Szczerze mówiąc dziwi mnie wasze podejście...
Że niby łatwiej jest grać złym bo nic go nie ogranicza? Że to nie jest real life, więc można grać nie fair? A niby skąd takie podejście?
Spróbujcie to przemyśleć. Może pomoże małe ćwiczenie - zaplanujcie czyjeś morderstwo. Jeśli macie jakieś minimalne podstawy kryminalistyki (np. z kryminałów lub filmów na Discovery
) łatwo się zorienujecie, że to wcale nie wyglada tak różowo. Czasami się po prostu nie opłaca być złym, bo możliwy zysk jest często nie warty sporego ryzyka. Jak to sie zwykło mówić - wstyd to wpaść, a nie kraść.
MG bardzo łatwo może znaleźć haka na złego BG, który nadużywa wolności wynikajacej z braku zahamowań moralnych. Przecież jakiś świadek mógł widzieć, jak BG bije tego mieszczanina w zaułku... a może okaże się, że pobity jest synem komendanta straży miejskiej i nagle grunt zacznie sie palić naszemu draniowy pod stopami...
Chyba właśnie o to chodzi w grze złym - by robić coś złego i nie dać sie złapać... MG nie może oczywiście przesadzać z nagonką ale po prostu nie może też darować złym. Muszą pamiętać, że czycha na nich karząca ręka sprawiedliwości... czasem można złapać ich w pułapkę, sprowokować ich do coraz to gorszych czynów, przekonać ich że są bezkarni... i wtedy przyrąbać takimi tarapatami że się nie pozbierają :]
Uważam też, że zły gracz może być bez problemu członkiem drużyny - nie ważne o jakim charakterze. Przecież udawać dobrego to nie sztuka. Ważne by miał jakiś powód dla utrzymania dalszej znajomości (chęc zysku, jakiś konkretny cel, itd). Kiedy nie będą mu potrzebni, to może to grozić rozstaniem, choć... kto powiedział, że postac zła musi być nieludzka - nie mieć zadnych uczuć? Przecież nawet źli ludzie mają jakiś znajomych, kumpli, ziomali, przyjaciół z którymi się zżyli. Ba, postać którą targają skrajności (oddanie wobec przyjaciół i lekceważenie wszelkich reguł, nienawiść wobec świata) należy do cyklu jak najbardziej intresujących.