Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

pn paź 08, 2012 7:47 pm

Wiktor "Alfa" Stiepanowicz - dobrze zbudowany, wygolony Ukrainiec



Wiktor czekał aż spotka się z resztą zespołu. Każda sekunda była dlaniego cenna bo przywracała do życia a potem normalności kolejne wypalone podsystemy pancerza. Z tego co się orientował przynajmniej Miguel zamierzał do niego dołączyć. Zastanawiał się czy coś jeszcze jest w arsenale do odnalezienia czy po prostu to punkt zborny i tylko kolejny etap w podróży. ~ Może znaleźli w pobliżu kolejnych Douglasów? ~ przeszukiwał kolejne rejony arsenału skoro i tak był niejako przywiązany do tej lokacji. Miał nadzieje, że Latynos gdy nadejdzie jakoś naświetli ten problem.

A potem nagle bez ostrzeżenia "pykło, hukło, gruchło i wszystko szlag trafił". Gdy "czas się zatrzymał" okazało się, że są na lotnisku pewnie jakiejś bazy. Jej klimat i styl mówił mu, że to jakaś amerykańska lub inna NATOwska a nie jakaś z "jego" dawnego bloku czy ich sojuszników. Moment później gdy czujniki pancerza wróciły do normy z czasoprzestrzennego szoku już wiedział gdzie jest. ~- Jesteśmy w Fort Worth w Teksasie... -~ nadał na linii utworzonej przez Barloga.

Z początku rozglądał się i skanował okolicę za pomocą swoich sensorów pozwalając by dyskusja "się toczyła". Akurat przy wyspiarskim "objawieniu" go nie było a i przekazu od SK o samobójstwie rękami Rogasia nie był pewny. Ponadto słuchał co i jak mówi Osborne. Niezbyt często się do nich fatygował osobiście jednak parę razy Ukrainiec miał okazję spotkać go z bliska i obecnie obserwował czy widzi jakieś różnice. Do samego Osborne'a nic nie miał. W końcu chyba jako jedyny Jankes miał dość jaj by utworztć PRAWDZIWĄ jednostkę specjalną złożoną z osób obdarzonych supermocami a nie jakichś X-Menowych i im podobnych palantów co to wybrzydzają co jest fajne a co nie i miewają podobne fanaberie i humory. Więc właściwie spokojnie mógłby pogadać z Iron Patriotem. O ile właśnie faktycznie gadali z prawdziwym IP.

Operator pancerza zagnał już odtworzone systemy do roboty i próbował przeskanować drugiego pancernika i porównać wyniki z tymi jakie ona miałą w swej pamięci. Tamten na razie więcej słuchał niż gadał. Niewiele to mu mówiło. Jesli był podróbą to rozsądne było się odzywać jak najmniej a jesli był prawdziwy... Cóż... konsekwencje tego rozumowania spowodowały, że znów zaczynał go ogarniać stopniowo gniew i z każdym kolejnym oddechem ~ Chyba z chuja spadł jak sądzi, że damy się załatwić tak łatwo! ~ warknął w myslach sam do siebie i nie zamierzając dłużej powstrzymywać wściekłości wystąpił naprzód.

Dał się słyszeć cichy szmer serwonmotorów które przekazywały energię z silników do kończyn metaloida oraz wcale nie ciche tupnięcia towarzyszące metalowemu kolosowi podczas każdemu krokowi na rozgrzanej słońcem ziemii. O pancerzu Alfy można było powiedzieć dużo rzeczy ale na pewno nie to, że jest subtelna. O jej operatorze i włascicielu zresztą też można było powiedzieć to samo.

-Chwila, chwila... - podszedł i stanął obok Elastica spokojnie zakładając swe metalowe ramiona na piersi. Zbroja Alfy zdecydowanie górowała masą i gabarytami nad pancerzem ich naczelnego dowódcy. - Po chuj ten cyrk? Przecież jest już po ptokach no nie? Jeśli jesteś kolejnym przebierańcem jak tamten na wyspie to do kurwy nędzy nic ci nie musimy mowić a ty sie nam tłumacz czym prędzej i to kompleksowo to cię to naszej bazy przytargamy w jednym kawałku. I tam nech spece bawią się z tobą w subtelności, prawa jednostki i inne tego typu pierdoły. - urwał na chwilę i pozwolił sobie by jego zdanie dotarły do rozmówcy. Obiecał sobie, że będzie stał spokojnie ale gniew i obawa przed konsekwencjami swoich słów go po prostu rzucał i buzował w żyłach i ostateczni nie zdołał powstrzymać się by nie wyciągnąć oskarżycielsko swego palca i nie wskazać na swego rozmówcę. Po chwili ciągnął dalej tym samym zjadliwym cichym głosem - Ale jak zaczniesz coś kombinować albo się stawiać to... - tym razem dłoń pancerza przekształciła się w zacisnietą pięść w międzynarodowym geście jawnej pogróżki - ... to chyba nie będzie chciało nam się aż tak bardzo fatygować... - zamilkł i popatrzył nieco w dół na maskę pancerza za którą powinien być jej własciciel.

- Ale jeśli jesteś prawdziwym Iron Patriotem i tam, za tą maską jest prawdziwy Osborne... - w tym momencie wskazał gestem na łączenia maski i reszty hełmu zupełnie jakby chciał wskazać reszcie miejsce gdzie można jedno odłączyć od drugiego albo namówić ich rozmówcę do ukazania twarzy. - ...no to możemy pogadać. O ile możesz jakoś udowodnić swoją tożsamość. - znów zamilkł. Jeszcze w ostatniej chwili próbował się opanować ale sławny słowiański fatalizm dał o sobie znać i zwyciężył. Wierzył, że tamten jeśli faktycznie gadają z oryginałem to pewnie i tak już po nich i tamten albo ich zlikwiduje albo rozwiąże ich oddział i kadży z powrotem trafi do swej pierwotnej celi i teraz jedynie z typową ściemą Zachodu jedynie pyta co i jak by potem se w papierach wpisać, że dał uczciwie im szansę a oni oczywiście nie skorzystali. ~ Chyba go kurwa popierdoliło jak sądzi, że się będę przed nim płaszczył! ~ Wiktor nie mógł zdzierżyć tej świadomości i takiego traktowania. Gniew w końcu zwyciężył i wylał się na zewnątrz.

- Ale jak już podjąłeś decyzję o naszej likwidacji to chyba z chuja spadłeś jak sądzisz, że damy się tak po prostu zarżnąć! Jesteśmy Thunderbolts do chuja! Jesteśmy najlepszą jednostką świata! I nie ustępujemy nikomu ani niczemu! - wydarł się poprzez głosnik zewnętrzny Ukrainiec. Po tym wybuchu ulżyło mu na tyle by wrócić do w miarę normalnego tonu więc ze ściśniętym gniewem gardłem wywarczał dalszą część wypowiedzi. - Po to Osborne nas powołał do życia i tacy właśnie jestśmy. Nie boimy się nikogo. Jego też nie. Ani tego tam w tych żółtych trykotach. Jak chcesz nas ukatrupić to próbój, jak chcesz z nami pogadać to udowodnij, żeś prawdziwy Iron Patriot a nie jakaś metalowa mumia. Prawdziwy Osborne jest wojownikiem tak jak my i nie bałby się zejść tu do nas i gadać z nami twarzą w twarz! W końcu stawał twarzą w twarz ze Spidermanem! I nie posługiwałby się teraz jakimiś szmacianymi trikami! - zamilkł ostatecznie.Patrzył wyzywająco na operatora mniejszej zbroi. Jego twarzy i spojrzenia jak zwykle nie było widać. Jednak wszystkie te emocje były widoczne gdy stał ze dwa kroki przed rozmówcą z wściekle zaciśniętymi pięściami na razie opuszczonymi swobodnie wzdłuż tułowia.

Miał chwilę by przemysleć sprawę. Wiedział, że igra ogniem jeśli gadają z oryginałką. Osborne wówczas mógłby go ukarać "dla przykładu" i z obecnym poczuciem więzi zaufania i lojalnolności w oddziale wątpił by kogoś to obeszło. Barlog zdaje się przynajmniej chwilowo założył że gadają z prawdziwym Normanem. Rick chyba też. Reszta poszła na cwaniaka i mięczaki czekali na rozwój wypadków. Wyraz swym wątpliwościom jak na razie dał tylko Kevin. Posrednim dowodem "prawdziwości" szefa był Sentry. A raczej jego moce. To jak pokazały ostatnie wypadki też nie było nie do podrobienia. Wszystko fajnie ale jesli jednak to podróby to własciwie powinni zarobić kulkę w łeb od ręki albo przynajmniej powieźć ich na odpowiedni komisariat czy inną bazę. Tak samo jak każdy kto im udziela info o np. specopsach specowej jednostki czyli np. zbyt wygadani Thundersi. Wiedział, że wybrał bardzo ryzykowną taktykę ale za to dość szybko weryfikującą główne fakty.
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[M&M 3ed] Thunderbolts

wt paź 09, 2012 2:07 pm

Miguel

Na słowa ukraińca, latynos zaczął się tylko uśmiechać. Wiele by dał, aby zobaczyć minę Osbourne'a po takim wywodzie, pięknie okraszonym bluzgami.

Stanął nieco z tyłu, zakładając ręce na piersi. Czekał na wyjaśnienia Iron Patriota.
- Generalnie Alfa ma racje. Już raz zrobiono nas w jajo.
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

wt paź 09, 2012 9:48 pm

Richard ""Rock Thunder " Tündér

Kiedy Elastic i Alfa zaczęli obrażać Patriotę Rick przez dobrych kilka minut stał z gębą otwartą ze zdziwienia jakby nie do końca do niego dochodziło, co się dzieje. Kiedy w końcu doszedł do siebie ryknął na dwójkę kolegów

- Czy was kompletnie pojebało?!? Nie można tak startować z mordą do Szefa! Kurwa Pan O. Ma cały świat na głowie i nie musi się z niczego tłumaczyć, -

Rick sam nie wiedział, czemu tak zareagował? Może to strach przed jego furią zaimplementowaną mu godzinami tortur i programowania. Sam był zaskoczony, że występuję w obronie faceta, który więzi jego bliskich i zrobił z niego niewolnika i kazał mordować X menów

Jednak mimo wszystko wyciągnął go z mamra i uratował przed tymi zasranymi Psami! Więc olbrzym czuł wobec Osborna trochę wdzięczności. Po za tym, jeżeli zignorować niewygodę to naprawdę świetnie się z Boltsami bawił i sporo się nauczył a Szef był dla niego niespodziewanie miły

- Szefie niech ich Szef nie morduje Dobra? Są zmęczeni po akcji a tu wszystko jest trochę zjebane, bo wszyscy kurwa są kimś innym - w jego głosie dało się wyczuć prośbę, naprawdę martwił się o losy kumpli. Szczególnie Alfy i Kevina, z którymi spędził tyle czasu

- A właśnie Szefie nie wiem czy tamten drugi, IP Panu przekazał to, co żem powiedział, ale tamten czarnuch, co rzucał klątwę na płonącą czachę jak z nim walczyliśmy to też nie był on tylko jakaś sztuczka, że udawała tamtego magusa. Penny powiedziała, że rzucił na nas jakiś czar czy inną klątwę - wyjaśnił mając nadzieje, że uzupełnienie raportu odwróci uwagę Pana O. Od mordowania pozostałych

Dopiero teraz rozejrzał się dokładniej wokół siebie i zorientował się, że nie ma z nimi dziewczyny

- Kurdę gdzie jest Mała ? - spytał z lekkim niepokojem w głosie. Widać było, że naprawdę przejmuje się losem pozostałych nawet, jeżeli nie wszystkim zawsze ufa a wobec Penny miał dodatkowo dług wdzięczności, więc tym bardziej nie chciał żeby coś się jej stało
Ostatnio zmieniony wt paź 09, 2012 9:53 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 10, 2012 9:34 am

Miguel

Latynos spojrzał na Ricka.
- Jak będziemy potrzebowali przerzucenia kilku ton węgla, to będziesz potrzebny. A tak to weź się kurwa zamknij, bo ewidentnie widać, że ta sytuacja przerasta Twoje możliwości intelektualne. Acha - jeśli chcesz coś dodać, to wiedz, że zawdzięczasz mi życie szczeniaku, więc morda w kubeł.
Potem jak gdyby nigdy nic, znów wlepił wzrok w Patriota.
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 10, 2012 9:52 am



Węglan nic nie mówił. Nie ufał temu co widzi. W jednej chwili byli porozrzucani po podziurawionej atomowej łodzi podwodnej, chwilę później w rządku stali przed Patriotą w bazie wojskowej. Obserwując okolicę nie zdążył w porę zareagować na Ricka, ale został wyręczony przez Miguela. Sam nie powiedziałby tego lepiej, ale mimo to dorzucił od siebie Venomowy uśmiech z komentarzem
- Może mu przyjebać, żeby się, no wiesz Migi, poprzestawiało w tej pustej łepetynie? - spytał retorycznie Miguela stając bliżej Wiktora, jednocześnie jasno kreśląc podział w grupie na Balroga, Ricka i resztę.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 10, 2012 11:25 am



Maker przyglądał się całemu zajściu cicho i uważnie. Było mało prawdopodobne by ktoś porwał ich wszystkich by spytać o to co robili na statku. Jeżeli ktokolwiek dysponował taką mocą by po prostu od tak przenieść sobie jedną z najpotężniejszych grup na ziemi i ustawić ich równiutko w rządku to nie potrzebowałby ich wszystkich. Zostawiłby sobie jednego i pod wpływem tortur lub magii prędzej czy później by wszystko wygadali. Dochodząc do powyższych konkluzji odsunął się dyskretnie o kilka małych kroków od szalonych Elastico, Alfy i Węglana, jeżeli szef poślę w ich stronę Sentriego by spuścił im zasłużony łomot, nie miał najmniejszej ochoty stać na linii strzału "Supermena". Prywatnie miał nawet nadzieję, że tak się stanie, Węglan zasłużył na to by ktoś mu solidnie oklepał ryj.
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 10, 2012 11:59 am

Richard ""Rock Thunder " Tündér

- I myślisz że ci uwierzę na słowo ?- rzucił do meksyka. Nagle na jego twarzy pojawiło się zrozumienie

-Aaa, no dobra może nie jestem "mundry" jak wy, ale przynajmniej nie podskakuje komuś kto mnie może rozpierdolić na miejscu albo wsadzić do paki. - dodał

- A ty Węglik tak się nie popisuj pierdolcu. Swoich nie bije bez przykazu a tera nie ma czasu ani warunków na sparingi- Widać było że nie boj się czarnego ale nie rzuca mu otwartego wyzwania. Był zbyt zmęczony żeby się z nim użerać
Ostatnio zmieniony śr paź 10, 2012 12:45 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 3 razy.
Powód:
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 10, 2012 12:38 pm

Bane odszedł kilka kroków od kłócących się.
- Szefie, ostatnio spotykamy sporo przebierańców. Nie dziw się, że chcemy mieć pewność iż rozmawiamy z właściwym szefem. Poprzednio "szef" kazał pobić kolesi z Posejdona co jak już wiemy nie było poleceniem wydanym przez ciebie. Tylko pozostaje kwestia czy TY to TY.
- Jeśli źle ocenimy sytuację idziemy do piachu, a tego bym chciał uniknąć.
Ostatnio zmieniony śr paź 10, 2012 12:38 pm przez Heretyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 10, 2012 1:28 pm

Miguel

Latynos spojrzał na Ricka z politowaniem.
- Trzeba Cię było zostawić z Douglasami w betonie Ricky. Nie chce Cię martwić, ale widziało to kilka osób z oddziału. Potwierdzą. Więc zamknij ryj jak mądrzejsi rozmawiają.

Kiedy następnym razem ten tępy osiłek wpakuje się w tarapaty Miguel nie miał zamiaru ratować jego nieszczęsnego dupska.
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 10, 2012 3:07 pm

Richard ""Rock Thunder " Tündér

- Nie wiem Miguś o czym ty napierdalasz? Jakie betony ? Ale jak to rzeczywiście prawda to dzięki - Olbrzymowi wyraźnie coś w tym wszystkim nie pasowało ale stwierdził że nie ma sensu się zastanawiać bo i tak ni w chuja tego nie zrozumie

- Wiszę ci jednego, ale nie zachowuj się jakbyś oczekiwał że ci do kurwy nędzy obciągane! Jesteśmy w jednym zespole i jak trzeba będzie to ja cię też z tarapatów wyciągnę - stwierdził to takim tonem jakby to było oczywiste

- Ale nie karz mi się zamknąć bo jestem takim samym członkiem zespołu jak i ty a to całe wasze mędrkowanie jak na razie wpędza nas w same kłopoty

Ricki był tym wszystkim zmęczony najchętniej przebrałby się w jakieś suche ciuchy wziął trochę dragów i wrócił do spania

- Szefie Benek trochę racji ma, Nie byłoby dobrze jakby się znów ktoś Szefa udawał i byłoby na nas - dodał
Ostatnio zmieniony śr paź 10, 2012 3:12 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 3 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Arvelus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 815
Rejestracja: sob maja 12, 2012 7:50 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 10, 2012 3:40 pm

Dhahalok

Ryknął niemym krzykiem, który tylko on mógł usłyszeć we własny umyśle. Tak blisko! Taaaak bliiisko!
- Nie! Nie zniszczywszy takiej okazji! - znów zawył w niematerialnej nicości. Obnażył ostre kły i napiął wszystkie mięśnie (tylko we własnej wyobraźni, bo takowych nie posiadał). Zwinął się w sobie, jak ciemny dym, wciągnięty przez dziurę w przestrzeni. Rysa. Niewielka, powstała w powietrzu. Dziura powstałą w rzeczywistości. Uchwycił ją nieistniejącymi mackami i prześlizgnął się na drugą jej stronę, a ona zamknęła się za nim. Po tej stronie góra Thunderboltów, wciąż stała. Nie rozglądając się sięgnął macką w dół i złapał naskórek Sentrego. Spojrzał w drugą stronę, zobaczył siebie, widoczny dla niewielu oczu. Czarny kształt, przynoszący na myśl błędne ogniki z powieści, jednak pochłaniający światło. Poza półmaterialnym pyskiem ni to demona ni to smoka. Dhahalok Skoczył do samego siebie odliczając czas. Jeszcze sześc sekund przed uderzeniem orbitalnego laseru. Zalał siebie samego lawiną wiedzy, która aż musiała zaboleć, bo w tym momencie pojawiło się ćmienie dogasającej migreny. Podał sobie dokładne instrukcje, co się stało i co zrobić, aby uniknąć paradoksu podróży w czasie. Nie potrzebował odpowiedzi. Wiedział, że się zrozumieli. Znów skoczył wynosząc się daleko poza zasięg uderzenia lasera.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 10, 2012 3:52 pm

Ragnar Von Roek alias Balrog

Demonowi podobała się reakcja drużyny. Widać było, iż nie dadzą sobie dmuchać w kaszę.
Zainspirowany podejrzeniami kolegów, a może wiedziony jakimś niejasnym przeczuciem, samemu postanowił ponownie sprawdzić, czy uda mu się wyczuć coś w zbroi, postanowił również dokładniej przyjrzeć się Sentry 'emu.
To, co zobaczył było "niepokojące".
Odezwał się zatem do towarzyszy w ich głowach.
~ Nie mogę przebić się przez tę zbroję, coś mnie aktywnie blokuje, jakby się bało, iż zobaczę co się tak naprawdę kryje w środku. Z Sentry'm też jest coś nie w porządku... Bądźcie ostrożni. Spróbuję nawiązać kontakt z Shadow Kingiem i sprawdzę również centralę.
Ostatnio zmieniony śr paź 10, 2012 3:58 pm przez Ehran, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 10, 2012 6:20 pm



Maker był szczerze zaskoczony wiadomością od demona. Nie spodziewał się tego kompletnie takiego obrotu sprawy.

Mężczyzna uważnie lustrował okolicę, gotowy przy najmniejszym zagrożeniu odgrodzić wszystkich kopułą utworzoną z czystej energii.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 10, 2012 9:50 pm

Fort Worth

W czasie kłótni Alfa nerwowo przerzucał kolejne częstostliwości. Ich baza nie odpowiadała.
- Nazywam się Norman Osborn - zbroja powoli cedziła wyrazy - Kod alarmu czerwonego to BFG100 - to pasowało Alfie - Powtarzam, beta fokstrot gold jeden zero zero. Jeśli ta identyfikacja jest niedostateczna, to proszę bardzo. Kaźń, Elastico - Kevin ze zdziwieniem patrzył na zbroję:
- Ale mi... - dosłownie w mgnieniu oka zapadł się w sobie, jakby jakaś siła kurczyła jego nadludzkie ciało. Po chwili stał się małą kulką, wielkości może piłki tenisowej.
- Owszem, byłem zmuszony zniszczyć waszą bazę ze względu na obecność w niej agentów Najeźdźców. To nie znaczy, że systemy kontroli przestały działać - zbroja zdawała się być nieporuszona - Wasze raporty wydają się być niewiarygodne, ale z pewnością są prawdziwe. Niepokoi mnie zwłaszcza zniknięcie Shadow Kinga i tym będziecie się musieli zająć. Pod komendą waszego nowego szefa, który zaraz się tutaj znajdzie.

Właśnie wtedy poczuli to wszyscy, nawet ci kompletnie niewrażliwi na jakiekolwiek mistyczne doznania. W ciężarówce, która zbliżała się w ich kierunku znajdowało się coś przekraczającego ludzkie pojmowanie, coś co swoją grozą i brutalnością budziło może nie lęk, ale niepokój nawet w Balrogu. Trudno powiedzieć jak to się stało, ale nikt nie był w stanie się ruszyć. Nawet Iron Patriot wydawał się nagle umniejszony, tak jakby czuł się nieco nieswojo.

Po chwili ciężarówka zatrzymała się tuż przed nimi. Na odsłoniętej plandece, tuż przez zwiniętą olbrzymią flagą stał ich nowy bóg.



Ares, uosobienie wojny. Jego obecność wydawała się ciężka, niemalże przygniatająca.
- Wojownicy - przemówił. W jego głosie słychać było echo wojennych okrzyków i jęków konających - Przybyłem, aby prowadzić was do boju - bóg wojny zeskoczył z ciężarówki. Zdjął ciężki topór, który miał na plecach - Mam tylko dwa rozkazy. Atakujcie wszystko, co mnie zaatakuje. Atakujcie wszystko, co ja zaatakuję.

Trudno było określić dlaczego, ale głos Aresa wydawał się wręcz zmuszać do posłuszeństwa. Balrog niemalże nie mógł oderwać oczu od duchowej aury boga. Po raz pierwszy spotkał prawdziwe uosobienie destrukcji. Podobnie Alfa był pod wrażeniem nowego dowódcy. Ares nie był tylko dowódcą, był wojną. Coś w jego zachowaniu sprawiało, że Wiktor natychmiast zyskał do niego zaufanie. Miguel nie umiał się kompletnie odnaleźć w tej sytuacji. Lepiej niż inni czuł boskość Aresa i nie da się ukryć, że robiło to na nim olbrzymie wrażenie.

- Dość gadania - rzucił, po czym zerwał z pleców olbrzymi topór i zamachnął się nim. Cios przeszył powietrze, a na horyzoncie, niczym kiepskiej scenografii, ukazała się wąska szczelina. Bóg wojny złapał za jej granice i z wysiłkiem poszerzył ją tak, że była wielkości człowieka - Wchodźcie - powiedział wciąż trzymając w dłoniach rozdartą osnowę rzeczywistości.

Tymczasem Iron Patriot rzucił do Aresa:
- Powodzenia - po czym włączył napęd repulsorowy, pragnąc wzbić się w niebo. Nic sobie nie robił z tego, że przed chwilą demonstracyjnie zabił jednego z Thunderboltów.

Ostatnio zmieniony śr paź 10, 2012 10:04 pm przez PPPP, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 10, 2012 10:24 pm

Richard ""Rock Thunder " Tündér

- Kevin? KURWA! - Rick padł na kolana, jego twarz była maską przerażenia. Czuł się zupełnie sparaliżowany. Elastic był jego kumplem, trenowali razem i naprawdę, ale to naprawdę nie rozumiał, czemu tak od razu go zabito - Wiktor, Miguel widzicie, co żeście kurwa zrobili ?! - wyrzucił z siebie. I tyle po ich mędrkowaniu

Przypomniały mu się słowa Gambita "Każą ci zabijać swoich przyjaciół". Czuł pustkę, nie był pewien czy będzie wstanie cokolwiek zrobić

Tą pustkę wypełniła dziwna obecność, która okazała się być ich nowym dowódcom.

Rock Thunder poczuł przypływ energii i nowej nadziej, Ares był uosobieniem wszystkiego, czego Rick pragnął od dowódcy. Sam nie rozumiał, czemu ale przez jedną krótką chwilę czuł się szczęśliwy, zniknęły wszelkie wątpliwości i żale wiedział. Nie było już zmęczenia czuł, że z tym dowódcom zasmakuje prawdziwej bitwy

Wstał z kolan wpatrzony w Aresa z błogim uśmiechem ~Wreszcie jakiś kurwa konkret~ - pomyślał szczęśliwy słysząc proste rozkazy. Wskoczył w portal bez wahania i po raz pierwszy od bardzo długiego czasu nie czuł wątpliwości - wszystko zdawało się takie proste
Ostatnio zmieniony śr paź 10, 2012 10:27 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 10, 2012 10:49 pm

Ragnar Von Roek alias Balrog

[] i~ Ups... a to ci niespodzianka[/i] ~ pomyślał demon wpatrując się w małą kulkę pozostałą po Kevinie. Kusiło go, by podnieść ją i sobie nią nieco porzucać i pożonglować. Ale... szefunio był w złym nastroju i Balrog wolał się nie wychylać. Anóż Goblinowi przyjdzie na myśl, że jedna prezentacja to za mało? Eh, lepiej by się skupił na kimś innym niż na demonie. Tak, zdecydowanie lepiej. Zatem plan na dziś brzmiał, nie podpadać głupiemu goblinowi, uwielbiającego bawić się czerwonym guzikiem.

Bóg wojny miał niezłe wejście. I nawet demon musiał przyznać, że koleś przypadł mu do gustu. Pod jego przywództwem na pewno będzie okazja do szerzenia zagłady, terroru, bólu i chaosu. Tylko czy będzie czas na zabawę? Bóg wydawał się nieco za poważny. No i pozostawał goblin z jego kaźnią, co było bardzo w nie smak demonowi.

Demon wzruszył szerokimi barkami, pomachał kuleczce, którą niegdyś był Kevin, na do wwidzenia i poczłapał ciężkim krokiem do wyrwy, by po chwili w niej zniknąć.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 10, 2012 11:35 pm

Wiktor "Alfa" Stiepanowicz - dobrze zbudowany, wygolony Ukrainiec



Wiktor z zaskoczeniem stwierdził, że Miguel, Bane i Węglan dali wyraz poparcia jego wątpliwościom. Jednak reakcja Ricka kompletnie go zaskoczyła. Chociaż pamietając jego "wyczyny" na wyspie właściwie nie powinna. ~ Może mu chlasnąć wychowawczo? No ale już go chlasnąłem i to jak widać nie pomaga. Może go tak trzeba co godzinę albo kwadrans? ~ Na serio zastanawiał się czy jakoś go słownie spacyfikować ale nie chciał rozdzielać swej uwagi na niego i tego czegoś w pancerzu IP. Z kłopotu wybawiła go reszta oddziału która zajęła się zbyt pyskatym kolegą. Puenta zaś Latynosa wywołala na moment usmiech na jego twarzy nawet pomimo powagi sytuacji.

Gdy czekał na odpowiedź drugiego pancerniaka dotarł do niego komunikat Barloga. Dał mu do myślenia i wzmocnił jego podejżenia. Nie był pewny czy słusznie ale poprzednio na wyspie pozostała trójka też miała wrażenie, że gada z prawdziwym Osbornem a jak widać teraz tak nie było. Ale o ile raz można dać się zaskoczyć i może jakoś w bazie jeszcze im to jakoś wybaczą o tyle wątpił by byli tak łaskawi na kolejne w tym samym stylu. Nawet jemu samemu wychodziłoby, to na durnotę.

Wewnątrz swej zbroi próbował nawiązać łączność z ich główną bazą. Zamierzał najzwyczejniej w świecie zadzwonić do domu i spytać gdzie jest główny boss. Co było jednak niepokąjące na żadnym kanale, nawet najbardziej alarmowym i rezerwowym baza nie odpowiadała. Zupełnie jakby jej nie było. Specnazowiec który miał pojęcie o ich bazie i wielokrotnie zdublowanych systemach w tak istotnym dla wojska aspekcie jak łącznąść był tym nieźle zaskoczony. Zwłaszcza, że ich baza główna zwykłymi koszarami rekrutów nie była i tak łatwo nie było jej wyłączyć a tego właśnie był świadkiem. ~ Ktos się nieźle postarał... ~ przemkło mu przez wygolony łeb. Jego systemy w tej materii były sprawne. Odbierał inne wojskowe i cywilne nadajniki. Tylko w ich głównej bazie panowała nieprzenikniona cisza. ~ Coś się ostro schrzaniło... ~ zgodnie z wyuczonymi procedurami próbował wywołać bazy rezerwowe i dowiedzieć się co się stało. Z tym większą podejrzliwością patrzył na postać przed nim. Cała jednak sytuacja wywołała w nim niezły niepokój. Odkąd został Thunderboltem nie pamiętał by wydarzyo się coś podobnego.

W końcu pancernik przemówił. Personalia się zgadzały. O dziwo jednak podał własciwy kod. W tym momencie Ukrainiec poczuł dziwna mieszaninę ulgi i niepewności. Ulgę spowodowała świadomoś, że ktoś kto podał kod musi być Normanem Osbornem a jesli nawet nie to i tak nie mają innych możliwości by go sprawdzić. Właściwie odtąd nikt nie mógł miec później pretensji, że słuchają kogos takiego. Niepewność się pojawiła bo mimo wszystko na świecie było tyle kombinacji sprytu i mocy, że żaden kod czy zabezpieczenie 100% pewny nie był. Ten który podał Osborne też nie.

Alfa nie zdążył nic powiedzieć ani zareagować na słowa Osborna gdy ten ponownie się odezwał. Gdy usłyszał słowa których obawiał się każdy Thunderbolt przez moment odczuł strach dławiący mu gardło. Przez ten krótki moment przez myśl przeleciało mu tysiące myśli i obrazów gdy szukał sposobu by zrobić cokolwiek. Nie zdążył. Parę sekund później Kevin przypominał małą kupke czegoś nie-wiadomo-czego.

Specnazowiec jak zahipnotyzowany wpatrywał się w pozostałości Kevina. Trwało to jednak krótko. Przeniósł wzrok na Osborna. Teraz już nie miał watpliwości, ze własnie z nim rozmawia. Kombinacja bezwzględności, kodu i Kaźni właściwie była najlepszą indentyfikacją jaką tamten mógł im zaprezentować. Żołnierz nerwowo oblizał wargi zastanawiając czy tamten na jednym trupie poprzestanie czy da się "ponieść fantazji". W końcu nastepny w kolejce który zakestionował prawdziwość Big Bossa był własnie Alfa.

Tamten jednak zdaje się zadowolił się sama identyfikacją i nie chciał pewnie osłabiać ich oddziału. Wiktor opanował się. Śmierć była częścią życia. Zwłaszcza wojownika na polu walki. Kevin nie był pierwszym kumplem jakiego stracił i pewnie nie ostatnim. Wziął powolny głęboki oddech i równie powoli je wypuścił z płuc. Podkręcił klimę w pancerzu bo mu się za gorąco zrobiło. Doszedł do siebie na tyle by w skupieniu wysłuchać Osborne'a do końca. Tamten mówił, że ma dla nich nowego szefa. ~ Ciekawe czy znów jakiegoś biurkowego palanta... ~ pomyślał z niechęcią. O'Brian może i był tylko siedzibą dla Kinga ale z perspektywy specnazowca niczego to nie zmieniało: dupa a nie szef szturmanów.

Gdy jednak zauważył zbliżającą się ciężarówkę poczuł na nowo niepokój który dopiero zdążył co przyschnąć. Czuł, że coś się zbliżało... Czuł dziwną suchość w ustach i jak włoski stają mu na karku. Czuł, że to będzie coś wyjatkowego, coś czego nigdy wcześniej nie spotkał. Gdy nowy szef zszedł z ciężarówki poznał go od razu mimo, że go wcześniej nigdy nie spotkał. Wiedział, że to ON. - O kurwa... - szepnął z wrażenia gdy uświadomił sobie, że będą walczyć pod wodzą boga wojny.

Tamten przemówił. Mówił krótko i jasno. Tak jak Wiktor lubił. Zrobił przejście w czasoprzestrzeni po prostu machając toporem. Całkiem rozsądny powód by znajdować się po właściwej stronie broni gdy ten jej używa. Najwyraźniej szykowała się kolejna akcja. Alfa odruchowo zajął się sprawdzaniem sytemów pancerza idąc w stronę szczeliny. Musiał mieć choć moment by ochłonąć z wrażenia i kontorla systemów dawała mu ten moment skupienia. Ponadto przed walką lubił wiedzieć czym dysponuje. Pancerz zdołał już wrócić w większości do normy i najważniejsze systemy były w pełni sprawne. Moment ten wykorzystał jednak rogaś i zdołał wyprzedzić Ukrainca w pancerzu. Alfa stając ostatnim krokiem na płycie lotniska starał się dojrzeć co i kto jest po drugiej stronie. Po czym z uzbrojonymi systemami bojowymi pewnie ruszył naprzód i przekroczył szczelinę.
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

czw paź 11, 2012 9:00 am



Węglanowi cała ta akcja wydawała się być podpuchą, jednak kod dostępu podany przez Osborna się zgadzał. Mutant odetchnął wyraźnie z ulgą, że nie jest to żadna sztuczka Ragnara, jednak na tym się nie skończyło. Osborn bez chwili wahania uruchomił "obrożę" Kevina zabijając go na miejscu. Węglan stał wpatrzony w kulkę, która do niedawna była Kevinem, jak małe dziecko w tęczę - z uczuciem nostalgii i zafascynowania. I wtedy go poczuł. Trudno było to opisać słowami. Coś jakby z każdej strony, z każdego zakamarka świata widzianego i niewidzianego czuć było strach, rzeź, krew, szczęk broni, oraz jęki konających. Potem opadła płachta i wszystko było jasne.

Ktoś wspominał o niezabijaniu swoich? Osborn po raz kolejny udowodnił maskymę Węglana. Tylko siła jest w stanie utrzymać spokój, posłuszeństwo i równowagę, Dodatkowo dając za przywódcę Aresa, Norman dał dość pokaźnego pstryczka Rogaczowi i jego gierkom. I dobrze.

Węglan kiwnął głową z aprobatą Patriotowi, jak i Aresowi, po czym podszedł do ciała-kulki Kevina. Podniósł ją i obejrzał, po czym wszedł w portal.
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[M&M 3ed] Thunderbolts

czw paź 11, 2012 3:44 pm

Miguel

Przygnieciony widokiem i aura Aresa Miguel zamknął się dosłownie w sobie.
- Ja pierdole... - mruknął tylko. Starał się walczyć z tym ale to się nie udało.

Zabójstwo Kevina nie wstrząsnęło nim - przecież nie był związany z nikim z zespołu. Ale kiedy Ricky walnął na kolana, latynos się uśmiechnął. Masz fiutku za swoje darłeś ryja i zobacz teraz jak Twój Pan i Władca się odpłaca.

Ale cała ta sytuacja była dziwna - Miguel nie do końca to rozumiał. Coś tutaj bardzo nie pasowało.....
Nic jednak nie powiedział - po prostu przeszedł przez szczelinę.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

czw paź 11, 2012 6:43 pm



Maker niemal nie zwymiotował na widok śmierci towarzysza, nie to żeby w ciągu pół godziny tak się do Elastico przywiązał ale łatwość z jaką został zgładzony go przerażała. W przeciwieństwie to tych zwyrodnialców Maker nie był socjopatą, na którym śmierć nie robiła wrażenia. Owszem zabił kilka osób ale nigdy z zimną krwią i celowo, gdyby idioci nie próbowali go zatrzymać i zniszczyć planów jego życia to do dziś by chodzili po ziemi.
Sam widok Boga śmierci wstrząsnął nim równie silnie, co śmierć Elastico. Maker nie był wojownikiem i wręcz przeciwnie jego wynalazek miał doprowadzić do światowego pokoju, gdyby nie Stark i reszta strachliwych naukowców obawiających się jego potencjału, wcale nie musiałby tutaj być i teraz siedziałby w jakimś biurze popijając whisky, paląc cygara i świętując sukces. Chcąc nie chcąc ruszył za ich nowym dowódcą, myśląc jak uodpornić się na moc Kaźni i uwolnić od tej grupy psychopatów z dowódcą sadystą.

Przed wejściem utworzył w okół siebie klosz z czystej energii, który otaczał niemal całe jego ciało tak by ochronił go przed czymkolwiek, co mogą zobaczyć po drugiej stronie, zanim zorientuje się w sytuacji.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

ndz paź 14, 2012 5:20 pm

Thunderbolts

Po drugiej stronie portalu znajdowała się szeroka równina pokryta wysoką trawą wydzielającą odurzający zapach. Było około południa, a palące słońce zachęcało do znalezienia sobie odpowiedniej kryjówki przed jego promieniami. Ares, który jako ostatni przeszedł przez portal, wbił trzonek topora w ziemię i oparł się na jego obuchu.
- To kryjówka Shadow Kinga. Świat, który własnoręcznie ucywilizował. Ma swoich mieszkańców, szybko ich znajdziecie - Ares rzucił na ziemię małą skórzaną sakiewkę - W środku są komunikatory o dużym zasięgu dla każdego z Was. Wasze zadanie to całkowicie wybić wszystkie istoty żywe na tej planecie. Wszystko większe od chomika ma zginąć. Wszystkie ludzkie siedziby mają być doszczętnie zniszczone. Podzieliłem świat na kilka sektorów - Ares machnął dłonią, a przed Thunderboltami uformowała się mapa - Sektor oznaczony jako pierwszy biorą Miguel i Rick. Dwójkę Alfa i Węglan. Trójkę, ten kontynent na wschodzie bierze Maker. Balrog i Bane wspierają wszystkie zespoły. Ja zajmę się kontynentem na południu.

Obrazek

- Pamiętajcie o jednym - uzupełnił na koniec Ares - ten świat to wasza Ziemia, 65 milionów lat temu. Jeśli rozpierdolicie za wiele krajobrazu, to być może zniszczycie całą przyszłość. Żadnej broni biologicznej, nie przesadzać z głowicami taktycznymi. Norman prosił mnie, abym wam to przekazał - powiedział ironicznie bóg wojny. Widać było, że źle się czuje pracując z takimi ograniczeniami - Prawdopodobnie anihilacja tego świata przyciągnie tu Shadow Kinga. Jeśli go spotkacie, to zanim zginiecie wezwijcie mnie i resztę. Macie tydzień. Do dzieła.

Ostatnio zmieniony pn paź 15, 2012 3:47 pm przez PPPP, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

wt paź 16, 2012 1:29 am

Bane
- Jedno pytanie, nie szkoda ich zabijać? Z tego co łapie to cywile, żadne wyzwanie. Niee lpiej ich wyłapać i zaprząc do roboty? - powiedział Bane - Mamy do odparcia Inwazję, a to kupa roboty. Dlaczego ni ewykorzystać taniej siły roboczej?
- Shadow King wspierał nas na Posejdonie, co się zmieniło?
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[M&M 3ed] Thunderbolts

wt paź 16, 2012 1:00 pm

Miguel

Latynos spojrzał na boga wojny.
- Ja mam iść z Rickiem? No zajebiście po prostu.

Poczekał jeszcze na to, co Ares odpowie Bane'owi i zabrał komunikator. Spojrzał raz jeszcze na mapę.
- Chodź głąbie.

Zaczął się teleportować skokami, aby jak najszybciej dotrzeć na miejsce.

 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 17, 2012 10:01 am

- Nie - Ares się szeroko uśmiechnął. Cała jego postura wyrażała szczere zadowolenie, tak jakby bóg wojny dopiero teraz znalazł się w swoim żywiole - Nie szkoda ich zabijać. Shadow King jest obecnie wrogiem, tak brzmi rozkaz z góry. Całkowita anihilacja. To też jest rozkaz, więc zabierz się do roboty.

Bóg jeszcze raz machnął toporem, po czym przeszedł przez wymiarową dziurę.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 17, 2012 10:40 am



- No to przynajmniej wiemy już na pewno który kataklizm wykończył dinozaury. - powiedział Maker z wymuszonym śmiechem - Do zobaczenia za tydzień w tym samym miejscu.

Maker ruszył na swój kontynent nie miał za wiele czasu na uporanie się z tak wielkim obszarem więc od razu podleciał zobaczyć pierwszy z habitatów, oceniwszy sytuację postanowił wykończyć dinozaury. Pierwszy dzień jego pracy był niezwykle aktywny. Atak z chodzącymi po ziemi gadami był igraszką. potrafił się poruszać szybciej i wyżej niż mogły zasięgnąć, ziemia trzęsła się od spadających z niezwykłą szybkością, ciężkich kloców, tysięcy ostrzy i podobnych pułapek. Pomniejsze dinozaury wyrywał w przestworza i spuszczał na ziemię z ogromnej wysokości.

Więcej problemów sprawiły pterodaktyle, były o wiele bardziej mobilne i ciężej je było trafić ale i na nie znalazł sposób, w końcu zderzenie podczas lotu z nagle pojawiającą się przed nosem ścianą nie było najprzyjemniejsze podobnie jak upadek na ziemię jaki temu towarzyszył zaraz po chwili. Maker zbadał też okoliczne jeziora i morza, tam walka była naprawdę wymagająca, ciężko było spuścić cokolwiek na stwory z uwagi na to, że woda amortyzowała impet. Musiał uciekać się do trudnej taktyki zamykania dinozaurów w klatkach i czekaniu na to, aż się utopią przy jednoczesnym unikaniu bycia pożartym przez inne morskie stworzenia. Z ogromnymi rybami sytuacja byłą nieco odwrotna i musiał wyrzucać stwory na powierzchnię by tam powoli zdechły z braku wody. Pod koniec pierwszego dnia przed zajęciem się mieszkańcami planety stworzył z energii ogromne szkło powiększające, pod którym usmażył kawał wyrzuconego pradziadka rekina delektując się posiłkiem obmyślał plan na uporanie się z całą tą masą ludzi.

----
Cdn.
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 17, 2012 11:07 am




Węglan stał w lekkim szoku patrząc na całą scenerię. Wybić cały kontynentn w tydzień? Spojrzał na Alfę, ale oczywiście nic nie mógł dostrzec przez hełm, nie wiedział zatem jakie zdanie na ten temat ma ukrainiec. Ponownie spojrzał na mapę biorąc komunikator.
- Dobrze, że nie kazał wybić wszystko z wody - mruknął.

Mężczyzna zastanawiał się przez chwilę, po czym rzucił do Alfy. - Zacznijmy od mniejszych wysepek i zobaczymy jak nam pójdzie. Będziemy się poruszać do coraz większych. Zobaczymy jak na to idzie i może uda się coś wykombinować jak podejść te większe.

Grafitowy "Venom" podszedł do Bane'a - prawdziwego symbiota z prośbą o przyjebanie. Prośba na pozór dosyć dziwna, jednak zdolności Węglana zadziałały doskonale. Uderzenie posłało mutanta w powietrze, a ten zamiast upaść rozłożył ręce, które spłaszczone przypominały olbrzymie, wielometrowe skrzydła, dzięki którym Węglan niesiony prądami powietrznymi odleciał.


* * *


Plan działania był prosty. Węglan kumulował w sobie ataki dinozaurów i ludzi, by oddawać z nawiązką. Wiele razy dał się połknąć, by następnie rozsadzić przeciwnika od środka. Mutant wpadał jak burza w środek habitatów z niszczycielską siłą huraganu. Niczym lądowania przy posejdonie, mutant roznosił wszystko w potężnych falach uderzeniowych zmiatając z powierzchni wszystkie zabudowania, wykańczając potężnymi uderzeniami, lub wiązkami czystej energii to, co przeżyło pierwsze uderzenia.

Mutant był jak zwykle bezlitosny czerpiąc siłe i energię całej sytuacji. Nawet jednak on musiał przyznać, że zużywa więcej energii niż był w stanie pochłonąć. usiadł na plaży patrząc jak cała wyspa płonie. Będzie płonąć jeszcze przez jakiś czas. Wojownik liczył na to, że odsapnie chwilę, zanim ponownie zanurzy się w ogień. Ogień oczyszczał. Węglan zawsze lubił ogień. Był ciepły, jasny. Nie wymagał nic, nie rządał nic. Po prostu płonął oddając swoją energię mutantowi.

Grafitowy skontaktował się z Aflą pytając o postęp prac, po czym wszedł w płonący las.
Energia spalonych drzew doda mu nowych sił, pozwoli dokonać rzezi na kolejnej wyspie zostawiając zgliszcza i kikuty spalonych drzew, oraz kolejną wymarłą wyspę.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

czw paź 18, 2012 5:04 pm

Wiktor "Alfa" Stiepanowicz - dobrze zbudowany, wygolony Ukrainiec



Po przejściu przez dziurę w przestrzeni Alfa swoim zwyczajem starał się zlokalizować miejsce ich desantu. Czujniki zbroi jednak głupiały i w większości nie mogły nawiązać nie tylko łącznosci z którąś z ich baz ale nawet z żadnym satelitą czy stacją naziemną. Mniej więcej jedynie udało mu się ustalić pozycję na planecie. Jednak coś było nie tak i to ostro bo o ile sie orientował to w tym miejscu powinien być ocean. A mieli jakiś cholerny dziki busz! A na nim... Wiktor w zamyśleniu spojrzał ponad głowami towarzyszy w dal. Nie było to trudne bo w pancerzu był chyba najwyższy z grupy. I dostrzegł... Tak, po przybliżeniu na horyzoncie dostrzegł wędrujące stado dinozaurów! ~ Co jest kurwa? Gdzie my do chuja jesteśmy? ~ zarządał sprawdzającej procedury od komputerów pokładowych ale pomimo to po jej zakonczeniu i stwierdzeniu, że wszystkoie programy są sprawne dinozaury na horyzoncie nie zniknęły.

Potem dołączył do nich Ares i walnął krótką w sumie przemowę i wydał odpowiednie rozkazy. Alfa był pod wrażeniem oczekiwań Aresa i Osborne'a. ~ Wyczyścić planetę w tydzień?! ~ Do samego zabijania obcej cywilizacji nic nie miał. Wiedział, że ani powieka ani palec na spuście mu nie drgnie gdy przyjdzie mu mordować obcych. Pod tym względem był tolerancyjny i był za pełnym równouprawnieniem które świat Zachodu tak wielbił. Spokojnie mógł zarzynać każdego bez względu na zawód, płeć, wiek, religię czy inne fanaberię. Co prawda zabijanie przedszkolaków niespecjalnie mu leżało i wolał mieć do czynienia z wrogimi żołnierzami no ale rozkaz jest rozkaz. Skoro został legalnie wydany przez legalne dowództwo to nie było nad czym więcej się zastanawiać.

Co innego wyczyścić zwierzyniec. I to nie jakieś plemię czy coś o ograniczonej strefie ale wszystko i wszędzie. Miały zostać tylko jakieś pełzające gówno jak chomiki i inne szczury. Miał wątpliwości czy starczy im czasu i możliwości by wyczyścić cały kontynent tak dokumentnie. Nie spodziewał się, żeby tempy, chodzący, mięsny cel jak jakikolwiek dinuś stanowił zagrożenie czy wyzwanie dla niego albo kogoś z ich grupy. Wzywaniem było wytłuc je w tak krótkim czasie.

Posłuchał w ciszy Aresa. Spoko mógł wytłuc protojankesów czy jak ich tam nazwać. Uznał to nawet za zabawne. Jednak duet z Węglanem jakoś nie przypadł mu do gustu. Po zastanowieniu jednak doszedł do wniosku, że prawdopodobnie pod wzgledem możliwości nie był to zły wybór. Jednak Węglik był jak dla niego zdecydowanie zbyt problemotwórczy. Ostatnie wydarzenia na Posejdonie tylko go w tym utwierdziły mimo, że odbierał je tylko za pomocą komunikatora. Poza tym to był rozkaz więc nie było co nad tym gdybać. Nie skomentował więc tego wyboru.

Po odejściu Aresa popatrzył chwilę po reszcie grupy. Zostali udupieni. Bez Aresa pewnie nie dadzą rady wrócić do siebie. Ten jak wróci a nie wykonają zadania zapewne zadowolony zbyt nie będzie. A ani on ani Osborne nie słynęli z pobłażliwości. Zostając i wykonując rozkaz właściwie stanowili przynęte dla Shadow Kinga którego mieli zwabić. Podszedł do sakiewki jaką zostawił im bóg wojny i wydobył z niej komunikatory. Rzucił po jednym każdemu kto ich jeszcze sam nie pobrał. - Barlog, Miguel, nie wiem dokładnie co tam możecie. Ale jak ten Królik ma się nam dobrać do dupy to dacie radę zorganizować jakiś alarm albo jego wykrywanie? Ty Barlog chyba z nim gadałeś na statku co? Możesz go teraz jakoś namierzyć? Bo wygląda, że ta rzeź co tubylcom sprawimy to ino podpucha a na serio będziem sie tłuc ze Shadowem. Co o nim wiemy? Co on może? Po czym poznać, że jest w pobliżu? Jak go rozwalić? - spytał obu oddziałowych "mózgowców" swym chropawym angielskim. Miał mętne poczucie co jakichś telepat czy inny maguś może. To nie była jego działka. Liczył, że coś powiedzą mu więcej o głównym przeciwniku nim się rozstaną i zajmą swoimi zadaniami.

Alfa wysłuchał roboczego planu Weglana. Zastanowił się chwilę. - Dobra, może być. Ale zacznijmy od tej protoalaski i tych wszystkich gór i potem się posuwajmy na wschód ku Europie. Wam, Marker proponowałbym od tej Japoni i Azji i posuwac się na zachód. Powinniśmy się spotkać w połowie drogi i resztki tego żywego syfu powinniśmy wziąć w kleszcze. Jakby wszystko poszło mniej - więcej zgodnie z planem. Jakby ktoryś zespół skończył wcześniej mógłby pomóc innym. - popatrzył na zebranych. Plan był w sumie głupi jego zdaniem. Ale każdy inny wydawał mu się równie "inteligentny". Zastanawiał się jakim cudem mają zapobiec ucieczce żywych stworzeń. Jakby nie patrzył mogli być tylko w jednym punkcie kontynentu na raz. A bydleta mogły zwiewać gdziekolwiek. W końcu wzruszył ramionami. Ze słowiańskim fatalizmem przewidywał w duchu, że wszystko i tak się spierdoli a oni zostaną poostawieni sami sobie głęboko w dupie a i pewnie i tak nie pódzie im tak gładko jak zdaje się oczekiwała od nich góra. Ale cóż, rozkaz jest rozkaz.

- Aha, Barlog, chwilowo zostajesz w odwodzie więc będziesz miał najwięcej czasu. Jak uda ci się namierzyć cos jakby stolicę, króla albo inne ważne czy święte chujostwo to powiadom resztę. Taki cel strategiczny może zmusić ich do obrony i ściagnąć posiłki skąd indziej więc chujków nie trzeba będzie ganiać po całej planecie bo sami pod nóż przylezą. - potraktował obecne zadanie jak każde inne w swej przeszłosci. Miał nadzieję, że znajdą cos takiego bo jak nie to będą mieli partyzantkę i cel rozproszony w jak chlernych Afganach. A Weiktor nie miał z tamtąd miłych wspomnień. Mimo, że pod wzgledem samych akcji ubaw był przedni.

Pierwsze walki poszły im nieźle. Alfa dzięki optyce, radarom i innym ustrojstwom namierzył pierwszy habitat obcych. Obaj z Węglanem uzyskali pełne zaskoczenie wroga. Najwyraźniej obcy jeszcze nie byli świadomi obecności Siedmiu Jeźdźców Apokalipsy w ich świecie i aż do momentu ataku żyli w błogiej nieświdomości. Alfa optował za tym atakiem a nie użeraniem się z jakimiś nasterydowanymi jaszczurami bo przypuszczał, że owa rasa ludzi będzie stanowić jądro oporu. Zapewne jak wyeliminują ośrodki decyzyjne to i jaszczury ponownie będą głupimi bydlętami a więc tylko ruchomym celem. Przynajmniej dla takich kozaków jak oni. To by też ułatwiło eksterminację tej megafauny. Gdyby ta teoria się sprawdziła to wszelkie nastepne obiekty cywilne zamierzał traktowac podobnie.

Dlatego uderzyli znienacka i bez ostrzeżenia spadając z nieba na ponoc niewinną osadę. Alfa opadał używając swych silników a Weglan czegoś na podobę skrzydeł. Pancerz po kolei wystrzeliwał salwę za salwę rozpylając po tej drobinie skazanej na zagładzie cywilizacji bomby i rakiety burzące, rozpryskowe i zapalające. Cała pierwsza salwa spadła na budynki i cele żywe zanim obaj wylądowali na ziemi. Węglan potem przeszedł do ręcznej wyrzynki co mu podpadło i nie zdążyło się schować albo uciec. Alfa wyladował na wysokim budynku czy innej wieży i stamtąd kontynuował ostrzał. W zależności od rodzaju celu dobierał pociski rozpryskowe, burzące lub przeciwpancerne do swego obrotowego działka albo siał serią z granatnika. Wszystko co było zbyt blisko i wydało mu sie podejrzane traktował miotacza ognia. Tylko raz jakiś chyba domowy dinuś nasłany przez swego konającego pana zdołał dotrzeć do niego na tyle blisko by Wiktor musiał użyć ostrza. Chociaż własciwie nie musiał bo zwierzak i tak nie miał szans przebic się przez pancerz.

Niechetnie Alfa musiał przyznać, że z "towarzyszem" Węglanem stanowią niezły duet. Ataki Węglana zaganiały ludzi do schronień jak np. domów albo powodowały, że próbowali odbiec gdzieś indziej. To z kolei wystawiało ich na ogień operatora pancerza i jego broni. Co więcej Weglan w zwarciu miał dość ograniczone pole widzenia. Alfa dzięki lepszej perspektywie i swoim czujnikom podawał mu nastepny cel do rozwalenia jeśli stare mu "się skończyły". Ponadto Wiktor wybrał swą pozycję na wysokości by mieć wgląd czy nikt i nic nie zdoła dać dyla albo przekazać info o ataku gdzie indziej.

Z takimi możliwościami atak na pierwszą osadę udał się całkowicie. Zaskoczeni obcy nie stanowili dla nich poważnego wyzwania. Im obu za to dało pojęcie z czym i z kim mają walczyć. Po walce Alfa poświęcił trochę czasu na oględziny pobojowiska. Chciał się dwoiedzieć głównie jakim potencjałem obronnym a zwłaszcza bronią i łącznością dysponują wrogowie. Gdy udało mu się rozpoznać jak wygląda ichnie centrala łączności albo jej odpowiednik wiedział już co należy atakować w pierwszej kolejności nastepnym razem. Miał też nadzieję, że cos na podobę steruje ichnimi zwierzakami. Wygladało, że obcy nie są jakoś przesadnie mocni jednak pozostawał drastyczny limit czasowy by ich wykończyć.

Mieli własciwie już opuścić ruiny pierwszego habitatu gdy Wiktor wpadł na pewien pomysł. Stał właśnie przy czymś co uznał, za jakieś działko laserowe albo inną gigantyczną spalarko - wypalarkę. Widząc umykajace w las dinusie wielkości autobusu dotarło do niego, że Ares przeniósł ich nie tylko w przestrzeni ale i w czasie. ~ I to w chuj! ~ zabrakłobymu emerytury by dożyć do jego czasów. Co więcej wyglądało jednak, że niespecjalnie musi się tym martwić biorąc pod uwagę charakterystykę ich oddziału i charakter obecnej misji. Gdy więc stał przy tym prehistorycznym cudzie techniki nie mógł się powstrzymać pokusie. W końcu Ares nie zabraniał im żartować prawda? Krzyknął więc do drugiego rzeźnika. - Tee! Węglan! Zoba jak się robi psikusa antropologom! - po czym kilka ruchów promieniem i po chwili na zboczu pobliskiej ściany pojawił się głęboko wytopiny napis "Tu byłem Alfa z Thundrbolts" popatrzył chwile na swoje dzieło. Zdecydowanie mu się podobało.

Następne ataki poszły podobnie. Jednak dość szybko dało się zauważyć, że opór tężał własciwie w każdym kolejnuym habitacie. Obcy może niby wojownikami nie byli ale zdecydowanie byli wojowniczy. Można by rzec wręcz fanatyczni. Zdaje się, że typowego wojska ani broni może i nie mieli albo jak już to niewiele. Jednak prawie od ręki zdaje się umieli zaimprowiować broń ze swych narzędzi i maszyn. Owe wypalarki które tak ostatnio przypadły do gustu Ukraińcowi podobały mu się zdecydowanie mniej gdy trafiały go w pancerz. Jakieś mniejsze ustrojstwa stanowiły coś na podobę ręcznej broni obcych. No i byli na swoim terenie.

Wiktorowi co raz bardziej walki przypominały potyczki na Kaukazie z fanatycznymi Mudżahedinami. Gdzie bez pardonu walczyli ze sobą w wioskach, domach, tunelach, jaksiniach i górach. Ci tuaj walczyli podobnie. Potrafili wysadzić cały budynek by próbować zasypać i zmiażdżyć najeźdźców. Gdyby nie byli Thunderami pewnie nie raz by im to wyszło. Jednak na Węglana i Alfę zadziałało to tylko na chwilę. Moment później obaj wynurzyli się w eksplodującym wulkanie gruzu, ziemi i kamieni ponownie wracając do niszczenia wsystkiego co żyje.

Tak samo gdy doprowadzeni do desperacji obrońcy wysadzili wszystko w jednym wielkim wybuchu po którym pozostał tylko dymący lej najwyraźniej sądząc, że to powstrzyma dwóch wojowników. Mylili się. Najwyraźniej niegy nie walczyli ze spec - grupą Osborne'a ani niczym podobnym. Obydwu ich podmuch zmiótł dość daleko. Pancerz Alfy doznał wielu uszkodzeń i był na wpółsprawny. Nie wyłączał go jednak z walki. Węglanowi przeszedł efekt wybuchu jak wsystkie poprzednie i nastepne zapewne.

Alfa zorientował się, że niemożliwym właściwie stało się już zaskoczenie przeciwnika. Co prawda żaden z nich do specjalnie subtelnych nie należał jednak Wiktor zgodnie ze swoim wyszkoleniem lubił wykorystać każdą dostępną przewagę. Zorientował się, że za szpiegów robią obcym dinozaury. Jakoś obcy chyba panowali nad nimi i umieli je zagnac do tej roboty. Od tej pory Alfa zaczynał ostrzał od kilku pocisków EMP. Impuls załatwiał wszelką elektronikę w tym i komunikację.

Obcy byli co raz lepiej przygotowani. Można było powiedzieć, że ich taktyka jakos ewoluuje z każdym ich atakiem. Zaczęli tworzyć grupy szturmowe i zastawiać pułapki w swych osiedlach. Ukrywali posiłki w tym liczne bestie tuż poza celem bezposredniej ataku pierwszej fazy i starali się nimi zwalczyć atakujących. W końcu więc obaj uznali, że to co wewnątrz osady należy do celów Weglana, co na zewnatrz do Alfy. Alfa na otwarty terenie mógł dać pełny popis swojej siły ognia a Weglanowi ciasnota i uliczki nie przeszkadzały w zwarciu.

Toczyli walkę, za walką, cały dzień, większość nocy i następny poranek. Wojna stawała się co raz brutalniejsza i bezwzgledniejsza. Do obcych zapewne dotarły już informacje i z ich wcześniejszych ataków a może i z innych kontynentów. Domyslali się więc pewnie, że ktoś skazał ich rasę i cywilizację na zagładę. Nie mieli więc ni do stracenia i z odwagą straceńców gotowi byli na wszelkie poświęcenia by zatrzymać agresora.

Alfa mętnie zdawał sobie sprawę z postępów innych grup. Wciąż zajęci zabijaniem, strzelaniem, rozrywaniem, niszczeniem, strzelaniem, minowaniem i rozpruwaniem wpadł w sepcyficzny bitewny amok. Pojedyncze walki i bitwy zlały mu się w jeden monotonny ciąg rzezi. Ożyły wspomnienia czasów gdy pewnie był w wieku w jakim obecnie jest Rick i gdy walczył w górach niekoniecznie swojej ojczyzny. Wtedy przeciwnik też teoretycznie był słabiej wyszkolony i uzbrojony ale tak samo jak ten nie przyjmował tego do wiadomości i nie oddawał pola bez walki. Wówczas czuł autentyczną nienawiść do wroga i nie cofał się przed niczym by go zniszczyć. Teraz czuł się tak samo jak wóczas. Determinacja i zażartość oporu wroga wymogła na nim to samo. Co prawda i tak miał rozkaz zabić ich wszystkich ale obecnie zrobiło się to jakoś osobiste. Cholernie osobiste. Obecnie czuł prawdziwą satysfakcję posyłając do piachy kolejnego przeciwnika i niszcząc wszelaki ślad jego istnienia. Kiedyś Wiktor walczył na dość małym terenie w jednych górach, obecnie miał do za plac boju dwa kontynenty. Kiedyś musiał walczyć z jedną dość specyficzną i niewielką grupką ludzkości. Obecnie walczył z całą rasą. Kiedyś na wojne miał całe lata. Teraz miał tydzie. Kiedyś się nie udało. A teraz...

Stiepanowicz spojrzał na wewnętrzy wyświetlacz w hełmie. Uruchomił w nim zegar który odliczał czas jaki dał im Ares na wykonanie zadania. Pokazywało na nim, że zostało im mniej więcej 5.5 doby. Mieli obecnie z Węglanem jedną z niewielu krótkich przerw jakie mieli ostatnio. Widział jak tamten włazi w płonący las by "podładowac baterie". Wiktor wykorzystał chwilę by sprawdzić przez komunikator jak idzie innym grupom. Tylko ogólnie miałpojecie jak im idzie i pewnie inni to samo mysleli o nich. Wymienił się na szybko spostrzeżeniami na temat wroga i porównał to co spotkali oni z tym co spotkali inni.

Po chwili wszedł w płonacy las i dołączył do Węglana. Jego pancerz radził sobie bez problemu z takimi temperaturami. - Hej, zobacz co znalazłem w ostatniej ruinie. Chyba był lab albo co. Chyba szykują się na jakieś lotnictwo szturmowe albo inny chuj. Jak tak to zostawi ich mnie, zdejmę palantów z działka i rakiet jak wlecą w zasięg. - to mówiąc pokazał czarnemu wojownikowi ścierwo jakiegos latającego gada z zamocowanym laserowym działkiem. Po namyśle przekazał te info innym grupom.

Korzystając z łączności z cała grupą podzielił się dalszymi przemyślenami - Oni nie są naszym głównym wrogiem. Tak naprawdę walczymy z czasem. Tydzień czasu... A własciwie 5.5 dnia... - najwyraźniej Alfa miał wątpliwości czy zdołają wykonać zadanie. - Zwłaszcza, że te mudżachedżińskie kozojeby coś chyba knują. Przejrzałem pamięć swoich kompów. Wychodzi mi, że te ekośmiecie z rezerwtów chcą zatrzymać albo chociaż spowolnić mnie i Węglana. Ale jakaś ich część stra się przebić na wschód, może nawet do sektora Makera. Jak dla mnie są to albo jakieś cywile którzy myśla, że nam spiedola albo jakieś vipy których chcą chronić. Jakby nie patrzyć sa na tyle ważni, że cała rasa zgodziła się zdychać by ich ocalić. My jesteśmy związani walką i raczej trochę trudno by nam byłoich ścignąć. Balrog, starczy ci chyba tego opieprzania. Rozwal skurwieli. A jak to jest coś ekstra to sprowadź resztę, a przynajmniej nas dwóch bo to nasz sektor. Może to ściagnie resztę tych wielbłądowych pierdolców pod nóż. - mówił monotonnym głosem. Zmęczenie dało mu się we znaki. Głównie presja czasu i uczucie zagrożenia ataku który mógł nastapić w każdym momencie i z każdj strony. Nawet jesli potencjalnie niegroźny jak na ich możliwości to jednak nadal szarpiący nerwy.
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[M&M 3ed] Thunderbolts

czw paź 18, 2012 7:13 pm

Miguel

Kiedy dotarli na skraj kontynentu latynos obejrzał się na Ricka.
- Proponuje prostą zasadę. Jestem w stanie tworzyć mikroskopijne czarne dziury. Możemy szybko i dość bezboleśnie załatwiać poszczególne habitaty.
Plan jest prosty. Wpadasz do wioski, miasta - czegokolwiek. Robisz rozpierduchę w najlepszym, możliwym wydaniu. Ściąga to na Ciebie oczy całej społeczności, dzięki czemu jestem w stanie bez problemów dostać się do centrum. Tam odnajduję elektrownię, czy inny ważny punkt. W samym centrum odpalam czarną dziurę. Czarna dziura wsysa dosłownie cały habitat. Oczywiście zorientują się prędzej czy później. Ale postaram się ich przytrzymać. W ten sposób powinniśmy zyskać dostatecznie czasu, aby oporządzić dwa kontynenty. Jakieś pytania?


Ricky był chyba jeszcze obrażony, albo nie za bardzo wiedział co ma odpowiedzieć, bo nie odzywał się, tylko skinął głową na znak że rozumie.

Miguel ruszył do przodu. Korzystał ze swoich zmysłów i zdolności, aby wykrywać kolejne habitaty.
W końcu znaleźli pierwsze, duże skupisko. Niedaleko znaleźli stado dinozaurów, wykorzystywanych jako zwierzęta i od walki.
- Zajmij się nimi, ja ruszam do miasta. - mruknął Miguel.
Kiedy oddalał się w stronę zabudowań, usłyszał tylko piski i ryki gadów, a także odgłosy miażdżonych kości i skręcanych karków. To powinno dostatecznie zaalarmować mieszkańców - po za tym, jeżeli reszta rozpoczęła już rzeź, to niedługo opór napotkają na każdym kroku. Ale tym Miguel postanowił martwić się później.

Latynos dbał o formę, więc nie wyróżniał się specjalnie na tle pozostałych. Wejście do wioski nie było specjalnie skomplikowane. Mężczyzna szybko dostał się do mieszkania. W środku znajdowała się trzyosobowa rodzina.
Kobieta nie sprawiła problemu - rzucona z olbrzymią siłą o ścianę nie żyła zanim dotknęła ziemi. Miguel przygwoździł do podłogi około czteroletnią dziewczynę i zbliżył się do mężczyzny.
A teraz wyśpiewasz mi wszystko jak na spowiedzi. - warknął i złapał tubylca za głowę. Ten jednak bronił się. Miguel miał pecha bo trafił na jednego z osobników obdarzonych zdolnościami telepatycznymi.
Po kilku chwilach, mężczyzna opadł na krzesło, a Miguel spojrzał na niego z furią.
- Skoro nie chcesz współpracować..... - dziewczynka uniosła się w powietrze a ręce i nogi rozjechały się na boki. Wyglądała, jakby łamano ją kołem....
- Wpuść mnie to zginiecie szybko, bez tortur i cierpienia. - warknął latynos. Tubylec spoglądał na niego pełnym nienawiści wzrokiem.
Dziewczynka płakała i krzyczała w pewnym momencie jedna z rąk po prostu oderwała się od ciała, a dziecko straciło przytomność.
Tubylec zerwał się, aby zaatakować Miguela, ten jednak przygwoździł go do podłogi. Martwe ciało opadło na ziemię z głośnym łomotem.
Miguel podszedł do mężczyzny.
- Sam jesteś sobie winny...

Latynos szybko przesuwał się w stronę centrum - wiedział już gdzie udać się i aktywować swoje moce tak, aby zniszczenia były jak największe. Na peryferiach łuna ognia i wybuchy stawały się coraz głośniejsze i jaśniejsze - Ricky sobie używał - nie ma co.....

W końcu Miguel dotarł do ogarniętego chaosem miasta. Zniszczenie go okazało się znacznie łatwiejsze niż sądził. Czarna dziura była siłą, której nic nie mogło powstrzymać. Po aktywacji generatory eksplodowały przed wchłonięciem, rozsiewając pożar na okoliczne bloki. Teraz pozostawało tylko wyrżnąć niedobitki.

Kiedy skończyli Ricky stał na wielkiej kupie martwych dinozaurów i wył -chyba do rytmu jakiejś piosenki. Miguel skinął na niego - trzeba było ruszać.

Posuwali się sukcesywnie w głąb kontynentu, który kiedyś będzie Ameryką Południową. Robili krótkie przerwy na regenerację i ruszali dalej. Po półtora dnia zostawili za sobą olbrzymi ślad w postaci pożogi, ciał i krwi. Mało rozmawiali, koncentrując się bardziej na zadaniu - w końcu nie przepadali za sobą. Miguel co jakiś czas kontaktował się z Balrogiem i Alfą, aby ustalić położenie. Ale na przestrzeni tak krótkiego czasu były to raczej krótkie meldunki.

Dinozaury nie były żadną przeszkodą -możliwości Miguela do manipulacji grawitacją powodowały, że kontrolowane ptaszyska same spadały na ziemię. Wielkie dinozaury pokroju Tyranozaura, albo Brontozaura stawały się nieruchomymi celami dla pięści motocyklisty.
Jedno musieli jednak przyznać - element zaskoczenia minął szybko, a walki były coraz bardziej krwawe i coraz bardziej zacięte. Ale mieli tylko tydzień, a do tego musieli się jeszcze uporać z Afryką.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

czw paź 18, 2012 7:56 pm



Maker cierpliwie słuchał raportów i dalej żmudnie wykonywał swoją robotę. Walki na innych kontynentach trwały w najlepsze, on sam również nie próżnował. Wielki kawał skały spadł na ziemię niszcząc kawałek habitatu, zaraz obok spad kolejny i następny tworząc wielką salę ze ścian po środku której stali przerażeni cywili o których mówił Alfa.

- Potwierdzam przebijają się do mnie ale zająłem się już sytuacją, róbcie swoje u siebie na kontynencie, bo jak zaczniemy się bawić w gonitwy i skakanie między kontynentami to gówno osiągniemy. - odpowiedział zmęczonym głosem.

Kolejna skała spadła na poprzednie zamykając wszystkich mieszkańców w szczelnej klatce bez wyjścia.

Teraz tylko polecimy sobie na małą wycieczkę w kosmos i robota wykonana, poszło łatwiej niż myślał, ale z drugiej strony ekipa Thunderobltów nie grzeszyła intelektem więc nie dziwił się, że ich robota szła znacznie trudniej. Maker ruszył w przestworza z zamkniętymi w klatce coś ponad 20 tysiącami mieszkańców.
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

czw paź 18, 2012 11:06 pm

Gdy zostali sami z Balrogiem Bane odetchnał pełną piersią.
- Korzystaj, bo jak tu skończymy wracamy do smogu i zaduchu.
Rozejrzał się.
- Weź rozpal ogień, ja upierdole łeb dinozaurowi i sobie steki zrobimy. Nie ma co się do roboty na głodno brać. Zresztą i tak w odwodzie jesteśmy.
Ostatnio zmieniony czw paź 18, 2012 11:07 pm przez Heretyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości