ndz lis 04, 2012 2:59 pm
Halt i Thorn
Halt i Thorn ruszyli w kierunku opisanym im przez Barona. Strażnicy przy bramie, podnieśli szlaban gdy motocykl podjechał pod bramę. Drużynowi zwiadowcy po chwili już byli na drodze prowadzącej do Mt. Hunt.
Droga była w całkiem niezłym stanie, choć w niektórych miejscach dziurawa - trzeba było być czujnym żeby nie urwać koła. Choć motocyklowi terenowemu to nie groziło to dla furgonetki mogło to być nie lada wyzwanie. Teren znacznie się podnosił, gdyż była to ścieżka prowadząca w góry. Otulona z każdej strony była gęstym lasem iglastym, który jednak stawał się coraz bardziej przejrzysty im wyżej i bliżej gór.
Byliście jeszcze za nisko by cokolwiek się działo. Zwierzęta pewnie będą wyżej, dalej od ludzkiej osady - pomyślał Halt. Zaczął padać śnieg, tym razem jednak nie znikał zbyt szybko z asfaltu, powoli i uparcie pokrywając go i resztę żywej przyrody która was otaczała. Był też bardziej intensywniejszy niż ten który powitał was przy wjeździe do Federacji.
Po chwili gdy zerwał się dość silny wiatr i odczuwalna temperatura znacznie spadła, to był początek zawieji śnieżnej. Póki co jeszcze delikatnej ale dla większości ludzi to i tak była nowość.
Halt chwycił swoją krótkofalówkę i nadał komunikat reszcie drużyny :
- Droga w miarę czysta choć dziurawa, zaczyna padać śnieg, weźcie sweterki, over!
Skończył i schował radio. Po chwili obserwacji terenu ruszyli w dalszą drogę. Śnieg zaczynał wiać coraz bardziej. Zwiadowcy orientacyjnie stwierdzili że 20 minut minęło i drużyna ruszyła za nimi w stronę bunkra. Furgonetce ta droga zajmie dłużej niż motocyklowi. Będą mieli wystarczająco dużo czasu by zrobić rekonesans ruin gdy tam dotrą. Jednak by to zrobić musieli najpierw tam dotrzeć. Ruszyli więc dalej. Znalezienie drogi nei było problemem gdyż trasa była tylko jedna... każdy idiota by doszedł na szczyt tej góry... jednak coraz mocniej padający śnieg mógł nieco utrudnić zadanie.
Zwiadowcy po około godzinie jazdy byli na miejscu. Powoli wyłaniali się z lasu. Halt zatrzymał motocykl jakieś 40m od mostu. Śnieżyca nabierała jednak coraz większej mocy. Ciężko było cokolwiek dojrzeć. Zaczęło wręcz piździeć... ale coż trzeba było zrobić zwiad :
- Wysiadka, czas sie rozejrzec. - powiedzial Halt zsiadajac z motocykla. Zgasil silnik, sciagnal kusze z plecow i zaladowal bełt.
John mial dosc jazdy na motocyklu. Ani to wygodne ani przyjemne. A juz na pewno nie z plecakiem i rkm na sobie. Dlatego gdy mógl w koncu zejsc i rozprostowac kosci byl bardzo zadowolony. Po drugiej stronie byly jakies ruiny, niespecjalnie wyrózniajace sie od calego oceanu ruin jakie bywaly na Pustkowiach. Erkaemista chwile je obserwowal chcac zorientowac sie z czym mniej wiecej beda mieli do czynienia. W konu wzruszyl ramionami i zabral sie do roboty :
- Oslaniaj mnie, sprawdze jak tu czysto. - rzucil do Halta i zdjawszy z ramion plecak wygrzebal z niego jakies male pudelko. Po chwili odpalil je i przytykal do powierzchni drogi, kamieni, roslin i okolicy, ufny, ze w razie zagrozenia kusznik dostrzeze niebezpieczenstwo w pore. - No dobra, mozemy zameldowac, ze promieniowanie w normie. Moze nie przedwojennej ale jak dla nas jest ok. - mruknal spokojnie do kompana.
Zwiadowcy rozejrzeli się. Faktycznie... za mostem można było dostrzec rozległe ruiny jakiejś osady. Halt przygotował się do walki i ruszył powolnym cichym krokiem w stronę mostu. Chociaż zawieja i tak skutecznie maskowała większość odgłosów i gdy dobrze wykorzystać sytuację, dawała też niezły kamuflaż. Kusznik dotrał wreszcie do mostu. Teraz dopiero zauważył że most jest dziurawy... żeby dostać się na drugą stronę trzeba było wykonać dwumetrowy skok. Nie byłoby to straszne gdyby Halt nie spojrzał co znajduje się pod mostem... powiedzmy że... długo, długo nic i później skały o dość nieprzyjaznym kształcie. Halt przyjrzał się też dokładniej ruinom... niestety nie zauważył nic ciekawego. Ot, ruiny budowli i nic więcej... bardzo rozległe. ani śladu bunkra.
Halt wyciągnął krótkofalę i zdał kolejny meldunek :
- Ekipa, dojechalismy, pizga sniegiem i gowno widac, most dziurawy jak sito, nie przejedziecie, powtarzam - lepiej zalatwcie samolot, za mostem ruiny, wyglada spokonie, idziemy sie rozejrzec po tej stronie
Zwiadowcy rozejrzeli się po bokach. Po prawej stronie rozciągał się las aż do samej przepaści, idealne miejsce na schowanie... pojazdu! Halt dojrzał podejrzany kształt i psozedłby o zakład że jest to auto oddziału Szpon. Z lewej nie dojrzeli żadnego niebezpieczeństwa.
Halt ruszyl w tamta strone rozgladajac sie na boki, kusze trzymal uniesiona, nadal przez radio :
- Ekipo, wiecej info, promieniowanie w normie, mamy chyba tez cos co wyglada jak pojazd Szpona, idziemy sprawdzic, bez odbioru - po czym ruszyl powoli przed siebie rzucajac jeszcze przez ramie - Thorn, wiesz co robic, postaraj sie nie wpakowac mi nic miedzy lopatki...
- Spoko, nie dygaj... - uspokoil kumpla John. Ruszyli ku zamaskowanej bryce. Najpierw Halt podszedl dosc blisko i sie zatrzymal uwaznie obserwujac pojaz.
Nastepnie John okrazyl prowizoryczny garaz pólkolem tak by w razie czego mieli go w krzyzowym ogniu. Nastepnie zalegl na zimnej ziemii by stanowic jak najmniejszy potencjalny cel. Po czym przez radio rzucil krótko do zwiadowcy - Dobra, ruszaj, ubezpieczam cie. - i wrócil do obserwacji potencjalnego celu.
Chlopaki powoli i czujnie zblizali się do pojazdu. Halt był zdziwiony tylko jednym faktem : brak zwierzyny, totalna cisza - pomijając huczenie wiatru rzecz jasna. Niewykluczone było że odgłosy były tylko przez zawieje były skutecznie zagłuszane. Wreszcie dotarli do pojazdu. Halt pomacał wielką bryłę, faktycznie był to pojazd, przykryty wielką białą plandeką by zamaskować go przed oczami tych którzy nie mieli go zauważyć. Halt jednak należał to tej drugiej grupy. Tych co zawsze widzą to co mają zobaczyć. Auto było furgonetką taką jak ich.
Halt spojrzał z uśmiechem przez ramię na kolegę i ostrożnie zaczal obhodzic pojazd. Gdy nie dostrzegl zadnych plapek zastawionych dla ciekawskich badz zlodziei delikatnie uniosl plachte od strony kierowcy strzasajac snieg, poswiecil latarka do srodka...
Zwiadowca nie znalzał żadnych pułapek. Kamuflujący był chyba zbyt pewny siebie i uważał że dokładne zamaskowanie starczy by uchronić ich pojazd. Halt otworzył drzwi od strony pasażera. Nie znalazł nic ciekawego. Wyciągnął łeb z kabiny kierowcy i skierował swe kroki ku rozsuwanym drzwiom aby zobaczyć się dzieje na pace. Otworzył je. Nikogo nie było w środku. Nie było też broni. Zostało tylko paliwo, kilka rzeczy osobistych niepotrzebnych w walce...
Halt odwrocil sie. - Czysto - powiedzial - zostalo tylko paliwo i smieci, najwyrazniej poszli do miasta na piechote zabierajac caly sprzet. Chodz, zamierzam sie jeszcze rozejrzec nim reszta spiochow przyjedzie.. - rozejrzał się w poszukiwaniu jakiegoś wyższego punktu. Niestety nie mogł nic znaleźć... teren wokół mostu był równy. Halt stwierdził że pora na kolejny raport :
- Over, znalezlismy woz Szpona, furgonetka taka jak nasza, schowana w lesie, pusta z wyjatkiem paliwa, wyglada jakby zabrali wszystko i poszli do ruin, my tez tu jestesmy, trzeba przekoczyc dziure w moscie, gowno widac, jak wam idzie? Poszedlbym jeszcze troche w glab.
Żołnierze ruszyli w stronę mostu, z zamiarem przedostania się na drugą stronę. Halt delikatnym krokiem ruszył w stronę dziury w moście. Most, przed „wypadkiem” musiał byc solidną konstrukcją. Jednak cała dziura pośrodku mostu dość mocno nadszarpnęła konstrukcję. Nie potrafiliście stwierdzić ile ciężaru most wytrzyma. Halt przykucnął, podał kuszę Thornowi który był za nim i zbadał most. Obaj ocenili swoje możliwości jeśli chodziło o przeskoczenie nad przepaścią. Bez zbytniego obciążenia dało się to zrobić.
Halt stwierdził, że skoczy i bez większego namysłu wziął delikatny rozpęd i przeskoczył. Zwiadowca był po drugiej stronie mostu. John rzucił kusze w stronę Halta – ten zręcznie ją złapał. Czekał na swego kompana. Thorn przerzucił plecak na drugą stronę mostu i po chwili też przeskoczył na drugą stronę.
Ruiny rozciągały się przez ok 250 metrów kwadratowych. Mimo że były przysypane dużą ilością śniegu. Nie zapowiadało się jednak na to że snieżyca ustanie. Widoczność nie była najlepsza. Widzieliście jakieś 20-30 metrów, dalsza odległość już mogła byc problemem. Ruiny budynków wskazywały na to że była to kiedyś jakaś wioska. I tylko tyle mogliście stwierdzić.
Thorn usłyszał jakiś dźwięk za sobą. Po chwili wypatrywania, zauważył że zbliża się pojazd – nie jakiś pojazd. Lepszy wzrok Halta zdradził że to reszta drużyny.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jensen, Lady Tina, Nick
Tina zignorowała sarkazm dowódcy, kiwnęła tylko głową na znak zgody i ruszyła wraz z Nickiem do miejscowego mechanika. Gdy Steve ruszył w stronę knajpy zaczął padać śnieg. Tym razem nie był to już przyjemny puch który w mgnieniu oka znikał z ziemi. Osiadał na zmarzniętej ziemii. Gdy wszedł do środka panowały tu pustki. Był dzień roboczy, każdy miał swoje zajęcie. Knajpa jak każda inna. Zakurzona speluna, pełna drewnianych stolików i krzeseł. Na końcu przez całą szerokość pomieszczenia ciągnął się bar. Za barem były magazyny ale nie było widać co tam jest gdyż drzwi były pozamykane. Za barem stał starszy człowiek, przecierając szklanki. Gdy zobaczył przybysza rzekł :
- Zamknięte...
Jensen nie zwrócił uwagi na słowa barmana i zamiast tego odparł
- Porucznik Steve Jensen - jednostka specjalna Posterunku. Baron zapewnił pełną współpracę i wsparcie ze strony mieszkańców
Barman nieco się skrzywił, lecz po chwili kiwnął głową :
- No dobra... więc czego?
Porucznik usiadł na krześle przed barem
- Chciałbym dowiedzieć się czegoś o poprzedniej grupie która była tu 2 tygodnie temu. Wiemy, że wyruszyli na południe, wie szacowny pan coś więcej? - spytał
- Wiem tylko tyle że ruszyli do laboratorium... pijesz coś? – bardziej odburknął niż powiedział
- Piwo - odparł i rozejrzał się po barze - Ale zatrzymali się w barze, prawda? Nie mówili nic dokładniejszego?
Barman, odszedł od rozmówcy na kilka kroków. Przy ścianie stało kilka skrzynek alkoholu. Chwycił butelke piwa i wrócił do Jensen'a podając mu butelkę :
- Zatrzymali się tu. Nie mówili nic... nie wyglądali na gadatliwych... w przeciwnieństwie do innych...
Jensen puścił mimo uszu tę uwagę i otworzył piwo
- Na pewno były próby zdobycia skarbów z laboratorium - kontynuował - nikt nie opowiadał co tam można spotkać?
Barman zaśmiał się głośno :
- Skarby! Człowieku... ja bym stamtąd spierdalał najszybciej jak się da! Chcesz radę na koszt firmy? Nie idź tam...
Jensen tylko się uśmiechnął:
- Baron opowiadał, że natknęliście się tam na zmutowane stworzenia. Widziałeś jakieś, albo możesz opisać - zmienił temat
Barman kiwnął głową na znak że "nie" :
- Ja tu tylko sprzedaję gorzałę... oczywiście krążą plotki że myśliwi coś widywali, ale odkąd wasi chłopcy tam poszli, nasi chłopcy przestali napotykać zmutowane stworzenia...
Steve nie zdążył skomentować tej wypowiedzi. Z krótkofalówki usłyszał głos Halta :
- Droga w miarę czysta choć dziurawa, zaczyna padać śnieg, weźcie sweterki, over!
Porucznikowi uniósł się kącik ust gdy usłyszał meldunek. Szybko jednak wrócił myślami do rozmowy
- Czyli nie one ich załatwiły - mruknął pod nosem - Gdzie spotkamy któregoś z myśliwych - spytał barmana?
- Pojęcia nie mam... ale na pewno nie w poblizu... gdzieś w lasach na polowaniu...
Jensen przyjrzał się zawartości baru.
- Baron zaoferował nocleg i wyżywienie na jego koszt - odezwał się po chwili - jednak za kilka minut ruszamy. Uda się zorganizować trochę żarcia na podróż - zwłaszcza, że zaczął padać śnieg - dodał kręcąc głową
Barman kiwnął głową z niechęcią :
- Skoro Baron tak zarządził... - poszedł na zaplecze, po kilku minutach wrocił z kartonem, w którym było kilka konserw, trochę wody. - Trzymaj!
Steve wstał i odebrał karton :
- Bardzo dziękuje - odparł - mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
Następnie wyszedł z knajpy na mroźne powietrze
Gdy Steve wyszedł z knajpy zobaczył jak Nick i Tina ładują rzeczy do furgonetki i pakują to co przynieśli od mechanika. Nick rzekł jak zobaczył dowódcę :
- Mamy 30 litrów! Nie jakoś strasznie dużo ale zawsze coś... Ruszamy?
- Jasne - odparł i zapakował karton do furgonetki - dostałem kilka konserw i trochę wody - powiedział wskazując na wnętrze paczki.
Tina kiwnęła głową i rzekła :
- No to ruszamy.
Nick i Tina zapakowali się do furgonetki. Za nimi ich dowódca. Nick odpalił furgonetkę i powoli ruszył tam gdzie zwiadowcy. Śnieg zaczął padać coraz bardziej. Powoli zamieniał się w śnieżycę. Halt mówił prawdę. Po około pół godziny usłyszeliście kolejny komunikat od Halta :
- Ekipa, dojechalismy, pizga sniegiem i gowno widac, most dziurawy jak sito, nie przejedziecie, powtarzam - lepiej zalatwcie samolot, za mostem ruiny, wyglada spokonie, idziemy sie rozejrzec po tej stronie.
Gdy tylko wsiedli i ruszyli Jensen zaczął mówić:
- Barman powiedział, że myśliwi przestali skarżyć się na zmutowane potwory - poprzednia ekipa widocznie skutecznie je wykończyła - powiedział do dwójki towarzyszy - to zła wiadomość - w ruinach znajduje się coś gorszego, co przeszkodziło im w akcji.
Gdy usłyszeli meldunek zwiadowców, porusznik wziął radio i odpowiedział
- Zrozumiałem. Uważajcie na siebie - polecił - w ruinach znajduje się coś gorszego od zmutowanych stworzonek - poprzednia grupa wszystkie skutecznie wybiła – dodał.
Furgonetka dalej „przepychała” się przez nieprzyjazny teren, który niedość się unosił to jeszcze był pokryty coraz grubszą warstwą śniegu. Nie było na szczęście jeszcze takiej tragedii żeby trzeba było porzucać pojazd. Powoli ale pewnie jechali dalej. Po kolejnych 10 minutach przybył kolejny raport od Halta :
-Ekipo, wiecej info, promieniowanie w normie, mamy chyba tez cos co wyglada jak pojazd Szpona, idziemy sprawdzic, bez odbioru.
- Przyjąłem. Meldujcie o wszystkim – odpowiedział dowódca.
Jechaliście dalej. Było spokojnie tak jak obiecywał zwiad. Powoli zbliżaliście się do konca trasy. Po chwili usłyszeliście kolejny raport od waszych zwiadowców. Chłopaki chyba wyciągnęli wnioski z błędów oddziału Szpon :
- Over, znalezlismy woz Szpona, furgonetka taka jak nasza, schowana w lesie, pusta z wyjatkiem paliwa, wyglada jakby zabrali wszystko i poszli do ruin, my tez tu jestesmy, trzeba przekoczyc dziure w moscie, gowno widac, jak wam idzie? Poszedlbym jeszcze troche w glab.
Wreszcie po kolejnych 15 minutach jazdy dotarliście na miejsce. W oddali widzieliście most i dwie plamki. Stwierdziliście że to właśnie Halt i Thorn którzy już chyba byli po drugiej stronie mostu. Śnieżyca nie ustąpiła. Więc jeszcze nie widzieliście dokładnie co jest po drugiej stronie mostu.