Zakres pytania jest przeogromny, Moraine: wystarczyłby na pracę magisterską.
Nadmienię jedynie, że systemy prawne państw-miast włoskich, bezpośrednich spadkobierców cywilizacji rzymskiej, miały szczególny wkład w przetrwanie koncepcji prawa rzymskiego, które jest fundamentem kultury europejskiego prawa kontynentalnego. Za kanał La Manche nauka prawa rzymskiego dotarła bardzo późno, długo po stworzeniu przez Anglosasów i Normanów podwalin prawa angielskiego (
common law), opartego na zwyczaju i tradycji, stąd te fundamentalne różnice między systemami praw na wyspach i kontynencie, gdzie prawo rzymskie wróciło do łask - choć w różnym stopniu - dużo szybciej, odciskając piętno na dopiero tworzących się systemach prawnych. Gdyby zatem zasady prawa rzymskiego, propagowana przez glosatorów, komentatorów i Kościół katolicki, przeniknęły na północ od Włoch kilka wieków później, niż to się stało, zapewne mielibyśmy dzisiaj system prawny bardzo zbliżony do angielskiego.
Żeby skomplikować sytuację, trzeba wspomnieć, że niejednokrotnie w obrębie jednego organizmu państwowego obowiązywały różne systemy prawne. I tak, choć na ziemiach będących terytorium dzisiejszej Francji, którymi rządzili wpierw Merowingowie, a później Karolingowie, system był mieszanką prawa rzymskiego i miejscowego, to na północy Francji przeważało elementy prawa lokalnego, zaś na południu Francji te proporcje były odwrócone na korzyść prawa rzymskiego. Granica pokrywała się w zasadzie z zasięgiem stałych wpływów Cesarstwa Rzymskiego. Wielu osobom może być trudno uwierzyć, że wieki później, za rządów Ludwików XIV czy XV, a więc u szczytu francuskiej monarchi absolutystycznej, królom tym nie udały się próby ujednolicenia systemów prawnych południa i północy królestwa. Centralistyczne państwo, rządzone żelazną ręką panującego, nie dało rady wykorzenić ze świadomości ludzi wielowiekowej kultury prawnej i wprowadzić wspólnego dla całego terytorium tworu prawnego.
Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, w którym - poza początkowym okresem rozwoju - przeważały interesy partykularne poszczególnych państw, takie nie sprzyjał powstaniu jednolitego systemu prawnego. Owszem, wchodziły w życie akty prawne obowiązujące na ziemiach całej Rzeszy Niemieckiej (np. ustawa karna
Constitutio Criminalis Carolina), ale pełniły one jedynie rolę subsydiarną, tzn. organy sądowo-administracyjne stosowały ich rozwiązania tylko w przypadkach, gdy prawo danego księstwa miało luki albo sprzeczności, uniemożliwiające wydanie orzeczenia lub decyzji. Jak widać, i tu ujednolicanie praw przebiegało powolnie i opornie.
Hiszpania jest niewątpliwie przypadkiem szczególnym i trudnym, wszak nigdzie indziej w kontynentalnej Europie nie zaznaczyły się tak wyraziście wpływy arabskie. Swoją drogą, wpływy te (nietrudno się tego domyśleć), były mocniejsze na południu niźli na północy.
Konkludując więc, trudno - nawet skrótowo - odpowiedzieć na Twoje pytanie, Moraine. Poza tym, moim zdaniem, zbytnie zagrzebanie się w niuansach prawnohistorycznych rzadko kiedy przynosi coś dobrego rozgrywce.
Prowadząc sesję, warto jedynie pamiętać, że opisane, chociażby po łebkach, w podręczniku do gry fabularnej prawo obowiązujące na terenach jakiegoś królestwa, księstwa czy republiki jest nie tylko zbiorem przepisów, które łatwo zmienić, a ważną składową mentalności obywateli tego państwa. Jak wiadomo, mentalności nie zmienia się z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc czy z roku na rok, a więc wszelkie argumenty poszukiwaczy przygód próbujących, nawet w oparciu o zasady logiki, wyperswadować miejscowemu strażnikowi odstąpienie od wymierzenia grzywny za posiadanie różnokolorowych tęczówek (oczu) najpewniej spełzną na niczym, bo w lokalnej społeczności może pokutować irracjonalne, ale istniejące od wieków przekonanie, że spojrzenie w oczy takiej osobie przynosi pecha. Osobom wciąż nieprzekonanym o związku systemu prawnego z kulturą i mentalnością danego społeczeństwa, proponuję przypomnieć sobie i przemyśleć (ale nie omawiać tego na forum Monastyru), jak negatywnie Polacy zareagowali (w licznych sondażach) na uchwałę Parlamentu Europejskiego, by każde państwo-członek dopuściło prawną możłiwość zawierania związku małżeńskiego przez osoby tej samej płci. W części państw europejskich, w tym w Polsce, powszechnie uważa się - nie ma tu teraz żadnego znaczenia prawdziwość bądź fałszywość tego przekonania - że homoseksualizm jest chorobą, państwo nie powinno promować chorych zachowań, a małżeństwo jest związkiem między kobietą i mężczyzną. Ów przeciętny Polak nie zmieni nastawienia nawet wtedy, gdyby skonfrontowano go z przedstawionymi w sposób przystępny i zrozumiały wynikami wieloośrodkowych badań naukowych, które poza wszelką wątpliwością wykazałyby, że homoseksualizm nie jest chorobą. Niech więc drużyna zaniecha prób przekonania strażnika i albo przyjmie z pokorą grzywnę, albo klasycznie mu przywali, zwieje i sprzeda później na targu jego oręż.
PS. "Płeć" awatara nic nie przesądza, Moraine.