Kilka słów od fachowca*:
"Crone" jest terminem, którego używało i nadal używa się w odniesieniu do starej kobiety (zazwyczaj wysuszonej i pomarszczonej oraz o negatywnych przymiotach charakteru), a jego źródłosłowu upatruje się w staronormańskim
carogne; słowo to dało początek również słowu
carrion, czyli padlina. Około tysiąca lat "crone" było określeniem na postać starej, zgorzkniałej baby (wybaczcie kolokwializm) pojawiającej się w folklorze, literaturze i poezji. W poszukiwaniu archetypu staruchy polecam "Old Woman of Beare", w polskim tłumaczeniu "Stara kobieta z Beare" (Ernest Bryll, "Miodopój"): piękny celtycki archetyp z XI w n.e.
Co zaś tyczy się samej Wielkiej Białej Potrójnej, to ma ona trzy zasadnicze aspekty: Dziewicy, Matki i Staruchy (Maiden, Mother, Crone). Starucha, aspekt ostatni, jest przede wszystkim uosobieniem śmierci i końca, ale też wiedzy i mądrości, niedostępnych osobom młodszym. Jednak tego typu "koliste" bóstwo nie musi być rodzaju żeńskiego - warto tu przytoczyć choćby Brahmę, Wisznu i Sziwę, zdecydowanie mężczyzn. Sziwa jest bogiem-niszczycielem, ale też odnowicielem - czyli pełni funkcję Crone.
Trudno jest jednak pogodzić się z określeniem bóstwa o aspektach destrukcyjnych "pramatką" - Pramatką należałoby nazywać raczej całość, czyli Dziewicę, Matkę i Staruchę. W języku polskim najdosłowniejszym tłumaczeniem "crone" byłaby jednak "Starucha", ale zgadzam się z argumentem, że "krąg twojej starej" brzmi komicznie. Ja osobiście skłaniałabym się ku "wiedźmie" - zawiera się w niej bowiem i aspekt starości i rozkładu, i mądrości. Ma również NEGATYWNE konotacje, podobnie jak
crone. I tego przy tłumaczeniu należałoby się trzymać - pola semantycznego, czyli znaczenia słowa w danym języku.
I jeszcze jedna, ważna rzecz - "Crone" to kobieta jałowa, pozbawiona już zdolności rozrodczych. "Pramatka" te funkcje nadal posiada. W słowiańskim folkorze odpowiednikiem wszelkich anglosaskich crones jest Baba Jaga (polecam bajki o mądrej Wasylisie, gdzie Baba Jaga jest wredną, ale mądrą i sprawiedliwą starą babą).
Określenie "pramatka" znacznie lepiej pasuje do aspektu środkowego, czyli seksualnego i rozrodczego, zwłaszcza zaś do Bogini, którą czciły ludy paleolityczne (patrz Wenus z Willendorfu albo inne tego typu artefakty), a to dzięki użyciu przedrostka "pra". Przypominam, że tłumaczenie powinno być transparentne, czyli takie, by tłumacząc w drugą stronę - tj przetłumaczony raz z danego języka tekst przekładając ponownie na ten język - uzyskać tekst jak najbliższy oryginałowi. "Krąg Pramatki" nijak nie przetłumaczy się na "Circle of the Crone", tylko co najwyżej "Circle of the Great Mother" lub po prostu "Cirlcle of the Goddess". Nie to pole semantyczne. Sorry.
Jeszcze jedno - skoro należący do Circle of the Crone praktykują magię krwi zwaną Cruac, to niestety, nie można użyć tu określenia Pramatka, czyli miękkiego i łagodnego. Cromm Cruach, czyli Krwawa Głowa lub Głowa Grobowca, był bóstwem, któremu składało się ofiary z ludzi; podobno lubował się zwłaszcza w pierworodnych. Jego kult, rozpowszechniony w Irlandii przedchrześcijańskiej, miała zakończyć interwencja świętego Patryka. Oczywiście, należy do tego typu rewelacji podchodzić z dużym dystansem, choć Celtowie rzeczywiście składali ofiary z ludzi - jednak najprawdopodobniej proceder ten skończył się na długo przed przybyciem Patryka do Irlandii.
Chciałabym też dodać, że obserwacja wątku tłumaczenia nWoda sprawia mi niezwykłą przyjemność i potwierdza tezę, którą wraz z grupą znajomych postawiliśmy, czytając starego Woda: do tłumaczenia tych książek potrzeba niezwykłej erudycji i wykształcenia, a w redakcji powinien siedzieć historyk, etnograf, geograf, literaturoznawca i zbrojmistrz. Osobiście uwielbiam podręczniki do Woda, starego czy nowego, ponieważ są niesamowitym zjawiskiem kultury popularnej samej w sobie... ale to temat na kolejną publikację
Oczywiście liczę się z tym, że moje zdanie przejdzie bez echa, ponieważ Kastor jest do mnie osobiście uprzedzony; ewentualnie zostanę, jak wszyscy jego oponenci, zbluzgana z użyciem argumenta ad personam, ale liczę, iż powyższy wywód innym, zainteresowanym tematem, trochę pewne kwestie rozjaśnił.
PS> "Biała Bogini" Roberta Gravesa też daje radę i powinna być lekturą obowiązkową, zanim się człowiek zabierze do tłumaczenia jakichkolwiek tekstów zahaczających choć odrobinę o kraje celtyckie i ich kulturę.
*antropologa kultury, tłumacza z czternastoletnim stażem, redaktora w jednym z największych polskich wydawnictw, któremu zdarzyło się napisać magisterkę o Celtach w kulturze popularnej, studiować trochę w Irlandii, a teraz doktoryzować się z kulturoznawstwa na SWPSie, pod czujnym okiem profesora Wojciecha Burszty.