A człowiek niby nie rozumie maszyn? W końcu je buduje i programuje. To, że Moloch jest maszyną w niczym mu nie pomoże. Toster też jest maszyną i nie sądze, żeby lepiej znał się na komputerach od przeciętnego człowieka.
Wiesz, to różnica, jak pomiędzy szympansem a człowiekiem. Kto lepiej zrozumie motywy szympansa, inny szympans, czy człowiek? (przykład jest wręcz skrajny, ale w sumie łopatologicznie adekwatny ;])
Atakujący peceta Moloch to właśnie zwykł user tylko z większą wiedzą z racji wciągniętych baz danych. Niemniej nie zgeneruje w jakiś magiczny sposób możliwości, których tam nie było już fabrycznie.
Nie powiedziałbym. Atakujący PCta Moloch to jak kosmici atakujący Ziemię. Człowiek nie może sobie wyobrazić, co za cuda techniki są ukryte w Molochu, ani jakie cuda techniki on wymyślił. (jest to zresztą wyraźnie powiedziane w podręczniku).
Poza tym, jest tak rozwiniętym blaszakiem, że IMO może spokojnie wydać maszynie komendy, o których nawet się nie śniło jej twórcom. W końcu Moloch to nic innego, jak najlepsze stworzone przez człowieka SI, które EWOLUUJĄ!
W Stanach działa jedna elektrownia atomowa. W Nowym Jorku jest jeden hiperkomputer, instalowana jest cybernetyka, a Posterunek potrafi wybebeszyć i zutylizować maszynę Molocha. Appalachy odbudowują się gospodarczo. Całkiem zaawansowany technicznie świat i spore szanse, że jednak beton jest osiągalny.
To, co powiedział Feniks plus - zapominasz w tym miejscu o mentalności ludzi w powojennym świecie, i o tym, że to jest właśnie powojenny świat. Innymi słowy:
Dobra, fajnie - w NY jest hiperkomputer. Problem w tym, że wymięka zupełnie w porównaniu z Molochem.
Instalowana jest cybernetyka - która potwornie często zawodzi, i na pewno nie jest dostępna dla wszystkich. Jednostka Molocha nie pokona, ani nawet sto czy tysiąc jednostek.
Posterunek rozbebesza maszyny - ok. Fajnie, ale ile maszyn złapią w ciągu roku, na tyle nieuszkodzonych, żeby mozna było cos z nich wyciągnąć? I jak to się ma do potrzeb ludzkości?
Apallachy się odbudowują - ekstra, ale co ich obchodzi Moloch...? Mają do niego kawał drogi. Handlują z NY z powodu zysku.
Dobra, możemy nawet jechać dalej. Teksas ma w cholerę ropy - to samo, co w przypadku Apallachów. W Detroit są świetni mechanicy i niezłe wozy, które z powodzeniem można przerobić na wojskowe - ekstra, ale ich obchodzi tylko gdzie by się tu pościgać. W Miami mają leki - ale potrzebują ich na potęgę, i gje ich obchodzi, że bardziej potrzebne są na froncie.
Na pustkowiach jest w cholerę świetnych wojowników, speców, medyków etc - ale co z tego, skoro nawet się nie zbliżają do frontu?
Podsumowując - beton może się znajdzie, ale co po nim, skoro:
a) będzie go za mało
b) nikt oprócz Posterunku i NY się tym nie przejmie
c) nie będzie ludzi do pracy.
d) nie będzie ludzi, żeby te fortyfikacje obsadzić
e) etc etc