Zrodzony z fantastyki

  • 1
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
 
Awatar użytkownika
Arvelus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 815
Rejestracja: sob maja 12, 2012 7:50 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

wt sty 22, 2013 1:22 pm


Tharos Taermack
Obrazek



Wbił spojrzenie w ziemię i częściowo zakrył je dłońmi. Jak koniowi zakrywa się oczy klapkami by patrzył tylko przed siebie, a okolica go nie rozpraszała. Tak teraz nie chciał dostrzegać mięsa chodzącego wszędzie wokół. Wyglądało zbyt smacznie... Głód cały czas narastał, powolutku, bez pośpiechu, ale sukcesywnie i nieubłaganie. Chciał wierzyć, że nad nim zapanuje, ale nie wierzył. To kwestia czasu. Zbyt dobrze znał zwykły głód, z dawnych lat dzieciństwa, pomimo, że ta pojedyncza myśl pojawiła się zupełnie bez kontekstu i wiedział, że nigdy nie był na tyle głodny by dostrzegać nie ludzi a jedzenie, to już wiedział, że ten głód, którego teraz doświadcza, działa znacznie szybciej.
- Idddę... na targ... - powiedział z trudem i irracjonalnym, znienawidzonym wrażeniem, że otwieranie ust, bez zatapiania kłów w ciele, jest potwornym marnotrastwem i, swego rodzaju, herezją, czy może samoobelgą.
Chciał pójść na targ. Zachować jakąś dumę, dostojność... ale wizja pochłonięcia mięsa popchnęła go do biegu.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

czw sty 24, 2013 1:01 pm

Miasto robiło się coraz ciekawsze. Nie można było odmówić jego twórcą rozmachu. Było tu jednak coś niepokojącego.
- Wydaje mi się, że chyba wszyscy w tym mieście są więźniami, albo nawet nieumarłymi. - zastanowił się Satrius.
Udał się za Mercutiem, bowiem też był spragniony. Widząc, że Kapłan dziwnie ślęczy nad wodą westchnął i sięgnął po wiadro samemu zaspakajając pragnienie.
- [i] Jakie masz fundusze? Myślę, że musimy zdobyć trochę mięsa dla Tharosa. Uważam, że powinniśmy przejąć kontrolę nad którymś z gangów, i w ten sposób zdobyć kontakty w podziemiu.
 
Awatar użytkownika
dreamwalker
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2250
Rejestracja: pn gru 19, 2005 9:39 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

śr sty 30, 2013 8:01 pm

Mercutio

Gdy Mercutio ostrożnie wyjął głowę ze studni, nagle zdał sobie sprawę, że stoi za nim Satrius. I nawet już zaczyna rozmowę.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł z tymi gangami. Co do pieniędzy - Mercutio wzruszył ramionami - nigdy nie musiałem ich nosić, więc teraz też przy sobie nic nie mam - odparł dziwiąc się wypowiadanym przez siebie słowom. Gdy już to powiedział, stały się oczywistą częścią jego natury, ale dlaczego je powiedział?

- Możegę sprzedać parę rzeczy. Na razie naszym głównym celem powinna być regeneracja sił i wstępne rozejrzenie się po mieście. Jak chcesz osłabiony wędrówką przez pustynię stawać przeciwko gangom?

Mercutio zastanawiał się. Patrzył przez dłuższą chwilę na linię zabudowań miasta i na te najbliższe budynki.

- Zrobimy, ... znaczy, proponuję zrobić tak: zdobądźmy schronienie i urządźmy tam tymczasową bazę, zdobądźmy mapę miasta i podzielmy się eksploracją. Prze kilka dni chodźmy po ważniejszych miejscach w mieście, wsłuchujmy się w to co się dzieje, szukajmy okazji do zarobku oraz informacji gdzie jesteśmy i jak się stąd wydostać. Potem podejmiemy decyzję co dalej.

Mercutio odwrócił się do Satriusa i skrzyżował ręce na piersiach czekając na odpowiedź.
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

pt lut 01, 2013 10:52 am

Rozdział II - Półplan Wygnania
Ostatnie Odpocznienie


Trójka planarnych wędrowców została przy studni zastanawiając się nad planem dalszego działania. Satrius nabrał wody w dłonie i ugasił pragnienie. Studnia milczała, jeśli nie liczyć cichego plusku poruszonej przez niego wody.

Tymczasem Tharos popędził przed siebie nie dając nawet zareagować towarzyszom. Po krótkim acz żwawym biegu dotarł na olbrzymi plac targowy, pełen ludzi, ruchu i wszelakich zapachów. Jego zmysły trwały w otępieniu, czuł tylko narzucający się im głód. I wtedy z tego niby transu wyrwał go twardy głos.

- Obywatelu! Proszę się wylegitymować!

Tharos dostrzegł obok siebie dwóch strażników w pełnym rynsztunku bojowym. Najwyraźniej jego dziwny wygląd i zachowanie przykuły uwagę tej dwójki, która zapewne patrolowała rynek. Ich oczy wpatrywały się w niego nieruchomo i bez najmniejszego mrugnięcia zza skrywających twarz masek, a ręce spoczywały spokojnie na rękojeści zakrzywionych mieczy.

Obrazek
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

pt lut 01, 2013 7:00 pm

Satrius pił sporo, ale powoli, Gdy zaspokoił pragnienie spojrzał z ukosa na Mercutia.
- Nigdy nie musiałeś ich nosić? Byłeś zakonnikiem, czy królem? Nie ważne! Mój plan jest taki, znajdujemy jakiegoś głupiego, ale buńczucznego bandytę, wyżynamy go i całą jego ekipę, a ich obrane ze skóry zwłoki rozwieszamy na latarniach. Rozdajemy połowę złota biedocie i przejmujemy interes. Potem szukamy drugiego gangstera w mieście, sprzymierzamy się z nim przeciwko szefowi wszystkich szefów, a po zwycięstwie wbijamy mu sztylet w plecy. Ale to potem, teraz poszukajmy noclegu i Tharosa!
 
Awatar użytkownika
Arvelus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 815
Rejestracja: sob maja 12, 2012 7:50 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

pt lut 01, 2013 7:33 pm


Tharos Taermack
Obrazek



Tharos już prawie się oblizał widząc dwie konserwy przed sobą, ale zaraz się powstrzymał.
Przybrał neutralny wyraz twarzy.
Wyprostował.
Spojrzał na nich spokojnymi oczami, w których bardzo niewielu było by w stanie dostrzec nieumarłe szaleństwo na ich dnie.
- Taermack. Tharos Taermack. Wędrowiec, który dopiero co dotarł do miasta. BARDZO głodny i spragniony wędrowiec z sakiewką pełną złota, chcący jak najszybciej wydać część z tego. Czy złamałem jakieś prawo?


 
Awatar użytkownika
dreamwalker
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2250
Rejestracja: pn gru 19, 2005 9:39 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

pt lut 01, 2013 8:26 pm

Mercutio

Mercutio uśmiechnął się puszczając mimo uszu uwagę o królach i zakonnikach. Satrius wyraźnie lubił się rządzić a jego druga propozycja nie była taka zła - to brzmi jak plan, ruszajmy na targ.
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

pt lut 01, 2013 10:05 pm

- Obywatelu Tharos Taermack, jeśli nie możecie się wylegitymować wizą wieczystą, to chcąc lub nie chcąc złamaliście prawo Ostatniego Odpocznienia. Zapraszamy z nami do aresztu tymczasowego - tam poddamy was kwestionariuszowi, a następnie przekażemy do Akademium celem opieczętowania.

Głos strażnika był spokojny, acz stanowczy. Mężczyzna wskazał gestem Tharosowi, aby udał się razem z nimi.
 
Awatar użytkownika
Arvelus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 815
Rejestracja: sob maja 12, 2012 7:50 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

sob lut 02, 2013 2:51 pm


Tharos Taermack
Obrazek



- Panowie- wzniósł ręce Taermack - Nie może to zaczekać? Od trzech dni nic w ustach nie miałem... Potrzebuję chwili. Pójdziemy na rynek, kupię jakiś udziec i zjem go idąc, wraz z wami, do tego aresztu, a wy mi wyjaśnicie o jakim opieczętowaniu mówicie... możemy tak zrobić?
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

Re: [DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

śr lut 13, 2013 9:59 am

Rozdział II - Półplan Wygnania
Ostatnie Odpocznienie


Tharos

Strażnicy miejscy spojrzeli po sobie, po czym ten z nich, który wcześniej przemawiał wzruszył ramionami i odpowiedział. - Dobrze, proszę zakupić strawę obywatelu. Będziemy was eskortować. Nie wyglądali na skorych do jakiejkolwiek pogawędki. Podążyli tylko za Tharosem do najbliższego straganu. Ghul nie błądził, nie szukał. Wiedział gdzie może kupić mięso. Czuł jego zapach... Szybko znalazł stoisko z pieczonymi świńskimi udźcami. Kupił dwa pięciokilowe kawały mięsa, z czego jeden zaczął jeść od razu, a drugi owinął w jakiś papier, czy papirus i włożył do plecaka. Po czym, bez stawiania oporu, dał się poprowadzić strażnikom.
- Wytłumaczy mi ktoś, o co chodzi z tym opieczętowaniem?​ - zapytał w pewnym momencie
Zbrojni patrzyli z nieudawanym zdziwieniem na olbrzymi zapas mięsa zakupiony przez przybysza. Na zadane pytanie tylko spojrzeli z zaciekawieniem i wzruszyli ramionami. Jeden z nich odburknął - Opieczętowanie to opieczętowanie..​. każdy je ma... nie mieć go to jak... być bezimiennym.​ Po czym wskazali kierunek i nakazali gestem Tharosowi, aby ruszał, a idąc krok za nim baczyli na niego uważnie.
- Rozumiem, że to jest permanentne, mam rację?
- Perma... co? Strażnik tylko podrapał się po głowie, po czym odzyskał rezon i rzucił. - To my tu będziemy zadawać pytania. Nie ociągać się proszę!
Tharos uniósł brew w powątpiewaniu i ruszył we wskazanym kierunku.
-Pytam czy to na stałe. Bo ja tu przejazdem i, w ogóle, w tej sferze przypadkiem.
Eskortujący mężczyźni zbyli te uwagi milczeniem, najwyraźniej nie uznając ich za pytania, na które są zobligowani odpowiadać. Po pospiesznym marszu krętymi i wąskimi uliczkami Tharos został doprowadzony gdzieś w południowe rejony miasta, nieopodal wieży, którą widzieli zaraz po wejściu. Strażnicy wskazali na niewielki budynek z palonej gliny i nakazali wejść do środka. Wyglądało to na przedsionek prowizorycznego aresztu czy może raczej sali przesłuchań. W środku panował zaduch mimo niewielkiego ruchu. Znajdowały się tu tylko trzy osoby. Gruby jegomość siedział przy rachitycznym stoliku, do którego Tharos został poprowadzony. Na drugim końcu pomieszczenia jakaś wytatuowana kobieta tłumaczyła coś żywo innemu urzędnikowi. Gruby jegomość założył niespiesznie binokle na nos i zaczął flegmatycznie. - Jestem Mon'nath-Ra, mianowany inkwizytor w służbie Ostatniego Odpoczenienia, czy obywatel przysięga odpowiadać zgodnie z samą prawdą, wyłącznie prawdą i tylko prawdą? jego głos był monotonny, jakby został dopiero co wyrwany ze snu. Albo jakby nie przyjmował tutaj nikogo od lat.
Taermack rozejrzał się po pomieszczeniu i po czy spojrzał na grubasa i po raz wtóry uniósł brew, ale po chwili kiwnął głową.
- Niech będzie.
Strażnicy stali przy wejściu zamykając drogę odwrotu, jednak po jednej stronie kilka metrów od Ciebie znajdowało się okno, a w zasadzie nieosłonięty otwór w ścianie, przez który wpadało do środka światło. Poza tym cała ściana pomieszczenia wypełniona była rejestrami pełnymi zwojów i pergaminów. Twoją lustrację pokoju przerwało pytanie ze strony inkwizytora. - Co jest powodem Twojego przybycia do Ostatniego Odpoczenienia oraz dlaczego chcesz tu pozostać? Głos był ociężały jakby wargi jegomościa lepiły się do siebie od gorąca.
Tharos przechylił głowę z wyrazem udawanego zaskoczenia.
-Powód? Przypadek. Zostałem porwany przez diabły i, szczęśliwie, udało mi się im uciec przez niestabilny, portal. Pojawiłem się na pustyni i skierowałem me kroki tutaj. Czemu chcę pozostać? Nie chcę. Chcę wrócić do domu. Do Pierwszej Materialnej.
Inkwizytor westchnął tylko ociężale i stwierdził ponawiając pytanie - - Wszyscy chcą tu pozostać. Musisz powiedzieć czemu chcesz tu pozostać. Oczy męzczyzyny świdrowały ciebie i niemalże obierały ze skóry.
I po raz trzeci Tharos uniósł brew.
-Ja nie. Ale skoro tak ci zależy to chcę tu zostać, by znaleźć sposób na opuszczenie tego miejsca i udanie się do celu mojej wędrówki. Pasuje ci taka odpowiedź?
Inkwizytor milczał dłuższą chwilę, po czym odpowiedział podnosząc nieznacznie głos. - Nie! Nie pasuje. Będę musiał to skonsultować. A tymczasem musicie zostać internowani.
Taermack westchnął ciężko.
- Ile zajmą te konsultacje?
- Tyle ile powin... Nie zdążył dokończyć, bo kobieta, która najwyraźniej zakończyła swoją wizytę w tym miejscu weszła mu w pół zdania. - Proszę zostawić tego obywatela. Jest moim zagubionym niewolnikiem, a więc moją własnością, a moją wolą jest, aby moja własność wyszła stąd ze mną. Wpatrywała się w Ciebie znacząco. Była dość szczupła i skąpo odziana, co było dość praktyczne w tym gorącu. Większość jej ciała pokrywały wymyślnie zdobione tatuaże w czarnym kolorze. Jedynie jej twarz przyozdobiona była na biało co przypominało do złudzenia wizerunek czaszki. Mimo tego ekscentryzmu można było powiedzieć, że była dość atrakcyjna i bez wątpienia dbała o swój wygląd.

Obrazek


Inkwizytor zwrócił ku ghulowi swoje przenikliwe spojrzenie i spytał bez emocji w głosie. - Czy ta kobieta mówi prawdę?
Tharos spojrzał na nią, obmyślając za i przeciw, po czym pochylił przed nią głowę. Nie podnosząc jej, ani nie odwracając się do grubasa powiedział
- Zaprzeczenie nie byłoby prawdą.
Inkwizytor zamrugał tylko oczami i ryknął. Najwyraźniej nie należał do zbyt lotnych umysłowo. - Jesteś jej niewolnikiem czy nie?! Strażnicy przy drzwiach poruszyli się lekko, przysłuchując się całej dyskusji.
Tharos miał ochotę palnąć się w łeb. Co za idioci tu zajmują się prawem. Gdyby nie był zirytowany to zastanowiło by go skąd grubas zna tak mądre słowo jak "internowanie".
-Tak. - przytaknął, nie chciał kłamać, ale cóż.
- W takim razie proszę nie zajmować mi więcej czasu... Z głośnym klapnięciem osunął się na oparcie krzesła i przymknął oczy, jakby znów zapadając w błogą drzemkę.

Strażnicy przepuścili kobietę i Tharosa na zewnątrz. Gdy odeszli kilka kroków dalej, kobieta przedstawiła się, lekko skinąwszy głową.
- Jestem Tamara de los Muertes, kapłanka z dalekich stron. Przepraszam za tę niespodziewaną interwencję, ale zauważyłam, że miałeś z nimi problemy, a jestem tu na tyle długo, że wiem już co nieco jak sobie z nimi radzić.
Tamara uśmiechnęła się, na pół przyjaźnie, a na pół w wyrazie zadowolenia z siebie i kontynuowała półszeptem.
- Od miesięcy próbuję znaleźć sposób na wydostanie się z tego miasta. Jak dotąd bez skutku. Nie dowiedziałam się nawet o żadnej metodzie wydostania się stąd. Poza tą absurdalną legendą znaczy się... ale nieważne, jestem póki co zmęczona użeraniem się z tym biurokratycznym molochem... muszę coś zjeść i się napić, jeśli chcesz możesz do mnie dołączyć. Chętnie posłucham o nowym przybyszu w tym zapomnianych przez bogów miejscu.
Zmrużyła oczy przyglądając się bacznie Tharosowi.

***

Mercutio i Satrius

Po kilku chwilach wyszliście z szerokiej alei wprost na rozległy plac wypełniony jeszcze większym ruchem kramarzy, przekupniów i wszelkiej maści istot załatwiających swoje sprawunki. Rozglądaliście się dłuższą chwilę i przeszliście wzdłuż i wszerz po targu z płodami rolnymi, ale nie znaleźliście nigdzie Tharosa. Na domiar złego spostrzegliście, że Diogenes również gdzieś zniknął. Musiał zostać w tyle i przepaść gdzieś w tłumie. Mieliście do wyboru spróbować ich poszukać albo znaleźć najbliższe miejsce na kwaterę dla podróżnych licząc, że oni postąpią podobnie i się wkrótce odnajdziecie.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

pt lut 15, 2013 12:23 pm

- Choć zjadłbym teraz smoka ze skrzydłami, to lepiej poszukajmy Tharosa. Choć wierzę, że wszyscy tutaj są nieumarłmi w jakimś sensie,,, to mogą kultywować jakiś prymitywnym przesądom przeciw wielce szlachetnej nauce nekromancji.
 
Awatar użytkownika
Arvelus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 815
Rejestracja: sob maja 12, 2012 7:50 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

pt lut 15, 2013 5:52 pm


Tharos Taermack
Obrazek



Pochylił głowę dziękując Tamarze za ratunek
- Oszczędziłaś mi wielu kłopotów. Jestem wdzięczny. Jak pewnie słyszałaś, jestem Tharos Taermack i ta absurdalna legenda pewnie wyda ci się całkowicie przyzwoita gdy opowiem jakim środkiem transportu ja się tu dostałem. - zwiesił głos i rozejrzał się wokół - Dasz się zaprosić na obiad? W ramach podziękowania i będzie przyjemniej omówić doświadczenia. - uśmiechnął się przyjaźnie.
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

wt lut 19, 2013 3:23 pm

Tharos

Kobieta lustrowała nieumarłego uważnie przekrzywiając lekko głowę, z uśmiechem na twarzy i oczami zmrużonymi od blasku słońca. Nie ważyła jednak długo jego słów. Cmoknęła tylko najwyraźniej zadowolona, że być może wreszcie usłyszy coś ciekawego i rzuciła energicznie:
- Świetnie! Chodźmy zatem od razu do Ostatniej Szansy. To miejsce, w którym spotykają się wszyscy nowi przybysze do tego miasta... znaczy się tacy, co siedzą tu krócej niż jakieś półwiecze. Wcześnie co prawda na strawę, ale głodna jestem wszelkich informacji spoza tej klatki.

Ruszyła szybkim krokiem przed siebie oglądając się tylko czy jej rozmówca nadąża.

Mercutio i Satrius

Zdecydowaliście się rozejrzeć za Tharosem. Wypytaliście chyba dziesiątki osób, ale już po kilkunastu minutach uzyskaliście spójne informacje o losie waszego kompana. Podobno jakiś blado wyglądający obcy został odprowadzony z targu pod eskortą strażników. Kierowano go ku Dzielnicy Generalicji, jak miejscowi nazywali południowo-wschodni rejon miasta obok którego przekraczaliście bramy wjazdowe. Nikt jednak z zapytanych nie mógł oczywiście potwierdzić, dokąd strażnicy mogli zabrać Tharosa. Pośród prawdopodobnych miejsc podali miejski karcer, Inspektorat zwany również aresztem tymczasowym, a także tajemnicze Akademium.

Kiszki marsza wam grały, a czas mijał. Diogenesa również nie było ani śladu, a że prezentował się mniej charakterystycznie niż wasz nieumarły towarzysz, to nawet wypytanie przechodniów o niego nie przyniosło żadnych efektów.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

śr lut 20, 2013 1:15 pm

Satrius westchną.
- Mercutio, poszukaj jakiejś taniej noclegowni. Ja idę na komisariat
Jak rzekł, tak zrobił.
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

czw lut 28, 2013 10:48 pm

Rozdział II - Półplan Wygnania
Ostatnie Odpocznienie


Tharos

Tharos przysiadł z tajemniczą nieznajomą nad pieczystym w Gospodzie pod Ostatnią Szansą. Tak wiele ciekawych rzeczy było do opowiedzenia i dowiedzenia się, że nie zdziwił go ani niewidzialny barman, ani pogrywająca na scenie trupa z bezgłowym perkusistą.

Tharos opowiedział nieznajomej o tym, jak znaleźli się w tym miejscu. Dowiedział się natomiast, że całe to miasto, jak i cały plan zostało stworzone przez jakiegoś potężnego maga Zaratana w czasach tak odległych, że dawno zostały już zapomniane. Tamara trafiła do tego miasta kilka miesięcy temu i przez ten czas odkryła, że miejsce jest swego rodzaju więzieniem. Ale nietypowym więzieniem, w którym strażnikami są sami uwięzieni, z jakichś dziwnych powodów tracący wolę i ochotę, aby je kiedykolwiek opuścić. Jedyni ludzie, jakich spotkała, którzy wydawali się normalni w tym sensie, że nie zamierzali spędzić reszty życia w tym miejscu to byli Ci, którzy zamieszkiwali pod Ostatnią Szansą. Jedyną istotą poza gospodą, która wciąż próbowała poszukiwać drogi ucieczki stąd był pewien gnomi inżynier budujący powietrzny statek, ale był tak szalony, że trudno było brać jego plany na poważne. Natomiast co do owej tajemniczej legendy, to głosiła ona, że drogi wyjścia z Miasta na inne plany Wieloświata zostanie odpieczętowana w momencie, gdy na Miasto spadnie deszcz. I to nie byle jaki, ale ulewa, która zmyje z jego ulice wszelki pył minionych wieków. Tamara oczywiście nie znała żadnych sposobów sprowadzania tak potężnego oberwania chmury, a jedyne czego się dowiedziała, to że kropla deszczu nie spadła w Mieście od już kilkuset lat.

Miała właśnie przejść do opowiadania o sobie, gdy w drzwiach stanął ktoś znajomy Tharosowi...

Diogenes

Zostałeś chwilę dłużej w pobliżu studni, aby zapisać usłyszaną przepowiednię, a gdy pozostali kompani oddalili się z tego miejsca nie byłeś ich już w stanie odnaleźć. Czekałeś w tym miejscu, licząc, że się reflektują i wrócą, a gdy nikt się nie pojawiał, przeszedłeś się na targ, a w końcu do najbliższej gospody. Tam ku swojemu zdziwieniu ujrzałeś Tharosa zajętego rozmową z nieznajomą, ekscentrycznie wyglądającą kobietą.

Satrius i Mercutio

Mercutio uznał, że rozdzielenie się w tak wielkim mieście nie należałoby do mądrych pomysłów. Stąd wykonaliście szybką rundkę po wszelkich włościach i przybytkach miejscowej straży i podobnych służb. Nie znaleźliście ani śladu Tharosa i wróciliście zrezygnowani do gospody, by ku własnemu zdziwieniu wpaść w niej na Diogenesa. Wasze poirytowanie jeszcze bardziej wzrosło, gdy zobaczyliście Tharosa kończące właśnie posiłek jak gdyby nigdy nic w towarzystwie pewnej damy,

Wszyscy

Pod Ostatnią Szansą


W momencie gdy doszło do waszego cudownego spotkania, kapela zaintonowała właśnie nowy, skoczny kawałek. Kątem oka zauważyliście, że perkusista jest bez głowy, a mimo to zasuwa na bębnach całkiem żwawo. Po chwili dostrzegliście jeszcze parę kufli sunących bezszelestnie w powietrzu od lady ku pobliskiemu stolikowi. Gdy postacie na obrazach wiszących na jednej ze ścian zaczęły was wytykać palcami uznaliście, że już nic was nie zaskoczy. Ale wtedy odezwała się do was wypchana głowa wisząca zaraz nad wejściem do karczmy. Łeb insektowatego stwora zaharczał i odezwał się beznamiętnym głosem.

- Witajcie Pod Ostatnią Szansą przybysze! Jestem Gorb, odłóżcie tarcze i bronie, istnienie jakie znaliście pozostało za wami... opór jest daremny... zostaniecie zasymilowani...

Kolejne dwa kufle sunące w powietrzu zatrzymały się na moment przed wami a sponad nich dobył się ciepły miękki głos.
- Nie obawiajcie się, to tylko taka atrakcja dla planarnych turystów. Rozgośćcie się proszę!

Po czym odpłynęły do kolejnego stolika zostawiając waszą trójkę samą sobie, wymieniającą spojrzenia z rozpartym na ławie kawałek dalej Tharosem.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

sob mar 02, 2013 11:20 am

Gospoda nie dziwiła Satriusa, bowiem widział w swym życiu rzeczy, które zmroziłyby serca demonów. Widział Gniewa niszczącego Dreadnoughta, Lorda Setriela przywołującego potęgę 'Obu Mieczy. Wojowników Władcy Stali i Krwi... Oraz samą Flotyllę Spustpszenia... niewiele rzeczy mogło go zdziwić.

Podszedł do kobiety i pocałował ją w dłoń. Przywołał na twarz łzę.
- Pani, rad jestem widzieć tak pięknej i szlachetnej damy. Przypominasz mi pewną niewiastę, z którą zostaliśmy rozdzieleni... - był ciekaw, czy jego towarzysze pomyślą o córce barbarzyńcy czy kytonce.
- [i] Niestety...
- rzekł ze smutkiem - Obawiam się, że większość mieszkańców tego kraju jest martwa - "poza nami"

Ostatnio zmieniony sob mar 02, 2013 11:20 am przez slann, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Sanawabicz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 698
Rejestracja: wt paź 14, 2008 10:23 pm

Re: [DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

sob mar 02, 2013 6:46 pm

Obrazek
Diogenes


Mężczyzna przykucnął ostatecznie, u opierając dziennik o kolano zapełnił jego strony krótkim wpisem z dołączoną przepowiednią. Słowa przychodziły mu ciężko, i był praktycznie pewien, że było to skutkiem ostatnich dni spędzonych na pustyni. Brak wody, jedzenia i innych podstaw sprawiających, że życie jest “znośne” sprawiło, że samo myślenie stało się czynnością niezwykle trudną. Potrzebował wody, kilku tysięcy kalorii i dobrego snu.

Wszystko to totalnie go pochłonęło. Nie sądził, że zajmie mu to to tak wiele czasu. Szczerze mówiąc, cieszył się że atrament nie wysechł totalnie. Dzięki bogom za szczelny korek, zatykający kałamarz. Gdy tylko skończył, zorientował się że został tutaj praktycznie sam. Wszelaki ślad po reszcie towarzyszy gdzieś zaginął, i wyśledzenie śladów ich stóp, w mieście takim jak to graniczyło z niemożliwością.

Organizm szybko dał o sobie znać. Jeść, pić, spać... te trzy słowa krążyło po jego głowie, niczym omen przewidujący najbliższą przyszłość mężczyzny. Nie każąc ciału zbyt długo czekać, spakował swoje rzeczy i ruszył w poszukiwaniu karczmy, której uzupełnił by zapasy i po prostu mógł by odpocząć. Nie szukał zbyt długo, wcześniej obiło mu się o uszy coś na temat karczmy więc połowa roboty była już wykonana. Teraz, pozostało jedynie jakoś tam dojść.

W końcu, przekroczył próg karczmy, wabiony zapachami jadła i napitku. Niczym zahipnotyzowany rozejrzał się po przybytku, początkowo w ogóle nie zwracając uwagi na gości, a tym bardziej na swojego druha. Z dziwnego amoku wyrwało go dopiero szturchnięcie, dziwne pchnięcie, które w normalnych okolicznościach wywołało by agresje. Jednak tu i teraz, liczyło się coś innego. Łowca odwrócił się, widząc dwójkę pozostałych dzielnych druhów. Mężczyzna uśmiechał się lekko.
- Dobrze was widzieć. Wybaczcie jeśli was zatrzymałem. A teraz... zjedzmy i napijmy się czegoś. Ba... nawet czegoś mocniejszego. Przyda nam się. - Wypowiedź przerwał mu dziwny monolog, i jeszcze bardziej dziwaczna kapela. Westchnął głęboko i usiadł przy jednym ze stolików, kątem oka spoglądając na egzotycznie wyglądającą kobietę.
Dopiero po chwili zorientował się, że nawet nie jest pewien jaką walutę tutaj przyjmują. Spojrzał na gospodarza tego przybytku, lub inną osobę, która wyglądała na któregoś z pracowników.
- Jaką formę zapłaty przyjmujecie? I co w ogóle można u was dostać?
 
Awatar użytkownika
Arvelus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 815
Rejestracja: sob maja 12, 2012 7:50 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

ndz mar 03, 2013 6:33 pm


Tharos Taermack
Obrazek



Zdziwiło go zachowanie towarzysza, bardzo zdziwiło. To o umarłości też.
- Więc to jeden z moich towarzyszy, z którymi się tu znalazłem. - wytłumaczył kobiecie, po czym zwrócił się do samego towarzysza
- Dobra, a skąd ten pomysł? Poza zwykłymi domysłami, rzecz jasna.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

wt mar 05, 2013 2:46 pm

Satrius uśmiechnął się łagodnie, jednocześnie szacując wartość ich rozmówczyni na targu niewolników. Pieniądze im się przydadzą.
- Mój przyjacielu, wszyscy ludzie w tym mieście są podejżanie apatyczni, co jest cechą typową dla umarłych, czy raczej przebywających w zaświatach. Do tego nazwa ostatnie odpocznienie dużo mówi. A szlachetnej pani zapytałbym się, akie są gangi w mieście. Walka z niesprawiedliwością to obowiązek każdegp prawego rycerza, prawda Mercutio?
 
Awatar użytkownika
Arvelus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 815
Rejestracja: sob maja 12, 2012 7:50 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

wt mar 05, 2013 4:46 pm


Tharos Taermack
Obrazek



Usniósł brew jeszcze wyżej.
- W głowę się uderzyłeś, czy jak? Chcemy się stąd wydostać, a nie naprawiać to zakichane miasto. A argumenty apropo, przypuszczalnej śmierci wszystkich wokół, są naiwne. Nie tylko nieśmierć rodzi apatię, a my zawędrowaliśmy na inny plan egzystencji. Tylko wyczekuję jak znajdziemy jakiś element pokroju szmaragodwego wodospadu spadającego do nieba. Zachowanie ludzi wokół jest bardzo normalne jeśli spojrzymy na kontekst.
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

wt mar 05, 2013 6:03 pm

Tamara włączyła się do dyskusji, zdradzając jednocześnie oznaki oczarowania szarmancką postawą Satriusa. Najwyraźniej nie wykryła jego prawdziwych zamiarów.

- Jeśli mogę coś dodać, to tutejsi nie są z całą pewnością nieumarłymi... wiem co nieco o nieumarłych. - Mrugnęła w tym momencie dwuznacznie do Tharosa - Natomiast rzeczywiście na swój sposób miejscowi są jacyś... inni... jakby żyli w swoim świecie, jakby żyli tylko dla siebie. Nie wiem, jak to wytłumaczyć.

W tym momencie niewidzialny głos odezwał się obok Diogenesa, a on sam poczuł czyjąś fizyczną obecność parę kroków przed sobą. Melodyjny głos odpowiedział na jego pytanie.
- Poza prostą strawą i trunkami nie mamy tu zbyt wiele... połączenia z innymi planami są tu dobrem deficytowym. Ale oferujemy kilka unikalnych miejscowych przysmaków. Płatki róż pustyni, syrop z rosy, kwarcytowe landrynki i specjalność pustyni - kulki smaków... - To powiedziawszy pod nos Diogenesa podfrunął talerz, a na nim kilka małych kulek wyglądających, jakby były zlepione z wysuszonej trawy. - Wystarczy popić wodą i wydają najbardziej egzotyczne i wyszukane smaki o niedoścignionych kompozycjach, powiadają, że są tkane ze snów śnionych pod pustynnym niebem... jedyne 2 złote monety sztuka, nie kłopoczcie się walutą panie, przyjmiemy każde złoto lub srebro dobrego stopu.

Jednocześnie kapela skończyła granie. Magicznie wzmocniona wibracja rozbrzmiewała jeszcze chwilę w waszych uszach. Wtem jeden z grających odłożył gitarę i podszedł do was, zataczając się nieznacznie i zagadał.
- Hej wam, jesteście tu nowi, no nie? Fajno, fajno! Mówcie mi Jimmi! - Zatoczył się parę razy próbując przywitać się na miśka z każdym z was, po czym przeszedł do rzeczy.
- Słuchajcie, jest taka sprawa... musimy się stąd wydostać... - Jimmi nie zdążył dokońćzyć, bo w pół słowa przerwał mu drugi z muzyków.
- Jasne że musimy! Tu nie ma dup, do picia same szczyny, a do jarania to już zostały nam tylko resztki pergaminów z nutami, ratujcie nas panowie!
- Nie histeryzuj Rob! To prawda. Okradziono nas z imienia naszego zespołu i wrzucono do tego zapomnianego przez bogów świata, gdzie nie mamy nawet dla kogo grać... jeśli będziecie tak zacni, żeby obiecać, że zabierzecie nas ze sobą, gdy jakimś sposobem będziecie chcieli się stąd wyrwać, to możemy podzielić się pewnymi wartościowymi informacjami...

Ściszył głos i dodał półszeptem, niemal momentalnie trzeźwiejąc.
- Wyciągnęliśmy informację o pewnym artefakcie... przedmiocie, który ma moc tak wielką, że umożliwia władanie nad całą tą krainą... ale to gruba sprawa, sami nie damy rady... w zasadzie to w naszej obecnej kondycji w ogóle nie damy rady... biedny Johnny całkiem już stracił głowę, - wskazał w tym momencie gestem w kierunku bezgłowego perkusisty próbującego znaleźć po omacku drogę ze sceny - nie damy rady, ale Wy wyglądacie na zaprawionych wykidajłów, moglibyście spróbować... jeśli przysięgniecie, że zabierzecie nas ze sobą, jak Wam się uda.

Trzeci z grajków dołączył się. - Tak, weźcie nas do Ysgardu! To dopiero miejsce - chlejesz całą noc na umór, wyrywasz laski, napierdalasz się ze wszystkimi do ostatniej krwi, a rano wszyscy budzą się świeży, rześcy i gotowi do kolejnej nap... - Spojrzenie Jimmi'ego zmroziło kolesia, tak, że przerwał i potulnie utkwił w was pełne oczekiwania spojrzenie.
Ostatnio zmieniony wt mar 05, 2013 6:07 pm przez Agnostos, łącznie zmieniany 3 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Sanawabicz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 698
Rejestracja: wt paź 14, 2008 10:23 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

śr mar 06, 2013 3:22 pm

Obrazek
Diogenes


Łowca chwilowo nie zwracał uwagi na egzotyczną urodę kobiety. Był głodny i spragniony i w tej chwili tylko to się liczyło. Westchnął rozglądając się po sali, i jedynie jednym uchem przysłuchując się słowom wypowiadanym przez członków kapeli.
- Dzban wody, i dowolny rodzaj mięsa. Byle było czyste, i byle bym nie musiał później odsiedzieć swojego... Nie jadłem nic od dłuższego czasu, więc nie będę wybredny - rzucił w eter, bo w zasadzie nie widział do kogo lub czego kierować te słowa. Usiadł przy wolnym stoliku, nieco na uboczu, z dala od hałasu, rozmów i niepotrzebnych i wręcz zabawnych zalotów. Na stole pozostawił jedynie trzy złote monety, mając nadzieję, że wystarczy to na naprawdę dobry posiłek i czystą wodę.
- Oferujecie wynajem pokojów? Nie ukrywam, że potrzebuję chwili ciszy, kąpieli i czasu by odpocząć. Poza tym, co powinienem wiedzieć o tym miejscu Panie? Czego lepiej nie robić, i od kogo trzymać się z daleka? Panie? Pani?... czymkolwiek jesteś.

Oczekując na odpowiedź, wygrzebał z plecaka dziennik i otworzył go na pierwszej stronie. Powoli wertował skórzaną książkę, zatrzymując się dopiero na pustych stronach.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

czw mar 07, 2013 3:39 pm

- Alaż Tharosie, nie pamiętasz jak jeszcze kilka dni temu ramię w ramię walczyliśmy z samymi władcami piekieł w obronie niewiaty. - kopnął ghoula znacząco w kostkę.
- Lady, nigdy nie śmiałbym sugerować, że tak zacna i prawa niewiasta jest zombie. Raczej mówiłem o oczekujących - "Sprzedamy ją za dobre trzysta sztuk złota" potem zwrócił się do grajków
- Z radością wam pomogę, Razem odzyskamy ten artefakt.
Ostatnio zmieniony czw mar 07, 2013 3:39 pm przez slann, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Arvelus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 815
Rejestracja: sob maja 12, 2012 7:50 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

pt mar 08, 2013 11:28 pm


Tharos Taermack
Obrazek



- Zamliczże, do cholery. - warknął szeptem - Takich rzeczy nie należy omawiać w miejscu gdzie kręci się niewidzialny barman. Wy. Opowiecie nam o artefakcie i wszystkim co wiecie i wtedy zdecydujemy czy jest to wiarygodne, ale z braku opcji raczej nie będziemy narzekać.. Kiedy kończycie robotę, byśmy mogli to omówić?
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

śr mar 13, 2013 12:46 pm

Niewidzialny barman położył delikatnie rękę na ramieniu Diogenesa i skierował go w stronę szynkwasu. Tam w powietrze wzniosły się szklanice i jedna po drugiej napełniły pienistym brązowym trunkiem.

Znad baru rozległ się głos.
- Jeśli jesteś ciekaw przybyszu, to chętnie opowiem ci nieco o tym miejscu. A co do mnie, to nie ma we mnie nic ciekawego... - powietrze poruszyło się delikatnie, jakby istota wzruszyła zamaszyście ramionami - ...tacy jak wy zwą nasz rodzaj niewidzialnymi myśliwymi. Po prostu znudziła mi się służba pewnemu wyjątkowo zgryźliwemu magowi i uciekłem przy pierwszej sposobności. Pech chciał, że trafiłem akurat tutaj. Choć zawsze mogło być gorzej. Przynajmniej ponad pustynią jest dużo pięknych przestworzy. Poza tym z braku innych opcji zatrudnienia założyłem tę karczmę, a w wolnych chwilach uczyłem się obcych języków. Rzadko bo rzadko, ale czasem zawita tu ktoś nowy. I zwykle już tu zostaje...

Kufel uniósł się i przechylił na wysokości jakichś 7 stóp nad ziemią. Piwny trunek zawirował przez chwilę w powietrzu po czym bezdźwięcznie zniknął w trzewiach żywiołaka.

- A co się tyczy miasta. Obowiązują tu prawa Zaratana. Jego legendarnego twórcy, którego nikt nie widział tu na oczy od eonów. Obszerne opasłe tomiska praw i przepisów regulują każdy szczegół codziennego życia. Ale jest sposób na poradzenie sobie z tym wszystkim... - Stwór ściszył głos, jakby zdradzał rzadki sekret - Każdy z permanentnych mieszkańców tego planu ma pewną słabość... uważa, że jest w czymś niezastąpiony... kto wie, być może ma to związek z tym, dlaczego niemal nikt nie próbuje w ogóle upuścić tego miejsca. W każdym razie, jeśli wiecie co to za czuły punkt i uderzycie w niego niewinnym komplementem, miłym słówkiem czy peanem zachwytu... macie tę osobę w garści! - istota zachichotała cicho - Tylko tyle i aż tyle. Odkryłem to już jakiś czas temu i bardzo ułatwia mi to życie... a poza tym, cóż rzec - unikajcie kanałów i podziemi miasta - leżą tam pogrzebane moce, które dla bezpieczeństwa miasta zostały tam zepchnięte wieki temu i dziś nikt o nich już nie pamięta. A póki pozostajecie na górze, nie grozi wam wiele ponad nadgorliwość lokalnych urzędników.

***

Satrius, Tharos i Mercutio stali z Tamarą i trupą grajków tocząc rozmowę pełną półsłówek i niedomówień. Odnieśliście wrażenie, że Jimmi najwyraźniej przeląkł się nieco, być może dopiero teraz zwrócił uwagę na waszą aparycję, a zwłaszcza nie do końca zdrowo wyglądającą postać Tharosa. Kontynuował, zająkując się raz czy dwa...
- Pra... pracę właśnie skończyliśmy. Fajrant! Chętnie z wami pokłapiemy trumnami, ale wcześniej chcia... chciałbym poprosić was o małą przysługę. Johnny stracił głowę... jak pewnie widzicie. - odwrócił się w stronę bezgłowego korpusu, który właśnie uporał się z zejściem ze sceny i stał tuż obok was. - Jeśli pomożecie nam ją odnaleźć... to będzie znaczyć, że możemy wam zaufać i opowiemy wszystko co wiemy... - wzdrygnął się na moment, po czym dodał - No a nawet jeśli zdecydujecie się wtedy nas wystawić, to przynajmniej biedny Johnny będzie miał znów głowę... - Blady uśmiech zagościł na jego twarzy, po czym przechylił się i szepnął do ucha stojącego obok Roba - Muszę kurwa przyjarać, bo nie ustoję, kopsnij mi jeszcze jakiego zwoja...
Ostatnio zmieniony śr mar 13, 2013 12:49 pm przez Agnostos, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Sanawabicz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 698
Rejestracja: wt paź 14, 2008 10:23 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

czw mar 14, 2013 12:00 am

Obrazek
Diogenes


Łowca zabrał się za jedzenie i picie. Nie śpieszył się, gdyż ciało odzwyczajone od jedzenia i picia często miało problemy z przyjmowaniem zbyt dużej ilości strawy i płynów. Mężczyzna doskonale znał towarzyszące temu następstwa, okropny bój wnętrzności, często wymioty, rozwolnienia i wiele innych niemiły dolegliwości.

Jedząc i pijąc przysłuchiwał się rozmowie pozostałych członków drużyny, wraz z bandą napaleńców. Diogenes był pewien, że rozmowa na tego typu tematy nie należy do... łatwych. Wymaga ogromnej dozy zaufania, ostrożności i przede wszystkim dyskrecji. W tej chwili brakowało mu każdej z tych rzeczy, a co gorsza widząc podniecenie u członków drużyny nie sądził, że zmieni się to zbyt szybko.

Jedyna osoba. na którą mógł liczyć, to jest paladyn wyglądał nie najlepiej. Letarg w planie przejściowym, atak roku małych... czymkolwiek były wyniszczył jego ciało i umysł. Wyglądał na osobę, która nie pociągnie zbyt długo, a nawet jeśli to będzie to ciężka droga. Na tą chwilę, zdawał się być a raczej stawać jedynie ciężkim balastem.

Gdy łowca ostatecznie usłyszał propozycje grajków prychnął śmiechem, niemal że krztusząc się resztkami strawy w ustach. Gdy opanował wszelkie towarzyszące temu symptomy podniósł głowę spoglądając na wesołą drużynę.
- Wybaczcie, ale przysłuchuję się waszej rozmowie w zasadzie od samego początku... - łowca przerwał na chwilę mierząc wzrokiem każdą ze stojących tutaj istot ostatecznie spoglądając, na zdawało by się lidera grajków - Mam rozumieć, że żeby wydostać się stąd musimy "pomóc"... - dokładnie za gestykulował cudzysłów palcami dłońmi -... odszukać głowę waszego przyjaciela, który podejrzewam raczej jej nie zgubił a stracił? Więc... mamy pchać się w wielkie gówno, które roboczo nazwę "Złodziej Głów" i w dodatku "zupełnie nic się nie stanie" jak obudzicie się z naszym wielkim kutasem w swojej zacnej dupie? Wybacz, ale śmierdzi mi to na kilometr. Może po prostu, zamiast szukać jego głowy - tu wskazał na bezgłowego perkusistę - Będziemy ukrywać wasze, jedną po drugiej aż w końcu któryś łaskawie powie to co nas interesuje?
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

czw mar 14, 2013 10:04 am

Satrius jadł powoli, delektując się smakiem. Nie były to wprawdzie anielskie skrzydła zapiekane w smoczym sosie, ale nadal było pyszne. Zwrócił uwagę na słowa gospodarza. Doszedł do wniosku, że lepiej nie mówić mu niczego o planach ucieczki, bo tamten w obawie przed utratą interesu, mógłby im się przeciwstawić.
Chciał zapytać już grajków, czy nie wystarczy im dowolna głowa. ale Diogenes pierwszy im odpowiedział. Satrius rzucił mu pełne uznania spojrzenie, a potem rzekł

- Słowa mojego towarzysza, choć ostre, to są prawdziwe. Mówcie pókim dobry.
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

czw mar 14, 2013 10:52 am

Rob ponaglony przez ledwo stojącego na nogach Jimmi'ego odszedł i zaczął grzebać w leżącym przy scenie zielonym plecaku typu kostka.

Tymczasem Jimmi najwyraźniej został całkowicie zbity z tropu nieoczekiwaną groźbą ze strony Diogenesa, który do tej pory zdawał się w ogóle nie zwracać na nich uwagi. Nogi ugięły się pod nim jak z waty, aż przysiadł przy stole.
- Do... dobrze, dobrze! W pytę z tym, już mam mówię. Jak pewnie wiecie, tym zapyziałym miastem włada czterech Kalifów... - widząc wasze miny bez wyrazu sprostował - No dobra, może nie wiecie, chuj z tym. To już w każdym razie wiecie.

Następnie ściszył głos i pochylił się nad stołem.
- Podczas jednej imprezy... jak jeszcze mieliśmy zapas alkoholu z naszego rodzimego planu... udało nam się upić jednego z kalifów. Tego mędrka, jak mu tam... Ahmed bin Salik czy jakoś...

- Mehmed Ibn Salikh... znam to imię... - Mercutio wyrzekł cicho pod nosem, ale tak, że byliście w stanie usłyszeć. Wyglądał słabo, nic nie jadł i sprawiał wrażenie, jakby miał lada chwila omdleć.

- Tak, tak, właśnie on! - Jimmi podchwycił natychmiast, po czym znów ściszył głos - A więc w przerwie między krztuszeniem się własnymi rzygowinami podczas naszej małej libacji, Mehmed-Srehmed zdradził nam pewien sekret. Prawdziwa władza nad tym miejscem została zaklęta w berłach posiadanych przez każdego z kalifów. Berłach stworzonych przez Zaratana, tego zioma, co to miejsce ukształtował. Gdy się je połączy, te berła znaczy się, dają możliwość pełnej kontroli nad tą krainą... czy to rozbicia jej w pył pustyni... czy to utworzenia wyjścia do innych planów... cokolwiek. Kalifowie oczywiście nie są zainteresowani ucieczką, bo i po co. Mają tu swój ciepły kurwidołek. Nie interesuje ich też możliwość połączenia mocy bereł dla pełnej władzy, bo wiedzą, że to utopia. Każdy z nich nienawidzi innych, każdy ma swoje poletko, każdy porozumiewa się z pozostałymi tylko, aby spiskować przeciwko jednemu z pozostałych. - Jimmi zakończył swoją żywą gestykulację opisującą złożone relacje pomiędzy kalifami. Po czym wyprostował się na krześle, najwyraźniej ciekaw waszej reakcji. W międzyczasie Rob przyniósł mu kawał pergaminu zapisany jakimś tajemnym pismem. Jimmi bezceremonialnie odpalił go od świeczki i zaciągnął się czarnym jak noc dymem, niemalże odpływając na swoim siedzisku, aż prawie cały się zsunął pozostając ledwo widocznym poza krawędzią stołu.
Ostatnio zmieniony czw mar 14, 2013 10:57 am przez Agnostos, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Sanawabicz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 698
Rejestracja: wt paź 14, 2008 10:23 pm

[DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

pn mar 18, 2013 4:42 pm

Obrazek
Diogenes


Łowca wciąż przeżuwając resztki pokarmu i zapijając wszystko nieco dziwnie smakującym trunkiem wsłuchiwał się w słowa grajków, nim Ci zupełnie odlecieli. Chwilę później oparł się o blat stołu, w zasadzie siadając na nim spojrzał na ziemię. Po chwili zamkną oczy i sięgając dłońmi w okolice skroni powoli zaczął je masować. Po chwili jak gdyby ocknął się chwilowej ciemnoty spoglądając na towarzyszy.
- Przede wszystkim potrzeba nam odpoczynku. Musimy zaczekać dzień lub dwa by zregenerować siły. Poleciał bym w tym czacie odwiedzić kilka sklepów, kupić sprzęt który ułatwi nam przeżycie w tym środowisku, ewentualne wymianę sprzętu. - Łowca oderwał się od stolika i przemaszerował kilka kroków.

Ostatecznie chwycił kufel i dopił pozostały w nim trunek. Odstawił go na ladzie, i odruchowo rozejrzał się za karczmarzem, którego rzecz jasna nie dostrzegł.
- Panie karczmarzu, chciał bym wynająć pokój i zamówić ciepłą kąpiel. Poza tym, nie wiesz gdzie można kupić broń i nieco magicznych urządzeń?
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [DnD 3.5 gestalt Planescape] Quid Est Veritas

wt mar 19, 2013 6:41 pm

Satrius uśmiechał się półgębkiem. Taka sytuacja była bardzo typowa, choć był pewien, że kryje się w tym wszystkim coś więcej. Nie było jednak sensu tego roztrząsać. Kluczem było obalenie kalifów. Nic nie poprawia humoru jak stara dobra revolucja.
- To wszystko jest wielce interesujące, ale tak jak mówił Diogenes, potrzeba nam trochę odpoczynku
  • 1
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość