Taki off-topic, ale chyba ciekawy dla wielu.
Ludzie, proszę, wytłumaczcie mi jak to jest albo co robię źle. Jestem potencjalnym pracodawcą-amatorem. Szukam osoby, która by wrzucała teksty na stronę-bloga (sam nie mam na to tyle czasu ile bym chciał, bo jeszcze pracuję na etat i mam obowiązki rodzinne). W ogłoszeniu napisałem umowa o dzieło.
No i teraz dałem ogłoszenie na jednym z portali z ogłoszeniami o pracę. I co się dzieje? Dostaję CV, czytam, jak w miarę OK to wysyłam maila z prośbą o informację kiedy moglibyśmy porozmawiać. I CISZA. Inne przypadki - ktoś prosi o info o stawkach, wysyłam i... CISZA. Ani żadnych negocjacji, ani dodatkowych pytań (niektórzy nie odzywają się nawet nie znając stawek), ani pocałuj mnie w d*pę.
Nie informowałem o płacach w ogłoszeniu. Jednak nie robię z tego tajemnicy. Zawsze (po zapytaniu przez kandydata), pisałem, że jest to inicjatywa prywatna, proponowałem stawkę i pisałem, że jestem otwarty na propozycje. Nikt, nigdy nie negocjował.
Skonsultowałem się z innymi pracodawcami. Koleżanka mówi, że jak zatrudniała do branży hotelarskiej to było jeszcze gorzej - umawiają się na rozmowę kwalifikacyjną i ok. 50% kandydatów w ogóle nie przychodziło na rozmowę - nawet nie zadzwoniło, że ich nie będzie.
No i teraz pytanie - czy to ludzie stali/stają się jacyś dziwni czy tak było zawsze? Czy ludziom nie zależy na podjęciu pracy? Czy może ma być zawsze pełen etat, urlop i 5000 brutto niezależnie od efektów pracy? Skąd taki brak szacunku dla potencjalnego pracodawcy i brak jakiejkolwiek informacji zwrotnej?
Chętnie posłucham co myślicie i jaka jest Wasza perspektywa i doświadczenia.