Zrodzony z fantastyki

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 8
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

pn cze 07, 2010 6:29 pm

New York
Grand Central Station
Niedziela 12.06.1921

Obrazek


Dzień zapowiadał się na bardzo pogodny. Słońce, pomimo wczesnej pory, grzało dość mocno. Na niebie nie było ani jednej chmurki, a wszystko chłodził delikatny wietrzyk.

Na Dworcu panował spory ruch. Główny terminal dworca kolejowego w Nowym Jorku tętnił życiem od wczesnych godzin rannych. Masa ludzi - pasażerów, sprzedawców, gońców, kupców, czy robotników - przelewała się dosłownie przez główną halę dworca. Każdy gdzieś pędził, śpiesząc się na pociąg, załatwiając interesy.

Na pierwszym peronie stał "Great Northern" - okazały i luksusowy ekspress relacji Nowy Jork - Montreal. Pociąg nie miał długiego składu. Okazała lokomotywa parowa, węglarka, wagon restauracyjny, wagon klubowy, sypialny i pasażerski. Oto wszytko co potrzebne było do komfortowego odbycia podróży do Kanady. Przy wejściu do wagonu pasażerskiego stał konduktor - spory jegomość z bardzo okazałą brodą. Obok niego dwóch boyów, którzy zajmowali się noszeniem bagaży pasażerów. W chwili obecnej nie mieli jeszcze zbyt wiele do roboty. Pociąg odjeżdżał dopiero za godzinę.
Głównym zajęciem boyów było wyglądanie reprezentacyjnie, co często uniemożliwiały kłęby białej pary, jakie unosiły się wkoło składu. Był to sygnał, że lokomotywa powoli rozgrzewała swój piec.

Tymczasem w hali dworca pojawili się bohaterowie naszej powieści. Ludzie zaproszeni przez tego samego mężczyznę, księdza z Montrealskiej parafii św. Cutisa. Jeszcze nie wiedzieli, że właśnie wkraczają na ścieżkę, która na najbliższy tydzień splecie ich losy ze sobą. Ba - nie wiedzieli nawet o swoim istnieniu. Nie mieli pojęcia, że nie byli jedynymi, którzy otrzymali list od ojca McBride'a.
Ostatnio zmieniony pn cze 07, 2010 6:31 pm przez Morel, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Jean de Lille
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1156
Rejestracja: śr paź 21, 2009 2:21 pm

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

pn cze 07, 2010 10:00 pm

James F. Carignan


Do głównej hali dworca wszedł wraz z tłumem innych podróżnych młody mężczyzna w kapeluszu i eleganckim czarnym garniturze. W lewej dłoni trzymał sporą walizkę, w prawej zaś prostą, czarną laskę, której stukot ginął wśród gwaru głosów, sapania potężnych lokomotyw i świdrującego pisku gwizdków konduktorskich. Pewnym krokiem skierował się na pierwszy peron, gdzie spośród kłębów pary wyłaniała się lśniąca lokomotywa „Great Northern”. Uchylił kapelusza brodatemu konduktorowi i z widoczną ulgą oddał ciężką walizę boyowi. Ten, przejęty swą odpowiedzialną funkcją o mało nie wypuścił jej z rąk, starając się mimo ciężaru wyglądać jak najbardziej godnie. Mężczyznę zawsze lekko bawiła służbista nieporadność, która wydawała się być cechą wspólną wszystkich bagażowych.

Po kilku chwilach był już w swoim przedziale. Pozostałe miejsca były na razie puste, ale wkrótce zapewne pojawi się jeszcze kilkoro pasażerów. Na szczęście przedział był na tyle przestronny i wygodny, że nie można było żywić obaw co do warunków podróży – w istocie pomieszczenie, w którym się znalazł, przypominało raczej elegancki salon brytyjskiego bourgeois niż wnętrze wagonu kolejowego.

Mężczyzna zajął miejsce najbliżej okna. Z kieszeni marynarki wyjął mały nóż i drewniane pudełeczko. Przyciął cygaro i po chwili przedział zaczęły wypełniać kłęby dymu. Rzadko palił, zwłaszcza cygara, ale to była wyjątkowa okazja – Mulraney dołączył tym razem do zapłaty pudełko świetnego towaru prosto z Hawany. No i oczywiście czekoladki dla świeżo upieczonej Mme Cartier. Irlandczycy jednak potrafią się zachować.

Rozłożył list, który zaprzątał jego myśli już od dwóch dni – napisany dość pośpiesznym, nerwowym pismem, rzecz u McBide’a niespodziewana. No i bilet na ekspres… Rzadko podróżował w ten sposób ze względu na koszty, a tymczasem jego żyjący z hojności wiernych przyjaciel w sutannie nagle zaczynał rozdawać drogie prezenty?
~Być może najwyższy czas ponownie przemyśleć swą zawodową przyszłość… Nie, to musi być coś poważnego – i pilnego. Skoro McBride potrzebuje kogoś z koneksjami, może chodzi o jakieś „nieścisłości” w związku z poprzednim proboszczem św. Cutisa?~
Cóż, człowieka w garniturze wcale by to nie zdziwiło. Tymczasem podróż zapowiadała się nieźle – zwłaszcza, jeśli alternatywą była wyczerpująca jazda zakupionym trzy dni wcześniej Buickiem, wyczyn wręcz nie do pomyślenia dla niedzielnego kierowcy. Teraz wóz znajdował się daleko, zapewne na pokładzie promu kursującego przez Wielkie Jeziora, a jego właścicielowi pozostawało wyciągnąć się w fotelu, rozłożyć „New York Timesa” i delektować się cygarem w oczekiwaniu na odjazd pociągu.
Ostatnio zmieniony sob wrz 25, 2010 5:25 pm przez Jean de Lille, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Amanea
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1629
Rejestracja: wt sty 05, 2010 1:31 pm

Re: [Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

pn cze 07, 2010 10:21 pm

Obrazek

Susan Howard


Susan wkroczyła do głównej hali Dworca. Obcasy zastukały o posadzkę, jednak dźwięk ten zginął w ogólnym gwarze tłumu. Kobieta pewnym krokiem skierowała się w stronę kas, w końcu miała bilet do odebrania. Bilet na "Great Northern", z Nowego Jorku do Montrealu. Bilet zapewniony przez ojca McBride'a. Musiało mu naprawdę zależeć na jej obecności przy tym odkryciu. Zżerała ją ciekawość, co też takiego mógł znaleźć. Gdy nadeszła jej kolej, odebrała swój bilet i udała się na peron. Czuła na sobie pojedyncze, przeciągające się spojrzenia. Zupełnie jej to nie przeszkadzało. Wyglądała dokładnie tak, jak powinna. Modnie, elegancko i szykownie.
~ Niech patrzą... - pomyślała, a na jej ustach pojawił się lekki uśmiech.

Krótki rzut oka na pociąg upewnił ją, że podróż będzie całkiem miła. Okazały i luksusowy ekspres przypadł kobiecie do gustu. Mogła uwolnić się w końcu od nudy Bostonu. Był tam jeden mężczyzna, któremu wyraźnie zależało na jej towarzystwie, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Przecież jechała właśnie do przyjaciela rodziny, który potrzebował jej pomocy. Właśnie jej! Wszystko było otoczone subtelną mgiełką tajemnicy. Dopiero teraz czuła, że w całym jej ułożonym i szczęśliwym życiu czegoś brakowało. Nie dawało się jej to wcześniej we znaki, ale teraz miała wrażenie, że wszystko jest już na swoim miejscu. Właśnie ruszała w podróż, która zaprowadzi ją do czegoś nieznanego!

Do odjazdu pociągu miała jeszcze trochę czasu. Nie zamierzała jednak tutaj stać i gapić się na nie wiadomo co. Nikt jej nie odprowadzał, więc i nie miała się z kim pożegnać. To było nieco deprymujące widzieć wszędzie dookoła rodziców żegnających dzieci, czy mężczyzn rozstających się z kobietami. Machnęła na to ręką i podeszła do wejścia do wagonu. Jeden z chłopców od razu zajął się jej bagażem. Podziękowało mu za to jednym ze swoich ładniejszych uśmiechów, a jej próżność mogłaby przysiąc, że kolana nieznacznie ugięły się pod nim. Susan wsiadła do wagonu i ruszyła odnaleźć swój przedział.

Wagon restauracyjny i klubowy brzmiały zachęcająco, postanowiła jednak, że odwiedzi je dopiero później. Kiedy już pociąg ruszy i podróż zacznie się na dobre. Szybko znalazła swoje miejsce. Wyglądało na to, że ma już jakiegoś współpasażera. Weszła do przedziału i oparła dłoń o biodro, krytycznym spojrzeniem obrzucając wnętrze. Po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech.
~ To rozumiem... - podsumowała standard, który bardzo jej odpowiadał.
- Dzień dobry. - rzuciła melodyjnym głosem, pamiętając o dobrym wychowaniu.
Zajęła swoje miejsce. Bawiły ją spojrzenia rzucane przez niektórych mężczyzn, którzy mijali przedział. Nie ulegało wątpliwości, że Susan była piękną kobietą. Ciemne oczy, otoczone oprawą długich rzęs spoglądały wyzywająco. Usta ozdobione czerwoną szminką układały się w delikatny uśmiech. Kruczoczarne włosy, ścięte wedle najnowszych trendów mody, uroczo kontrastowały z jasną cerą. Kobieta wyglądała jak wyjęta z okładki pisma o modzie.

Dym z cygara mężczyzny na przeciwko pachniał bardzo przyjemnie. Musiał to być naprawdę dobry towar. Aż sama miała ochotę zapalić... Sięgnęła do torebki i wyłuskała jednego papierosa. Odpaliła go i zaciągnęła się z przyjemnością. Chciała tę podróż spędzić naprawdę miło. A z drugiej strony chciała być już w Montrealu i poznać tajemnicę, o której pisał ojciec McBride. Spojrzenie ciemnych oczu spoczęło na mężczyźnie w garniturze. Zastanawiała się czy będzie z niego przyjemny kompan podróży. Umiał się ubrać, więc może i do późniejszej rozmowy się nada.
 
Awatar użytkownika
Largus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 899
Rejestracja: wt lut 08, 2005 10:39 pm

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

pn cze 07, 2010 11:51 pm

Obrazek

Gerhard von Wurstenberg


Mężczyzna, ubrany w długi płaszcz, a pod nim garnitur, stał i rozglądał się po peronie. Było tu strasznie tłoczno, ludzie pchali się na siebie, z trudnością można było swobodnie się poruszać. Poprawił swoje okulary na czubku nosa, przetarł czoło hustęczką, którą szybko schował do kieszeni. Następnie ręką przejechał po swoich siwych, przerzedzonych włosach i założył z powrotem kapelusz. Chwycił za walizkę i ruszył w stronę ekspresu, w drugiej ręce dzierżąc swoją laskę z ciemnego drewna. Bagaż podał bagażowemu, który krzątał się odbierając pakunki od kolejnych to pasażerów. - No, tylko żebyś mi jej nie zgubił! - powiedział surowym tonem pomachując przy tym palcem w jego stronę. Młodzieniec tylko skinął głową, przełykając głośniej ślinę ze stresu.

Mocno chwycił poręcz przy wejściu do wagonu ekspresu i odpychając się laską wgramolił się na schodki, a kolejno do samego przedsionka w wagonie. Podążał korytarzem szukając jakiegoś wolnego przedziału. Niestety ciężko było znaleźć takowy. W jednym siedziała kobieta z dzieckiem na kolanach. Udręka tylko z takimi małymi, pewnie by bachor marudził całą drogę i go zagadywał nie dając spokoju. Ruszył więc dalej. W kolejnym siedziało jakieś dwoje ludzi. Mężczyzna i kobieta. On zaciągał się cygarem, a ona właśnie odpalała papierosa. Mein Gott, jak można zatruwać się tym świństwem, które tak potwornie śmierdzi. Popatrzył na nich przez drzwi do przedziału, które były lekko uchylone. Uniósł tylko brwi i zatkał nos dłonią, a drzwi zasunął dokładnie do końca. Odchodząc pokręcił tylko głową. Kolejny przedział był z kolei już przepełniony. W końcu, dopiero w piątym znalazł wolną przestrzeń od dymu, męczących dzieci oraz innych niedogodności. Szybko wszedł do środka, zasuwając drzwi i zasłaniając je zasłonami aby nikt niepowołany mu nie wszedł do przedziału, lekko uchylił okno. W końcu trochę spokoju. Rozsiadł się pośrodku jednej z kanap testując jej sprężystość. Może nie była zbyt wygodna ale nie była też najgorsza.

Nie wiedział czy dobrze zrobił, że postanowił ruszyć w tę podróż, i to aż do Kanady. Jednak myśl, że nie będzie musiał się użerać choć przez pewien czas z niewdzięcznymi studentami na wykładach i laboratoriach dawała mu lekką satysfakcję. Zresztą, pewnie i sami studenci są z tego powodu szczęśliwi, że nie będzie przez pewien czas tego starego zgreda. Jednak głównie jego myśli teraz zaprzątał list, który otrzymał pewien czas temu. Początkowo autora listu nie mógł sobie kompletnie skojarzyć z nikim jemu znanym, jednak w końcu sobie przypomniał, że przecież kilkadziesiąt lat temu, kiedy jeszcze sam był studentem, był na pewnym wykładzie, świeżo upieczonego zresztą doktora, niejakiego Philipa McBride'a, który był z tego co pamięta księdzem. Zastanawiające, że po tylu latach przypomniał sobie o nim i prosi o pomoc. Ma nadzieje, że będzie to sprawa warta świeczki.
Trochę go niepokoiło, że nie zna francuskiego, może jedynie jakieś pojedyncze słówka i zwroty, języka jakim posługują się w Kanadzie, ale na Boga. Po co mu znajomość języka żabojadów, w jego naukowej pracy, od czego w końcu są tłumacze! I ma nadzieje, że i tutaj takowy zostanie mu przydzielony.

Z kieszeni wyciągnął swój mały zegarek na łańcuszku. - No tak, jak zwykle spóźnieni! - wymruczał pod nosem spoglądając na jego tarczę. Podobno to ekspres a już na stacji początkowej gubi minuty.
Ostatnio zmieniony wt cze 08, 2010 12:23 am przez Largus, łącznie zmieniany 5 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Marcin19
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1677
Rejestracja: pt maja 29, 2009 11:06 am

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

wt cze 08, 2010 12:12 am

Logan MacBride


List był właściwie pretekstem do podjęcia decyzji, z którą nosił się od wielu tygodni. Czuł krople potu perlące się na czole, z trudem łapał oddech biegnąc na odpowiedni peron. Na szczęście „Great Northern” jeszcze nie odjechał. Ostatnie kilkadziesiąt kroków pokonał szybkim marszem, chusteczką ocierając twarz. Zdecydowanie nie był w swojej akademickiej formie. Mimo wszystko czuł nutkę podniecenia, wiedział, że podróż do Kanady może wyrwać go z szaleńczego wiru, w którym utknął w ostatnich latach. Miał jeszcze chwilę przed odjazdem pociągu. Wyciągnął paczkę Lucky Strików i zmełł przekleństwo, widząc ostatniego papierosa i odrobinę brązowego tytoniu na dnie. Chwilę potem wskoczył do pociągu wręczając bagaż bojowi. Kopertę z plikiem banknotów schował w wewnętrznej kieszeni swojej dwurzędówki – dość nasłuchał się o zaginionych bagażach i wolał nie ryzykować utratą swych ostatnich środków.

Ruszył w głąb pociągu, zaglądając do zapełnionych w większości przedziałów. ~ No, no, ojciec MacBride ma gest~ ocenił standard podróży, zapewniony przez jego korespondencyjnego znajomego. MacBride’a – księdza o identycznym do jego własnego nazwisku, poznał na pogrzebie swojego ojca. Jako niegdyś zagorzały baptysta i Amerykanin z krwi i kości, cierpiał na chroniczny brak ufności względem katolików. Jednak ten duchowny przełamał sztuczne bariery i zaskoczył go spektrum swojej wiedzy. Przez ostatnie parę lat, wymienili kilkanaście listów. Logan podesłał mu także parę periodyków z własnymi artykułami oraz jedną ze swych powieści. Fakt iż otrzymał od niego zaproszenie, był więcej niż zaskakujący.

W końcu odnalazł przedział, który nie był nadto zatłoczony. Rozsunął drzwi i wszedł do środka. Oczom dwójki pasażerów ukazał się wysoki mężczyzna ok. trzydziestego roku życia. Jego twarz zdradzała oznaki zmęczenia, a lekko zmierzwione, czarne włosy niezbyt wielkiego zaangażowania w podtrzymywaniu schludnego wyglądu. Mimo, że był zaniedbany, mógł uchodzić za przystojnego faceta:
- Dzień dobry – rzucił i dodał do tego blady uśmiech. Powiesił grafitową dwurzędówkę i usadowił się wygodnie tyłem do kierunku jazdy. Pod płaszczem miał nieco przetartą na łokciach, wełnianą marynarkę, do tego białą koszulę. Brązowe spodnie dopełniały jego wizerunku. W odruchu bezwarunkowym rzucił okiem na „Timesa” czytanego przez jegomościa:
- Ten Thomson jest niesamowity! – zagaił – W czternaście sekund sto dziesięć metrów przez płotki? Niewyobrażalne... i do tego Kanadyjczyk. – uśmiechnął się pod nosem.
~ Drugie postanowienie z listy „Nowego, Udoskonalonego, Logana”: odzywać się do ludzi~
 
Awatar użytkownika
Bajer
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1680
Rejestracja: wt cze 01, 2004 11:40 am

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

wt cze 08, 2010 1:20 pm

Obrazek

Luther


Starszy mężczyzna zręcznie przedzierał się przez tłum ludzi zgromadzony na Grand Central Station. Po kilku minutach oczekiwania w kolejce odebrał bilet do Montrealu.

~Minęło prawie trzydzieści lat, stary przyjacielu. Jak mnie znalazłeś po tylu latach... - mężczyznę gnębiły pytania, z którymi nie chciał się jeszcze zmierzyć. Było na to jeszcze zbyt wcześnie.

Gwar panujący na peronie nie był dla niego niczym obcym, choć tym razem lekko mu przeszkadzał. Ludzie tłoczyli się niczym sardynki ściśnięte w puszcze, spiesząc się i głośno rozmawiając. Z trudem można było usłyszeć własne myśli.

Kiedy do Luthra podszedł chłopak chcący mu pomóc z bagażem, starzec tylko lekko się uśmiechnął i podziękował. Jedynym dobytkiem, jakim dysponował była mała torba przerzucona przez plecy i to co miał aktualnie na sobie. Wszystko to nie zajmowało zbyt wiele miejsca i było niezwykle lekkie. Nie było potrzeby fatygowania boya.

Po chwili starzec wszedł do pociągu. Przechodząc przez wagon pasażerski Luther spotkał się z kilkoma nieprzyjemnymi spojrzeniami ze strony bogatszych i lepiej urodzonych od niego. Starzec nie nalegał i odchodził dalej w poszukiwaniu wolnego przedziału. Minął zadymiony przedział widząc tam śliczną kobietę wraz z dostojnym mężczyzną. Nie chciał stawiać ich w niezręcznej sytuacji, choć przez moment chciał się dosiąść, gdyż sam lubił popalić fajkę. Wolne miejsce znalazł w następnym przedziale. Zajmowała go kobieta będąca w ciąży, wraz ze swoim mężem i kilkuletnim synkiem. Wchodząc do przedziału został przyjęty z uśmiechem. Na pytanie, czy może zająć jedno miejsce, uzyskał przychylną odpowiedź. Usiadł więc przy wejściu i niemal od razu schował swoją fajkę do torby, nie chciał bowiem palić w obecności dziecka i kobiety w ciąży ze zwykłej uprzejmości.

- Jest pan biednym księdzem? - chłopak spoglądał z zaciekawieniem na duży drewniany krzyż zwisający z szyi Luthra.
- Nie, synku, nie. Jestem zwykłym sługą Bożym, a... - odpowiedział z uśmiechem pomimo lekkiego zmieszania, chowając jednocześnie krucyfiks pod koszulą.
- Proszę mi najmocniej wybaczyć. - wtrąciła się natychmiast matka niesfornego syna - On nie chciał być nieuprzejmy.
- Nic się nie stało. Rzeczą ludzką jest pytać i szukać odpowiedzi. - Luther uśmiechnął się, dając do zrozumienia, że naprawdę nic się nie stało.
Ostatnio zmieniony wt cze 08, 2010 2:03 pm przez Bajer, łącznie zmieniany 3 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

wt cze 08, 2010 2:55 pm

New York
Express Great Northern
Niedziela 12.06.1921

Obrazek


Kiedy wszyscy zasiedli w wagonie, na zewnątrz najpierw rozległ się ostry dźwięk gwizdka konduktora, a potem przez moment za oknami widać było tylko białe kłęby pary.
Po chwili wagonem delikatnie szarpnęło i pociąg ruszył w rytm cichego "puf puf" jakie dobiegało od strony lokomotywy.

Przez korytarz przemknął konduktor, jednak nikt nie zwrócił na niego specjalnej uwagi.
Od razu wszedł do pomieszczenia w którym przesiadywał Gerhard, ponieważ mężczyzna zajął pierwszy z przedziałów od drzwi łączących wagony.

Obrazek
Konduktor

- Witam. Poproszę o bilet.
Gerhard - mamrocząc coś pod nosem o spóźnieniu podał bilet pracownikowi pociągu. Mężczyzna zlustrował papiery, po czym uśmiechnął się przepraszająco.
- Proszę wybaczyć. Jednak ten bilet opiewa na miejsce w innym przedziale. Niestety - w ekspresie obowiązują miejsca rezerwowane, dlatego muszę Pana prosić o zmianę miejsca.
Starszy mężczyzna chciał coś powiedzieć, jednak w ostatniej chwili zrezygnował, kręcąc tylko głową.
- Proszę tylko wezwać boya do moich bagaży.

Konduktor skinął głową, po czym szybko spełnił polecenie Gerharda i ruszył dalej. W przedziale gdzie siedziała już trójka naszych bohaterów, wszystko odbyło się ... ekspresowo. Szybka wymiana uprzejmości, sprawdzenie biletów i konduktor opuścił przedział. Jednak w kolejnym przedziale okazało się, że Luther ma ten sam problem. Nie siedzi na swoim miejscu. Konduktor po raz kolejny zwrócił na to uwagę, po czym ksiądz skinął głową i żegnając się z matką i dzieckiem, zbierał się do zmiany przedziału.
 
Awatar użytkownika
Bajer
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1680
Rejestracja: wt cze 01, 2004 11:40 am

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

wt cze 08, 2010 4:36 pm

Obrazek

Luther


Starzec spoglądając na bilet zaczął się powoli kierować w stronę właściwego przedziału. Kiedy do niego dotarł ujrzał w środku urodziwą kobietę, która prowadziła rozmowę z dystyngowanym mężczyzną. W przedziale był jeszcze drugi dżentelmen. Luther spojrzał jeszcze raz na swój bilet. Wszystko się zgadzało. Świstek papieru wskazywał ten przedział.

Nim zdążył do końca uchylić drzwi, do przedziału podszedł starszy mężczyzna w okularach, najwyraźniej pragnąć także tutaj wejść.

- Proszę. - Luther przepuścił starszego jegomościa, po czym sam wszedł do środka.
- Dzień dobry - przywitał się ze wszystkimi, po czym ukłonił się pięknej damie. - Zdaje się, że mam rezerwację w tym przedziale.

Po przywitaniu były ksiądz zajął swój fotel, kładąc swoją torbę tuż przy nim. Zapowiadała się dla niego dość długa podróż w niezwykłym towarzystwie.
 
Awatar użytkownika
Jean de Lille
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1156
Rejestracja: śr paź 21, 2009 2:21 pm

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

wt cze 08, 2010 5:51 pm

James F. Carignan


Siedzący z nosem w gazecie pasażer słyszał, jak ktoś wchodzi do przedziału i sadowi się w pobliżu. Na dźwięk głosu z naprzeciwka ciemne oczy uniosły się znad gazety i nagle mężczyzna był już na nogach, zgięty w uprzejmym ukłonie – co jest niełatwym manewrem, gdy wykonuje się go z gazetą w rękach, laską na kolanach i cygarem w zębach. Niewielka część jego umysłu pokiwała głową z niesmakiem i uśmiechnęła się krzywo. Zalety klasycznego wychowania…

- Dzień dobry. Pani pozwoli, madame, że się przedstawię: James Francois Carignan – rzekł po angielsku, z akcentem, który najprościej byłoby określić jako „kanadyjski”, po czym podał nieznajomej rękę – mam nadzieję, że podróż upłynie nam w miłej atmosferze, a Montreal nie sprawi Pani zawodu.
Mężczyzna właśnie zyskał w oczach Susan. Nie spodziewała się, że spotka tutaj kogoś tak dobrze wychowanego! Na dodatek mówił zupełnie jak u niej - w Montrealu. Wyciągnęła ku niemu rękę, delikatnie opierając palce na jego dłoni.
- Ah, merci, monsieur James. Je m'appelle Susan Howard. - zaczęła po francusku z nienagannym akcentem, po czym płynnie przeszła na angielski - Z pewnością się nie zawiodę, wszak Montreal to moje ukochane, rodzinne miasto! Oby te kilkanaście godzin nie mijało nam w ciszy i nudzie, a będę wielce zadowolona.
- Mon Dieu! Więc pochodzi Pani z Montrealu... Z niekłamaną przykrością muszę przyznać, że nie miałem dotąd okazji widzieć Pani w naszym mieście, o którym sądziłem, że znam wszystkie jego sekrety. Widzę jednak, że jako człowiek interesu zanadto skupiałem się dotąd na przyziemnym obliczu Montrealu. Skoro jednak nie życzy sobie Pani spędzać podróży w milczeniu, wierzę, że nie wszystko jeszcze stracone.
- I ja mam taką nadzieję. - dodała z ujmującym uśmiechem, wygaszając papierosa.
Carignan skinął uprzejmie głową, nie usiadł jednak, dopóki nie uczyniła tego panna Howard. Wkrótce dołączą do nich zapewne kolejni pasażerowie…

~Doprawdy piękny, piękny występ… Brakowało tylko, byś przestąpił z nogi na nogę i zapiał…~ Tak. Podobno triumfujący rzymscy wodzowie zawsze mieli za plecami niewolnika, który szeptał im „Pamiętaj, że jesteś człowiekiem”… Niewolnik siedzący w jego głowie był widocznie wyjątkowym złośliwcem.

Ledwie zdążył ponownie zająć miejsce, przygładzić nieco ciemne włosy i sięgnąć po gazetę, gdy w drzwiach ukazał się młody mężczyzna. Na pierwszy rzut oka można było poznać w nim Jankesa, gdyż jego powierzchowność cechowało typowe dla Amerykanów, wystudiowane wręcz niedbalstwo. Jamesowi wydało się teraz dziwne, że mógł uznać pannę Howard za Amerykankę. Niemniej nie zwykł oceniać ludzi tylko według stanu ich ubrania – zostawiał to krawcom i śmietance towarzyskiej metropolii. Na okrzyk nieznajomego odpowiedział z lekkim uśmiechem:
- O ile dobrze pamiętam, Thomson jest nie tylko rekordzistą, ale i pierwszym mistrzem olimpijskim w biegu przez płotki, który nie pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Ponieważ tak długo mieszkał i trenował w tym kraju, rozumiem zawód tych, którzy liczyli na jego start w barwach USA, ale jako Kanadyjczyk rozumiem też jego przywiązanie do ojczyzny - dlatego tym bardziej żałuję, że ten olimpijski wyczyn nie został w Kanadzie przyjęty tak owacyjnie, jak na to zasługiwał. Niestety głównym tematem rozmów w moim kraju jest obecnie trudna sytuacja w Irlandii. Pisze o niej także prasa amerykańska – Carignan wskazał na rozłożoną gazetę. - Ta wojna podzieliła opinię publiczną – dla wszystkich jest oczywiste, że w brytyjskim imperium nadchodzą zmiany, ale nie wszyscy witają je z radością.

Gdy rozmawiał z McBride’em, drzwi przedziału otworzyły się ponownie i ukazał się w nich starszy mężczyzna z fajką w zębach. Wydawało się, że chce wejść do środka, ale widocznie zawstydziła go obecność dobrze ubranych pasażerów, on sam bowiem nosił się dość ubogo – jednak w odróżnieniu od McBride’a widać było, że przyczyną tego nie jest zaniedbanie, ale zwykłe ubóstwo. Było to co prawda dość niespotykane, by człowiek, którego nie stać było na porządny płaszcz kupował sobie bilet na ekspres, ale właśnie dlatego postać staruszka wydała się Jamesowi jeszcze bardziej intrygująca. Zanim nieznajomy zniknął mu z oczu, Carignan dostrzegł również drewniany krzyż na jego piersi – a w tych paskudnych czasach chrześcijanie powinni się trzymać razem. Już miał podążyć za starcem, by wciągnąć go do przedziału, ale po kilku minutach mężczyzna wrócił w towarzystwie konduktora i starszego dżentelmena o aparycji naukowca. Widząc, że problem rozwiązał się sam, Kanadyjczyk okazał bilet, wymienił uprzejmości z zagubionymi pasażerami i wrócił na swoje miejsce. „Great Northern” właśnie zaczynał swą podróż.
 
Awatar użytkownika
Largus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 899
Rejestracja: wt lut 08, 2005 10:39 pm

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

wt cze 08, 2010 11:24 pm

Obrazek

Gerhard von Wurstenberg


Mężczyzna stał przed drzwiami do przedziału. Popatrzył poirytowanie na ludzi w nim zasiadających. Będzie musiał się cisnąć aż w pięcioro w jednym ciasnym pomieszczeniu w wagonie. W dodatku z samymi palaczami. Przecisnął się przez drzwi, kasłając i machając po ręką rozganiając dym zasiadł koło okna, które natychmiast uchylił i odetchnął głęboko.
Rozsiadł się wygodnie stawiając swoją laskę przed sobą i trzymając ją oburącz. Poprawił okulary, a kapelusz położył na kolanach. Przyglądał się wszytkim, co jakiś czas kaszląc czy też chrząkając.
- Czy mogliby Państwo zgasić z łaski swojej te świństwa? Nie znoszę jak ktoś ma czelność palić w mojej obecności... - w końcu powiedział zniecierpliwiony. Jego głos był szorstki, niski, a słowa były twardo wypowiadane, z pruskim akcentem.

Spojrzał przez okno na ludzi krzątających się na peronie.
Dano znak do odjazdu. Cały peron wypełniał się parą. Lekko szarpnęło, i pociąg zaczął powolnie toczyć się po torach stopniowo przyśpieszając.
Gerhard miał nadzieję, że ta podróż przebiegnie w miarę sprawnie i dość szybko, a z ludźmi z którymi musi siedzieć w przedziale tak szybko się pożegna jak szybko przywitał.
 
Awatar użytkownika
Amanea
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1629
Rejestracja: wt sty 05, 2010 1:31 pm

Re: [Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

śr cze 09, 2010 10:00 am

Obrazek

Susan Howard


Monsieur James zrobił na niej bardzo pozytywne wrażenie. Od czasu do czasu rzucała mu zaciekawione spojrzenie. Zastanawiała się ile było realnej uprzejmości w jego reakcji, a ile tylko wystudiowanego zachowania dyktowanego przez savoir-vivre. Wspomniał o interesach, możliwe, że jej ojciec znałby to nazwisko. Sama nie przypominała sobie, by ustalała spotkania z kimś takim, ale tatko był lepiej obeznany ze światem przedsiębiorców. Tak czy inaczej, Montreal był sporym miastem, zawsze można tam spotkać kogoś interesującego. Widocznie nie mieli jeszcze do siebie szczęścia. Poza tym mężczyzna nie wyglądał na takiego, który po nocach szaleje w różnych barach. A to były ulubione okazje Susan do zawierania nowych znajomości. W każdym razie wyglądało na to, że będzie miała się do kogo odezwać i może nawet będzie miała towarzystwo do odwiedzenia wagonu klubowego. Ale to za jakiś czas.

Nim pociąg ruszył dołączyło do nich jeszcze kilkoro pasażerów. Zainteresowanie wzbudził w kobiecie nieco niedbale ubrany mężczyzna, który zaraz nawiązał z Jamesem rozmowę. Gdyby się lepiej ubrał i zadbał o siebie byłby całkiem, całkiem... Mężczyźni wymienili kilka uwag na temat sportu. Susan miała swoje hobby, ale akurat biegi do nich nie należały, więc szybko straciła zainteresowanie rozmową. Przyjrzała się za to kolejnym wchodzącym do przedziału pasażerom. Jeden starszy mężczyzna przepuścił drugiego. Ten okazał się strasznym gburem.
~ Świetnie, już od początku narzekanie! - pomyślała, szufladkując współpasażera jako gbura, ale na głos powiedziała jedynie:
- Wystarczy uprzejmie poprosić, nie trzeba od razu burczeć. Zaczęliśmy nim znalazł się pan w tym przedziale, mając do tego pełne prawo. Nie znoszę kiedy ktoś ma czelność narzucać mi coś takim tonem... - uprzejmy uśmiech nie schodził z ust damy.

Ostatnim, który dołączył przed odjazdem był starszy, dość ubogo noszący się mężczyzna. Panna Howard miała świadomość, że nie każdy mógł mieć tak ułożone życie jak ona. Zastanawiała się tylko skąd mężczyzna miał pieniądze na taką podróż. Możliwość, że jemu także ktoś zakupił bilet nie była wykluczona. Mimo nie pasującego do tego miejsca wyglądu, zachowywał się bardzo uprzejmie. Susan uznała zatem, że jest wart jej uwagi. Skinieniem głowy i ujmującym uśmiechem przywitała starszego mężczyznę. Wyglądało na to, że są już w komplecie. Wkrótce za oknami zabieliło się od kłębów pary i delikatne szarpnięcie oznajmiło wszystkim, że podróż właśnie się rozpoczęła.

Po kilku minutach ciszy Susan zaczęła się nudzić. A znudzona kobieta to zła kobieta. Zwłaszcza taka jak Susan. Postanowiła zatem nawiązać rozmowę na jakikolwiek temat, licząc na to, że przerodzi się to w ciekawszą konwersację.
- Czy ten pociąg jedzie prosto do Montrealu czy zatrzymuje się jeszcze gdzieś po drodze? Bo prawdę mówiąc nie planowałam tej podróży i nie miałam nawet okazji ani czasu zainteresować się tym. - wyjaśniła, wzdychając teatralnie - Panowie podróżują w jakimś konkretnym celu czy po prostu podróż krajoznawcza? - ciemne oczy lustrowały uważnie każdego z mężczyzn. Choć pozornie zachowywała się beztrosko i może nawet nieco bezczelnie, to coś w jej spojrzeniu świadczyło o tym, że nie jest to do reszty zepsuta modą i pieniędzmi kobieta.
Susan uznała, że jeśli nikt nie będzie skory do rozmowy, to pozostanie jej plan awaryjny, żeby trochę się rozerwać. Zdecydowanie wolała jednak być zaproszona do wagonu klubowego niż sama zapraszać kogoś.
~ Cóż, jak się nie ma co się lubi...
 
Awatar użytkownika
Bajer
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1680
Rejestracja: wt cze 01, 2004 11:40 am

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

śr cze 09, 2010 1:14 pm

Obrazek

Luther


Luthra zaskoczyła impertynencja starszego mężczyzny w okularach. Nie podziękował nawet za przepuszczenie go w drzwiach do przedziału. Rozumiał jednak jego zachowanie. Jego powieki lekko drgały, oddech był lekko przyspieszony. Nagły wybuch musiał świadczyć o dużym zdenerwowaniu, niekoniecznie z powodu tytoniowego dymu. Przynajmniej tyle podpowiadała mu znajomość ludzkiego zachowania.

Kiedy napięcie opadło, starzec podjął zadane przez młodą damę pytanie, starając się rozładować nieco wytworzone chwilę wcześniej napięcie:

- Jeśli mogę odpowiedzieć...
- Nie wypada trochę prowadzić rozmowy incognito. Zważywszy, iż spędzimy razem najbliższe godziny, rozsądnie byłoby się przedstawić. Na imię mam Luther.
- Odpowiadając na pytanie szanownej damy: celem mojej podróży jest wizyta u starego przyjaciela w Montrealu. Chętnie zobaczę przy okazji samo miasto oraz przypomnę sobie piękno francuskiej mowy.

 
Awatar użytkownika
Jean de Lille
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1156
Rejestracja: śr paź 21, 2009 2:21 pm

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

śr cze 09, 2010 1:29 pm

James F. Carignan


Na dźwięk twardego, szczekliwego głosu James uniósł głowę i spojrzał na mówiącego, którym okazał się pasażer o akademickiej powierzchowności. Kanadyjczyk zmarszczył gniewnie brwi, ale natychmiast się opanował i jego twarz przybrała na powrót wyraz uprzejmego zainteresowania. ~Ten człowiek jest bezczelny! Nawet jak na Niemca, a od nich przecież trudno oczekiwać dobrych manier, nawet w obecności damy…~ Również podeszły wiek Prusaka i jego widoczne podenerwowanie nie usprawiedliwiały takiego prostactwa. James nie zamierzał jednak odpowiadać mu tym samym. Może kontakt z wyższą kulturą uświadomi temu czarującemu dżentelmenowi, że nie znajduje się już w podberlińskich koszarach.
- Proszę mi wierzyć, w żadnym razie nie chciałbym, by z mojego powodu ta podróż była dla Szanownego Pana przykrym doświadczeniem i naturalnie zastosuję się do pańskiego życzenia – jakkolwiek nie było potrzeby wyrażać go w sposób tak gwałtowny. Szczególnie w obecności damy. Poza tym – kontynuował tonem pogawędki, dusząc żar w metalowej popielniczce – Pana uprzedzenie do tej niewinnej używki jest jak sądzę nieco przesadzone. Dym tytoniowy nie jest w najmniejszym nawet stopniu bardziej przykry i szkodliwy, niż opary innych, równie powszechnie stosowanych substancji: węgla kamiennego, ropy naftowej, chloru…
Tego nie mógł już sobie odmówić. Naprzeciw jego domu w Montrealu mieszkał kiedyś kolega z dzieciństwa, nazwiskiem Giraud. W 1915 z miłości do monarchii zaciągnął się do armii i miał zaszczyt być jednym z pierwszych Kanadyjczyków walczących za króla Jerzego pod Ypres. Giraud już nie przebiegnie maratonu. Oczywiście, ten człowiek miał zapewne tyle wspólnego z wojną, ile niemieckie nazwisko króla z brytyjską polityką zagraniczną – James nie zamierzał robić mu wyrzutów, ale też nie miał ochoty znosić jego impertynencji. Podróż zapowiadała się zbyt przyjemnie.
Cygaro spoczęło w kieszeni marynarki, zamknięte bezpiecznie w drewnianym futerale – w końcu zawsze jest jeszcze wagon klubowy, a James miał coraz mniejszą ochotę przebywać w jednym pomieszczeniu z pruskim marudą. Zapas wymuszonej kurtuazji wyczerpał w negocjacjach z Nowojorczykami. Obecnie pozostawała mu tylko naturalna uprzejmość – co prawda nieograniczona, ale i tak nazbyt cenna, by lekkomyślnie zeń korzystać. W trosce o pozostałych pasażerów nie zamierzał pozwolić sobie na utratę dobrego humoru.

Tymczasem panna Howard z ciekawością przyglądała się towarzyszom podróży. Słowa Jamesa nie były jedynie kurtuazją - było naprawdę niezwykłe, że do tej pory się nie spotkali, zważywszy na intensywność jego życia towarzyskiego. Panna Howard również nie sprawiała wrażenia osoby stroniącej od ludzi. Być może bywali po prostu w różnych barach… Tak, było to bardzo prawdopodobne, biorąc pod uwagę, do jakich spelun zaciągał go czasem ten pijak Cottard – na przykład ostatni wspólny wieczór przed ślubem Charlesa ~Co my wtedy śpiewaliśmy…? Pewnie coś strasznego, bo Polacy wyglądali na bardzo uradowanych… Choć mogli to być również Żydzi.~ Ale nie pamiętał jej również z przyjęcia weselnego, na którym była co najmniej połowa towarzyskiej śmietanki Montrealu. Cóż – tym lepiej, podróż będzie ciekawsza.
- Niestety, panno Howard, nie mogę udzielić odpowiedzi na pierwsze pytanie - dla mnie również ta podróż jest niespodzianką, moim służbowym wyjazdom rzadko towarzyszą tak komfortowe warunki. Nie spodziewam się jednak wielu niepotrzebnych postojów na naszej trasie – w końcu „Great Northern” to ekspres, a amerykańska kolej cieszy się, zasłużenie, doskonałą reputacją.

Tymczasem w powietrzu wciąż unosił się kuszący aromat kubańskiego tytoniu… Wagon klubowy czeka…
~Najpierw jednak posłuchajmy, co też panna Howard wyciągnie z pozostałych dżentelmenów~.

Skromnie ubrany staruszek zrobił na Jamesie znacznie lepsze wrażenie niż gburowaty Niemiec, może dlatego, że także był miłośnikiem tytoniu - a może po prostu ze względu na swą uprzejmość i sympatię do francuszczyzny. Ze słów Luthera można było wnioskować, że on także odbywa podróż na koszt przyjaciela - widocznie James nie miał monopolu na dobrych przyjaciół. Ale ten mężczyzna sprawiał wrażenie kogoś, kto posiada przynajmniej jednego w każdym zakątku Ziemi.
 
Awatar użytkownika
Largus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 899
Rejestracja: wt lut 08, 2005 10:39 pm

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

śr cze 09, 2010 5:24 pm

Obrazek

Gerhard von Wurstenberg


- Dlatego też udałem się do innego przedziału abym nie musiał siedzieć w dymie. Bo to przede wszystkim smród dymu mi przeszkadza. A szkodliwość? Przecież to sobie Państwo szkodzą, nie mi. - odparł po chwili, słuchając uwag kobiety i mężczyzny siedzącego na przeciwko niego z gazetą.
- Zresztą, uważam, że powinno się wprowadzić zakaz palenia w takich miejscach jak na przykład to, aby nie uprzykrzać życia innym pasażerom. Jednak cóż, rządy mamy nieudolne. - dodał po chwili.
Zadziwiała go ta cała uprzejmość międzyludzka, jaką tutaj spotkał. Nie rozumiał jak można być tak uprzejmym i się sobie podlizywać. W jego mniemaniu było to całkowicie sztuczne.

- Przykro mi, ale nie mam zamiaru się przedstawiać. Nie rozumiem ku czemu miałoby to służyć. Tak samo nie mam zamiaru dzielić się jaki jest mój cel podróży. Jest to moja prywatna sprawa gdzie i po co jadę. To, że tutaj siedzę to czysty zbieg okoliczności, że mój bilet był zarezerwowany akurat na to miejsce w przedziale. - odpowiedział, z kolei na propozycję niejakiego Luthera oraz młodej kobiety. - A rozmawiać? Niby o czym mam tu z Państwem rozmawiać. O pogodzie? - zaśmiał się pod nosem zażenowany i pokręcił głową. - Jestem naukowcem. A Państwo mają jakiś tytuł naukowy? Jeśli nie to nie mamy o czym rozmawiać. - dodał rozkładając ręce.

- A teraz proszę wybaczyć, ale udam się do wagonu restauracyjnego. I proszę bardzo, mogą Państwo teraz rozmawiać na mój temat, przecież to takie ludzkie obgadywać kogoś w jego nieobecności. - Wstał, przepchał się do drzwi przedziału, które za sobą głośno zamknął. Udał się powolnym krokiem, podpierając się swoją drewnianą laską, w kierunku wagonu gdzie będzie mógł coś zjeść.
Nie miał ochoty przebywać wśród tamtych ludzi. Zresztą, nie przepadał w ogóle za bardzo za towarzystwem. A to, że naucza na uniwersytecie w Newtown to tylko przykry obowiązek, a raczej spełnianie obietnicy. Jednak przynajmniej było to zajęcie związane z jego pasją, której zresztą poświęcał jeszcze więcej czasu.
 
Awatar użytkownika
Marcin19
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1677
Rejestracja: pt maja 29, 2009 11:06 am

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

śr cze 09, 2010 6:09 pm

Logan MacBride


Wejście Niemca, nieco zbiło go z tropu. Co prawda nie miał papierosów - ostatniego wypalił przed odjazdem, ale jako palacz poczuł się nieco dotknięty impertynencją nowego współpasażera. Co więcej przerwał mu niezobowiązującą pogawędkę z dżentelmanem, a rozmówca wydawał się być dobrze poinformowanym człowiekiem...
Ze względu jednak na wiek obcokrajowca powstrzymał się od komentarzy i odprowadził go wzrokiem. Nieznajomy posiedział z nimi chwilkę, po czym nie racząc się przedstawić opuścił przedział. Logan wzruszył ramionami i powiedział na głos:
- O co mu właściwie chodziło? - zerknął jeszcze raz za znikającym z wagonu osobowego naukowcem, po czym zmitygował się. Dama zadała pytanie:
- Wydaje mi się, że dotrzemy na miejsce bez przesiadek. Co do celu mej podróży, otrzymałem zaproszenie od starego znajomego i postanowiłem z niego skorzystać. Po za tym, jest to też po części wycieczka - uśmiechnął się - Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłem na dłuższym urlopie. - ~ Ty stary pracoholiku - przecież wiesz, że nigdy~ - skomentował w myślach.

Kątem oka dostrzegł krzyż na piersi jednego z towarzyszy podróży. Jak zwykle w takich sytuacjach czuł się dość nieswojo.
 
Awatar użytkownika
Bajer
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1680
Rejestracja: wt cze 01, 2004 11:40 am

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

śr cze 09, 2010 8:07 pm

Obrazek

Luther


Luther dostrzegł krótkie spojrzenie jednego z mężczyzn skierowane na jego krucyfiks, który dziwnym trafem znowu wypadł mu spod koszuli. Mający kilkanaście centymetrów, dość masywny, drewniany krzyż powędrował szybko pod koszulę, by nie wprowadzać zbędnego zażenowania u współtowarzyszy podróży.

Luther czekał w cierpliwie na przedstawienie się osób w przedziale, ignorując zachowanie gburowatego mężczyzny w okularach, który pospiesznie opuścił przedział.
 
Awatar użytkownika
Amanea
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1629
Rejestracja: wt sty 05, 2010 1:31 pm

Re: [Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

śr cze 09, 2010 8:07 pm

Obrazek

Susan Howard


- Oh, tak, francuski to piękny i melodyjny język. Mam na imię Susan i proszę się do mnie śmiało zwracać w ten sposób. - skomentowała krótko słowa Luthra z uprzejmym uśmiechem, po czym zamilkła, słuchając pozostałych.
Postanowiła przemilczeć nieprzyjemne zachowanie mężczyzny, który opuścił właśnie przedział. Odprowadziła go jedynie spojrzeniem, unosząc lekko brew.
~ Naukowiec. Pff. Czyli omijam dziś wagon restauracyjny...
Nigdy nie rozumiała takich ludzi, miała jedynie nadzieję, że ona na starość taka nie będzie. Na szczęście pozostali współpasażerowie wydawali się znacznie bardziej uprzejmi. Wyglądało na to, że nie tylko z Jamesem będzie mogła porozmawiać. Pytanie MacBride'a potraktowała jako retoryczne i tylko wzruszyła lekko ramionami w odpowiedzi.

- Tak, Montreal to wspaniałe miejsce na urlop. Ja także chcę kogoś odwiedzić, a tak poza tym to po prostu wracam do domu. Musiałam się zjawić na paru służbowych spotkaniach, żeby załatwić kilka spraw dla ojca. Trochę mi zaproszenie przyjaciela namieszało w planach. Ale w sumie Boston nie był zbyt ciekawy... - przewróciła oczami - Nawet strzelnicy porządnej nie mają. - machnęła ręką - A poza tym są przecież rzeczy ważne i ważniejsze.
Nie, żeby często przekładała coś ponad dobrą zabawę. Ale tajemniczy list był czymś bardzo intrygującym i wybił się przed wszelkie inne plany i zamierzenia. Zresztą w Bostonie wiało nudą i zatęskniła trochę do rozrywek Montrealu. Na szczęście podróż zapowiadała się całkiem ciekawie w tym towarzystwie.
- Zawsze chciałam przejechać się tym ekspresem. - rzuciła.
~ Ciekawe co podają w klubowym... ~ jej spojrzenie przez chwilę zatrzymało się na Jamesie, uśmiechnęła się do swoich myśli i spojrzała za okno, przesuwając wzrokiem po mijanych widokach.
 
Awatar użytkownika
Jean de Lille
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1156
Rejestracja: śr paź 21, 2009 2:21 pm

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

czw cze 10, 2010 1:55 am

James F. Carignan


Występ starego naukowca był absolutnie zaskakujący – jeszcze kilka chwil po tym, jak drzwi przedziału zamknęły się za Niemcem, Carignan patrzył za nim wzrokiem pełnym niedowierzania. Jedno musiał przyznać – skandaliczne zachowanie staruszka było zbyt spontaniczne, by można było tłumaczyć je złą wolą. Taki już widać był… Co powinno być dlań przynajmniej częściowym rozgrzeszeniem. James nie widział jeszcze rozsądnego człowieka, który tak odpowiadałby kobiecie – młodzi zanadto troszczyli się o własną skórę, starzy zaś – o swą reputację. Ale ten człowiek nie wydawał się przywiązywać wagi do tego, jak widzą go inni i było to na swój sposób godne szacunku. James jednak zbyt dobrze znał wymierną wartość reputacji. Obecnie jej ekwiwalent w funtach brytyjskich spoczywał bezpiecznie w jego kieszeni.
- Wydaje się, że wszyscy znaleźliśmy się w obecnym położeniu za sprawą naszych przyjaciół. Ja również otrzymałem wezwanie od bliskiego znajomego – nieco bardziej naglące niż zwykłe zaproszenie. Ale, panowie wybaczą – zwrócił się do Luthera i swobodnego Amerykanina – nie przedstawiłem się: James Francois Carignan. Miło mi panów poznać.

Panna Howard tymczasem kontynuowała rozmowę z Amerykaninem. A więc młoda dama potrafiła strzelać – pistolet był bronią stosowną dla kobiety, gdyż strzelając nie odczuwało się wcale fizycznych konsekwencji pociągnięcia za spust. Eleganckie, wygodne i - cóż, może nieco bezduszne.
- Zgadzam się z panną Howard, Montreal to naprawdę czarujące miasto – o ile oczywiście mówią panowie co nieco po francusku. W przeciwnym razie istnieje ryzyko napotkania pewnych niedogodności – W okolicach portu te niedogodności określano fachowo jako ”korekcję rysów" , na którą mógł liczyć każdy, kto zapuszczał się na obcy teren nie znając właściwego języka. Ale w porcie każdy powód do awantury był dobry. – Jednak nie ma powodu do niepokoju. Wszelkie istotne sprawy z łatwością da się załatwić w języku angielskim.

Uwaga panny Howard i jej znaczące spojrzenie stanowiły dość oczywiste przesłanie. Nie wypadało dłużej kazać damie czekać. James sięgnął po swoją laskę i rzekł:
- Pozwolę sobie zasugerować, że nasz przedział, jakkolwiek bardzo wygodny, nie jest wymarzonym miejscem na zawieranie znajomości. Znacznie stosowniejsze wydaje mi się kontynuowanie naszej rozmowy… w wagonie klubowym, gdzie atmosfera jest zapewne bardziej sprzyjająca. Nasza podróż potrwa jeszcze wiele godzin – dlaczego zatem nie mielibyśmy spędzić tego czasu w przyjemny sposób?
Panno Howard… pardon – Susan, szanowni Panowie – czy zechcecie mi towarzyszyć…?
 
Awatar użytkownika
Amanea
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1629
Rejestracja: wt sty 05, 2010 1:31 pm

Re: [Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

czw cze 10, 2010 9:10 am

Obrazek

Susan Howard


Susan przyszło do głowy, że może zna przyjaciela Jamesa. Szybko jednak zmitygowała się i postanowiła tego tematu nie poruszać. Skoro oni nie spotkali się do tej pory nigdzie w Montrealu, to prawdopodobnie i znajomego nie znała. Nie była aż taka ciekawa powodów podróży, żeby dopytywać kto, gdzie i po co. Potrzebowała po prostu tematu, by nawiązać kontakt, a ten był zdecydowanie najmniej wymagający.

Na słowa Jamesa, uśmiechnęła się lekko.
~ Kolejny plus, panie Carignan. ~ pomyślała.
- Parfaitement! - stwierdziła z entuzjazmem - Bardzo podoba mi się ta propozycja.
Wstała, przygładzając krótką sukienkę, która bardziej nadawała się na zabawę w klubie niż spotkanie z dawno niewidzianym znajomym. Poprawiła włosy, sięgnęła po torebkę i przewiesiła ją sobie przez ramię.
- Nie przyjmuję odmowy, messieurs. Tam z pewnością będzie nam wygodniej. - co powiedziawszy opuściła przedział, zupełnie nie przejmując się reakcją mężczyzn.
Nie miałaby w zasadzie nic przeciwko spędzeniu tego czasu sam na sam z Jamesem. Jednak jej towarzyska dusza wolała mieć wokół siebie więcej osób godnych uwagi. Skoro Carignan przebywał w Montrealu, zapewne jeszcze nadarzy się okazja do spotkania. Susan zamierzała pokazać swoją niezależność, zatem poszła sama przodem, nie czekając czy ktoś zechce ją tam zaprowadzić. A była pewna, że taka sytuacja miałaby miejsce, sądząc po nienagannym zachowaniu Jamesa.

Przeszła przez wagon pasażerski do sypialnego, po czym weszła do wagonu klubowego. Poza niewielkim fragmentem wydzielonym dla kelnerów po drugiej stronie pomieszczenia, cała przestrzeń przeznaczona była dla gości. Pojawienie się panny Howard ściągnęło spojrzenia pojedynczych osób, ale kobieta zdawała się zupełnie nie zwracać na to uwagi. Przecież nie przyszła dziś flirtować...
~ A szkoda... ~
...a jedynie spędzić podróż w miłym towarzystwie. Wybrała jeden z wolnych stolików i zajęła miejsce na sofie, pod oknem. Zerknęła w stronę wejścia, ciekawa czy przyjdą wszyscy.
 
Awatar użytkownika
Marcin19
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1677
Rejestracja: pt maja 29, 2009 11:06 am

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

czw cze 10, 2010 9:48 am

Logan MacBride


Pisarz wysłuchał co Mrs. Howard ma do powiedzenia. Oczywiście słyszał co nieco o Montrealu, ale wiadomości z pierwszej ręki zawsze były w cenie. Na wzmiankę o strzelnicy, implikującą posiadanie broni MacBride uniósł jedną brew. Generalnie uważał kobiety za dość nieprzewidywalne i impulsywne, ale uzbrojone kobiety stawały się po prostu niebezpieczne. Zachował swoje przemyślenia dla siebie i wysłuchał dżentelmana, który dołączył do rozmowy. Mr. Carignan uzupełnił wypowiedź uroczej kobiety, o nieco bardziej praktyczne szczegóły. Logan uśmiechnął się do swoich myśli - ukończył lektorat języka francuskiego z wyróżnieniem. Ciężko jest obejść się bez jego znajomości, gdy twym hobby jest mediewistyka. Logan był dość wnikliwym obserwatorem i umiał wyłapywać treści zawarte między wersami. Ponadto wagon klubowy = alkohol. "Nowy, Ulepszony Logan" miał odstawić, lub chociaż ograniczyć kontakty, z niewdzięczną, zaborczą i piekielnie zaborczą kukurydzianą panną. Chociaż w sumie... jeden czy dwa drinki, nie czynią z niego alkoholika. Zasępił się ważąc propozycję dżentelmana:
- Dobrze więc, z chęcią wypiję drinka. - wstał - Ah, wybaczcie mi państwo brak taktu - Logan MacBride - uśmiechnął się przyjacielsko.

Ruszył za towarzyszami podróży, zajmując miejsce przy wybranym przez Mrs. Howard stoliku. Zamówił sobie drinka i zaczerpnął złoto - bursztynowego trunku. Przyjemne ciepło rozlało się po jego ciele, a subtelny zapach, przywodzący na myśl siano rozluźnił go. Chwilę rozglądał się po gustownie urządzony wagonie klubowym.
- Muszę przyznać, że po raz pierwszy podróżuje w tak luksusowych warunkach. Teraz już wiem co traciłem - uśmiechnął się.
 
Awatar użytkownika
Bajer
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1680
Rejestracja: wt cze 01, 2004 11:40 am

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

czw cze 10, 2010 10:16 am

Obrazek

Luther


Starzec został postawiony w bardzo trudnej sytuacji. Nie dysponował praktycznie większą gotówką. Pieniądze, które posiadał musiał zatrzymać w razie nieprzewidzianych zdarzeń w Montrealu. Wystarczą mu na zakup żywności, może bardzo skromne lokum na kilka dni. Nie dziwiło go, iż nikt o tym nie pomyślał. Ludzie zamożni często mierzą innych swoją miarką, myśląc iż na drinka lub dwa stać każdego.

Luther odprowadzał kolejnych pasażerów wzrokiem, gdy ci opuszczali przedział. Kiedy w przedziale pozostał tylko on i człowiek, który przedstawił się jako Carignan, Luther nie miał wyjścia. Nie chcąc urazić swoich współtowarzyszy podróży, wstał i udał się do wagonu klubowego, zostawiając swoją torbę za fotelem.

- Dziękuję, poproszę tylko szklankę wody. - odpowiedział kelnerowi pytany o zamówienie.
 
Awatar użytkownika
Jean de Lille
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1156
Rejestracja: śr paź 21, 2009 2:21 pm

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

czw cze 10, 2010 12:08 pm

James F. Carignan


Panna Howard wydawała się zadowolona z propozycji Jamesa – na tyle zadowolona, że błyskawicznie zostawiła w tyle wszystkich mężczyzn. Całe szczęście, że wstrzymał się z zaoferowaniem swego ramienia i towarzystwa – ładnie by teraz wyglądał. Po powrocie zamierzał spytać o pannę Howard Cottarda, który w kwestiach związanych z piękniejszą stroną Montrealu uchodził za eksperta, teraz jednak uznał to za bezcelowe – gdyby Nico znał taką kobietę, z miejsca straciłby dla niej głowę.
Tymczasem śladem energicznej damy podążyli Mr McBride – ciekawa była ta zbieżność nazwisk - i, z pewnym ociąganiem, Luther. W luksusowym pociągu staruszek czuł się widocznie skrępowany, zdaniem Carignana - niesłusznie, ale nie było rozsądne poruszać tę kwestię. Tylko pogorszyłoby to sytuację. Jamesowi pozostawało jedynie dołączyć do pozostałych. Chwycił swą nieodłączną laskę i, postukując nią o podłogę, skierował się do wagonu klubowego.

Tam zaś powitał go szmer dyskretnych rozmów, perlisty śmiech dam i spowijająca stoliki tytoniowa mgiełka. Uśmiechnął się z zadowoleniem i usiadł wraz z pozostałymi.
- Ja również poproszę o wodę – rzucił kelnerowi. Podawanie alkoholu było oficjalnie dozwolone po przekroczeniu granicy - co zresztą wiązało się z prawnym absurdem, ponieważ osiemnasta poprawka nie zakazywała bynajmniej jego spożywania - ale niezależnie od wszystkiego James wolał nie przeciągać struny. Poza tym po ostatnim tygodniu w Nowym Jorku z trudem tolerował nawet widok gorzały. Dobry tytoń - to co innego. Sięgnął po cygaro i po chwili z widoczną przyjemnością ponownie delektował się jego aromatem.
Ostatnio zmieniony czw cze 10, 2010 12:16 pm przez Jean de Lille, łącznie zmieniany 4 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Amanea
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1629
Rejestracja: wt sty 05, 2010 1:31 pm

Re: [Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

czw cze 10, 2010 12:50 pm

Obrazek

Susan Howard


Towarzysze podróży kolejno dołączyli do niej. Każdy na swój sposób zdołał ją zaintrygować w tak krótkim czasie. Przede wszystkim zaś interesowało ją w tej chwili nazwisko MacBride. Uśmiechnęła się do przysiadającego się Logana, zastanawiając się czy to tylko przypadek, czy może coś łączyło go z ojcem Philipem. Kolejną zastanawiającą ciekawostką było czy jej ojciec zna nazwisko Carignan. James wydawał się człowiekiem interesu, mężczyzną obytym i dobrze wychowanym, pasowałby zatem do kręgów towarzyskich jej ojca. Aż dziw, że nie spotkali się wcześniej. Luther z kolei zdawał się być osobą poczciwą i spokojną, zarówno w tym jak i w jego wieku widziała podobieństwo z ojcem McBride'm, do którego miała się udać niebawem.
~ Jak nic, wszystko Ci o tym przypomina, Susan. - zganiła się w myślach.

W końcu dołączył i James, znaleźli się zatem w komplecie. Pierwsze zamówienia zostały już poczynione, Susan tylko uśmiechnęła się delikatnie do kelnera.
- Przepraszam Was na chwilę. - zwróciła się do towarzyszy i wstała od stołu, odchodząc z obsługującym ich mężczyzną na bok.
Zamieniła z nim kilka słów, przyciszonym głosem. Stali bokiem do stolika, zatem wszelka mimika była bardzo widoczna. Kelner nie był zbyt zadowolony z tego, co usłyszał, wydawał się nieco zaniepokojony. Natomiast Susan tłumaczyła mu coś uprzejmie, obdarzając raz po raz uroczym uśmiechem. W końcu mężczyzna skapitulował i pokiwał głową, a Howard sięgnęła do torebki po portfel i wręczyła mu pieniądze - zdecydowanie za dużo jak za szklankę wody. Z promiennym uśmiechem wróciła do stolika.

Ledwie zdążyła odpalić papierosa a już zjawił się kelner z jej zamówieniem. Postawił przed damą trójkątny kieliszek, w trzech czwartych wypełniony czymś, co przypominało rozcieńczony sok jabłkowy. Sądząc jednak po cenie, jaką kobieta zapłaciła za ten trunek, z pewnością sokiem to nie było. Susan obdarzyła kelnera urzekającym uśmiechem.
- Dziękuję. - po czym zwróciła się do współpasażerów - Cóż, jak się nie ma co się lubi... To niech chociaż wygląda podobnie. - powiedziała niewinnym tonem, ale w jej oczach zabłyszczały figlarne iskierki.
Rozsiadła się wygodnie na kanapie, założyła nogę na nogę i poprawiła kusą sukienkę. Zaciągnęła się z lubością dymem.
- Proszę mi wybaczyć wścibstwo, ale jedna sprawa niezmiernie mnie intryguje. - zaczęła i ciemne oczy spoczęły na Loganie - Czy posiadasz jakichś krewnych w Montrealu? Twoje nazwisko jest mi znajome, przyjaciel rodziny nosi właściwie identyczne. Zastanawiam się czy to przypadkowa zbieżność? - zaciągnęła się po raz kolejny, po czym wypuściła dym i uniosła kieliszek do ust, upijając łyk trunku.
 
Awatar użytkownika
Jean de Lille
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1156
Rejestracja: śr paź 21, 2009 2:21 pm

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

czw cze 10, 2010 2:11 pm

James F. Carignan


Carignan z rozbawieniem śledził całą sytuację. Ludzie podejmujący duże ryzyko dla drobnych korzyści zawsze wydawali mu się zabawni - dotyczyło to przede wszystkim odurzonego urokiem damy (oraz oparami farby drukarskiej) kelnera. Było oczywiste, że pannie Howard przyświeca całkiem inny cel - była niezaprzeczalnie osobą spragnioną silnych wrażeń. Podejmowała ryzyko wyłącznie dla zabawy,a to była krańcowa nieodpowiedzialność.
~I kto to mówi... Ale jeśli panna Howard uważa 'to' za emocjonujący wyczyn, jej życie musi być naprawdę spokojne - choć ona sama odnosi zapewne inne wrażenie.~
Z drugiej strony młoda dama nie sprawiała wrażenia kogoś, kto obawia się możliwych konsekwencji swojej ekstrawagancji. Nic w tym dziwnego - zapewne posiadała bogatego i wpływowego papę, który nie pozwoliłby, by jego najdroższy skarb spotkało coś nieprzyjemnego. Ojciec nieraz wracał z sądu, kipiąc oburzeniem na podobne praktyki - i za każdym razem stanowczo przypominał Jamesowi, że nigdy nie będzie wyciągał go z tarapatów, w które jego syn dobrowolnie się wpakuje. Dotrzymał słowa. Wskutek pewnego nieporozumienia młody Carignan przesiedział kiedyś wraz z kompanami całą noc w areszcie, nim w końcu potwierdzono, że działali w obronie własnej. Ale to była sprawa honorowa.

Tymczasem słowa skierowane do McBride'a dawały Jamesowi do myślenia. Czyżby on i panna Howard mieli jednak wspólnych znajomych? W takim wypadku odziana w skromną czerń postać jego przyjaciela zaczynała jawić się w zupełnie nowym świetle...
Ostatnio zmieniony czw cze 10, 2010 2:12 pm przez Jean de Lille, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Marcin19
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1677
Rejestracja: pt maja 29, 2009 11:06 am

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

czw cze 10, 2010 4:37 pm

Logan MacBride

Logan odstawił szklankę i odpowiedział Susan:
- Nic mi nie wiadomo o krewnych mieszkających w Montrealu. Ale mam tam dobrego znajomego, księdza Philipa MacBride. Z tego co wiem nasze nazwisko jest dość popularne wśród Amerykanów o szkockich korzeniach. - kichnął - Oh, przepraszam. Tak czy inaczej właśnie od niego otrzymałem zaproszenie, na tą dość niespodziewaną wycieczkę. Obydwoje interesowaliśmy się historią. - Logan przerwał na chwilkę, by Mrs. Howard miała okazję na przyswojenie nowych informacji.

Księdza MacBride'a poznał dokładnie pięć lat temu na pogrzebie ojca. Już wtedy przeżywał poważny kryzys wiary, co u każdego baptysty równa się niemalże utracie osobowości. Mimo tego zdołał przełamać pojawiające się uprzedzenia i wymienić z Philipem kilka słów. Nie spodziewał się, że spotka człowieka o tak dużej erudycji i powszechnej wiedzy. Prędko znaleźli wspólne tematy i mimo różnicy wieku potrafili nawiązać koleżeńskie relacje. Właściwie wtedy po raz pierwszy i jak do tej pory ostatni, spotkał się z duchownym.
 
Awatar użytkownika
Amanea
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1629
Rejestracja: wt sty 05, 2010 1:31 pm

Re: [Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

czw cze 10, 2010 6:06 pm

Obrazek

Susan Howard


Panna Howard zakrztusiła się dymem. Odkaszlnęła, machając dłonią przed twarzą. Sięgnęła po kieliszek i upiła łyk trunku. Wzięła głęboki oddech. Szkło stuknęło o drewno blatu. Spojrzała na Logana uważnie. Miała nadzieję, że to nie był jakiś żart.
- Philip McBride? Ojciec Philip? - uniosła brwi w zdumieniu.
Zaciągnęła się papierosem, oparła się wygodnie, powracając do pozornie beztroskiej pozy.
~ Czy to możliwe...?
Chyba nie mogło być aż takiego przypadku.
- Jeśli to nie jest tylko kolejny zaskakujący zbieg okoliczności... - zaczęła i powoli wypuściła dym ustami - ...to nasze ścieżki nie rozejdą się na stacji w Montrealu.
Susan zmrużyła lekko oczy, nie spuszczając wzroku z mężczyzny.
- Otrzymałam list od ojca Philipa z prośba o spotkanie. To przyjaciel mojego papy, nie mogłam odmówić. Jeśli mowa o tym, który objął parafię świętego Cutisa, oczywiście... - odruchowo poprawiła uczesanie.
Uznała jednak, że nie będzie stosowne mówić więcej na ten temat. Jeśli zaproszenie skierowane do Logana było autorstwa ojca i napisane w podobnym tonie, to sprawa robiła się coraz bardziej intrygująca. I nie było najrozsądniejsze roztrząsać szczegóły tu i teraz.

Tego się nie spodziewała. Czyżby nie była jedyną osobą, którą wezwał do siebie McBride?
 
Awatar użytkownika
Bajer
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1680
Rejestracja: wt cze 01, 2004 11:40 am

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

czw cze 10, 2010 8:10 pm

Obrazek

Luther


Potwierdziło się to, co o dłuższego czasu chodziło po głowie Luthra. Wszyscy zostali zaproszeni przez jego starego przyjaciela do Montrealu. Wiele zagadek pozostawało jednak nadal nierozwiązanych, w tym najważniejsza: czego dokładnie oczekiwał od wszystkich ojciec McBride?

- Najwyraźniej rodzi się przed nami jakaś tajemnica, o której Phillipe nie chciał nikomu z nas pisać w liście. - Luther nieświadomie ujawnił swoje włoskie korzenie w akcencie - Sam nie miałem z nim kontaktu od prawie trzydziestu lat. Nie wiem jak mnie znalazł po tak długim czasie, ale niewątpliwie sytuacja jest poważna. - stary mężczyzna zamilkł na chwilę, dając wypowiedzieć się pozostałym osobom przy stoliku.
 
Awatar użytkownika
Jean de Lille
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1156
Rejestracja: śr paź 21, 2009 2:21 pm

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

czw cze 10, 2010 8:49 pm

James F. Carignan

Słysząc odpowiedź Amerykanina James uniósł lekko brew i był to jedyny widoczny ślad jego zaskoczenia. Zdecydowanie zbyt wiele było tych zbiegów okoliczności: czworo pasażerów zaskoczonych niespodziewanym zaproszeniem od przyjaciela, zupełnym przypadkiem posiadających rezerwacje w tym samym przedziale… Tak, to powinno dać mu do myślenia. Z drugiej strony nigdy nie podejrzewał ojca McBride’a o skłonność do zakulisowych działań… Ciekawe, czy sympatyczny niemiecki naukowiec również otrzymał zaproszenie właśnie od niego – zakładając, że taki człowiek w ogóle byłby zdolny do zawierania przyjaźni, dobroduszny i nieskończenie wręcz cierpliwy McBride wydawał się idealnym kandydatem. Obecność przy tym stoliku czworga tak różnych ludzi najlepiej świadczyła o niezwykłości tego księdza.
- Ja także znalazłem się tutaj za sprawą listu ojca Philipa McBride z parafii świętego Cutisa - i nie sądzę, panno Howard, byśmy mieli do czynienia ze zbiegiem okoliczności. Monsieur Luther ma rację - najwidoczniej nasz wspólny przyjaciel znalazł się w sytuacji, której rozwiązanie wymaga podjęcia szczególnych środków. Nie odniosłem bowiem wrażenia, by wystosowane do mnie zaproszenie mogło mieć charakter czysto towarzyski.

Pięć biletów na ekspres… McBride mógł być najlepszym przyjacielem i naprawdę świętym człowiekiem, ale - na Boga! - bez przesady.
 
Awatar użytkownika
Amanea
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1629
Rejestracja: wt sty 05, 2010 1:31 pm

Re: [Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

pt cze 11, 2010 12:48 pm

Obrazek

Susan Howard


Kobieta powiodła wzrokiem po pozostałych, ale początkowo nie skomentowała ich słów. Spojrzała gdzieś w bok i paląc niespiesznie papierosa pozwoliła kolejnym myślom pojawiać się w głowie.
~ Że też nie wpadłam na to wcześniej. ~ pomyślała, łącząc w jedno wszystkie zdobyte do tej pory informacje.
Wiedziała, że ojciec Phillip podróżował wiele i - jako osoba ciepła i otwarta - musiał mieć wielu znajomych. Ciekawiło ją skąd pozostali znali McBride'a. W jej życiu był obecny od kiedy pamiętała. Odwiedzał ich przynajmniej raz w miesiącu, chyba, że wywiało go gdzieś bardzo daleko, często też korespondował z jej ojcem. Mężczyźni traktowali się niemal jak bracia, dlatego też kobieta traktowała go jako część swojej małej rodziny. Phillip pomagał ojcu, często też pomagał samej Susan, a przy tym - na szczęście - pamiętał, by nie prawić jej morałów.

Panna Howard uśmiechnęła się delikatnie pod nosem, wracając myślami do tego co działo się tu i teraz.
- Zatem wszyscy udajemy się w jedno miejsce. - podsumowała - Ciekawe czy ów mężczyzna, nasz piąty współpasażer podróżuje w tym samym celu. - zmrużyła lekko oczy.
Działanie tak ułożone i logiczne byłoby podobne do ojca Phillipa. Ale równie dobrze akurat tamten mężczyzna mógł znaleźć się w tym samym przedziale całkiem przypadkiem.
- Jakże miło będzie pokazać Wam Montreal, messieurs. - dodała z entuzjazmem, schodząc z delikatnego i tajemniczego tematu.
Naprawdę nie miała ochoty rozwijać go w pociągu, którym podróżowało tak wiele osób.
Ostatnio zmieniony pt cze 11, 2010 12:50 pm przez Amanea, łącznie zmieniany 4 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[Zew Cthulhu] Serce Grozy [sesja]

pt cze 11, 2010 2:45 pm

Trasa: New York - Montreal
Express Great Northern
Niedziela 12.06.1921

Obrazek


Rozmowa przebiegała w dość luźnej i miłęj atmosferze. Odłączenie się gburowatego staruszka zdecydowanie pozwoliło Wam lepiej się poznać i pozwolić zaowocować sympatią. Zwłaszcza - że jak się okazało - wszyscy mieliście ten sam cel i wspólnego przyjaciela. Ojca McBride'a.
Po obiedzie - który zjedliście przy innym stoliku niż Gerhard, który nie zaszczycił Was nawet jednym spojrzeniem - wróciliście do swojego wagonu.
Atmosfera była niesamowicie senna. Jednostajne terkotanie kół, obfity posiłek - to wszystko skłaniało do krótkiej drzemki, bądź lektury.

W pewnym momencie na korytarzu dało słyszeć się jakiś straszny tumult. Ciężko było go zidentyffikować w pierwszej chwili, zwłaszcza, że ułamek sekundy później dało się słyszeć pisk, ponieważ pociąg z jakiejś przyczyny musiał przychamować. Delikatnie szarpnęło, wyrywając Was z błogiego stanu.
I wtedy padł strzał. Wyraźnie dało się słyszeć wystrzał, gdzieś w przedniej części wagonu.
Następnie dobiegło was basowe:
- Laisse - moi passer! Laisse - moi passer!!!
Słyszeliście zaintrygowane głosy pasażerów, otwierające się drzwi ddo przedziałów. Sami także wyszliście na korytarz.
Pomiędzy ludźmi, którzy już tam stali - z przodu korytarza zauważyliście wielkiego i brodatego mężczyznę, który wymachiwał pistoletem, trzymanym w jednej ręce. Drugą ręką obejmował jakąś młodą kobietę, którą trzymał w pół pod pachą, ni to niosąc, ni to ciągnąc po ziemi.
Mężczyzna był naprawdę sporej postury. Próbował właśnie przecisnąć się przez drzwi do waszego wagonu, odganiając ludzi pistoletem i zdaje się - próbując zagonić ich spowrotem do przedziałów...
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 8

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości