Dobrze hmm;) Jak mozemy gadać o każdej pracy to ja chciałbym nawiązać polemike z pewnym komentarzem do mojego scenariusza ,,Boska Łza", który zajął piąte miejsce od końca, na które w pełni zasłużył skoro sie tam znalazł:D Mimo to nie moge sie oprzec i musze wkleic kilka fragmentów z komentarza Tomasza Z. Majkowskiego:
Zaczęło się dobrze. Zaimponował mi rozmach kampanii, fakt, że autorowi chciało się chwilę pogrzebać w poszukiwaniu informacji o mitraizmie i że tego poszukiwania nie tai. Najbardziej jednak trafiło mi do przekonania osadzenie tej przygody w świecie i systemie - w tej edycji na palcach jednej ręki Trójpalczastego Jacka można policzyć scenariusze, które dzieją się w jakimś konkretnym miejscu i realiach. Początek był więc zupełnie okej i nawet zapaliłem się do kampanii o walce z orczym Czyngis Chanem i jego olbrzymią sojuszniczką.
Dziękuje:) O to chodziło. O tło do kampanii, troche o adrenalinke, troche o wciągniecie graczy, a przede wszystkim narysowanie im co ich czeka jeśli nie wypełnią misji, co mają za plecami i jak wiele od nich zależy. Ta wojna to takze furtka dla drużyny i MG, którzy wolą sie zająć batalią...
Dalej szło równie fajnie - klasyczne zawiązanie typu "siedzicie w gospodzie" doskonale komponuje się z charakterem wybranego systemu, autor posługuje się bestiariuszem i wszystko przebiega jak trzeba: jest i lawina, i śmierć dowódcy, i dramatyczny pościg. Przeprawa przez przełęcz strzeżoną przez orków jest zgodna z konwencją i przywodzi na myśl najbardziej klasyczne rozwiązania z dobrych gier komputerowych. Wszystko to na dokładkę okraszone zostało mapką taktyczną i statystykami, więc bohaterowie mają pełne pole do dedekowego popisu. Tak właśnie konstruuje się tego rodzaju historie.
Znów musze podziekować za docenienie, widać nie powino byc tak źle... a jednak było...
A potem wszystko to bierze w łeb i zaczyna się tradycyjna, wyrwana z kontekstu systemu, naiwna jazda bez trzymanki, która różni się od klasycznego, sprawnego początku jak niebo od ziemi - nawet styl nagle słabnie - i każe mi przypuszczać, że od tej chwili zmienił się autor scenariusza.
Prawde powiedziawszy to sie nie zmienił.. dał chwile odetchnąć graczom zeby móc wrzucić ich w kolejne bagno. Jazda bez trzymanki? Uwazam ze jazda była ale od lawiny przez obóz orków a potem troszke po smoku...
Ocieplająca się dolina jest zupełnie surrealistyczna (nawet ja wiem, że takie zmiany w ekosystemie wymagałyby lat), olbrzym i jego kufer za bardzo trącą Pratchettem, krasnoludzka twierdza nie przekonuje.
a) Pamiętajmy, że to Fearun i dnd, tu magia i niewyjaśnione zjawiska mogą nastąpic za pomocą dziwnych zjawisk. Surealistyczna dolina? Okey! Czemu nie?! Wiesz od małego jontka siedze troche z zagadnieniami związanymi z ekologią i zoologią więc taka surrealistyczna niebyła. Zwierzeta zachowały sie naturalnie a i ziemia też. Prosiłbym o wzięcie poprawki, na to, że tu magia też jest ważna.
b)Pratchett? Przyznam, że niemal ubóstwiam tego pisarza, ale... co to ma wspólnego ze skrzynią i olbrzymem? Nie wiem. Wiesz gdyby gracze nonstop mieli mrok i zło to byłby to wampir albo młotek a nie DnD.
c) A co do twierdzy... to wymyślili ją ludzie, którzy piszą ten system i świat. Mapki nie zamieszczałem bo nie dość, że miałbym mase roboty to jeszcze lepsa jest w podr. do Srebrnych Marchii. Tam są też wszytkie szczegóły o Cytadeli Adbar.Polecam:)
Najgorsze jednak przed nami, bo oto zmienił się nagle temat scenariusza i zamiast pełnej rozmachu kampanii o wojnie z orkami dostajemy wariację na temat "jak by tu wcisnąć do D&D interesującą informację, którą ostatnio znalazłem w necie". W dodatku spłyca się kult Mitry do prymitywnego dungeon crawla z poślednim demonem w roli głównej.
Ta cała informacja to był pomysł na przygode. Reszte dorobiłem...przykro że nie wyszło...
Ech czy sie spłyca... to tylko zależy od MG. Po to mu dałem linki, żeby nie uczyć go jak ma prowadzic. A demon i Cyric to intryga, którą moze wykorzystać lecz nie musi.
Od chwili lądowania na wyspie rozpadają się resztki spójności i prawdopodobieństwa: skąd wziął się kryształowy budynek? Skoro to mitraiści wybudowali świątynię nad miejscem, w które uderzył meteor, jakim cudem zdążyli wydłubać kilometry korytarzy? Kiedy wymarły całe pokolenia, pochowane w katakumbach? Czy byli tam już w czasach, gdy wszystko leżało pod kilometrową warstwą śniegu?
I o to chodzi drogi Jurorze;) TO DND! Gdyby wszytko było wytłumaczalne to co by było tajemnicą? Zadałeś sobie ładne pytania, jeśli MG chce to sobie je sam wytłumaczy i w jakis sposób przekaże graczom których to interesuje. Tyle. Jeslibym miał wszytko tłumaczyć to ten scenariusz byłby jeszcze dłuższy;/
Finał to kolejne rozłamanie konwencji. Miało być o bogach, zresztą to właśnie powtarza się do znudzenia, ale z kuli wychodzi ufoludek rodem z "Archiwum X", rozgląda się, poczym odlatuje, zapewne zniesmaczony, że trafił do nie tego serialu, co trzeba. Mało tego, kiedy już autor zdecyduje się zadać cios konstrukcji świata, rugując bogów na rzecz ingerencji Obcych (rzecz godna Dänikena), temat znów się zmienia.
Rozłamanie konwencji? Ciekawe. Pierwsza zasada MG: ,,To twój swiat". Nie uwazam zebym coś rozłamał. Nie od dzis wiadomo, że w DND wszystko sie może wydarzyć.
A co ufoludka. Widac za słabo to zaznaczyłem albo nie przeczytałeś tych tekstów o Mitraiźmie. Narodził sie ze skały, przybył z nieba. Kiedy sie pojawił przybył poteżny mag, który w porównaniu do niego jest słaby. To on jest tą magiczna istotą, która zmieni świat i zniszczy bogów ,, I fałszywi bogowie odejdą w mrok":P
Wiesz apropo Danikena... To mam do niego podejscie jak ty. Ale troche siedze w tych tematach jak chyba wielu miłośników fantasy. W każdym razie to niekoniecznie mógł być Obcy za jakiego ty go uwazasz. To jakies bóstwo z innej planety lub planu moze być i tyle... a że tak wygląda... przepraszam, ze zagrałem na archetypie obcego, który Ci nie spasował:)
Obiecane na początku orcze armie zamarły, bo oto mrugający czarodziej wprowadza zupełnie nowy problem. Furda Gruumsh, trzeba ocalić magię. Obawiam się niestety, że po wpadce z Mitrą nieszczególnie mam na to ochotę.
Hmm.. a moi gracze wrecz przeciwnie...;P
Jest jednak w scenariuszu scena iście oskarowa. Oto słoneczko świeci, szczyty gór zaczynają się zielenić, zelżał morderczy mróz, niebo jest błękitne - a krasnoludy rozpaczają nad klimatyczną katastrofą.
Tu pozostaje mi sie tylko ukłonić i mieć nadzieje, że za rok w tym co przysle bedzie wiecej scen oscarowych:)