Zrodzony z fantastyki

  • 1
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

czw gru 20, 2012 3:03 pm

Feng Amaliia

Feng otarł pot z czoła i rzucił do dzieciarni na wozie.
- I jak wam się tu podoba? Zaraz pójdziemy do świątyni i znajdziecie swój nowy dom! - Odwracając się do Gwimeo i Yassena, rzucił im porozumiewawcze spojrzenia - Chyba nikt z was nie wątpi, że ta cała świątynia Ezry to pierwszy punkt na naszym wycieczkowym planie?

Na odchodnym rzucił jeszcze do Thomasa
- Dziękujemy za podwózkę w te strony! Jakieś porady z twojej strony, gdzie najlepiej byłoby nam się zakwaterować na przyszłość?
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

pt gru 21, 2012 8:31 am

- Ja się zatrzymywałem w gościńcu pod "Kaczą stopą", ale to nie jest tani przybytek - rzekł Thomas.
 
Korbel
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 458
Rejestracja: sob kwie 03, 2010 2:09 pm

Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

ndz gru 23, 2012 10:11 am

Yassen

- No cóż, wszystkie moje pieniądze przepadły, gdy pierwszy raz wpadłem w mgłę. Nie mam nawet złamanego miedziaka. Mógłbyś mi coś doradzić, Thomasie? Tak swoją drogą, dziękuję za Twoją dotychczasową pomoc - jeśli będę miał kiedykolwiek okazję się zrewanżować, z radością to zrobię.
 
Awatar użytkownika
Marcin19
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1677
Rejestracja: pt maja 29, 2009 11:06 am

Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

pn gru 24, 2012 11:33 am

Parę dni wcześniej

Gwimea pewnej nocy obudziło szturchnięcie; Otwarłszy oczy zobaczył nad sobą oczy, zobaczył ciemnoskórą dziewczynkę o szpiczastych uszach, kijkiem, do którego przymocowany był tobołek.
- Którędy do Menzoboranzan?
Gnom jeszcze nie do końca rozbudzony zmierzył dziecko wzrokiem. Ewidentnie miało w sobie domieszkę elfiej krwi: - Dokąd dziecko?
- Menzoboranzan! Nie wiesz co to jest? Stamtąd tata pochodził... był królem! - odparło dziecko z dumą
- Masz na myśli *Menzoberranzan*, miasto drowów w Podmroku?! - Gnom zrobił wielkie oczy.
- Tak. Tam mieszkał tata i ja będę księżniczką. Wiesz gdzie to jest? Zaprowadzisz mnie? - zapytała uradowana
- Jak ci na imię dziewczynko? Ja jestem Gwimeo.
- Mama nazywała Sharen
- I mówisz, że twoi rodzice są w Menzoberanzzan? Nic nie pomieszałaś Sharen?
- Tata był z Menzoboranzan. Tak mówiła mama, a mama była z.... Neverwinter!
Gnom podrapał się po głowie: - A gdzie teraz są twoi rodzice Sharen?
- Tata włada Menzoboranzan, a mama pojechała do Hazlanu, a mnie zostawiła u Ogona. Złoto mu nasze dała.
- Dobrze, postaramy się, żebyś wróciła do swoich rodziców - Gnomowi nie uśmiechało się okłamywać dziecka: - Tylko dokładnie opowiedz jak zgubiłaś swoich rodziców.
- No bo mama wędrowała ze mną, no bo tata nie mógł, ale było fajnie, ale trafiliśmy do oberży Ogona i tam ktoś dowiedziała się, że w Hazlanie jest niebieski mag czy coś, i zostawiła mnie u Ogona. Zapłaciła mu i trochę się mną zajmowali, ale skończyły się pieniądze. Pracowałam i byłam piąta w kolejce do bluszczu.
- Dobrze więc, postaramy się odnaleźć tego niebieskiego maga. - Czarodziej uśmiechnął się: - Nie martw się - wrócisz do swojej mamy. - Mag mrugnął okiem i jednocześnie wywołał prostą sztuczkę - z jego uszu zaczął kłębić się fioletowy dym.
- Jak powiesz gdzie jest Mezoboranzan, to tata ją odnajdzie i da wam złoto!
Gnom słabo ukrył rozczarowanie, gdy jego magiczne sztuczka nie rozśmieszyła dziewczynki: - A jak przekażemy te informacje twojemu tatusiowi? Potrafisz się z nim skontaktować?
- No ustami...
- Sharen, przed chwilą mówiłaś, że twój tata jest w Menzoberanzzan. Obawiam się, że by cię nie usłyszał.
- Ale jak mnie tam zabierzesz to będę przecież mogła.
Gnom uśmiechnął się z podziwem dla prostoty dziecięcej logiki: - Dobrze, zajmiemy się tym rano. Teraz idź spać - potrzebujesz dużo sił.
Mała skinęła twierdząco głową i poszła na swoje miejsce.

Obecnie

Gnom podczas podróży miewał chwile lepsze i gorsze. W tych mniej przyjemnych zamykał się w sobie, stawał się opryskliwy i poświęcał czas głównie swej księdze czarów. Kiedy lodowate szpony jego choroby choć na chwilę łagodziły uścisk, rozmawiał, śmiał się i zajmował dziećmi. Jego towarzysze drogi nie mogli się nadziwić, jak bardzo jego dolegliwość wpływała na charakter. Zdawał się być dwoma osobami, w jednym, drobnym ciele. Aktualnie, Gwimeo miał się dobrze:
- Kacza stopa? Brzmi zabawnie. Myślę, że nie ma co ryzykować i lepiej trzymać się przetartych szlaków. Proponuje byśmy się tam zatrzymali. Co do pieniędzy - czarodziej zwrócił się do Yassena: - Nie martw się, pożyczę ci.
 
Korbel
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 458
Rejestracja: sob kwie 03, 2010 2:09 pm

Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

wt gru 25, 2012 11:30 am

Yassen

- Dzięki. W takim razie chodźmy do tej świątyni.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

czw gru 27, 2012 3:06 pm

Drużyna ruszyła przez miasto, a za nią szlaczek złożony z dzieciarni i młodzieży. Miasto wyglądało porządnie, bruk był czysty, choć niestety pogoda była deszczowa. Mordentshire wydało się być miejscem dosyć przyjaznym, ale nieco prowincjonalnym i powolnym mimo rozmiaru. Ludzie ze znudzonym zdziwieniem przyglądali się temu korowodowi, ale nic nie mówili. Mała półdrowka szła obok Gwimea zniecierpliwiona i radosna. Świątynia znajdowała się w najlepszej części miasta i wydawała się być dosyć nowa. Wysoki, budynek, przypominający pękatą wieżę o kopulastym dachu był skromny, ale niesurowy. Na każdej ze ścian umieszczono godło miecza i tarczy. Nieopodal za ogrodzeniem wznosiły się inne zabudowania, gdzie wydać było kilkoro odzianych na szaro kapłanów i parę dzieci. Feng zapukał do drzwi i te otwarły się gwałtownie
Stanął w nich mężczyzna, łysy i chudy jak szkielet. Nie miał uszu i nosa, a na oku nosił przepaskę. Na głowie i ustach miał po bliźnie, zamiast dłoni hak a noga była drewniana.
- Fitam, jeśtem Jonaś ścięściaź. Jak mogę pomóć? - wyseplenił a potem spojrzał na dzieci - Oo jakie śłotkie dzieciaćki - powiedział ukazując jedyny ząb w uśmiechu, a dzieciarnia skryła się za mężczyznami.
- Jonasz, prosiłem, żebyś nie uśmiechał się do wiernych, oni się tego boją.
Obok niego stanął smutny mężczyzn w wieku piędziesięciu lat, ubrany w schludne kapłańskie szaty. Spojrzał zdumiony na całą grupę
- [i]Czego tak... niezwykłe towarzystwo u nas szuka?
Ostatnio zmieniony czw gru 27, 2012 3:53 pm przez slann, łącznie zmieniany 5 razy.
Powód:
 
Korbel
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 458
Rejestracja: sob kwie 03, 2010 2:09 pm

Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

czw gru 27, 2012 3:33 pm

Yassen

Mulhorandczyk specjalnie nie chował się przed deszczem, którego zbyt wiele pewnie w życiu nie uświadczył. Gdy dotarli do świątyni, lekko krytycznie przyjrzał się godłom. Tarcza tak, ale miecz... no cóż, skoro to najlepsze miejsce dla dzieci... - mruknął.

- Jesteśmy podróżnikami i niedawno uwolniliśmy te dzieci z karczmy, gdzie były przeznaczone na karmę dla dzikich bestii - bez ogródek wyjaśnił sprawę kapłanowi. Szukamy dla nich bezpiecznego schronienia.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

pt gru 28, 2012 5:53 pm

- Wszystkich? - zapytał kapłan zszokowany. - Znaczy oczywiście znajdziemy dla nich miejsce... Jakoś, chyba. - Podrapał się po nosie - To może trochę potrwać, kilka godzin lub dni, rozumiecie, łóżka i takie tam... i tyle z naprawy dachu, ale co zrobić ? Nie wolno pozostawiać zagubionych pośród mgieł samym sobie
- Safsie mośna fypłynąć na mośe i tam pośukać foltuny - zasugerował jednooki
- Macie dla nich schronienie na tę noc?
 
Korbel
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 458
Rejestracja: sob kwie 03, 2010 2:09 pm

Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

śr sty 02, 2013 3:14 pm

Yassen

- Nie, dopiero co przybyliśmy. Gdzie w takim razie możemy spróbować? I czy można w czymś tu pomóc, by przyspieszyć zakwaterowanie dzieci?
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

Re: Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

śr sty 02, 2013 4:22 pm

Feng Amaliia

Podczas noclegu w posiadłości krewniaka Thomasa Fenga obudziły ciche kroki. Gdy tylko otworzył, zobaczył tamtą dziewczynę, która domagała się śmierci Martenki. Uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Czy mogę się przysiąść? - zapytała grzecznie

Feng ocknął się i przecierając oczy spytał dziewczynkę zdziwiony. - Co tutaj robisz? Coś się stało?
- Pomogłeś nam, a pomoc wymaga zapłaty... - rzekła cicho
Feng wzdrygnął się, po czym odpowiedział powoli, jakby z ociąganiem. - Zapomnij o tym, co się działo w gospodzie... Martenka i Ogon to byli źli ludzie. Ale teraz są daleko stąd i tutaj obowiązują już inne zasady. Obserwował ją przez chwilę, po czym dodał jeszcze, tym razem głośniej i pewniej, patrząc dziewczynie w oczy. - Nie masz długu wdzięczności wobec nikogo. Jesteś wolna.

Przyglądała się przez chwilę Fengowi, a potem spuściła wzrok.
- Rozumiem panie Feng... ale ja mam problem.
- Nie musisz mnie tytułować panem. Feng uśmiechnął się pod nosem. Zaciekawiło go jednak, co jego rozmówczyni miała do powiedzenia. - Ale powiedz w każdym razie cóż to za problem, młoda damo?
- Chciałam być z tobą tej nocy... bo wtedy mogłabym powiedzieć że jest twoje.

No ładnie! Młódka była w ciąży. W sumie mógł się tego było spodziewać, podejrzewając, do czego te potwory wykorzystywały dzieci... oprócz karmienia nimi bluszczu. A ta tutaj była z nich najstarsza, według prawa wielu krain byłaby już dorosłą. Feng zamyślił się na chwilę. Przypomniał sobie o swojej córce... musiała być teraz w podobnym wieku. Nie wiedział, gdzie jest, ani czy nie potrzebuje teraz jego pomocy... wiedział tylko, że cały czas wisi nad nią śmiertelne zagrożenie. Poczuł gniew. Gniew płynący z bezsilności i niemocy.

Na zewnątrz jednak nie dał tego po sobie poznać. Zamrugał tylko oczami i zmarszczył brwi. Odpowiedział spokojnym głosem. - Nie rozumiem, co by to miało zmienić? Wiesz chociaż, czyje jest to dziecko?
- Wy bylibyście dobrym ojcem... Tak mi się wydaje. Ojcem jest któryś z klientów... Ogon wolał jeść. To mógł być ten bard... o oczach jak rubiny i jasnych włosach. Ogon był mu za coś wdzięczny... Był bardzo silny i powiedział, że urodzę jego dziecko... powiedział, że jego krew jest silna, tak jak jego ojca... Jego ojciec jest kimś ważnym w Kartakass. Nazywa się Harkon Lukas.

Feng skrzywił się, jakby przeszyło go jakieś bolesne wspomnienie z przeszłości. Czy był dobrym ojcem? Może kiedyś nim był. teraz już nie pamiętał. Był taki młody jak poznał swoją żonę i został ojcem. Potem wojaczka i Kolegium zbyt często zabierały go jego rodzinie. Syna nie widział w sumie już tak dawno. Pokłócili się jeszcze przed "incydentem", który zmienił jego życie.

- Jak możesz widzieć we mnie dobrego ojca, skoro w ogóle mnie nie znasz, nic o mnie nie wiesz? Jesteś młoda, nie wiesz jeszcze wiele o życiu. Ile w ogóle masz lat? - Odpowiedział jej nieznacznie podniesionym głosem.

Wzruszyła ramionami
- Lepszym niż Ogon w każdym razie... mogłam milczeć i pójść do twoich przyjaciół. Jakiś ojciec jest lepszy niż żaden. Mam szesnaście lat i przez sześć mieszkałam w Karczmie.... trochę się zdążyłam nauczyć.
- W to nie wątpię. Feng krótko skwitował całą wypowiedź dziewczyny. - Obawiam się jednak, że jeśli szukasz ojca dla swojego dziecka i stabilizacji, to ja ci nie mogę pomóc. Razem z moimi kompanami nie zamierzamy zostawać w jednym miejscu aż nie odnajdziemy sposobu ucieczki z tego świata... a wtedy powrócę do normalnej rzeczywistości. I do mojej rodziny. Chciałbym ci jakoś pomóc, ale sądzę, że musimy szukać innego sposobu.
- Więc co mam zrobić - rzekła łamiącym się głosem.

Feng objął dziewczynę przyjaźnie, żeby się zupełnie nie rozkleiła i odpowiedział, obserwując ją uważnie. - Najbezpieczniej dla ciebie by było, gdybyś została w tym mieście pod opieką kapłanów w świątyni, jak polecił nam Thomas... chyba że bardzo chcesz udać się z nami w drogę, to jeśli będziemy zdążać w kierunku tego Kartakass, to możemy spróbować odnaleźć tego barda. Aczkolwiek jak sama rozumiesz, nie wygląda on na materiał na troskliwego ojca, więc polecałbym pierwszą opcję. Zgadzasz się?

Świdrował dziewczynę wzrokiem, próbując wybadać jej reakcję. Jednak nie mógł się skupić. Jego myśli stawały się coraz bardziej rozbiegane. Bliskość dziewczyny podniecała go. Nie był z kobietą od... dość dawna. Żyjąc jak wyrzutek, uciekinier, nie miał na nie czasu. Każda jego słabość mogła stać się przyczyną śmierci z rąk jego wrogów, a to skutkowało żelazną dyscypliną. Instynkt przetrwania potrafił stłumić nawet inne instynkty. Teraz jednak było inaczej. Jego prześladowcy zostali daleko, w innym świecie, w innej rzeczywistości. Czy to, co kiedyś, miało w ogóle jakieś znaczenie?
- Ale poszukajcie jego dziadka. To Lukas Harkon... - Dziewczyna odpowiedziała, wtulając się w ramię Fenga i wyrywając go z zamyślenia.
Czy to, co kiedyś, miało w ogóle jakieś znaczenie? Feng pomyślał przez chwilę o swojej żonie. Owszem, będąc na dłuższych i bardziej stresujących wypadach wojennych zdarzało mu się z kolegami wyskoczyć na panienki raz czy dwa, ale nigdy nie zbliżył się do dziewczyny w wieku jego własnej córki. Teraz jednak tracił kontrolę nad sobą. Przez jego głowę przebiegła ponura myśl, coby się stało, gdyby dziewczyna zdenerwowała go, wyprowadziła z równowagi, gdyby użył swojej siły przeciw niej... z dwojga złego wolał to drugie rozwiązanie. W końcu sama tego chciała... po to tu przecież przyszła...

- Dobrze, poszukamy go... a teraz zamknij oczy i zapomnij już o twoich problemach... Mówiąc to objął dziewczynę mocniej i położył ją na łóżku. - Jak masz na imię?
- Stella - odparła
- Stella... jeśli trafimy na tego Lukasa to dam znać... ale na razie możesz o nim zapomnieć... dostaniesz ode mnie to czego chcesz... niech to będzie naszą małą tajemnicą... tylko nie rób dużo hałasu... tyle chyba cię nauczyli w karczmie... Feng szeptał do Selli gorączkowo, a jego serce biło jak szalone, gdy się przy niej kładł.
- Tak, sporo się nauczyłam... - odpowiedziała, patrząc nań pytająco.
- To zostaniesz do rana i pokażesz, co potrafisz.
Stella tylko się uśmiechnęła się i pocałowała mężczyznę.

***


Gdy dyskutowali o losie dzieci u wrót świątyni, Feng wtrącił się z propozycją.

- Z tego co nam wiadomo, to najlepsze miejsce, żeby ulokować te sieroty... i, mówiąc, nieoględnie, najtańsze. Obawiam się, że nie mamy dość gorsza, aby zakwaterować je po innych przybytkach.

Po czym zapytał jeszcze odźwiernego.
- Panie Jonaszu, co to są te "mośe", o których mówicie, że można tam szukać fortuny?

W ich obecnej pozycji nie zaszkodziłoby zdobyć trochę grosza. I tak będą potrzebowali pieniędzy, aby kontynuować podróż lub aby dostać się do osób dość potężnych, aby mogły jakoś pomóc w ich powrocie do domu.
Ostatnio zmieniony śr sty 02, 2013 4:30 pm przez Agnostos, łącznie zmieniany 3 razy.
Powód:
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

pt sty 04, 2013 4:52 pm

Beznosy popukał się hakiem w czoło, co wyjaśniło pochodzenie blizny.
- Mośe! Nie fidział Mośa! Jak byłem młody to fypyłynołem na mośe źostać fielkim pilatem, ale mój śtatek źatonoł i tylko ja pśeziłem! Oko jeno stlaciłem - powiedział z dumą
- Rozumiem - powiedział kapłan nieco mniej przychylnie. - No cóż, dzieci będą mieszkały dziś w magazynie, jutro postaramy się znaleźć jakieś łóżka. Starszych przyuczymy do zawodu. Tutejsi są mili ale nieco nieufni i odrobinę zaściankowi. Widzę, że część tych dzieci jest nieco niezwykłego pochodzenia. Dla nas nie ma to znaczenia, bo jesteśmy bardzo otwartymi ludźmi i wiemy, że Mgły wszystkich jednako prześladują. ale Mordentczycy są dosyć podejrzliwi. Odprowadzicie dzieciaki do domu. - powiedział kapłan.
- Ja nie idę! Pan Gwimeo zaprowadzi mnie do Menzo! - Oświadczyła dziewczynka o cechach drowa. Stella rzuciła Fengowi pytające spojrzenie.

Gdy zaprowadzili swych podopiecznych do sierocińca, gdzie nie bez oporu oddali ich pod opiekę kapłanów, ruszyli szukać karczmy poleconej przez Tomasa, lecz na środku rynku zobaczyli biegnącego w ich stronę mężczyznę w pokrwawionym ubraniu. Rozpoznali w nim Tomasa Reapera.
- Potwory, potwory w moim domu! Pomóżcie - Zawołał, a wokół zrobiło się zbiegowisko.
 
Korbel
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 458
Rejestracja: sob kwie 03, 2010 2:09 pm

Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

ndz sty 06, 2013 4:27 pm

Yassen

Yassen westchnął z ulgą, gdy w końcu udało im się załatwić problem z sierotami.

- Thomasie, co się stało? - wykrzyknął, żywo zainteresowany pojawieniem się kolekcjonera, dzięki któremu dotarli aż tutaj.
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

Re: Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

pn sty 07, 2013 11:26 am

Feng Amaliia

Feng wziął Stellę na bok i powiedział jej pospiesznie. - Musimy rozejrzeć się po tym mieście i ustalić, dokąd powinniśmy się skierować w dalszej kolejności. Tutaj jesteś bezpieczna. Obiecuję, że wrócę i dam znać, co dalej, dobrze?
Stella spojrzała Fengowi prosto w oczy
- Czemu nie zostaniesz?
- Na początek musimy pozbierać nieco informacji. Być może też zarobić na dalszą podróż. Jedno i drugie trudno będzie zrealizować siedząc w jednym miejscu...
- Jesteś wojownikiem, na pewno jakiś bogacz cię zatrudni... albo wojsko lub coś
- Dlatego właśnie nie mogę zostać w świątyni, tylko muszę rozejrzeć się po mieście. Jak rozeznamy się, co tutaj ciekawego się dzieje, pomyślimy, co robimy dalej. Jasne?
- Dobrze, pomyślimy co dalej - powiedziała odwróciwszy wzrok.
- Stella, proszę cię, nie martw się. Jesteś teraz bezpieczna. - Feng przysunął się bliżej i uniósł delikatnie podbródek dziewczyny, aby spoglądała w jego oczy. Uśmiechnął się lekko.
Dziewczyna spróbowała go pocałować.
Feng nie dał po sobie poznać zaskoczenia. Gdy usta Stelli zbliżały się do jego, przytulił ją tylko dyskretnie. Spojrzał jeszcze raz na dziewczynę i dodał. - Wrócę do ciebie jutro, Gwiazdeczko. Albo jeszcze dzisiaj wieczorem. Gdy w grupie dzieci mała elfka zaczęła krzyczeć i protestować, że nigdzie nie idzie, Feng, korzystając z chwili ogólnego zamieszania, pocałował Stellę namiętnie, po czym odwrócił się i podszedł do reszty.

***


Gdy tylko uszu wszystkich dobiegł krzyk wołającego o pomoc Thomasa, wojownik podbiegł do niego, szczerze zaniepokojony kondycją ich niedawnego gospodarza.

- Przecież potwory to bujda i przesądy... - spróbował wysilić się na dowcip, ale chyba nie wyszedł on zbyt dobrze. - Dobra, prowadź! - Instynktownie uruchomił delikatnie połyskującą ektoplazmatyczną barierę chroniącą jego ciało i już był gotów do walki.
Ostatnio zmieniony pn sty 07, 2013 11:27 am przez Agnostos, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

śr sty 09, 2013 5:48 pm

Thomas z trudem łapał oddech.
- Rozmawiałem bratem... Pokłóciliśmy się o pieniądze. On zarzucał mi, że za dużo wydaję na kolekcję. Chciałem pokazać mu moje najnowsze okazy, lecz on nimi cisnął i się skaleczył, wtedy pojawiła się ta istota... była nożem a potem stała się potworem z ciała i .metalu, ze skrzydłami.
Bohaterowie ruszyli do rezydencji. Budowla przywitała ich złowrodzim milczeniem.
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

czw sty 17, 2013 4:36 pm

Feng Amaliia

Feng rozejrzał się po towarzyszach, aby upewnić się, że są gotowi do nadchodzącej walki.

- Nie podoba mi się ta cisza. Thomasie, gdzie to się wszystko stało? Czy ktoś powinien przebywać w tej chwili w posiadłości? Znaczy się oprócz nas i tego metalowego czegoś?
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

pt sty 18, 2013 3:16 pm

- Służba i jacyś ogrodnicy - odparł ze strachem Thomas
 
Korbel
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 458
Rejestracja: sob kwie 03, 2010 2:09 pm

Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

pt sty 18, 2013 4:06 pm

Yassen

- Obiecałem Ci pomóc i bogowie szybko zesłali okazję do rewanżu. Dzięki im za to - Yassen wymamrotał kilka słów w obcym języku, nisko się kłaniając. Prowadź, Thomasie, zobaczymy, co da się zrobić - powiedział pewnie i spokojnie, wyciągając miecz.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

ndz sty 20, 2013 11:00 am

Thomas przerażony prowadził trójkę wędrowców. Tuż za drzwiami znaleźli pierwsze zwłoki. Była na poły wypatroszone, pozbawione prawdopodobnie niektórych organów. To co dopuściło się takiego czynu, musiało być bardzo zdolnym... chirurgiem. Minęli łącznie dwadzieścia ciał... aż dotarli do jadalni. Tam za stałem stało dziwne stworzenie. Przypominało człowieka i owada zarazem, o metolowych skrzydłach. Obok stały trzy stwory. Dwa mniejsze i jeden większy, wyglądające jakby ktoś je dopiero wyrzeźbił z żywego ciała. Posiadały różowobrązową skórę i paszcze pełne kłów. Przednie kończyny były błoniastymi skrzydłami zakończonymi mieczowatymi szponami. Owadopodobny stwór pociągnął za niewielki łańcuch wiszący mu pod brodą.
- {i] Ebonbane czeka. Shadowmoor czeka [/i] - głos był dziecinny, jakby z mechanicznej zabawki. Potwór poderwał się do lotu i opuścił jadalnię przez wielkie okno, które rozpadło się z hukiem. W tej chwili pozostałe stwory rzuciły się na podróżników. Dwa mniejsze poraniły Yassena, gdy wiekszy spróbował zaatakować Fenga, ale był nieskóteczny. Gwimeo przywołał kwasową strzałę.

 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

czw sty 24, 2013 3:39 pm

Feng Amaliia

- O żesz w mordę! A myślałem, żę to ja tutaj będę straszydłem!

Ektoplazmatyczna powłoka na ciele Fenga zaabsorbowała większość siły uderzenia potwora. Stwór nie wiedział, że popełnił błąd podchodząc tak blisko wojownika. Trzy macki błyskawicznie oplątały straszydło i ze straszliwą siłą poczęły wyciskać z niego życie. Potwór niemalże skutecznie zdołał wyswobodzić się z uścisku, ale jedna macka zacisnęła się na jego szyi i z głośnym chrupnięciem przetrąciła kark stworzenia.

Wielkie straszydło padło bez ruchu u stóp Fenga.

Ostatnio zmieniony pt sty 25, 2013 11:00 am przez Agnostos, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

pt sty 25, 2013 10:28 am

Walka nie trwała długo. Trzy potwory padły pod naporem herosów, nie w mniej niż dziesięć sekund. Czwarty stwór odleciał jednak i na niebie rysowała się już tylko ciemna kropka na tylko szarego nieba. W tej chwili do Thomasa dotarła cała groza tego co przeżył, Ukląkł i zaczął zawodzić
- Mój biedny brat... biedny - wskazywał na ciało kurpulętnego mężczyzny z dziurą powyżej nosa, z której wyciekał płyn mózgowy.

Przez okna zobaczyli, że na granicy ogrodzenia pojawiło się kilkoro ludzi ubranych w szarozielone mudury. Gdy bohateeowie zeszli na duł, ich przywódca, tęgi rudy mężczyzna zawołał.
- Jestem kapitan Ecklehart i przybyłem wyjaśnić sprawę zamieszania w Reaper Manor
 
Korbel
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 458
Rejestracja: sob kwie 03, 2010 2:09 pm

Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

pt sty 25, 2013 2:19 pm

Yassen

Yassen początkowo dał się zaskoczyć, pozwalając zbliżyć się przeciwnikom i lekko poranić go szponami. To jednak tylko rozwścieczyło wojownika z egzotycznego kraju, który z zimną furią przeszedł do kontrataku. Pierwszy ze stworów nie zdążył jeszcze upaść z rozpłatanym tułowiem, gdy drugi został pozbawiony głowy. Szybka i brutalna walka była skończona.

Yassen podszedł do Thomasa i położył mu dłoń na ramieniu. Później taktownie się wycofał, nic nie mówiąc.

Gdy szli na dół do żołnierzy, trącił w ramię Fenga i mruknął:
- Rychło w czas...

- Kapitanie, już po wszystkim - Yassen pokazał swój miecz, ubrudzony jeszcze śladami posoki. Jakby automatycznie wyciągnął z kieszeni szmatkę i zabrał się do czyszczenia oręża. Zabiliśmy stwory, które zajęły posiadłość. Thomas Reaper jest na górze, opłakuje śmierć brata.
Ostatnio zmieniony sob sty 26, 2013 10:47 am przez Korbel, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

ndz sty 27, 2013 12:42 pm

- Potwory mówicie? - Zapytał podejrzliwie. Wysłał dwóch strażników na górę. Ci wrócili prowadząc ze sobą skóteko Thomasa.
- Panie, nie znaleźliśmy żadnych potworów tylko trzy sztylety.... Reaper był przy ciele brata... i tamten miał ranę od sztyletu. - rzekł strażnik.
- Czyli sprawa jest wyjaśniona . - rzekł kapitan z zadowoleniem - Do aresztu go - Powiedział
- Ale to były potwory - zawołał z rozpaczą gdy go prowadzili
- A wy już się nie wtrącajcie, bo jeszcze was oskarżę! - pogroził bochaterom.
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

czw sty 31, 2013 4:12 pm

Feng Amaliia

Wojownik nie takie dziwactwa już widział jak monstra, z którymi przyszło im walczyć. Najdziwniejsze tutaj było jednak nonszalanckie zachowanie straży.

- Kapitanie, jak w takim razie wyjaśnicie trupy przeszło dwudziestu zabitych ludzi ze służby tej posiadłości? Może ustawili się w kolejce, żeby mości Thomas ich wspaniałomyślnie zaszlachtował, hmm?!

Feng powstrzymywał się, żeby nie wybuchnąć. Dodał jeszcze na koniec.

- Oczywistym jest, że zrobiło to coś, co nie było człowiekiem. Widzieliśmy to monstrum jak wyleciało z jadalni... mówiło coś o Ebonbane i Shadowmoor...
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

sob lut 02, 2013 9:33 am

Kapitan podrapał się po głowie.
- Widać Thomas jest czarownikiem albo co... A może mam uznać, że ktoś mu pomagał, hę? - Powiedział ostrzegawczo.
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

czw lut 07, 2013 4:39 pm

Feng

- Jeśli uważacie, że jest czarownikiem, to udowodnijcie to... i moglibyście też zabezpieczyć te noże... jeśli jakaś magia miała swój udział w tych zbrodniach, to one powinny dać nam odpowiedź. - Feng wyrzucił przez zaciśnięte zęby. Podszedł powoli stając tuż obok kapitana twarzą w twarz i rzucił mu jeszcze.

- Rozumiem, że Thomas zostanie poddany sprawiedliwemu procesowi w tej sprawie... jeśli tak, to jesteśmy gotowi zeznawać, że jest niewinny. - Mężczyzna rzucił tylko szybkie spojrzenie Yassenowi i gnomowi, aby upewnić się, że się z nim zgadzają.
Ostatnio zmieniony czw lut 07, 2013 4:40 pm przez Agnostos, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

pt lut 08, 2013 7:45 pm

Feng i Yassen
Rudy mężczyzna podrapał się po głowie.
- Moim zadaniem nie jest udowodnienie winy, a zebranie dowodów. Pan Reaper stanie przed sądem, który jeśli będzie sprawiedliwy, skaże go za tę ohydną zbrodnię.

Arturia
Gdy młoda złotowłosa kobieta wyszła z portalu, znalazła się... w niewielkim parku. W niedaleko znajdowała się okazała rezydencja. W ogrodzie stało sześciu mężczyzn wyglądających na strażników. Pilnowali oni dwóch wojowników i gnoma wyglądającego na czarodzieja. Ostatni mężczyzna sprawiający wrażenie arystokraty, był skóty.
 
Korbel
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 458
Rejestracja: sob kwie 03, 2010 2:09 pm

Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

pn lut 11, 2013 4:27 pm

Yassen

Rozmowę przerwał Yassen, rzucając się na oficera z szybkością atakującej kobry. Złapał go za fraki, obrócił i chwycił za głowę i bark, sycząc mu do ucha:

- Każ im rzucić broń, albo skręcę Ci kark!

Nie była to czcza pogróżka. Yassen był na tyle silny, że oficer w jego rękach zachowywał się jak marionetka.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

wt lut 12, 2013 5:49 pm

Niestety, dowódca wyślizgnął się z potężnego uścisku kapłana, odwrócił się i zawołał.
- Jesteście aresztowani!
 
Korbel
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 458
Rejestracja: sob kwie 03, 2010 2:09 pm

Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

pt lut 15, 2013 11:05 am

Yassen

- Nie podchodź, jeśli chcesz żyć! - odpowiedział Yassen, dobywając broni.
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

Śmiech mrocznych potęg [D&D 3.5 ed]

sob lut 16, 2013 12:41 pm

Feng

Wojownik stał jak wryty. Najwyraźniej nagła eksplozja agresji kompana zaskoczyła go.

- A myślałem, że to ja jestem zapalczywym skurczybykiem... - powiedział pod nosem do siebie obserwując całą sytuację i naprężony do ataku, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
  • 1
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości