Montreal - Parafia Św. Cutisa
Niedziela 12.06.1921
Niedziela 12.06.1921
James wypadł na zewnątrz rozglądając się za McBride'em, jednak nie zauważył już nigdzie księdza.
Pokręcił się nieco po okolicy, jednak nie udało mu się odnaleźć tropu księdza. Widać ruszył jakimiś znanymi sobie skrótami na spotkanie z antykwariuszem.
Kiedy mężczyzna wracał na powrót do grobowca, zauważył, że na plebanię wszedł jakiś nieznajomy. Wyglądał na jakiegoś robotnika, jednak rozglądał się co chwila na boki. W jego ruchach dało się wyczuć sporą nerwowość.
Tymczasem pozostali Badacze debatowali w grobowcu.
Luther dokładnie obejrzał postument, oraz kamienną poduszkę. Sam postument nie był w żaden sposób ciekawy, jednak dokładne obejrzenie poduszki przyniosło kilka spostrzeżeń. Po pierwsze - znajdowała się na niej płaskorzeźba przedstawiająca symbol, taki sam jak na książeczce i naszyjniku denata. Po drugie - przy jej górnej krawędzi znajdowały się litery, układające się w napis "James z Andrews". Napis był bardzo niezgrabny, nie wyrzeźbiony, lecz raczej wyryty w kamieniu. Kamienny krąg - który miał być poduszką, na której spoczywała głowa zmarłego (na co mogły wskazywać wyblakłe plamy, które można było w pierwszej chwili uznać za plamy krwi) miał w sobie coś dziwnego. Luther dopatrzył się tam wzorka, który ciągnął się wzdłuż krawędzi. Były to krzywe linie, które układały się w jakiś wzór, lub zdobienie. Niestety czas zrobił i nie sposób było teraz dokładnie rozszyfrować co miało to być. Duchowny strzelał, że to mógł być równie dobrze motyw liści, jak i fal, albo czegoś jeszcze innego.
W końcu duchowny zakończył oględziny. Nie znaleźliście w grobowcu już nic więcej, więc podjęliście decyzję, aby dalsze rozmowy kontynuować nie w zatęchłym grobie, tylko w jednym z pokoi plebanii, przy herbacie.
Kiedy zbieraliście się do wyjścia, z góry usłyszeliście czyjeś kroki. Jakaś postać zmierzała na dół.