W Skyrima nie gra się dla fabuły.
Co więcej, za fabułą nie należy tutaj lecieć do przodu, bo tylko przegapi się wszystko pozostałe.
Może powiem na przykładzie o co chodzi: Steam pokazuje, że zrobiłem 39 godzin gry. Dla porównania, tyle zajęło mi przejście Mass Effecta (jedynki).
W Skyrimie tymczasem:
Jestem na raptem drugim queście głównej linii fabularnej (nie dolazłem do Greybeards...)
Nie wykonałem jeszcze wszystkich questów z pierwszego dużego miasta
Odwiedziłem na razie dwa inne duże miasta, ale nawet ich dobrze nie zwiedziłem
Wykonałem trochę questów związanych z podziemiami, ale do odkrycia wszystkich ~150 lochów mi daleko.
Nie zostałem wampirem, wilkołakiem, nie przystąpiłem do glidii zabójców ani złodziei, nie opowiedziałem się po żadnej stronie wojny domowej...
Mam dom (jeden z kilku) i tytuł tana (jednego z iluś tam włości na których można go zdobyć). Nie mam jeszcze żony (ani odblokowanej opcji posiadania takowej, jeszcze)
Zdobyłem zaledwie trzy krzyki
Nie exploitowałem gry w celu zlevelowania sobie statów w jakiś absurdalny sposób (typu tworzenie zombie i zabijanie go).
Powoli tworzę zaklinacza magicznych przedmiotów. Praktycznie nie bawiłem się jeszcze w kowalstwo i alchemię.
I przy tym wszystkim:
Nie czuję się grą znudzony, nie mam wrażenia, że gra wymaga ode mnie robienia nudnych powtarzalnych rzeczy.
Jest tu masa smaczków, ciekawych rzeczy, fajnych zdarzeń, epizodów, które nakręcają grę.
Plus, oczywiście, jak to powiedział ktoś mądry, "Zajefajny przewodnik turystyczny po średniowiecznej Skandynawii". Czyli zwiedzanie zamków, ruin, zdobywanie szczytów, obserwowanie jak zajączki piją wodę z krystalicznych jezior (i wysysanie dusz z tychże króliczków).
Poziom trudności Expert oferuje ciekawe wyzwanie, zwłaszcza gdy gra się stereotypowym magiem (i np. nie nosi zbroi). Na Master się nie odważyłem
Słowem - jak ktoś akceptuje fakt, że to gigantyczny sandbox gdzie fabuła nie jest najważniejsza, to gra mu się spodoba.