Wczoraj do mych drzwi zapukał listonosz, niosący niepozorną paczuszkę zawierającą Księgę Armii Imperium w ojczystym języku. Trochę nienajlepiej się to złożyło, bo zamiast się uczyć do dzisiejszego zaliczenia, wertowałem kolejne karty pachnącej świeżością książeczki
, oto wrażenia:
Książka jest zdecydowanie napisana po polsku a nie po polskiemu
. Czyta się lekko i szybko (oczywiście mówię tu o wstawkach fluffowych), co prawda gdybym był wredny wytknął bym kilka kiepsko brzmiących powtórzeń i literówkę („lądunków”
), ale to szczegóły.
Nieźle też przetłumaczono nazwy jednostek czy magicznych przedmiotów, i tak mamy np.:
„Kirasjerów” (outraidersi); „Szermierze” (zwykli miecznicy); „Piekielnik” (Helblaster)
Z dziwniejszych jest tylko „Szenszal” – dowódca regimentu rycerzy (mnie się to kojarzy z pewnym gryzoniem
)
Ogólnie w szkolnej skali ocen, daje solidne 4+, no nawet -5