Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

pt paź 19, 2012 5:00 pm

Ragnar Von Roek alias Balrog

- W odwodzie? - demon wyszczerzył kły w szyderczej imitacji uśmiechu. To znaczyło dla niego, iż miał wolną rękę. I może bawić się gdzie i jak zechce.
Demon rozciągnął swe wielkie niczym pniaki ramiona na boki i wyprostował się, by przegiąć kręgosłup, aż strzeliło mu głośno i ohydnie w plecach. Demon teraz swym ogromnym, prawie pięciu metrowym, cielskiem wyraźnie górował nad wszystkimi towarzyszami, nawet nad bogiem wojny.
Pochwycił komunikator, podrapał się po szczęce w zamyśleniu i schował urządzenie, Był przekonany, iż nie jest to jedynie komunikator, ale równocześnie urządzenie namierzające. A demona denerwowała powoli ta stała inwigilacja.

Kiedyś Ragnar był uczonym, Wybitnym naukowcem wyprzedzającym swą epokę. Przynajmniej za takiego się samemu uważał. Pamiętał jeszcze, iż powierzchnia ziemi to jakieś 510mln kilometrów kwadratowych. W jego czasie 70,7 % powierzchni zajmowała woda. Nie pamiętał dokładnie jak było w czasach prehistorycznych, hem, to jest teraz? A może przedtem? Mniejsza o to. Oceanów i tak nie mogli ignorować, bo habitaty istniały nawet pod wodą.
Demon odchrząknął chrapliwie, po czym splunął czymś gęstym i obrzydliwym w trawę. - No to mamy robotę panienki. Jakby ktoś nie wiedział, to ziemia ma jakieś 500 milionów kilometrów kwadratowych powierzchni, mamy tydzień, zatem codziennie każdy z nas musi oczyścić powierzchnię około dziesięciu milionów kilometrów kwadratowych. - Balrog wyszczerzył zębiska w złowrogim uśmiechu. - Bawcie się dobrze, jakby ktoś potrzebował pomocy, nie wstydźcie się wołać o pomoc. Kawaleria przybędzie by wyciągnąć was z gówna, no, o ile nie będę zajęty gdzie indziej. To duża planeta wiecie? - demon mrugnął do reszty i zacharczał przeciągle, niczym gruźlik palący hawańskie cygaro, co zapewne miało być śmiechem.

Na pytania Alfy jedynie wzruszył szerokimi ramionami i przykucnął, drapiąc pazurami dla zabawy w trawie. - Obawiam się, że nie jestem za bardzo w stanie w tej kwesti pomóc. Nie wyczuwam tu Shadow Kinga. Ale jak coś zauważę dam wam znać..

Balrog popatrzył po kolegach, którzy ruszali w bój. Zostali tylko on i Bane. Prośbę kolegi Balrog chętnie spełnił. Nagle wszędzie dookoła nich buchnęły płomienie. Ściana ognia ogarnęła lasy z każdej strony. Było słychać donośny trzask pękających grubych pni drzew. A także i gdzieniegdzie przeraźliwy ryk ginących w męczarniach dinozaurów. W górę wzbiły się grube słupy ognia, zasłaniając słońce. Cała okolica pokryła się w cieniu, rozjaśnianym jedynie przez ryczące ściany ognia.
- No co? - zapytał niewinnie kolegę. - Chciałeś przecież bym rozpalił ogień. - demon miał bardzo zadowoloną minę.

- Poczekaj chwilę, rozejrzę się nieco po tym świecie..
Demon postanowił najpierw obeznać się w sytuacji. Wybicie całego życia na ziemi nie było zbyt łatwym zadaniem. mało osiągnie, uderzając na ślepo.
Ogromny cień wzbił się w górę. Z zawrotną prędkością przebił się przez wiszące w górze chmury a chwilę potem wyleciał z atmosfery ziemskiej. Tam demon na chwilę przystaną, by przyjrzeć się ziemi. Jego zmysły badały powierzchnię, z grubsza określając skupiska życia i najlepsze cele. Serią kilku skoków teleport erem, demon okrążył ziemię by przyjrzeć się jej prehistorycznemu obliczu, które różniło się dość znacząco od układu kontynentów jaki znali z doczesnych map.
Gdy już poznał teren walki, demon runął w dół, z powrotem do Bane. - Nie wiem jak ty, ale ja nie zamierzam zostawić całej zabawy innym. Jak chcesz, możesz mi towarzyszyć. Pobawmy się nieco.

Balrog postanowił najpierw skupić się na habitatach znajdujących się na dnie oceanu. Te zdawały się stosunkowo łatwym celem. W sam raz na rozgrzewkę.
Niewidzialny cień zanurkował w mroczne odmęty oceanu. Jego oślizgłe macki, niemalże od niechcenia, rozrywały, niczego się nie spodziewające, morskie stworzenia na strzępy. Woda dookoła demona poczęła się gotować i gęstnieć, nie było ucieczki dla nikogo, kto raz wpadł w zasięg jego piekielnej aury.
Jedynym ostrzeżeniem dla mieszkających w podwodnym habitacie ludzi, była, szybko zbliżająca się czerwona smuga, znacząca przejście demona i śmierć setek istnień. Zagłada zbliżała się jednak zbyt szybko, mieszkańcy nie mieli czasu, by przygotować skutecznej obrony.
Pokrzepiony pożartymi duszami demon runął na pokrywę habitatu, wyrywając w niej ogromną dziurę. Tysiące metrów sześciennych wody wdarło się z potwornym rykiem do środka podwodnego miasta. Pieniąca się lodowata woda runęła w dół, zawalając znajdujące się poniżej budowle, jak by zbudowano je z piasku. Ocean wziął w posiadania na powrót to, co ta cywilizacja mu siłą odebrała. A jego gniew i siła były przerażające. Już po chwili, tysiące potopionych ciał spływało rzekami, w jaki przemieniły się ulice. Pod niewyobrażalnym naporem wody waliły się kolejne budynki grzebiąc pod sobą tych, którzy jeszcze nie utonęli. W kilka minut cały habitat wypełniła woda. Zapanowała na powrót niezmącona cisza. Niebawem przybędą morskie stworzenia, by żerować na trupach zaścielających podwodne miasto. Demon się uśmiechnął na tę myśl. kraby będą miały nie lada ucztę na wydętych brzuchach tysiąca trupów.

Balrog poleciał dalej w stronę następnego miasta. Woda go nie spowolniała, dla jego niematerialnego ciała nie była gęstsza niż powietrze lub nawet próżnia.
Następne miasto jednak było już przygotowane. Odczuli widocznie śmierć swych pobratymców. Przed miastem unosiła się leniwie ławica ogromnych prehistorycznych rekinów. Po dnie oceanu sunęły ciężkie gąsienicowe pojazdy. Łaziki jednak nie wyglądały na wojskowe, raczej były to pojazdy konstrukcyjne lub wydobywcze. Na pokrywie habitatu pośpiesznie montowano wyrzutnie harpunów i baterie torped.
Demon zagłębił się głęboko w mulistym gruncie. Tam przygotował się do walki. Z odwiecznego mroku przywołał swe cienie, by wsparły go w walce. Wykonał również szereg rytuałów oraz stworzył kilka artefaktów, które następnie rozdzielił wśród swych sług, by w ten sposób wzmocnić ich siłę. Oczywiście, uprzednio musiał stworzyć sobie narzędzia i zebrać kilka komponentów, jednak dla kogoś obdarzonego taką prędkością jak on, nie było to specjalnym problemem.
Swą potężną wolą, wspieraną na dodatek przez swoje sługi i artefakty, sięgnął do umysłów ogromnych morskich lewiatanów. Bezlitośnie kruszył kontrolę, jaką dotychczas sprawowali nad prehistorycznymi rekinami tutejsi ludzie.
Jeden za drugim, ogromne morskie drapieżniki rzucały się na swych pobratymców lub roztrzaskiwały w swych ogromnych, usłanych niezliczonymi zębiskami, paszczach stalowe kadłuby morskich pojazdów. Chaos i rzeź szerzyły się w szeregach przeciwnika. W krotce woda przybrała szkarłatny odcień. Rekiny poddały się swym instynktom i wpadły w szał. Rzeź była całkowita.
Wtedy nadeszła mroczna fala. Balrog ruszył z zastępem swych cieni, by dobić tych, którzy opierali się jego woli. Ulice habitatu spłynęły krwią. Tym razem demon zabawił się osobiście, nie pozwolił, by woda odebrała mu przyjemność.
Mieszkańcy nie mieli cienia nadzieji. Ci którzy próbowali walczyć, zginęli jako pierwsi. Ci którzy uciekali, mieli żyć nie dużo dłużej. Cienie były nieubłagane, kordon sług demona ciasno oplatał habitat. Nie było dokąd uciekać. Nie było gdzie się schować. Zmysłom demona nie uszła ani jedna żywa istota.
Gdy odchodził w kierunku następnego habitatu, zostawił za sobą martwe miasto. Na każdej lampie zwisały na własnych oślizgłych flakach, ociekające szkarłatną posoką, obdarte ze skóry ludzkie ciała. Pod nimi powoli powiększały się kałuże zmieszanej z odchodami i wnętrznościami cuchnącej krwi. Szczury i inne gryzonie kłębiły się gęsto na usypanych z dzieci i niemowląt krwawych piramidach. Porozrywane na strzępy ludzkie ochłapy pokrywały gęsto chodniki i place. W kanalizacji było więcej krwi i ludzkich wnętrzności niż wody.

Demon uśmiechał się zadowolony. Ci ludzie byli ini. Odważni i stanowczy. Demon musiał im to przyznać. Walczyli zaciekle, nawet gdy było jasne, że nie mają najmniejszej szansy. Ale nie byli całkiem odporni na strach i ból. Co jeszcze bardziej zachwyciło demona. Miał kombinacje tego co lubił najbardziej, czyli dobrego przeciwnika, dozę walki i masę agonalnego krzyku i rozpaczliwego płaczu.

Każdy następny habitat był lepiej przygotowany. nie było trzeba geniusza, by wydedukować, że uczą się na błędach swych już martwych poprzedników. Mimo to, nie mieli najmniejszych szans. Ich broń i pułapki działały jedynie na dinozaury, nad jakimi demon i zastęp jego cieni przejęli kontrolę. Jak do tond, obrońcy nie byli w stanie zranić ani Balroga ani jego cieni. Za to szybko udało im się pozyskać zabójcza skuteczność w unicestwianiu dinozaurów.
Jaskrawe czerwone promienie górniczych laserów kroiły gady na kawałki a ukryte w strategicznych miejscach środki wybuchowe, rozrywały sługi Balroga na strzępy, pokrywając okolice oślizgłymi szczątkami. Gdzieniegdzie obrońcy wysadzali całe wieżowce, lub nawet dzielnice by pochować pod gruzami co większe dinozaury. Nad miastami unosiły się chmury wzbitego w powietrze ciężkiego pyłu i kolumny czarnego smolistego dymu. W swej zaciętej walce, obrońcy sami odwalali część roboty, burząc i paląc własne miasta. Resztę załatwiał Balrog, wzniecając pożary i spalając całe dzielnice. Uwielbiał zapach przypalanej skóry, uwielbiał odgłos skwierczącego na ogniu ludzkiego tłuszczu.
Mimo swej desperacji obrońcy byli na przegranej pozycji. żadna fizyczna broń nie mogła dosięgnąć cieni. Demony harcowały niepowstrzymane wśród obrońców, szerząc chaos i śmierć. To nie była walka, to była rzeź.
Na dodatek demon nie przestawał rozszerzać swej woli na kolejne małe gadzie umysły. Wetując sobie w ten sposób poniesione straty. Jego armia ciągle rosła.

Demon bawił się w najlepsze. I w sumie to była jedyna treść jego raportów, które wymawiał jedynie wtedy, gdy Alfa o nie prosił. W swej chaotycznej naturze wybierał swe cele bez widocznego schematu, skacząc z jednego kontynentu na drugi. Szybko zdarzyło się, iż jego koledzy natrafiali na habitaty, które miały nieszczęście być gospodarzem dla demona. Przeprowadzona w nich na wielką skalę rzeź połączona z niemalże niewysławianym okrucieństwem, była nawet dla najtrwalszych żołądków sporym obciążeniem.

 
Awatar użytkownika
Arvelus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 815
Rejestracja: sob maja 12, 2012 7:50 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

pt paź 19, 2012 7:13 pm

Dhahalok skoczył niedaleko od ruin ich pagórka. Pilnując zdematerializowanego naskórka jak oka w głowie. Na szybko dopracowywał zaimprowizowany plan, gdy dostrzegł zagrożenie. Trzy zbroje, tego samego typu co używane przez IronPatriota. Nie dobrze. Do tego wyraźnie go dostrzegli. Dhahalok rozmył się skacząc na maksymalny dystans. Ale poczuł przeszkodę. Blokadę. Ach... gdzie te czasy, gdy teleportacja była na tyle niespotykana, że nikt nie myślał budować systemów ją blokujących?! Ryknął bezgłośnie i rozerwał astralną opokę próbującą go zatrzymać w miejscu.
Chciawszy Dhahaloka skórwiele? No to go dostawszy...


Zawinął się w sobie kumulując manę aż rzeczywistość zadrżała na podobieństwo powietrza nad ogniskiem. Cichy, nierealny pomruk rozszedł się po okolicy. Zrobiło się ciemno, a ciemność ta stała się jakby materialna i wtedy eksplodowała. Czarna chmura pochłonęła okolicę, niosąc obsydianowe drobiny. Aczkolwiek, o ile chmura szybko wytracała prędkość, to czarne sylwetki nie. Setki Dhahaloków rozleciała się na wszystkie strony świata, a blisko trzecia część skierowała się do nieba czy pod ziemię...

 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

ndz paź 21, 2012 10:23 am



Kolejne dni i noce upływały szybko. Wbrew obawom Wiktora, Węglan nie wdawał się z nim w żadne zatarczki, nie licytował, ani nie liczył trupów. Zdawał się także nie zauważać pięknej i nieobecnej w jego czasach fauny i flory. Mutant przedzierał się przez lasy i łąki zostawiając za sobą ścianę ognia i połacie wypalonego terenu. I bez głupkowatych wypowiedzi demona, Węglan wiedział, że jest ich dwóch, dwa punkty przeciw ciągłej linii możliwych dróg ucieczki. Ściana ognia była najpewniejszą metodą, by nic lądem nie przedostało się na tereny już spacyfikowane.

Grafitowy wojownik wbiegał do kolejnych skupisk tej dziwnej ludności przyjmując na siebie coraz bardziej wymyślne ataki. Ludzie chyba powoli zaczynali rozumieć, że nie posiadają broni zdolnej wyrządzić mu krzywdę, zaś 'bolt starał się ukrywać źródło swojej niekończącej się mocy. Idąc po kolejnym habitacie, mutant skupiał na sobie ataki obrońców, pochłaniając wiązki laserowe, wybuchy, pułapki łamiące kończyny, przygniatające głazy, próby zamknięcia, zagruzowania, a także ukamieniowania i połknięcia. Przez ostatnie kilka dni, mutant nabrał wprawy. Będąc w sercu walki, mógł jednym ciosem położyć dowolnego gada, od trenozaura, po wielkie diplodoki. Czasem posiłkował się wystrzałem czystej energii, by dosięgnąć witalne części ciała, czasem spadał na osadę niczym rakieta ziemia-ziemia tworząc trzęsienia ziemi i fale sejsmiczne, jednak nadal uważał, że to za mało. I wtedy przyszło do niego. Niczym grom z jasnego nieba. Mutant zaczął magazynować energię. Nie był już tak rozrzutny, przeciwników eliminował pojedyńczymi salwami.

Gdy dotarli do wioski nawiedzonej przez rogacza, Węglan rzucił jedynie pobieżnie okiem na ogrom zmarnowanego czasu.
- Alfa, weź powiedz temu kretynowi, żeby przestał się opierdalać, bo marnuje czas -, po czym ruszył dalej. Poziom okrucieństwa demona nie robił żadnego wrażenia na psychopatycznym mutancie. Nie chodziło nawet o jakieś wyższe uczucia. Po prostu Węglanowi nie robiło różnicy jak kto umiera. Był bezduszny, niczym robot, który zakwalifikował habitat jako unieszkodliwiony i ruszył dalej.

Kolejne habitaty ginęły szybko, Węglan wspomagał się także prowizoryczną, ale bardzo przydatną maczugą zrobioną z kręgosłupa i czaszki Icemana. Trofeum miało niesamowitą wręcz zdolność pochłaniania energii i emitowania zimna, co mutant skrzętnie wykorzystywał. Po kolejnym dniu, będąc w samym sercu walki, psychopatyczy mutant poczuł, że jego maczuga zaczyna niebezpiecznie wibrować. Nie wróżyło to nic dobrego. Broń była na skraju wytrzymałości. Węglan uśmiechnął się swym szatańskim uśmiechem rozcinając aortę szyjną ostatniego walczącego przy nim przeciwnika, po czym nadał do Witkora.
- Ej Wiktor, pamiętasz jak zginęły Dinusie? Uważaj na siebie i znajdź lepiej schronienie - rzucił uradowany po czym w kilku skokach znalazł się w powietrzu, gdzie na prądach powietrznych uniósł się wyżej i wyżej. Po krótkiej chwili zniknął Alfie z linii wzroku.
Mutant wznosił się szybko. Nie tak szybko jak z Sentrym, jednak liczył, że dotrze na krawędź atmosfery.

Podziwiał chwilę tę dziwną kulę zwaną Ziemią, po czym runął w dół. Nabierał niesamowitej prędkości. Wszedł w atmoserę, jednak opór powietrza wcale go nie wyhamował. Mutant rozpędził się jeszcze bardziej, paląc powietrze wokół siebie, zamieniając cząsteczki tlenu w ozon. Wyciągnięta do przodu ręka ściskała wibrujący czerep Icemana....

- Co do.... -

Na horyzoncie Thunderboltsi dostrzegli ognistą smugę ciągnącą w kierunku ziemi. Pierwsze co przychodziło do główy to kometa, jednak radary Alfy zdecydowanie pokazywały pocisk typu Węglan.


Rozgrzany do czerwoności Węglan właśnie wchodził w ostatnią warstwę atmosfery z szerokim uśmiechem. Krzyk radości zagłuszony został przez szum powietrza i huk uderzenia.


Thunderboltsi poczuli potężne uderzenie. Będący "stosunkowo blisko" Wiktor poczuł uderzenie w dwójnasób. Potężny huk niczym tysiąc piorunów uderzających w jedno miejsce, niemal ogłuszył ukraińca, zaś sprzęt komputerowy pancerza wariował pokazując dane dotyczące procesów sejsmicznych. Chwilę później skanery pokazały zbliżającą się chmurę? Burzę? Śnieżycę? Sekundy później uderzyła go chmura ciemności...

Znajdujący się nad wodą Maker musiał zmagać z gigantycznymi falami tsunami, zakrywającymi horyzont i kładącymi się cieniem na kilometry. Potężne uderzenie masy wodnej rzuciło mężczyzną w głąb kipieli. Stiven zdążył tylko zobaczyć mętną wodę, w której szalały skały wielkości sporego miasta...

Będący w powietrzu Balrog widzial błyskawicznie rozprzestrzeniającą się chmurę srebrno-szarego pyłu, który momentalnie pochłaniał całe połacie ziemi. Pierwsze co doszło do demona to potężna fala uderzeniowa. Owiewały go potężne wichry, a także wszelkie latające stworzenia, bezsilne wobec zawirowań powietrza. Chwilę po tym uderzyło go potworne zimno, jakby z powrotem był w lodowcu w Brazylii. Nienaturalne zimno przenikało wszystko i wszystkich. Wokół rozgrywał się chaos, latały drzewa, skały, dinozaury i inne, trudne do zidentyfikowania przedmioty....






.... Wokół Wiktora, podobnie pewnie jak wśród innych 'boltsów panował chaos, ciemność i zimno. Przerażające zimno i kompletna cisza. Systemy wskazywały jednak na to, że mężczyzna znalazł się w centrum szalejącej burzy. Ukrainiec musiał zacząć się ruszać zanim sprzęt mu zamarznie. Gdy po godzinie Alfa dotarł do epicentrum wybuchu, stanął przed gigantycznym kraterem. Wokół panowała gigantyczna śnieżyca zmniejszająca widoczność do zera. Jedynie dzięki swoim zabawkom w pancerzu ex-GRUowiec był w stanie dostrzec cokolwiek. Alfa znalazł w końcu zakopanego do połowy w ziemi i śniegu Węglana. Albo coś, co mogłoby za niego uchodzić. Tak naprawdę, to udało się zlokalizować nadajnik, który dał im Ares. Resztki spalonego i zniekształconego Węglana leżały przysypane ziemią i śniegiem, w zniekształconym ręku ściskając kręgosłup Icemana. Czaszka lodowego mutanta przełamana leżała obok rozciągniętej w uśmiechu czaszki mutanta-komety. No, tym razem to chyba Węglan przesadził.


 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 24, 2012 12:46 pm

2012, Berlin, konferencja Paleontological Society

- Te informacje geologiczne są więcej niż wystarczające - profesor Edmonds kontynuował prezentację - Mamy istotne dowody, że masowe wymieranie dinozaurów było poprzedzone nagłym i bardzo radykalnym zlodowaceniem.
- To jakiś absurd! - ryknął Hipolit Meveroux III, nie zwracając uwagi na fakt, że przeszkadza w cudzym wystąpieniu - To jest błąd podniesiony do rangi naukowego odkrycia! Nie wyobrażam sobie, że na całym ziemskim globie temperatura mogłaby się obniżyć tak szybko. Czy pan jest poważny? - naukowiec gniewnie potrząsnął bujną, siwą czupryną i kontynuował swoją tyradę - Z tych danych, by wynikało, że na całej Ziemi w ciągu paru dni temperatura obniżyła się o kilkadziesiąt stopni!



Thunderbolts (poza Węglanem)

Obaj naukowcy się mylili. Temperatura spadła o około sto stopni, ale w ciągu kilku minut, bardzo krótkim czasie jak na globalną zmianę klimatu. Co więcej, chmura pyłu podniesiona przez uderzenie Węglana o ziemię, skutecznie zasłoniła większy fragment globu przed promieniami słonecznymi. Długofalowe konsekwencje klimatyczne ataku mutanta były z pewnością bardzo ciekawe, ale większość inteligentnych istot obecnych na Ziemi była zajęta zupełnie innym problemem.

Przetrwanie burzy śnieżnej wywołanej przez Węglana z pewnością było wyznaniem nawet dla Thunderboltów. O szczęściu mógł mówić Bane, którego symbiot okazał się nadzwyczaj skuteczny w utrzymywaniu stałej temperatury ciała mimo bardzo niesprzyjających warunków zewnętrznych. Również zbroja Alfy dała sobie radę, aczkolwiek Wiktor był zmuszony do przeznaczenia wszystkich rezerw energetycznych na naprawę uszkodzeń wywołanych przez falę uderzeniową.

Porażkę przeżyli Balrog i Maker. Pierwszy znów poczuł mróz, który zdawał się przenikać wszystkie astralne bariery. Owszem, wyczuł zagrożenie jeszcze przed innymi, ale nawet jego osłony nie były w stanie wytrzymać naporu mocy uwolnionej przez Węglana. Makerowi poszło jeszcze gorzej, chociaż z zupełnie innych powodów. Jego osobista tarcza wytrzymała. Gorzej z osłoną, którą założył wokół gotowych do ucieczki Utopian. Czwarta część poniosła śmierć na miejscu. Połowa potrzebowała natychmiastowej pomocy medycznej. Owszem, mogli jej sobie sami udzielić, ale to opóźniłoby transfer.

Wyładowanie mocy Icemana najbardziej odczuł Miguel. Niezwykłe doznanie dosłownie oszołomiło Latynosa. Szczęścia nie miał również Rick. W feralnej chwili rozrywał jednego z większych brontozaurów. Gwałtowne oziębienie uwięziło motocyklistę między zamrożonymi wnętrznościami dinozaura.

~ Dobra robota - zarechotał do komunikatorów Ares - Ubierzcie szaliki, bo to nie koniec.



Węglan

Nieprzytomne ciało Węglana, niczym laleczka w rękach niewidzialnego olbrzyma, uniosło się w górę na wysokość kilku kilometrów.



Dhahalok

~ Przestań się bawić z nimi w kotka i myszkę - Shadow King odezwał się bezpośrednio do ducha - Przeniosę cię do pewnego miejsca. Zostaw Sentry'ego, mam tutaj boga, którego możesz przejąć.



Thunderbolts

~ Balrog, przenieś wszystkich, poddaje koordynaty - głos Aresa rozbrzmiał ponownie w komunikatorach zespołu, teraz bóg wojny był nadzwyczaj poważny - Shadow King się pojawił. I jest naprawdę wkurwiony.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 24, 2012 1:09 pm



- Kurwa jego mać! Co to było do cholery? - wrzasnął do głośników oczekując jakiegokolwiek komunikatu od towarzyszy. Zaraz po tym niemal zesztywniał w miejscu kiedy usłyszał głos Aresa. A więc skurwiel był tutaj cały czas, to komplikowało sprawę.

Maker wyrwał kawałek skały by zasłonić dziurę wybitą w osłonie jaką założył w okół Utopian.

- Wrócę po was, teraz nie mam was jak przewieźć ale wrócę na pewno, zajmijcie się rannymi.

Zaraz po tym ruszył z zawrotną prędkością w podane przez Aresa koordynaty.

- Balrog spotkamy się na miejscu

W okół jego ciała poza stałą osłoną pojawiła się dodatkowa wykonana z czystej energii, zapewniając mu bezpieczeństwo na wypadek zdradzieckiego ataku.
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

śr paź 24, 2012 3:00 pm

Richard ""Rock Thunder " Tündér

Wcześniej

Nie podobało mu się to wszystko. Gdy tylko minęło pierwsze "zauroczenie" nowym dowódcom przyszedł wykurw
Wiktor i Gambit mieli racje był dla nich tylko śmieciem od wykonywania brudnej roboty, los Kevina tylko to potwierdził.
Przez całą odprawę siedział cicho nadal był podłamany, jedynie skrzywił się słysząc, że jest w drużynie z Miguelem, ale w przeciwieństwie do niego wstrzymał się od komentarza nie chciał wnerwiać Aresa, więc grzecznie wziął komunikator i bez słowa poszedł wykonać wyznaczone mu zadanie, choć w głębi ducha zgadzał się z Banem. Potrzebował się czymś zająć i to szybko żeby nie myśleć za dużo nad wszystkim, co się ostatnio działo, więc z radością zrzucił planowanie na drugiego Tunderboltsa.

Musiał przyznać, że rozrywanie dinozaurów sprawiło mu szaloną przyjemność. Szczególnie miło wspominał oderwanie dolnej szczęki tyranozaura i zatłuczenie go za jej pomocą na śmierć. Przez pierwsze kilka spotkań podział obowiązków wyglądał tak, że Miuguś zajmował się mieszkańcami a Rick mógł skupić się na dinusiach i demolce odwracającej uwagę od kumpla.

Motocyklista był tak zmęczony, że nie miał siły rozmyślać nad swoim tragicznym położeniem i konsekwencją tego, do czego go zmuszano było mu ciepło a dinozaurze mięso okazało się całkiem smaczne, więc bez przeszkód spędzał dni słuchając dobrej muzy i wyżywając się na prehistorycznej faunie. Po kilku pierwszych dniach, Ricki wyglądał jak jakieś koszmarny jaskiniowiec od stóp do głów pokryty zaschniętą gadzią krwią

Sielanka niestety nie trwała długo, tubylcy zaczęli się wycwaniać, więc chcąc nie chcąc musiał dołączyć do niszczenia habitatów. Dał meksykowi wyraźnie do zrozumienia, że nie chcę mordować ludzi, zamiast tego podejmował inne taktyczne działania takie jak rzucanie w nich kamieniami, co w jego mniemaniu było dużo bardziej humanitarnym rozwiązaniem

Kiedy dochodziło do rękoczynów łamał kości i obijał organy, ale nigdy nie zadawał śmiertelnego ciosu
Zabił tylko dwóch tubylców: Pierwszy był telepatą, który wybłagał u niego dobicie, drugim zaś przywódca jednej z wiosek, który wyzwał go na pojedynek. Liczba osób, które Richard zabił z bezpośrednio i z pełną świadomością wzrosła, więc do pięciu

Zmienił się też jego stosunek do meksykanina wychodził teraz z założenia "I tak nie polubię ciebie a ty mnie, ale szanuje twoją siłę"

Obecnie

- Bane, Barlog potrzebujemy pomocy ! Trochę nas zmroziło- zawołał przez komunikator. Był wściekły akurat zaczął się dobrze bawić a tu znów lód
Ostatnio zmieniony czw paź 25, 2012 5:15 am przez Brilchan, łącznie zmieniany 4 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

pt paź 26, 2012 2:47 am

Wiktor "Alfa" Stiepanowicz - dobrze zbudowany, wygolony Ukrainiec



Alfa przyjął spokojnie meldunek Makera na temat losu uciekinierów. Skoro tamten się nimi zajął przestawali stwarzać problem a on i Węglan nie musieli na nich tracić czasu. - Dobra robota. Co to za jedni? Wyróżniają się jakoś od reszty? - był trochę ciekaw czemu akurat ta część populacji zdecydowała się na ucieczkę. I gdzie uciekali. Może mieli jakiś schron albo teleport? Poza tym ich los niespecjalnie go obchodził. I tak byli skazani na śmierć. Nie było ważny który z katów wykona wyrok.

W końcu natrafili z Węglanem na miejsce rzezi. Bo oni dwaj pozostawiali za sobą ruiny, trupy i zgliszcza. W zależności od scenerii i scenariusza ataku i obrony miejsce przypominało albo pobojowisko albo miejsce egzekucji. Gdy tylko skończyli wykańczać wszystko co żyje od razu atakowali następne. Nie mieli czasu na jakieś głupoty jak tortury czy odpoczynek. Tymczasem obcnie zastali nie pobojowisko czy plac egzekucyjny tylko dosłownie miejsce rzezi.

Ukrainiec śwoetnie wiedział kto był autorem owej scenerii. Tylko Barlog miał możliwość, chęć i czas by tak się zabawić. Cały jako taki chwiejny respekt dla jego ogólnie pojętej wartości bojowej jaki tamten u niego zdobył podczas walk na wyspie i potem Posejdonie momentalnie szlag trafił. Ponownie stanęła mu przed oczami scena obierania żywcem ze skóry tamtej laski przebranej za Ghost Ridera i cała niechęć i pogarda jaką wówczas żywił do półdemona powróciła ze zdwojoną siłą. - Ty się kurwa, Węglan domyślasz czemu ten rogaty pierdolec nie może ich tak po prostu rozjebać tak jak my? - wiedział, że pyta retorycznie ale nie mógł się powstrzymać.

W sumie czarny wojownik widocznie myślał cos na podobę jego samego i dał temu wyraz. Alfa sięgnął po komunikator ale zawahał się. Pierwotnie miał zamiar dać wyraz swoim emocjom ale postanowił nie dawać rogatemu tej satysfakcji. Popatrzył na pobojowisko, kopnął ze złością stos czasek który się rozsypał pod uderzeniem potężnego metalowego buciora. Zgniótł jakąś oderwaną głowę a w końcu dał upust złości i pociagnął po całości miotaczem paląc to co jeszcze dało się spalić. - Dobra spadamy stąd. - dał znać Węglanowi. Odpalił silniki pancerza i wystartował. W locie odał namiar na cel swjej wyrzutni i kilka rakiet z głowicami termobarycznymi i burzącymi dopełniły dzieła zniszczenia, rozwalając, burząc i paląc pamiątkę po imprezie rogasia. Złość ożywiła go i przerwała nerwową monotonię kolejnych walk. Ponownie sięgnął po komunikator i przemówił spokojnie. Słychać jednak było dominujący oschły i nieprzyjemny ton w stosunku do odbiorcy komunikatu.- Tu Alfa. Barlog, jak masz za dużo czasu to się zajmij kolejnymi celami i przestań tracić czas na zabawę. Nie mamy czasu na głupoty tylko robote do wykonania. Bez odbioru. - nie chciał przdłużać dyskusji bo obecnie kompletnie nie chciało mu się z ich teleporterem gadać.

Wrócili z Weglanem do swojej roboty. Szło im podobnie jak poprzednio. Alfa cały czas czuł presję czasu. Nie było dla nich sztuką wytłuc całe życie na obu kontynentach. Sztuką było to wykona w parę dni które dał im Ares a i zapewne za wiedzą i zgodą Osborne'a. W końcu najwyraźniej Weglan wpadł na jakiś pomysł. Alfa początkowo nie zrozumiał jego słów i intencji. Widział jak tamten się wnosi i wznosi. W końcu znikł mu z oczu i musiał przejść na optykę pancerza. Ta miała niesamowity zasięg ale chmur przebic nie umiała. Więc gdy Graficiarz zniknął wśród nich Alfa zaczął śledzić go na radarze. Obserwował jak tamten mija kolejne punkty wysokości. 500 m, 1500 m, 3000 m, w końu na 8 000 m musiał przejść na radar. A Węglan wciąż się wznosił i wznosił. Wtedy uświadomił sobie co naprawdę planuje jego towarzysz i jak dosłownie należy czytać jego słowa. Widział podobne skutki takich jego uderzeń już wcześniej ale na mniejszą skalę. Zastanawiał się czy tamten ma jakieś granicę wytrzymałości pod tym względem. Może tego nie wiedział nawet on sam? Może sam tego szukał? Przez chwilę zastanawiał się czy nie próbować namówić tamtego na atak z osiagniętej już wysokości. 30 000 m było już całkiem niezłym wynikiem prawda? Z drugiej strony straty mieli wkalkulowane w typologię ich oddziału jak zresztą każdy inny wojskowy oddział na tym świecie. ~ Właściwie to jesteśmy jednostką karną i mamy zdechnąć w walce... ~ pomyślał markotnie operator pancerza. W takim świetle Weglan obecnie własciwoeniewiele tracił. A przynajmniej mógł sobie wybrać czas, miejsce i sposób. ~ Poza tym pewnie i tak przeżyje... ~ pomyslał na poły z niechęcią na poły z sympatią. No a ze strategicznego punktu widzenia no to mogło być własnie to coś czego potrzebowali by wykonać zadanie. Po takiej analizie sytuacji Alfa uruchomił komunikator i nadał do wznoszącego się wojownika - Tu Alfa. Węglan, wznieś się tak wysoko, spadnij tak szybko, i załatw tak dużo jak tylko możesz. Daj czadu! I powodzenia. Bez odbioru. - obserwował tamtego jeszcze chwilę. Obecnie jankeski Rusek był tylko mrygającym punkcikiem na ekranie przedstawiającym efekt pracy radaru. Skarił wduchu sam siebie, miał robotę do wykonania!

Uruhomił ponownie łączność i tym razem nadał na kanale całej grupy - Tu Alfa. Za chwilę spadnie u nas pocisk ziemia - kosmos - ziemia typu Weglan. Znajdźcie sobie jakąś osłonę bo może was co nieco poszarpać. Bez odbioru. - przerwał nadawanie. Sam postanowił zastosować się do własnej rady i znaleźć sobie coś do skitrania. Nie do końca wiedział jakie skutki może mieć atak Weglana ale jak zaprzągł do pracy pokładowe liczydła wynik był imponujący. Doszedł do wniosku, że inni też mogą "ciutke oberwać". Sam zaczął szukać schronienia. Czujniki powiedziały mu, że Weglan wyhamował prędkość i zaczął spadać. Uruchomił silniki i wrócił do ostatnio rozwalonego habitatu. Wówczas komputery pokładowe podały mu stale rosnącą prędkość żywego meteoru. Alfa błyskawicznie sprawdził dane i po chwili z lekkim niepokojem odczytał wynik. On do ruin miał zdecydowanie bliżej. Ale Węglan był zdecydowanie szybszy. I wciąż przyspieszał. Wiktor wahał się tylko chwilę. Wiedział, że sam pancerz może miec kłopot z przetrwaniem takiego uderzenia, zwłaszcza, że w porównaniu do reszty grupy był praktycznie w bezposredniej strefie trafienia. Zdeydowanie nie podobało mu się przyjąć fali uderzeniowej na otwartym polu. Ten las który mijał pod spodem pyknie jak seria z domino i dawał jedynie iluzoryczną ochronę. Jedyne konkrene miejsce w okolicy to ruiny owej wiochy. Była tam jakaś większa budowla jak fabryka czy świątynia. Tam próbowała się ukryć część ludności przed ich atakiem ale czujniki pancerza wykryły ją i Wiktor wyważył drzwi posyłając bez większego namysłu serię z granatnika, miniguna i miotacza ognia. Nie widział swych celów ale w ciągu kilku sekund zbroja przestała wykrywać oznaki życia z tego pomieszczenia i pancernik mógl się zająć nastepnym celem.

Liczył, że tam, w tym grobowu który sam ufundował tubylcom, zdoła przetrwać atak Weglana. Był tylko jeden problem: było to za daleko. Komputery rejestrujące wciąż wzrastającą prędkość Graficiarza i jego proporcjonalnie malejącą odległość od powierzchni ziemii wciąż odpowiednio powiększały na symulacji model zniszczenia i bezdusznie obniżały prawdopodobieństwo wyjścia bez szwanku z takiego wybuchu. Tej błyskawicznej mieszaniny topniejącej odległosci, czasu i procent nie chciało mu się słuchac bo go wnerwiała. Dlatego zdjął zabezpieczenia z silnika i zwiększył obroty silnikaponad bezpieczny poziom. A potem spoglądając na wciąż malejące procenty jeszcze raz. Silnik wpadł w niebezpieczne wibracje. Wszelkie wolne moce Ukrainiec przełączył na jego chłodzenie. Zdołał jednak jedynie spowolnić coś co nioeuchronne czyli albo to, że silnik zdechnie albo, że po prostu eksploduje. Wnętrze jego hełmu zabłyskało się przy kolejnych alarmach, najpierw żółtych, potem czerwonych aż w końcu pojawiły się pierwsze czarne i martwe kontrolki mówiące o przepaleniu czujników w danym rejonie pancerza. Operator próbował na bierząco sterować sytemami autonaprawy jednak niewiele mógł zdziałać, awarie zaczęły wysypywać się lawinowo. Jednak z satysfakcją obserował porządany wzrost prędkości która była jego najważniejszym priorytetem w obecnej chwili. ~ A poza tym na razie tej dziecince nic poważnego nie jest. ~ przez chwile ubawiła go myśl jak by wyglądała mina producenta i projektanta zbroi gdyby mu opowiedział co ta maszynka naprawdę potrafi. Pomyślał o tym z uczuciem dumy i triumfu jaka przepełniala go nawet w tej niebezpiecznej sytuacji.

Ponownie ogarnął jednym spojrzeniem wszystkie wyświetlacze. Był chyba szybki jak nigdy dotąd. Wciąż był jednak dużo wolniejszy od drugiego Thundera. Jednak był już prawie na miejscu. Już mijał pierwsze ruiny, już widział "swój" budynek, już nawet prawie wlatywał w dym jaki wydostawał się z wyrwy powstałej po uderzeniu jego rakiety ale Weglan byl już tuż - tuż. ~ Uderzy zanim skończę zdanie! ~ pomyślał o tym jednak i tak spróbował. Wrzasnął na wspólnymkanale tylko jedno krótkie zdanie - Uwaga Thundersi, mamy kontakt! - po czym nurkował już ku prowizorycznemu schronowi jaki sobie upatrzył. Wylądował na podłożu które wciąż jeszcze trochę się paliło po jego miotaczu. I wtedy się zaczęło.

Nawet bez alarmów swojego pancerza poczuł jak drga ziemia a co za nią także podłoga, śiany i sufit w pomieszczeniu ktore zajmował. Widział jak sypie się tynk i odpadają drobniejsze kawałki ścian i sufitu. Moment później dotarł go jednocześnie ryk uderzenia i samo uderzenie. Do środka pomieszczenia przez rozwalone drzwi wdarła się czarna fala dymu, kamieni, ziemi i pyłu. Nastepnie nastąpił jednolity pomruk gdy najwyraźniej zaczopowane wejscie otworu wygłuszyło hałas. Dlatego Alfa nie widział zdmuchniętych resztek osiedla które zostało pewnie zdmuchnięte i rozsypane w pył na setki kilometrów kwadratowych, nie widział lasu momentalnie spalonego, ogołoconego z igieł, gałęzi aż wreszcie zdmuchniętego i przerobionego na drzazgi które uległy zamrożeniu nie zdążając się spalić ani samej fali czołowej wybuchu wywołanego upadkiem grafitowego Thunderbolta. Co jednak dzialo się na powierzchni zdawał sobie mniej - więej sprawę bo podobne skutki miał wybuch atomowy a jego efekty znał na pamięć. Ponadto miał symulację na kompie więc wiedział z czym ma do czynienia.

Nadwyrężony wcześniejszą szaloną ucieczką pancerz obecnie został przestawiony na pełne podtrzymanie sytemów niezbędnych do przetrwania swojego właściciela. Ten patrzył z niepokojem na spadającą temperaturę. Tego się nie spodziewał. ~ Piekielne goraco wybuchu, pożar, fala uderzeniowa to było w porządku. Ale skąd ten mróz?! Tam powinno się chajcać wszystko co tylko się da. A jak nie da to też powinno się chajcać! ~ nie mógl się nadziwić Wiktor. Jedyne co mu przychodziło do wygolonego łba to ów trofealny czerep Weglana jednak nie spodziewał się po nich takiego numeru.

Stiepanowicz zajął się sterowaniem i przekierowywaniem mocy na życiodajne systemy. Póki na górze się nie uspokiło i tak nie było sensu wyłazić. W końcu jednak się uspokoiło. Pancerz ponownie uchronił swego właściciela przed śmiertelnymi skutkami świata zewnętrznego. Przy okazji jak na zaistniałe okoliczniości Wiktor mógł z satsfakcją stwierdzić, że własciwie wyszedł z tego bez szwanku. ~Zuch maszyna... ~ pomyślał z czułością o swoim dwunożnym pancerniku.

Bez większych problemów wydobył się za pomocą swojego uzbrojenia na powierzchnię. I nie mógł jej poznać. Wyglądało zupełnie jakby wyłonił się na innej planecie. Wszędzie gdzie okiem siegnąć, a nawet za pomocą swej optyki i radaru unosiła się mgła, szadź, grad i snieg. Analizatory pancerza pokazywały, że to mieszanina zemi, kamieni, śniegu, lodu, popiołu i szczątków organicznych. Na powierzchni zaś dominowała szarawa biel sniegu i lodu. - No, no... Aleś faktycznie dał czadu... - rzekł podziwiając efekt węglanowego ataku. A ponadto chciał powiedzieć cokolwiek w tą martwą pustkę i usłyszeć chocby samego siebie. Musiał niechętnie przyznać, że taki wyczyn mu zaimponował.

W końcu wziął się w garść. Komunikator był sprawny więc ponownie nadał do całej grupy. - Tu Alfa. U mnie wszystko w porządku. Lecę szukać Weglana. Thunderbolts, meldowac co u was. Jak wyglada sytuacja? - nie czekał aż mu dopowiedzą. Odpalił silniki które po wymuszonej przerwie zdążyły powrócić do normy. Mógł z nimi rozmawiac i w trakcie lotu. Za cel obrał sobie mrygające świateło na lokalizatorze oznaczające Weglana. Liczył, że zaginiony w akcji jest gdzieś w jego pobliżu. Podobnie miał namiar na innych ale tak samo nie mówiły mu one w jakim są oni stanie. Dlatego czekał kto i kiedy się zgłosi. ~ Jak zgubił komunikator to będzie chujnia... ~ martwił się na zapas Wiktor dając upust swojemu wrodzonemu fatalizmowi. W końcu nawet dzięki wszelkim wizjom, radarowi i włazonym reflektorom pancerza nie widział nic dalej niż kilkanascie, góra kilkadziesiąt metrów. A w miarę zbliżania się do epicentrum wybuchu stale spadała.

Mieli jednak szczęście i w końcu zlokalizował jakiś kształt, grubsza humanoidalny, w połowie zagrzebany pod ziemią. Wylądował z hukiem na zamarzniętej powierzchni i ostrożnie zbliżył się do ksztaltu. To musiał być Węglan. Nikt inny w pobliżu nie przetrwałby w epicentrum wybuchu w tak dobrym stanie. Alfa pochylił się i przeskanerował nieruchomego wojownika. Odpowiedni program medyczny przetrawił wyniki i oglosił, że Węglan żyje.Był ledwo ale jednak żywy. Jak tak to prędzej czy póxniej musiał dojść do siebie. ~ Masz chłopie szczęście... ~ pogratulował tamtemu operator pokrytego szarym pyłem pancerza.

Wydobył tamtego z ziemi i próbował choć trochę podłączyć tamtego do własnych sytemów podtrzymywania życia. Choć sam wątpił by to jakoś specjalnie pomogło. No ale on sam medykiem nie był i nie umiał inaczej mu pomóc. Ponownie nadał do reszty oddziału. - Tu Alfa. Znalazłem Weglana. Żyje ale chwilowo jest wyłaczony z akcji. Potrzebna pomoc medyczna. Jak ktoś może postawić go na nogi to niech tu się bujnie. Bez odbioru. - mówił spokojnie. Pozostawało mu czekać. Może sam nie był zbyt wolny ale w skali poruszania się międzykontynentalnego bardziej opłacało mu się czekać na transport Barloga i jego teleportu niż powolutku dymać samemu przez pół planety.

Gdy czekał na raporty od reszty i na przybycie Barloga dezwał się ich nowy dowódzca. Zastanaiwła się gdzie tamten był i czy jakoś ich obserwoał albo co... Alfa miał dość infiltracji przez pobyt w ich bazie czyli właśiwie więzieniu z którego wypuszczano ich tylko na akcje. Jednak w głosie i całej osobie boga wojen było coś takiego co wzbudzało zaufanie i gotowość do ruszenia do boju pod jego sztandarem. ~ No ale z drugiej strony Shadow King to nie byle kto... Heh! Ale Ice Man czy Ghost Rider też a daliśmy im radę! ~ warknął w myślach butnie Ukrainiec. Skończył swe rozwaania dość filozoficznie na tym, że i tak musi czekać na przybycie rogatego rzeźnika. W międzycasie usłyszał odpowiedzi przynajmniej Ricka i Markera a więc im chyba nic przynajmniej nie było.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

pt paź 26, 2012 6:01 pm

Ragnar Von Roek alias Balrog




***

Balrog wzruszył od niechcenia ramionami, gdy otrzymał komunikat od Alfy:
- Tu Alfa. Balrog, jak masz za dużo czasu to się zajmij kolejnymi celami i przestań tracić czas na zabawę. Nie mamy czasu na głupoty tylko robotę do wykonania. Bez odbioru. - Alfa nie chciał przedłużać dyskusji bo obecnie kompletnie nie chciało mu się z ich teleport erem gadać.
- No jak bez odbioru to bez odbioru. - parsknął pogardliwie demon pod nosem. Również nie zamierzał tracić czasu na rozmowy z Alfą, było tyle o wiele bardziej przyjemnych czynności, jakim mógł się w pełni oddać.

***



***



***



Doszedł go komunikat od Alfy, więc podążył tam. Znalazł nieprzytomnego Węglana. potężna bestia pokiwała rozbawiona wielkim łbem. - oj, coś nasz kolega się doigrał.
Demon niechętnie użył swej mocy, by postawić grafitowego wojownika na nogi. Był nadal zły na niego, iż jego pocisk kosmos ziemia, zepsuł mu całą zabawę. Dlatego się nie starał specjalnie. Użył tylko tyle mocy, ile było konieczne, by ocucić Węglana.

Balrog wysłuchał komunikatu Aresa, skrzywił się nieco. No cóż, i tak już zabawa się skończyła. To można znów wrócić do pracy.
Problem był jednak, iż nie mógł już pozostać w ukryciu... Musiał wybrać jedną ze stron.

***

Pierwszego dnia...


***

Teraz...

Balrog przeteleportował Alfę i Węglana do Ricka i Miguela a potem dalej do pozostałych, zbierając członków drużyny w całość. Przy każdym skoku zwiększając ich liczebność.
Ostatni skok zaprowadził ich do wnętrza podziemnej groty. Powietrze było ciężkie i świadczyło o tym, iż są głęboko pod ziemią, i nie ma dopływu świeżego powietrza. Jedna pojedyncza, zasilana z akumulatora lampka niemrawo rozpraszała mrok. Grota była niemalże pusta, jedynie pod jedną ścianą stało kilka skrzynek. Czyżby jakieś zapasy?
- Wybaczcie mi ten mały podstęp... - zaczął demon. - nadszedł czas byśmy opowiedzieli się po właściwej stronie. A właściwa strona... to ta, która da nam wolność. Tak! Dobrze słyszeliście. Istnieje szansa byśmy się wyzwolili. Możemy walczyć po stronie goblina, który pomiata nami zabija nas wedle swej woli, lub możemy pomóc królowi cieni. Wielu z nas się już z nim sprzymierzyło. Zaraz dojdzie do starcia, nie ma czasu na dyskusję. Potrzebuje waszą decyzję natychmiast!.
Ostatnio zmieniony pt paź 26, 2012 6:16 pm przez Ehran, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

pt paź 26, 2012 8:00 pm

Richard ""Rock Thunder " Tündér




Chwila obecna

Richard z wielką ulgą przyjął wyrwanie z lodu. Miał już serdecznie dość zamrażania.
jego wygląd uległ paru zmianom odkąd podzieli się na grupy:
Cienkie białe spodnie wymienił no nieco workowate gacie z wyprawionej zwierzęcej skóry zabrane facetowi, który poprosił go o dobicie. Nosił też naszyjnik z gadzich kłów nawiniętych na rzemień zabrany przywódcy habitatu, który wyzwał go na pojedynek. Byli dobrymi wojakami i chciał o nich pamiętać

Po za tym miał na sobie hawajską koszulę z oberwanymi rękawami którą nosił na Genoshy oraz swoją ikoniczną kurtkę. No i był uwalony zaschniętą krwią od stóp do głów. Na początku próbował się nieco doczyścić w jednej z rzek ale szło tak ciężko że potem już zrezygnował

Propozycja demona zaskoczyła go - Prawda, że Szef jest zjebany, zabił Kevina bez powodu, Penny też pewnie zatłukł skurwysyn. Kiedyś miałem nadzieje, że będzie nas szanować, że pozwolą nam żyć tak jak mi obiecali, ale teraz wiem, że macie racje i że wariat nas zatłucze jak mu się znudzimy, więc jestem za buntem - W głosie Ricka dało się słyszeć niechęć. Mówił prawdę

- Ale stawianie sprawy na "nie ma czasu na dyskusje" to jest trochę kretyńskie. Chcę pokazać im fucka, ale te cholery mają tę kaźń a ja kurwa nie chcę skończyć jak Kevin. Mają pewnie też inne zabezpieczenia, po za tym ten nasz nowy dowódca ma w sobie coś takiego, że nie umiem mu się sprzeciwić sam nie wiem czemu? Poradzisz coś na to ?

- I jeszcze jedno. Meli, jako zakładników moją Starą i nauczyciela, sądzę, że ubił ich razem z bazami, ale chciałbym żebyście w razie, czego pomogli mi ich uwolnić. Barlog będziesz mógł mi potwierdzić, że nie żyją ? – Miał nadzieje że się myli i da się z tym coś zrobić ale był niemal pogodzony z ich stratą co dawało mu kolejny powód do zemsty

Rick był pełen wątpliwości, ale nie chciał zdychać, jako czyjeś pies
Ostatnio zmieniony pt paź 26, 2012 10:23 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 3 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

pt paź 26, 2012 8:37 pm

Ragnar Von Roek alias Balrog

- Mamy zaledwie chwilę, zanim Ares zorientuje się, że gdzieś zniknęliśmy. Kto chce gadać zostaje tutaj i pogadamy sobie później na spokojnie. - orzekł kategorycznie demon.
Na kolejne pytanie Ricka Demon jedynie kiwnął twierdząco głową. Niecierpliwie czekając na odpowiedź reszty.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

[M&M 3ed] Thunderbolts

pt paź 26, 2012 11:17 pm



- Ja jak już wiesz jestem za, ten czas to jedyna okazja, kaźń raczej nie została jeszcze zbudowana, jeżeli dokopiemy Aresowi to będziemy mieli szanse wziąć Osborna z zaskoczenia. Lub lepiej po prostu zniszczyć maszynę i potem na spokojnie dobrać się do Osborna.
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

sob paź 27, 2012 12:21 am

Richard ""Rock Thunder " Tündér

- Penny mówiła mi coś o klątwie, którą rzucił na nią tamten fałszywy VooDoo i podejrzewała, że coś takiego mógł trzepnąć w resztę z nas. Po za tym mogli nam podać żeby ta ich cholerna kaźń jednak zadziałała? - Rick nie czuł z tego powodu strachu, ale wolał podzielić się tym, co wie

- Musimy się dowiedzieć, co się stało z Małą. Swoich się nie zostawia! A jeżeli i ją zajebali to trzeba im pokazać, że popełnili kurewsko wielki błąd! - W głosie Ricka dało się wyczuć wściekłość, po pierwsze wisiał Penny przysługę a on zawsze spłacał długi a po drugie była dzieciakiem, co w jego więziennej mentalności oznaczało grupę pod szczególną ochroną (właśnie, dlatego nadal nie mógł darować Barlogowi tej sztuczki z Rose)

No i była członkiem drużyny, więc należała się jej pamięć i pomsta tak jak Elasticowi
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

sob paź 27, 2012 12:22 pm

Ragnar Von Roek alias Balrog

Balrog skinął z uznaniem Makerowi. - Shadow King obiecał, że może coś zrobić z tą kaźnią. To był główny powód, dla którego się do niego dołączyłem. - wyjaśnił demon.
Potem zwrócił się do Ricka, któremu najwidoczniej nie chciała zamknąć się buzia. - Penny, a raczej jej duch jest z nami. Nie martw się. - wyjaśnił łagodnie.
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

sob paź 27, 2012 4:37 pm

Richard ""Rock Thunder " Tündér

Rick nieco uspokojony, skinął głową i oparł się o ścianę czekając na reakcje innych. Wczuł zmianę w tonie Barloga i uznał, że najwyższy czas się zamknąć żeby nie usłyszeć kolejnego opierdolu

Najbardziej obawiał się reakcji Wiktora, straszny był z niego służbista, wkurwiał się na szefostwo, ale Richard nie był pewien czy na tyle żeby zdradzić. Alfa zdawał się pogodzony ze śmiercią, więc pewnie wyciągnęli go z krzesła albo dożywocia

Naprawdę nie chciał walczyć na śmierć i życie z Ukraińcem, bo nie umiałby go zabić a zdawało mu się, że kumpel nie miał by w tej kwestii problemów

Pozostało tylko czekać
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

pn paź 29, 2012 10:09 am



Węglan siedział oparty o ścianę groty dochodząc do siebie. Nic nie mówił. Nie patrzył w stronę pozostałych Boltsów. Trzymał głowę opartą o rękę wspartą na kolanie, oczy miał zamknięte. Chyba mutant poznał limit swoich możliwości, bo zupełnie nie interesowało go otoczenie. W wolnej dłoni trzymał małą kulkę będącą kiedyś Elasticiem. Nie patrzył jednak na nią. Czekał na odpowiedź Wiktora. Widać było, że nie jest w tym składzie "Samcem Alfa". Najpierw na pokładzie Zeusa sprzeciwił mu się Węglan, teraz inicjatywę przejął Balrog nic sobie nie robiąc z samozwańczej ksywki Ukraińca. Ciekawe, czy Wiktor będzie miał wystarczająco jaj by się sprzeciwić reszcie i ustawić ich do pionu, czy potulnie przyłączy się do demona.

Mutant czekał...
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[M&M 3ed] Thunderbolts

pn paź 29, 2012 3:43 pm

Miguel

- Chwila kurwa. - warknął latynos.
- A czy SK jest bytem, któremu można zaufać? Nie mamy wykrywacza obcych, nie wiemy koniec końców kto jest po czyjej stronie. Wydaje mi się, że lepiej będzie na razie się przyczaić i czekać na swoją szansę. Sprzymierzanie się z kimkolwiek jest ryzykowne. A ja chcę przeżyć, a nie zostać marionetką u innego władcy.

Miguel umilkł na chwilę spoglądając na demona.

- Nie podjąłem jeszcze decyzji - dla jasności. Bardziej chodzi mi o to, że nie ma stu procentowego dowodu, że Shadow King jest najlepszą opcją w tej chwili.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

pn paź 29, 2012 4:13 pm

Ragnar Von Roek alias Balrog


Demon wzruszył ramionami, jakby to miało znikome znaczenie.
- Niestety, bardzo niewielu rzeczy możemy być pewni. Czego możesz być pewien, to, iż pod butem Goblina czeka cię taki los jak Kevina. Czego możesz być też pewien, to jest, że za chwilę Ares zetrze się z SK. Jeśli nie staniesz u boku Aresa, weźmie to Goblin za zdradę.
- Masz więc szansę zerwać się z łańcucha. SK jest najlepszą szansą, jaką spotkałem, lepszej raczej nie będzie.
- Nie zamierzam stać bezczynne i przyglądać się jak ta szansa mija bezpowrotnie. Czas na działanie jest teraz.
- I nie, on nie jest obcym, tego jestem pewien.
Ostatnio zmieniony pn paź 29, 2012 4:16 pm przez Ehran, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

pn paź 29, 2012 4:31 pm



- Zgadzam się, nie wiem jakiej lepszej szansy niż to, co teraz mamy oczekujesz. Jest dość możliwe, że lepszej szansy nie dożyjesz. Jeżeli mam żyć w strachu do czasu aż stanę się nieprzydatny Osbornowi to wolę zaryzykować. Shadow King nie ma kaźni i w razie czego będzie od niego łatwiej odejść niż od Osborna. A decyzję musisz podjąć, bo czekanie sprawi, że jeżeli wygra Ares to [potem skopie ci dupę za brak pomocy, jeżeli wygra SK to za brak pomocy zostawimy cię tutaj wesołych 65 milionów lat zanim będziesz mógł odegrać.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

pn paź 29, 2012 4:33 pm

Wiktor "Alfa" Stiepanowicz - dobrze zbudowany, wygolony Ukrainiec



Alfa czekał na śnieżno - skalnym pobojowisku. W końcu zjawił się półdemon i zabrał się za cucenie Weglana. Jednak po tej reanimacji Graficiarz nadal jakoś oszałamiająco nie wyglądał. Wiktor posłał rogaczowi podejrzliwe spojrzenie. - No ej... Nie możesz go uleczyć bardziej? Zaraz wchodzimy do walki ze Shadowem i jego gwardią, wszyscy musimy w pełni operatywni a ty tu jakąś prowizorkę odpierdalasz? - rzekł z jawną pretensją i złością. Był prawie pewny, że Rogacz złosliwie nie dokończył leczenia. Wkurzał się, że jakieś prywatne niesnaski wpływają na działania tamtego. A ponadto po bezsensownej "zabawie" jaką se urządził Barlog i jeszcze na bezczela to zlał i wręcz się tym puszył nie chciał mu tego odpuścić "ot, tak". W sumie co prawda Weglan się nie skarżył no ale chodziło o zasady i podjście do całej sprawy.

W końcu przyszło im się teleporcić. Wiktor tak samo jak poprzednio przeszedł przez szczelinę czasoprzestrzenną "zwarty i gotowy" do akcji. Ta druga strona okazała się być jakąś jaskinią. Co prawda nie było pwiedziane gdzie ów King ma swój zamek i gwardię ale jakoś jaskini Ukrainiec się nie spodziewał. ~No i gdzie ten Ares? ~zastanawiał się wojownik. A potem Barlog zaczął pieprzyć jak jakiś nawiedzony poltruk. W pierwszym momencie Witkora po prostu zatkało. Kompletnie się nie spodziewał takiego numeru. Zaraz jednak doszedł do siebie i zaczął gorączkowo mysleć nad słowami Rogasia.

A potem się wkurzył. Demon nimi pomiatał i traktował ich jak przedszkolaków którym pani coś powie to oni tak zrobią. Może dałoby się to gdyby wszyscy w grupie byli pkroju Ricka co co chwila zmieniał idola albo tego nowego, Makera co najwyraxniej nie do końca wiedział co półdemon sobą reprezentuje. Ale Wiktor nie zamierzał dać sobą pomiatać. ~ Odpowiedź w 3 sekundy?! Czekaj chłystku, już ja ci dam odpowiedź! ~ pieklił się w duchu były specnazowiec.

Sprawa jednak była poważna. I godna uwagi. Wiktor węszył podstęp, który tamten jako demon po prostu musiał zastawić. Ale obietnica i lep wolności był słodki i pociagający. Żadnych więcej klatek, przesłuchań, pernamentnej inwigilacji, i odwleczonego jedynie w czasie wyroku. To mogła być wielka szansa na odmianę i poprawę swego losu! Wiktor był śmiertelnikiem i tak samo jak każdym z jego rodzaju targały różne emocje. Obecnie dominowały w niej nadzieja i obawa przed uwierzeniem w nią. Przesłoniły na chwilę nawet gniew na półdemona. By nie podejmować decyzji w gniewie i zyskać choć trochę na czasie podszedł do lezacych skrzyn i oddarl wiekojednej z nich, chcąc sprawdzić co jest w środku. Przy okazji też włączył pełnia game czujników i przeskanował to co mógł i było w ich zasiegu. Był ciekaw czy naprawdę są sami czy to kolejny trik Rogasia.

Przy okazji też obmyslał swoją wypowiedź. Jak na razie Barlog niby miał poparcie Ricka i Makera. Reszta się nie odzywała. Miał wrażenie, że czekają głównie na niego. Najwyraźniej kitrali się bojąc się zagrać w otwarte karty i szacując jak się rozłoży układ sił i kto się za kim opowie. Spojrzał na wyświetlacz swego hełmu. Zatrudnił dekektory wszelakiej masci do roboty ciekaw kto prócz nich jest tu czy może są sami. Przysłuchiwał się przy okazji paplaninie Ricka i krótkim, napietym, wręcz nerwowym odpowiedzio demona. ~ Jest niepewny. Boi się, że go wydymamy. ~ ta myśl sprawiła mu satysfakcję i poprawiła mu humor oraz pomogła w podjęciu ostatecznej decyzji.

-Chwila, chwila Barlog, nie tak prędko co? Co to ma być do chuja? Za kogo ty do cholery nas bierzesz?! Z jakiś ludków lego co se możesz nas ustawiać do woli po kątach?!! I co?!! Może jeszcze mamy ci salutować albo się przed toba płaszczyć i być tak cholernie wdzięczni od wspaniałego pana Barloga cooo??!! Chyba cię kurwa popierdoliło do reszty towariszcz! - miał zamiar mówić spokojnie i dobitnie ale gra o wysoką stawkę i niepewność co do obrotu spraw spowodowała, że gorące słowiańskie serce przezwyciężyło normalną zimnokrwistość wojskowego profesjoinalisty i pod koniec już zwyczajnie się darł na prowodyra buntu. Nie podobało mu się ta cała preora demona i nie zamierzał tego ukrywać.

Złapał chwilę oddechu wpatrując się wściekle w sylwetkę z płomieniami na karku. Następnie przeniósł wzrok na tego noewego, Makera i na Ricka. Wskazał na nich wyciagniętym palcem, zdecydowanie dłużej zatrzymując go na młodym półwęgrze. - A wy dwaj co wy do cholery odpieprzacie? Rick, odbiło ci? Zapomniałeś z kim i o czym gadasz? - wpatrywał się w chwilę tylko w gangera po czym zaczą chodzić po pomieszczeniu przygladając się uważnie kadżemu z Boltów.

-Zdaje się, że na serio zapominacie kim i po co tu jesteśmy. Nie dziwię się, bo obietnica wolności jest kusząca. Nawet dla mnie... - dodał ostatnie zdanie po chwili wahania. - Ale chyba nie chcecie wziąć tej wolności od niego? - tu niedbałym gestem wskazał na rogatą sylwetkę dla siebie. - Naprawdę wierzycie, że kaźń tutaj nie zadziała? No dobra, załóżmy, że nawet i nie. Chcecie tu żyć do końca życia? A ponadto niby jak Shadow King zamierza zdjąć te nasze zabezpieczenia co? I niby dlaczego miałby to robić? Spójrzcie jak rozjebaliśmy jego rajski ogódek który se tak pieczołowicie pielęgnował. I co? Daruje nam to? Zapomni? Stanie się naszym przyjacielem? Tak samo jak Osborne? On przecież też nas powyciagał z paki i darował nam nasze winy prawda? I co? Fajnie jest? Nie jest! I kurwa nie będzie! Wszyscy którzy nam rzucą coś jak ochłap będą nas traktować jak ochłap! Zmieni się seneria i aktorzy ale nasza rola będzie taka sama! Nikt, ale to kurwa NIKT, kto do cholery ma choć trochę instynktu samozachowawczego nie zdejmie nam kagańców! Sami się zastanówcie, jakby wyglądała ta scena z lotniska gdyby Osborne nie wykończył Kevina co?! Pewnie byśmy się tłukli i ktoś by dostał łomot. Po chuj ktos ma się z nami tłuc skoro może wcisnąć guzik i rozjebać dowlną ilość z nas na tyle by resztę znów trzymać za mordy! No sami powiedzcie, jakbyście mieli takie ustrosjtwo zrezygnowalibyście z niego? Nie sądzę. Ja bym nie rezygnował. - czuł, że znw go "trochę poniosło" ale po prostu go już nosiło.

-Jak dla mnie, ktoś kto by ugadywał się kimś od nas w tej kwestii chciałby taki guziczek razem z nami w pakiecie podstawowym. Wiecie, jak bomba i detonator. No ale w ramach targu może z głównym handlarzem udałoby się wynegocjować jakieś zwolnienie i wysłanie go w chuj daleko o ile pozostali byliby grzecznymi kukiełkami. Wówczas miałby sporo czasu by podziękowac im za wyplewienie mojego kochanego ogródka. Co? Jak wam się to widzi? - po wybuhu gniewu mówił już spokojniej. Wzrok padł mu akurat na Ricka więc mu się przypomniał jeden detal z jego dyskusji z Barlogiem.

-Aha, Rick... Czemu ty sie go głupio pytasz o swoich zakładników co? No się obudź wreszcie i zacznij używac łepetyny. No co on ma ci powiedzieć? Przecież jak żyją to będziesz miał opory by wstapić do jego nowego gangu no nie? Ale jak powie, że nie żyją to będziecie mogli raem gangerować i zabawiać się tak jak Barlog lubii jak nam pokazał choćby ostatnio, z czysty sumieniem no nie? Przecież wszyscy wiedzą, że Barlog to fajny kolega i nigdy nikogo w żaden sposób nie wystawił ani nie okantował prawda? - mówiąc to znów czuł jak wbiera w nim gniew, tym razem na naiwność młodego Bolta. Tak naprawdę ponownie miał ochotę podejść do niego i go wychowawczo strzelić. Albo jak to mówił Miguel poszukac mu tony węgla. To jednak nie pomagało więc mówił podminowanym, napietym ale spokojnym głosem.

W końcu odetchnął głebiej i powoli wypusił powietrze. Zatrzymał się i stanął po przeciwległej stronie pomieszczenia zajmowanego przez Barloga. Intencja była jasna i oczywista jaką powziął decyzję. Dwaj wojownicy chwilę stali na przeciw siebie obserwując się nawzajem. W końcu Alfa przemówił ponownie. Tym razem mówił powoli, beznamiętnym głosem jaki znali doskonale z wielokrotnych odpraw czy składania meldunków. - Nie wierzę ci Barlog. Jesli nawet wycyganiłeś jakis układ z Shadow Kingiem wycyganiłes go dla siebie. Cały czas jesteśmy razem bo musimy być. Mamy bat nad głową. Jak ten bat zniknie to i zniknie nasz oddział. W najlepszym razie tolerujemy i znosimy siebie nawzajem. Powtarzam, w najlepszym razie... Bez tego bata sybko stalibysmy się bandą psycholi i wyrzutków jakimi naprawdę jesteśmy i w pierwszej chwili pewnie połowa z nas wytłukłaby się nawzajem. Każdy kto miał z nami doczynienia o tym wie i dlatego nie zabierze tego bata. Dlatego nie wierzę, że wycyganiłeś nam wolność od Kinga ot, tak za free. Na dzień dobry pewnie mamy tylko załatwi Aresa co? A potem co? Osborne? Sentry? I pewnie jak ktoś z nas przy tym zdechnie ty i King będziecie bardzo nieszczęśliwi no nie? Nie kupuję tego Barlog. - przerwał i popatrzył prosto w płonące ślepia demona.

-A ponadto nawet jak układ byłby czysty. I Barlog pospołu z Kingiem zlitowaliby się nad naszym niesprawiedliwym losem i bezinteresownie uwolnili nas. Co nam to daje? Wolność? Czyżby? Wolności się nie daje. Wolność się wywalcza. Nikt nam z łachy nic nie da. Łacha to nie jest wolność. Zawsze się ja potem czuje, do końca życia się o tym pamięta. Chcecie się wdzięczyć tym dwóm do końca życia? Ja za cholerę nie mam zamiaru. Jestem żołnierzem. Jestem wojownikiem. I jestem Thunderboltem. Gdy ludzie Osborne'a przyszli do mojej celi i zaproponowali mi współpracę zgodziłem się. Wolę walczyć niż gnić w celi. A mieliśmy walczyć z obcymi. Mieliśmy bronić naszej planety i naszego domu. I ja zamierzam to robić. Tam, u nas, na naszej Ziemii a nie tutaj na jakimś prehistorycznym zadupiu. Pozostanie tutaj albo przemykanie się z jakimiś wyrzutkami u nas, to dezercja i tchórzostwo. Nie byłem, nie jestem i nie amierzam być tchórzem, dezerterem i zdracją. Jak ta droga zaprowadzi mnie ku zgubie to trudno. Ja zostaje w Thnderboltsach. - skończył. Mówił dziwnie spokojnie, wręcz cicho. Całkiem odmiennie niż na początku. Jednak nie można było mieć wątpliwości, że mówi na serio. Alfa zostawał po stronie Osborne'a i Aresa.

-Ale wiecie co? Ja też mam dla was ofertę. Zapominamy o całej tej rozmowie i tej jaskini i stajemy na wezwanie Aresa jakby nigdy nic się nie stało. Co wy na to? - to też mówił na serio. Wciąż liczył, że jakoś zdoła im przemówić do rozumu. Wolałby nie sprawdzać na serio czy Kaźń działa take i tutaj. No a już na pewno nie na sobie.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

pn paź 29, 2012 6:47 pm



Maker tylko pokręcił głową.

- Gówno jesteś nie żołnierz. Jak na razie jesteś zwykłym niewolnikiem, czy ty naprawdę kurwa myślisz, że jak się ładnie spiszesz to Osborn ci da pierdolony medal, żołnierską emeryturę i odeśle do domu!? Nic nie dostaniesz, jak przestaniesz być potrzebny zginiesz, jak ci latek przybędzie i będą lepsi, to cię po prostu potraktuje kaźnią. O jakim żołnierstwie i dezercji pierdolisz? To nasza szansa wyrwać się z koszmaru jaki nam zgotował. Mogłem się nie zapisywać do thunderboltsów i spokojnie przyjąć wyrok śmierci miałem większe szanse uciec z wiezienia niż tutaj. Nie czujesz się oszukany, tak ci ten mózg wyprali w ruskiej armii, że jak ci w ryj plują to z uśmiechem mówisz, że to deszcz pada i dalej wielbisz dowódców sadystów!

Maker szykował się do potencjalnego ataku od strony Alfy, na szczęście wciąż miał w okół siebie ciasną barierę ze ściany mocy.
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

pn paź 29, 2012 7:44 pm

Richard ""Rock Thunder " Tündér

Olbrzym pokręcił głową zniechęcony. Gdy się odezwał w jego głosie dało się wyczuć smutek

- Maker on o tym wie, na pierwszej odprawie walną nam przemowę jak to jesteśmy kurwa trupami i że nic nas nie czeka, więc tym bardziej nie wiem, za co on do jasnej cholery się bije! - wytłumaczył nowemu

- Wiktor może i jestem głupi, ale nie aż tak, nie wierzę, Barlogowi bo to zjebany sadysta, który by pewnie spuścił nad naszymi zwłokami, bez urazy - ostatnią część zdania skierował do demona

- Powiedz mi w takim razie, jaką mam gwarancje, że moja stara i Steve żyją? Żadnej! Osborn się pewnie nie trudził żeby ich stamtąd wyciągnąć przed rozwaleniem baz, bo ma wszystko i wszystkich w dupie! No i naraziło by to jego WIELKI kurwa tajemniczy atak

- Wiem, że Barlog może kłamać, ale mało mnie to obchodzi, on przynajmniej ma możliwość przywrócenia ich do życia, czego pewnie nie zrobi. - stwierdził z żalem

- Nie znam tego całego Króla, nie wiem, co to za jeden i pewnie rzeczywiście nas wyrucha. Ale pewien tego nie jestem, bo gdzie mi do takich kurewski mądrali jak wy, nie umiem mędrkować i się zastanawiać mało wiem, ale wiesz, co wiem Wiktor?! - całe zdanie ociekało jadem a ostatnia część została wypowiedziana niemal histerycznie

- Wiem kurwa jedno: Mam dosyć kurwa zabijania normalsów, ja mogę walczyć z mutkami z przyjemnością zdechnę rozpierdalając kosmitów, ale jak na razie pomogłem rozpierdolić spokojną wiochę, zajebistą wyspę, na której byli jedyni goście, co chcieli zrobić dla mnie coś dobrego a teraz musiałem pomóc rozpierdolić tą przyjemną miejscówkę - Rick zacisną pięści ze złości i pierdolną w kamienną ścianę

- Nie jestem kurwa żołnierzem jak ty ani jebanym sadystom jak Barlog czy Węglan. Lubię się bić i całkiem fajnie mi tu w, Tunderboltsach. Ale czemu kurwa mam wszystko wysadzać i mordować?!? Nie mogę kurwa spać po nocach od koszmarów! Ciągle widzę ich gęby! Nie mogłem nawet spać jak zabiłem te stuknięte białasy z mamra a oni, se kurwa na to zasłużyli!!!-

Alfa mógł z łatwością orzec, że Rock Thunder wykazuje klasyczne objawy Stresu bojowego. Nie raz widział jak jego koledzy z różnych oddziałów wariowali i najwyraźniej to samo działo się z wielkim mutantem, który rozpadał się psychicznie na jego oczach

- Przeraża mnie to wszystko! Nic już kurwa z tego nie rozumiem i mam dość! Sam mi mówiłeś, że nie mam szansy wyjść z tego żywy, więc, po co mam walczyć za Osborna? Ciebie może ocalili przed krzesłem, bo zachowujesz się jakbyś wyszedł z dożywocia albo, death row, Węglika i Barloga też pewnie gdzieś trzymali, ale ja ?! - Olbrzym wpadał w coraz większą histerie, gdzieś tam z tyłu głowy słyszał głosik, który mówi mu, że robi z siebie kretyna i okazuje słabość, ale nie mógł już zatrzymać powodzi emocji i żalów, które się z niego wylewały

- No dobra nie jestem kurwa jakimś ugrzecznionym pedałkowatym lalusiem. Gangowałem, ale to się wszystko miało zmienić do kurwy nędzy! Miałem moc i zapewnione miejsce w X- menach ! Mogłem kurwa wreszcie zrobić coś dobrego ze swoim parszywym życiem! A potem przyszedł ten menda Osborn i mi to wszystko zabrał! Na początku chciałem sobie wmówić, że nadal mam szanse odrobić wyrok, że to tylko wojsko, ty mi zabrałeś to kłamstwo, potem myślałem, że zrobię coś dobrego, pomogę komuś? Ale oni mi karzą tylko mordować i nawet ja wiem, że po tym wszystkim będą mnie chcieli zabić! Nawet jak Matka ze Stevem żyją to, czemu niby mieli ich wypuszczać??? Jestem cholernym śmieciem a śmieci nie zasługują na szczęśliwe zakończenie jak na cholernych filmach!

- Chciałem być jednym z tych dobrych, całe życie mną pomiatano, zawsze byłem gorszy i głupszy i nawet jak wreszcie dostałem zajebiście fajną moc i myślałem, że wreszcie mój cholerny pech odmieni znów się wszystko obróciło przeciwko mnie

- Śmierć Kevina udowodniła mi, że w oczach Osborna nie jestem nawet przydatnym narzędziem i że zapierdoli mnie bez chwili wahania. Przed Tundersami nie byłem jakiś najgorszy, odsiedziałem większość wyroku za rozboje, nie zapakowali mnie za morderstwo. Ja chcę kurwa z powrotem tamto życie! Mojego Harleya, miejsce w Klubie! Chcę być w X - menach nawet, jeżeli dla ciebie są głupimi cipami, choć gówno o nich wiesz Wiktor! Chcę moją pracę w kamieniołomach! I tak kurwa uważam, że należą mi się napalone na moje blizny sucze. Jakby na mnie czekały to miałbym, za co walczyć - Richard wiedział, że jęczy jak głupi dzieciuch, ale mało go to obchodziło


- Nie ufam ani Barlogowi ani temu całemu Królowi, ale z nimi mam, chociaż trochę szansy, że wyjdę z tego żywy! U Osborna czeka mnie tylko głupia śmierć a nawet nie wiem, za co walczę! A ty Wiktor, za co chcesz położyć głowę? Za Osborna? Za Amerykę?! Za ich Kłamstwa?!?!


-WIESZ, CO WIKTOR?! Pierdolę SYSTEM! Wolę spróbować szczęścia z tym zjebanym sadystom - to powiedziawszy wskazał palcem na Barloga, po czym stanął tak żeby mieć demona za plecami

Cały dyszał ze złości, ale cieszył się, że wreszcie mógł to z siebie wyrzucić
Ostatnio zmieniony pn paź 29, 2012 8:22 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 6 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

pn paź 29, 2012 8:23 pm

Ragnar Von Roek alias Balrog

Demon uśmiechnął się złowieszczo na wypowiedź Makera. Dokładnie to samo planował z początku. Jednak...
- Dobrze mówisz Maker. Ale nikogo tu nie zostawię na 65 milionów lat. Jak się do nas dołączycie, w porządku. Jeśli nie, walkę przeczekacie tu. Przymusu nie ma. Jeśli my wygramy, przyjdę po was i was wyzwolę. I dam wam wolność, nie żądając niczego w zamian. Jeśli poniesiemy porażkę... Za trzy miesiące otworzy się samoistnie portal z powrotem na zdewastowaną ziemię. Przyjdzie po was kiedyś Goblin i będzie zapewne wściekły. Co zrobi pozostawiam waszej fantazji. - demon uśmiechnął się kwaśno.

Alfa przeglądał skrzynki. I był zapewne zdumiony ich bogatą zawartością.
W skrzynkach znajdowały się przede wszystkim zapasy, suszone owoce, chleb, suchary, śledzie w occie, wędzone ryby i mięso. A także dżemy, konfitury, masło, różne sery, kakao, pasteryzowane mleko w puszkach. Cukier, ziemniaki, ogórki zarówno konserwowe, jak i kiszone. I różnego rodzaju inne przysmaki. Widać było, iż Demon poświęcił nieco czasu na przygotowanie prowiantu. W skrzynkach znalazły się również alkohole i piwo. W zależności od tego ilu by tu pozostało, powinno starczyć na jakieś 2 - 3 miesiące. Była też mała kuchenka gazowa i sporo wody. A także mydło i inne przybory.
Obok skrzynek stało również jakieś ustrojstwo filtrujące powietrze. Co sugerowało, iż są albo bardzo głęboko pod ziemią, albo wręcz gdzieś gdzie nie ma powietrza.
Od głównej groty odchodziło parę małych wypustek, we wszystkich poza jedną znajdowały się materace. W tej bez znajdował się głęboki dół, zapewne na nieczystości.
Skan otoczenia zdradził, iż za skalnymi ścianami kryje się ściana z jakiegoś magicznego metalu, tłumiąca wszelkie rodzaje czujników i komunikacji. A zapewne to nie były jej jedyne właściwości.

- Rick - demon zwrócił się do osiłka. - Nie jestem urażony, ale źle mnie oceniasz. Gambia wskrzesił kto inny, ale ja jednak trzymałem się obietnicy, i dałem mu odejść. Nie przeszkodziłem mu. Choć mogłem to z łatwością zrobić. Obietnice traktuję poważnie. I dbam o towarzyszy, co z resztą wiesz. Jeśli będę mógł coś zrobić, zrobię to.
- I Rick ma rację, nasze ostatnie misje jakoś nie bardzo były "chwalebne", co nie? - zakpił nieco Balrog.

- Spokojnie Alfa. Salutowanie byłoby miłe, ale dla ciebie zrobię wyjątek. - demon wyszczerzył się w grymasie uśmiechu.
- Nie. Źle to widzisz. - demon spoważniał, a jego głos brzmiał wręcz smutno. - Ja wam niczego nie dam. Wolność musicie sobie sami wziąć, ja jej wam nie dam. Jedynie oferuje wybór. Nie oczekuje też niczego od was ponad wsparcie w bitwie. Ale mogę wam obiecać, że będziecie walczyć dla siebie, nie dla goblina.
- Zrozum jednak, że nadszedł po prostu moment gdzie ja muszę opowiedzieć się po jednej ze stron. I ja wybrałem. Daje wam tą samą możliwość. Więcej. Proszę, tak dobrze słyszysz, proszę was, byście stanęli u mego boku, i zawalczyli o swoją wolność.
Doceń też choć trochę, iż wyciągam do was rękę, ryzykując wiele, zamiast najprościej w świecie wy teleportować was do jądra ziemi czy od razu do piekła, lub innego równie zabójczego miejsca. Było by to o wiele prostsze rozwiązanie. Nazwij mnie sentymentalnym durniem, ale jesteśmy jednym oddziałem, i kameradów nie porzucam. Ale... nie pozwolę, powtarzam, nie pozwolę pod żadnym pozorem, by ktoś staną między mną a wolnością. Jeśli dojdzie do bitwy między SK i Aresem a potem Goblinem, to ja wiem po której stronie stanę. I wiem też dlaczego. A ty? Wiesz dlaczego walczysz po tej a nie innej stronie?


Demon westchnął. - Co do SK. Ten świat niszczyliśmy na rozkaz Goblina i pod przymusem. SK może nie jest szczęśliwy, ale to rozumie. To, co zniszczone zawsze można odbudować, o ile się jeszcze żyje oczywiście. Istnieje pewien sojusz, którego on i ja jesteśmy członkami. I ten sojusz nie ogranicza się tylko do nas dwojga. Zawarłem z nim umowę, i choć zdrada zawsze jest możliwa, to umowę zawarł szczerze. A uwierz mi, wyczuł bym, gdyby kłamał. Nie zamieniamy jednego pana na drugiego. Różowo na pewno nie będzie. Ale nie mamy tak naprawdę nic do stracenia.

Demon odprowadzał Alfę wzrokiem, gdy ten udał się do przeciwległej ściany.
- Nie wierzysz mi. Szkoda. Jeśli wolisz schować głowę w piasek, jeśli boisz się zawalczyć o swą wolność, jeśli lękasz się Aresa, Goblina i Sentriego, proszę bardzo. Zostań tu. Niech inni walczą za ciebie. Niech inni decydują o twym losie. Wież mi lub nie, nasza grupa wie jak wrócić, ja również nie zamierzam zostać w tym czasie. wiemy jak pokonać goblina i jak poradzić sobie z Sen trym. Nie będę was czarował, łatwo nie będzie i może się nie udać. Ale ja jestem gotów zaryzykować. Nie cofnę się. Albo zerwę kajdany albo zginę. Innej opcji nie ma.
Demon przykucnął i przemówił w bardziej przyjacielskim tonie.
- Byłbym zaszczycony, gdybyś walczył u mego boku. Ja mam już dość obroży i łańcuchów, a ty? Zerwijmy je razem albo zgińmy w ostatnim akcie sprzeciwu, męstwa i odwagi. Jeśli pisana jest nam śmierć, pragnę zginąć jako wolny mąż. Nie jako niewolnik pod butem śliniącego się zielonego kurdupla. A ty?
- Co powiecie? Kto jest ze mną? Wiktor?
- Balrog zaprezentował pełen kunszt kuszenia, i uwodzenia w iście demonicznym stylu. Jego głos brzmiał przekonująco, niemalże hipnotycznie.
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

pn paź 29, 2012 8:45 pm



Siedzący do tej pory Węglan podniósł się podczas przemówienia Alfy z uśmiechem na ustach. Tego właśnie oczekiwał. Węglan był siepaczem. Bardzo skutecznym i nieobliczalnym, ale nadal siepaczem. Mógł się stawiać i kwestionować, konstatować decyzje innych, choć znaczenia tych słów pewnie nie znał. Nie był jednak mówcą zdolnym porwać innych. Co innego Alfa. Ten miał gadane i choć nieczęsto Grafitowy wojownik zgadzał się z ukraińcem, to musiał przyznać, że był przekonywujący. Nie to, że go przekonał, bo Węglan miał podobne zdanie.

I choćby Shadow King naprawdę dawał wolność, to psychopatyczny mutant nie skorzystałby z propozycji gdy pochodziła od Rogacza. Poza tym, kto powiedział, że Węglanowi zależało na wolności? Kto powiedział, że Kaźń była jakimkolwiek problemem dla Czarnucha?

- Alfa jest w błędzie - Węglan podniósł się płynnie na nogi. - Mylisz się mój ty ulubiony ukraiński skurwysynu- Na czarnej twarzy mutanta zagościł dobrze znany, psychoptyczny szeroki uśmiech. - Ja Ciebie naprawdę lubię sukinsynu i nie zabiłbym Cię, nie rzucił do gardeł. Co prawda mam ochotę przypieprzyć temu srebrnemu kutasowi w kondomie z mocy, który w ogóle nie ogarnia co tu się dzieje, a gada jakby demony były wzorem zaufania i prawdomówności.
Węglan stanął obok Wiktora spoglądając na głupiego mięśniaka.
- Rick, jesteś naprawdę tak tępy na jakiego wyglądasz. Nie jesteś Johnnym Blazem, żeby wykpić się z paktu z siłami, które Cię przerastają, więc przestań pierdolić. Naprawdę, więcej pożytku byłoby z Ciebie, gdyby zamienili ci mózg z glonojadem. Szkoda, że Osborn wybrał Elastica zamiast bezwartościowego śmiecia jak ty. Tamten nie dość, że nie pierdoliłby od rzeczy, to jeszcze byłby przydatny w walce.

- Miguel, Bane piłeczka po waszej stronie. Wolicie pewny układ z Osbornem, czy mgliste obietnice Rogacza. Czasu jest naprawdę niewiele.


Węglan odwrócił się w stronę zamaskowanego Wiktora posyłając mu oczko, upiorny uśmiech, a także widok pikającej na czerwono lampki nadajnika od Aresa. Zanim mutant odwrócił się do reszty, komunikator niknął pod fałdami włókien. Tak, Węglan był jednak skurwielem.
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

pn paź 29, 2012 9:04 pm

Richard ""Rock Thunder " Tündér

Na słowa demona uśmiechnął się nieznacznie

- Teraz to możemy mówić różne rzeczy, jak byś zrobił to nie wiem. Za często ktoś mi pierdolił o honorze i przyjaźni a potem próbował wsadzić kosę w bebechy wiec to nic osobistego - wytłumaczył się

- Ale układ, który proponujesz wydaje się być uczciwy dla wszystkich, jeżeli stary i Klub mi cokolwiek wbili do głowy to wierność kumplom. A nie jakiemuś tam świrowi z urzędu, nie mówię, że was wszystkich uwielbiam, ale szczerze mówię, że nie chcę nikogo z was zabijać

Spojrzał się z pod byka na drugiego siłacza w drużynie

- Nawet ciebie Węglik nie chcę napierdalać, choć wkurwiasz mnie strasznie jesteś równie zjebany, co Barlog. I nie zgrywaj mi tu Mondruśa, bo rozumiesz z tej zjebanej sytuacji tyle, co ja i jesteś tak samo głupi, sam jesteś śmieciem pierdolony gimpie a ja swoją część roboty zawsze wykonywałem.

- A o Kevinie to ty nie mów, bo znałem go lepiej niż ty i zamierzam pomścić
- warknął

- Nie chcę walczyć ani z tobą ani z Wiktorem przez szacunek do Tunderboltsów i tego, co razem przeszliśmy. Nie wchodzę z Barlogiem w żadne umowy i nie wiem, kim jest ten kolo, o kim mówisz, przynajmniej z demonem wiem, o co walczę i mam gwarancje, że jeżeli zdechnę to nie od kaźni, ale w walce jak na wojownika przystało i trafie do Walhalli

- Na Genoshy stchórzyłem. Powinienem wziąć Gambita pod pachę i spierdalać siłą, ale za bardzo załamała mnie jego śmierć. Drugi raz nie będę tchórzył jak mam zginąć to, jako WOLNY MUTANT! A nie jebany pies - ryknął

- Miguś, Benek wolicie być zabaweczkami zjeba czy wolnymi ludźmi ? Czy może wolicie iść na układ z Osbornem który wygląda tak: "Zrobicie wszystko co wam karzę a ja i tak was zajebie jak będę miał takie widzimisię " ?
Ostatnio zmieniony pn paź 29, 2012 9:19 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

pn paź 29, 2012 9:19 pm

Bane
- Układ? Jaki układ - Bane uśmiechnął się szeroko - Myślicie, że paktujecie i ustalacie warunki? Gówno. Wszyscy walą was w dupę kiedy chcą, i nie mówię tylko o Osbornie, ale i o niektórych z ekipy.
- Nie pierdolcie o honorze i szacunku. Najpierw mordowaliście z pieśnią na ustach na rozkaz Osborna a teraz wam nie pasuje że może wam usmażyć dupy? I tylko dlatego, że denom powiedział, że drugie demon powiedził, że będziecie mieli układ. I to gdzie? Milion lat przed nasza erą? A co jak Shadow King się na was wypnie? Nie chce pokazywać palcem, ale ktoś nam zrobił 100 letnią zimę. Debile, jak chcecie stawiać się Osbornowi to róbcie to u nas, gdzie macie szanse uciec.
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

pn paź 29, 2012 9:23 pm



-Nic razem nie przeszliśmy. Nie masz honoru, nie jesteś wojownikiem i nie trafisz do Valhalli. - Węglan z wyraźną radością szydził z Ricka. Trafił w czuły punkt i nie miał zamiaru rezygnować.

- Jesteś zwykłym tchórzem, pomyłką selekcji do Thunderbolts i zmazą na oddziale. Nigdy nie będziesz wolny, a Rogacz nigdy nie zaproponuje ci uczciwego deala. Jesteś tak tępy, że przynosisz wstyd tej jednostce. Naprawdę dziwne, że ktokolwiek powołał cię do Boltsów. Mutant zrobił kilka kroków na przód stając prowokacyjnie przed Rickiem.

- Prawda w oczy kole kretynie? Że Kevin był lepszy? Że zginął bezsensownie, a taki bezradny cykor w stroju gangera jak ty żyje. Jak się czujesz ze świadomością, że Osborn popełnił błąd? Że osłabił oddział bezsensownie, że wybrał jego zamiast Ciebie? Jak to jest mieć na sumieniu Gambita, Icemana, swojego kompana - Kevina, tą wykorzystaną małolatę, którą Ci twój rogaś poducił, co? Pamiętasz ją? Pamiętaz tamten deal? Prosty, zwykły, uczciwy. Pamiętasz śmieciu?

Węglan zbliżył się do Ricka stajc centrymetry od niego z prowokacyjnym uśmiechem. - Pamiętasz?

Na uwagę o stuletniej zimie, Węglan uśmiechnął się i przepraszająco wzruszył ramionami.
Ostatnio zmieniony pn paź 29, 2012 9:29 pm przez Suldarr'essalar, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

pn paź 29, 2012 9:42 pm

Richard ""Rock Thunder " Tündér

- „U nas" mamy jeszcze mnie szans niż tu, bo jak tylko spróbujesz uciec to cię teleportują i uśpią albo zabiją jednym słowem. Próbowałeś jak i ja to wiesz jak się kończy - odpowiedział na wątpliwości Bana

- Jak chcecie to przeczekajcie sobie tutaj, ja zamierzam walczyć - stwierdził

Kiedy Węglan podszedł do niego próbując go prowokować popatrzył się na niego ze zdziwieniem, po czym ryknął mu śmiechem prosto w twarz

- Co zboku naprawdę tak bardzo chcesz żebym ci przyjebał? To musisz mieć lepsze teksty, bo taką słabizną to mnie tylko rozśmieszasz - wykpił drugiego mutanta

- Gambit żyje ty pacanie, Penny go wskrzesiła zanim wyspa poszła się jebać a jeżeli potem znów padł od tego pecha to już nie moja wina. Zrobiłem dla niego, co mogłem i spłaciłem swój dług. Ice mana to ty zabiłeś pojebie, rzeczywiście głupio mi, że nie umiałem uruchomić tych cholernych resztek obroży, ale nie znałem go na tyle dobrze żebym się chciał na tobie mścić. Po za tym należała mu się kara za to, że zamroził wszystkich na wyspie. A Kevin sam sobie winny bo startował z mordą do Szefa

Wspomnienie Rose zdenerwowało go trochę bardziej, ale tylko przez chwile - I tak by umarła, mój błąd i za to dalej jestem wkurwiony na naszego demona i siebie, ale teraz i tak już tego nie zmienię - teraz przyszła kolej Ricka na to żeby wzruszyć ramionami

- Jestem lepszym wojownikiem niż ty zboczony pacanie, gówno wierz o Valhalli gówno wiesz o honorze, bo chodzi ci tylko o to żeby dostać wpierdol.

- Jesteś zjebanym ćpunem i zbokiem nie dasz rady mnie obrazić. O Kevinie chuj wiesz i masz go w dupie i wykorzystujesz jego pamięć tylko po to żeby mnie wkurwić, tak samo jak chuj wiesz o mnie i nie masz prawa mnie oceniać
- skończył obojętnym tonem
Ostatnio zmieniony pn paź 29, 2012 9:49 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

pn paź 29, 2012 10:28 pm

Ragnar Von Roek alias Balrog

- Bane, a tobie pasuje, że goblin może nam usmażyć dupę wedle woli? I jak już wspomniałem, zamierzamy wracać do naszego czasu. Skoczymy tylko na chwilę z powrotem na ziemię, załatwimy tam co mamy do załatwienia, a potem wracamy do przyszłości.

- Węglan, zostaw małego w spokoju, co? Jak ty byś się poczuł, gdyby ktoś kazał ci wybić twoich przyjaciół? Choć... przepraszam, ty zapewne nie wiesz co to słowo znaczy, więc cię to nie rusza. Ale powiem ci szczerze, że się bardzo dziwię. Nie sądziłem, że będziesz miał cykorę przed zmierzeniem się z Aresem. Ale widocznie cię przeceniłem. No cóż. Rick na którego tak najeżdżasz, ma większe jaja od ciebie, nie boi się dokopać Aresowi i Goblinowi.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

pn paź 29, 2012 10:44 pm



- Balrog widzisz, że nie przegadasz, wiesz już kto jest po naszej stronie bierz nas stąd i spadamy skopać tą boską dupę Aresa.Im dłużej gadamy tym mniejsze szanse na atak z zaskoczenia.
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

pn paź 29, 2012 10:46 pm

- Wracamy? A kto nas zawróci do przyszłości? Ty czy Shadow King? - zaśmiał się Bane - Ani jednemu ani drugiemu nie ufam. Tobie nie potrzebni świadkowie zdrady , no i... lubisz pozbywać sie innych w speltakularny sposób, Kingowi tez nie są potrzebni kolesie, którzy moga dobraćmu się do dupy i do tego wybili mu tego zabaweczki.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości