Oczywiście cały pomysł opiera się na parodii fantasy. Sęk w tym, że poszukiwacze przygód by byli na samym spodzie drabiny feudalnej. Zamiast ziemii posiadanej przez władców, byłyby lochy które szlachta pozwalałaby łupić za procent.
A to jest w takim razie odwrotność dedeków. Tam poszukiwacze przygód zarabiają tyle, że mogliby spokojnie kupić sobie całe królestwo łącznie z królem i jego rodziną (lub porządnie umagiczniony miecz - to mniej więcej wydatek tego samego poziomu). Albo przejąć władzę siłą, w pojedynkę pokonując całą królewską armię. Jeśli tego nie robią, to tylko dlatego, że bycie poszukiwaczem przygód wiąże się z dużo większym bogactwem i prestiżem niż sprawowanie "władzy".
Nie no, żartuję, nawet w Faerunie zdarzają się potężni władcy, silniejsi od obszarpańców, których pomysłem na życie jest szatkowanie orków. Tyle tylko, że tacy władcy zawsze i nieodmienne muszą mieć wpisane w CV "były poszukiwacz przygód".
Jeśli chodzi o Twój setting, zawsze możesz zrobić tak, że zarówno hołota jak i władcy to poszukiwacze przygód. Po prostu władca to awanturnik, który tak długo łupił lochy, że się dorobił tyle złota i expa, że w większości przypadków nie opłaca mu się samemu targać czterech liter pod ziemię. Jeśli w lochu siedzą orkowie pilnujący srebra, po prostu, tak jak piszesz, posyła swoim wasali w zamian za procent. Sam rusza na questa dopiero, kiedy pojawi się smok pilnujący złota.
W ten sposób możesz sobie zbudować całą drabinę feudalną. Król "zatrzymuje" sobie najlepsze lochy, średnie i słabe oddaje w lenno magnatom. Magnaci zatrzymują sobie średnie, słabe oddają swoim wasalom. W ten sposób jest też zachowana hierarchia levelów, o której pisze Albiorix, bo im wyżej postawiona osoba, tym wyższy poziom wyzwania mają lochy, które odwiedza.
Tylko w ten sposób powstaje taka ciekawostka - otóż w zasadzie na dole drabiny, w roli chłopów są moby.. Przecież to tylko one w tym świecie coś produkują. A klasa wyższa - poszukiwacze przygód wszelkiego kalibru, od króla po 1 levelowego ciućmoka - na nich pasożytuje. I w wyjątkowo nieludzki sposób. Bo zamiast "daj mi złoto, a pozwolę Ci żyć" jest "nawet jakbyś z własnej woli chciał oddać złoto, to i tak wolę je zabrać siłą, przy okazji Cię mordując, bo za to jest exp"
W takim układzie, to moby są "dobre" a poszukiwacze przygód to horda dzikich bestii, barbarzyńców, gorszych od Hunów, którzy nie potrafią kompletnie sami dosłownie niczego stworzyć, żyją wyłącznie z tego, co zagrabią mieszkańcom podziemi, a jedynym wyznacznikiem pozycji w ich społeczeństwa jest liczba zamordowanych istot na koncie (exp). (Oczywiście, nie traktuj tego jako moralizatorstwo - to w końcu tylko gra. Ja po prostu wskazuję na pewne ciekawe paradoksy istniejące w takim settingu).
Oczywiście parę problemów jest, np co jest na powierzchni, że nie da się uprawiać ziemii czy ścinać lasów, albo czy absolutnie wszystkie surowce pozyskiwane by były z mobów (woda?)
Nie musisz iść aż tak daleko. Wystarczy, że surowce wydobywane z lochów są lepsze. Wieśniacy piją se wodę ze studni, ale szlachta pija wyłącznie Aqua Minerale de Cudowna Fontanna Strzeżona przez Smoki. W piecu pali się drewnem z drzew, ale na meble tylko te z drzewców. Itd. Jeśli chcesz zachować choć odrobinę sensu, to niemożliwe jest to, żeby calusieńka gospodarka opierała się tylko i wyłącznie na farmingu z mobów. Pytanie, jak daleko chcesz się posunąć w parodiowaniu. W końcu jeśli to parodia, możesz iść w kompoletną groteskę. Inna rzecz, że sesje prowadzone w takiej konwencji mają tendencje do rozłażenia się.
W Majesty widocznie muszę zagrać.
Zagrać możesz, bo gra fajna, ale jeśli chodzi o Twój planowany setting, to jednak nie do końca te klimaty. Majesty mimo wszystko nie jest parodią, tylko próbą oddania klimatu (ultra) heroic fantasy widzianego nie od strony herosów.