pt wrz 17, 2004 12:18 pm
Alan szed³ po d³ugich schodach w dó³, niesiony przez niego list pochodzi³ od brata jego pracodawcy. Zatrzyma³ siê przed ¿elaznymi drzwiami, uwa¿nie przyjrza³ siê pokrywaj±cym je znakom. Przypomnia³ sobie odpowiedni± formu³ê, wypowiedzia³ j± cicho, na runy zap³one³y niebieskim ogniem i po chwili drzwi stanê³y otworem. Wszed³ do ¶rodka i uwa¿nie siê rozejrza³, drzwi za nim zamknê³y siê bezg³o¶nie.
<br />William Regeta, najm³odszy brat Edgara, wygl±daj±cy ci±gle na oko³o dwadzie¶cia lat, le¿a³ na brzuchu z koszul± wcisniêt± pod podbródek, kamienna p³yta pod nim by³a pokryta s³owami w jêzykach o których Allan tylko s³ysza³, i to same z³e rzeczy. Nad nim pochyla³a siê piêkna kobieta, wykonywuj±c mu na lewej ³opatce tatua¿. Kamerdyner, prze³kn±³ ¶linê, ca³y efekt piêkna psu³a tylko para wielkich b³oniastych skrzyde³ wyrastaj±cych jej z pleców. Jego pan z rozbawieniem ogl±da³ zamkniêtego w pentagramie demona, który co chwilê rzuca³ siê na niewidzialn± scianê odgradzaj±c± go od ¶wiata. Na przeciwleg³ej ¶cianie w kajdanach wisial mê¿czyzna, który teraz ³ka³ cicho. "No tak, zap³ata" lokaj stara³ sobie przypomnieæ kim by³ ten cz³owiek, i co zrobi³. Przejechal wzrokiem na kilkulitrow± misê na dnie której zosta³o jeszcze troche czerwonego p³ynu. "Aha, to ten co z czterema kumplami napad³ na wioskê." Jego pan nie by³ cz³owiekiem okrutnym, to ¿e zajmowa³ siê tak± a nie inn± dziedzin± wiedzy wymaga³o pewnych... dzia³añ. Lecz nigdy nie u¿ywa³ do nich zwyk³ych ludzi, czêsto powtarza³: "Woko³o jest tyle z³ych osób one chyba zas³uguj± na karê, prawda?". Pocz±tkowo to co robi³ jego pracodawca wywowy³a³o Alanie md³o¶ci, ale przywyk³, za m³odu para³ siê wojaczk± a na wojnach dziej± sie gorsze rzeczy. Kobieta skoñczy³a, wyprostowa³a siê, odrzuci³a w³osy do ty³u i zebra³a swoje narzêdzia, gdy skoñczy³a zapyta³a siê uwodzicielskim g³osem:
<br />- Mogê co¶ jeszcze dla Ciebie zrobic? - lokaj widzia³ jak przez chwilê jego pan siê waha.
<br />- Nie dziêkujê Tess, mo¿esz zabraæ swojego kochasia i odej¶æ. - odpowiedzia³ pewnie.
<br />Tess'Loree u¶miechnê³a siê piêknie i podesz³a do zakutego cz³owieka i poca³owa³a go wyssaj±c z niego duszê. Zaczê³a siê rozp³ywaæ, odwróci³a siê i przes³a³a ca³us kamerdynerowi, który chicho westchn±³.
<br />- Witaj Alanie - William wsta³ z o³tarza i podszed³ do pentagramu - Cokolwiek by¶ nie chcia³ musisz poczekaæ kilka minut.
<br />Demonolog wypowiedzia³ zaklêcie, jego oczy i d³onie zap³one³y niebieskim ogniem. Pewnie przekroczy³ liniê pentagramu. Demon rzuci³ siê na niego. Wykrzykuj±c formu³y, wci±gn±³ demona w siebie, nowy tatua¿ zap³on±³ o¶lepiaj±cym blaskiem.
<br />Toczy³ z t± istot± walkê w swoim umy¶le, walkê o swoj± ¶wiadomo¶æ i swoje cia³o, wyczu³ chwilê s³abo¶ci przybysza ca³± sw± si³± wypchn±³ go ze swojego cia³a, demon ust±pi³ uciek³.
<br />Alan obserwowa³ t± wewnêrzn± walkê, w koñcu William upad³ na posadzkê, szybko podszed³ do niego, bior±c po drodze lustro z o³tarza.
<br />- I jak? Nie ma ³usek, rogów ani nic takiego? - czarodzej dysz±c spojrza³ w zwierciad³o, z którego patrzy³a na niego para oczu z pionowymi ¼renicami - Hmm no có¿, gadzie oczy to ma³a cena za dodatkowe czterdzie¶ci lat ¿ycia nie s±dzisz? -Lokaj wzruszy³ ramionami - Dobra, teraz mów stary przyjacielu co ciê tu sprowadza?
<br />- Twój brat przesy³a list - powiedzia³ podaj±c mu wiadomo¶c - To chyba co¶ pilnego, kurier wygl±da³ jakby gna³ tu przez tydzieñ bez przerwy
<br />- Hmm, chce ¿ebym przyjecha³, ma jakies k³opoty. - William wiedzia³ ile zawdziêcza Edgarowi, wkoñcu to on pomóg³ mu uciec, gdy jego zainteresowania wysz³y na jaw i znalaz³ miejsce tu na pó³nocy - Hmm no có¿ muszê Ciê w takim razie zostawiæ z ca³ym maj±tkiem na g³owie. - powiedzia³ wychodz±c z pomieszczenia. - Przypilnuj wszystkiego, i je¶li co¶ siê bêdzie dzia³o nie wahaj siê u¿ywaæ innych s³ug, pamiêtaj, ¿e s± przykute do mnie wiêc nic Ci siê nie stanie.
<br />Szybko wszed³ po schodach i uda³ siê do swoich komnat, tam przygotowa³ niezbêdny ekwipunek. Wyszed³ na zewn±trz tam sta³ juz Alan z jego koniem, demonolog nakry³ siê szczelniej peleryn± z wilczych skór, wsiad³ na konia, pozdrowi³ starego s³ugê i odjecha³ cwa³em na po³udnie.
<br />
<br />Gdy stan±³ przed posiad³o¶ci± spora czê¶æ rodziny ju¿ siê stawi³a. Jak donió¶³ mu jego kruk, przyjecha³a nawet siostrzyczka Jane, no tak w³a¶nie jej kareta opuszcza dziedziniec. Zsiad³ ze zmêczonego konia, poklepa³ zwierze po szyi i zostawi³ opiece stajennego. Jego ubiór raczej nie wzbudzi³ zaufania stra¿y. By³ do¶æ wysoki i do¶æ dobrze zbudowany, oczywi¶cie daleko mu by³o do atletycznego wygl±du Edgara ale dba³ o siebie, i jeszcze te skóry musia³ wygl±daæ jak jaki¶ dziki barbarzyñca. Zacz±³ wspinaæ siê po schodach, na których sta³a kobieta w fioletowych szatach. By³ pewien, ¿e by³a to Jane, tylko ona nosi³a siê z taka dum± i godno¶ci±. Gdy us³ysza³ ze ¶rodka jej imiê, u¶miechn±³ siê, zatrzyma³ siê i poczeka³ a¿ wejdzie, nie chcia³ psuæ jej planu.
<br />
<br />---
<br />1 arystokrata/1 czarodziej/6 demonolog (konstrukcja w³asna)<br />[/list]