Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Yester
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: sob maja 02, 2009 10:49 pm

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania - sesja

wt sie 30, 2011 2:18 am

Świat jest skomplikowany. Każdy, od drwala po profesora, kto kiedykolwiek próbował zgłębić w jego tajniki doszedł do tej prawdy bardzo szybko. Części badaczy stanu rzeczy to jednak nie wystarczyło - brnęli oni dalej w nieskończony ocean wszechwiedzy.
Do dzisiaj płaczę nad ich losem.
--
Kesler
1716 MŻ


- Jesteś pewien?
- Nie.
- Słusznie... Ale decyzję podjąłeś jak rozumiem?
- Tak - kolejna krótka i treściwa odpowiedź wydostała się z ust młodzieńca siedzącego przy kominie.
- Cóż, życzę więc powodzenia - lekkie wzruszenie ramion skwitowało wypowiedź Keslera i dało wyraz jego swoistej obojętności wobec losu rozmówcy.
- Dzięki Ci - zaskakującą w tym miejscu szczerość dało się słyszeć w ustach młodego człeka.
Kesler podniósł się z krzesła i rzucił okiem w kierunku komina - jedynego jego zdaniem przyjemnego elementu w tym pomieszczeniu. Kesler lubił przyjemne rzeczy i choć może to brzmieć prosto, Kesler nie był prostym... człowiekiem.

***

Nie zrozumiał. Trudno.
--
Kesler
1714 MŻ



Krótka nota wylądowała w dzienniku Keslera. Był oszczędny w słowach. Używał ich w dokładnie takiej ilości jakiej musiał. Księga z jego zapiskami wylądowała w kącie a on sam zapadł się w swoim głębokim fotelu i odpalił białą fajkę dorzucając do niej nieco zmiętych liści.

Swoją drogą to Ciekawe, że jego uczeń przejął po nim zwięzły i prosty sposób porozumiewania się a jednocześnie nie zrozumiał pierwszej, najważniejszej prawdy o świecie. Pierwszej lekcji jakiej udzielił mu Kesler.
Cóż, może to jego wina, że zbytnio rozbudził jego ciekawość. A może podświadomie chciał by doszło do tego, czego był zawsze ciekaw - choćby po to by potwierdzić swoje tezy.
Nie opuszczały go jednak pewne utrapione myśli. Myśli, których nie udało mu się wyplenić mimo tylu lat życia i poznawania. Myśli które dotkliwie wbijały się w jego świadomość raniąc jego umysł głęboko i w najmniej spodziewanych momentach, tak że rany nigdy do końca zagoić się nie zdołały. A myśl była prosta jak jego słowa "A może tym razem się uda".

Kesler pokręcił głową i zaśmiał się cicho pociągając spory łyk dymu z fajki. Chciał zepchnąć tę myśl, a jednak jej cień znowu pozostał w jego głowie, pośród tego całego chosu.

***

Kiedy spotkałem go po raz pierwszy zniszczył moje zadania szybciej niż ja bym to zrobił. Kiedy spotkałem go po raz drugi był na tyle rozumny, że potrafił wskazać mi w mych sprzedajnych mądrościach dziury, nad którymi ja sam się głowiłem od lat.
Wiążę duże nadzieje z tym chłopcem.
--
Kesler
1704 MŻ



Ciężki dym, słodkawy zapach i stłumione światło wypełniały pomieszczenie, w którym jeszcze nie tak dawno siedział mistrz. Teraz jednak nie było już czasu na zastanawianie się, nad sensem tego wszystkiego. Nadszedł z dawna oczekiwany czas - czas działania.

Nie potrzebował szczegółowych inkantacji, prawdę powiedziawszy nawet o nich nie słyszał. Wystarczyło mu zaledwie skupienie, długie i nieprzerwane skupienie... Ciągnące się przez minuty a potem godziny, pod koniec którego zapadł w sen. Sen, którego nadejście obwieściło kłopoty dla kilku wędrowców z obcego świata...


Prolog
Cel


Brilchan

To spotkanie nie należało do zwyczajnych. Nie od dzisiaj bowiem wiadomo, że do bibliotek zaglądają częściej lekko łysawi wychudzeni naukowcy niźli dobrze zbudowani wojownicy odziani w lśniące jak w dawnych legendach zbroje. Wędrowiec jednak zdawał się nie zdawać sobie sprawy z tego jak niecodziennym jest zjawiskiem i równym, żołnierskim wręcz krokiem przeszedł przez szeroką salę, nieświadomie zapewne zmuszając kilka osób do zejścia z jego drogi.
Majestatyczne przejście miało swój kres przy jednym ze stolików w kącie. Miejsca w którym panowała największa cisza, do którego rzadko kto zaglądał, gdzie nawet kroki przemykających między półkami mędrców zdawały się być nieme. Przy tym właśnie stoliku siedział Brilchan - jak przez większość swego życia zatopiony w lekturze.
- Witam Szanownego Pana, noszę imię Lomin de Harmon - zaczął rycerz kłaniając się przy tym z nienaganną manierą - zechciał by mi Pan poświęcić chwilę czasu?
Te słowa zapoczątkowały nowy, choć niezbyt długi rozdział w życiu Brilchana. Lomin szukał bowiem wiedzy, wiedzy którą mógł mu przekazać młody naukowiec. Trwało to kilka tygodni, kilka tygodni przelewania wiedzy maga do umysłu rycerza. Miał on szerokie zainteresowania - pytał o wiele różnych rzeczy, zwykle o same ogóły, jakby chciał tylko poznać podstawy, a ponieważ do tego nieźle płacił - Brilchan nie miał raczej powodów by wiedzy mu nie przekazywać.
Tak czy owak minęło siedem tygodni. Siedem tygodni ciężkiej pracy dla obu. Wtedy to Lomin pokazał Brilchanowi księgę. Księgę, która jego zdaniem miała stanowić drogę do wszelkiej wiedzy a jednocześnie być kluczem otwierającym aż nazbyt wiele drzwi. Jej pochodzenie nie było jasne, lecz sam Lomin twierdził, iż odziedziczył ją po swym niedawno zmarłym Ojcu.

***

Brilchan pstryknięciem placów zapalił wszystkie świece w kandelabrze i ułożył księgę na ciężkim biurku w swoim małym ale przytulnym pokoju, teraz dopiero miał okazję lepiej się jej przyjrzeć.
Była to zapewne dość stara księga z drewnianą okładką obszytą skórką. Na jej grzbiecie i okładce widniały nieco starte litery "Maledicto sapientia", które były jedynym wyróżniającym się detalem. Pierwsza strona skrywała natomiast ostrzeżenie następującej treści:

"Dalej czeka Cię wiedza, czysta wiedza.
Nie oczekuj niczego więcej,
nie mów, że nie ostrzegałem
Wiedza nie jest prosta,
Wiedza jest przekleństwem,
Wiedza nie ma dna,
Wiedza nie zna zasad,
Wiedza nie ma uczuć,
W wiedzy nie znajdziesz ukojenia,
Wiedza Cię nie pocieszy,
Wiedza zaprowadzi Cię na skraj rozpaczy,
A jeśli z niego wrócisz, pozostanie na zawsze
Przewróć stronę jeśli chcesz
lecz nie mów, że nie ostrzegałem.
- Kesler 1680MŻ


Wiedza wymaga nie tylko oczu
Wymaga wielkiego skupienia,
Wymaga siły i determinacji,
Wymaga chęci,
Wymaga zaufania,
Wymaga lojalności,
Wymaga przygotowania,
Wymaga czasu
Wymaga próby,
A próba wymaga arbitra
- Arbiter"


Słowa te, były dla młodego badacza tym, czym czerwona płachta dla byka. I choć był nastawiony sceptycznie do tej księgi, to nie mógł powstrzymać się przed przewróceniem kartki. Spodziewał się "wielkiego nic"... Jakże się zawiódł...



Dortmund

Lomin to gość pełen honoru - oto co Dortmund wiedział na temat rycerza po ich pierwszym spotkaniu - w przydrożnej tawernie gdzieś na rozstaju dróg. W tejże tawernie doszło między nimi do rozmowy podczas, której obaj mieli okazję wspomnieć dawne boje będące ich udziałem i choć historie opowiadane przez Dortmuda były znacznie mniej heroiczne i doniosłe, to rycerz wysłuchiwał ich w pełnym skupieniu - doceniając jakby także ich wagę. To imponowało Dortmundowi - w końcu większość rycerzy to zadufani w sobie szlachcice bez grama odwagi, a ten który stał przed nim był naprawdę kimś - nawet jeśli krasnolud nie wiedział do końca kim.
Był wieczór, pora w której ostatni wędrowcy przybywają do tawerny, a pierwsi wychodzą już z głównej sali by spędzić noc w położonych na piętrze pokojach. Nie była to może najwyższych lotów przystań w podróży, ale na pewno wystarczyła do przetrwania nocy w godziwych warunkach - tym bardziej, że położona była przy leśnym trakcie. Wewnątrz panowała przyjemna atmosfera, nad kominem piekł się już drugi tego wieczora prosiak, a na lekkim podwyższeniu przygrywała do posiłku i rozmowy grupa bardów snująca akurat opowieść o pięknych elfach z południa, tak pięknych, że kto je zobaczy, od razu zamienia się w kamień. Dortmund jednak, nie zwracał zbytniej uwagi na muzykę, wolał się skupić na jednej z opowieści Lomina:
- Było to ze dwie dekady temu, kiedy mój ojciec miał jeszcze dość sił by dzierżyć w dłoni miecz i dość werwy by ruszyć z nim w nieznane. Tedy to pognał konno zgodnie z przykazem od swych zwierzchników na pomoc księciu tej krainy uwięzionego w przez lokalną bandę. Ot dziwna sprawa się zdawała od początku, bowiem książe gdy nawet rusza w podróż, to ma przy swym powozie co najmniej dwa tuziny najbardziej zaufanych i najlepiej wyszkolonych zbrojnych w królestwie, więc żadna banda nie ryzykowała by walki z nimi, choćby nie wiem na jakie łupy liczyli. Tak czy owak, z całej wyprawy księcia wrócił tylko jeden ciężko ranny żołnierz, opowiadając o grupie zaledwie czterech łupieżców, którzy roznieśli przybocznych księcia nim Ci zdołali dobyć broni. Sprawa była więc bardzo nietypowa, ale właśnie do takich zadań wyznaczany był mój ojciec. Ruszył więc w pogoń za bandą i wkrótce ich odnalazł - okazało się, że byli na tyle bezczelni że wraz ze wszystkimi łupami skryli się w sporych rozmiarów grocie tuż obok miejsca w którym napadli na powóz królewski. Cóż, walka nie sprawiła memu ojcu problemów - choć jak sam mówił był mocno zaskoczony, że ta czwórka potrafiła powalić książęcych kompanów. Wtedy mój ojciec odkrył, że banda nie działała sama - w głębi jaskini była jeszcze jedna, ukryta izba, w niej mój ojciec znalazł dwóch ludzi - księcia i wychudłego jakby wyjętego z grobu mężczyznę, odzianego w skąpą szatę, obaj leżeli na ziemi oddychając szybko i pojękując z bólu. W pokoju poza nimi nic nie było - tylko stara obita skórą księga, księga którą mam do dzisiaj. Tak czy owak, ojciec zabrał księcia i tego człeka do Waterdeep gdzie najwyżsi rangą kapłani Ilmatera próbowali ulżyć im w cierpieniu i wyleczyć ich z tego co niszczyło ich ciała - na próżno. Wkrótce królestwo musiało opłakiwać stratę księcia, a mojemu ojcu został już tylko jeden trop w drodze do wyjaśnienia zagadki tej śmierci - księga. Niestety, wkrótce potem mój Ojciec zaczął odchodzić od zmysłów i mimo, że wiele osób próbowało mu pomóc - nikt nie był w stanie, bowiem cały czas bełkotał - przez niemal dwa dziesięciolecia. Ostatecznie jednak zostawił po sobie dwie rzeczy - jedyny napisany z sensem dokument od czasów tego niefortunnego zadania, czyli swój testament oraz księgę - jak wynika z testamentu źródło jego szaleństwa. Kto wie ile w tym prawdy, ja jednak mam zamiar wypełnić jego wolę i odnieść księgę tam gdzie prosił by ją dostarczyć. - Lomin zawiesił opowieść i spojrzał z pełną powagą na krasnoluda - A przy okazji. Czy nie chciał byś przeżyć czegoś wielkiego, odczuć prawdziwą chwałę, ale za cenę wielkiego ryzyka i otrzymać nagrodę, która pokryje twoje straty z przeszłości z nawiązką? - Lomin spojrzał w głęboko w oczy krasnoluda, a te aż świeciły od zapału, rycerz dobrze wiedział, że Dortmund nie będzie się opierał, ale nie dbał o to - wiedział, że jest On osobą, która pozwoli mu do końca wypełnić ostatnią wolę Ojca. Wkrótce potem się rozstali, a Dortmund, który przyjął ofertę rycerza miał po prostu czekać. Na co czekać? Nie wiedział - póki co żył po prostu dalej swoim życiem - do czasu...



Lucullus

- Rzeczywiście - zaczął Lomin gdy tylko Lucullus przekroczył (jak sądził niezauważenie) próg niewielkiej chaty w środku leśnej głuszy - moi informatorzy słusznie ocenili Pana zdolności. Miło mi Pana poznać.
Nieco zbity z tropu najmita zaczął rozglądać się w poszukiwaniu elementu, który zdradził jego obecność, był przecież doskonale przygotowany - jak zwykle. Ale zwykle nie zdarzają mu się wpadki.
- Proszę się nie martwić, raczej nie miał Pan zbyt wielkiej szansy mnie dojść, zresztą nie w tym celu został Pan wynajęty - kontynuował Lomin swym niskim, mocno ściszonym głosem przez półmrok panujący w ciasnej izbie.
Lucullus stał w niemal całkowitym bezruchu poruszając tylko głową, teraz w poszukiwaniu drogi do ewentualnego odwrotu.
- Mam dla Pana propozycję, bardzo dobrą propozycję - rycerz podniósł się wreszcie z krzesła w którym siedział plecami do tropiciela i stanął przed nim w pełnej okazałości wychodząc z półmroku. Jak zawsze odziany był w lśniącą nawet w tak delikatnym świetle ciężką zbroję.
- Zamieniam się w słuch - wycedził przez zaciśnięte zęby Lucullus. Takie wpadki jak ta zdarzały mu się na tyle rzadko, że nie miał zbytniej wprawy w wychodzeniu z opresji. Tym bardziej, że tym razem miał jasne zadanie - nie zrobić nikomu krzywdy, chyba że w samoobronie - a jego rozmówca nie był specjalnie agresywny.
- Przypuśćmy że mam dla Pana zadanie, dzięki któremu nie tylko zdobędzie Pan to po co przyszedł tutaj - Lomin uśmiechnął się pod nosem lekkim ruchem ręki wskazując szkatułkę stojącą na jedynym w pomieszczeniu kredensie, ale także stanie się Pan właścicielem jednej z posiadłości szlacheckich w Waterdeep - nie muszę chyba wspominać jaką wartość ma taka posiadłość.
- Cóż, stawka jest bardzo kusząca, ale co mam zrobić dla Pana - Lucullus wiedział, że nie ma miejsca na negocjacje a w tym momencie to szkatułka była dla niego cenniejszym łupem, niż posiadłość w Waterdeep - ona bowiem oznaczała dla niego życie. Tak to jest gdy współpracuje się z niebezpiecznymi ludźmi - dobrze płacą, ale porażka oznacza śmierć, niezależnie od tego czy ktoś potrafi się ukryć czy nie - w końcu i tak go wytropią.
- Zadanie, które dla Pana przygotowałem nie należy do najprostszych ale jest warte swojej ceny, ruszy Pan w podróż - daleką i ciężką. Postara się Pan ochronić kilku wędrowców i pomóc im w ramach swoich umiejętności. - Lomin uciął swoją wypowiedź pozostawiając miejsce na szybką odpowiedź tropiciela.
- Zgadzam się - padło z ust Lucullusa, który nie do końca był świadom zadania, które go czeka. Zdążył jeszcze zobaczyć uśmiech na twarzy Lomina, a gdy mrugnął, znalazł się już w zupełnie innym miejscu.



Aarie

Modły o północy, zwieńczenie każdego dnia Aarie i jakże istotna jego część. Była kapłanką, a kapłani poświęcają swym bóstwom wiele czasu i uważnie słuchają ich woli jeśli tylko Ci będą dość łaskawi, by im ją objawić. Aarie cieszyła się łaską Pani Nieszczęścia i miała tego świadomość, nie zamierzała na tym jednak poprzestać, gdyż dobrze wiedziała jak łatwo ową łaskę utracić. Ta modlitwa była jednak inna. Aarie doświadczała już w przeszłości dotyku i słowa swej bogini, ale nigdy nie było to doświadczenie tak wyraźne i do złudzenia przypominające rzeczywistość.

***

Sigil to miasto drzwi, ale także miasto osobowości i osobliwości - ma to swoje dobre strony, a jedną z nich jest to, że mając odpowiedni zapas brzdęku można szybko odnaleźć znawcę sztuki magicznej, który za odpowiednią kwotę zaryzykuje praktykowanie nawet najbardziej nikczemnej czy niebezpiecznej magii.
Tym razem jednak pieniądze były zbędne, bowiem Aarie mogła zaoferować Derilowi coś znacznie cenniejszego niż kilka złotych krążków - schronienie przed łaskobójcami. W taki sposób - korzystając ze swych kontaktów w mieście zwiodła młodego, nieświadomego i jakże naiwnego maga. Wkrótce potem Deril razem z córką niebios wydostali się z Sigil trafiając na plan będący dziełem Beshaby. Tam sprawy potoczyły się szybko - dzięki wiedzy maga i łasce jaką dysponowała Aarie udało się przeprowadzić rytuał - tak jak zostało objawione. Przy okazji niestety młody człek upadł i nabił się na miecz. Cóż - bywa. Zapewne była to kwestia pecha. W końcu to nie pierwsza osoba która przypadkowo znalazła się na końcu tego ostrza.



Wszyscy

Cała czwórka plenarnych podróżników trafiła w jeden czas. Czas, który został dokładnie przewidziany, a może był tylko dziełem przypadku. Niezależnie od tego znaleźli się razem stojąc w krzywo namalowanym białą farbą na kamiennej posadzce kręgu. Nie towarzyszyło temu żadne światło, ani żaden dźwięk. To się po prostu stało.
Stali teraz razem w tym lekko wilgotnawym, chłodnym pomieszczeniu, niewielkich rozmiarów, które witało ich tylko ciszą. Pomieszczenie miało mniej więcej kształt sześcianu którego ogólny kształt był zachwiany przez jedne jedyne drzwi za którymi ciągnął się długi korytarz i jeden, wykuty w kamieniu stolik umieszczony w narożniku. Wątłe światło w pokoju pochodziło od pochodni zawieszonych już wewnątrz korytarza.
Nad drzwiami widniał napis:
"Zjednoczenie jest kluczem sukcesu i prowadzi do wielu zwycięstw, jednak jest też pełne słabości."
Ostatnio zmieniony pn wrz 12, 2011 8:51 am przez Yester, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Noares
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 76
Rejestracja: pn sie 01, 2011 11:33 am

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

wt sie 30, 2011 9:58 am

Dortmund

Dortmund popatrzył zdezorientowany na grupkę.
~Oj, oj, oj. w co ja sie wpakował~
Mimo wszystko, postanowił zrobić dobrą minę do złej gry. Wyszczerzył zęby, przygładził kilt i rzekł:
-Dobry, szanowanym. Co robita na tym zadu...- urwał patrząc na kobietę.
-Szepraszam za ten mój jęzor, psze pani
 
Awatar użytkownika
Lucullus
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: sob sie 27, 2011 3:11 pm

Re: ['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

wt sie 30, 2011 1:50 pm

Lucullus

Lucullus dokładnie obejrzał pomieszczenie, a także innych nieszczęśników, którzy znaleźli się w tym dziwacznym pomieszczeniu razem z nim.
~Znaleźli mnie?
Pomyślał. Gdyby go jednak znaleźli, raczej nie pozostawili by go w celi z innymi nieszczęśnikami. Nie... mieli by dla niego coś specjalnego. Zwłaszcza coś bez oczywistej drogi ucieczki. Korytarz wydawał się kuszący. To byłoby aż nazbyt łatwe... Ponownie zaczął lustrować całe pomieszczenie... Nie znalazł jednak nic nowego.
-Chyba będziemy musieli współpracować...
Wycedził przez zęby, a na jego twarz wypłynął aż nazbyt widoczny grymas niezadowolenia z zaistniałej sytuacji.
Wciągnął głęboko powietrze. Korytarz wydawał się jednak zbyt prostym rozwiązaniem.
~To raczej nie Oni... Oni tak nie działają...
Znów przeszło mu przez myśl. Ci tutaj nie wyglądali na Ich współpracowników... Wyglądali aż nazbyt... ludzko...
Ostatnio zmieniony wt sie 30, 2011 1:51 pm przez Lucullus, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Corrick
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3050
Rejestracja: czw cze 07, 2007 10:04 pm

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

wt sie 30, 2011 4:11 pm

lady Aeria Foucard

Kobieta przebiegła spojrzeniem po swoich współtowarzyszach. Tępy krasnolud, "wybitnie bystry" najemnik i milczący typ. Po prostu genialnie. Jak już wdepnąć w gówno, to z pełną krasą. ~ Oj, Beshaba dziś nie sprzyja... ~ przebiegło jej przez myśl.

Była drobniutka - mogła mieć najwyżej metr sześćdziesiąt wzrostu, a w dodatku była bardzo szczupła, co było nawet widoczne przez jej płytową zbroję. Nawet ta kupa żelastwa nie potrafiła zakryć doskonałej figury Aerii. Przewieszone przez plecy tarcza z symbolem jednorożca i wiszący przy pasie falisty miecz wyglądały w jej przypadku groteskowo - niska, szczupła (pewnie do tego wątlutka!) kobieta z takim ekwipunkiem? To wróżyło jej prawie pewną śmierć. Pewnie będzie ciężarem dla drużyny - żaden z mężczyzn nie mógł sobie odmówić takiej myśli.

Lecz gdy zdjęła hełm i ich oczom ukazała się niemal na pewno najśliczniejsza twarz, jaką kiedykolwiek widzieli, pewnie o tym zapomnieli. W gruncie rzeczy, nie obchodziło jej to. Ona znała swoją wartość i wiedziała, że nie musi im niczego udowadniać.

~ Pięknie, banda głąbów wzięła Cię za słabeusza... ~ zaśmiał się głos w jej głowie ~ Ja też Cię kiedyś nie doceniłem i co? ~
~ I skończyłeś w moim mieczu. A teraz zamknij mordę, muszę wywrzeć piorunujące wrażenie. ~ odcięła się od niego Aeria.

- Witam panów. - uśmiechnęła się uroczo w kierunku milczącego dotychczas osobnika, który wydawał się jej najbardziej normalny z nich wszystkich. Przynajmniej, póki nie otwierał paszczy, by coś mówić. Jak będzie później, się zobaczy. Uśmiechnęła się niewinnie, po czym rzekła do krasnoluda. - Nic nie szkodzi, cny krasnoludzie. Ważne, że w porę się pan zreflektował. Przeklinanie przy damach, w dodatku szlachciankach, nie jest oznaką dobrego wychowania. Rzekłabym, że nawet w złym guście. - spojrzała na niego wybaczającym wzrokiem.
 
Awatar użytkownika
Lucullus
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: sob sie 27, 2011 3:11 pm

Re: ['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

wt sie 30, 2011 4:51 pm

Lucullus

Gdy posłuchał wypowiedzi kobiety, w jego głowie pojawiło się wiele mało cenzuralnych określeń jej osoby. Większość była raczej nacechowana negatywnie. Jedyne pozytywne opinie odnosiły się do sporej pojemności zbroi płytowej w okolicy jej klatki piersiowej.
~Kurwa... Kolejna rozwydrzona dziewczynka, myśląca, że należy jej się wszystko, czego tylko sobie zapragnie... Ja pierdole... Zaczynam myśleć, że to może być jednak jakiś rodzaj tortur z "Ich" strony...
Wyciągnął z pochwy przytroczonej do pasa jeden z dwóch długich mieczy, a zza pazuchy wyciągnął małą buteleczkę z alkoholem, którą odkorkowawszy, wypił duszkiem.
~Dobrze, że zawsze mam ją przy sobie.
Uśmiechnął się w myślach do siebie i powrócił do pilnowania korytarza, znajdującego się przed nim.
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

wt sie 30, 2011 4:51 pm

Brilchan

Współpraca z rycerzem układała się wspaniale chłonny umysł wojownika i jego pragnienie wiedzy, które mędrzec czuł się w obowiązku zaspokoić pozwoliły mu, choć na chwile oderwać się od czarnych myśli i niepokojących odkryć.
W nagrodę za swe trudy otrzymał starą księgę przechowywaną, jako scheda po przodkach, czyż może być wspanialszy dar dla bibliofila! Jednak, gdy tylko znalazł czas, aby w zaciszu własnego gabinetu zerknąć na kartę tytułową poczuł jak ogarnia go biała gorączka ~Kimże jesteś, Keslerze aby mówić mi takie oczywistości?! Zapłaciłem wysoką cenę, aby poznać prawdy, które ty z taką lekkością zapisałeś! ~ -Quaras wyczuł niepokój swojego Pana i w samą porę wskoczył na oparcie fotela - Szefie, spokojnie... - zdążył jeszcze wysłać mentalne błaganie jednak było już za późno. Brilchan czuł się jakby ktoś posypał sól na jego świeżo otwarte rany przeczytał drugi akapit mówiący coś o próbie z rosnącą wściekłością przyjął wyzwanie i zapominając o szacunku dla woluminu zamaszystym ruchem przewrócił kartę nieomal ją wyrywając....

****

- Na wszystkie woluminy wielkiej biblioteki! - Krzyknął zszokowany młodzieniec - gdzie jestem?!?-
Krzykacz wyglądał dość oryginalnie mężczyzna dwudziestu kilku wiosen ubrany w luźne fioletowe szaty czarodzieja siedzący na wygodnie wyglądającym fotelu, który unosił się kilka metrów na ziemią zapewnię za pomocą magii. Co do twarzy to najwięcej uwagi poświęcić należało bystrym brązowym oczom. Podbródek porastał kilkudniowy meszek a wizerunku dopełniały rozwichrzona czupryna włosów koloru brąz ze zmarszczek mimicznych i ogólnego wyrazu przestrachu można było poznać, że mimo młodego wieku ten chłopak widział odrobinę zbyt wiele...
Na oparciu siedział kot o zielonej sierści przyglądając się otoczeniu ze znudzeniem

~- Czyżby jednak pułapka!?! Trochę zbyt wyrafinowane jak na Shanga, choć z drugiej strony tą księgę przygotowała osoba, która doskonale zna moje słabości! Ech, pewnie sam uruchomiłem zaklęcie, więc w ten sposób pokonali moje zabezpieczenia przed teleportacją... ~ - Tok jego panicznych rozważań przerwały rozmowy i powitania dopiero teraz zorientował się, że ma towarzystwo z wielką uwagą przyjrzał się sali, po czym każdemu z was z osobna. Gdy w końcu odzyskał nieco rezonu skierował latający fotel przed grupę skłonił się wszystkim głęboko, po czym rzekł

- Witam szanownych Panów i szlachetną Panią, zwę się Rissi jestem Mistrzem wykładającym wiedzę o sferach na uniwersytecie Silvermoon - nie zamierzał podawać obcym swojego imienia w końcu tak łatwo oberwać klątwą, w sumie nie skłamał aż tak bardzo w końcu naprawdę był wykładowcą - Podejrzewam, że padliśmy ofiarą niewybrednego żartu bądź ktoś próbuje nas poddać jakieś próbie - dał słuchaczom kilka minut na przetrawienie informacji, po czym kontynuował - Wydaje mi się, że najlepiej byłoby gdyby każdy z nas powiedział, co robił zanim znalazł się w tym pomieszczeniu. Otóż jakiś tydzień temu odwiedził mnie zacny rycerz niejaki Lomin de Harmon prosząc o nauki, prośbę tą, jako wierny wyznawca Oghmy wypełniłem. W zamian za moją pomoc zostałem nagrodzony starym woluminem będącym jakoby dziedzictwem rodzinnym owego rycerza. W jednej chwili otwierałem tą księgę czytając jakieś fragmenty o próbach i całkiem udane przemyślenia na temat istoty wiedzy w następnej znalazłem się tu - mag bezradnie rozłożył ręce

Następnie zerknął na rozciągający się przed nimi korytarz i wpisaną nad nim sentencje - Chyba oczekują od nas współpracy? Pozwolę sobie, więc sprawdzić to przejście - wyciągną z sakwy na komponenty garść kryształowych kul wyszeptał nad nimi kilka mistycznych fraz, po czym rzucił przed siebie. W kierunku tunelu poleciało kilkadziesiąt magicznych oczu, powinny przekazać czarodziejowi wszystko, co ujrzą w tunelu. Brilchan zamknął oczy i rozsiadając się wygodnie w fotelu oczekiwał nadchodzących wizji
Ostatnio zmieniony wt sie 30, 2011 7:55 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 3 razy.
Powód:
 
Noares
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 76
Rejestracja: pn sie 01, 2011 11:33 am

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

wt sie 30, 2011 4:53 pm

Dortmund

Krasnal podrapał się po głowie, poprawił wielki dwóręczny miecz wiszący na plecach i raźno podszedł do drzwi. Walnął w nie parę razy, kopnął i z uznaniem rzekł:
-Niezłycch tu mają dzrzwiorobów- pogłaskał Rozpruwacza, który wbiegł mu na ramię. Mysz wydawała się oburzona obecnością tylu osób.
-Wiesz co, Rysik, ze mną też jakiś Lomin gadał, w knajpie coś o jakiejś księdze. Miałem na niego czekać, bo coś o ojcu napomniał, jakimś księciu, i cholera wie o czym jeszcze.- popatrzył się na napis nad drzwiami krytycznym wzrokiem- ale architektów to mają do dup... ee..., no zarysowali ścianę idioci.
~Nie przeklinaj, ty pieprzony kretynie!!!~ skarcił się w myślach
Ostatnio zmieniony wt sie 30, 2011 5:48 pm przez Noares, łącznie zmieniany 3 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

wt sie 30, 2011 4:59 pm

Brilchan

Zielony kot siedzący na oparciu fotela spojrzał się łakomie na gryzonia biegającego po ramieniu krasnala ~Nawet o tym nie myśl Quarasie~- skarcił go w myślach mag. Koczur fuknął niezadowolony ale zaczął traktować mysz niczym powietrze - uśmiechnął się słysząc przezwisko nadane mu przez krasnala - czyli mamy już wspólny denominator, czy ktoś jeszcze spotkał tego osobnika? - zwrócił się do reszty
Ostatnio zmieniony wt sie 30, 2011 8:09 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 3 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Yester
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: sob maja 02, 2009 10:49 pm

Re: ['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

śr sie 31, 2011 1:16 am

Brilchan

Ta wizja nie należała do przyjemnych - oczy wysłane wgłąb korytarza, gdy tylko zapuściły się weń na kilka dosłownie metrów zaczęły być kolejno rozpłatywane i rozszarpywane, co mag mógł obserwować z pierwszej perspektywy.
Błękitnawe ostrza dzierżonego przez widmowego Githyanki błyskawicznie przecięły powietrze i rozerwały oko na części. Drugie (i wiele kolejnych) spotkał podobny los.
Niektóre miały więcej szczęścia i udało się dotrzeć nieco dalej, by tam zostać zniszczonym - tym razem przez rozdarcie potwornymi pazurami istoty, którą Brilchan rozpoznał (choć nie miał na to zbyt wiele czasu, gdyż wszystko działo się w ułamkach sekund) przezroczystą zjawę Ghoura.
Tyle zobaczył mag dzięki swym wizjom. Na szczęście ogólny ogląd sytuacji uzupełniło to - co dało się zobaczyć gołym okiem. Młodzian miał bowiem wystarczająco rozwinięty umysł by być w stanie objąć nim jednocześnie wszystkie te wizje, jak i swoje własne odczucia.



Wszyscy

Rozmowy zapewne trwały by dość długo jednak przerwało je niezbyt przyjemne zdarzenie - wszyscy dobrze widzieli co spotkało magiczne oczy maga, które zapuściły się wgłąb korytarza - nawet jeśli do końca nie wiedzieli czym tak naprawdę są owe "przedmioty".
Dwa widma, stojące w szeregu rozszarpały owe artefakty na strzępy a ich resztki stanowiły teraz nieco posępną dekorację ściany korytarza. Kształty widm były wyraźnie widoczne, mimo iż półprzezroczyste i lekko błękitne - każdy kto znał te istoty byłby w stanie rozpoznać w widmach Githyanki i Ghoura.
Wszyscy dobrze wiedzieli - że chwilę wcześniej korytarz był pusty. Podobnie pusty stał się zaraz po tym gdy ostatnie z oczu zakończyło swą marną egzystencję.

Obrazek
Ostatnio zmieniony śr sie 31, 2011 1:22 am przez Yester, łącznie zmieniany 3 razy.
Powód:
 
Noares
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 76
Rejestracja: pn sie 01, 2011 11:33 am

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

śr sie 31, 2011 11:29 am

Dortmund

-O, kurwa- wyrwało się krasnoludowi. Otworzył szeroko oczy i gwizdnął. Wyciągnął miecz, zważył go w ręce i rzekł:
-No, to będzie wesoło- wyszczerzył się do towarzyszy.
Ostatnio zmieniony śr sie 31, 2011 11:31 am przez Noares, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

śr sie 31, 2011 11:38 am

Brilchan

-Duchy-stwierdził beznamiętnie - czy ktoś z was służy jakimś bogom i mógłby odgonić te zjawy?
Ostatnio zmieniony śr sie 31, 2011 1:18 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Lucullus
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: sob sie 27, 2011 3:11 pm

Re: ['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

śr sie 31, 2011 7:06 pm

Lucullus widząc przeciwnika, schował aktualnie trzymany miecz i sięgnął po drugi. Rozejrzał się po ferajnie zgromadzonej w pomieszczeniu za nim. Dostrzegłszy Aerię z lekkim ukłonem powiedział:
-Panie przodem.-uśmiechnął się chytrze i odsunął z drzwi.
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

śr sie 31, 2011 8:23 pm

Brilchan

- Jeżeli planujecie walczyć wręcz ze zjawami Githyanki i Ghoura będzie potrzebna magiczna broń i ujawnienie niewidzialności. Zajmę się tym drugim- czarodziej wyspał lekko połyskujący proszek z lnianego woreczka i wyszeptał nad nim w jednym z Netriskich dialektów - Ujawnij to co przed wzrokiem skryte- po czym zdmuchnął pył w kierunku korytarza - zaraz powinny stać się widoczne, przygotujcie się bo mogą się zezłościć- ostrzegł mędrzec
Ostatnio zmieniony śr sie 31, 2011 8:24 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Corrick
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3050
Rejestracja: czw cze 07, 2007 10:04 pm

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

śr sie 31, 2011 10:10 pm

Lady Aeria Foucard

Oczywiście. Typowe dla facetów. Dostrzec coś przerastającego ich możliwości i od razu nabierają natury gentlemanów. Ech, to takie typowe...

Aeria podeszła do stojącego przy drzwiach mężczyzny, delikatnym ruchem przejechała dłonią po jego twarzy, przyciągnęła ją do siebie i wyszeptała mu do ucha: - Dobrze, pójdę pierwsza, skoro się boisz. Ale myślę, że tak silny mężczyzna jak Ty... - tu delikatnie przygryzła jego ucho - da sobie z tym radę sam. - ponownie przygryzła jego ucho - Jesteś niesamowicie umięśniony... - przesunęła dłoń po jego torsie.

Irytował ją ten mężczyzna. Trzeba było się go jak najszybciej pozbyć, a to, choć nie przerastało jej możliwości - ba! - nawet było dla niej piekielnie łatwe - było idealnym zadaniem, aby pozbyć się tego jakże bystrego i miłego gentlemana. Typowe...
 
Noares
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 76
Rejestracja: pn sie 01, 2011 11:33 am

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

śr sie 31, 2011 10:26 pm

Dortmund

-Baba ma se poradzić?- krasnal pokręcił głową i zdecydowanie ruszył w głąb korytarza. Zjawy, nie zjawy, nikomu dawno nie przypieprzył. Uniósł miecz i przygotował się do ciosu.
 
Awatar użytkownika
Yester
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: sob maja 02, 2009 10:49 pm

Re: ['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

śr sie 31, 2011 10:39 pm

Wszyscy

Pył z dłoni maga pchnięty siłą jego płuc wolno poszybował w stronę korytarza by wkrótce - z kolei za sprawą wszechobecnej siłą grawitacji - zacząć powolne opadanie ku ziemi, jednak coś zmieniło się dopiero wtedy gdy pył zetknął się z podłożem.
Na powierzchni kamienia wewnątrz korytarza zaczęły pojawiać się wymalowane na ziemi kwadraty - białe i czerwone, które ciągnęły się w regularnym wzorze na podłodze - tak daleko jak opadł pył.

Obrazek



Dortmund

Krasnolud zatrzymał się na pół kroku przed pierwszym z wymalowanych na ziemi kwadratów gdy ten lekko zabłysnął ujawniany zaklęciem Brilchana. Zawahał się jeszcze przez chwilę...
Ostatnio zmieniony śr sie 31, 2011 10:42 pm przez Yester, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Lucullus
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: sob sie 27, 2011 3:11 pm

Re: ['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

czw wrz 01, 2011 9:51 am

Przez myśl najemnika przeleciało kilka scen z nagą Aerią w roli głównej, lecz daleki był od zatracenia świadomości. Chwycił kobietę ze dłoń i odsunął ją od siebie, zwracając swój wzrok na dziwne zjawisko ujawnione przez pył Brilchana, a także na krasnoluda, który stanął nagle jak wryty. Z małego bukłaka przytroczonego do pasa, pociągnął jeszcze jeden solidny łyk samogonu i... pchnął z całej siły Aerię w kierunku krasnoluda.
-Tak jak mówiłem. Panie przodem.
Zakorkował butelkę i uniósł miecz. Spojrzał na bibliotekarza.
-Idziesz?
Rzucił przez ramię, po czym zrobił kilka kroków dołączając do towarzyszy w korytarzu.
 
Noares
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 76
Rejestracja: pn sie 01, 2011 11:33 am

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

czw wrz 01, 2011 1:35 pm

Dortmund

-Szachownice se zrobili- burknął. Zerknął na Aerie- To idziemy?
 
Awatar użytkownika
Corrick
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3050
Rejestracja: czw cze 07, 2007 10:04 pm

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

czw wrz 01, 2011 2:14 pm

Lady Aeria Foucard

Po pchnięciu przez mężczyznę Aeria upadła. Wstała, spojrzała wściekłym wzrokiem na najmitę, po czym odwróciła się, narysowała kilka symboli w powietrzu. Spojrzała w głąb i, zdejmując z pleców tarczę postąpiła krok w głąb tunelu. Dyskretnie złapała święty symbol swej bogini i zmówiła modlitwę, aby odegnać zjawy.
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

pt wrz 02, 2011 12:04 pm

Brilchan

- Zaczekajcie! Nie sądzicie że ta szachownica to kolejna po zjawach pułapka? Może warto by najpierw spróbować ją rozbroić? - w razie braku reakcji mędrzec był gotów podążać na końcu grupy po odczekaniu kilku minut
 
Awatar użytkownika
Yester
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: sob maja 02, 2009 10:49 pm

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

pt wrz 02, 2011 1:48 pm

Wszyscy
Lekkie światło zabarwione purpurą błysnęło z symbolu kobiety, i rozeszło się kręgiem po korytarzu i sali. Przez chwilę wszyscy zamarli w niemym oczekiwaniu na to, co się może stać. Nie stało się jednak nic nadzwyczajnego. Ten sam pokój, ten sam korytarz i ta sama szachownica wymalowana w jego głębi.
 
Noares
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 76
Rejestracja: pn sie 01, 2011 11:33 am

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

pt wrz 02, 2011 7:16 pm

Dortmund

Krasnolud podrapał się po brodzie. Uśmiechnął się chytrze i wyciągnął z plecaka linę. Przywiązał ją do kilofa przyczepionego do plecaka.
- To co, rzucamy?- puścił oko do kapłanki - Jak coś, to bedzie ała.
Podszedł do krawędzi szachownicy i zamierzył się do rzutu. Obejrzał się na towarzyszy, modląc się w duchu:
~No mówcie co robimy, no kurwa, jestem tylko krasnoludem, to wy jesteście uczeni~ przybrał minę twardziela:
- Jak coś, to schowajcie się za mną, nie z takimi skur... pszeprszam pani, se radziłem
 
Awatar użytkownika
Corrick
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3050
Rejestracja: czw cze 07, 2007 10:04 pm

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

pt wrz 02, 2011 9:50 pm

Lady Aeria Foucard

- Rzucaj, cny krasnoludzie. - kobieta pochyliła się nad nim. - Możesz być pewny, że schowam się za Tobą. Nie ufam tamtemu... - wyszeptała.

Tak. Przekonać ich, że jednak jest do czegoś przydatna. Wplątać w romans maga, pozbyć się tego najmity, sprawić żeby krasnolud myślał o niej jak o pani. Plan był w toku.
 
Awatar użytkownika
Lucullus
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: sob sie 27, 2011 3:11 pm

Re: ['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

pt wrz 02, 2011 10:15 pm

Lucullus

Najemnik cofnął się i stanął przy wejściu do korytarza uważnie obserwując poczynania krasnoluda. Obejrzał sobie dokładnie schylającą się i szepczącą do krasnoludzkiego ucha kapłankę od tyłu. Stanął w, jak mu się wydawało, bezpiecznej odległości od szachownicy i zasłonił swoim ciałem maga.
-Zaczynaj krasnoludzie. Tylko nas nie pozabijaj...
Rzucił, opierając się mocniej o ścianę i pilnując, by stać na linii między szachownicą, a magiem.
 
Noares
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 76
Rejestracja: pn sie 01, 2011 11:33 am

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

sob wrz 03, 2011 10:30 am

Dortmund

Popatrzył na Aerie. Uśmiechnął się do niej, a następnie rzucił kilofem w dal, jednocześnie trzymając linę. Z zadowoleniem obserwował lot.
~Z każdym dniem jestem coraz lepszy~ pomyślał z dumą.
 
Awatar użytkownika
Yester
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: sob maja 02, 2009 10:49 pm

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

sob wrz 03, 2011 9:35 pm

Wszyscy

Krasnolud włada sporą siłą - to pierwsze co przyszło by na myśl postronnemu obserwatorowi, gdyby zobaczył ten rzut. W tym korytarzu jest coś niebezpiecznego - pomyślał by zaraz potem patrząc jak pojawiające się znikąd zjawy kolejno wymierzają ciosy ciśniętemu narzędziu.
Pierwszy cios wymierzyła zjawa Githyanki, a zaraz potem poprawiła drugim. Fartownie oba ciosy trafiły tylko w metalową część kilofa i po odbiciu się od sufitu (w wyniku ciosu pierwszej ze zjaw) pomknął on dalej wgłąb korytarza, potem kilof trafił na pazury Ghoura, te nie szczędziły mu bólu, drewniana rękojeść została w dwóch miejscach złamana a na metalu pojawiło się głębokie wcięcie.
Lot kilofu trwał jednak dalej - ciągle to impet jaki nadał mu krasnolud dominował. Poddał się jednak gdy natrafił na kolejną zjawę - tym razem był to typowy przedstawiciel harmonium, jakiego nierzadko można spotkać na ulicach Sigil, jednak osoby które nigdy kogoś takiego nie spotkały zapewne nazwały by go po prostu zaprawionym w bojach wojakiem, gdyż to właśnie on potężnym ciosem przygwoździł kilof do ziemi, po czym wymierzył mu kilka kontrolnych ciosów, z których niektóre wżynały się głęboko w metaliczną część narzędzia. Na tym nasz biedny kilof zakończył swą egzystencję, a lina którą był przywiązany została w międzyczasie rozerwana na dziesiątki drobnych kawałków, które teraz leżały bezładnie na podłodze korytarza.
Zjawy zniknęły na krótko po tym gdy wykonały ostatni ruch, zostawiając po sobie ciche echo szczękającej stali i pusty korytarz - z ozdobioną kawałkami sznurka, drewna i żelaza szachownicą wymalowaną na podłodze.



Osoby, które zdały test (patrz komentarze)

Wśród tego całego zamętu dało się zaobserwować jedną prawidłowość, choć zjawy zasięgiem swych broni obejmowały cały korytarz - to stały w tym momencie na białych polach i ani przez chwilę nie podparły się w żaden sposób na polach czerwonych.
 
Awatar użytkownika
Corrick
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3050
Rejestracja: czw cze 07, 2007 10:04 pm

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

sob wrz 03, 2011 10:04 pm

Lady Aeria Foucard

Po rzucie krasnoluda i wręcz przyciągającym wzrok starciu kilofa ze zjawami, Aeria postanowiła działać. Skrycie ściskając swój symbol i szepcząc modlitwy do swego bóstwa, postąpiła krok na białe pole. Odczekała chwilę na reakcję innych, po czym postąpiła na kolejne białe pole.

- Chodźcie po białych polach! - w tonie jej głosu nie było miejsca na sprzeciw. Był to ton nawykły do wydawania rozkazów, choć wciąż obiecywał wiele. Szczególnie patrząc na zgrabną figurę delikatnej, jakby się zdawało, kobiety.
 
Awatar użytkownika
Yester
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: sob maja 02, 2009 10:49 pm

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

sob wrz 03, 2011 10:55 pm

Wszyscy

Gdy Aeria zrobiła krok, którym przekroczyła granicę szachownicy, szybkie cięcie zostało wymierzone w jej kierunku, zjawa stała na białym polu, częściowo przenikając Aerię - zdawało się jednak, że nie robiło to większego wrażenia, ani na zjawie, ani na Aerii.
Gith zaczął od uderzenia z dołu, które zatrzymało się na nagolennicy Aerii, wywinął szybkiego kręciołka mieczem i uderzył, tym razem z góry - ostrze zatrzymało się na ramieniu kapłanki, musiała podeprzeć się jedną ręką, by nie stracić kompletnie równowagi.
Zjawa gorliwie i niestrudzenie wymierzała kolejne szalone ciosy, kolejny z nich wykorzystywał sztylet, który zjawa odpięła sobie wolną ręką od pasa - było do szybkie pchnięcie, w jedno z niewielu miejsc, które mogły zrobić kapłance krzywdę, w otwór na oczy w hełmie - tu jednak sztylet napotkał na niewidzialną barierę, a zderzeniu temu towarzyszył oślepiający wręcz błysk światła. Korytarz wypełnił skowyt zjawy, o bardzo wysokim tonie, widmo cofnęło się pół kroku (na niewiele więcej pozwalało mu miejsce na białym polu) i uniosło miecz szykując się do następnego ciosu...
 
Noares
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 76
Rejestracja: pn sie 01, 2011 11:33 am

['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

ndz wrz 04, 2011 10:20 am

Dortmund

-Mój kilof- jęknął przeraźliwie krasnolud. Oczy rozbłysły wściekłością. Kilof był pamiątką po świętej pamięci Igorze, głównego górnika wioski:
-MÓJ KILOOF!!!- ryknął. Pomny jednak na polecenie kapłanki chciał stanąć na białym polu. W porę zatrzymał się, zdając sobie sprawę, że Aerie jeszcze stoi na pierwszym.
Ostatnio zmieniony ndz wrz 04, 2011 3:22 pm przez Noares, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Lucullus
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: sob sie 27, 2011 3:11 pm

Re: ['Planescape', StoryTelling] Sztuka poznania

ndz wrz 04, 2011 5:19 pm

Lucullus

Najemnik szybko podbiegł do kapłanki i odciągnął ją spod spadającego miecza, mającego zadać jej cios, a następnie sam wskoczył na białe pole, zadając szybki cios zjawie, która atakowała jako ostatnia, by później odskoczyć poza biało-czerwoną szachownicę, gdzie pionkami były śmiertelnie groźne zjawy.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości