Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Vince
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 342
Rejestracja: śr sie 18, 2004 11:26 am

wt wrz 14, 2004 6:27 pm

Vince pokiwa³ smutnie g³ow±, ¿ycie w puszczy zmieni³o go i to bardzo. Z bezbronnego, s³abego ch³opca sta³ siê potê¿nym mê¿czyzn±. Kiedy¶ nie by³ wstanie ¼le pomy¶leæ o swojej rodzinie, dzi¶ by³ gotów walczyæ z ni±. Spojrza³ jeszcze na m³ode lamparty, obruci³ siê na piêcie i z opuszczon± g³ow± powoli wraca³ do rezydencji. Przez ca³± drogê walczy³y w nim sprzeczne uczucia, ale gdy doszed³ do jadalni ju¿ wiedzia³ jak post±pi³. Widz±c zmierzaj±cych do drugiego pomieszczenia braci, tak¿e uda³ siê by zobaczyæ walkê. Niepostrze¿enie przysun±³ siê do Lawrenca, i dotkn±³ jego ramienia. <br />- Witaj! - przywita³ nowoprzyby³ego cz³onka rodziny i u¶cisn±³ jego d³oñ. - Co spowodowa³o Twoje spó¼nienie?
 
Powerade
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 40
Rejestracja: wt cze 29, 2004 12:19 am

wt wrz 14, 2004 7:06 pm

- Witaj Lawrence. Hmmmm co by tu wybraæ, hmmmm ? <br /> <br />Colmen ze spokojem przygl±da³ siê i bada³ rodzaje broni. Na stojakach praktycznie sta³ ka¿dy rodzaj orê¿a - halabardy, d³ugie i krótkie miecze, bitewne topory, sejmitary, kukri, sztylety. Jednak jego wzrok przyku³a uwagê bardzo ciekawa broñ. Wygl±da³o to na parê smoczych pazurów. Kilka razy ich u¿ywa³, jednak dobry wojownik to wszechstronny wojownik. Wzi±³ je, na³o¿y³ i ze spokojem rzek³: <br /> <br />- Ojcze. Broñ ju¿ dobrana. Jestem gotów. <br /> <br />Sprawdzi³ wywa¿enie broni. Gdy stwierdzi³, ¿e jest bardzo dobre, u¶miechn±³ siê. Skrzy¿owa³ pazury i powiedzia³: <br /> <br />- Bêdzie ciekawie, nie ma co. <br /> <br />Na pocz±tek zacz±³ spokojnie. Sprawdza³ umiejêtno¶ci ojca i przyzwyczaja³ siê do broni. Wykona³ kilka ciêæ na korpus i na nogi. by sprawdziæ kondycjê ojca. Nie atakowa³ z ca³± si³±, w te ciosy wk³ada³ jedynie swoj± nieprzeciêtn± gracjê. Pózniej wykona³ obrót, wyskoczy³ w powietrze i skrzy¿owa³ bronie. Gdy ju¿ upada³ w kierunku bloku, rozdzieli³ je na boki, by wytr±ciæ broñ. Edgar to by³ dobry wojownik i nie straci³ broni, jednak nim wstrz±snê³o. U¶miechn±³ siê jedynie. Colmen odwzajemnia³ u¶miech. <br /> <br />- To na rozgrzewkê. Musia³em sprawdziæ, jak siê u¿ywa tych pazurów. Dawno nie praktykowa³em walki akurat takim rodzajem broni. <br /> <br />Spokojnie odskoczy³ i ustawi³ siê w pozycji obronnej nieznacznie wystawiaj±c praw± nogê. Czeka³ na kontrê ojca. By³ gotowy na ka¿dy atak........
 
Menthorn
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 301
Rejestracja: pn sie 11, 2003 11:21 pm

wt wrz 14, 2004 8:50 pm

Edgar nie wybra³ swojego miecz, wtedy na pewno Colmen nie mia³by szans. A tak… ma nik³e. Wybra³ miecz pó³torarêczny. Trzyma go jednor±cz czasem podpieraj±c ciosy drug± rêk±. Widz±c, ¿e syn nastawi³ siê na obronê zwolni³ têpo. Okr±¿y³ go powoli przestêpuj±c z nogi na nogê. Sprawdzi³ czujno¶æ potomka. Stan±³ znów naprzeciwko niego. Na czerwonym d³ugim dywanie. Przest±pi³ krok i jedn± nog± zszed³ z dywanu. Szybkim ruchem nogi wybi³ siê do doskoku jednocze¶nie przesuwaj±c dywan w swoj± stronê. Dolmen zachwia³ siê i ods³oni³. Edgar doskoczy³ do niego i przy³o¿y³ rêkoje¶ci± miecza w bark. Podstawi³ synowi nogê. Ten upad³. – Dobra próba synu. Poddajesz siê czy spróbujesz czego¶ jeszcze? – Spyta³ przystawiaj±c miecz do klatki piersiowej Colmena.
 
Blazey
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: pt sie 20, 2004 9:39 pm

wt wrz 14, 2004 11:03 pm

Rence u¶miech±³ siê na widok Vince'a. <br /> <br />- Witaj , o Kap³anie Wiewiórek - Sk³oni³ siê przesadnie. Czy ju¿ wszystkie zwierzêta ¶wiata ciê kochaj±? - wyszczerzy³ zeby w bezczelnym u¶miechu. Vince skrzywi³ siê i odpar³ <br />- Owszem. Te których nie zd±¿y³e¶ zamordowaæ ku uciesze gawiedzi s± mi ca³kiem przychylne. <br />- Remis! Widzê, ¿e w dziczy nie jest lekko. Co ci siê stalo, ¿e taki przybity jeste¶? Zreszt± pó¼niej mi powiesz, zaczyna siê pojedynek. Popatrz lepiej co robi Colmen. Chyba oszala³. Rzuci siê na ojca z pazurami! - mimo ¿artobliwego tonu, Lawrence wiedzia³, ¿e smocze pazury potrafi± byæ ¶miertelnie niebezpieczne. Dlaczego chce walczyæ na krótki dystans? - pomy¶la³. Z uwag± obserwowa³ walkê. Vince poci±gna³ go za ramiê i zapyta³ <br />- Dlaczego siê spó¼ni³e¶? - przez chwilê ciszê przerywa³ tylko szczêk orê¿a. Lawremce zacisn±³ szczêki. Ma³a ¿y³ka zaczê³a mu pulsowaæ na skroni. <br /> <br />- Mordowa³em... Sowonied¼wiedzie - powiedzia³ cicho, po czym zamilk³ wpatrzony w pojedynek, chc±c unikn±æ w ten sposób dalszych pytañ. <br /> <br />Laocorn... przepraszam. <br /> <br />- Rence? Wszystko w porz±dku? - Ilian, zaalarmowany nag³± cisz± po swojej prawej stronie odezwa³ siê do brata. Ten pokrêci³ g³ow±, u¶miechn±³ siê nieszczerze i odrzek³. <br />- Nieee... takie tam. Kilka noclegów w lesie i z³apa³em jakie¶ przeziêbienie. Starzejê siê. - Tym razem usmiech by³ bardziej szczery. W tym momencie Colmen upad³ z hukiem pancerza i oczy wszystkich trzech znowu skierowa³y siê na walcz±cych. <br />- Nooo to teraz siê zacznie - niespodziewanie odezwa³ siê Hillidian, wystarczaj±co cicho, by Colmen go nie us³ysza³, ale aby dotar³o to do uszu tych stoj±cych bli¿ej niego - Przecie¿ on nienawidzi przegrywaæ.
 
Gamer2002
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 61
Rejestracja: pn paź 27, 2003 1:08 pm

śr wrz 15, 2004 2:49 pm

Kiedy Vince odszed³ Moless spojrza³ na Kima. Martwi³ siê o swojego przyjaciela druida. <br />-Choæ Kim- powiedzia³ mag - Bo jeszcze zauwa¿±, ¿e nas nie ma. <br /> Moless bez po¶piechu uda³ siê do zamku. Na dziedziñcu zauwa¿y³ Vinciego rozmawiaj±cego z Rancem. „A wiêc nie by³em jedynym spó¼nialskim.” Pomy¶la³ Moless. Spojrza³ na walkê Edgara z Colmenaem. W Molessie obudzi³a siê g³êboko skrywana z³o¶liwo¶æ do Edgara. Kiedy Colmenan upad³ Moless postanowi³ rzuciæ na niego zaklêcie wspomagaj±c, je¶li on wstanie. Na szczê¶cie, aby je rzuciæ musia³ tylko o tym pomy¶leæ, wiêc Edgar raczej tego nie zauwa¿y. Niewinny ¿arcik nie spodoba³by siê staruszkowi... Zw³aszcza jego efekt koñcowy.
 
Awatar użytkownika
joseph__
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 361
Rejestracja: czw mar 25, 2004 3:45 pm

śr wrz 15, 2004 6:43 pm

Colmenie wstawaj nie daj nam patrzeć jak ojciec tak łatwo sobie radzi zakrzyknął Hilinian. Miał nadzieje że Colmen wstanie i nie da się ojcu w końcu przecież on był jednym z pretendentów na miejsce ojca więc musiał godnie do niego pretendować.
 
kszyk
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 37
Rejestracja: ndz sty 07, 2007 2:26 pm

śr wrz 15, 2004 6:55 pm

-Zaiste wspaniała walka -rzekł Ilian przerywajac pokaz, który mógł zakończyć się rodzinną walką.Wiedział jak zaplaczywi potrafią byc wojownicy a szczególnie Ci dwaj.Ukłnoił się w stronę ojca i podał rękę Colmenowi.Ten w pierwszym momencie zawachał się,lecz nie chcęąc narazic się na ostry tekst brata odwzajemnil uścisk. <br />Ilian odwrócił się do pozostałych. <br />Wiek i płynące z niej doświadczenie oraz młodość to największe moce ludzi.- A jak wiadomo to drugie pochodzi od pierwszego i jest zarazem jego nadzieją. Dlatego jedni i drudzy powinni żyć razem i uczyć się od siebie. -kontynuował.Wział do reki puchar a służący widząc to podnieśli tace z kielichami i przynieśli je w strone zgromadzonych. <br />-I za to warto wznieść toast - powiedział rażno-a także za spryt i umiejętnosci jakich bylismy świadkami - rzekłszy to uniósł puchar do gór i wychylił jego zawartość
 
Awatar użytkownika
joseph__
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 361
Rejestracja: czw mar 25, 2004 3:45 pm

śr wrz 15, 2004 7:16 pm

Hilinian widząc że to już jednak koniec walki ujął w dłoń kielich i spełnił toast. Po chwili rzekłIlinian ma jak zwykle słuszne spostrzeżenia dlatego też proponuję aby wipić teraz jego zdrowie, aby nam jego głos umilał chwile spędzone w tym domu i aby jego mądre uwagi były nam dostępne zawsze i wszędzie. Po tych słowach sam uniósł kielich w oczekiwaniu na reakcję innych członków rodziny.
 
Powerade
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 40
Rejestracja: wt cze 29, 2004 12:19 am

śr wrz 15, 2004 9:15 pm

- Nie, nie braciszku. To z pewno¶ci± nie jest koniec. To ju¿ zaczyna byæ zabawne, wyprowadzê kontrê. <br /> <br />Colmen szybko i sprawnie wsta³ na nogi. Spojrza³ na ojca z szyderczym u¶mieszkiem. By³ dobry, ale mia³ co¶ w zanadrzu. Schyli³ siê, wysun±³ zdecydowanie praw± nogê do przodu i zacz±³ szybko biec bêd±c nisko schylonym. Wykona³ pierwsze ciêcie poprzek klatki piersiowej i kolejne z góry na dó³. Ze zdziwieniem stwierdzi³, ¿e jest znacznie szybszy. To pewnie pewnemu znajomemu magowi zawdziêcza. By³ mu w duchu wdziêczny. A co by³o jeszcze dziwniejsze, oba ataki wesz³y zostawiaj±c dwie g³êboki bruzdy w klatce piersiowej - jedno pozioma, druga pionowa. Ka¿da potrójna. Ojciec upad³ na kolano. U¶miech nie schodzi³ z jego twarzy. W koñcu rzek³: <br /> <br />- I jak podoba³y ci siê te dwa ataki ? Mam nadziejê, ¿e twoje bêd± tych godne. <br /> <br />Ponownie przyj±³ pozycjê obronn±. Wspomagany tajemniczym zaklêciem, by³ pewien wygranej. Tylko spokojnie siê obroniæ i wyprowadziæ kontrê.
 
Blazey
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: pt sie 20, 2004 9:39 pm

śr wrz 15, 2004 9:18 pm

Lawrence chwyci³ od razu dwa kieliszki z tacy lokaja. Podszed³ do brata mówi±c. <br /> <br />- Ech... szkoda gadaæ. Zepsu³e¶ wszystkim zabawê! Ale mo¿e i by³o trochê prawdy w Twoich s³owach. A zatem - toast! - kiedy ju¿ zbli¿y³ siê do Iliana, odci±gn±³ go na stronê i szepn±³ do niego - No to nie¼le. Zdajesz sobie sprawê, ¿e swoim wystapieniem narazi³e¶ siê Colmenowi. Jak pamiêtasz w sprawach pojedynku on nigdy nie mia³ poczucia humoru. Pamiêtam jak raz przegra³ walkê ze mn± . Naigrywa³ siê z mojej broni nazywaj±c go "elfi± zabawk±". By³em wsciek³y. <br />- Taaaak. Pamiêtam, ¿e nigdy tego nie lubi³e¶. <br />- Wygra³em z nim jedn± walkê. ¯eby mu udowodniæ ile ta broñ potrafi, rozumiesz. Tydzieñ pó¼niej da³em siê namówiæ na rewan¿. Tym razem nie mia³em tyle szczê¶cia. Oj tak, nasz Colmen potrafi byæ m¶ciwy. Ma lekkiego ¶wira na punkcie pojedynków. Kiedy mnie pokona³, kaza³ mi walczyæ jeszcze raz. I jeszcze. Dopóki mia³em si³y. Nie zdziwi³bym siê, gdyby za chwilê wsta³ i powiedzia³ ¿e "walka nie jest skoñczona" czy co¶ w tym gu¶cie. <br /> <br />Illian zastanowi³ siê chwilê <br />- Ale... byli¶cie wtedy m³odzi i w ogóle. Rozpiera³a was energia... - umilk³ i pod±¿y³ za wzrokiem Rence'a. Jego brat spokojnie s±czy³ wino, patrz±c na Colmena, który podnosi³ sie z ziemi.
 
Awatar użytkownika
Kejmur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1684
Rejestracja: wt cze 15, 2004 4:35 pm

śr wrz 15, 2004 9:29 pm

Kim obserwował z zainteresowaniem walkę Colmena z Egdarem. Pojedynek był zacięty. Kiedy jednak wydawało się, że Colmen przegra, wyprowadził błyskawiczną kontrę, która zaskoczyła wszystkich. Jednak był za szybki......... <br /> <br />Rozglądnął się dookoła i spojrzał na Molessa. Wiedział, że to jego sprawka. Jedyne co zrobił, to się do niego uśmiechnął i pokiwał głową w duchu gratulując. Teraz będzie o wiele ciekawiej. Wiedział, że Colmen jest maniakiem takich pojedynków. A jak je wygrywa, to jest już mu zupełnie obojętne. Jedyne co zostało, to czekać na dalszą kontynuację.....
 
Menthorn
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 301
Rejestracja: pn sie 11, 2003 11:21 pm

śr wrz 15, 2004 9:58 pm

Edgar klêcza³ na kolanie. Zdziwi³a go szybko¶æ syna, ale nie na d³ugo. Rzuci³ krótkie spojrzenie Molessowi, spokojnie wsta³ i chwyci³ miecz jedn± rêk±. Podszed³ do Colmena, blisko, ale na bezpieczny dystans. Lekko utyka³. – Zapomnia³e¶ o jednym synu. Pazurami smoka… nie rzucisz. – Miecz ju¿ szybowa³ w powietrzu. Colmen by unikn±æ ostrza praktycznie siê po³o¿y³. Ojciec rzuci³ siê na niego i szybko obezw³adni³… to by³ koniec…
 
Powerade
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 40
Rejestracja: wt cze 29, 2004 12:19 am

śr wrz 15, 2004 10:12 pm

Colmen spogl±da³ na ojca ze spokojem. Ten klêka³ na kolanie i wydawa³o siê, ¿e nic nie mo¿e zrobiæ. Jednak to co nast±pi³o, bardzo go zdziwi³o. Edgar rzuci³ mieczem z jego kierunku. By unikn±æ ciosu, musia³ siê mocno schyliæ. Jednak niestety w tej pozycji by³ ³atwy do zaatakowania. Po chwili le¿a³ ze skrêpowanymi rêkoma. Zdziwi³a go lekko si³a ojca. Jak na swój wiek, krzepe mia³ i to niema³±. Najgorsze by³o to, ¿e nie wiedzia³ co zrobiæ. Szarpa³ siê, ale bez skutku. W koñcu wpad³ na desperacki pomys³ - na o¶lep uderzy jedn± z nóg. Szczê¶cie chcia³o, ¿e noga trafi³a ojca w kostkê. Ten rozlu¼ni³ uchwyt i mu siê wywin±³. <br /> <br />- W porz±dku, uznajmy, ¿e jest remis. A rewan¿ z przyjemno¶ci± rozegram. <br /> <br />Jednak by³ w¶ciek³y, ¿e nie wygra³ i musia³ siê zadowoliæ zaledwie remisem. Mo¿e a¿ remisem.............
 
Menthorn
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 301
Rejestracja: pn sie 11, 2003 11:21 pm

czw wrz 16, 2004 8:16 am

Edgar by³ równie zdenerwowany jak jego syn. Jak móg³ obezw³adniæ mu tylko rêce… <br /> <br />- Dobrze, niech bêdzie i remis. Rewan¿… tak, ale nie dzi¶ i nie jutro. Jutro udasz siê z moim bratem, masz byæ mu pos³uszny, je¶li ka¿e ci zaszczekaæ, zrób to… Bêdziesz teraz mia³ z nim wspólny pokój. Ten najwiêkszy go¶cinny, bo innego z dwoma ³ó¿kami nie mam. Tam wyt³umaczy ci swój plan. – Senior rodu odwróci³ wzrok do widowni. – Kto¶ jeszcze chce co¶ zaprezentowaæ czy wracamy do posi³ku, a mo¿e czas udaæ siê na spoczynek?
 
Awatar użytkownika
joseph__
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 361
Rejestracja: czw mar 25, 2004 3:45 pm

czw wrz 16, 2004 9:05 am

Cóż drogi ojcze myśle żę możemy jeszcze chwile poświęcić na ucztowanie potem odpocznijmy skoro jutro czeka nas ciężki dzień. Po tych slowach Hilinian wyszedl do pokoju gdzie poprzednio ucztowano tam zasiadl za stolem.<br />[/list]
 
Rożek
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 155
Rejestracja: sob cze 19, 2004 3:20 pm

czw wrz 16, 2004 10:30 am

Wasz± uwagê zwraca nieco spó¿niony brunet, wysoki i dobrze zbudowany. K³ania siê wam i zwaraca siê do ojca: <br />-Wybacz ojcze za me spó¿nienie, ale musia³em zmie¶æ z powierzchni pewn± wioseczê i dlatego siê zpó¼ni³em. <br /> <br />By³ to Ilidan, trzeci z kolei syn Regeta. Od m³odego wieku lubi³ pomagaæ innym, a zw³aszcza biednym, dlatego wst±pi³ do zakonu Kielicha i odt±t wyruszy³ w ¶wiat aby niszczyæ z³o i pomagaæ ludziom i nietylko, w nieszczê¶ciu. Ale gdy od pewnego momentu zacz± czuæ nienawi¶æ do dobra i zabi³ pewn± m³od± dziewczynke. wtedy sta³ siê upad³y i zacz± szerzy¶ z³o. Ale gdy dosta³ list o ojca natychmiast uda³ sie na zamek. Po drodze zajecha³ do ma³ej wioseczki aby tam przenocowaæ. Postanowi³ (tak dla zabawy) zarz±daæ characzu za ochrone w tej wiosce. Nierobi³ by tego gdyby nie to ¿e ma³ przysobie swego kompana. Wioska oczywi¶cie niechcia³ zap³aciæ characzu wiêc musia³ j± zniszczyæ. Po wej¶ciu do komnaty przywita³ siê z ojcem a natêpnie z Hilianem, gdy¿ ten z braci by³ mu njabil¿szy, a potem z pozosta³ymi. Nastêpnie zaj± wolne miejsce przy Hilianie, odzywaj±c siê do niego: <br /> <br />-Kope lat Bracie... <br /> <br />Ilidan Reget Arystokrata1/Paladyn5/Upad³y1
 
kszyk
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 37
Rejestracja: ndz sty 07, 2007 2:26 pm

czw wrz 16, 2004 4:13 pm

-Byliście młodzi i ....pełnie energii - rzekł Ilian. <br />-A zresztą musiałem sie upewnić.-dodał po chwili. <br />-I zrobiłes to?? - rzekł z uśmiechem Lavrence. ciekawił go co tym razem wymyślił jego brat.Jednak walka jeszcze bardziej go interesowała.Collmen uderzył ojca nogą. <br /> <br />- W porządku, uznajmy, że jest remis. A rewanż z przyjemnością rozegram. -zabrzmiało. <br /> <br />-Jak najbardziej-odparł Ilian.A zresztą ta walka i tak nie była uczciwa-rzekł cicho i wskazał na trzymany naszyjnik, który przed chwilą wyciągnął zpod ubrania.Rubin na rzemyku delikatnie swiecił.-Swieci zawsze gdy ktokolwiek czaruje w pobliżu.Ktoś mu pomógł.Zgadnij kto..uśmiechnał się swoim najbardziej bezczelnym uśmiechem ale po chwili jego twarz znów spowarzniała.W sali rozległ się głos ojca. <br /> <br />-Jutro udasz się z moim bratem, masz być mu posłuszny, jeśli każe ci zaszczekać, zrób to… Będziesz teraz miał z nim wspólny pokój. Ten największy gościnny, bo innego z dwoma łóżkami nie mam. Tam wytłumaczy ci swój plan. – <br /> <br />-A więc o tym rozmawialiście -pomyślał Ilian. <br /> <br />Rodziny ruszyła w kierunu stołu.Dyplomata rzucił wymowne spojrzenie w stronę Hiliniana.Widać ten najbardziej rozumiał, że jeśli przyjdzie walczyć o władzę w rodzie to jeszcze nie teraz.I już na pewno nie w ten sosób. Zresztą to on samuczył go,że nie wszystko co chcemy powiniśmy wymawiać.Coć fakt faktem po upadku Colmena troche sie zapomniał. <br /> <br />-[i]Witaj Ilidianie[/i]-powitał paladyna.Jezeli ktokolwiek w tej rodzinie zrobił wiecej złego od Colmena,to właśnie on.
 
Menthorn
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 301
Rejestracja: pn sie 11, 2003 11:21 pm

czw wrz 16, 2004 4:30 pm

Komentarz <br /> <br />lol, paladyn w z³ym rodzie arystokratycznym;D
 
Awatar użytkownika
joseph__
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 361
Rejestracja: czw mar 25, 2004 3:45 pm

czw wrz 16, 2004 4:53 pm

Och Ilidian cóż za niespodzianka jakże dawno sie nie widzieliśmy rzekł z usmiechem Hilinian. Po czym wstał i uścisnął wyciągniętą dłoń. Cóż jak zwykle spóźniony czyżbyś znowu walczył z jakimś strasznym smokiem hehe a może porwałeś się na jakąś księżniczkę powiedział Hilinian nie kryjąc rozbawienia nagłym wtargnięciem brata. Po krótkiej chwili zwrócił się do ojca który właśnie siadał za stołem Ojcze może mógłbym poznać swoje zadanie, cóż mnie przypada w ratowaniu naszego zacnego rodu? Chciałbym poznać moje zadanie jeszcze dziś jeśli to możliwe przed udaniem się na spoczynek.
 
Gamer2002
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 61
Rejestracja: pn paź 27, 2003 1:08 pm

czw wrz 16, 2004 5:26 pm

Moless poj±, ¿e przesadzi³. Edgar z pewno¶ci± zauwa¿y³, ¿e jego przeciwnik mia³ magiczn± pomoc. Czarodziej kontem oka zauwa¿y³, ¿e Ilian u¶miechn± siê. „Zdecydowanie przesadzi³em...” Pomy¶la³. Nagle pojawi³ siê Ilidan. Moless skrzywi³ siê na jego widok. "Dlaczego moja matka musia³a urodziæ kogo¶ takiego jak ON?" Pomy¶la³ "Bêdê ¿a³owaæ, ¿e im pomog³em. Chyba, ¿e rzeczywi¶cie siê pozabijaj±" <br />Us³ysza³ jak Hilinian powiedzia³ <br />-Chcia³bym poznaæ moje zadanie jeszcze dzi¶, je¶li to mo¿liwe przed udaniem siê na spoczynek. <br />Moless zastanowi³ siê. „Im wcze¶niej siê dowiem, co mam zrobiæ tym lepiej” <br />-Ja te¿ Edgarze chce wiedzieæ, co wed³ug ciebie mam zrobiæ.- Powiedzia³ pó³-elf, <br />„I czy te zadanie mi siê spodoba...” Doda³ w my¶lach.
 
Blazey
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: pt sie 20, 2004 9:39 pm

czw wrz 16, 2004 7:04 pm

Lawrence ziewn±³ przeci±gle. Podrapa³ siê po g³owie. Ku w³asnemu zdumieniu wyci±gn±³ z bujnej czupryny niewielki patyk. Taaak... przyda³by siê odpoczynek. Spojrza³ z irytacj± na Ilidiana. A ten czgo tu szuka? Nie ma jakich¶ sierotek do wymordowania? Zawsze traktowa³ Ilidiana z pogard±. Je¿eli kto¶ siê za co¶ bierze, to powinien to doprowadziæ do koñca a nie odpadaæ w pó³ drogi. Ciekawe, czy nadal pisze "blondyn" przez "±"? Pomy¶la³ rozbawiony. Swoj± drog± to ta nasza rodzina co¶ spora. Wydawa³o mi siê, ¿e wszyscy ju¿ tu jeste¶my... Ciekawe czy kto¶ jeszcze tu do nas wpadnie. Ojciec najwidoczniej nie wiedzia³ kiedy powiedziec "do¶æ" <br /> <br />Rozejrza³ siê po sali. W rogu sali dostrzeg³ starego Klausa, Majordomusa. Podszed³ do niego z kieliszkiem wina. <br />- Hej, Klaus. Nie napijesz siê ze mn±? <br />- Szanowny pan wybaczy, ale nie mogê. Jestem na s³u¿bie. - Odpowiedzia³ k³aniaj±c siê lekko <br />- S³uchaj, mam dla ciebie zadanie. <br />- Czego szanowny pan Lawrence sobie ¿yczy? <br />- Najchêtniej, ¿ebys wyrzuci³ tego paladyna przez okno - Klaus wyba³uszy³ oczy - Ale póki co wystarczy mi, jak pójdziesz zamkn±æ drzwi wej¶ciowe. <br />- Ale... Rozkazy pana Edgara... <br />- Zaufaj mi, nie bedzie mia³ nic przeciwko. Przeciez nie chcemy, ¿eby byle kto móg³ wej¶æ na przyjêcie, prawda? <br />- W rzeczy samej. Ma pan racjê. Ju¿ pêdzê. - Stwierdzi³ stary s³uga, po czym odszed³. <br /> <br />Lawrence zatar³ rêce, po czym odezwa³ siê g³o¶no. <br />- Ojcze, o ile to mozliwe chcia³bym siê udaæ na spoczynek, gdyz zmeczy³em siê strasznie na ³owach. Bêdê niezmiernie wdziêczny, gdy okre¶lisz moje obowi±zki i pozwoliosz mi odpocz±æ. Tak chyba bedzie lepiej dla wszystkich. <br /> <br />---------------------------------------------------------------------------- <br />KOMENTARZ <br />Wyje¿d¿am na ³ikend, wiec by³bym niezmiernie wdziêczny, gdyby moja postaæ dosta³a okazjê do usuniêcia siê ze sceny. Nie wieczyste oczywiscie. <br /> <br />Bl±dyn... a do tego jakie imiê oryginalne. Dobrze, ¿e nie Aragorn, Keldorn lub Arturius :) <br />Nie mo¿naby za³o¿yc posta "ród regeta - komentarze?"
 
Gamer2002
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 61
Rejestracja: pn paź 27, 2003 1:08 pm

czw wrz 16, 2004 7:12 pm

komentarz <br />Rzeczywi¶cie nieco za du¿o tych dzieci. Je¿eli ju¿ kto¶ ma jeszcze doj¶æ to raczej rodzeñstwo Edgara czy adoptowani.
 
Menthorn
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 301
Rejestracja: pn sie 11, 2003 11:21 pm

czw wrz 16, 2004 8:29 pm

komentarz <br /> <br />Prosze tylko o raczej z³ych w tym momencie, no i oczywiscie juz koniec z dziecmi, a nie przysz³o wam do g³owy np. wprowadzic do gry mojego wnuczka, jakiego¶ 10 letniego maluch, tak dla ubarwienia. Wymyslcie co¶ no;D. Nie wiem, panowie powinni miecz te¿ ¿ony;D A ja chyba nie powinienem mieæ tylko jednego brata;] <br /> <br />Blazey, jutro z razna dostaniesz krótkofalowe zadanie;]
 
Awatar użytkownika
Kejmur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1684
Rejestracja: wt cze 15, 2004 4:35 pm

czw wrz 16, 2004 9:09 pm

Kim zastanawiał się nad kilkoma sprawami. Przybył jego zaginiony brat upadły paladyn. Chociaż nie miał nic przeciwko dzialalności paladynów, to jednak byli za dobrzy. Czasem kradzież również może być zbawienna i dobra. Szczególnie, gdy ktoś nie ma pieniędzy i potrzebuje na leki dla chorej osoby. A paladyn raczej nie kradnie. Chyba, że jest upadły jak ten. Sam już nie wiedział co gorsze - upadły czy normalny paladyn. <br /> <br />Robiło się ciekawie. Colmen z pewnością dostanie jakieś zadanie, a reszta plotkuje o różnych sprawach. Jednak musiał porozmawiać z Molessem na temat ostatniej wpadki i pomóc mu w potrzebie............ <br /> <br />* * * * * * * * <br /> <br />Tętent kopyt wyraźne rozlegał się na polnej drodze. Pozłacana kareta pędziła polną drogą mijając wioskę za wioską. W końcu po wielu dniach podróży dotarli do rezydencji Edgara. Z powozu wyszła starsza kobieta szatynka z kilkoma siwymi włosami. Jej imię to Jane. W młodości była bez wątpienia piękna, jednak czas robi swoje. Na jej ślicznej twarzy zaczęły pojawiać się zmarszczki. Jedynie błysk w zielonych oczach pozostał taki sam jak za młodzieńczych lat. Nagle z karety wyskoczyła mała postać. Mały chłopczyk o krótkich, czarnych włosach i tych samych zielonych oczach. W końcu wykrzyczał: <br /> <br />- Mamo, mamo, czy ja zaraz zobaczę wujcia Edgara. <br />- Tak synku. Nie musisz się martwić, zaraz spotkasz swojego wujka i zarazem mojego starszego brata. <br />- Jak fajnie, jak fajnie. Szybko, już się nie mogę doczekać. <br /> <br />Zniecierpliwiony chłopczyk zaczął ciągnąć swoją mamę za rękaw pięknie zdobionej fioletowej szaty o złotych niciach i gdzie niegdzie przyzdabianą szafirami i szmaragdami. Podniecenie chłopca było niesamowite. Za chwilę miał spotkać swojego wujka, o którym tyle słyszał. Chciał być taki jak on. W końcu podchodząc do drzwi, Jane zapukała. W progu stanął Klaus, wierny kamerdyner Edgara. Uśmiechnął się jedynie i rzekł: <br /> <br />- Madame Jane. Jak ja dawno pani nie widziałem. Brat z pewnością ucieszy się z pani wizyty. Co panią tutaj sprowadza ? <br />- Witaj Klausie. Chciałabym spotkać się ze swoim bratem. Dawno go nie widziałam, a nikt lepiej nie wychowa mojego synka. Niedawno się rozwiodłam i wróciłam do panieńskiego nazwiska Reget. <br />- Zaanansować panią ? To pani syn ? <br />- Tak, to mój syn. Zwie się Edgar. I miło by było jak byś mnie zaanasował. <br />- Taaaak. Zaraz spotkam mojego wujka. Jak fajnie. <br /> <br />Jane nie ukryła uśmieszku. Klaus zresztą też. Nadanie synowi imienia po jej bracie mówi o tym, że darzy swojego brata wielkim szacunkiem. W końcu weszła dostojnie do środka. Jednak było to problematyczne, gdy mały chłopiec tak się wyrywa i ciągnie. Klaus zniknąl i w korytarzu dało się usłyszeć zaanansowanie jej skromnej osoby. Jane jedynie cierpliwie czekała. Jednak Edgar junior nie podzielał tej cierpliwości..............
 
Awatar użytkownika
quad
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 44
Rejestracja: ndz sie 08, 2004 6:59 pm

pt wrz 17, 2004 12:18 pm

Alan szed³ po d³ugich schodach w dó³, niesiony przez niego list pochodzi³ od brata jego pracodawcy. Zatrzyma³ siê przed ¿elaznymi drzwiami, uwa¿nie przyjrza³ siê pokrywaj±cym je znakom. Przypomnia³ sobie odpowiedni± formu³ê, wypowiedzia³ j± cicho, na runy zap³one³y niebieskim ogniem i po chwili drzwi stanê³y otworem. Wszed³ do ¶rodka i uwa¿nie siê rozejrza³, drzwi za nim zamknê³y siê bezg³o¶nie. <br />William Regeta, najm³odszy brat Edgara, wygl±daj±cy ci±gle na oko³o dwadzie¶cia lat, le¿a³ na brzuchu z koszul± wcisniêt± pod podbródek, kamienna p³yta pod nim by³a pokryta s³owami w jêzykach o których Allan tylko s³ysza³, i to same z³e rzeczy. Nad nim pochyla³a siê piêkna kobieta, wykonywuj±c mu na lewej ³opatce tatua¿. Kamerdyner, prze³kn±³ ¶linê, ca³y efekt piêkna psu³a tylko para wielkich b³oniastych skrzyde³ wyrastaj±cych jej z pleców. Jego pan z rozbawieniem ogl±da³ zamkniêtego w pentagramie demona, który co chwilê rzuca³ siê na niewidzialn± scianê odgradzaj±c± go od ¶wiata. Na przeciwleg³ej ¶cianie w kajdanach wisial mê¿czyzna, który teraz ³ka³ cicho. "No tak, zap³ata" lokaj stara³ sobie przypomnieæ kim by³ ten cz³owiek, i co zrobi³. Przejechal wzrokiem na kilkulitrow± misê na dnie której zosta³o jeszcze troche czerwonego p³ynu. "Aha, to ten co z czterema kumplami napad³ na wioskê." Jego pan nie by³ cz³owiekiem okrutnym, to ¿e zajmowa³ siê tak± a nie inn± dziedzin± wiedzy wymaga³o pewnych... dzia³añ. Lecz nigdy nie u¿ywa³ do nich zwyk³ych ludzi, czêsto powtarza³: "Woko³o jest tyle z³ych osób one chyba zas³uguj± na karê, prawda?". Pocz±tkowo to co robi³ jego pracodawca wywowy³a³o Alanie md³o¶ci, ale przywyk³, za m³odu para³ siê wojaczk± a na wojnach dziej± sie gorsze rzeczy. Kobieta skoñczy³a, wyprostowa³a siê, odrzuci³a w³osy do ty³u i zebra³a swoje narzêdzia, gdy skoñczy³a zapyta³a siê uwodzicielskim g³osem: <br />- Mogê co¶ jeszcze dla Ciebie zrobic? - lokaj widzia³ jak przez chwilê jego pan siê waha. <br />- Nie dziêkujê Tess, mo¿esz zabraæ swojego kochasia i odej¶æ. - odpowiedzia³ pewnie. <br />Tess'Loree u¶miechnê³a siê piêknie i podesz³a do zakutego cz³owieka i poca³owa³a go wyssaj±c z niego duszê. Zaczê³a siê rozp³ywaæ, odwróci³a siê i przes³a³a ca³us kamerdynerowi, który chicho westchn±³. <br />- Witaj Alanie - William wsta³ z o³tarza i podszed³ do pentagramu - Cokolwiek by¶ nie chcia³ musisz poczekaæ kilka minut. <br />Demonolog wypowiedzia³ zaklêcie, jego oczy i d³onie zap³one³y niebieskim ogniem. Pewnie przekroczy³ liniê pentagramu. Demon rzuci³ siê na niego. Wykrzykuj±c formu³y, wci±gn±³ demona w siebie, nowy tatua¿ zap³on±³ o¶lepiaj±cym blaskiem. <br />Toczy³ z t± istot± walkê w swoim umy¶le, walkê o swoj± ¶wiadomo¶æ i swoje cia³o, wyczu³ chwilê s³abo¶ci przybysza ca³± sw± si³± wypchn±³ go ze swojego cia³a, demon ust±pi³ uciek³. <br />Alan obserwowa³ t± wewnêrzn± walkê, w koñcu William upad³ na posadzkê, szybko podszed³ do niego, bior±c po drodze lustro z o³tarza. <br />- I jak? Nie ma ³usek, rogów ani nic takiego? - czarodzej dysz±c spojrza³ w zwierciad³o, z którego patrzy³a na niego para oczu z pionowymi ¼renicami - Hmm no có¿, gadzie oczy to ma³a cena za dodatkowe czterdzie¶ci lat ¿ycia nie s±dzisz? -Lokaj wzruszy³ ramionami - Dobra, teraz mów stary przyjacielu co ciê tu sprowadza? <br />- Twój brat przesy³a list - powiedzia³ podaj±c mu wiadomo¶c - To chyba co¶ pilnego, kurier wygl±da³ jakby gna³ tu przez tydzieñ bez przerwy <br />- Hmm, chce ¿ebym przyjecha³, ma jakies k³opoty. - William wiedzia³ ile zawdziêcza Edgarowi, wkoñcu to on pomóg³ mu uciec, gdy jego zainteresowania wysz³y na jaw i znalaz³ miejsce tu na pó³nocy - Hmm no có¿ muszê Ciê w takim razie zostawiæ z ca³ym maj±tkiem na g³owie. - powiedzia³ wychodz±c z pomieszczenia. - Przypilnuj wszystkiego, i je¶li co¶ siê bêdzie dzia³o nie wahaj siê u¿ywaæ innych s³ug, pamiêtaj, ¿e s± przykute do mnie wiêc nic Ci siê nie stanie. <br />Szybko wszed³ po schodach i uda³ siê do swoich komnat, tam przygotowa³ niezbêdny ekwipunek. Wyszed³ na zewn±trz tam sta³ juz Alan z jego koniem, demonolog nakry³ siê szczelniej peleryn± z wilczych skór, wsiad³ na konia, pozdrowi³ starego s³ugê i odjecha³ cwa³em na po³udnie. <br /> <br />Gdy stan±³ przed posiad³o¶ci± spora czê¶æ rodziny ju¿ siê stawi³a. Jak donió¶³ mu jego kruk, przyjecha³a nawet siostrzyczka Jane, no tak w³a¶nie jej kareta opuszcza dziedziniec. Zsiad³ ze zmêczonego konia, poklepa³ zwierze po szyi i zostawi³ opiece stajennego. Jego ubiór raczej nie wzbudzi³ zaufania stra¿y. By³ do¶æ wysoki i do¶æ dobrze zbudowany, oczywi¶cie daleko mu by³o do atletycznego wygl±du Edgara ale dba³ o siebie, i jeszcze te skóry musia³ wygl±daæ jak jaki¶ dziki barbarzyñca. Zacz±³ wspinaæ siê po schodach, na których sta³a kobieta w fioletowych szatach. By³ pewien, ¿e by³a to Jane, tylko ona nosi³a siê z taka dum± i godno¶ci±. Gdy us³ysza³ ze ¶rodka jej imiê, u¶miechn±³ siê, zatrzyma³ siê i poczeka³ a¿ wejdzie, nie chcia³ psuæ jej planu. <br /> <br />--- <br />1 arystokrata/1 czarodziej/6 demonolog (konstrukcja w³asna)<br />[/list]
 
Menthorn
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 301
Rejestracja: pn sie 11, 2003 11:21 pm

sob wrz 18, 2004 9:50 am

Edgar upi³ odrobinê wina zaraz po wyj¶ciu z sali i od razu obdarzy³ swym zabójczym spojrzeniem Molessa. To mia³a byæ uczciwa walka, w której zobaczy, czego jego syn ma siê jeszcze nauczyæ. A tu nie. Ale nie chcia³o siê Edgarowi ganiæ Molessa, bo w tym momencie do sali wkroczy³ kolejny z jego synów. Bardzo siê z tego powodu ucieszy³. ¯egnali siê w do¶æ kiepskiej atmosferze. Ilidan stwierdzi³ wtedy, ¿e zostanie „nosicielem dobra”. Na szczê¶cie siê nawróci³. – Witaj synu. D³ugo siê nie widzieli¶my. Ale widzê, ¿e wybra³e¶ dobr± ¶cie¿kê. – Edgar u¶ciska³ syna…. <br />Po paru minutach dos³ownie w drzwiach pojawi³ siê Klaus, ten cz³owiek bawi³ siê jeszcze w koszarach wraz z Edgarem, by³ chyba jego najbli¿szym przyjacielem. Z u¶miechem na twarzy zapowiedzia³: <br />- Panowie, Jane Reget. – Uk³oni³ siê, je¶li nie do samej ziemi, to chyba najni¿ej jak móg³. Edgar na pocz±tku zdziwi³ siê nieco, ale potem u¶miech zago¶ci³ na jego twarzy, nigdy nie przepada³ za mê¿em Jane. Kobieta wesz³a do pomieszczenia, Edgar ju¿ chwyta³ jej rêkê by j± uca³owaæ, ale do jego nóg przyczepi³ siê ma³y ch³opczyk. Oczy wszystkich zwróci³y siê na nowoprzyby³ych. Siostra natychmiast poczerwienia³a, odci±gnê³a malca i powiedzia³a: <br />-Wybacz mi bracie taki brak taktu ze strony mojego syna… <br />-Ale¿ siostrzyczko, nie martw siê. – Powiedzia³ Edgar ca³uj±c zaraz potem jej rêkê. – Ciekawi mnie tylko, co to za urwis? <br />-Przedstaw siê synu. – Powiedzia³a szlachcianka i popchnê³a lekko syna do przodu. <br />Ch³opiec poczerwienia³ lekko a oczy mu zab³yszcza³y. <br />- Jestem Edgar von Din, mi³ymi bardzo wuja poznaæ. – Powiedzia³, powstrzymuj±c siê by nie uczepiæ siê najstarszego z Regentów. <br />Edgar senior spojrza³ na siostrê z u¶miechem na siostrê. – Witaj siostrzeñcze. – Powiedzia³ a ten wyskoczy³ jak z procy i uczepi³ siê jego nogi. <br />- Wybacz btacie… Synu! To nie wypada… - Jane stara³a siê odci±gn±æ dzieciaka od swojego brata. <br />- Nie szkodzi, zostaw… - Powiedzia³ Edgar i wzi±³ malca na rêce. – Co ciê tak ci±gnie do mnie ma³y? <br />- Ja… ja… ja tez chce byæ takim wojownikiem jak ty! <br />- Da siê zrobiæ. – Obaj u¶miechnêli siê. – Ale bêdziesz musia³ przej¶æ morderczy trening. <br />M³odzieniec pomacha³ g³ow± szczê¶liwy, chyba nie wiedzia³ do koñca, co oznacza ‘morderczy’…, ale nie Jane na pewno czyta³a mu „Szkar³atn± Krew” na dobranoc. <br />-Spocznij siostro. A ja sprawdzê, co najbardziej lubi twój syn. Tak jak kiedy¶ sprawdzi³em to u Colmena. – Jane usiad³a, wiedzia³a, o co chodzi. Ju¿ widzia³a jak Edgar kszta³tuje wojowników… Brat jej otworzy³ drzwi do sali walk, pu¶ci³ siostrzeñca i powiedzia³: <br />-Ma³y, id¼ wybierz sobie jedn± rzecz ze stojaka, t±, która najbardziej ci siê podoba… <br />M³odzieniec z entuzjazmem wbieg³ do pomieszczenia obok. Edgaru usiad³ na fotelu. Nikt prócz Jane nie wiedzia³, o co chodzi. M³odzieniec by³ w Sali Walk tylko jakie¶ 30 sekund i wybieg³ z niej nios±c w rêku, a raczej ci±gn±c za sob±, ledwo ci±gn±c, trójz±b. <br />- Ciekawy wybór ma³y. A teraz po³ó¿ trójz±b powrotem i wróæ tutaj. Usi±dziesz mi na kolanach. <br />Wiêkszo¶æ rodziny po raz pierwszy widzia³a w oczach Edgara seniora tak± czu³o¶æ. Chyba po prostu kocha³ dzieci… <br />M³odzieniec wróci³ zasapany, usiad³ Edgarowi na kolanach, a ten zacz±³ mówiæ. <br />- Lawrence, mówisz, ¿e jeste¶ zmêczony, wiêc s³uchaj mnie uwa¿nie. Pewnie wiesz, ¿e w lesie ¿yje ten… zachowam pow¶ci±gliwo¶æ przy ma³ym… Hener, mag, ma bardzo du¿y wp³yw na radê kupieck±, w³a¶ciwie, to jest doradc± tych, prawych, co to chc± ¿eby byle leñ chodzi³ w królewskich szatach. Przeprowadzisz przez lasy Hiliniana, Kima i Molessa. Rozprawcie siê z nim. Bêdzie ciê¿kim przeciwnikiem, ale we czwórkê powinni¶cie sobie poradziæ. Zrozumiano?
 
Awatar użytkownika
quad
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 44
Rejestracja: ndz sie 08, 2004 6:59 pm

sob wrz 18, 2004 11:22 am

William odczeka³ kilka chwil po tym jak Jane wesz³a do ¶rodka. "Tu na po³udniu jest o wiele cieplej niz u nas" pomy¶la³ wchodz±c do góry. Gdy szed³ korytarzem lokaj próbowa³ go zatrzymaæ, rzuci³ mu tylko krótkie "William". <br />"Nic siê tu nie zmieni³o" pomy¶la³ ogl±daj±c ró¿nego rodzaju broñ, sztandary czy trofea ³owieckie, Stary Niedzwied¼ dba ¿eby wszystko wygl±da³o jak za dawnych lat. Przed oczami widzia³ trzy wieki krwawej histori rodu, wojny, intrygi zawsze wszystko sprowadza siê do krwi... "Jakie¿ to proste" pomy¶la³ i powoli ruszy³ dalej. <br />Na ¶cianie ci±gle wisia³ jego miecz, obok pas i pochwa z ozdobnie wyszytym imieniem, ojciec kaza³ je zrobiæ wszystkim dzieciom. Szybko zdj±³ je ze ¶ciany i za³o¿y³, miecz z cichym sykiem wsun±³ siê do ¶rodka, mia³ nadziejê, ¿e Edgar nie zmieni³ siê przez lata. Paradnym krokiem wszed³ na salê, stan±³ kilka metrów przed starszym bratem, teatralnie zrzuci³ wilcz± pelerynê, wyszywana szafirami tunika zal¶ni³a w blasku ¶wiec, szybkim ruchem wydoby³ miecz, klêkn±³ na prawe kolano i skierowa³ g³owniê w kierunku najstarszego brata. <br />- Wzywa³e¶ mnie mój bracie wiêc oto przybywam! - zdawa³ siê byæ smiertelnie powa¿ny, jedyne co go zdradza³o to weso³e iskierki w oczach.
 
Gamer2002
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 61
Rejestracja: pn paź 27, 2003 1:08 pm

sob wrz 18, 2004 12:07 pm

Moless poj±, ¿e zawsze mo¿e byæ gorzej. Zw³aszcza jak pojawi³ siê William. „Demonolog...” Pomy¶la³ mag patrz±c na jego gadzie oczy. ”Co jeszcze? Jaki¶ lich czy wampir?” No i pojawi³a siê Jane i jej syn Edgar. „Ten ma³y wybra³ sobie najlepszy mo¿liwy wzór do na¶ladowania... Chocia¿ staruszek potrafi³ zachowaæ siê przy dzieciach.”. Moless zauwa¿y³ mordercze spojrzenie Edgara starszego. Na szczê¶cie staruszek nie postanowi³ go zabiæ. Moless dosta³ Zadanie. Oczywi¶cie mia³ zabijaæ. Trzeba bêdzie dowiedzieæ siê, kim jest ten ca³y Hener. „Mertcie, mam dla ciebie zadanie.” Telepatycznie poinformowa³ swojego jastrzêbia. „Udaj siê do pobliskiego lasu i odnajd¼ cz³owieka o podobnych mo¿liwo¶ciach, co ja... Ma na imiê Hener. Obserwuj go i dowiedz siê, kim on jest.”. Moless mia³ nadzieje ¿e jego jastrz±b zrozumie polecenie. <br />-Dobrze Edgarze.- Powiedzia³ do wojownika. <br />Po chwili Kim zaczepi³ Molessa. <br />-O co chodzi?- Zapyta³ pó³-elf. „Czy¿by chodzi³o o ten niewinny ¿art?”
 
Awatar użytkownika
joseph__
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 361
Rejestracja: czw mar 25, 2004 3:45 pm

sob wrz 18, 2004 12:37 pm

Hilinian przywitał się ze swoją ciotką podchodząc do niej z uśiechemWitaj droga ciociurzekł najdelikatniej jak potrafił. Gdy odchodził na swoje miejsce zobaczył kątem oka że ciotka lekko się zarumieniła. Cóż ojcze więc zapewniam cię że owy czarodziej tak jakby już nie żył osobiście przyniose ci jego głowe na tacy. Wstał od stołu i rzekł Porzegnam się teraz z państwem czas na odpoczynek przed jutrzejszym wyjazdem a i radze pozostałym członkom tej "akcji" odpocząć skoro taki groźny jest ten czarodziejUśmiechnął sie przy tym i wyszedł kłaniająć się przy drzwiach wszystkim obecnym. Za drzwiami drzemał jego sługa Rodrik poderwał się z miejsca gdy Hilinian się pojawił gotów na wszelkie rozkazy. Słuchaj uważnie masz dowiedzieć się wszystkiego co możliwe o niejakim Henerze ja udaje się na spoczynek lecz gdy wrócisz to mnie zbudź. Pamiętaj odpowiadasz głową za informacje! Na jutro masz przygotować moje ubranie do zadań specjalnych Hilinian uśmiechnął się pod nosem bo wiedział że Rodrik był nie zawodny. Cieszył się także na myśl o spłynięciu pierwszej krwi w tej chorej walce jego coraz słabszego rodu. Choć zaraz odrzucił myśl o słabości przecież zbyt dużo już członków rodu się pojawiło aby można mówić o jakiejś słabości pomyśał że może nie o to chodzi ojcu. Z tymi przeróżnymi myślami udał się do swojej komnaty na spoczynek.
 
Awatar użytkownika
Kejmur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1684
Rejestracja: wt cze 15, 2004 4:35 pm

sob wrz 18, 2004 1:37 pm

- Widać, że malec się cieszy jak nigdy. Dobrze, że tu przybyłam. Widać, że rodzinka jest praktycznie w komplecie. Nawet nasz brat demonolag przybył. Mój syn nie mógł trafić lepiej. <br /> <br />Po chwili w jej ręce znalazł się pięknie wykonany pierścień z rubinem. Wykonała kilka gestów, emanował silną magią. Nie ukryła uśmieszku, gdyż zdjęła zręcznym ruchem pierścień z ręki Edgara. Sekundę pózniej go oddała. Ten nie ukrył zdziwienia. <br /> <br />- Cóż, troszkę się zmieniłam, na korzyść oczywiście. Zresztą mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. <br /> <br />Po chwili z kieszenii coś wyjęła. Ściskała to mocno w dłoni. Momentalnie wcisnęła to w dłoń Edgara. Było to ludzkie ucho. <br /> <br />- Powiedzmy, że rozwód to oficjalna wersja. Nauczył mnie kilku sztuczek. Był jednym z mistycznych sztukmistrzów (Arcane Trickster). <br /> <br />Lekko wyszczeżyła śnieżnobiałe zęby i jej uśmieszek stał się diaboliczny, wręcz okrutny. Ledwo powstrzymywała się od chichotu. <br /> <br />- Mówiłam, jestem zaskakująca. Moless i ty. Przyjdzcie tutaj na chwilę. <br /> <br />Obaj spojrzeli ze zdziwieniem w jej kierunku. Jednak morderczy wzrok Edgara powiedział im, że nie ma tutaj miejsca na sprzeciwy. Momentalnie obaj podeszli. Jane rzekła: <br /> <br />- Molessa znam, ale kim jest ten tajemniczny gość. Emanuje przyzwoitą magią. <br /> <br />Spojrzała na Edgara i czekała na wytłumaczenie. Splotła palce u rąk i czekała na reakcję jej starszego brata. Stwierdziła, że spędzi tutaj troszkę czasu. Przyda się kobieca ręka w tym miejscu........... <br /> <br />A Edgar junior obserwował to tylko z obojętnością. Był za mały, by zrozumieć co się stało. Jednak jego życie miało się niedługo zmienić. Na zawsze.......

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość