Obejrzałam pierwsze dwa odcinki - wrażenia pozytywne. Mam wrażenie, że wyjdzie to lepsze niż komiks. Na pewno bardzo klimatycznie zrobione.
A ja wręcz przeciwnie. Choć, nie ukrywam, ciężko jest mi wygłosić jakiś jednoznaczny werdykt po dwóch obejrzanych odcinkach i 78 przeczytanych numerach komiksu
.
Jestem pod pozytywnym wrażeniem komiksowej serii Kirkmana. Komiks był dobry, miejscami nawet bardzo, choć nie zabrakło drobnych trzasków, które skutecznie odbierały mi czerpanie pełnej przyjemności z lektury. Po pierwsze, denerwujący był fakt, że praktycznie w każdym (no dobra, prawie w każdym) kolejnym numerze ktoś z ekipy Ricka musiał zginąć lub przynajmniej zostać ciężko ranny. Jestem pewien, że istnieje wiele innych sposobów, na które autor mógł przyciągnąć czytelnika do lektury. Ledwie człowiek zdążył poznać jakiegoś bohatera, polubić go, a tu nagle TRACH!!!... nie żyje.
Po drugie - szkoda, że kreska uległa zmianie od siódmego numeru serii. Rysunki Tony'ego Moore'a były zajedwabiste, czego niestety nie mogę powiedzieć o jego następcy. Ale to tylko moja subiektywna opinia.
No i po trzecie, z czasem przygody Ricka Grimesa & company stały się dość przewidywalne, więc przez ostatnie części komiksowej serii przebrnąłem już nieco na siłę. Ale i tak było fajnie. Co jak co, ale czasu poświęconego na Walking Dead nie żałuję. Prawdziwa kopalnia motywów i inspiracji dla kogoś, kto prowadzi sesję w realiach zombie apokalipsy.
No, koniec offtopa, wszak miało być o telewizyjnej adaptacji
. Mam tylko nadzieję, że serial, pod względem poziomu, nie będzie zbytnio odstawał od swojego pierwowzoru. I kropka.