Pewnie wielu z was słyszało o Justinie (Justynian K.). Czasem głośno było o jego przekrętach, o tym, że po jego wizycie ginęły ludziom decki, klasery, pojedyncze karty. Zdarzały się również przypadki oszustw tego osobnika przez internet. Głośny był także jego, zgłoszony do DCI, przypadek Bribery.
Również u nas - w Katowicach - ginęły klasery, decki, pojedyncze karty. Wiele z tych przypadków było łączonych z Justinem - nie bez powodu. Jednakże nigdy nie udało mu się nic udowodnić ponad wszelką wątpliwość.
Półtora miesiąca temu koledze zginął klaser wart ok. 2 tys złotych. Był w nim także set Unhinged, z kilkoma charakterystycznymi folijkami. Po prostu wcięło - nie wiadomo kto, kiedy, jak i gdzie.
Tydzień temu innemu koledze zniknął deck - UG Opposition. Ponieważ chwilę wcześniej w Bardzie był Justin - a zniknął wtedy, kiedy wyparowała talia - a poza nim nikt się przez te kilka minut przez Barda nie przewinął - kradzież połączono z jego osobą. Ale tutaj również nie było dowodów.
Rozpoczęto więc poszukiwania Justyniana - znalazł się w... ubikacji. Siedział tam ponad 15 minut, twierdząc, że zmienia koszulkę (!). Po wyjściu został przetrzepany na szybko - jednakże nie znaleziono w kieszeniach zgubionej talii. Jednakże właściciela talii coś tknęło i wszedł do ubikacji - znalazł resztki swojej talii w śmietniku. Po sprawdzeniu, czego brakuje, okazało się, że nie ma samych wartościowych kart - Living Wishe, Witnesski, dwóch Gifts Ungiven (z czego jeden missprint) i wielu innych kart. Jednakże zginęły same karty wartościowe - wyklucza to więc kradzież przez kogoś, kto się na tym nie zna. Było więc już oczywiste, że to Justin jest złodziejem - tym bardziej, że chwilę przed nim w ubikacji był właściciel sklepu i żadnych kart jeszcze tam nie było.
Tydzień później już było wszystko jasne - Justina więcej w Bardzie nie zobaczymy - dostał dożywotniego bana w Bardzie. Ale trzeba było jakoś odzyskać utracone karty.
Justin, tradycyjnie, wszystkiego się wypierał. W pewnym momencie jeden z graczy nie wytrzymał i chwycił go, sugerując, żeby oddał karty, póki może to zrobić sam. Więc co zrobił Justin? Zadzwonił po policję, że został zaatakowany! A jego torba, żeby z nią nie uciekł, została położona pod stół.
Więc przyjechała policja. Policjantom wytłumaczyliśmy sytuację. Niestety, mieli związane ręce w sprawie Justina, ponieważ nie było oficjalnego zgłoszenia o przestępstwie - kiedy kolega półtora miesiąca temu próbował zgłosić kradzież, policjanci powiedzieli mu, że nie warto zgłaszać, bo i tak nie znajdą. Więc właściciel ukradzionej tydzień temu talii również nie zgłosił sprawy organom ścigania.
Jednakże na szczęście wezwani policjanci wykazali się zdrowym rozsądkiem - kazali Justinowi przynieść torbę i wszystko wyjąć.
Gdzieś w pudełku, zmieszane z Affinity, znalazły się karty z talii, zjumane tydzień wcześniej - w tym missprint Gifts Ungiven (więc już nie było wątpliwości). Przy dalszym przeszukiwaniu znalażł się set Unhinged - z tymi samymi foliami, które były w skradzionym klaserze...
Justin, dwaj okradzeni, kolega, który chwycił Justina oraz jeszcze jeden, w charakterze świadka, zostali zabrani na komendę. Justinowi zostały postawione zarzuty, jednakże został zwolniony do domu "z braku przekonujących dowodów winy". Na szczęście graczowi, który go chwycił, nie zostały postawione żadne zarzuty - policjant, kiedy już sprawa była jasna, z drwiącym uśmiechem spytał Justina - "czy ma pan jakieś widoczne obrażenia?"
Sprawa jest w toku - nie wiadomo na razie, czy uda się odzyskać karty. Chciałem jednak przestrzec wszystkich, aby nie handlowali z tym jegomościem, nie kupowali od niego kart, nie sprzedawali.
P.S. Nie, nie będzie fotorelacji
Autor: Nielubiepieczarkathor