czw kwie 24, 2008 4:27 pm
Wypowiem się jako osoba, która wcześnie się jeszcze nie wypowiadała w tym wątku i została przyciągnięta przez ten piękny, długaśny i cieszący oczy flejm.
Na wstępie chciałbym oświadczyć, że nie jestem stroną w tym sporze, chciałbym po prostu opisać swoje zdanie.
Termin "Pramatka" ma konotacje miłe i dobre. Istota nazwana Pramatką kojarzy się miłością (mniejszą lub większą), początkiem, dobrem, wybaczaniem czy czystością. Ogólnie pisząc, większość skojarzeń z tym terminem jest pozytywnych. Oczywiście, można zmienić wyobrażenie tego terminu. Jeśli w podręczniku będzie to dostatecznie opisane, to dla osób z nim zaznajomionych kontekst tego słowa się zmieni. Jednak będzie to nadal "lekkie" naciągnięcie znaczeniowe, które trzeba będzie sztucznie rozpropagować.
Termin "Wiedźma" został trochę sprowadzony do "szalonej babiny z bagien, gotującej zioła. Nie twierdzę, że jest to powiązanie błędne - jednak jest ono dość niepełne. Najlepiej opiszę to, odnosząc się do zarzutów, jakie wysuwano przeciwko temu określeniu.
Wiedźma = stara baba - całkowicie nieprawdziwe i mylne stwierdzenie.
Terminem "wiedźma" określana każdą kobietę parająca się magią, zarówno zwykłą (czyli tą natury) jak i zbrodni (crimen magiae). W średniowieczu, z którego zaszłości leksykalne najbardziej oddziałują na dzisiejszy język, miano to było z reguły przypisywane kobietom w sile wieku, często dziewczętom. Wiedźma mogła mieć lat 10, 30 jak i 50.
Wiedźma = magia tylko od kurzajek - kolejne nieprawdziwe zastrzeżenie. Wiedźmy były kobietami posiadającymi różne moce, pochodzące z różnych źródeł. Część ich mocy pochodziła z natury, służyła leczeniu, błogosławieństwom, jak również wywoływaniem chorób i rzucam na mniejszą skalę uroków. Faktycznie, w pewnym sensie, kobieta parająca się magią natury (zwykłą) może być określona, jako posługująca się "low magic".
Jednak samo "low magic" jest określeniem sztucznym, pochodzącym z zachodnich, patriarchalnych wzorców kulturowych późnego średniowiecza i wczesnego renesansu. W Polsce podział na wyższą, wysublimowaną magię, którą zajmowali się magowie (oni nie płonęli na stosach) i niższą, będącą domeną kobiet (płonęły na stosach) przyjął się jedynie szczątkowo - praktycznie ograniczając się do wyższych warstw społeczeństwa. Druga fala ekspansji tego wzorca przypada już na wiek dwudziesty, zwłaszcza lata międzywojenne oraz późne lata osiemdziesiąte (wraz z książkami zachodnich autorów fantastycznych, z grami itp). Pomimo tego, wzorzec ten nie zdążył się mocniej zaszczepić w naszej kulturze.
Podział na magię zwykłą i magię zbrodni powstał ok. 4 wieku naszej ery, za panowania cesarza Konstantyna I. Różnica pomiędzy obiema formami magii, wiązała się ze źródłem mocy oraz z tym, jak była używana. Ogólnie można przyjąć, że magia zbrodni powodowała epidemie (dziesiątkujące ludność całego znanego świata), uroki, zabójstwa, przyzywanie demonów w celach "niefajnych" itp. Magia zwykła była czymś normalnym dopuszczalnym, często pożytecznym dla ludzi. Stąd też wywodzi się źródłosłów terminu "wiedźma", czyli kobieta wiedząca. Jednak "kobieta wiedząca" nie oznacza "kobiety dobrej". Wiedźmy były osobami posiadającymi tajemną, dziwną wiedzę, czasami nieprzewidywalnymi, często niebezpiecznymi i nigdy nie lekceważonymi.
Taki podział na magię zwykłą i zbrodni funkcjonował aż do 13 wieku, kiedy to papież Aleksander IV w 1264 roku nakazał inkwizytorom aresztować i sądzić czarowników, którzy łączyli czary z nauką heretycką. Zwykłe czary - czyli zabiegi magiczne takie jak wróżbiarstwo i lanie ołowiu, uważane były początkowo za nieszkodliwe i karane były wyłącznie przez sądy biskupie. Sama zaś magia naturalna - czyli posługiwanie się jedynie siłami tkwiącymi w naturze, np. w lecznictwie ziołami, była tolerowana.
Dopiero papież Jan XXII w XIV wieku poddał sądownictwu inkwizycji także i zwykłe czary. Założono, że wszyscy, którzy znają się na magicznych technikach, wdali się w konszachty z diabłem i złymi duchami. Założono, że ktoś, kto przywołuje demony, prosi je o pomoc, oczekuje czegoś od nich, musi mieć wyobrażenie o nich, a mając je wykracza przeciw pierwszemu przykazaniu "Nie będziesz miał cudzych bogów". Warto zauważyć, że typowa wiedźma tego okresu była uznawana za osobą posiadająca olbrzymie moce, mogła przyzywać demony, rzucać potężne klątwy itp. Nie znaczy to jednak, że każda wiedźma była potężna, ale każda mogła być.
Mniej więcej od tego momentu, zaczęło też ewoluować wyobrażenie wiedźm. Zaczęły one swoją siłę pobierać głównie z konszachtów z diabłami i złymi duchami (wizja propagowana przez Kościół Katolicki) a co najważniejsze każda zdobywała swe moce poprzez spółkowanie z Szatanem. Ktoś wcześniej napisał, że Wiedźma nie może być "kochanicą diabła" (bodajże Kastor Krieg, ale pewności nie mam). Nie wiem skąd to całkowicie błędne i całkowicie niepoważne stwierdzenie. Podstawowym zarzutem Inkwizycji wobec wiedźm, był fakt bycia właśnie kochanką diabła. Wiedźmy nie dość, że oddawały mu swoją duszą, to jeszcze notorycznie, gwoli własnej przyjemności, spółkowały z nim ile wlezie. Co więcej, Inkwizycja zawsze starała się udowodnić, że bierną i przymuszaną do stosunku osobą był właśnie diabeł. Wiedźmy posiadały tak dużą moc, chuć i bezpruderyjność, że pętały lub oszukiwały diabła i wykorzystywały go seksualnie.
Od XV (w Polsce XVI) wieku wizerunek wiedźm stawał się coraz groźniejszy. Były to osoby korzystające głównie z nadprzyrodzonych mocy, potężne i często złe. W krajach słowiańskich jednak nie dało się wytępić tradycyjnego obrazu wiedźm, jako kobiet bardzo mądrych. Dlatego nasze "pośredniowieczne" wiedźmy to istoty złe, potężne, diabelskie ale również szanowane i mądre.
W tym samym okresie (o ile dobrze pamiętam, może wcześniej) zaczął funkcjonować synonim wiedźmy czyli "czarownica". Zmiana nazewnictwa miała na celu pozbawienie kobiet parających się magią konotacji z ich wcześniejszą "mądrą" wersją. Właściwie to się nie udało i w dzisiejszych czasach czarownica funkcjonuje jako synonim wiedźmy. Jedyna, lekka różnica jaka między nimi istnieje to trochę sztuczny podział na:
- wiedźma to ta czerpiąca więcej z natury niż od diabła,
- czarownica to ta czerpiąca więcej od diabła niż z natury.
Jednak de facto są to synonimy. Używanie któregoś z nich jest oparte jedynie na osobistych preferencjach.
Podsumowując:
- nieważne co się da w podręczniku, da się to jakoś przetrawić, nie jest tragicznie,
- "Pramatka" ma konotacje jedynie pozytywne, wszystkie inne są narzucanie sztucznie lub poprzez dopowiedzenia,
- "Wiedźma" jest de facto najbliższym odpowiednikiem "Crone",
- jeśli komuś nie pasuje "Wiedźma", równie dobrym (a osobiście uważam, że lepszym) jest użycie synonimu "Czarownica",
- dlaczego termin "Czarownica" został niemal natychmiastowo odrzucony?