Dox pisze:Druga mozliwosc dokonywania zmian globalnych, ktora sie nasuwa jest tak trudna, ze wrecz czysto hipotetyczna. Chodzi mi o teoretyczna mozliwosc narzucenia swojego paradygmatu calej rzeczywistosci. Nie probuje nawet tematu roztrzasac, wspominam tylko, bo taka mozliwosc istnieje.
I to jest chyba wlasnie to, co robi Technokracja, chyba ze czegos tu nie zrozumialem, wiec chyba sie ze mna zgodziles; cool
.
Dox pisze:Czyli ogolnoludzka podswiadomosc, dla uproszczenia nazwana nieswiadomoscia, kreuje rzeczywistosc. Pytanie, ktore sie pojawia, i ktore niemozliwe jest do ogarniecia swiadomoscia brzmi. Czy opisany mechanizm jest jedynym istniejacym? Czy tez istnieje jakas prawda ostateczna, ktora on nadpisuje?
Chyba jednak nie: gdyby to Nieswiadomosc kreowala swiat, to zjawisko Paradoksu wogole by nie istnialo. Nieswiadomosc, choc nie potrafie udowodnic tego stwierdzenia, powinna rzadzic sie kompletnie innymi prawami. Wole wierzyc, ze za zmiane obrazu swiata moga byc odpowiedzialne skumulowane emocje (ktore sa swiadome, mimo wszystko - dostrzegam dziure w tym stwierdzeniu, ale dopowiedzenie tego, to juz temat dla bardziej kompetentnych osob ode mnie. Teoretycznie Nieswiadomosc ma wplyw na emocje, ale gdy czlowiek siedzi w podrecznikach, gdzie podane sa substancje zmieniajace przekaznictwo neuronalne, staje sie znacznie bardziej skory do zawezania roli Nieswiadomosci w tym polu - tu zreszta moglby Hiryu wtracic cos od siebie
).
Co do koncepcji ludzi poruszajacych sie w Wielkiej Iluzji... Nie, po prostu jakos mi to nie pasuje. To jest podejscie czysto emocjonalne. Oczywiscie, chetnie uslysze argumenty przemawiajace za czyms takim.
Dox pisze:Moze prawda ostateczna to po prostu czysta kartka, nicosc, pierwotny punkt/chaos? Jak to zwal tak to zwal, pojac tego sie nie da.
Do tego dazysz? Ja nie
. Wole pozostac w samozadowoleniu, wierzyc ze jest cos wiecej niz rozplywanie sie w jakims abstrakcie. Skupic sie na zyciu i tyle. Czy rozwazanie kwestii w stylu "jakiego koloru jest nicosc" do czegos prowadzi? Oczywiscie, jest cenne, bo swiadczy o naszym czlowieczenstwie. Ale to nie wszytsko...
Gwoli wyjasnienia. Masz ("Ma Pan"? Bo juz sam nie wiem jak mam sie zwracac
) do czynienia z osoba niewierzaca (w rozumieniu Kosciola), niepraktukujaca, zakladajaca nieistnienie wolnej woli, a jedynie jej zludzenia, potrzebnego wylacznie w celu zachowania poczytalnosci. Wierze w tzw. zjawiska "nadprzyrodzone", uznajac nizszosc nauki w tych kwestiach. Mam o pewnych rzeczach zdanie kompletnie nieprzystajace do reszty spoleczenstwa. Kilkakrotnie bylem na granicy samobojstwa, raz nawet stosunkowo niedawno, mam ogolna sklonnosc do depresji. Chyba tyle informacji wystarczy, zeby czesciowo wczuc sie w moje podejscie. Przynajmniej taka mam nadzieje, bo wiem, ze to trudne.
Dox pisze:Zyjemy w czasach wojen religijnych, globalnej partyzantki, degradacji naszego srodowiska, dehumanizacji itd. itp. Tak sie sklada, ze wychowuje dziecko od ladnych kilku lat, faktem jest, iz to wielka pociecha patrzec na jego radosc, chec poznawania itd. Nie kierujemy nim jednak (przynajmniej do pewnego wieku) w lawirowaniu pomiedzy rafami, a raczej przyjmujemy je na wlasna klatke pozostwiajac dziecko w nieswiadomosci ich istnienia. Tworzymy to nasze dzielo zycia ze swiadomoscia, iz kiedys bedziemy musieli wypuscic je na pelne morze bez asekuracji. A morze to ma tendencje do regularnego przytapiania wszystkiego co po nim plywa. Mnie osobiscie mysl, ze nie zawsze bede mogl nadstawic wlasna klatke na przyjecie rafy przeznaczonej dla mojej corki, nie napawa optymizmam. Poza tym, nie bardzo pojmuje Twoje rozumowanie. Co to w ogole za porownanie, ze swiat jest cacy, bo mam fajne dziecko? A jesli urodziloby sie w Iraku to tez by bylo fajnie? A jesli wylecialoby w powietrze z powodu (slusznego czy nie) zamachu bombowego, to byloby fajnie. Strasznie mnie cieszy Twoj optymizm glow, wrecz Ci go zazdroszcze. Rowniez mialem go sporo do czasu kiedy zycie nie zaczelo kopac po nerach bez wyraznej przyczyny.
Gdyby to tak wygladalo, to matki w Afganistanie mordowalyby swoje dzieci na wstepie, zeby oszczedzic im cierpien. Wojny religijne byly takze w Sredniowieczu. Degradacja srodowiska rowniez (choc nie w takim rozumieniu jak dzis), te wszystkie wymienione czynniki, to tylko czesc aspektow swiata w ktorym sie obracasz. Brud, syf i "niehumanitarne podejscie" do wielu spraw nie sprawily, ze nie narodzila sie zachwycajaca sztuka. I w XIX wieku miales degradacje srodowiska wskutek postepu przemyslowego. Ale XIX wiek stworzyl tez podwaliny pod wiele dziedzin nauki, w tym np. kompletnych podstaw socjologii.
Pewnie spytasz jaki to ma zwiazek ze smiercia dziecka w zamachu bombowym. Otoz nie ma zadnego. Syn mojego wychowawcy z liceum, wspanialego czlowieka i pedagoga, popelnil samobojstwo. Uwazasz ze bardziej bolesna jest swiadomosc utraty dziecka w bezsensownym zamachu, niz swiadomosc, ze chodzisz codziennie po tym samym chodniku, z ktorego rok temu zeskrobywano Twojego syna? Zycze wszystkim z calego serca, zeby nie musieli sie nigdy zmierzyc z podobna sytuacja, ani jedna ani druga. Ale skoro taki czlowiek nie popadl w zgorzknienie i nie odbiera sobie zycia, to chyba musi byc w zyciu cos co sprawia, ze warto sie go trzymac. Moze na przyklad wiara, ze mozna cos zmienic? Nawet zaczynajac od siebie, ale moze najwazniejsze co mozna w zyciu robic, to dzielenie sie z innymi swoja wiedza, doswiadczeniem? Radosc i wdziecznosc, ktora otrzymuje sie w zamian nie jest wystarczajacym powodem zeby uznac, ze swiat jest piekny, bo mozliwe sa wlasnie takie zachowania? Im wiecej dasz z siebie, tym wiecej otrzymasz w ogolnym rozrachunku. Jakie uczucia poslesz w swiat, takie uczucia do Ciebie wroca, w tej czy innej formie.
Dox pisze:BTW, jestes chyba jedyna znana mi osoba, ktora uwaza, ze WoD jest bardziej mroczny od naszego swiata Smile
Dziekuje
Dox pisze:Nie, nie sa. Caly ten akapit jest typowym przykladem funkcjonujacego w umysle czlowieka mechanizmu polegajacego na stawianiu swoich ulomnosci na piedestale. Niemoznosc pogodzenia sie z dana ulomnoscia postrzegana jest jako tzw. kompleksy. Roznica polega tylko na tym, iz ulomnosci ogolnoludzkie czyli tzw. czlowieczenstwo, sa na codzien pomijalne z oczywistych przyczyn, podczas gdy osobiste sa widoczne poprzez skupianie sie nad nimi jednostki. Gloryfikacja tych ograniczen jest juz przegieciem w druga strone. Uwielbienie dla czlowieka moze wyrazic tylko czlowiek, najczesciej starajac sie tym samym usprawiedliwic nasza niedoskonalosc jakims nadprzyrodzonym planem.
I co z tego? Nie zamierzam sie rozplywac nad kwestia "czy to aby nie jest szajba?", wazne, ze dziwila mnie zawsze pewna kwestia. Kilka lat mlodsza dziewczyna prezentowala dokladnie takie defetystyczne podejscie. "Swiat jest zly [...kilkuminutowy monolog...] I wogole jestem beznadziejna". Moja odpowiedz: Skoro jest tak zle, to idz sie zabij. Kompletny opad szczeki, agresywna reakcja, tekst w stylu "ale z ciebie nieczuly ulom" i kilkumiesieczna przerwa w odzywaniu sie. Poczekalem, poczekalem, az pewnego pieknego dnia, delikwentka spytala za posrednictwem swojej siostry, dlaczego jej nie lubie i zachowuje sie wobec niej chamsko.
Dziewczynka zyje po dzis dzien, cieszy sie dobrym zdrowiem i tylko wciaz na gg zostawia statusy o cieciu sie, zyletkach itp., ale wciaz nijak sie to nie przeklada na praktyke, z czego jestem niezmiernie zadowolony. Oczywiscie wiedzialem, ze do niej moge sobie pozwolic na podobny tekst, bo sa ---zaburzone--- jednostki, ktore zareagowalyby w taki sposob, ze z miejsca poszlyby do lazienki i podciely sobie zyly, albo nalykaly sie tabletek. Ale generalnie jednak jest w nas wola zycia. Bez powodu? Dlaczego ta dziewczynka nie poszla sie zabic? I dlaczego wszyscy ludzie narzekajacy na dehumanizacje swiata nie pojda po prostu do parku sie powiesic?
Mnie osobiscie cieszy, ze osoby o IQ powyzej przecietnej, nie odbieraja sobie zycia na masowa skale, a rzeczony mechanizm niezasluzonego przypisywania czlowieczenstwu wiekszej wagi niz takiemu "wilczenstwu" albo "chomiczenstwu" dla mnie jest blogoslawienstwem. Nie znajdujemy sie na szczycie rozwoju ewolucyjnego, wciaz mamy bardzo ulomne systemy moralne, nie potrafimy dochowac wiernosci naszym zasadom. Ale mamy swiadomosc tych zasad, sporo ludzi ma tez chec dazenia do doskonalosci. Efekty to inna kwestia, ale jak dla mnie czlowiek jest istota wyzsza. Nie tyle DZIEKI slabosciom, ale POMIMO ich. Jesli czlowiek jest istota tak niska, to zwyciestwo nad takim wampirem, czy tez wilkolakiem POMIMO slabosci jest ogromnym sukcesem i swiadczy o tym, ze czlowiek jest istota wyzsza.
Ewentualnie mozemy umowic sie w taki sposob. Podaj czas i miejsce, przynies ze soba kij baseballowy, noz, spray... chociaz nie, inaczej. Nie przynos nic, pojdziemy do jakiejs galerii i zniszczmy wszystkie obrazy. Zebami, rekami. Resztki skropi sie moczem, a na wyjsciu podpalimy budynek; skoro czlowieczenstwo nie zasluguje na gloryfikacje, to jego owoce rowniez.