Wybacz, Drachu, iż nie podzielę Twojego spojrzenia na ten temat. Wszystko zależy od tego z kim do sesji zasiądziesz i na jakim poziomie będziesz grał.
Cóż, za delikatna sugestia odnośnie różnicy poziomów naszych, naszego RPG, oraz naszych graczy. Zresztą cały post utrzymany jest w tym tonie. Nie podejmę jednak rękawicy i podaruję sobie licytację "kto ma większy kapelusz (chodzi rzecz jasna o jingasa)".
Kiyomi pisze:A poza tym, przynajmniej na sesjach mojej drużynki nie traktuje się posiłku jako wyżerki (jak w kinie popcornu), lecz jako coś co pomaga wczuć się w kulturę Rokuganu.
Widzisz. Mimo wszystko jedzenie jest sposobem na zapełnianie żołądka. Popcorn w kinie nie spełnia funkcji wyżerki, bo nie jest posiłkiem, a przegryzką podczas filmu. Stąd myślę, że niezbyt celnie dobierasz przykład - popcorn w kinie bliższy jest podjadaniu na sesji, niż uczciwemu posiłkowi.
Kiyomi pisze:Wiadomo, że nie będziesz się opychał ryżem, by napełnić żołądek, tylko skosztujesz dla pozania smaku, pobawisz się grą słów wypowiadaną podczas wspólnego posiłku.
Aha.
Cóż, czyli jedzenie jako środek niezbędny do życia nie jest zgodne z kulturą Japonii. Rokugańczycy jedzą dla klimatu i by bawić się grą słów.
I kolejne pytanie - to jedząc chipsa nie da się pobawić grą słów? Bo nie rozumiem, czy takie gry słów dotyczą ryżu? Że nie mają sensu jak się je wypowiada chrupiąc między zdaniami kawałka przetworzonego ziemniaka?
Kiyomi pisze:Nie sięgniesz po kęs jak prosiak do wiadra tylko poczekasz na chwilę odpowiednią w fabule.
Nie rozumiem po raz kolejny. Czy czytałaś mojego posta z którym polemizujesz? Cały czas mówisz o sposobie jedzenia, a ja pisałem o tym CO jemy, a nie JAK jemy. A Ty już kolejne zdanie przekonujesz mnie o słuszności własnego sposobu jedzenia.
Aha - jesteś świadoma, że europejskie jedzenie można jeść inaczej niż z wiadra (zmieszaj wszystko w jednym wiadrze, a przepiórcze jaja połóż na wierzchu, a potem miętowy opłateczek)?
Kiyomi pisze:Np. gdy przyjdzie czas wieczornego posiłku i postacie graczy zasiądą do tej wspaniale celebrowanej czynności.
A jeśli w scenariuszu nie ma scen jedzenia? A trwa on blisko 9 godzin? Albo i 25? Byłem na takiej sesji. Byłem ostatnim graczem który odpadł. Jaa.. to były czasy. Ósma klasa podstawówki. Nie to co teraz, stary dziad, po studiach z obrączką na palcu.
Kiyomi pisze:Bo przecież wg. wszelkich opisów obyczajów Rokuganu (a także wg. tradycji m.in. Japonii), posiłek jest nie tylko sposobem na zapełnienie żołądka, lecz także momentem, gdy masz okazje odprężyć się, zrelaksować.
Wiesz, ze w kulturze zachodniej również? Czyli po raz kolejny - jak to się ma do dylematu chips kontra wafel ryżowy?
Kiyomi pisze:Jak dla mnie, podkreślam jak dla mnie- posiłki podawane na sesjach mogą urozmaicić zabawę, jaką z całą pewnością jest wczuwanie sie w klimat L5K. Oczywiście nie każdy będzie to potrafił docenić i wykorzystać, ale...Każdy ma taką drużynę, jaką sobie wybrał.
Wiesz - dla mnie klimat Rokuganu nie jest jedynym źródłem radości podczas gry L5K. Gdyż samo wczucie jest sprawą raczej bierną - można być cudownie wczutym i przez sesję nie powiedzieć ani słowa.
Dla mnie RPG jest rozrywką czynną - nie tylko wczuwasz się w klimat - koncentrujesz się na fabule i kształtujesz ją swoimi czynami. To ciekawa fabuła jest głównym czynnikiem gwarantującym zaangażowanie w sesję.
Kiyomi pisze:Oczywiście nie każdy będzie to potrafił docenić i wykorzystać, ale...Każdy ma taką drużynę, jaką sobie wybrał.
I na koniec kolejny delikatny podjazd spod znaku "moje=lepsze".
Jakiś czas temu, w dyskusji o rekwizytach moderatorka tego działu użyła sformułowania "Esencją sesji RPG są słowa". A zatem nie ryż, nie katana, nie zdjęcie Bayushi Kachiko (albo jeszcze lepiej - Horiuchi Shoan) z dedykacją i odciśniętymi jej zmysłowymi ustami. Słowa - tylko tyle i aż tyle jest potrzebne, by świetnie się bawić.
Przez wiele lat również wierzyłem w rekwizyty, świeczki, "żarcie z klimatem", kadzidełka, muzykę i tak dalej. Tak mnie nauczyło otoczenie, prasa i tym podobne. I wiesz co? To naprawdę działało. Ale dopiero jakieś dwa latka temu zdałem sobie sprawę, że to autosugestia. Hej, przecież na codzień jem ryż i odwiedzam orientalne żarłodajnie, nie łapię wtedy klimatu Rokuganu. Nie ma zatem bezpośredniej linii skojarzeń "Ryż - Rokugan". Bo tak naprawdę na sesji dochodzi czynnik autosugestii. Wkręcasz sobie, że to działa tak, że naprawdę może zadziałać.
A fetysze?
Jako pierwsze odpadły kadzidełka - mdliło mnie po nich. Potem rekwizyty - skupiały na sobie uwagę, tak naprawdę odciągając od nici fabularnej. Podobnie zresztą jak jedzenie - im bardziej celebrowane, tym bardziej skupia uwagę na sobie, a nie na sesji. Kiedy odchodził każdy kolejny fetysz zdawaliśmy sobie sprawę, że tak naprawdę go nie potrzebowaliśmy, aby osiągnąć ten sam stopień immersji, wczucia, czy jak to nazwać. Że już nie potrzebujemy zewnętrznych katalizatorów - liczy sie to co mamy we łbach + nasze startowe nastawienie. Że dawniej nie wyobrażaliśmy sobie grozy bez świeczek, ale po tych latach umiemy wytworzyć ten sam nastrój w środku dnia.
Nastrój siedzi w graczach - jedni wydobędą go ze wspomagaczami, inni bez.
A moi gracze? Nie zamieniłbym tej zgrai na żadną inną
Takich sobie wybrałem