej jaszczurce. Uderzony gad z trudnością przyjmuje wtedy cios samego wierzchowca, a te pare chwil przewagi są bezcenne.

No i nie wypada nie wspomnieć nawet o serii napisanej przez Naomi Novik, która przedstawia wojny napoleońskie od strony Brytyjczyków z dodatkiem smoków jako dodatkowego frontu - powietrznego. (Smoki w tym świecie pełnią rolę inteligentnych statków - dobudowana im zostaje skórzano-drewniana konstrukcja, po której przemieszcza się załoga. Smoki walczą ze sobą, załogi do siebie nawzajem strzelają [czasem nawet abordażują : P] a strona, która wygra w powietrzu, może wykorzystać resztę smoków do walki na pozostałych frontach, zyskując ogromną przewagę).

Uważam, że wszelkie wytykanie "jazda na smokach jest guuuupiaaa" kiepsko świadczy o Twoim poziomie dyskusji, Malagaarze. Zauważ, że od paru postów nie podałeś w zasadzie żadnego sensownego argumentu z wyjątkiem "to jest be w moim Starym Świecie tego nie ma". OK., może nie być, święte prawa konsumenta rozrywki, jaką jest RPG - ale wielu osobom, na przykład mi, z czasem, jak zacząłem mieć styczność z WFB, to i jego kalki w WFRP mi się podobają. Jeżeli coś mi się nie podoba (Imperator na smoku? BUAHAHA xD Nie wiedziałem o tym, ale i tak tego nie wprowadzę. U mnie zawsze korzystał z gryfa.) to tego nie wprowadzam, ale nie udowadniam wszystkim dookoła, że są gorsi, bo grają inaczej.

Konwencja - ważna rzecz, o której można i należy dyskutować, żeby ją szlifować. Ale nie przyjmuj z góry nastawienia "anty".
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

śr gru 31, 2008 2:35 pm

a jak bestia wylonduje to skrzydełka ma złożone, w powierzu jest jednak rzeczywiście trudno tym mieczem walczyć
Myślę, że potworki moga mieć problem z wygodnym złożeniem skrzydeł mając jeźdzca na grzbiecie ;)

A po co ma idealnie zawisnąć w powietrzu, wystarczy aby prosto leciał. Mongołowie potrafili strzelać z galopujących koni, a lot jest raczaj spokojniejszy od galopu. Jak skrzydła przeszkadzają, to wystarczy lekko przechylić stwora w jedną strone, skrzydło się opuści i po sprawie.
LOL... No proszę, jak coś, co waży parest kilo może spokojnie i łagodnie lecieć? ;)
Lekko? Jeśli chcesz stabilnie lecieć, to musisz szybować, a wtedy żeby strzelać na ziemię to wierzchowieć musiałby się wychylić tak, że jeździec spadłby ;)

Uważam, że wszelkie wytykanie "jazda na smokach jest guuuupiaaa" kiepsko świadczy o Twoim poziomie dyskusji, Malagaarze.
Bo oczywiście domyślenie się, że nie wygłaszam prawd objawionych, a jedynie wyrażam swoją opinię nie wchodzi w grę.
Zwłaszcza, że napisałem m.in takie coś
Malaggar pisze:
A że gryfy i inne latadła nie pasuja mi jako środki transportu w WH to inna sprawa

Uwierz, dla mnie możecie wprowadzać nawet miecze świetlne i mechy do Waszego Warhammera. I nie czyni go to gorszego jako rpg, bo jeśli Was i Waszą drużynę to bawi, to okej. Na tym polega ta rozrywka. A że mnie to nie bawi, to akurat Was powinno najmniej interesować z punktu widzenia konkretnej drużyny ;)

Podobnie zerową wartość jak moje, ma Twój argument o Dragonlance.

Konwencja - ważna rzecz, o której można i należy dyskutować, żeby ją szlifować. Ale nie przyjmuj z góry nastawienia "anty".
Uważam, że czas, przez jaki stykam się z WHRP pozwala mi na stwierdzenie, że do mojej wizji WH to nie pasuje.

Pozatym nie przypominam sobie, żebym pisał "Wasz WH jest głupszy i Wy jseteście głupsi". To miłe, że traktujesz mnie za osobę, która może komuś udowadniać, że jego gra jest gorsza. Ale nie to jest moim celem.
Na wszelki wypadek zaznaczam: Jeśli nie powołuję się na kogoś, to znaczy, że jest to wyłącznie moja opinia.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

śr gru 31, 2008 3:40 pm

Aureus, z punktu widzenia realizmu, latanie na smoku jest głupie. Malaggar ma całkowitą rację. nie da się kogokolwiek zranić będąc na grzbiecie, nastometrowej?, Jaszczuki. Tego się nie oszuka. Po za tym, po co smokowi jeździec? To tylko niepotrzebne obciążenie. Tak w ogóle, smok jest sam w sobie właściwie nie do zabicia. To i jak startować z mieczem do tyranozaura
Z wyrazami szacunku
Grzegorz „Slann” Knychała
 
Awatar użytkownika
Tullaris II
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 580
Rejestracja: czw cze 26, 2008 10:11 am

śr gru 31, 2008 6:27 pm

Malaggar pisze:
Myślę, że potworki moga mieć problem z wygodnym złożeniem skrzydeł mając jeźdzca na grzbiecie ;)

jeśli tak to będzie im trochę nie wygodnie, wygoda nie jest najważniejsza na polu bitwy.

Malaggar pisze:
LOL... No proszę, jak coś, co waży parest kilo może spokojnie i łagodnie lecieć? ;)

A jak ma związek masa ze spokojnym lotem, czy większe i cięższe ptaki latają mniej spokojnie o tych małych i lekkich?

Malaggar pisze:
Lekko? Jeśli chcesz stabilnie lecieć, to musisz szybować, a wtedy żeby strzelać na ziemię to wierzchowiec musiałby się wychylić tak, że jeździec spadłby ;).

Właśnie podczas takiego szybowania, należało by przechylić o jakieś 45 stopni na moment oddania strzału. Skrzydło z jednej strony idzie w górę, ale z drugiej w dół odsłaniając nam obraz pola bitwy i dając możliwość do strzału. Strzelać można też do przodu w momencie gdy się pikuje. Strzelanie z grzbietu latającego stwora nie było by łatwe, ale nie sądzę, że trudniejsze niż z grzbietu galopującego rumaka. Jeśli chodzi o możliwość spadnięcia, to taki jeździec powinien być przypięty jakoś do siodła, ponieważ spaść z takiego rumaka podczas bitwy można nie tylko z powodu wychylenia.

slann pisze:
Malaggar ma całkowitą rację. nie da się kogokolwiek zranić będąc na grzbiecie, nastometrowej?, Jaszczuki.

No mieczem jest trudno, ale lancą włócznią czy halabardą jest możliwe. Skoro mozna było walczyć włócznią z grzbietu słonia, to czemu nie smoka.

slann pisze:
Po za tym, po co smokowi jeździec? To tylko niepotrzebne obciążenie. Tak w ogóle, smok jest sam w sobie właściwie nie do zabicia. To i jak startować z mieczem do tyranozaura

Po to aby smokiem kierować, wzmocnić siłę jego ataku, bezpiecznie dowodzić armią z jego grzbietu (jeśli leci na nim generał). Należy zauważyć, że na smokach nie latają jacyś tam kolesie tylko najlepsi wojownicy w armii, wyposażeni w magiczne pancerze i uzbrojeni w magiczną broń której ciosy są równie niebezpieczne co ataki smoka. Co do zabicia smoka to fakt zwykły żołnierz nie ma szans, ale bohater z magicznym rynsztunkiem może powalczyć.
Dosiadanie latających bestii na polu bitwy niesie ze sobą wiele korzyści. Po pierwsze jest się mobilnym, można sie szybko znaleźć w miejscu w którym jest sie najbardziej potrzebnym. Po drugie można skutecznie ominąć linie nieprzyjaciela i zaatakować go do tyłu, odciąć mu drogę odwrotu, lub za atakować machiny wojenne. Po trzecie ma sie dobry widok na rozwój sytuacji na polu bitwy.
Walkę przy pomocy lataczy wyobrażam sobie tak. Atak poprzez pikowanie, czyli bestia pikuje i porywa w szpony kilku żołnierzy wroga (coś jak Nazgule w RotK). Jeździec nie atakuje bo nie ma takiej możliwości co najwyżej może postrzelać z łuku. Szarża i walka na ziemi czyli bestia ląduje i walczy na ziemi jak normalny wierzchowiec (no może nie do końca, ma przecież kły/dziób i pazury), a jeździec walczy z jej grzbietu, jeśli nie jest na smoku to może używać miecza. Walka w powietrzu, sytuacja gdy dwa latające stwory spotkają sie podczas bitwy w powietrzu. Jeźdźcy nie mają tu zbyt wiele do roboty poza uważania aby nie spaść, jeśli wierzchowce są w bliskim zwarciu to mogą próbować zranić bestie przeciwnika i tu wskazane jest właśnie użycie miecza, gdyż na cios włócznią/lancą jest za mało miejsca.
Ostatnio zmieniony ndz sty 04, 2009 5:20 pm przez Tullaris II, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Awatar użytkownika
SSe.
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 94
Rejestracja: wt gru 23, 2008 3:26 pm

pt sty 02, 2009 11:37 am

Tullaris II pisze:
Po to aby smokiem kierować, wzmocnić siłę jego ataku, bezpiecznie dowodzić armią z jego grzbietu (jeśli leci na nim gnerał). Należy zauważyć, że na smokach nie latają jacyś tam kolesie tylko najlepsi wojownicy w armii, wyposarzeni w magiczne pancerze i uzbrojeni w magiczną broń której ciosy są równie niebezpieczne co ataki smoka. Co do zabicia smoka to fakt zwykły żołnierz nie ma szans, ale bohater z magicznym rynsztunkiem może powalczyć.
Dosiadanie latających bestii na polu bitwy niesie ze sobą wiele korzyści. Po pierwsze jest się mobilnym, można sie szybko znależć w miejscu w którym jest sie najbardziej potrzebnym. Po drógie można skutecznie ominąć linie nieprzyjaciela i zaatakować go do tyłu, odciąć mu drogę odwrotu, lub za atakować machiny wojenne. Po trzecie ma sie dobry widok na rozwój sytuacji na polu bitwy.
Walke przy pomocy lataczy wyobrażam sobie tak. Atak poprzez pikowanie, czyli bestia pikuje i porywa w szpony kilku żołnierzy wroga (coś jak Nazgule w RotK). Jeżdziec nie atakuje bo nie ma takiej możliwości co najwyżej może postrzelać z łuku. Szarża i walka na ziemi czyli bestia ląduje i walczy na ziemi jak normalny wiezchowiec (no może nie do końca, ma przecież kły/dzióp i pazury), a jeżdziec walczy z jej grzbietu, jesli nie jest na smoku to może używać miecza. Walka w powietrzu, sytuacja gdy dwa latające stwory spotkają sie podczas bitwy w powietrzu. Jeźdzcy nie mają tu zbyt wiele do roboty poza uważania aby nie spaść, jeśli wieżchowce są w bliskim zwarciu to mogą próbować zranić bestie przeciwnika i tu wskazane jest własnie użycie miecza, gdyż na cios włucznią/lancą jest za mało miejsca.


O ile argumenty o mobilności, doglądaniu bitwy, walce smokiem/gryfem/hippogryfem/wielkim łabędziem :) na ziemi oraz sianiu postarachu wydają mi się sensowne, o tyle sama walka w powietrzu już mniej. Wyobraźmy sobie łucznika pikującego w dół na smoku żeby mógł wystrzelić. Podejżewam, że pęd i wiatr wiejący mu w twarz uniemożliwiłby mu jakikolwiek strzał, a prawdopodobnie jedyne co by robił to kurczowo trzymał się siodła. Myślę, że można to porónać do jazdy na rollercosterze. Nie widziałem tam osoby, której twarz nie "zwiałaby" na tył czaszki. W powyższym przykładzie trzymanie lancy, glewi, halabardy etc, wydaje mi się również "sensowne". Co do halabardy natomiast to jest broń IMHO, która zadaje głównie rany poprzez swój ciężar z zamachu a nie stricte cięte jak np.: nóż. Wyobraźmy sobie na wysokości 100 m nad ziemią, jak jeździec, którego wierzchowiec zwarł się z innym latającym czymś, a teraz dzielnie się gryzą i wbijają sobie pazury bierze zamach? Przecież wystarczy popatrzeć na psy walczące w klatkach. Takie dwa stwory zmieniałyby swoje położenie i wysokość w olbrzymim tempie! Przy odrobinie szczęścia przy bardzo dynamicznym zmianie pionu w poziom przez wierzchowca, kręgosłup jeźdźca zostałby przez chwile jeszcze tam gdzie był, albo w ogóle poszedł „w długą”. Walka na takim wierzchowcu ma jeszcze jedną poważną wadę: czasami koń poniesie. A jak np.: hippogryf poniesie to po kilkunastu minutach lotu jesteśmy albo powyżej gór, albo lata świetlne od miejsca bitwy. W górach to podejrzewam zamarzniemy (ale pewny nie jestem), a do bitwy to wrócimy po tym jak się zakończy :)

Ach najważniejsze: nie uważam tego co napisałem powyżej za prawdę obajwioną, ani nie pragnę nikogo urazić. Po prostu, pomimo, że nie jestem wyjatkowym fanem realizmu w RPG, jeźdźców smoków etc. uważam za lekką przesadę.
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

pt sty 02, 2009 3:12 pm

halabardą jest możliwe
LOL... Przecież musiałbyś to trzymać oburącz, a grzbiet potwora przeszkadzałby w manewrowaniu żelastwem.

Skoro mozna było walczyć włuczną z grzbietu słonia, to czemu nie smoka
Bo:
- Słoń nie lata.
- Masz wygodne stanowisko, a nie siodło.

Co do zabicia smoka to fakt zwykły żołnierz nie ma szans, ale bohater z magicznym rynsztunkiem może powalczyć.
I w ten sposób dochodzimy do syndromu pancerników. Z jednej strony budziły strach, a z drugiej były tak drogie, ze dowódcy bali się ich utraty i nie używali.

Po drógie można skutecznie ominąć linie nieprzyjaciela i zaatakować go do tyłu, odciąć mu drogę odwrotu, lub za atakować machiny wojenne.
Po pierwsze jeden człowiek nawet na smoku to trochę mało do takich akcji. Po drugie, to cały plan nagle traci na skuteczności, jeśli przeciwnik ma wojska w rezerwie. A tylko idiota nie ma.

Szarża i walka na ziemi czyli bestia ląduje i walczy na ziemi jak normalny wiezchowiec (no może nie do końca, ma przecież kły/dzióp i pazury), a jeżdziec walczy z jej grzbietu, jesli nie jest na smoku to może używać miecza
Na niczym nie może używać, bo skrzydła nie mogą się złożyć przez to, że siedzi jeździec i ciosy do boku mają znikomą skuteczność.

A w RotK widzieliśmy, jak "doskonale" da się dowodzić latając na dziwactwach. Nie da z prostych przyczyn. Radiostacji nie masz, a potrzeba spikowania w dół by pchnąć gońca zajmuje cenny czas. Więc fakt, że widzisz dużo na niewiele się zdaje. A jeszcze nie daj Boże potworek wystraszy konie sztabu...

Ach najważniejsze: nie uważam tego co napisałem powyżej za prawdę obajwioną, ani nie pragnę nikogo urazić. Po prostu, pomimo, że nie jestem wyjatkowym fanem realizmu w RPG, jeźdźców smoków etc. uważam za lekką przesadę.

+1

Tullaris II, proszę o sprawdzanie poprawności ortograficznej jakimś edytorem tekstu. Ewentualne tłumaczenia o wszelkich dys nie interesują mnie, a Ciebie nie zwalniają z przestrzegania regulaminu.
 
Aureus

pt sty 02, 2009 3:29 pm

O ja kręcę, czuję się, jakbym gadał z człowiekem pozbawionym wyobrażni...

I w ten sposób dochodzimy do syndromu pancerników. Z jednej strony budziły strach, a z drugiej były tak drogie, ze dowódcy bali się ich utraty i nie używali.

Zwłaszcza w świecie Warhammer Fantasty Roleplay, gdzie wcale nie ma magicznych broni i pancerzy... Żaden z tych pancerników, którzy w podręcznikach mają "bohater", nie są powiązani z awanturnikami, którzy - absolutnie niepodobnie do graczy, którzy tak nigdy nie robią - potrafią wyprawić się na inny kontynent, byleby znaleźć legendarny miecz...

Radiostacji nie masz, a potrzeba spikowania w dół by pchnąć gońca zajmuje cenny czas.

Bo nie jest możliwe, żeby umówić się na konkretne układy ("jedna beczka w prawo - oddziały z prawej flanki formować klin!"). W końcu bardzo prosty układ chorągiewek na statkach z czasów pre-nowoczesnych również nigdy nie istniał, wszystko musieli przekazywać gońce...

Przecież musiałbyś to trzymać oburącz, a grzbiet potwora przeszkadzałby w manewrowaniu żelastwem.

Fakt, halabarda jest naprawdę złym pomysłem.

- Słoń nie lata.
W przeciwieństwe do stojącego na ziemi gryfa, który nawet, jak jest na ziemi, to lata...

- Masz wygodne stanowisko, a nie siodło.

Bo większość normalnych wojskowych nie pomyślałoby, by zamocować coś solidniejszego, niż siodło, tylko by stwierdzili, że jak coś może nie zadziałać, to nie zadziała. W ten właśnie sposób do teraz nie odkryliśmy czarnego prochu.

Na niczym nie może używać, bo skrzydła nie mogą się złożyć przez to, że siedzi jeździec i ciosy do boku mają znikomą skuteczność.
Z tego właśnie nie używa lancy i nie jest czarodziejem, bo na konwencji genewskiej by stwierdzono, że ma to zbyt wiele sensu.

jeden człowiek nawet na smoku to trochę mało do takich akcji.
Ostatnio jak grałem w bitewniaka, mój krasnoludzki oponent zestrzelił mojego smoka jednym strzałem z armaty. W pierwszej turze. To naprawdę nie jest przepakowana jednostka, więc tym bardziej nie wiem, po co mówić, że są one za silne, by je wprowadzać do settingu...

A teraz pytanie do wszystkich sceptyków: w Waszych Starych Światach jakie są najpotężniejsze istoty wykorzystywane na różnych frontach?
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

pt sty 02, 2009 3:39 pm

Zwłaszcza w świecie Warhammer Fantasty Roleplay, gdzie wcale nie ma magicznych broni i pancerzy... Żaden z tych pancerników, którzy w podręcznikach mają "bohater", nie są powiązani z awanturnikami, którzy - absolutnie niepodobnie do graczy, którzy tak nigdy nie robią - potrafią wyprawić się na inny kontynent, byleby znaleźć legendarny miecz...
My się chyba nie rozumiemy... chodziło mi o pancerniki-okręty.

Bo nie jest możliwe, żeby umówić się na konkretne układy ("jedna beczka w prawo - oddziały z prawej flanki formować klin!"). W końcu bardzo prosty układ chorągiewek na statkach z czasów pre-nowoczesnych również nigdy nie istniał, wszystko musieli przekazywać gońce...
W ten sposób zwykły unik może zostać uznany za sygnał. Ponadto upraszczasz znacznie dowodzenie. Co innego zbiór sygnałów dla pułku/kohorty/regimentu, a co innego dla całej armii. Dla tej drugiej jest niewspółmiernie więcej poleceń, bo więcej składowych.
Prosty? Z tego, co wiem to nie taki prosty. I smok nie ma masztu ;)

Bo większość normalnych wojskowych nie pomyślałoby, by zamocować coś solidniejszego, niż siodło, tylko by stwierdzili, że jak coś może nie zadziałać, to nie zadziała. W ten właśnie sposób do teraz nie odkryliśmy czarnego prochu.
Powodzenia w montowaniu szopy na grzbiecie smoka, która nie odpadnie przy nurkowaniu.


Z tego właśnie nie używa lancy i nie jest czarodziejem, bo na konwencji genewskiej by stwierdzono, że ma to zbyt wiele sensu.
Pisząc to nie przeczytałeś cytatu, do którego się odnosiłem, prawda?
jeżdziec walczy z jej grzbietu, jesli nie jest na smoku to może używać miecza



To naprawdę nie jest przepakowana jednostka, więc tym bardziej nie wiem, po co mówić, że są one za silne, by je wprowadzać do settingu...
Nie są za silne dla mnie. Idea latania na nich jest po prostu za głupia.
Pominę fakt, że dając cytat z mojej notki poparłeś moją tezę o tym, że smok i jeździec to mało do akcji na tyłach ;)
Swoją drogą pokrętna logika. Czy jeśli Leman Russ przetrwa u mnie załóżmy 3 ataki meltą to mam uznać, że to najlepszy czołg Imperium?

A teraz pytanie do wszystkich sceptyków: w Waszych Starych Światach jakie są najpotężniejsze istoty wykorzystywane na różnych frontach?
Zależy przez kogo. Ale generalnie najpotężniejszą istotą jest człowiek ;)
 
Aureus

pt sty 02, 2009 4:25 pm

W ten sposób zwykły unik może zostać uznany za sygnał.

Słuszna uwaga. Chyba trzeba by wprowadzić system trąbienia, mianowicie: "Jeżeli zatrąbie, to macie zacząć się patrzeć" : )

Z tymi chorągiewkami to była ironia. Punkt jest taki, że wprowadzenie tego typu wydawania rozkazów zajęłoby sporo przemyśleń i opracowań, ale nie jest niemożliwe ani nawet dziwne - bo system chorągiewek był zawsze bardzo skomplikowany, zdolny przekazać praktycznie każdą informację w tym, co w WFRP1 nazywało się sekretnym językiem bitewnym : P

Ale generalnie najpotężniejszą istotą jest człowiek

No właśnie, bo u nas nie. : ) Podobnie, jak w WH40k uznajemy, że Gwardziści to tylko tło dla Kosmicznych Marines, tak samo w WFRP uznajemy, że silniejsza jest po prostu krasnoludzka armata od krasnoludzkiego oddziału zbrojnych. Bierzemy inspiracje z WFB i uznajemy, że po stronie Chaosu walczą demony, u elfów smoki, u wampirów... Hm... Wampiry... : P (mamy figurki tylko do dwóch armii więc moja wiedza jest ułomna : P).

W WFRP nie zwykłem uznawać, że ludzie mogą wszystko, bo tylko szczególnie predestynowane jednostki (między innymi BG - ale też i wszystkie postacie mające PP) mogą osiągnąć nadludzkie czyny. A przeważająca większość ludzkości to tylko szara masa.

Czytaj - heroizm. : )
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

pt sty 02, 2009 4:31 pm

Słuszna uwaga. Chyba trzeba by wprowadzić system trąbienia, mianowicie: "Jeżeli zatrąbie, to macie zacząć się patrzeć" : )
A tu powstaje problem słyszalności, która w bitwie jest raczej słaba (vide: Wojna Galijska Cezara i opis starć pod Gergowią).


W WFRP nie zwykłem uznawać, że ludzie mogą wszystko, bo tylko szczególnie predestynowane jednostki (między innymi BG - ale też i wszystkie postacie mające PP) mogą osiągnąć nadludzkie czyny. A przeważająca większość ludzkości to tylko szara masa.
Ja się z tym zgadzam. Stąd ";)" na końcu wypowiedzi.
Co nie zmienia faktu, że dla mnie tym, co decyduje o zwycięstwe na zabłoconych polach bitew Starego Świata ( ;) ) jest jednak człowiek. W liczbie większej lub mniejszej.

A co do Imperial Guard... Cytat z Uplifting Primera ;)
Always rember that you are a weapon. A man is the most powerful weapon in the universe, possesed of great strenght, fortitude, valour and purity.

Choć oczywiście gwardziści są tłem chociażby z uwagi na ich liczbę i zunifikowanie pełne.
 
Awatar użytkownika
Tullaris II
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 580
Rejestracja: czw cze 26, 2008 10:11 am

pt sty 02, 2009 4:49 pm

SSe. pisze:

o tyle sama walka w powietrzu już mniej. Wyobraźmy sobie łucznika pikującego w dół na smoku żeby mógł wystrzelić. Podejżewam, że pęd i wiatr wiejący mu w twarz uniemożliwiłby mu jakikolwiek strzał, a prawdopodobnie jedyne co by robił to kurczowo trzymał się siodła. Myślę, że można to porónać do jazdy na rollercosterze. Nie widziałem tam osoby, której twarz nie "zwiałaby" na tył czaszki.

No tak, ale pisałem przecież, że przy pikowaniu jeździec ma nie wiele do roboty, bo walczy głównie bestia. Co do strzelania to należy zauważyć, że bestia przy pikowaniu nie ma od razu jakiejś oszałamiającej prędkości, jest ta chwila na początku kiedy można się rozejrzeć i strzelić, łatwo nie jest, ale jak pisałem wcześniej, na takich bestiach latają najlepsi i najbardziej doświadczeni wojownicy, czyli tacy dla których szybkie wycelowanie i trafienie w odległy cel to żaden problem.

SSe. pisze:
W powyższym przykładzie trzymanie lancy, glewi, halabardy etc, wydaje mi się również "sensowne". Co do halabardy natomiast to jest broń IMHO, która zadaje głównie rany poprzez swój ciężar z zamachu a nie stricte cięte jak np.: nóż. Wyobraźmy sobie na wysokości 100 m nad ziemią, jak jeździec, którego wierzchowiec zwarł się z innym latającym czymś, a teraz dzielnie się gryzą i wbijają sobie pazury bierze zamach?

Pisałem także o tym, w walce powietrznej jeźdźcy muszą przede wszystkim uważać, aby nie spaść, ewentualnie spróbować zadać cios we wrogą bestie jeśli jest na tyle blisko i mieczem nie halabardą. A co do halabardy to myślałem o wykorzystaniu jej w sposób podobny do włóczni czyli do zadawania pchnięć z grzbietu smoka który wylądował.

SSe. pisze:
A jak np.: hippogryf poniesie to po kilkunastu minutach lotu jesteśmy albo powyżej gór, albo lata świetlne od miejsca bitwy. W górach to podejrzewam zamarzniemy (ale pewny nie jestem), a do bitwy to wrócimy po tym jak się zakończy :)

Jest takie nie bezpieczeństwo, podobnie może wybuchnąć nam działo z którego strzelamy, ale czy to powód żeby go nie używać.

Malaggar pisze:
Po pierwsze jeden człowiek nawet na smoku to trochę mało do takich akcji. Po drugie, to cały plan nagle traci na skuteczności, jeśli przeciwnik ma wojska w rezerwie. A tylko idiota nie ma.

Jeden człowiek, to może za mało, ale jak ma się oddziały rycerzy na pegazach jak Bretońce to czemu nie, wychodzeniem na tyły przeciwnika i odcinaniem mu odwrotu zajmowała się lekka jazda, tu ma się jej skuteczniejszą wersje.

Malaggar pisze:
Na niczym nie może używać, bo skrzydła nie mogą się złożyć przez to, że siedzi jeździec i ciosy do boku mają znikomą skuteczność.

A jesteś na 100% pewien, że nie mogą złożyć, bo mi sie wydaje, że skrzydła przykryją po prostu nogi jeźdźca. Jak wspominałem wcześniej tego problemu nie ma przy Mantysiach, których skrzydła są za plecami jeźdźców i nie przeszkadzają w niczym, można ich grzbietów strzelać na boki, czy też ciąć mieczem/toporem jak ze zwykłego konia, tak samo jest ze smokami, skrzydła nie są tu problemem.

Malaggar pisze:
A w RotK widzieliśmy, jak "doskonale" da się dowodzić latając na dziwactwach. Nie da z prostych przyczyn. Radiostacji nie masz, a potrzeba spikowania w dół by pchnąć gońca zajmuje cenny czas. Więc fakt, że widzisz dużo na niewiele się zdaje. A jeszcze nie daj Boże potworek wystraszy konie sztabu...

A słyszałeś może o języku sekretnym bitewnym, można za jego pomocą przekazywać rozkazy na odległość za pomocą gestów, jak jest za daleko to można użyć lunety i po problemie. Poza tym kto każe generałowi od razu lecieć do przodu na pałe, można wykonać kółko nad polem bitwy, zobaczyć co i jak, wrócić wydać rozkazy i uderzyć w odpowiednim momencie. Co kwestii czasu to się go nie ma jak już się bezpośrenio zaangażuje w walkę, a nie trzeba przecież od razu tego robić.

Malaggar pisze:
I w ten sposób dochodzimy do syndromu pancerników. Z jednej strony budziły strach, a z drugiej były tak drogie, ze dowódcy bali się ich utraty i nie używali.

No cóż, taka właśnie rola smoków, jest ich przecież nie wiele, wyprowadza się je do starcie w razie najwyższej konieczności i trzeba uważać aby ich nie stracić. Dlatego też nieczęsto można je spotkać na polach bitew, ale z drugiej strony pancerników bano się używać, ale ostatecznie użyto - "Bitwa Jutlandzka"
Ostatnio zmieniony ndz sty 04, 2009 5:25 pm przez Tullaris II, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Awatar użytkownika
K.D.
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1103
Rejestracja: śr paź 19, 2005 8:13 pm

pt sty 02, 2009 4:51 pm

A teraz pytanie do wszystkich sceptyków: w Waszych Starych Światach jakie są najpotężniejsze istoty wykorzystywane na różnych frontach?

A teraz pytanie do wszystkich użytkowników: kto jeszcze uważa to za 100% offtop w temacie o podróżach powietrznych w Warhammerze? Reszta dyskusji, ta o wykorzystaniu istot latających w walce, to już tylko 50% offtopu.
Ale jak już Malaggar wspomniał - zależy o jakiej frakcji/rasie mówimy. Tak ogólnie to zawsze podobała mi się idea jednoosobowego frontu w postaci Shaggotha, ale tego pomysłu nigdy nie wykorzystałem, i nie mam zamiaru, z oczywistych powodów.

Co do walki z grzbietu stwora latającego w locie to muszę przyznać, mało prawdopodobne, choć motyw lancy, którą po prostu trzymasz w poziomie, gdy Twój wierzchowiec na coś wlatuje, chyba byłby wykonalny(ale IMO niewiele skuteczniejszy niż szarża z grzbietu konia). Poza tym - raczej nic. Zauważcie, że większość latających stworów, które mogłyby unieść jeźdźców, są same w sobie potencjalnie niebezpiecznie.
Z wyvernami, gryfami, ogromnymi orłami i smokami(no dobra, może jednak bez nich...) na polu bitwy nie miałem problemów, ale nie jako wierzchowce dla kawalerii, tylko jednostki szturmowe, tudzież sama kawaleria. Gryfy posłużyły mi kiedyś jako rodzaj szybkiego transportu dla gońców a' la HoMM 3 i narzędzi ekspresowego opuszczenia pola bitwy dla tych, którzy nie mogli sobie pozwolić w niej zginąć. W walce uczestniczyły same w sobie jako wojownicy.
Z drugiej strony, gdy ma się do czynienia z istotami mniej inteligentnymi lub chętnymi do współpracy, koniecznością może się okazać wyposażenie ich nie w rycerzy z lancami, tylko w jeźdźców, których jedynym zadaniem jest kierowanie nimi w miejsca, gdzie walczyć będą już same, ustawianie ich w szyku czy na przykład wycofaniem się po sygnale. Wiele zwierząt nie pojmie tak złożonych instrukcji które dramatycznie zwiększą ich taktyczno-bojową użyteczność, stąd też pomysł z 'kierowcami'.
 
Awatar użytkownika
Tullaris II
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 580
Rejestracja: czw cze 26, 2008 10:11 am

pt sty 02, 2009 5:00 pm

Właśnie zauważyłem, że jakimś magicznym sposobem walnąłem dwa takie same posty, sorki.
Ostatnio zmieniony sob sty 03, 2009 7:35 pm przez Tullaris II, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Aureus

pt sty 02, 2009 5:02 pm

motyw lancy, którą po prostu trzymasz w poziomie, gdy Twój wierzchowiec na coś wlatuje, chyba byłby wykonalny(ale IMO niewiele skuteczniejszy niż szarża z grzbietu konia).

Nie potrafię się z tym zgodzić. Potęga lancy tkwi w tym, że ciężar rycerza, jego pancerza płytowego, rumaka, kropierza płytowego rumaka i tak przy prędkości 40 (35?) km/h skupia się w punkcie dwóch centymetrów kwadratowych : P Zakładając, że duża część potworów latających może takiego rumaka sobie dźwignąć w górę i go zjeść, zakładam, że mogą być znacznie cięższe. Jeżeli prędkość lotu > prędkość galopu a ciężar gryfa > ciężar rumaka, otrzymujemy połączenie, które łamie karki wzrokiem.

Ale, oczywiście, oba te założenia mogą być nieprawdziwe - zwłaszcza w świecie fantasy. : )

Tullaris - za pisanie CHalabarda zasługujesz na stos. : )
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

pt sty 02, 2009 5:07 pm

No cóż, taka właśnie rola smoków, jest ich przecież nie wiele, wyprowadza się je do starcie w razie najwyższej konieczności i trzeba uważać aby ich nie stracić. Dlatego też nieczęsto możan je spotkać na polach bitew, ale z drógiej strony pancerników bano się użwać, ale ostatecznie użuto - "Bitwa Jutlandzka"
Dlatego smok jako jednostka do ataku tyłów jest bez sensu.
Do tego zwracam uwagę (off-topicując), że Bitwa Jutlandzka miała miejsce w pierwszym dziesięcioleciu użytkowania nowoczesnych pancerników (drednotów) i jeśli dobrze pamiętam one same w sobie nie brały jakoś bardzo udziału w bitwie, bo pamiętano, co się działo pod Cuszimą (z pre-drednotami), po której zapanowała presja "nietracenia pancerników". A by zauważyć syndrom i jego powody wystarczy prześledzić losy trzech jednostek: Bismarck, Tirpitz i Yamato.

A słyszałeś może o języku sekretnym bitewnym, można za jego pomocą przekazywać rozkazy na odległość za pomocą gestów, jak jest za daleko to możan użyć lunety i po problemie
Taniej będzie stać na wzgórzu i przy użyciu tejże lunety obserwować pole bitwy. I nie narażać się na atak wszystkiego, co strzela.

Pozatym kto każe generałowi odrazu lecieć do przodu na pałe, można wykonać kółko nad polem bitwy, zobaczyć co i jak, wrócić wydać rozkazy i uderzyć w odpowiednim momencie
Jakby Ci to wyjaśnić... Widzisz, w bitwie często liczy się czas. Niektóre rozkazy trzeba wydać od razu po zauważeniu problemu. Robiąc kółka zauważysz problem, ale zanim dolecisz, wylądujesz, podjadą do Ciebie adiutanci i sztab mija cenny czas, ktorego może potem zabraknąć.

Ponadto opis sekretnego języka wskazuje jasno - jest on uproszczony.
Uproszczony, więc nie nadający się do dowodzenia armią.

Nie potrafię się z tym zgodzić. Potęga lancy tkwi w tym, że ciężar rycerza, jego pancerza płytowego, rumaka, kropierza płytowego rumaka i tak przy prędkości 40 (35?) km/h skupia się w punkcie dwóch centymetrów kwadratowych : P Zakładając, że duża część potworów latających może takiego rumaka sobie dźwignąć w górę i go zjeść, zakładam, że mogą być znacznie cięższe. Jeżeli prędkość lotu > prędkość galopu a ciężar gryfa > ciężar rumaka, otrzymujemy połączenie, które łamie karki wzrokiem.
Pozostaje jeszcze problem utrzymania się w siodle i zachowania barku w całości ;)
 
Awatar użytkownika
SSe.
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 94
Rejestracja: wt gru 23, 2008 3:26 pm

pt sty 02, 2009 5:27 pm

Nie potrafię się z tym zgodzić. Potęga lancy tkwi w tym, że ciężar rycerza, jego pancerza płytowego, rumaka, kropierza płytowego rumaka i tak przy prędkości 40 (35?) km/h skupia się w punkcie dwóch centymetrów kwadratowych : P Zakładając, że duża część potworów latających może takiego rumaka sobie dźwignąć w górę i go zjeść, zakładam, że mogą być znacznie cięższe. Jeżeli prędkość lotu > prędkość galopu a ciężar gryfa > ciężar rumaka, otrzymujemy połączenie, które łamie karki wzrokiem.
Pozostaje jeszcze problem utrzymania się w siodle i zachowania barku w całości ;)


Trafienie w facecika wielkości, nawet, Pudziana w ciężkim pancerzu to jedno. Trafienie lancą kilkutonowego cielska smoka to drugie. (Nawet jeżeli to tylko gryf to jego waga podejrzewam jest adekwatna do np.: http://www.bialowieza.net.pl/panel.php?turystyka=zwierzeta.) To nie jest kwestia chyba już barku, ani utrzymania się w siodle. Przy takiej sile zderzających się smoków to "lancownik"* (taki neologizm) to by się znalazł na atakowanym smoku rozpaćkany jak sałatka jarzynowa. To tak jakbyśmy chcieli z rozpędu "maluchem" przydzwonić w TIRa...

I jeszcze jedno spostrzeżenie, dlaczego gdy samoloty w naszym świecie stały się realną siłą podczas I WW, przeciętny dowódca nie wsiadał do nich żeby przelecieć się w trakcie bitwy nad jej polem?


Edit by Malaggar: *może lansjer lub kopijnik? ;)
I nieprzeciętny Rommel podczas walk w Afryce (II WŚ) używał samolotu (to tak, by nie pisać krótkiej notki).
Malaggar


EDIT:
Ale ja wyraźnie napisałem o przeciętnym dowódcy. :) Niemniej nie jestem historykiem. Jeżeli tak było nie twierdzę, że nie, tylko pytanie brzmi czy robił to podczas bitwy? Jeżeli tak to w takim razie moje porównanie jest nieco mniej trafione, co nie zmienia faktu, że miał tam na pewno radio i spadochron. Co umożliwiało mu zarówno kontakt ze sztabem jak i zwiększało szanse na przeżycie.

Lansjer? Prawdopodobnie tak to się nazywa, ale dziwnie mi się kojarzy :)
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

pt sty 02, 2009 5:50 pm

Jeżeli tak było nie twierdzę, że nie, tylko pytanie brzmi czy robił to podczas bitwy?
Z tego, co mi wiadomo, to zdażało się, iż latał nad polem bitwy. Sporadycznie, ale jednak. Podobnie czynili potem dowódcy amerykańscy w Wietnamie. Co nie zmienia faktu, że latanie samolotem/śmigłowcem z radiostacją to coś zupełnie innego, niż to samo, ale bez radiostacji i na smoku.
Jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę prędkość samolotu i fakt, że czynił to w okresie, gdy Luftwaffe miało dominację w powietrzu, to Twoje porównanie jest całkiem dobre.

Ale ja wyraźnie napisałem o przeciętnym dowódcy.
Wbrew pozorom to ważne stwierdzenie, bowiem Rommel znany był z brawury i skłonności do ryzykowania. Więc nie wpisywał się w typ przeciętnego dowódcy.

Wracając do tematu: Nadal uważam, że racjonalniejsze argumenty stoją jednak po stronie, która uważa, że latadła nie nadają się na "pojazdy" dowodzenia, ani nie są specjalnie sensowne militarnie. Chyba, że jako zwiad, choć dla mnie nadal to średnio fajne ;)
 
Aureus

pt sty 02, 2009 5:53 pm

opis sekretnego języka wskazuje jasno - jest on uproszczony.
Uproszczony, więc nie nadający się do dowodzenia armią.

Uproszczony, czy nie musisz mówić "regiment włóczników z lewej strony niech z łaski swojej ułoży się w taki sposób, by utworzyli coś na kształt trójkąta i wbili czubem w szeregi swordmasterów koło łuczników w środku" powie (będę improwizował, bo ja tego języka nie znam) "lewa flanka klin na centrum".
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

pt sty 02, 2009 6:01 pm

Uproszczony, czy nie musisz mówić "regiment włóczników z lewej strony niech z łaski swojej ułoży się w taki sposób, by utworzyli coś na kształt trójkąta i wbili czubem w szeregi swordmasterów koło łuczników w środku" powie (będę improwizował, bo ja tego języka nie znam) "lewa flanka klin na centrum".

Taki rozkaz to żaden rozkaz, bo jest tak ogólnikowy, że tracisz zupełnie przewagę, jaką możesz zyskać z dobrej obserwacji pola bitwy. Bo zamiast "V Regiment Carroburski - przerofmowanie się w klin, uderzenie na Czarną Chorągiew i spychanie jej w kierunku stawu" pokażesz "lewa flanka klin na centrum". A to JEST różnica.
Więc jeśli zakładamy, wbrew twierdzeniom P. Contamine'a, że dowodzenie w (quasi)średniowieczu polegało na czymś więcej, niż ogólnym podaniu planu na naradzie (a opisy fluffowe z podręczników na to wskazują ;) ), to dowodząc z latającego czegoś tracimy przewagę możliwości wydania dokładnych, precyzyjnych rozkazów.
I wtedy jesteśmy o krok od słynnego powiedzonka "Tam są pańskie armaty!".
 
Awatar użytkownika
Tullaris II
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 580
Rejestracja: czw cze 26, 2008 10:11 am

pt sty 02, 2009 6:58 pm

Aureus pisze:
Tullaris - za pisanie CHalabarda zasługujesz na stos. : )

Ale szanowny trybunale, ja nie chciałem, to podszepty mrocznych potęg, nie nie nie palcie mnie aaaa. :wink:
No, ok mam już Worda więcej takich głupich wpadek nie będzie.

Malaggar, przejrzałem zdjęcia najnowszego wzoru imperialnego gryfa. Z tego co widzę to ma skrzydła za plecami jeźdźca tak jak moja mantysia. Więc skrzydła już nie przeszkadzają i mieczykiem można powalczyć (oczywiście po wylądowaniu stworkiem).

Malaggar pisze:
Taniej będzie stać na wzgórzu i przy użyciu tejże lunety obserwować pole bitwy. I nie narażać się na atak wszystkiego, co strzela.

No jednak z powietrza da sie więcej zobaczyć, poza tym trudno jest trafić w coś co szybko leci, a jeśli to jest smok to tym bardziej ciężko go będzie trafić z armaty, nawet w WFB do latadeł strzela się wtedy gdy wylądują.

Malaggar pisze:
Jakby Ci to wyjaśnić... Widzisz, w bitwie często liczy się czas. Niektóre rozkazy trzeba wydać od razu po zauważeniu problemu. Robiąc kółka zauważysz problem, ale zanim dolecisz, wylądujesz, podjadą do Ciebie adiutanci i sztab mija cenny czas, ktorego może potem zabraknąć.

To działa także w drugą stronę, dzięki temu, że jest się w powietrzu można wcześniej zauważyć problem. Wspominałeś wcześniej, że nie mamy radia, ależ możemy je mieć, jeśli do wydawania rozkazów nie wystarczy sekretny bitewny to przecież do komunikacji można użyć magii (czary, magiczne przedmioty).

Malaggar pisze:
Dlatego smok jako jednostka do ataku tyłów jest bez sensu.

Smok jest siłą uderzeniową która generalnie powinna być wykorzystana w decydującym momencie bitwy w celu przechylenie szali zwycięstwa i ostatecznego przełamania lini wroga, a do atakowania tyłów można wykorzystać inne mniej wartościowe latadła. Choć z drugiej strony jeśli będąc w powietrzu zauważymy, że przeciwnik nie ma akurat na tyłach niczego co może nam zagrozić to czemu tam nie wylądować ich nie zaatakować, panika w szeregach nieprzyjaciela była by straszna.
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

pt sty 02, 2009 8:55 pm

działa także w drugą stronę, dzięki temu, że jest się w powietrzu można wcześniej zauważyć problem. Wspominałeś wcześniej, że nie mamy radia, ależ możemy je mieć, jeśli do wydawania rozkazów nie wystarczy sekretny bitewny to przecież do komunikacji można użyć magii (czary, magiczne przedmioty).
Poproszę o czary z podręczników do WFRP, które na to pozwalają wraz z ich opisami. Bez nich Twój plan nie ma poparcia w zasadach.

Malaggar, przejrzałem zdjęcia najnowszego wzoru imperialnego gryfa. Z tego co widzę to ma skrzydła za plecami jeźdźca tak jak moja mantysia. Więc skrzydła już nie przeszkadzają i mieczykiem można powalczyć (oczywiście po wylądowaniu stworkiem).
Możliwe. Figurek do WFB dawno nie oglądałem.

panika w szeregach nieprzyjaciela była by straszna.
Byłoby jak z czołgami w I WŚ. Panika, a potem szybki rozwój środków zwalczajacych.
 
Tadeus
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 143
Rejestracja: pn wrz 19, 2005 12:02 pm

pt sty 02, 2009 9:41 pm

Poproszę o czary z podręczników do WFRP, które na to pozwalają wraz z ich opisami. Bez nich Twój plan nie ma poparcia w zasadach.


Smoki na sesjach Warhammera to zdecydowanie nie moje klimaty ale z tym argumentem sie zgodzic nie moge. Magia powszechna jest dziedzina otwarta, a magiczne przedmioty mozna tworzyc do woli. Nigdzie w materialach nie zasugerowano, ze nie istnieja zadne czary i przedmioty poza opisanymi.

Jesli juz chcemy isc w high fantasy i wprowadzac smoczych jezdzcow, to dodanie do nich magicznych przedmiotow ulatwiajacych komunikacje jest tylko kosmetyka.

Co do uzycia miecza, halabardy, czy lancy w czasie lotu na smoku, to zupelnie to do mnie nie trafia. To tak jakby sie chcialo zadzgac kogos, wystawiajac lance z okna helikoptera. Jedyne co imho mozna by w miare skutecznie wykorzystac w takiej sytuacji, to czary. I tu faktycznie jezdziec moglby znacznie wzmocnic potencjal bojowy bestii. W innym przypadku widze jezdzca glownie jako "pilota" i zwiadowce.
 
Awatar użytkownika
Tullaris II
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 580
Rejestracja: czw cze 26, 2008 10:11 am

pt sty 02, 2009 10:39 pm

Malaggar pisze:
Byłoby jak z czołgami w I WŚ. Panika, a potem szybki rozwój środków zwalczajacych.

Ale środki zaradcze już istnieją, artyleria , magia, inne smoki. Jeśli zaś chodzi o czary i przedmioty umożliwiające komunikacji to tu mię masz bo nie ich nie znam (choć dziwię się, że twórcy nie pomyśleli o tym). Wracając jednak do sprawy komunikacji "sekretnym bitewnym" to sądzę, że rozkaz "V Regiment Carroburski – przeformowanie w klin, uderzenie na Czarną Chorągiew i spychanie jej w kierunku stawu" był by możliwy do wydania. V Regiment Carroburski - jeden znak charakterystyczny dla tej jednostki (każda jednostka w armii powinna mieć przyporządkowany symbol), formacja klin - drugi znak, atak trzeci znak, Czarna chorągiew - czwarty, kierunek staw, piąty szósty, i po sprawie. Fakt, że przy konieczności wydania bardziej precyzyjnych rozkazów generała musiał by wrócić, co rzeczywiście mogło by zająć cenny czas, ale z drugiej strony czy dowódca armii który angażuje się w walkę z wrogiem na koniu (co w średniowieczu było normą) ma większe możliwości dowodzenia armią. Sądzę, że jest podobnie (zwłaszcza przy moim założeniu, że generał na smoku będzie raczej walczył na ziemi, a nie w powietrzu), z tym, że generał na latadle ma lepszą możliwość oceny sytuacji i większą mobilność, a także większe szanse na przeżycie (w końcu w razie przegranej bitwy może szybko uciec wykorzystując bestie).

Tadeus pisze:
Co do uzycia miecza, halabardy, czy lancy w czasie lotu na smoku, to zupelnie to do mnie nie trafia. To tak jakby sie chcialo zadzgac kogos, wystawiajac lance z okna helikoptera. Jedyne co imho mozna by w miare skutecznie wykorzystac w takiej sytuacji, to czary. I tu faktycznie jezdziec moglby znacznie wzmocnic potencjal bojowy bestii. W innym przypadku widze jezdzca glownie jako "pilota" i zwiadowce.

Dlatego ciągle powtarzam, że jeździec raczej w powietrzu nie walczy, co najwyżej może próbować sieknąć mieczem wrogą bestie gdy jest blisko, lub też użyć lancy w momencie gdy bestie na siebie wpadają. Co jednak jest trudne do wykonania, dlatego jak wspominałem wcześniej w czasie walki powietrznej jeździec powinien przede wszystkim uważać aby nie spaść.
Ostatnio zmieniony sob sty 03, 2009 7:38 pm przez Tullaris II, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

pt sty 02, 2009 10:47 pm

Bo, jak wiadomo język bitewny obejmuje wszystkie możliwe tereny, kolory, dystanse, do tego nazwy i nazwy własne. Jasne.
Regiment Carroburski - jeden znak charakterystyczny dla tej jednostki (każda jednostka w armii powinna mieć przyporządkowany symbol), formacja klin - drugi znak, atak trzeci znak, Czarna chorągiew - czwarty, kierunek staw, piąty szósty, i po sprawie.

Uwzględnij fakt walki np. po 30 oddziałów w każdej z armii i teraz wymyśl gesty, które ŁATWO dałoby się od siebie odróżnić, mógłbyś je wykonać jedną ręką (bo drugą trzymasz wodze) i szybko. Powodzenia. Zaraz dojdziemy do absurdów typu: W języku sekretnym masz więcej słów niż w normalnej mowie...

Szkoda tylko, że przy okazji Dark Heresy i Uplifting Primera Sekretny Język: War Chant opisano jedynie jako zbiór gestów przydatny na poziomie drużyny + zbiór haseł dla wart i patroli.

choć dziwię się, że twórcy nie pomyśleli o tym
A ja nie. Nie pasowało to do WFRP.
 
Aureus

pt sty 02, 2009 10:52 pm

Poproszę o czary z podręczników do WFRP, które na to pozwalają wraz z ich opisami. Bez nich Twój plan nie ma poparcia w zasadach.

Ja jestem sprytszy i zamiast na czary, to powołam się na fakt, że czarodzieje wojenni są trzy razy Bardziej od Arcymagów, jakimi mogą stać się BG. Zgodnie z oficjalnymi podręcznikami, każdy mag wykorzystywany niedorywczo, tylko na stałe wcielony do armii, jest tak potężny, że żadne zasady nie są w stanie tego oddać tak, by zachowana została jakakolwiek równowaga między postaciami.

IMO nietrudno mi uwierzyć, że mogą robić takie cuda.
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

pt sty 02, 2009 10:57 pm

Ja jestem sprytszy i zamiast na czary, to powołam się na fakt, że czarodzieje wojenni są trzy razy Bardziej od Arcymagów, jakimi mogą stać się BG. Zgodnie z oficjalnymi podręcznikami, każdy mag wykorzystywany niedorywczo, tylko na stałe wcielony do armii, jest tak potężny, że żadne zasady nie są w stanie tego oddać tak, by zachowana została jakakolwiek równowaga między postaciami.
I okej. To jest argument. Zatem +1.
Tylko teraz pytania: Ilu magów bitewnych jest w Imperium? Od jakiego szczebla mag może zostać włączony do armii?
I czy to nie ogranicza tego typu czarów tylko do Imperium?
I najważniejsze: Czy nie bardziej opłaca się maga bitewnego trzymac na ziemi, gdzie zamiast zajmować się łącznością zajmuje się rozwałką?

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości