Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

wt lis 20, 2012 6:44 pm

Ragnar Von Roek alias Balrog

Widząc co się święci, demon odruchowo spróbował umknąć. prześlizgnąć się między wymiarami, zagłębić w cieniu między światami, by wypłynąć na wierzch zupełnie w innym, najpewniej dużo bezpieczniejszym miejscu.
Przeraźliwy ryk pełen wściekłości i frustracji wyrwał się z gardła bestii, gdy postrzegł, iż coś niezmiernie potężnego blokuje jego magię. Przez chwilę demon miotał się wściekle, rozbijając podziemne głazy.
Mógł uciekać, ale nie był pewien, czy zdąży się oddalić na tyle, by być wystarczająco daleko od eksplodującego jądra ziemi. Ale były też inne możliwości... jeśli zawodziła magia, czas, by się zwrócić ku jego drugiej pasji, czyli nauce... Ale potrzebował kilku zaawansowanych urządzeń... Spojrzenie bestia skupiło się na zbroi Alfy. Demon oblizał swe czarne wargi z chytrym uśmieszkiem.

~ Proponuję rozstrzygnąć to drobne nieporozumienie później. Zdaje się, iż mamy poważniejsze problemy. Alfa, jeśli dasz mi dojście do swojego pancerza, będę mógł nas stąd teleportować. Wszystkich. Co wy na to?
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

śr lis 21, 2012 8:35 am



Stiven już podjął decyzję więc nie było odwrotu. Otoczył się ścianą mocy i ruszył w kierunku błony, brutalnie taranując ją i starając się przebić na drugą stronę. Liczył się z tym, że będzie bolało, ale lepsze to niż być uwięzionym w jakimś nieznanym wymiarze na zawsze.

 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

śr lis 21, 2012 11:58 am

Richard ""Rock Thunder " Tündér

Richard przestał przejmować się szczegółami i po prostu pozwolił, aby wciągnął go wir walki

- YOU'VE BEEN THUNDERSTRUCK!!! - Krzyknął bijąc Bana po łbie zupełnie nie przejmując się tym, że Barlog wykonał za niego większość roboty. Temperatura zaczęły się robić naprawdę ostra ~Lepsze tu niż zamrażanie, ale i tak mało przyjemne ~- pomyślał, rozproszony nie zdążył dopaść symbiota który wykorzystał okazje i gdzieś odskoczył

Kiedy usłyszał propozycje demona sam odezwał się do Alfy - No to jak Wiktor giniemy jak wojownicy czy ratujemy skóry żeby znów się napierdalać? - spytał radośnie, susząc zęby, mimo ciężkiej sytuacji - Ja mam jeszcze parę spraw do załatwienia, ale w sumie taka śmierć też by była zajebista. Decyduj stary - dodał, bo mimo wszystko fajnie by było jeszcze pożyć
Ostatnio zmieniony śr lis 21, 2012 3:16 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 6 razy.
Powód:
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

śr lis 21, 2012 1:20 pm

Śmierć symbiota zdrowo poruszyła Bana, nie lubił tego. Potem zawsze czuł się jakby miał kaca mimo, że nie pił. Zwleczony przez cienie symbiot zwisł niczym szmata. Fioletowe wici wniknęły wgłąb czarnych, martwych. Nagle czarne drgnęły niczym rażone prądem, raz i drugi. Nagle z nieludzkim jękiem zwinęły się w sobie i stopiły w kałuże u stóp Bane’a, której powierzchnia zmarszczyła się i popłynęła w górę, oblewając go na nowo czernią.
Chwile później Bane pomknął w górę.
- Węglan, tu Bane, upodabniam się do ciebie. To może boleć. - Jedna z wici oplatająca kostkę Węglana popełzła po nodze, korpusie, szyi i wniknęła pod węglowe włókna, by wedrzeć się w lewe nozdrze Węglana.
Błyskawiczny lot nadszarpnął Bane’m, do tego chłód i rzadkie powietrze zaczęły dawać się we znaki, ale nagle to przestało przeszkadzać. Co innego było problemem, zderzenie z Węglanem, Bane nadludzkim wysiłkiem wygiął ciało niczym Spiderman. Minęli się o centymetry. Łączące ich włókna pozwoliły wyhamować.

 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

śr lis 21, 2012 3:19 pm

Wiktor "Alfa" Stiepanowicz - dobrze zbudowany, wygolony Ukrainiec



- Dostał skurwiel! - krzyknął w głośnik komunikatora Wiktor, niczym pilot myśliwca po trafieniu w maszynę wroga. Normalnie zwykłe trafienia nie wywoływały w nim takiej ekscytacji ale w obecnych warunkach aobecny atak wymierzony w Półdemona właściwie w całości opierał się na własnych obserwacjach, zgadywaniu i improwizowaniu więc mogło być z jego skutecznością różnie. Okazało się jednak, że jego założenia i przeprowadzenie były poprawne i skuteczne i operator pancerza z satsfakcją obserwował jak pociski rozłupują fragmenty demonicznego olbrzyma. Podobnie spokojny i chłodny komunikat na wyświetlaczu wewnętrznej strony hełmu o tym, że 34.7% pocisków trafiło w wyznaczony cel cieszyło jego serce. ~ Nieźle jak na 3000 strzałów na minutę. ~ Wiedział już teraz a nie musiał gdybać i zgadywać, że może trafić, zranić a więc i pokonać przeciwnika czego wcześniej z powodu jego sztuczek, maskowania i eteryczności wcale nie był pewny. To wszystko jednak obecnie minęło i właśnie ten krótki okrzyk był tego wyznacznikiem.


Gdy jego chłodnejsze wojskowe wyszkolenie opanowało jego gorącą słowiańska naturę rzutem oka ogarnął resztę systemów pancerza i sytuację na polu walki. Pancerz był w porządku, na razie nie ucierpiał niczym poważnym w trakcie trwanaia walki. Chociaż trochę niepokoiła go stale wzrastająca temperatura otoczenia, na razie nie zagrażała jednak ani wewnętrznym sytstemom ani tym bardziej jej pilotowi. Walka zaś, chyba szła nieźle. Węglan zdaje się wyłączył z walki tę dziwną siłę która wspierała buntowników. Znając Graficiarza Wiktor domyślał się, że pewnie ją rozszarpał albo zgniótł. Nie obchodziło go to poza tym, że Węglan wciąż był operatywny i mógł się zabrać za kolejnego przeciwnika. Choć atak chwilowo wyniósł go na znaczną wysokość. Zdaję się, że na orbitę...

Jednak jego czujniki, początkowo głównie radary zaalarmowały Alfę o zbliżaniu się nowego obiektu. I to cholernie szybkim zbliżaniu! Co więcej byłemu sowieckiemu żołnierzowi wydało się dziwnie podejrzane, że czas i miejsce dziwnie pasiła do lokalizacji ich pola walki. ~ A więc atak... ~ tylko nie wiedział w kogo. Może SK lub Ares spanikowali i po prostu chcieli pozbyć się ich wszystkich? Może włączył się jeszcze ktoś trzeci? Nie było czasu by się nad tym zastanawiać. Ukrainiec zgodnie ze swym zwyczajem założył, że żadnego wsparcia dla nich nie będzie wiec albo ktoś postanowił wykończyć Thunderboltów albo ich wszystkich. Jakby na potwierdzenie tych obaw radar pokazał mu, jak Weglan po bezpośrednim zbliżeniu do nowego obiektu "odpadł" od niej brutalnie odrzucony w przestrzeń. Ponadto wszelka łączność z nim przestałą istnieć.

Miał mało czasu, cholernie mało by akoś zareagować. Wszystko działo się tak szybko. Ten kosmiczny meteoryt lub co bardzie prawdopodobne pocisk manewrujący z jakimś super - zabijającym - gównem na pokładzie zaraz tu będzie. Przerwał na moment ostrzał Barloga by przeładować broń. Widział jak tamten miota się wściekle pod ziemią. Wyglądało, że jakiś jego przekręt nie wyszedł co go "dość zdenerwowało". Następnie jednak i on i Rick zabrali się za negocjacje. ~ Trochę późnawo... Trzeba było myśleć wcześniej! Mówiłem, że Thunderbpoltów się każdy boi i nikt nam czegoś takiego nie puści płazem?! No kurwa, pewnie, że mówiłem no ale pan supercwany demon chciał być oczywiście cwańszy! ~ przemknęło wściekłemu i rozgoryczonemu weteranowi. Gorycz i złość były tak silne, że zagłuszyły nawet satysfakcję z tego, że jakoś jednak miał rację mimo tego, że był tylko tepym postkomunisycznym, przegranym trepem.

Otrzeźwiał jednak zauważając, że mimo wszystko rozważa jednak propozycję dwóch byłych Boltów. Zawahał się trzymając palec na spustach ale jeszcze go nie używając. Jakby nie patrzył... Nie chciał umierać... Propozycja Demona była kusząca. Miałby zagwarantowaną ewakuację gdzie indziej. I tam mógłby dalej się wziąć za wykańczanie Barloga. Ricka, tą oslepioną i omamioną obietnicami choragiewkę było mu szkoda. Był tylko narzędziem i zabawką w rękach demona i jego sojuszników. Ten cały Maker dał dyla. Węglan chyba oberwał ale czujniki wciąż pokazywały unoszącego się w przstworzach. Jakby był martwy albo niezdolny do walki to by już spadł. Bane zwiał i dołączył do grafitowego psychopaty. Na tarczy celowniczej dla kosmicznego ataku pozostał niezdecydowany Miguel, on sam i dwóch zdrajców. Co robić?

W końcu uśmiechnął się do siebie z sadystyczną satysfakcją i dał im odpowiedź. Przełączył się na ich pierwotny, ogólny kanał by słyszeli go wszyscy obecni i dawni Thunderbolts i rzekł - Małe niepoozumienie? Ty kurwa, zdradę, dezercję i rozjebanie najlepszego oddziału specjalnego w tym systemie nazywasz "małym nieporozumieniem"? Jaja se chujku robisz? - mówił stosunkowo cicho bo z wściekłość dławiła mu gardło i wręcz zasnuwała czerwoną mgiełką wzrok. Ale dzięki komunikatorowi wiedział, że i tak jest świetnie słyszalny przez wszystkich adresatów. No może prócz Węglana. - I wiesz Barlog... Jakoś po ostatnim twoim teleporcie straciłem zaufanie do twoich usług transportowych... - rzekł wciąż cicho i zjadliwie uprzejmie. W końću jednak dotarł do głównego punktu swojej odpowiedzi, którego co prawda Barlog już i tak odgadł, ale lubił jak wszystko było jasne. - Więc nie tym razem palancie! Teraz zdechniesz tutaj! - i pociagnął wstrzymywany do tej pory spust. Broń Alfy, wciąż sprawna i gotowa ponownie posłała swoje pociski do namierzonego przez elektoroptykę celu.

Wiktor właściwie był zaskoczony, że Demon nie może zwiać. Coś musiało się zchrzanić z jego teleportem bo dotąd nie potrzebował niczyjej pomocy by zaatakować znienacka lub dać dyla gdy było to potrzebne. Nie wnikał co się stało ale zamierzał wykorzystać kłopoty przeciwnika. Cały czas strzelał w demona nawet jak już wcisnął przycisk aktywujący silniki pancerza z zamiarem szybkiej ewakuacji.
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

śr lis 21, 2012 3:45 pm

Richard ""Rock Thunder " Tündér

Słysząc odpowiedź Alfy tylko wzruszył lekko ramionami i rzucił się na zbroje zasłaniając demona przed gradem pocisków. Zamierzał spróbować unieść wielki strzelający różnym cholerstwem kawał żelaza, co w razie sukcesu z pewnością utrudniłoby Ukraińcowi celowanie. W końcu, aby stanąć u progów Valhalli trzeba zginąć w boju a nie od pierdolonego upału więc równie dobrze mógł zakończyć życie spełniając obietnice daną oszukańczemu demonowi

Ostatnio zmieniony śr lis 21, 2012 4:07 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 3 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

śr lis 21, 2012 4:39 pm

Ragnar Von Roek alias Balrog

- Semantyka bracie.... ale jak sobie życzysz, twoją zbroję i tak dostanę. - odparł demon krótko.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

pt lis 23, 2012 1:33 pm

Thunderbolts

Balrog już raz zdołał przejąć umysł Alfy, spodziewał się, że teraz pójdzie mu jeszcze łatwiej. Niestety, nie mógł przewidzieć rozwoju sytuacji. Bane, cały czas połączony z Węglanem cienką nanonicią, poleciał pociągnięty siłą skoku grafitowego mutanta. Wtenczas Alfa, który szykował się do wystrzelenia kolejnej serii, również został pociągnięty przez znikającego w przestrzeni kosmicznej symbionta. Atak cieni trafił w pustkę, a Węglan, Alfa i Bane zniknęli daleko od Ziemi. W samą porę, gdyż nieznacznie wolniej niż wiązka energii wyemitowanej przez ciemnoskórego mutanta, w zieloną planetę uderzył rozpędzony nagi mężczyzna. Dopiero wtedy Balrog zdał sobie sprawę, że celem nie była Ziemia, tylko on sam, Ragnar von Roek.



Maker

Maker, pokryty zbroją stworzoną z czystej mocy, z wysiłkiem przebił się przez błonę otaczającą Ziemię. Nie było to łatwe, osłona sprawiała wrażenie niemal inteligentnej w swoich próbach utrudnienia podróży Stevenowi. Membrana, podczas przebijania się przez nią zarazu gwałtownie się oziębiała, by potem rozgrzać się do temperatur, które naturalnie występują wyłącznie we wnętrzach supernowych.

Jednakże Maker nie byłby sobą, gdyby w końcu nie dokonał dzieła. Nieustępliwy człowiek bardziej dzięki swojej sile woli i uporowi niż mocom zapewnianym przez pierścień, przebił się przez osłonę. Ziemia robiła wrażenie pustej, tak jakby ktoś dokończył dzieła zniszczenia rozpoczętego przez Thunderboltów. Inżynier z olbrzymią szybkością oblatywał całą planetę szukając śladów ludzkiego życia.

W końcu je znalazł. Na jednej z wysepek oceanu Tetydy dostrzegł dziwną górę na szczycie której siedziała jakaś rogata postać. Kiedy podleciał bliżej zauważył, że po pierwsze, góra jest usypana z ludzkich czaszek, po drugie, u jej stóp cztery olbrzymie konie stworzone z ognia rozciągały przywiązane do nich łańcuchami ciało Aresa.

Rogata figura zauważyła Makera i pomachała do niego dłonią, w której trzymała olbrzymi topór, bronią, którą musiała odebrać ostatniemu szefowi Thunderbolts.
- Śmiertelniku - zawołała dziwna postać - Jestem Kyknos, syn Aresa. Teraz ja jestem bogiem wojny. Wiem, że jesteś jednym z Thunderboltów i dlatego musisz zginąć. Gotuj się więc do walki - rogacz zarechotał głośno - Możesz się opierać. Możesz walczyć nawet setki lat. Mamy wiele czasu, zanim twój rodzaj się znowu pojawi na tej planecie. Zasłona jest już ukończona. Nie zdołasz się stąd wydostać.

Maker unosił się w powietrzu z niedowierzaniem patrząc na stos czaszek. Nie trzeba było geniusza, aby domyśleć się, skąd się tu wzięły. Steven zamierzał walczył. Nie tylko dla siebie. Również dla wszystkich Utopian, którzy zginęli z ręki szalonego syna Aresa.



Węglan

Grafitowy człowiek w końcu wyczuł nić wiążącą go z pasażerami na gapę. Jego potężne dłonie obdarzone były niezwykle czułym zmysłem dotyku, dlatego nie bez trudu Węglan w końcu wymacał cienką mackę i przerwał ją nie wysilając swoich mięśni. Teraz, kiedy miał całą energię ze zderzenia...

Zamyślony Węglan leciał przez przestrzeń, napędzany strumieniem emitowanej energii. Głęboko się zastanawiał nad sobą. Po raz pierwszy poczuł w sobie coś więcej, coś bardziej ludzkiego, coś w rodzaju... Przywiązania? Mutant nigdy nie tęsknił, ale teraz poczuł w sobie coś w rodzaju smutku, że może minie bardzo wiele czasu, zanim znowu spotka się tak blisko z kimś takim jak nagi mężczyzna, który w niego tak mocno uderzył.



Balrog, Miguel i Rick

Na tym świecie została już tylko odrobina magii. To właśnie ją wykorzystał Balrog, kiedy w ostatniej chwili opracował rytuał teleportacji. Toporne, wręcz prostackie zaklęcie zadziałało. Kiedy na Ziemi zaczął się Armageddon, Balrog ze swoimi towarzyszami był na jednym z wcześniej przygotowanych asteroidów-magazynów. Mieli teraz chwilę oddechu, mogli się również zastanowić nad sobą i całą tą sytuacją. Ktoś chciał ich zabić, ale dlaczego? I po co?



Bane i Alfa

Wiktor musiał przyznać Bane’owi jedno - uratował mu życie. Gdyby nie działanie symbionta, to nawet zbroja Alfy nie przetrwałaby lotu pomiędzy odłamkami rozbitej Ziemi. Teraz, gdy znajdowali się już sporo poza Układem Słonecznym, mogli tylko z nostalgią patrzeć na resztki Ziemi. Ucierpiały również Wenus i Mars, a Księżyc, o dziwo wciąż w jednym kawałku, został zepchnięty ze swojej orbity. Teraz tak jak Thunderbolts, bez celu leciał przez galaktykę szukając dla siebie nowego miejsca.

Mieli dużo czasu. Zbroja Alfy zapewniała mu wszystko, co niezbędne do przeżycia w kosmosie, a Bane ewoluował szybko (nie wspominając o garści genów pożyczonych od Węglana), że już w tej chwili był przystosowany do długich podróży międzygwiezdnych.

~ Teraz dokąd? - zastanawiał się Wiktor przeglądając uproszczone mapy galaktyki, które znalazł w swoim komputerze. Nagle jedna nazwa przykuła jego uwagę. Wiedziony jakimś przeczuciem, specznazowiec uruchomił silniki skokowe zbroi, które teraz kierowały ich dryfem w przestrzeni kosmicznej.

~ Dokąd lecimy? - zapytał przez komunikator Bane.
~ Alfa. Centauri.


Tajne laboratorium wojskowe agencji Thunderbolts, Argentyna

Naukowiec odetchnął. Według informacji z komputera, Falling Star osiągnął już cel.
- Zadziwiające - powiedział w końcu Loki - Nic nie zyskałeś na udziale w spisku Shadow Kinga. Sądziłem, że będziesz bardziej skuteczny.
- To fakt - jego rozmówca, blond włosy okularnik, uśmiechnął się szeroko.
- Sądziłem, że będziesz bardziej zapobiegliwy. Nic nie zastąpi ci Jokasty. A bez Shadow Kinga nie masz kontroli nad Rojem.
- Wiem o tym. Dlatego nie proszę was o wiele. Pozwólcie mi tylko dalej produkować Thunderboltów.
- W porządku, tylko - Loki się na chwilę zawahał - obstajesz dalej przy drugim warunku?
- Tak. Mogę pracować za darmo. Pozwólcie mi tylko wysyłać razem z nimi moje kolejne klony.
- Po co?
- Żaden spisek. Po prostu... Brakuje mi akcji.
- Raczej destrukcji - skomentował ironicznie nordycki bóg i rozpłynął się w powietrzu. Tymczasem blondyn usiadł przed komputerem i oglądał przez chwilę pierwszą akcję nowego zespołu Thunderboltów. Dopiero zmierzali na miejsce przeznaczenia w jednym z najnowszych Zeusów. Jeszcze nie wylądowali, a Alfa już zdołał się pokłócić z Węglanem. Byli tak przewidywalni, że aż nudni. Okularnik wstał i wziął z jednej z szuflad biurka identyfikator, po czym podszedł do jednych z drzwi prowadzących do sal doświadczalnych.
- Doktor Ragnar von Roek, kod dostępu czerwony - zadeklamował, po czym chwilę poczekał aż system ochronny go zidentyfikuje. Miał sporo pomysłów na nowego Balroga i nie mógł się doczekać ich przetestowania.



Elastico

- Dzień dobry, Kevin - Elastico drgnął. Po raz pierwszy od długiego czasu otworzył oczy. Wciąż był lekko oszołomiony po podawanych przez długi czas środkach przeciwbólowych. Obok jego łóżka stał olbrzymi, monstrualnie gruby mężczyzna. Ton głosu być jowialny, ale oczy rozmówcy nastolatka wyrażały skrajne okrucieństwo - Nazywam się Wilson Fisk. Jestem biznesmenem. I filantropem. Mam ciekawą ofertę dla ciebie. I dla twoich kolegów.
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

sob lis 24, 2012 2:45 am


Epilog Richarda


Rzucił się na Wiktora, kule obtarły jego ciało, kilka nawet zdołało przebić skórę, ale nie zadały mu poważnych obrażeń. Było ich tak wiele, że mimowolnie zamknął oczy a kiedy je otworzył byli już w zupełnie innym miejscu

- Żyjemy? Co się stało? -
Okazało się, że Barlog przeniósł ich z powrotem na Asteroidę. Byli tu we trzech: Richard demon i Miguele

Olbrzym klapnął bez sił, był gotowy na śmierć a ta nie nadeszła teraz nie miał już absolutnie niczego

- Słuchaj stary ja kurwa nie mam już żadnych pomysłów, umówmy się tak: Wmyśl, co robimy dalej a ja zrobię wszystko, co karzesz, ale najpierw się trochę prześpię OK? Tylko błagam nie zostawiaj mnie tu samego -
Zakończył błagalnie

Mieli jedzenia na 3 miesiące, demon wytłumaczył mu, że coś blokuje jego moce i będzie potrzebował czasu, aby przygotować czar, który mógłby ich stamtąd wydostać. Richard zaoferował towarzyszowi swoją krew, która oddana dobrowolnie okazała się przydatnym składnikiem zaklęcia oraz zabawiał go rozmową. Kiedy demon nie zajmował się tkaniem magii lub tworzeniem artefaktów uczył półwęgra różnych rzeczy głównie historii, ale tłumaczył mu też prostsze koncepty naukowe. W zamian za to niedoszły Anioł Piekieł zrewanżował się dokładnym opisem swojego parszywego życia począwszy od skopanego dzieciństwa, poprzez dający fałszywą nadzieje poprawczak na pobycie w więzieniu, które doprowadziło go do jednostki karnej kończąc

Krok po kroku sprytny diablik zaczął przekonywać młodzieńca do mrocznych Idei Nazizmu. Miał odpowiednią wiedzę psychologiczną żeby wiedzieć jak podejść niezbyt bystrego olbrzyma, co było jeszcze łatwiejsze z nową uzyskaną wiedzą na temat jego losów.

Bez żadnych innych wpływów z zewnątrz Rick okazał się być podatny na formowanie niczym glina. Zawiódł się na wszystkim i wszystkich tak bardzo, że nie miał już siły na bunt. Potrzebował za to nowego pomysłu na siebie i przewodnika. Ragnar z radością zapewnił mu obie te rzeczy

Pierwszym gestem, jaki uczynił chłopak było ponowne wypalenie swastyki na czole. Kolejny był dla niego o wiele bardziej bolesny. Poświęcił, bowiem kurtkę, ostatnią pamiątkę po ojcu i symbol więzi, jaka łączył go z Klubem Motocyklowym, Z czasem Barlogowi udało się przekonać młodszego Mężczyznę, że jego wspomnienia i pragnienia związane z gangiem są tylko dziecinnymi fanaberiami. W końcu gdyby naprawdę tak dbali o swoich to lepiej zajęliby się synem zmarłego członka czyż nie?··Wypalił, więc wszystkie związane z nimi tatuaże żywym ogniem, który oczyścił go przed wkroczeniem na nową ścieżkę życia. Odrodził się, jako Rudiger “White Tunder” pozostawiająca za sobą zdrady i zawiedzione nadzieje przeszłości. Był nowym człowiekiem o nie zachwianej wierzę, pozbawionym wyrzutów sumienia, jakie targały Richardem Tündér. Barlog wykonał kawał dobrej roboty, na poszukiwanie wyjścia z tego wymiaru ruszał z nim żołnierz IV Rzeszy marzący o wcieleniu do HYDRY

Miguel Santiago Maria con Cabanoce zwyczajnie olał pozostałych, przybywali w tych samych pomieszczeniach, jedli te same zapasy jednak latynos nie był zainteresowany ich towarzystwem ani historiami. Pomógł co prawda przy rytuale ale to było na tyle.

Był jednak przydatnym sojusznikiem więc zabrali go ze sobą

Gdy zapasy były już na wyczerpaniu udało im się doprowadzić Barlogowe arcydzieło do szczęśliwego końca. Ruszyli więc we trzech starożytny demon w ciele nazisty, jeszcze starszy tajemniczy latynos oraz świeżo “nawrócony” neo nazista. Razem zamierzali uciec z tego potrzasku


Tymczasem w innym świecie na pokładzie ZEUSA


Rick siedział pod ścianą znudzony - Zamknij wreszcie mordę i nie podskakuj do lepszych od siebie - warknął do drugiego mutanta. Zamierzał trzymać sztamę z Wiktorem, staruszek był żołnierzem jak jego własny ojciec i chyba, jako jedyny z Tunderboltsów wiedział, co tu jest grane. Może i jest odrobinę wypalony, ale Richard miał przeczucie, że jeżeli zagryzie zęby i podda się rygorowi Ukraińca stanie się kimś, z kogo jego nieżyjący ojciec byłby dumny
Ostatnio zmieniony sob lis 24, 2012 7:08 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 3 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [M&M 3ed] Thunderbolts

sob lis 24, 2012 1:43 pm

Maker


Maker nie mógł uwierzyć własnym oczom, zawiódł tych wszystkich ludzi, nie ocalał nikt! Przez chwilę wpatrywał się w mężczyznę zupełnie osłupiały, dysząc ciężko. Nie mógł z siebie wydobyć słowa, bezsilne łzy spływały po pokrytej energetyczną taflą twarzy inżyniera.

- TY SKURWYSYNU! - Wrzask rozpatrzy, złości i nienawiści wzmocniony tysiąckroć energią pierścienia mógł być słyszalny w każdym zakątku ziemi.

Wiązka energii uderzył w miejsce gdzie stał Kyknos, grzyb wybuchu wzniósł się w powietrze, by po chwili opaść z hukiem. Rogaty mężczyzna wyskoczył z niego niczym pocisk. Maker ledwie zdążył postawić zastawę. Kyknos ponowił atak, następny i jeszcze jeden. Maker starał się unikać i stawiać zastawy ale każda kolejna była coraz wolniejsza. W końcu silne uderzenie pięścią posłało inżyniera na ziemię. Syn Aresa wylądował tuż obok, złapał Makera za włosy i potężnym szarpnięciem wyrwał garść wraz ze skórą. Twarz mężczyzny pokryła gęsto płynąca krew. Maker nie miał nawet czasu by krzyknąć kiedy potężny kopniak wypchnął reszty powietrza z jego płuc.

Kyknos podszedł do konającego mężczyzny i splunął w jego twarz z pogardą

- Nie możesz wygrać z ucieleśnieniem wojny. Jesteś tylko śmiertelnikiem. - powiedział wgniatając butem dłoń Makera w ziemię. Kości zaczęły pękać i zmieniać się w jedną wielką miazgę. Chwilę potem do uszu inżyniera dobiegł charakterystyczny trzask pękającej stali.

- Mam nadzieję, że masz dobre układy z wujkiem Hadesem, bo spotkamy się w piekle. - szepnął ostanie słowa plując krwią. Chwilę potem wiązka energii przeszyła ciało Kyknos, zaczynając od nogi którą zgniatał pierścień Makera ciało zaczęło rozrywać się na setki kawałków obryzgując martwego już Makera strumieniami krwi. Jego topór boga wojny upadł na ziemię.

Przez chwilę nie było słychać nic, świat ogarnęła cisza. Ares złapał topór i spojrzał na martwego Makera.

- Jednak udało mi się zrobić z ciebie wojownika, przydałbyś mi się znów. - Odezwał się Bóg wojny do martwego ciała mężczyzny. Jakby nad czymś myśląc uśmiechnął się sam do siebie. Za jego plecami otworzył się portal. Gdyby ktoś jeszcze stał na tej pozbawionej życia planecie mógłby dostrzec w portalu rzekę Styx...
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

sob lis 24, 2012 6:54 pm



Wybuch Ziemi posłał czarnego mutanta dosłownie w kosmos. Koziołkując, Węglan opuścił Układ Słoneczny z olbrzymim "hukiem" i prędkością. Kiedy to było? Dziś? Wczoraj? Tydzień temu? Mutant stracił rachubę czasu. Pochłonął tyle energii z uderzenia i wybuchu, że teraz wypuszczał ją ze stałą siłą leciał w czarną pustkę. Najpierw otępiało leciał przed siebie, potem czuł się wolny. Tak prawdziwie, nieskrępowanie wolny, niczym Srebrny Surfer! Później przyszedł czas refleksji nad Falling Star. Ten dziwny mężczyzna fascynował Węglana i mutant coraz częściej łapał się na porównywaniu go z Sentrym i analizowaniu różnych scenariuszy tego dziwnego trójkąta.

Po jakimś czasie stwierdził, że wolność wbrew temu co twierdziła reszta zespołu wcale nie jest taka fajna. Że nieźle jest czasem komuś przypieprzyć, kogoś posłuchać, więc im dłużej leciał, im szybciej gwiazdy migały mu przed oczami, tym bardziej mężczyzna był pewien. Pozostało tylko jedno pytanie: jak?

Odpowiedź nasunęła się sama gdy tylko mutant o niej pomyślał. Pochłaniając Dhahaloka, Węglan nie tylko uleczył swoje ciało. Zyskał też część mocy demona. Ciemność rozbłysła nagłym blaskiem, po czym chłodnej przestrzeni kosmicznej nie zmąciło już nic. Po mutancie nie było już śladu.




Nagły wybuch oślepił przechodniów, którzy momentalnie padli na ziemię. Wokół nich padały rozrzucone niemałą siłą samochody, szkło drapaczy chmur padało deszczem na ziemię obsypując ludzi drobinkami przeźroczystymi drobinkami. Pierwsze co przyszło na myśl młodemu blogerowi, który siedział w kafejce ze swoim najnowszym apple'u "Ktoś podłożył bombę w sercu Manhattanu!"

Po chwili, gdy dym i drobinki kurzu opadały, blogger, który właśnie podnosił się spod stołu dostrzegł sylwetkę mężczyzny w epicentrum wybuchu.
- HA HA HA! - doszedł go śmiech mężczyzny. Czarnego jak smoła, z przerażającym uśmiechem bielutkich zębów. Umięśniona, prawie dwumetrowa sylwetka rozglądała się wokół śmiejąc się.
- Tęskniliście?
Ostatnio zmieniony sob lis 24, 2012 6:59 pm przez Suldarr'essalar, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

[M&M 3ed] Thunderbolts

śr lis 28, 2012 11:32 am

Bane
- Jeśli chcesz, leć. Ja zostaję, poczekam trochę, parę tysięcy lat. - Mówiąc to odbił się od Alfy i skierował w kierunku księżyca. Wylądował na skalistej powierzchni i zaczął rozglądać się za jakąś jaskinią, w końcu znalazł taką i wszedł do środka, nie był wybredny. Usiadł w kącie, symbiot zaczął owijać siecią Bane’a tworząc podłużny kokon. Kilka chwil później powierzchnia stwardniała.

Bane jednak okłamał Alfę, planował poczekać dłużej. Dłużej o 70mln lat. Nie przewidział tylko, że promieniowanie kosmiczne wpłynie przez ten czas na jego strukturę genetyczną.

Egipt, 5000 lat przed naszą erą
- En Sabah Nur - młody mutant o szarej skórze i sinych ustach odwrócił się do wołającego go nieznajomego. Była noc i wszyscy porządni ludzi już spali, ale nie obawiał się.
- Kim jesteś?
- A kogo widzisz patrząc w strumień....

Kongo, 20 lat przed powołaniem Thunderbolts
- Panie, mamy go.
- Dobrze
- skinął głową - zabierzcie go do laboratorium.
Wojna zarzucił nieprzytomnego chłopka na ramię i ruszył. Pozostała trójka jeźdźców podążyła za nim.
Patrząc na podłączonego do aparatury syna Colossusa, nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Śmiał się na całe gardło. Stojący obok Jeźdźcy Apokalipsy pozostawili to bez komentarza.
- Mów mi tato, Węglan - wyszeptał Apocalypse.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości