Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Morf_GM
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 133
Rejestracja: śr gru 15, 2004 10:55 pm

Dawid-san i Goliat-sama

śr lip 27, 2005 8:26 pm

To taki wakacyjny temat, by pozwolić mózgownicom leniwie popracować na wolnych obrotach i przy okazji urodzić parę pomysłów.

Ile razy zdarzało się bohaterom walczyć z cieńszymi od siebie samurajami i wygrywać? Prawie zawsze i najczęściej bez większych problemów. Ale ilu przezyło starcie z szermierzem daleko lepszym od siebie? Kwestia jest następująca: w jaki sposób bohater - publicznie wyzywając na pojedynek (ale nie iaijutsu, a klasyczne starcie dwóch adeptów kenjutsu) lepszego od siebie szermierza - może zapewnić sobie wygraną? Kluczem jest tu problem, jak mieć pewność zwycięstwa w walce z lepszym od siebie?

Specjalnie piszę tu o publicznym wyzwaniu i pojedynku, by uniknąć oczywistych sposobów w rodzaju zastrzelenia, napadnięcia nań całą kupą czy ciosu w plecy. Pojedynek ma wyglądać na uczciwy lub faktycznie być uczciwym (ale czy w tym przypadku to w ogóle jest możliwe?).

Moim kochani gracze mieli taką sytuację w grze, gdzie jeden z nich musiał błyskawicznie i za wszelką cenę wyrobić sobie na zamku opinię wspaniałego szermierza poprzez publiczne pokonanie najlepszego szermierza Pewnego Ważniaka. Podam sposób, na jaki wpadł i kilka innych, jakie były dyskutowane przez Drużynę.

1. Szantaż w stylu IPN. Drużynowy dworzanin udał się po pomoc do Skorpionów i od nich kupił (oj, przyjdzie mu za to zapłacić!) "kwity" na najlepszego szermierza na zamku. W zamian za oddanie bohaterowi zwycięstwa w publicznej walce, gwarantował niepublikowanie kwitów.
Nie było łatwo, ale udało się. Koniecznosć zrewanżowania się Skorpionom spędza graczowi teraz sen z powiek.

2. Szantaż w stylu Al Kaidy. Dzień przed pojedynkiem bohaterowie porywają dzieci przeciwnika i grożą mu ich długą, powolną eksterminacją, jeśli ten nie podloży sie w walce (w razie czego nie zamierzają realizować groźby, bo zasadniczo mordercami nie są, ale wróg o tym nie wie, a oni robią groźne miny w rodzaju "jesteśmy twardziele co to zjadają drut kolczasty na śniadanie i sikają napalmem").
Z tego pomysłu zrezygnowano po burzliwej dyskusji bynajmniej nie dlatego, że jest skrajnie ohydny i niehonorowy, ale dlatego, że było zbyt wielkie ryzyko na to, iż już po wszystkim szermierz po prostu pozabija bezczelnych szantażystów.

3. Czary. Shugenja rzuca na bohatera wszystkie pozytywne zaklęcia, jakie to tylko mozliwe bez wizualnych efektów zdradzających, że postać znajduje się pod wpływem magii
- Sprzyjające Energie
- Uśmiech Losu
- Stal Która Kąsa
- inne: jakie?
Przed samą walką - o ile to będzie możliwe bez zwracania uwagi -poczęstowanie przeciwnika negatywnymi czarami
- Wiatr Który Rozprasza
- Zła Karma
- inne : jakie?
Pomysł odrzucony ze względu na to, że drużyowy shugenja (pomimo moich łagodnych ostrzeżeń) wyspecjalizował się w widowiskowej magii bojowej - tutaj zupełnie nieprzydatnej.

Żeby było śmiesznie, moja aktualne Drużyna to do niedawna uczciwe i prostolinijne Smoki z zapadłej prowincji, rzucone raptem w wir wielkiej polityki, gdzie techniki szkoły Mirumoto nie na wiele się przydają. Jeszcze kilka takich przygód, a Skorpiony będą wynajmowały ich w charakterze konsultantów :)

Ale może jest lepszy sposób na to, by Dawid-san na 100% wygrał z Goliat-sama w publicznym starciu na miecze? Chętnie poznam je zwłaszcza po to, żeby moc później powiedzieć moim graczom: "A widzicie! Na to nie wpadliście!".
 
Awatar użytkownika
Mayhnavea
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 447
Rejestracja: pt kwie 09, 2004 3:36 pm

sob lip 30, 2005 11:50 pm

Heh.

Gdybym ja był w skórze takiego gracza, to chyba najwięcej przyjemności sprawiłaby mi scena gdy... mój bohater idzie do Mistrza Miecza, wykłada mu całą sprawę jak leci i prosi o "oddanie" tego pojedynku w imię Wyższej Sprawy. W zamian za to mógłby zaoferować np. kolejny pojedynek, za rok, na pełnych prawach.

Przy powoływaniu się na honor rodziny, umniejszaniu sobie, itd. wychodiz ładna, chwytająca za serce scena - jeszcze fajniejsza, gdy Mistrz miecza okazuje się wyrozumiałym spoko gościem i się zgadza. Dodatkowo pojawia się materiał na ciekawa zaszłość - czyli spotkanie za rok, motywujące do poszukiwania doświadczenia, etc.

Ukłony :)
 
Awatar użytkownika
fairhaven
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1486
Rejestracja: śr cze 02, 2004 8:14 am

ndz lip 31, 2005 8:13 pm

Jeśli mamy niezbyt honorowy zespół graczy (lub bardzo zdeterminowany) zostaje jeszcze trucizna osłabiająca organizm, najlepiej podana w formie doustnej na parę godzin przed walką. W te klocki mogą bawić się głównie Skorpiony ale także ci, którzy z truciznami walczą (Szmaragdowi Namiestnicy, Kitsuki) o ile uznają sprawę za wystarczająco godną.

Uzupełnienie do pomocy shugenja - w nowej edycji jest czar pozwalający shugenja na wspomaganie jednego kompana nawet z zasięgu 1 mili (nie musi on więc już stać na linii wzroku) - idealny na właśnie takie okazje.

Osłabianie innych znakomicie wychodzi maho-tsukai, ale układ z czarnoksiężnikiem chyba nie wchodziłby w grę (poza tym, gdzie znaleźć takowego?)

Pomyślę jeszcze nad czymś fabulranym - bo problem jest ciekawy :)
 
Awatar użytkownika
Morf_GM
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 133
Rejestracja: śr gru 15, 2004 10:55 pm

ndz lip 31, 2005 9:19 pm

Mayhnavea pisze:
Gdybym ja był w skórze takiego gracza, to chyba najwięcej przyjemności sprawiłaby mi scena gdy... mój bohater idzie do Mistrza Miecza, wykłada mu całą sprawę jak leci i prosi o "oddanie" tego pojedynku w imię Wyższej Sprawy. W zamian za to mógłby zaoferować np. kolejny pojedynek, za rok, na pełnych prawach.

Przy powoływaniu się na honor rodziny, umniejszaniu sobie, itd. wychodiz ładna, chwytająca za serce scena - jeszcze fajniejsza, gdy Mistrz miecza okazuje się wyrozumiałym spoko gościem i się zgadza. Dodatkowo pojawia się materiał na ciekawa zaszłość - czyli spotkanie za rok, motywujące do poszukiwania doświadczenia, etc.


Przyznaję się bez bicia, że bardzo odpowiadałoby mi takie podejście do sprawy i chciałbym być świadkiem podobnej sceny w wykonaniu mojej Drużyny. Byłby to kawał dobrego grania ...
Tyle że to byłoby zbyt proste dla moich graczy, którzy knują nawet przez sen i w Shadowrunie ryzykują wywołanie alarmu włamując się do windy, zamiast po prostu pójść na górę schodami ;)

fairhaven pisze:
Jeśli mamy niezbyt honorowy zespół graczy (lub bardzo zdeterminowany) zostaje jeszcze trucizna osłabiająca organizm, najlepiej podana w formie doustnej na parę godzin przed walką.


Sam bym chętnie wybrał takie rozwiązanie, gdybym grał Skorpionem.
Lubię metody, gdzie wszystko zależy od mego bohatera i nie muszę polegać na BN-ach, którzy sa zawodni, zdradzają, zostawiają ślady albo dają się złapać. ;)
 
Awatar użytkownika
Johny
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 102
Rejestracja: sob kwie 30, 2005 7:46 pm

ndz lip 31, 2005 10:11 pm

Ciekawy problem.

Z klasycznych sposobow moznaby od biedy wykorzystac przekupstwo ;).
Biorac sprawe fabularnie, to duze pole do popisu daja klasyczne podstepy -operowanie klamstwem.
Np. nie wiem jak u was, ale u mnie Shugenja ciesza sie duzym szacunkiem i malo osob wie jakie do konca czarodzieje maja mozliwosci. Jesli druzyna zna heraldyke, albo historie lub w jakikolwiek sposob orientuje sie w koneksjach rodzinnych Mistrza to taki czarownik moglby go probowac oszukac w ten sposob: Ostrzegam cie panie! Pradawne ksiegi opisuja klatwe rzucona na twojego przodka! Jesli ktorys z jego potomkow pokona bushi z(tu wpisac znak charakterystyczny bohatera, ktory ma walczyc) stamie sie cos bardzo bardzo zlego.
Inny sposob - zmeczyc mistrza. Dzien przed pojedynkiem zaklocac jego sen roznymi sposobami.
Jesli nikt nie zna sie na truciznach zawsze zostaje do dyspozycji najbardziej klasyczna z nich -alkohol. Wada tych dwoch ostatnich jest to, ze trzeba by je bylo bardzo subtelnie uzywac. Jesli bohater pokona mistrza, ktory slania sie na nogach to raczej malo szacunku zdobedzie.
Nie wiem jak tam wygladala sytuacja, ale jesli chodzilo tylko o to by sie rozreklamowac mozna by posluzyc sie plotka. Rozsiac rozne pogloski o dawnych czynach bohatera. Metoda dosyc niebezpieczna (Slyszal pan o tym, jak Dawid sam pojedynkowal sie z Fu Lengiem? A moze by zabil dla nas tego wielkiego ONi) ale za to ile przygod mozna potem przezyc :)

Pozdrawiam
Borsuk
 
Awatar użytkownika
Mayhnavea
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 447
Rejestracja: pt kwie 09, 2004 3:36 pm

ndz lip 31, 2005 10:45 pm

Och, przecież jest metoda manipulacji, zwana metoda Dawida :D

Polega na natychmiastowym zaatakowaniu najsłabszego i najważniejszego punktu przeciwnika.

Kurtyzana pozna mapę ciała szermierza - czy nie ma jakichś starych ran czy złamań.
Dworski plotkarz będzie wiedział, kiedy szermierz się shanbił i co wprawi go w prawdziwą furię.
Miejscowi kupcy będe wiedziec, czy szermierz jest majętny, w czym gustuje... a czego nadużywa.

A co gdyby szermierz na noc przed umówiona oficjalna walką stracił swój rodowy miecz?


Przyznaję jednak, że nie byłbym zadowolony z wykorzystania któregoś z powyższych sposobów. Szermierz jest w końcu bytem wirtualnym - a paskudne decyzje, które podejmuje gracz, są faktycznymi decyzjami.

Osobiście wolę, kiedy triumfuja pozytywne wartości :wink:
 
Awatar użytkownika
fairhaven
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1486
Rejestracja: śr cze 02, 2004 8:14 am

pn sie 01, 2005 8:50 pm

Bardzo subtelną ingerencją shugenja mogłoby też być przekonanie kami, by trzymały się jak najdalej od Goliata-sama. Wprawiony kapłan Kitsu mógłby o to samo poprosić przodków szermierza - efekt byłby jeszcze bardziej katastrofalny. Brak przychylności Fortun nie jest w Rokuganie sprawą, jaką traktuje się lekko - zaś opuszczony przez przodków samuraj musi się liczyć z nieufnością otoczenia. Taką akcję oczywiście należałoby rozpocząc odpowiednio wcześniej - jednakże dobrze przeprowadzona mogłaby zachwiac caqłym życiem przeciwnika.

Mniej honorowym sposobem mogłoby być skalanie broni szermierza czy też zmuszenie jego samego do dotknięcia martwego mięsa. Co prawda podobne działanie (w takim celu możnaby użyć eta) zaowocowałoby tylko przełozeniem pojedynku do czasu, aż szermierz podda się rytuałom oczyszczenia - jednakże mogłoby kupić graczom senny czas.

Kolejną metodą jest wariancja pierwszego środka - jeśli nie mamy w drużynie shugenja możemy się postarać, by mimo wszystko wypadki wyglądały na brak przychylności fortun. Niech nasz przecinik cierpi na ciągłego pecha - niech zderzy się z nieczystym na ulicy, niech wzbudzi agresję pijanych samurajów, niech zaczną krążyć o nim nieprzychylne plotki, niech rzeczy poczną mu ginąć bez śladu. Niech wygląda na to, że żona ma kochanka, syn wzbudza niepokój sensei, niech podlegli mu samurajowie zaczną podważać jego autorytet. Jaki Rokugańczyk wytrzyma coś takiego? A przecież para Skorpion-Żuraw nader łatwo może spowodować dziesiątki takich zdarzeń. W podobnym wypadku nawet sam zainteresowany może dojść do wniosku, że wzbudził czymś gniew Fortun - zapewne wycofa sie wówczas z pojedynku.
 
Awatar użytkownika
Mayhnavea
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 447
Rejestracja: pt kwie 09, 2004 3:36 pm

pn sie 01, 2005 9:32 pm

Ale pocóż brnąc w brud i matactwa? dlaczego nie pokazać siebie godnym wygranej - pomijają wartość w szermierce? Jeżeli Mistrz Miecza zobaczy, że samuraj ma wielkiego ducha, szczodre serce, zachowuje się z nieprzeciętną godnością - odstąpi od pojedynku, dając przewagę godnemu siebie przeciwnikowi. Gra warta zachodu, bo samuraj nie brudząc niczym swoich rąk, udowodnił wartość nie tylko w pojedynku, ale i jako człowiek.


Przy okazji pojawia się ciekawe pytanie, dlaczego gracze tak chętnie sięgają po niefajne sposoby. Gra grą, ale wybory pozostają wyborami (ładna tautologia :razz: ). Czyżby potrzeba zrealizowanych "niegrzecznych" popędów? :wink:

Ukłony
 
Awatar użytkownika
fairhaven
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1486
Rejestracja: śr cze 02, 2004 8:14 am

wt sie 02, 2005 9:11 am

Hmm... Odpowiedzi może być conamniej parę:

Przede wszystkim, podane przez Mayhnaveę wyjście jest najbardziej ryzykowne. Bazuje się tu na poczuciu honoru i sprawiedliwości bliżej nieznanego nam szermierza - jeśli ów uzna, że przegrana w pojedynku w jakiś sposób koliduje z jego obowiązkami wobec daimyo, lub stawia owego daimyo w złym świetle, nici z oddania walki. Zdanie się na to wyjście (przynajmniej bez wstępnego rozpoznania) to jak postawienie na rzut monetą - nie sądzę, by satysfakcjonowało to większość samurai.

Po drugie to jest wyjście, w którym najmniej zależy od graczy. Praktycznie oddaje się tamtemu szermierzowi decyzję o przebiegu walki, samemu stając się bezwolnym pionkiem. Tu wszystko leży w gestii MG - bushi zgodzi się albo nie, oddana walka wypadnie przekonująco albo nie. Przy pozostałych wyjściach MG też jest ostatecznym arbitrem, lecz dzięki dobrze przemyslanemu planowi lub rzutom kostką możemy zwiększyć swoje szanse, biorąc sprawy we własne ręce. W tym wypadku nie mamy nic do gadania.

Po trzecie, jest to wyjście pozornie skomplikowane a jednak proste. Owszem, należy pomyśleć o tym, jak przeprowadzić rozmowę, jak zanadto się nie upokorzyć prosząc, jednak wysiłek umysłowy jest nieporównywalny z tym powstałym przy układaniu bardziej skomplikowanego planu.

Czy to satysfakcjonująca odpowiedź? :P
Wrodzona skłonność graczy do krętactwa jest chyba nieco przeceniania. Mnie przy podobnym wyjściu najbardziej martwiłaby losowość sytuacji. Oczywiście, niewielu MG nie wykorzysta tak pięknego rpgowego motywu i zapewne sprawy potoczą się po myśli bohaterów. Ale czy wówczas zwycięstwo będą zawdzięczali oni sobie?
 
Awatar użytkownika
Mayhnavea
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 447
Rejestracja: pt kwie 09, 2004 3:36 pm

wt sie 02, 2005 12:03 pm

fairhaven pisze:
Oczywiście, niewielu MG nie wykorzysta tak pięknego rpgowego motywu i zapewne sprawy potoczą się po myśli bohaterów. Ale czy wówczas zwycięstwo będą zawdzięczali oni sobie?


Oczywiście, bo tak naprawdę cały pomysł jest dziełem graczy. Cały - bo nawet reakcja szermierza jest przez nich przewidziana - jest tak bardzo wpisana w konwencję, że MG musi ją tylko podchwycić.

IMO jeżeli ktoś prowadzi przemyslane sesje - a nie improwizacje na żywca - to wynik pojedynku jest z góry przesądzony - MG daje graczom tylko wolna rękę, żeby w piękny sposób doszli do wcześniej ustalonego skutku. Fakt, że ze strony gracza jest to zdawanie się na czyjąś łaskę i niełaskę - ale ponoć po to się rzuca kostkami, żeby był dreszcz emocji; a czy dreszcz nie będzie większy w sytuacji społecznej niz przy turlaniu plastikiem? :razz:

A skoro przy kombinowaniu zawsze pomaga kostka... to czemu nie wykorzystac jej podczas "przekonywania"? <to oczywiście opcja dla osób, które lubią turlanie> W końcu mamy etykietę, szczerość, honor i putkę. A Skorpiony czy Żurawie mają pewnie jeszcze trochę asów w rękawach (a także nogawkach, kołnierzach, skarpetach i sandałach).

Pozdrawiam :)
 
Awatar użytkownika
deem
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 690
Rejestracja: pn maja 17, 2004 1:27 am

wt sie 02, 2005 1:17 pm

Sądzę, że nie chodzi tu tylko i wyłącznie o pęd graczy do mataczenia :P

Tak naprawdę rozwiązanie, które przedstawił Mayhnavea jest dla mnie najprostsze, najbardziej oczywiste i najlepiej wpisujące się w konwencję systemu oraz styl wyidealizowanego, honorowego samuraja jakimi zwykle gram. Przez to nie wymaga prawie wcale myślenia i nie jest żadnym wyzwaniem (no może jedynie w kwestii zdania się na humory Mistrza Gry).

Za to sytuacja, w której gracz musi trochę pokręcić, wymusza na nim odrobinę więcej kreatywności, nie chwytanie się najoczywistszych rozwiązań, przy których miałby wrażenie, że idzie po ułożonych przez prowadzącego torach.

Wydaje mi się, że ta skłonność do wyszukiwania niekonwencjonalnych rozwiązań jest chęcią do zaznaczenia swojej obecności na sesji i uczynienia z gry czegoś więcej niż tylko odbębnienia scenariusza "jak MG przykazał".
 
Awatar użytkownika
fairhaven
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1486
Rejestracja: śr cze 02, 2004 8:14 am

śr sie 03, 2005 12:27 pm

Deem bardzo klarownie uchwycił to, o co i mi chodziło. Większość graczy lubi pewną dozę niezależności na sesji - wypełnianie z góry załozonego scenariusza rzadko bywa szczytem marzeń. Nie wdając się już w kwestię sposobu przygotowywania sesji (improwizacja vs przemyślenie - swoją drogą da się połączyć oba style) podejrzewam, że większości graczy sprawi satysfakcję raczej wybór tego wyjścia, w którym zaznaczyć mogą swoją indywidualność. Nie oznacza to oczywiście, że nie może być to wyjście najbardziej zgodne z konwencją czy "filmowe" (w sensie spełniające założenia opowieści). Wyobrażam sobie taką drużynę idącą z pokorną prośbą do obcego samuraja - jednak drużynowy Skorpion trzyma w zakamarkach szaty pewne listy, które pomogłyby przekonać niezdecydowanego... tak na wszelki wypadek :)

Swoją drogą, niedobrze jest gdy MG robi się przewidywalny. W tym wypadku niedobrze byłoby, gdyby gracze idąc do szermierza od razu wiedzieli jaka będzie decyzja "bo MG na pewno skusi się na wykorzystanie takiego wątku". Oczywiście, wszystko zależy od stylu gry - może niektórym drużynom pasuje liniowe wypełnianie schematów. Ja jednak doradzałabym co pewien czas wycofanie się. Niech kolejny honorowy szermierz odpowie "nie", uzasadniając to dbałością o dobre imię, wolą daimyo czy troską o honor przodków - ważne by gracze pojęli i zaakceptowali jego argument. Tworzy to kolejny piękny RPGowy motyw - walkę z honorowym, godnym przeciwnikiem, którą koniecznie musimy przeprowadzić i, co ważniejsze, wygrać.
 
Awatar użytkownika
Mayhnavea
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 447
Rejestracja: pt kwie 09, 2004 3:36 pm

śr sie 03, 2005 2:06 pm

Heh, nie bronię jednego czy drugiego sposobu rozwiązania tej sceny. Zapewne, gdybym grał Skorpionem, zamataczyłbym na całego 8)

Niemniej:

fairhaven pisze:
Deem bardzo klarownie uchwycił to, o co i mi chodziło. Większość graczy lubi pewną dozę niezależności na sesji - wypełnianie z góry załozonego scenariusza rzadko bywa szczytem marzeń.


Ale zauwaz, że jeśli MG coś sobie założył, to nawet matacząc gracze wypełniają jego wizję. Wg mnie to nie jest problem MG, tylko graczy. Jedni gracze lubią byc bardziej oszukiwani, inni mniej, gdyż są przygotowani na pełną umowność sesji. Na dobre ze strony gracza zupełnie nieważne jest, czy MG w pełni improwizuje, czy ma wszystko bardzo dokładnie przygotowane. Liczy się styl, w jakim zostanie wygrany scenariusz.

Jedyne, co chciałem zasugerować to to, że gracze w imię wypróbowania MG zaczynają zachowywać się chaotycznie, przekombinowują, etc. - po to tylko, żeby balansować na granicy przygody, co miałoby im zapewnić "wolnośc".

Nawet do głowy mi nie przyszło, żeby zalecać chodzenie na łatwiznę. Wcale nie uważam, że "pójście do szermierza na rozmowę" jest minimalistyczne w kwestii wysiłków. Sądzę, że zapomniałem zrobić zastrzeżenia co do typu gracza, który bedzie się z tego cieszył na sesji. Wasz przykład - drużyny planującej sugeruje grupę graczy, których nazwałbym strategami. Takie osoby spełnia się w tej konwencji idealnie. Mój pomysł zas bardzij bym odniósł do opowiadaczy czy odgrywaczy - bo scena nie jest typu "odbębnimy i idziemy dalej" tylko do wygrania.

Zaś co do liniowości przygody (uważam, że każda przygoda jest liniowa, ale mniejsza z tym :wink: ).
Znam historie dwóch dziewczyn, które ze sobą grały - jedna prowadziła, druga odgrywała. Po sesji gracz(ka) (w skowronkach i w ogóle) zapytała się MG, czy jej romans (wygrany, wyszedł świetnie) był zaplanowany. Odpowiedź była "tak, od początku do końca". W tym momencie przygoda totalnie straciła w oczach gracza. To dość zabawne - bo na sesji bło świetnie (a przeciez to o sesję chodzi), i gdyby MG skłamała, wrażenie by pozostało.

Ale to już chyba temat na inną dyskusję :wink:

Pozdrawiam
 
Awatar użytkownika
deem
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 690
Rejestracja: pn maja 17, 2004 1:27 am

czw sie 04, 2005 12:03 pm

Mayhnavea pisze:
Nawet do głowy mi nie przyszło, żeby zalecać chodzenie na łatwiznę. Wcale nie uważam, że "pójście do szermierza na rozmowę" jest minimalistyczne w kwestii wysiłków. Sądzę, że zapomniałem zrobić zastrzeżenia co do typu gracza, który bedzie się z tego cieszył na sesji. Wasz przykład - drużyny planującej sugeruje grupę graczy, których nazwałbym strategami. Takie osoby spełnia się w tej konwencji idealnie. Mój pomysł zas bardzij bym odniósł do opowiadaczy czy odgrywaczy - bo scena nie jest typu "odbębnimy i idziemy dalej" tylko do wygrania.


Należy tutaj rozróżnić dwia "typy" wysiłku. Rozwiązanie zakładające dogadanie się z szermierzem jest jak najbardziej wyzwaniem aktorskim, zmusza gracza do porządnego odegrania swojej postaci i jej zaangażowania- i bardzo dobrze. Nie jest to jednak (przynajmnej z mojego punktu widzenia) żadne wyzwanie umysłowe, gdyż narzuca się niejako samo- jest, jak mówiłem, najprostsze i najbardziej oczywiste (i z tego powodu trochę traci; tym bardziej, że nieczyste sztuczki, też nie muszą zostać sprowadzone do czystego, odartego z emocji planowania- sytuacja, w której honorowy samuraj musi wygrać ten pojedynek, bo <tu wstawić odpowiednią motywację> i nie może zdać się na kaprysy MG, khem przeciwnika- jest doskonałym motywem do odegrania).

W tym wszystkim nie chodzi o żadną realną liniowość przygód (również nie wierzę w coś takiego jak przygoda nieliniowa), lecz o liniowość pozorną. Nikogo nie obrażając (serio serio): jedną z najgłupszych rzeczy jaką MG może zrobić po sesji jest przedstawienie graczom, które momenty były w 100% zaplanowane, a w których to gracz miał kontrolę nad przeznaczeniem swojej postaci. Choćby prowadzący cały czas wodził druzynę za nos, powinien pozostawić ich z przeświadczeniem, że to oni wszystko rozwiązali.
 
Awatar użytkownika
fairhaven
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1486
Rejestracja: śr cze 02, 2004 8:14 am

czw sie 04, 2005 12:31 pm

Wracając do głównego wątku - pewność zwycięstwa możnaby też mieć poprzez przymierze z siłami, których normalnie nie powinno się akceptować. Nie mówię tu tylko o mocach Fu-Lenga - Rokugan ma jeszcze parę sekretnych stowarzyszeń/istot które z miłą chęcią obdarowałyby graczy siłą, szybkością i celnością godną mistrza... w zamian za drobną tylko nagrodę. Zresztą, nie muszą to byc żadne mroczne potęgi - wystarczy zeby do naszej zrozpaczonej drużyny, ktora już w myślach widzi fiasko swojej misji, podszedł pewien niepozorny Skorpion. Najzabawniejsze jest to, że za swą pomoc mógłby nawet nie zarządać nic - w końcu tak niecna kooperacja byłaby sama w sobie obciążajacym dowodem.

Nieco zmienia się tu nam koncepcja sesji - ale czy nie równie ciekawe byłoby postawienie graczy przed wyborem honor/zdrowie psychiczne/nieskażone ciało vs. wykonanie zadania?

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości